Reklama

Byłem i już wróciłem, ciekawa historia, poza tym ciągnie się za mną złożona obietnica, dlatego opiszę pokrótce co nowego nastąpiło w sprawie Matka Kurka vs „państwo polskie”. Zacznę od kwestii formalnych, potem przejdę do części technicznych i merytorycznych, na końcu przedstawię wrażenia artystyczne. Formalnie otrzymałem 3 wezwania wystawione przez Panią prokurator Danutę Górecką z Prokuratury Rejonowej w Złotoryi i trzykrotnie odmówiłem badania z udziałem dwóch biegłych psychiatrów. Finał proceduralny był taki, że Pan dzielnicowy, którego nazwiska nie podam, ponieważ dzielnicowy jest równy chłop, wezwał mnie na komendę, by nie robić we wsi zamieszania i z komendy nastąpiło formalne doprowadzenie. Wokół tak prozaicznej procedury namnożyło się jakieś 7 stron formatu A4 i lekko licząc pół godziny biurokratycznych powinności. Sama czynność doprowadzenia trwała około 20 minut. Trzeba wszystkim postronnym i nie zaznajomionym z tematem wiedzieć, że „państwo polskie” funduje podróż do psychiatryka tylko w jedną stroną, z powrotem można wrócić stopem (tak wróciłem). Nie żebym narzekał i sięgał ochoczo do kieszeni podatnika, zastanawiam się jedynie nad logiką postępowania „państwa polskiego”, bo dziwnym wydaje się zostawiać podejrzanego i nie przebadanego wariata na łonie zdrowej tkanki społecznej. Kto wie co strzeli wariatowi do głowy, jaką kolejną zbrodnię na władzy bądź kimś znacznie mniej ważnym popełni. No, ale zostawmy wtręty i ozdobniki, przejdźmy do zawartości techniczno-merytorycznej.

Szpital Wojewódzki w Złotoryi, z zewnątrz pięknie odnowiony, w środku nastrój świąteczny, stroiki, kolędy płynące z tranzystorowych radyjek i służbowego telewizora, bodaj z gabinetu pielęgniarek, ale równie dobrze mogłem słyszeć „Last Christmas” z sali telewizyjnej dla pacjentów, gdyż o takową „państwo polskie” zadbało. Panowie policjanci zaprowadzili mnie do gabinetu, żeby procedurze stało się zadość, następnie podpisali kwity u Panów psychiatrów, po czym wyszli szczęśliwi, śpiesząc się nieludzko do spraw, które mieli na głowach. Gabinet Panów psychiatrów to ciekawy melanż, szukam odpowiednich słów, by oddać wystrój, bo to ważny element całej atmosfery. Proszę sobie wyobrazić poniemiecki budynek, który zostało przejęty przez wczesnego Gierka, a ostanie szlify poczyniła klasyczna ekipa budowlana z połowy lat 90-tych. Tak wygląda gabinet biegłych sądowych psychiatrów. Styl eklektyczny wprowadza na stracie poczucie, że będzie się działo, no i działo się. W pierwszych słowach mojego, nie listu, ale badania oświadczyłem, że odmawiam udziału w tym przedstawianiu, ale tutaj muszę od razu pochwalić panów biegłych, że nie poszli na łatwiznę. Dwa zdania i stało się jasne, że panowie zdecydowali poprowadzić badanie metodą „pan się nie denerwuje, przecież tylko sobie rozmawiamy”. Pomyślałem chwilę i doszedłem do wniosku, że nie ma powodu tej prostej metodzie stawiać kontry, nadarza się wyjątkowa okazja do pogodzenia ognia z wodą. Mrugnąłem do siebie oczkiem i udaję, że nie wiem, co jest grane. Rozmawiam sobie z Panami, co czwarte zdanie podkreślam, że odmawiam badania i proszę o formalne zaprotokółowanie stanowiska podejrzanego.

Reklama

Panowie jakieś 15 minut kiwali pojednawczo głowami i obaj zachowywali się jak dobrzy gliniarze. Toczyła się rozmowa mieszana, co pan myśli w ogóle o tej sprawie, czy czuje się pan ofiarą, co słychać w domu i ile pan potrafi wypić przez weekend. Spodobało mi się pytanie o picie, dumnie podałem swoją sobotnią dawkę 7 piwek i to był jedyny moment krytyczny. Widzę, że Pan psychiatra, postury skromnej, walczy z Freudem, w końcu wykrztusił, że gratuluje, bo on by padł. Trzeba trenować – zatrzymałem na końcu języka, by nie przesadzać z socjotechniką walczącą z psycho-sztuczkami. Zmiana tematu i szybka diagnoza. A ta polityka, chyba strasznie ostry sport, ale wie pan my tu naprawdę nie widzimy, już na podstawie samej historii leczenia sprzed… ile to będzie…. 17 lat podpowiedziałem… i po tych paru zdaniach jakichkolwiek podstaw, także proszę się nie denerwować. Dobrze, odpowiadam, wyluzuję się, tylko pamiętajcie Panowie, że „nijakiego przymusu” i badania nie było. Hymm, widzi pan, w zasadzie to my badanie mamy za sobą i nie bardzo wiadomo co teraz zrobić. Postaram się pomóc – odpowiadam. Panowie po prostu napiszcie prawdę, nie wiem jakim terminem się posługujecie, niech będzie, że delikwent odmówił badania, ale odpowiadał na wybrane pytania i z przebiegu rozmowy oraz dokumentacji medycznej stwierdzamy, że wariat jak my wszyscy, czyli w normie. Powstało coś w rodzaju dżentelmeńskiej umowy, że tak się właśnie stanie i tym sposobem wszyscy trzy trzej uczestnicy spotkania otrzymali poczucie pełnego zwycięstwa, będącego wynikiem profesjonalnej socjo-psychicznej gry pozorów.

Nie zdążyłem stopem wrócić do domu, a pod domem stoi następny radiowóz. Przywieźli pismo od prokuratury, w którym zawiadamia się mnie o zakończeniu postępowania i w związku z tym, mogę się zapoznać z końcową wersją zgromadzonych materiałów dowodowych. Powtórzę, bo to kuriozum jest szczególnie warte uwagi. Nie zdążyłem wyjść z gabinetu „melanż”, a już czekało na mnie pismo informujące o zakończeniu postępowania. Kompletnie chaotyczne działania prokuratury, pewnie chodziło o zmieszczenie się w terminie – 29 grudnia mija kodeksowe 2 miesiące. Wniosek z tego taki, że cały cyrk z psychiatrykiem był cyrkiem na pokaz, zapewne biegli wcześniej przekazali Pani prokurator informację, że z tego pacjenta wariata zrobić się nie da, ale to nie jedyne kuriozum. W międzyczasie złożyłem zawiadomienie do prokuratury w sprawie włamania na stronę kontrowersje.net, tutaj też mija ustawowy termin, jednak najciekawsze jest coś innego. Otóż sprawę prowadzi… Pani prokurator Danuta Górecka. Pojęcie nie mam, czy to jest zgodne z prawem, ale z rozumem na pewno nie. Ta sama Pani prokurator jednocześnie prowadzi sprawę, w której jestem podejrzanym i poszkodowanym, takie rzeczy tylko „państwo polskie” ci dobierze. Tak czy siak z rzeczy ważnych i końcowych dodam jeszcze dwa fakty. 27 grudnia będę miał wgląd do akt sprawy, ale już dziś wiem, Pan psychiatra mi zdradził, że zawiadomienie złożył jakiś pajac sympatyzujący z partią miłości i nie potrafiący zasnąć, jeśli przed snem wirtualnie nie nasra Prezesowi na mokasyny.

Wiem też, że pajac żali się na obrażanie jego smętnej osoby, ale nie idzie z żalami do sądu cywilnego, tylko kapuje „zniewagę prezydenta” do prokuratury. Chyba wiem kim jest ten błazen i z jakim innym błaznem jest powiązany, ale nie będę zgadywał, jak się dowiem nie omieszkam zamieścić rysopis. Wbrew wszelkim wcześniejszym obawom, bardzo wielu mniej lub bardziej zaangażowanych obserwatorów, nie było żadnego wielkiego nacisku, żadnego walcowania przez system. Nie twierdzę, że nie występują podobne zjawiska, ale jeśli się odpowiednio komediowo podchodzi do spraw to można swobodnie i bez strachu podtrzymywać tezę, że Polską rządzą dwa ruskie cwele. Teza nie zrobiła wrażenia na biegłych psychiatrach, Pani prokurator z rozbrajającą szczerością twierdzi, że ona nie wie o co chodzi, Panowie policjanci, tylko z wrodzonej ostrożności zawodowej, nie nazywają po imieniu pieprzenia, jakie im się zsyła na głowy,. Sprawa istnieje jedynie dla poczuwających się do miana cweli, skompromitowanej prokuratury w Gdańsku i jakiegoś biedaka intelektualnego o esbeckiej mentalności, który nie miał odwagi zmierzyć się ze mną dlatego zaskamlał przed drzwiami władzy kochanej i władza mu kość rzuciła. Powtórzę rutynową radę, mogę sobie pozwolić na takie mentorstwo, po zebranych doświadczeniach. Pisać bez obaw, demaskować, krytykować, wdeptywać w ziemię cały ten prymityw zgermanizowany i zrusyfikowany, bo to się tylko ostrej bezkompromisowej prawdy o sobie boi, niczego więcej. Nawet jeśli zapuka policjant i prokurator, nie beczeć, nie wpadać w depresję, różańca nie klepać, Jezusa umęczonego nie udawać, tylko przykręcić śrubę, inaczej zjedzą, upodlą i wyplują.

Reklama

16 KOMENTARZE

  1. Nie chcę kwękolić, ale mam złe przeczucia
    Prokuratura, okazująć ci akta sprawy może nazwisko kapusia zataić, kierując się jego dobrem. Zebyś mu nie obił ryja. Obraza prezydenta jest ścigana z urzędu, więc zakapowanie Twojej osoby przez cwela platfusa, jest sprawą drugorzędną. Tak to widzę. Nie jestem prawnikiem, ale moje doświadczenie życiowe nakazuje mi tak rozumować.
    "Przepis o karaniu za znieważenie prezydenta jest zgodny z konstytucją – orzekł w środę Trybunał Konstytucyjny. Obecnie za publiczne znieważenie głowy państwa grożą trzy lata więzienia."

    Możesz się bronić, że twoja wypowiedź była emocjonalna:-P

  2. Nie chcę kwękolić, ale mam złe przeczucia
    Prokuratura, okazująć ci akta sprawy może nazwisko kapusia zataić, kierując się jego dobrem. Zebyś mu nie obił ryja. Obraza prezydenta jest ścigana z urzędu, więc zakapowanie Twojej osoby przez cwela platfusa, jest sprawą drugorzędną. Tak to widzę. Nie jestem prawnikiem, ale moje doświadczenie życiowe nakazuje mi tak rozumować.
    "Przepis o karaniu za znieważenie prezydenta jest zgodny z konstytucją – orzekł w środę Trybunał Konstytucyjny. Obecnie za publiczne znieważenie głowy państwa grożą trzy lata więzienia."

    Możesz się bronić, że twoja wypowiedź była emocjonalna:-P

  3. Autorze
    Ja stawiałbym na "specjalistę" od lotnictwa niejakiego Łozę, co to dostał skromną emeryturę od państwa za działność na rzecz Polski. On ma we krwi donoszenie i być może po Twoim atrykule na jego temat znowu poczuł się w obowiązku donieść.

    A na marginesie, to dodam, że to dopiero początek Twojej drogi na szlaku prokuratura – sąd. Oczywiscie trzymam kciuki za dobre (dla Ciebie) rozwiązanie.

    Wiktor

  4. Autorze
    Ja stawiałbym na "specjalistę" od lotnictwa niejakiego Łozę, co to dostał skromną emeryturę od państwa za działność na rzecz Polski. On ma we krwi donoszenie i być może po Twoim atrykule na jego temat znowu poczuł się w obowiązku donieść.

    A na marginesie, to dodam, że to dopiero początek Twojej drogi na szlaku prokuratura – sąd. Oczywiscie trzymam kciuki za dobre (dla Ciebie) rozwiązanie.

    Wiktor