Reklama

Będziesz śnił snem nieświadomego,
Że postęp jest dziełem humanistów,
A wrażliwość  wytworem Muz:
Melpomeny rozśpiewanej
Szczęśliwej Euterpe,

Będziesz śnił snem nieświadomego,
Że postęp jest dziełem humanistów,
A wrażliwość  wytworem Muz:
Melpomeny rozśpiewanej
Szczęśliwej Euterpe,
Kalliope urodziwej
I ich sióstr.
Będziesz wznosił hołdy w daleką pustkę,
Zanim wyjdą z Twych ust – zgubią się,
Stracą znaczenie przed wypowiedzeniem,
Przepełzną od myśli do krtani i gardła,
Zginą na końcu języka.
Będziesz w zderzeniu cząsteczek łowił porządek,
Ujeżdżał i biczował elektrony,     
Gwałcił zasadę nieoznaczoności,
Nie zmniejszysz odległości – do jądra –
Bynajmniej ciemności.

Zobacz ——– końcowe stadium suszy.
Pod nogami czernił się roślinny miał z pożogi,
Wokół zwijały się karykatury drzew,
Las – kłębowisko nienaturalnej martwoty.
Zatańczymy przyjacielu?

Reklama

Usłysz——— matka wszystkich dźwięków.
Tak głośna i przeraźliwie samotna,
Rodzicielka z wyrwanym łonem
Nie wyda na świat ni piękne ni brzydkie dzieci.
Zaśpiewamy przyjacielu?

Poczuj——— ciało ziszczonym antyrajem Talosa,
Ślady po wilgoci, kropel potu i łez
Zostawiły rany powrzynane do kości,
Sproszkowana krew stężała w żyłach.
Zapłaczemy przyjacielu?

Gdzie jesteśmy? – zapytałem;
W największej gehennie wszelkiej twórczości,
W moim kunsztownym pałacu,
W więzieniu  piaskowego zamku,
W kazamatach papierowej fortecy.
Tak, tu jesteśmy mój przyjacielu,
W postrachu aktywności
W zaprzeczeniu ruchu
W zastygłym czasie,
W kwadratowej klepsydrze.
Tak, jesteśmy w wielkim miejscu
W którego nikt nie wierzy,
A każdy w końcu trafia.

Podryg, może nagły impuls,
Muśnięcie atomu –
Napiąłem resztki woli, zdziwiony, że jeszcze jakieś zostały,
Do umysłu napłynęło pragnienie wolności.
Diabelskie nasienie z całych sił zmiażdżyło
Myśli – gniotły się wzajemnie,
Przenikały jedna w drugą,
Wiązały się w sojusze wrogo nastawione
Do ciemiężcy.
Szamocąc się ze zmasowanym protestem
Mefisto mówił jednocześnie:
‘Nie powstrzymasz mnie perystaltycznymi
Skurczami – to pieszczota gładkich komunałów,
Prostota drobnych truizmów, płytkość
Tytanicznych bzdetów – je się tym żywię.”

Rozpoczynam walkę dawno rozpoczętą,
Z głęboko w czeluści tkwiącym
Szatanem – rewersem medalu bez zwycięzcy –
Przesyconym płótnem bez miejsca –
Z białą kartą odporną na atrament –
Przesiąkniętą gabką i z granitem bez dostepu –
Bronię się przed –
w-y-j-a-ł-o-w-i-e-n-i-e-m    

Reklama