Od czasu do czasu ze zbioru baśni i legend III Rzeczypospolitej Polskiej wpadają prawdziwe historie, które między bajki włożono. Na kartkach tych historii można przeczytać o niegdysiejszych bohaterach i ich dokonaniach. Dziś, po wielu, wielu latach, warto przypomnieć dzieje pewnego rycerza przemian politycznych i gospodarczych, ponieważ jest to opowieść w pigułce o tym, jak hartowała się „wolna Polska”, jak ludzie zaradni, optymistyczni i „nie sfrustrowani” budowali wolny rynek wraz z systemem demokratycznym. Bohaterem historii z życia wziętej będzie Aleksander Gawronik, ur. 30 sierpnia 1948 roku w Poznaniu. Nie wiemy, czy mały Aleksander był grzecznym dzieckiem, czy wyrywał muchom skrzydełka, ale wiemy, że pierwszą poważną decyzją, jaką w życiu podjął było wstąpienie w szeregi Związku Młodzieży Socjalistycznej. W tejże kuźni talentów wszelakich młody Aleksander ukształtował swój charakter i postanowił zdobyć gruntowną wiedzę. W 1966 stał się dumnym absolwentem Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu-Leninizmu. Jako dojrzały i wykształcony budowniczy Polski Ludowej, wstąpił do PZPR, gdzie szybko ze zwykłego członka stał się gorliwym aktywistą.
Zalety towarzysza Aleksandra dostrzegła czujna straż ludowego porządku, nieoceniona Służba Bezpieczeństwa i tak już nie młody Olek, ale zasłużony towarzysz Aleksander Gawronik stał się etatowym pracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Aby zrewanżować się ludowej ojczyźnie za wszelkie dobra, które na niego spłynęły, prócz zaangażowania służbowego, Gawronik wykazał się inicjatywą prywatną, decydując się na współpracę z wywiadem PRL. W rewanżu resort wysłał Aleksandra Gawronika na studia i w 1977 roku został magistrem na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Rok 1978 pozostanie wielką tajemnicą w życiorysie towarzysza Aleksandra, nikt nie wie dlaczego złożył legitymację partyjną, ale po takim geście niewdzięczności jasnym było, że w trybie pilnym zostanie zwolniony z funkcji dyrektora przedsiębiorstwa państwowego.
Nie ma tego złego, co by Gawronikowi na dobre nie wyszło, po zwolnieniu z państwowej posady nie towarzysz, ale pan Aleksander, stał się pionierem polskiej przedsiębiorczości. Najpierw założył kurzą fermę, potem pieczarkarnię, dalej warsztat samochodowy i wreszcie biuro pisania podań. Po zdobyciu bogatego doświadczenia w małym i średnim biznesie, a trzeba wiedzieć, że w tamtym czasie biznesmeni byli pogardliwie nazywani „prywaciarzami” albo „badylarzami”, Aleksander Gawronik zaprzyjaźnił się z wicepremierem Ireneuszem Sekułą. Był taki wicepremier, w rządzie pana premiera Mieczysława Rakowskiego, nim PZPR wyprowadziła sztandar. Kariera polityczna Ireneusza Sekuły zakończyła się tragicznie, popełnił samobójstwo, strzelając sobie trzykrotnie z dubeltówki w brzuch i klatkę piersiową. Nim jednak towarzysz Ireneusz pożegnał się z dysydentem Gawronikiem i światem żywych, konsultował rozmaite projekty ze swoimi przyjaciółmi, które miały się stać podwaliną dla „wolnorynkowej, demokratycznej Polski”.
W wyniku konsultacji, 16 marca 1989 roku, czyli 3 dni po podpisaniu przez rząd Mieczysława Rakowskiego decyzji, zezwalającej cinkciarzom wyjść z bram i założyć budki zwane kantorami, Gawronik uruchomił na granicy zachodniej pierwszą w Polsce sieć punktów wymiany walut. Pomysł ten okazał się strzałem w 10 i w 1990 roku pozwolił prężnemu przedsiębiorcy trafić na 1 miejsce listy najbogatszych Polaków sporządzonej przez tygodnik Wprost. Biznes krajowy natychmiast zaczął podbijać międzynarodowe rynki. Gawronik nawiązał współpracę z niemiecką firmą „Tax-free”, dzięki czemu Polacy kupujący w RFN mogli w kantorach Gawronika odbierać 14% zwrot podatku i inwestować na przykład w Świadectwa Udziałowe albo akcje Tonsilu.
Praca w finansach nauczyła Aleksandra Gawronika ostrożności, nauczony doświadczeniem zdecydował się na założenie nowej firmy o wymownej nazwie „Sezam”. Firma zajmowała się ochroną ludzi, mienia i konwojowaniem przesyłek wartościowych. Aleksander Gwronik dał się również poznać jako syndyk masy upadłościowej i wielki reformator nieudanych biznesów. W 1991 roku został zarządcą słynnej spółki Art-B, którą założyli niemniej słynni: Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski. Niestety w tym samym czasie Urząd Ochrony Państwa dokonał zatrzymania pana Aleksandra na okoliczność:
a) przywłaszczenia mienia o wartości 7,6 mld starych zł na szkodę spółki Art-B
b) przelanie 10 mld starych zł od dłużnika Art.-B na konto swojej firmy.
Bogu dziękować pioniera przedsiębiorczości po 3 tygodniach, za poręczeniem majątkowym, zwolniono z aresztu. Wolny Aleksander Gawronik postanowił nadrobić stracony czas i pieniądze. Założył nowy interes, a to już był taki czas, że biznes musiał się nazywać co najmniej holding Biuro Handlowo-Prawne AG. W 1993 roku adwokaci prezesa holdingu, w związku ze wszczętym postępowaniem sądowym, doradzili Aleksandrowi G. najskuteczniejszą linię obrony. Tym sposobem w przedterminowych wyborach parlamentarnych narodził się niezależny senator III kadencji z województwa poznańskiego Aleksander Gawornik . Po uroczystej przysiędze senator otrzymał immunitet, a Izba Wyższa odmówiła uchylania i wydania Aleksandra G. sądowi. Senatorowie obdarzyli nowego kolegę pełnym zaufaniem i powierzyli mu stanowiska w Komisji Gospodarki Narodowej, Komisji Regulaminowej i Spraw Senatorskich oraz Podkomisji ds. Polityki Regionalnej. Przez 7 lat żył sobie spokojnie: działacz ZMP, członek PZPR, absolwent WUML, funkcjonariusz SB, tajny współpracownik wywiadu PRL, biznesmen, prezes, senator. Dopiero w 2000 roku o zasłużonego obywatela RPIII upomniała się Prokuratura Rejonowa w Słubicach, która przeszukała biura i magazyny firmy obywatela Gawronika.
Rok później Aleksander G. ponownie został tymczasowo aresztowany, tym razem w związku z podejrzeniem o oszustwa celne i podatkowe. Po 11 latach od pierwszego aresztowania, Sąd Rejonowy w Słubicach w 2004 roku wydał wyrok – 8 lat pozbawienia wolności i 200 stawek dziennych po 250 zł grzywny, za wyłudzenie ponad 9 mln zł podatku VAT. Oskarżony nie przyznał się do winy i oświadczył, że za oszustwa powinni odpowiedzieć jego nieuczciwi pracownicy. Nieco wcześniej zakończył się proces w sprawie okradzenia złodziejskiej spółki Art-B, w którym sąd wymierzył Aleksandrowi Gawronikowi karę 3 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Za dobre sprawowanie i udział w zajęciach resocjalizacyjnych senator Gawronik wyszedł z więzienia w 2009 roku, czyli na 11 miesięcy przed terminem upływu kary. Na wolności przebywał do roku 2011, wtedy to otrzymał karę zastępczą 350 dni pozbawienia wolności w zamian za grzywnę wynikającą z wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotów.
W 2012 roku doprowadzono Aleksandra Gawronika do odbycia kary. W 2014 roku legendarny bohater, pionier polskiej przedsiębiorczości i demokracji został zatrzymany pod zarzutem podżegania do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary. I to już koniec prawdziwej historii, która wypadła ze zbioru „Baśnie i legendy 25-lecia Wolności”. A Wy Drogie Sierotki RPIII powiedzcie mi proszę, czy dajecie wiarę, że Aleksander Gawronik to jedyny czarny charakter w panteonie bojowników o wolność i demokrację umieszczonych na liście 100 najbogatszych Polaków? Nie Drogie Sierotki, on nigdy nie był pierwszym, ani też nie jest ostatnim, ta kraina, w której smok pożarł wszystkie krzyże, kryje takich historii całe mnóstwo, ale wszystkie są przysypane bajkami opowiadanymi przez panów i panienki z telewizyjnego okienka.
szkoła biznesu
Rzeczywiście, Senator ma wzorcowy życiorys polskiego biznesmena z najwyższej półki. Takiego który w odróżnieniu od prostego podatnika nie był frustratem i co ważniejsze nie reprezentował postawy roszczeniowej, tylko zakasał rękawy i wziął się do pracy.
Dosyć nietypowe jest tylko to że siedział. Chociaż inny senator (ten od kiełbasy) też chyba garował.
Czyli dwóch senatorów kiblowało. A gdzie reszta?
Reszta zapewne była mniej chciwa i potrafiła dzielić się z innymi.
W ramach walki z bezrobociem są organizowane kursy dla przyszłych biznesmenów w zakresie przedsiębiorczości. Tam powinien wykładać Gawronik i jego szczęśliwi koledzy z bankowości, mediów czy z biznesu.
Kursanci pojęliby dlaczego oni sami mogą co najwyżej otworzyć jednoosobowy punkt polerowania reflektorów.
szkoła biznesu
Rzeczywiście, Senator ma wzorcowy życiorys polskiego biznesmena z najwyższej półki. Takiego który w odróżnieniu od prostego podatnika nie był frustratem i co ważniejsze nie reprezentował postawy roszczeniowej, tylko zakasał rękawy i wziął się do pracy.
Dosyć nietypowe jest tylko to że siedział. Chociaż inny senator (ten od kiełbasy) też chyba garował.
Czyli dwóch senatorów kiblowało. A gdzie reszta?
Reszta zapewne była mniej chciwa i potrafiła dzielić się z innymi.
W ramach walki z bezrobociem są organizowane kursy dla przyszłych biznesmenów w zakresie przedsiębiorczości. Tam powinien wykładać Gawronik i jego szczęśliwi koledzy z bankowości, mediów czy z biznesu.
Kursanci pojęliby dlaczego oni sami mogą co najwyżej otworzyć jednoosobowy punkt polerowania reflektorów.
Spowiedź życia Jerzego Urbana: Jajakobyły, w sieci
Spowiadali i zapisali: Przemysław Ćwikliński, Piotr Gadzinowski. 1992
###########
Dobrze się czyta, zgrokowanie ułatwia zrozumienie chwili obecnej.
Spowiedź życia Jerzego Urbana: Jajakobyły, w sieci
Spowiadali i zapisali: Przemysław Ćwikliński, Piotr Gadzinowski. 1992
###########
Dobrze się czyta, zgrokowanie ułatwia zrozumienie chwili obecnej.
ONI
Platforma i Sprawiedliwość.
Jeden Gawronik wiosny nie czyni.
Tak IM dobrze, że dobrze NAM tak.
ONI
Platforma i Sprawiedliwość.
Jeden Gawronik wiosny nie czyni.
Tak IM dobrze, że dobrze NAM tak.
Żony to siostry
Żona Sekuly i żona Gawronika to siostry – taką informację pozyskalem z TV Re.
Żony to siostry
Żona Sekuly i żona Gawronika to siostry – taką informację pozyskalem z TV Re.
Po pierwsze, dlaczego gdy
Po pierwsze, dlaczego gdy klikam w twoją stronę, to otwierają mi się na innych jakieś szajsy?
Drugie. Słyszałeś o tym z listy stu najbogatszych, który to, wedle prominentnego polityka LPR zwanego koniem, przemycał diamenty w odbycie?
WSIoki w Polsce obsiadły wszystkie większe interesy. Których nie mogły to zlikwidowały. Nawet średni deweloper w byłym mieście wojewódzkim nie może być spoza układu. Nawet kurniki ludziom kradli. A element przestępczy współpracujący z (też przestępczym elementem tylko większej skali) WSIokami dostał w nagrodę różne drobne interesy z "reglamentacją" dostępu.
Po pierwsze gówna się
Po pierwsze gówna się otwierają, bo manna mi z nieba nie kapie, a po drugie słyszałem znacznie więcej i staram się o tym przypominać,
No dobrze, na nowe rzeczy
No dobrze, na nowe rzeczy czekam z niecierliwością a na gówna będę zerkał by ci ta manna leciała jednak :-))
Po pierwsze, dlaczego gdy
Po pierwsze, dlaczego gdy klikam w twoją stronę, to otwierają mi się na innych jakieś szajsy?
Drugie. Słyszałeś o tym z listy stu najbogatszych, który to, wedle prominentnego polityka LPR zwanego koniem, przemycał diamenty w odbycie?
WSIoki w Polsce obsiadły wszystkie większe interesy. Których nie mogły to zlikwidowały. Nawet średni deweloper w byłym mieście wojewódzkim nie może być spoza układu. Nawet kurniki ludziom kradli. A element przestępczy współpracujący z (też przestępczym elementem tylko większej skali) WSIokami dostał w nagrodę różne drobne interesy z "reglamentacją" dostępu.
Po pierwsze gówna się
Po pierwsze gówna się otwierają, bo manna mi z nieba nie kapie, a po drugie słyszałem znacznie więcej i staram się o tym przypominać,
No dobrze, na nowe rzeczy
No dobrze, na nowe rzeczy czekam z niecierliwością a na gówna będę zerkał by ci ta manna leciała jednak :-))
Takich artystów biznesu było w tamtych latach na pęczki 😉
Ze swojego podwórka pamiętam w latach 90-tych Dawida Bogatina i jego finansowe imperium oraz firmę wsysającą warzywa i owoce z lubelszczyzny, i nie tylko, by potem eksportować za granicę soki i mrożonki. To była potężna rzeka kasy! A na temat takiego niegdyś mocarnego KGB-oskiego żyda jakoś zaskakująco niewiele. Na listy najbogatszych Wprost to nie pamiętam czy trafił, ale na listach gończych to był na pewno 🙂
Tutaj bardzo ogólna historia tego byznesmena w pigułce: http://articles.chicagotribune.com/1992-04-03/news/9201300839_1_extradition-poland-evasion
Takich artystów biznesu było w tamtych latach na pęczki 😉
Ze swojego podwórka pamiętam w latach 90-tych Dawida Bogatina i jego finansowe imperium oraz firmę wsysającą warzywa i owoce z lubelszczyzny, i nie tylko, by potem eksportować za granicę soki i mrożonki. To była potężna rzeka kasy! A na temat takiego niegdyś mocarnego KGB-oskiego żyda jakoś zaskakująco niewiele. Na listy najbogatszych Wprost to nie pamiętam czy trafił, ale na listach gończych to był na pewno 🙂
Tutaj bardzo ogólna historia tego byznesmena w pigułce: http://articles.chicagotribune.com/1992-04-03/news/9201300839_1_extradition-poland-evasion
A głąby zwane lemingami czyli
wielbiciele PO, SLD i PSL-u (nie wspomnę już o palikociarni) i tak polecą zagłosować na wyżej wymienionych bo wg ich durnego myślenia, jeżeli nie PO to kto? No przecież nie PiS! A później sieroty bełkoczą: "to tylko Polska, tutaj nic się nie uda", "Polska to kraj idiotów" (oczywiście siebie nie uwzględniają w tej wypowiedzi) itp itd.
A głąby zwane lemingami czyli
wielbiciele PO, SLD i PSL-u (nie wspomnę już o palikociarni) i tak polecą zagłosować na wyżej wymienionych bo wg ich durnego myślenia, jeżeli nie PO to kto? No przecież nie PiS! A później sieroty bełkoczą: "to tylko Polska, tutaj nic się nie uda", "Polska to kraj idiotów" (oczywiście siebie nie uwzględniają w tej wypowiedzi) itp itd.