Reklama

Na naszych oczach miedzy mocarstwami trwa przepychanka na terenie Bliskiego Wschodu. Zachód, dziś już wspólnie z Rosją destabilizują kolejne państwo w tym rejonie skupiając się tym razem na trwającej od 4-ch lat wojnie domowej w Syrii.

Media opływają krwią zabijanych chrześcijańskich dzieci przez zwyrodnialców z państwa islamskiego. Młode dziewczyny wrzucane do lochów zwierzęcego pożądania stają się seksualnymi niewolnicami wyznawców AK-47 i jakiegoś innego Boga, który obficie seksualizuje nawet życie wieczne (dżihad z 62 dziewicami!). Do naszych granic nieodparcie zbliżają się hordy młodych mężczyzn szukających łatwego życia i jeszcze łatwiejszych cielesnych uciech. Biada nam, biada i im, bo wkrótce z tego koszmaru bezradności musimy się przecież przebudzić…

Niemcy, ustami kanclerz Merkel zapraszając do siebie uchodźców z Bliskiego Wschodu już  niedługo muszą poważną ich część  odesłać z powrotem, oczywiście najpierw po wmuszeniu części z nich Polsce i innym krajom. A problem staje się naprawdę poważny, dziennie przybywa do Niemiec ok. 10 000 uchodźców. Szacuje się, że do końca roku ich liczba  urośnie nawet do 1 200 000 osób! Rośnie niezadowolenie wśród niemieckich wyborców…
 
Oficjalnie przeciwko zwyrodnialcom z ISIS zawiązała się koalicja 65 państw z USA na czele, która według rzecznika Departamentu Obrony USA, przeprowadziła tylko w ostatnim roku ok. 7 000 bombardujących nalotów na cele w Syrii i Iraku.

Reklama

ISIS rozpanoszyły się już na obszarze porównywalnym do terytorium Anglii. Obama w białych rękawiczkach trzymał ich na „wolnym ogniu”, nie tylko, aby wykurzyć Bashara al-Assada (za którym wyraźnie nie przepada), ale chyba również jako kartę przetargową w rokowaniach z szyitami z Teheranu.

Praktycznie Obama (zapominając nawet o 4-ch uwięzionych przez Teheran obywatelach USA) w negocjacjach z Iranem zgodził się na wszystko, nawet na uwolnienie im zamrożonych ok. $150 mld, aby tylko odczepić ich od wagonu Putina. Taki numer z zaprzestaniem izolacji i sankcji Iranu spowodowałby szalony wzrost wydobycia ropy przez co spadek jej cen i … upadek Putina.

Niestety fortel się najwyraźniej nie powiódł, zagrożony postępami grup opozycyjnych Assad  ratując swoją skórę, na pomoc zaprosił Putina (który w Tartusie ma przecież swoją bazę wojskową) ajatollahów z Teheranu, a nawet szyicki rząd w Bagdadzie. To Teheran jest głównym sojusznikiem i bankierem Assada i jego mniejszościowego Alawickiego rządu. Teheran również dostarcza Assadowi bojowników spośród libańskiego Hezbollah. W samym Libanie schroniło się ok. 1,2 mln syryjskich uchodźców (a w Jordanii ok, 650 000). W trwającym od 4 lat konflikcie zginęło już ponad 250 000 Syryjczyków, zaś ok. 11 mln musiało opuścić swoje miejsca zamieszkania.

Dalszym przedłużeniem nowej spółki rosyjsko-szyickiej są Chiny, których lotniskowiec krąży na wodach w sąsiedztwie i które chętnie przysporzyłby kłopotów USA, tak aby mieć wolną rękę w swoim sąsiedztwie. Na lodzie została Arabia Saudyjska z sąsiedztwem (Katar, Turcja, Jordania i nawet Izrael z niepokojem obserwujący wzrost szyickich wpływów w regionie).

Trzeba dodać, że niektóre grupy anty-rządowych rebeliantów walczą nie tylko z rządem w Damaszku, ale niestety i między sobą. Oczywiście ISIS zwalczają Assada jak również Kurdów. USA niestety nie ma się czym pochwalić, z przeszkolonego i wyposażanego (koszt ok. $500 mln) oddziału ok. 5 000 bojowników („umiarkowanych” rebeliantów), zostało tylko…5! Reszta dołączyła do ISIS i innych grup, bądź słuch o nich zaginął…

Dezerterują też żołnierze z armii Assada, słowem, jest wielki bałagan. Również sąsiednia sunnicka Turcja, będąca częścią anty-Assadowej  koalicji, z dużym zapałem bombarduje pozycje „sojuszniczych” Kurdów, zwalczając ich też na swoim terytorium. W jej granicach przebywa ok. 2 mln syryjskich uchodźców, przez jej granice odbywa się również zaopatrzenie walczących rebeliantów.

Strona rosyjska na teatr wojny dostarczyła co najmniej 28 samolotów bojowych, 14 helikopterów, kilka tuzinów czołgów, systemy wyrzutni rakietowych i ok. 2 000 żołnierzy. Putin po radziecku ostro wziął się do bombardowań z tym, że zaczął od rebeliantów zaprzyjaźnionych i zaopatrywanych przez USA, którzy nie są ISIS, czy Front Nusra, ale walczą od kilku lat z trzeba powiedzieć krwawym i brutalnym szyickim Assadem.
Izrael w którego interesie jest destabilizacja Syrii (Assad, irańska/libańska Hezbollah), tak jak Libii, czy Iraku, pomagał jak mógł rebeliantom ewakuując nawet rannych do swoich szpitali, teraz nie może przełknąć zdecydowanego palestyńskiego parcia (ONZ) do utworzenia własnego państwa.

Putin z jednej strony widziany jest jako zbawca Assada, z drugiej jako akuszerka rodzącej się irańskiej potęgi, no i magik odsłaniający hipokryzję i lenistwo Obamy w zwalczaniu krwawego  ISIS. Oczywiście w pierwszym rzędzie Putin dba o zabezpieczenie i rozszerzenie swoich własnych interesów w Syrii, a przez to na całym Bliskim Wschodzie. Na dziś Putin wyrasta na twardego faceta, partnera na którego w razie kłopotów sojusznicy mogą zawsze liczyć w przeciwieństwie do Ameryki kierowanej przez Obamę.

Komentatorzy wskazują, że prawdziwymi motywami angażowania się stron w wojnę w Syrii są projekty budowy katarskiego rurociągu gazu ziemnego przechodzącego przez Syrię do Turcji. Nie bez znaczenia jest też odkrycie na wodach terytorialnych Syrii (przy rosyjskiej bazie marynarki wojennej w Tartusie) olbrzymich złóż gazu ziemnego. Tak więc obecność sił rosyjskich ma służyć powstrzymaniu konkurencji wobec Gazpromu i Nordstream.

Oczywiście nie zapominajmy, że Rosja reżimowi Assada od lat dostarcza ponad 90% sprzętu i uzbrojenia. Zastanawia silne zaangażowanie się po stronie ekspansji Putina rosyjskiej cerkwi wprost nawołującej do „świętej wojny”. W Rosji, w sytuacji wyciszenia wojny na Ukrainie, media kreują Putina na syryjskiego „Supermana”. Wypada tylko mieć nadzieję, że nie dojdzie do militarnego nieporozumienia między stronami „pomagającymi” poprawić sytuację w Syrii…

Jak wspomniałem wyżej w kłopotach są sąsiadujące kraje sunnickie i Izrael, zagrożone przez odradzające się mocarstwo szyickie, kojarzone geograficznie i historycznie ze  starożytnym Babilonem, a obejmujące dziś Iran i poważną część Iraku i ciążące w stronę Syrii. Czy państwa te nie spróbują dokonać dyplomatycznej wolty i wobec niezdecydowania Obamy, nie zapukają do drzwi Putina? Przypomnijmy sobie woltę egipskiego prezydenta Abdela al-Sisi, który będąc dyskryminowany przez Obamę za odsunięcie od władzy Muzułmańskich Braci, właśnie zapukał do Moskwy.

O co w tym wszystkim może chodzić Barackowi Husseinowi Obamie? Koła konserwatywne w USA zarzucają mu słusznie, że to on winien jest turbulencji w Iraku z powodu naiwnego wycofania wszystkich amerykańskich oddziałów z tego kraju, co doprowadziło do wewnętrznych walk, ale i wejścia w powstałą próżnię ajatollahów z Iranu. Inni mówią wprost, że Obama nigdy nie przestał być muzułmaninem (uczęszczał do madrasy w Indonezji, obydwaj ojcowie byli muzułmanami) i przez swoją najbliższą współpracownicę i doradczynię, urodzoną w Iranie Valerie Jarrett, kieruje się niejasnymi motywami.
Inni jego krytycy bardziej otwarcie mówią o tym, że wychowany w komunistycznym otoczeniu, radykalny marksista, o antykolonialnych poglądach wprost nienawidzi Ameryki na której czele stoi…

Przypominają jego wrażenia z kontaktu z Europą w 1982 r kiedy to podzielił się refleksją, że nie był zachwycony jej bogactwem i obfitością ponieważ uważał, że wszystko to pochodziło z rabunku ludów Afryki i innych kontynentów…

Krytycy nie zapominają też, że zaraz po objęciu prezydentury nakazał usunąć ze swojego gabinetu popiersie „kolonizatora” premiera W. Churchilla. Wiadomym jest, że Obama z dezaprobatą odnosi się do dominującej roli USA na arenie światowej i jego celem jest doprowadzenie do zwiększenia roli innych państw na arenie międzynarodowej. Jednym z tych państw jest putinowska Rosja, pamiętamy jak pod koniec swojej I kadencji wyznał ówczesnemu prezydentowi D. Miedwiediewowi: „przekaż Wladimirowi, że po wyborach będę bardziej elastyczny”. Więc jest…

Nie zapominajmy, że polityczna kariera Obamy przebiegała od początku (senator stanowy w Illinois) pod czułym okiem globalisty i finansisty giełdowego, miliardera George Sorosa i innych chłopców z Wall Street, którzy znakomicie prowadzili go przez wyborcze zasadzki, aż do prezydentury. Dziś wiemy, że przybywające do Europy hordy młodych często roszczeniowo nastawionych  mężczyzn wyposażone są w książeczki z mapkami i punktami kontaktowymi rzekomo dostarczonymi przez fundację Sorosa…

Rosyjskie samoloty bojowe naruszyły (już dwukrotnie) przestrzeń powietrzną Turcji członka NATO, co spotkało się z jej protestem i ostrzeżeniem. Podobne ostrzeżenie wystosowało NATO. Czy otwarte włączenie się Putina w konflikt syryjsko-iracki doprowadzi do dalszej jego eskalacji i uwolni nowe fale islamskich uchodźców w kierunku już nie radzącej sobie z nimi Europy? Czy wskutek tego kryzysu nie rozpadnie się Unia Europejska jaką znamy? Czy i ile skorzysta na tym Polska (stałe bazy NATO)?

Czy tę pomoc przeżyje sam Bashar al-Assad, który choć ma na swoim koncie bombardowania całych dzielnic zbuntowanych miast, to jednak jest obrońcą mniejszości chrześcijańskiej i żydowskiej w Syrii?

Jakie konsekwencje przyniesie Putinowi interwencja wojskowa na Bliskim Wschodzie, czy Rosjanie zapomnieli już o swoim doświadczeniu w Afganistanie? Czy rezultatem tej interwencji nie będzie przeniesienie wojny religijnej do samej Rosji? Kto na takim zaangażowaniu Rosji najbardziej skorzysta, czy tylko Chińczycy?

2015/10/06

Reklama