Reklama

W takim, mniej więcej, tonie wypowiadali się dzisiaj komentatorzy, w oczekiwaniu na konferencję MAK-u.

W takim, mniej więcej, tonie wypowiadali się dzisiaj komentatorzy, w oczekiwaniu na konferencję MAK-u. Najciekawsze, że wielkim żalem epatowali dokładnie ci sami specjaliści od urabiania opinii publicznej, którzy jakiś czas temu optowali za wersją ,,ląduj dziadu” – w wersji soft. Zaś sławetne ,,naciski generała Błasika” to był pewnik. A śledztwo w tak bezprecedensowej katastrofie, pozbawione podstawowych dowodów – to europejski standard.
Więc jakby przeczuwając przebieg moskiewskiej konferencji, warszawscy komentatorzy wydawali z siebie jęki zawodu, już od rana. Do chóru rozczarowanych postawą naszych moskiewskich przyjaciół, dołączył akredytowany, w tej przyjaznej Moskwie, płk Edmund Klich.
Nagle przypomniał sobie, nasz akredytowany, o poniżeniu jakiego doświadczył od przyjaciół – Rosjan i jak został wyproszony z lotniska Siewiernyj, w trakcie technicznego oblotu tuż po katastrofie.
Przypomnieć wypada w tym miejscu stary dowcip o kosmicznym locie, wtedy pułkownika, dzisiaj generała Hermaszewskiego. Otóż była taka moda w dawnej wspólnocie państw socjalistycznych, że co jakiś czas, na pokład radzieckiego ,,Sojuza” zabierano innego przedstawiciela ,,socjalistycznej wspólnoty”. Od Mongolii po NRD. Więc kiedy padło na PRL, poleciał Hermaszewski. Kiedy już się znalazł pośród bratnich bo radzieckich kosmonautów, i próbował dotykać jakichś elementów sterowania lotem, dostał po łapach od radzieckiego kolegi.

W podobny sposób został potraktowany akredytowany pułkownik Edmund Klich. Nie tylko zatrzaśnięto drzwi, przed nosem pułkownika – pilota, słynnej budy żartobliwie zwanej ,,wieżą kontroli lotów” lotniska Smoleńsk- Siewiernyj, ale opowiedziano tandetną bajkę na temat taśmy z magnetowidu, który rejestrował obrazy na wskaźnikach radarów RSP.
Ale najciekawsze wydarzyło się w trakcie dzisiejszej, moskiewskiej konferencji, pod wodzą tego samego Morozowa, który zadzwonił na prywatny telefon Edmunda Klicha i w ten sposób uczynił go polskim akredytowanym. Okazało się bowiem, według rosyjskich przyjaciół pułkownika Klicha, że próbował się wedrzeć na rosyjski, więc tajny, samolot wojskowy. Żeby tym, supertajnym, wojskowym samolotem, współuczestniczyć w oblocie technicznym.
W trakcie warszawskiej riposty na moskiewską konferencję, okazało się, że byli świadkowie tego zdarzenia. Zdarzenia, którego nie było. Bo polscy specjaliści nie tylko nie mieli zamiaru wsiadać do rosyjskiego samolotu, ani nawet, co najgorsze, wchodzić do słynnej budy zwanej ,,wieżą”, a jedynie obejrzeć, wyniesione na zewnątrz wskaźniki radarów RSP ( co technicznie jest wykonalne w godzinę) – ale i tego im odmówiono.
Cała dzisiejsza konferencja rosyjskich ,,którym można ufać” specjalistów, zbudowana była na leitmotivie ,,ląduj dziadu”. Przeboju dobrze znanym nad Wisłą, bo był tutaj swego czasu, numerem jeden listy przebojów TVN i GW.
Gdyby nie smutne okoliczności i żałosna otoczka, moglibyśmy się, my Polacy, poczuć dumni, że znowu nadajemy ton nad Newą i Wołgą. Że nasze typowo polskie melodie, niezrozumiałe dla nikogo, trafiły w gusta moskwian. A nawet – na sam Kreml.
Bo gdy się dobrze wsłuchać w narrację Morozowa i jego starszych kolegów, to okazuje się, że śpiewali tylko tę żałosną, nadwislańską piosenkę. O generale co się zataczał za plecami pilotów. O zapełnionym, prezydenckimi wysłannikami, kokpicie. O naciskach tak wielkich, że kto wie czy w następnej odsłonie nie będzie walki o wolant. Było nawet ciekawiej, bo niezależny badacz Morozow, odegrał przejmujący spektakl teatralny. Aż się Dubrowka przypomniała.
Co byś zrobił – krzyczał do dziennikarza – gdyby za plecami stał twój dowódca? Gdybyś czuł jego oddech na plecach?
Inny znowu – niezależny i niezawisły – dziennikarz z ,,Itartaxu”, też krzyczał tyle, że oburzony polskim raportem, zrobionym niewiadomo po co. Właściwie wiadomo – w celu przerzucenia odpowiedzialności na rosyjskich, zaufanych, przyjaciół. Pytania nie zadał, ale z tonu można było wywnioskować, że postuluje typowo moskiewskie rozwiązanie, poprzez znanych – nieznanych sprawców.
Pojawiło się na konferencji moskiewskich, sprawdzonych przyjaciół, liczne grono polskich dziennikarzy. Niektórzy nie dorośli do swojej roli.Albo nie rozumieli powagi sutuacji i miejsca.
Ale niezależny badacz Morozow ze stoickim spokojem ignorował bezczelne pytania. Szczególnie jedno, które z maniackim uporem, zadawali polscy dziennikarze, o nieszczęsną taśmę z ,,całkowicie sprawnej i gotowej na przyjęcie” budy smoleńskiej. Okazało się, że taśma jest cała i nienaruszona. Nie zapisana również.
Monotonne pytania polskich dziennikarzy przerywane były dociekliwymi – od rosyjskich, niezależnych i odważnych. I właśnie wtedy lotniczy specjalista Morozow ożywiał się wyraźnie, z zimnego urzędnika przeistaczał się w genialnego narratora. Genialnego bo interdyscyplinarnego, który potrafi skomplikowane szczegóły nawigacji lotniczej połączyć z wielką wiedzą o psychologii, a nawet para – psychologii. Potrafił, w detalach, opowiedzieć nie tylko CO robili polscy piloci feralnego tupolewa, ale również – co mieli zamiar zrobić.
Szkoda wielka, że z równą lekkością i absolutną pewnością nie potrafił odpowiedzieć na zupełnie proste pytanie – kto zacz ta (ten?) ,,Logika”. Do kogo tak wydzwaniał zagubiony pułkownik Krasnokutski.
Również brak generałowej Anodiny zasmucił wszystkich komentatorów, z przywislańskiego kraju. Zgodnie podkreślali ,,obniżenie rangi” moskiewskiej konferencji.
Bo wnioskami końcowymi rosyjskich, bardzo niezależnych – co wielokrotnie podkreślali, zaprzyjaźnionych ekspertów, nikt się nie zajmował. Że pijany generał z durnymi pilotami rozbili maszynę. Wbrew ostrzeżeniom, doświadczonych, rosyjskich przyjaciół.
Kiedy konferencja, najbardziej niezależnej w tej części świata, komisji zakończyła się w Moskwie, kamery i oczy obserwatorów skierowały się na Warszawę. I zupełnie niespodziewanie okazało się, że ,,Mała Moskwa” niesłusznie i niezasłużenie przypisana jest do Legnicy.
Bo kawałek, i to wcale niemały, Moskwy jest w Warszawie. Począwszy od telewizji, w których zupełnie otwarcie wypowiadali się nieoficjalni przedstawiciele moskiewskich czekistów, aż po Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. W tym oto ministerstwie, wystąpili członkowie komisji Millera, z takim oto apelem do ,,przyjaciół Rosjan” : spotkajmy się celem ustalenia wspólnej wersji katastrofy.
Czekamy zatem niecierpliwie na wypadkową trajektorię lotu Tu154M 101.
Ustaloną i wykreśloną w gronie starych, zaufanych przyjaciół, biegle znających rosyjski i sposoby rozlewania ,,Stolicznej” na raz.
No i samoje gławnoje – zasady rosyjskiej LOGIKI.

Reklama
Reklama

30 KOMENTARZE

    • Nie dalej jak wczoraj, warszawski rezydent
      moskiewskich czekistów, niejaki Miller, tyle, że Leszek, podał w telewizji taki oto fakt : ś.p. generał Błasik przejął dowodzenie samolotem Tu154M 101 już na Okęciu. Nie podał dowodu co prawda, żadnego twardego dowodu, ale znając żarliwość towarzysza Millera i jego głeboką i niezłomną wiarę w NIEŚMIERTELNE idee marksizmu-leninizmu, nawiązał, zapewne, kontakt z tow. Szmajdzińskim, i od niego uzyskał wszelkie, nieznane zwykłym śmiertelnikom, szczegóły i fakty. Inaczej tego wytłumaczyć się nie da.

      • Do wyborów jeszcze trochę czasu to pojawią się pewnie jeszcze
        lepsze opowieści oparte na parapsychologii 🙂 Ciekawe jeszcze co wypuści komisja Macierewicza i Petelicki. Bo jakoś po SMSach z wytycznymi dla Parcianych Oszustów jakoś medialnie ucichło, więc coś na rzeczy pewnie było. Tak samo i teraz jakieś przecieki z USA mogą zabić gwoździa PO.

        • Gdyby tak raport Millera ,,wycisnąć” niczym pomarańczę
          i zostawić TWARDE DOWODY, to się okaże, że to są fotografie Amielina albo ukradzione z prywatnego albumu Picasa, zgrane taśmy i flash rejestratorów ( oryginały w Moskwie zaplombowane plasteliną wojskową), ŻADNEGO elementu samolotu nikt nie badał a najlepiej zabezpieczony rejestrator K3-63 ( w pancernej obudowie pod podłogą samolotu) – przepadł,wyparował. Nie ma nawet zeznań naocznych świadków, bo wszyscy podpisali jednakowy tekst. Dla zwykłego sądu – nie ma nic. Bo słowa jednego biegłego zastępuje się innym biegłym.

    • Nie dalej jak wczoraj, warszawski rezydent
      moskiewskich czekistów, niejaki Miller, tyle, że Leszek, podał w telewizji taki oto fakt : ś.p. generał Błasik przejął dowodzenie samolotem Tu154M 101 już na Okęciu. Nie podał dowodu co prawda, żadnego twardego dowodu, ale znając żarliwość towarzysza Millera i jego głeboką i niezłomną wiarę w NIEŚMIERTELNE idee marksizmu-leninizmu, nawiązał, zapewne, kontakt z tow. Szmajdzińskim, i od niego uzyskał wszelkie, nieznane zwykłym śmiertelnikom, szczegóły i fakty. Inaczej tego wytłumaczyć się nie da.

      • Do wyborów jeszcze trochę czasu to pojawią się pewnie jeszcze
        lepsze opowieści oparte na parapsychologii 🙂 Ciekawe jeszcze co wypuści komisja Macierewicza i Petelicki. Bo jakoś po SMSach z wytycznymi dla Parcianych Oszustów jakoś medialnie ucichło, więc coś na rzeczy pewnie było. Tak samo i teraz jakieś przecieki z USA mogą zabić gwoździa PO.

        • Gdyby tak raport Millera ,,wycisnąć” niczym pomarańczę
          i zostawić TWARDE DOWODY, to się okaże, że to są fotografie Amielina albo ukradzione z prywatnego albumu Picasa, zgrane taśmy i flash rejestratorów ( oryginały w Moskwie zaplombowane plasteliną wojskową), ŻADNEGO elementu samolotu nikt nie badał a najlepiej zabezpieczony rejestrator K3-63 ( w pancernej obudowie pod podłogą samolotu) – przepadł,wyparował. Nie ma nawet zeznań naocznych świadków, bo wszyscy podpisali jednakowy tekst. Dla zwykłego sądu – nie ma nic. Bo słowa jednego biegłego zastępuje się innym biegłym.

    • Nie dalej jak wczoraj, warszawski rezydent
      moskiewskich czekistów, niejaki Miller, tyle, że Leszek, podał w telewizji taki oto fakt : ś.p. generał Błasik przejął dowodzenie samolotem Tu154M 101 już na Okęciu. Nie podał dowodu co prawda, żadnego twardego dowodu, ale znając żarliwość towarzysza Millera i jego głeboką i niezłomną wiarę w NIEŚMIERTELNE idee marksizmu-leninizmu, nawiązał, zapewne, kontakt z tow. Szmajdzińskim, i od niego uzyskał wszelkie, nieznane zwykłym śmiertelnikom, szczegóły i fakty. Inaczej tego wytłumaczyć się nie da.

      • Do wyborów jeszcze trochę czasu to pojawią się pewnie jeszcze
        lepsze opowieści oparte na parapsychologii 🙂 Ciekawe jeszcze co wypuści komisja Macierewicza i Petelicki. Bo jakoś po SMSach z wytycznymi dla Parcianych Oszustów jakoś medialnie ucichło, więc coś na rzeczy pewnie było. Tak samo i teraz jakieś przecieki z USA mogą zabić gwoździa PO.

        • Gdyby tak raport Millera ,,wycisnąć” niczym pomarańczę
          i zostawić TWARDE DOWODY, to się okaże, że to są fotografie Amielina albo ukradzione z prywatnego albumu Picasa, zgrane taśmy i flash rejestratorów ( oryginały w Moskwie zaplombowane plasteliną wojskową), ŻADNEGO elementu samolotu nikt nie badał a najlepiej zabezpieczony rejestrator K3-63 ( w pancernej obudowie pod podłogą samolotu) – przepadł,wyparował. Nie ma nawet zeznań naocznych świadków, bo wszyscy podpisali jednakowy tekst. Dla zwykłego sądu – nie ma nic. Bo słowa jednego biegłego zastępuje się innym biegłym.