Reklama

Red. Łukasz Warzecha zjechałbył dzisiaj straż miejską, a z jej pośrednictwem państwo polskie, opisując przypadek niepełnosprawnego, któremu owa straż wystawiła mandat za parkowanie w miejscu przeznaczonym dla osób niepełnosprawnych. Nie trudno się domyślić, że niepełnosprawny nie zostawił za szybą stosownego dokumentu, stąd wynikł dla niego przykry finansowo i formalnie problem. Słusznie zwraca uwagę red. Warzecha na fakt pójścia przez SM po najmniejszej linii oporu, wskazując w tym zachowaniu władzy do obywatela, niczym w soczewce, generalny stosunek państwa do… no właśnie; do jeszcze obywatela czy do już poddanego? Przykład jeden z milionów, który nie wywołuje w Polandii nawet szczególnych emocji. Cóż, kolejny przejaw uczynienia z obywatela osobnika drugiej kategorii, w celu osiągnięcia przez państwo doraźnych korzyści statystycznych, finansowych (premia za liczbę nakładanych mandatów), politycznych et cetera. Oczywista oczywistość jak mawiał Syndrom Goleni Lewej. Pan red. Warzecha jednak spłyca temat, u którego podstaw leży  – w mojej opinii – fundamentalny problem – jak uczynić państwo jednocześnie skutecznym i niewkurwiającym obywatela na każdym kroku.  Warzecha niechcący, ale jednak spłyca problem, czy może raczej nie idzie za ciosem i zadowala się wyższością własnych racji moralnych wskazując na bezduszność i małostkowość funkcjonariusza publicznego – biurokraty w mundurze SM.

Nie dopowiada red. Warzecha w czym tkwi problem dla nowoczesnego demokratycznego państwa, a szkoda, bo kwestia: skuteczność państwa prawa vs szacunek do obywatela, nawet tego łamiącego prawo (podobnie jak rzeczywista równość obywateli wobec prawa), to kwestia fundamentalna i trudna w praktyce do realizacji. Ogranicza się więc Pan redaktorów do odczuć osobistych, zamiast, korzystając  bądź co bądź z poczytności i publicznej facjaty, wywołać temat i pociągnąć za języki kandydatów na stanowiska z różnej politycznej prowiniencji. Dość powołać się na odwieczne narzekania dotyczące patologii biurokracji, bezdusznego traktowania obywatela nie w sposób podmiotowy, ale przedmiotowy. Tymczasem u źródeł tej właśnie pejoratywnie ocenianej biurokracji leżą założenia Maxa Webera o biurokracji doskonałej, niepoddającej się subiektywizmowi osób realizujących określone funkcje urzędnicze, administracyjne itp. Przepis i procedura, ich ścisłe przestrzeganie i doskonalenie w ramach zdobywania doświadczeń jawią się w teorii Webera jako panaceum na dowolność interpretacyjną, stronniczość czy wreszcie patologię w postaci korupcji. Sęk w tym, że taki sposób podejścia niejako z założenia skazany jest na odchylenia prowadzące do patologii, której przejawami są mnożenie przepisów, przerzucanie się odpowiedzialnością, powoływanie się na fikcyjne lub nieadekwatne do pierwotnych celów statystyki, tworzenie tzw., dupochronów.

Reklama

Zapisano tony papieru na temat patologicznego rozwoju biurokracji, tym nie mniej, moim zdaniem, nikt nie zrobił lepszej diagnozy niż C.N. Parkinson. Zamiast silić się na naukowe dzieło, sięgające podstawami np. Państwa Platona, ów dowcipny Angol, na wpół satyrycznie dokonał wiwisekcji tego co w rozwoju biurokracji najgorsze i najgłupsze zarazem.
Jest więc o czym dyskutować, zwłaszcza w przededniu zmian politycznych, bo problem jest fundamentalny dla przyszłości Polski, nas jako obywateli i Kukiza jako polityka, który  – jak codziennie opowiada – chce zmienić państwo, ale jak na razie, ma po prostu totalnego zajow-a.

Tedy drogi exkandydacie na Prezydenta RP, odrzeknij mi jak chcesz budować kulturę organizacyjną tego państwa, tak by zachować równowagę pomiędzy biurokracją niezbędną dla realizacji funkcji państwa, a prawami obywatelskimi, empatią, wrażliwością na ludzkie tragedie i nieszczęścia. Pokaż mi co zamierzasz zrobić by policjant nie był rozliczany z liczby mandatów i nałożonych punktów, a jednocześnie zmniejszała się liczba wypadków, wykroczeń i Olbrychskich za kółkiem. Co chcesz zaproponować, żeby sraluch ze skrętem w kieszeni nie wylądował między pośladkami recydywy ustawiającej życie w anclu dzięki aresztom wydobywczym i jednocześnie widział i czuł, że państwo i prawo to nie są jaja trochę większe niż obiektywne wiadomości w TVN. Co moja ty „Skóro” chcesz uczynić, żeby była posłanka Sawicka dostała prędzej Oskara lub Grammy (jak wyda płytę z utworem „Nie niszczcie mnie, błagam”) niż błogosławieństwo, było nie było świeckiego sądu? Tak krótko proszę, bez owijania w bawełnę, jak w „Rodzina słowem silna”.

P.S Kolejna odsłona szerszego problemu:
http://wpolityce.pl/polityka/259915-maniery-wspolpracownika-urbana-rozenek-do-straznika-miejskiego-tepy-urzedasie

Reklama

4 KOMENTARZE