Reklama

Trzeba było nieco poczekać, aby z domysłów móc stanąć na twardym gruncie faktów. Na szczęście „czas oczekiwania” się zakończył, i możemy pokusić się o pewną reasumpcję oraz prognozę, jaka z tego mini-remanentu się wyłania.

Otóż dotychczas, z pewną nieśmiałością myśleliśmy, że żyjemy w świecie postkomunistycznej oligarchii. Okazuje się jednak, że to nie system oligarchiczny, który stara się balansować na granicy prawa lobbując polityków, koncentrując kapitały i naciskając nimi na ośrodki władzy, czasami nawet posuwając się do głęboko zakonspirowanej korupcji, czy nepotyzmu.

Reklama

Czarno na białym widzimy, że obecny system to klasyczna sitwa, która nie tyle, że stara się balansować na granicy prawa, co gardzi prawem, które traktuje, jako zasłonę dymną dla naiwnych prostaczków, a które można mieć, i które faktycznie jest w d… u min. Sienkiewicza, a w ch… u min. Sikorskiego (tam lokalizuję to u naszego gieniusza dyplomacji, gdyż wyznał był on, iż jest specjalistą od „robienia laski” Amerykanom).

Przez prostą analogię i lekturę wynaturzeń naszej obecnej władzy, stwierdzamy bez trudu, że to sitwa balansująca na granicy mafii.

Przetasowania na scenie politycznej są więc nieuchronne. Skandaloza, którą sprokurowała sitwa jest tak wielka, że praktycznie przesądza o zwycięstwie PiS-u w najbliższych wyborach. Nie ważne, czy będą to wybory przedterminowe, czy nie PiS wygra.

Co to jednak konkretnie znaczy? Ano, że zdobędzie przewagę procentową nad PO-sitwą. Jednak w zasadniczy sposób nie wpłynie to na kształt naszej sceny politycznej, gdyż do wyborów chodzi niewielki odsetek uprawnionych, a realne poparcie społeczne liczone w liczbach bezwzględnych (TUTAJ) jest niewystarczające do radykalnej zmiany polityki i budowy IV RP.

Innymi słowy, możemy mieć do czynienia z realizacją scenariusza polegającego na wymianie rządu na techniczny, który za rok ogłosi bankructwo budżetu (ogłosi bardzo złe wyniki) i będzie kogo obciążyć odpowiedzialnością za fatalną sytuację budżetową.

Podobnie będzie po natychmiastowych wyborach i przejęciu władzy przez PiS. Wahadło budżetu i gospodarki nieuchronnie znajduje się w trendzie spadkowym, i lada moment zaczną się problemy finansowe na skalę całego państwa. Objecie władzy przez PiS za rok, również nie wniesie niczego przełomowego.

Zwłaszcza, że nie jest to opcja 100%. Możliwe jest również stworzenie rządu PO-SLD, kolejna kadencja ratowania Polski w odnowionym kadrowo składzie.
Jak z tego wynika, karuzeli nie da się zatrzymać, a zmiany będą pozorowane. Po kolejnych czterech latach, nastąpi kolejna zmiana ekipy itd.

Jedyną rezerwą, jaką dysponujemy, jako społeczeństwo, są ludzie którzy do wyborów nie chodzą. Tylko zmobilizowanie tych rezerw pozwoliłoby wprowadzić do parlamentu nowy czynnik, który w sojuszu z PiS-em byłby w stanie zdobyć większość sejmową zdolną przeprowadzić dekomunizacje, a może i zmianę konstytucji.
Potrzebna więc jest partia, która wyrwie ludzi wymiotujących, nawet po przypadkowym włączeniu TV w czasie nadawania wiadomości.

PiS nie jest w stanie ich „zagospodarować”, gdyż jako partia masowa nie może zbytnio radykalizować programu, gdyż każda radykalizacja „odbiera” część elektoratu. Musi być miałka i jałowa – jest to ceną poparcia części elektoratu chodzących na wybory. Głównym zadaniem PiS-u jest przeprowadzenie dekomunizacji i dokończenie lustracji. Tylko zdecydowana deratyzacja pozwoli pozbyć się szkodników z domu.

Program dla super-partii jest już od dawna ustalony, tylko chętnych brak, gdyż trochę czasu i energii należałby zainwestować, aby zaistnieć politycznie.

Reklama