Reklama

Wracam do tematu po kilku dniach od wpisania tematu do spr

Wracam do tematu po kilku dniach od wpisania tematu do spraw medialnych, bo tak sobie obiecałem. Temat jest dla mnie ważny, ale ważniejsze jest to, że temat w ogóle jest ważny. Nie chciałem do tematu podchodzić z marszu, właśnie z powodu wagi tematu i oczywiście emocji, które mi towarzyszą i tym razem dla dobra tematu chciałem się pozbyć towarzystwa. Nowy genialny projekt pod tytułem: „kara dla ambitnych”, zwany też „drugi fakultet płatny”. Kłóciły się we mnie dwa mocne argumenty. Pierwszy. Jak za to zapłacisz, to będziesz szanował i pilnował. Drugi. Jak nie masz z czego, to umieraj głupim. Od lat kłócą się już nie argumenty, ale ideologie: liberalizm z socjalizmem. Szkoły płatne, czy darmocha? Do tych kłótni na siłę są przyklejane metki. Otóż szkoła prywatna, to wyższa jakość, szkoła państwowa to marna jakość. Generalnie mogę się uznać za liberała, chociaż słowo już ledwie przechodzi mi przez usta. Uważam, że to co ma z krwi i kości właściciela, nie jakiś tam skarb państwa, czy inne bezkarne ciało zbiorowe, dba o swoje i pilnuje swojego. Im więcej prywatnego, ty więcej troski, aby nie zmarniało, ale oprócz liberalizmu i socjalizmu jest jeszcze na szczęście myślenie i wyjątki od reguły.

Reklama

Myślę sobie tak, co ja gadam, jestem pewien, że w przypadku płatnego szkolnictwa, zwłaszcza w Polsce jest dokładnie odwrotnie. Co prywatne jest marną jakością, co państwowe, zwłaszcza znane, daje radę. Nie mówię, że to jakaś strasznie jakościowa jakość, ale na pewno wyższa niż prywatna. Czy to znaczy, że prywatni właściciele szkół zachowują się jak samobójcy i nie dbają o swoje? Przeciwnie, dbają aż za bardzo i dlatego student na płatnych uczelniach czuje się jak Pan, ponieważ klient Nasz Pan. Mówiąc brutalnie, zdecydowana większość płatnych szkół to hipermarkety, gdzie kupuje się wykształcenie i naukowe tytuły na raty. Uniwersytety z wyjątkiem studiów zaocznych mają studenta w poważaniu, ponieważ na miejsce studenta przyjdzie 10 następnych.

I to poniewieranie studenta, paradoksalnie służy studentowi, student po prostu musi walczyć, czytaj uczyć się, aby utrzymać się na studiach. Na jednych studiach student musi walczyć, a co dopiero powiedzieć o tych studentach co walczą na dwóch, nawet trzech kierunkach. Znałem taką koleżankę i zawsze pukałem się w czoło na jej widok. Teraz koleżanka po socjologii, filologii polskiej i germanistyce pracuje w jakiejś poważnej firmie od unijnych dotacji i zarabia tyle, że gdybym wiedział, to bym się z nią ożenił. Koleżanka była z Podlasia, z biednej rodziny co to jedyną szansę dla swoich dzieci widzała w "zamęściu". Ledwie ciągnęła z opłatami stancji, o płatnych studiach mogła pomarzyć. Pewnie jest dziś wyborcą PO, bo młoda wykształcona i w dużym mieście mieszka. Takich wyborców ma już nie być i to mnie średnio martwi, bardziej mnie martwi odcinanie szans i karanie takich zdeterminowanych koleżanek.

Pani minister wraz ze światłym rządem wymyśliła coś co oddawana zajmowało politologów i polityków, pani minister znalazła trzecią drogę. Projekt jest niby liberalny, bo nic za darmo, ale cel i motywacje ma już czysto socjalistyczne. Chodzi o to, żeby wyżej dupy nie podskoczyć, każdemu po równo skakać. Chcesz się uczyć jak Pan Bóg przykazał na jednym kierunku? Bardzo proszę socjalistyczna władza daje cię taką możliwość, ale nie podskakuj, nie cuduj i nie pakuj się w jakieś fanaberie kolejnego fakultetu, bo kto to widział. Taka mieszanka liberalnego socjalizmu, jak to w każdym przypadku, w którym pojawia się socjalizm, wprowadza urawniłowkę i ambitnych wciska do szeregu. Przeciętniakiem państwo pozwala ci być za darmo, za ambicje musisz zapłacić karę. Nie wiem jak to inaczej nazwać jeśli nie realnym socjalizmem, może komunizmem, co się sam ciśnie na usta.

Słyszałem już przeróżne argumenty, oczywiście z tym naczelnym, że to za moje podatki, ale i takie bzdety słyszałem, że studiowanie dwóch fakultetów świadczy o uczelni, nie o studencie. Jeśli student studiuje na dwóch kierunkach, nie on jest wybitny, ale uczelnia do dupy i dlatego przepis jest dobry. Autorzy tych złotych myśli oczywiście zapominają, że jeden kierunek na uczelni do dupy również jest bezpłatny, czyli zgodnie z ich logiką za „moje podatki” utrzymujemy tandetne uczelnie i jeśli już to z tym coś trzeba robić, ale autorom wystarcza, że się „liberalnie” zrobiło. Co ciekawe w tym „myśleniu”, autorzy uważają, że student ciągnący 2 kierunki, to w zasadzie debil na kiepskiej uczelni, ale omijają siebie z jednym kierunkiem skończonym bezpłatnie na uczelniach „państwowych”, które się od lat nie zmieniły.

Siłą logiki taki autor złotych myśli przeszedł przez studia, mimo że dwa razy głupszy od tego co studiuje 2 fakultety. Takich i innych piętrowo absurdalnych myśli wspierających patent pani minister naczytałem się i nasłuchałem sporo i w odpowiedzi mam parę konkretów. Jeśli coś się w Polsce udało podnieść, to brzydko mówiąc udało się podnieść „odsetek” Polaków z wyższym wykształceniem. Wszystko wiem, że zaoczne, że licencjaty, że masówka i tak dalej, ale nawet z takich masówek coś w głowie zostaje, a już na pewno nikomu nie szkodzi. W statystykach wyższej edukacji dogoniliśmy Europę i co więcej zajmujemy czołową pozycję. Nie wiem po co grzebać w czymś, co przeniesie żadne oszczędności i przede wszystkim sekuje najzdolniejszych, najambitniejszych i najbardziej pracowitych? Realny socjalizm jako żywo, równaj do przeciętnego za odchylenia od normy kary pieniężne. Coś na obraz i podobieństwo walki z kułakami, co to mieli za dużo, z tym, że teraz nie chodzi o rzepak, ale olej w głowie.

Jeszcze długo powinniśmy utrzymywać studia bezpłatne, aby nadrobić to co straciliśmy potrzebujemy ludzi z olejem w głowie, potrzebujemy zdolnych i dwa razy lepiej wykształconych niż ci co nas biją na głowę. Takie kaleczone rozwiązania, okazyjne, pod publiczkę i nie rozwiązujące całego „problemu”, to już znak firmowy tej władzy. Nie udało się wykastrować pedofilów, będziemy kastrować ambitnych. Nic w tym projekcie nie przemawia do mnie, irytuje mnie kolejna fuszera psująca tym razem, to co funkcjonuje nieźle. Bezpłatne studia to głównie Uniwersytety i Wyższe Uczelnie z tradycjami, nie fabryki dyplomów za pieniądze jakich się w Polsce pojawiło sporo. Na takich studentów co im się chce, powinno się dmuchać i chuchać, a nie tępić. Zamiast chorych pomysłów, lepiej pani minister pomyślałaby o wiecznych studentach, którzy jak poseł Gosiewski studiują 14 lat i tym faktycznie należy się finansowa kara, za głupotę trzeba płacić. Jeśli już coś robić w kawałku, to chociaż kawałek wybrać odpowiedni. Na szczęście są jeszcze sondaże i prezydenckie wybory. Donald popatrzy na słupki i po durnym projekcie, być może nawet po pani minister, a daj Bóg i po panu prezydencie Tusku.

 

Reklama

84 KOMENTARZE

  1. Coś w tym jest
    Z drugiej strony ja wciąż pamiętam dwa zawalone kierunki studiów bezpłatnych na niezłych wydziałach, gdzie przyjmowali mnie z pocałowaniem ręki a żegnali na kopach, oraz jeden, płatny, na przeciętnym wydziale, dzięki któremu mam magistra (ale tą biochemię to kiedyś w końcu zrobię). Płatne żem przetrwało, bo ktośtam cośtam umyślił, że na płatnych studiach stypendium też się należy, więc żem przysiadło, średnią w granicach maksymalnej wypłaty “naukowej” utrzymało i w zasadzie wszystkie lata studiów kosztowały mię całe 400 złotych polskich.
    Niestety, stypendium przysługuje tylko na pierwszym (tzw. głównym) kierunku… Może by jednak pójść w tę stronę? Tak by na przykład osoba ambitna, co wytrzyma te lata na maksymalnej średniej nie płaciła nawet tych 400 zł na płatnych studiach?

    • Nic tak nie deprawuje jak otrzymywanie czegoś psim
      swędem. A dostawanie za darmo, deprawuje totalnie. Poza tym, jak taki nygus nie zapłaci w uczelnianym sekretariacie 400 zł. miesięcznie, to ani chybi zapłaci wieczorem barmanowi za piwo.

      W ogóle nie ma nic za darmo. To znaczy student może mieć naukę za darmo, tylko, że ktoś inny, całkiem mu obcy finansuje jego popęd do wiedzy.

      • Ech, Krakowski
        Gdzie ty tu widzisz darmo? Darmo to mają panienki na psychologii chodzące w bluzeczkach z butików i ustawiające się w tych bluzeczkach w kolejce z papierami do stypendium socjalnego. Rozmowa z jedną z “koleżanek” – “ale po co ci ta kasa, to 300 zł miesięcznie, ty więcej na kosmetyki wydajesz” – “a tam, 300 zł piechotą nie chodzi, dają to co mam nie wziąć?”.
        Ze stypendium naukowym sprawa jest inna – może na “prywatnych uczelniach” sztucznie podbijają oceny by uczniowie się załapali, ale u nas trzeba było powalczyć i ci co dostawali te 400 zeta naukowego rzeczywiście coś z tych studiów wynieśli oprócz (zasłużonego) dyplomu i darmowej licencji na windowsa.
        A takich ludzi to powiem ja ci szczerze, mogą z moich podatków finansować, ja się nie obrażę. Wiesz, edukacja to nie tylko inwestycja rodziców w dzieci, ale i państwa w obywateli, co ciekawsze, mająca sporo sensu. Np. jak Dell otwierał w Łodzi montownię laptopów, robił rozeznanie na uczelniach, gdyż w planach był również ośrodek badawczo-rozwojowy. Wtedy jednak rozeznanie wypadło najwyraźniej niekorzystnie i tak została sama montownia. Czyli – inwestowanie w studentów i studia opłaca się nie tylko rodzicom, ale i miastu / państwu.

    • Witaj, Jiimo!
      Wydaje się, że projekt idzie właśnie w tym kierunku. Nie znam statystyk, ale nie sądzę, aby liczba drugokierunkowych znacząco przekraczała 10% ogółu studiujących. Dla tych 10% najlepszych drugie kierunki mają być również bezpłatne; pozostałym wypada pomyśleć nad wyborem studiów pierwszego kierunku.

      Tymczasem MK jak stary populista koszulę rozdziera nad losem biednych studentów z awansu społecznego. IMHO ci ludzie, którzy studiują by wyrwać się z biedy i zaścianka, szanują wysiłek włożony w studiowanie wybranego kierunku, kończą go w terminie albo przed i znajdują pracę, która zresztą nie musi zamykać edukacji.

      Projekt uderzy w tych, co idą na jakiekolwiek studia – bo nie mają pomysłu na życie, a legitymacja daje zniżki i tytuł do utrzymywania przez rodziców. Czy to jest złe albo i nieracjonalne?

      Pozdrowienia – Tetryk

  2. Coś w tym jest
    Z drugiej strony ja wciąż pamiętam dwa zawalone kierunki studiów bezpłatnych na niezłych wydziałach, gdzie przyjmowali mnie z pocałowaniem ręki a żegnali na kopach, oraz jeden, płatny, na przeciętnym wydziale, dzięki któremu mam magistra (ale tą biochemię to kiedyś w końcu zrobię). Płatne żem przetrwało, bo ktośtam cośtam umyślił, że na płatnych studiach stypendium też się należy, więc żem przysiadło, średnią w granicach maksymalnej wypłaty “naukowej” utrzymało i w zasadzie wszystkie lata studiów kosztowały mię całe 400 złotych polskich.
    Niestety, stypendium przysługuje tylko na pierwszym (tzw. głównym) kierunku… Może by jednak pójść w tę stronę? Tak by na przykład osoba ambitna, co wytrzyma te lata na maksymalnej średniej nie płaciła nawet tych 400 zł na płatnych studiach?

    • Nic tak nie deprawuje jak otrzymywanie czegoś psim
      swędem. A dostawanie za darmo, deprawuje totalnie. Poza tym, jak taki nygus nie zapłaci w uczelnianym sekretariacie 400 zł. miesięcznie, to ani chybi zapłaci wieczorem barmanowi za piwo.

      W ogóle nie ma nic za darmo. To znaczy student może mieć naukę za darmo, tylko, że ktoś inny, całkiem mu obcy finansuje jego popęd do wiedzy.

      • Ech, Krakowski
        Gdzie ty tu widzisz darmo? Darmo to mają panienki na psychologii chodzące w bluzeczkach z butików i ustawiające się w tych bluzeczkach w kolejce z papierami do stypendium socjalnego. Rozmowa z jedną z “koleżanek” – “ale po co ci ta kasa, to 300 zł miesięcznie, ty więcej na kosmetyki wydajesz” – “a tam, 300 zł piechotą nie chodzi, dają to co mam nie wziąć?”.
        Ze stypendium naukowym sprawa jest inna – może na “prywatnych uczelniach” sztucznie podbijają oceny by uczniowie się załapali, ale u nas trzeba było powalczyć i ci co dostawali te 400 zeta naukowego rzeczywiście coś z tych studiów wynieśli oprócz (zasłużonego) dyplomu i darmowej licencji na windowsa.
        A takich ludzi to powiem ja ci szczerze, mogą z moich podatków finansować, ja się nie obrażę. Wiesz, edukacja to nie tylko inwestycja rodziców w dzieci, ale i państwa w obywateli, co ciekawsze, mająca sporo sensu. Np. jak Dell otwierał w Łodzi montownię laptopów, robił rozeznanie na uczelniach, gdyż w planach był również ośrodek badawczo-rozwojowy. Wtedy jednak rozeznanie wypadło najwyraźniej niekorzystnie i tak została sama montownia. Czyli – inwestowanie w studentów i studia opłaca się nie tylko rodzicom, ale i miastu / państwu.

    • Witaj, Jiimo!
      Wydaje się, że projekt idzie właśnie w tym kierunku. Nie znam statystyk, ale nie sądzę, aby liczba drugokierunkowych znacząco przekraczała 10% ogółu studiujących. Dla tych 10% najlepszych drugie kierunki mają być również bezpłatne; pozostałym wypada pomyśleć nad wyborem studiów pierwszego kierunku.

      Tymczasem MK jak stary populista koszulę rozdziera nad losem biednych studentów z awansu społecznego. IMHO ci ludzie, którzy studiują by wyrwać się z biedy i zaścianka, szanują wysiłek włożony w studiowanie wybranego kierunku, kończą go w terminie albo przed i znajdują pracę, która zresztą nie musi zamykać edukacji.

      Projekt uderzy w tych, co idą na jakiekolwiek studia – bo nie mają pomysłu na życie, a legitymacja daje zniżki i tytuł do utrzymywania przez rodziców. Czy to jest złe albo i nieracjonalne?

      Pozdrowienia – Tetryk

  3. Coś w tym jest
    Z drugiej strony ja wciąż pamiętam dwa zawalone kierunki studiów bezpłatnych na niezłych wydziałach, gdzie przyjmowali mnie z pocałowaniem ręki a żegnali na kopach, oraz jeden, płatny, na przeciętnym wydziale, dzięki któremu mam magistra (ale tą biochemię to kiedyś w końcu zrobię). Płatne żem przetrwało, bo ktośtam cośtam umyślił, że na płatnych studiach stypendium też się należy, więc żem przysiadło, średnią w granicach maksymalnej wypłaty “naukowej” utrzymało i w zasadzie wszystkie lata studiów kosztowały mię całe 400 złotych polskich.
    Niestety, stypendium przysługuje tylko na pierwszym (tzw. głównym) kierunku… Może by jednak pójść w tę stronę? Tak by na przykład osoba ambitna, co wytrzyma te lata na maksymalnej średniej nie płaciła nawet tych 400 zł na płatnych studiach?

    • Nic tak nie deprawuje jak otrzymywanie czegoś psim
      swędem. A dostawanie za darmo, deprawuje totalnie. Poza tym, jak taki nygus nie zapłaci w uczelnianym sekretariacie 400 zł. miesięcznie, to ani chybi zapłaci wieczorem barmanowi za piwo.

      W ogóle nie ma nic za darmo. To znaczy student może mieć naukę za darmo, tylko, że ktoś inny, całkiem mu obcy finansuje jego popęd do wiedzy.

      • Ech, Krakowski
        Gdzie ty tu widzisz darmo? Darmo to mają panienki na psychologii chodzące w bluzeczkach z butików i ustawiające się w tych bluzeczkach w kolejce z papierami do stypendium socjalnego. Rozmowa z jedną z “koleżanek” – “ale po co ci ta kasa, to 300 zł miesięcznie, ty więcej na kosmetyki wydajesz” – “a tam, 300 zł piechotą nie chodzi, dają to co mam nie wziąć?”.
        Ze stypendium naukowym sprawa jest inna – może na “prywatnych uczelniach” sztucznie podbijają oceny by uczniowie się załapali, ale u nas trzeba było powalczyć i ci co dostawali te 400 zeta naukowego rzeczywiście coś z tych studiów wynieśli oprócz (zasłużonego) dyplomu i darmowej licencji na windowsa.
        A takich ludzi to powiem ja ci szczerze, mogą z moich podatków finansować, ja się nie obrażę. Wiesz, edukacja to nie tylko inwestycja rodziców w dzieci, ale i państwa w obywateli, co ciekawsze, mająca sporo sensu. Np. jak Dell otwierał w Łodzi montownię laptopów, robił rozeznanie na uczelniach, gdyż w planach był również ośrodek badawczo-rozwojowy. Wtedy jednak rozeznanie wypadło najwyraźniej niekorzystnie i tak została sama montownia. Czyli – inwestowanie w studentów i studia opłaca się nie tylko rodzicom, ale i miastu / państwu.

    • Witaj, Jiimo!
      Wydaje się, że projekt idzie właśnie w tym kierunku. Nie znam statystyk, ale nie sądzę, aby liczba drugokierunkowych znacząco przekraczała 10% ogółu studiujących. Dla tych 10% najlepszych drugie kierunki mają być również bezpłatne; pozostałym wypada pomyśleć nad wyborem studiów pierwszego kierunku.

      Tymczasem MK jak stary populista koszulę rozdziera nad losem biednych studentów z awansu społecznego. IMHO ci ludzie, którzy studiują by wyrwać się z biedy i zaścianka, szanują wysiłek włożony w studiowanie wybranego kierunku, kończą go w terminie albo przed i znajdują pracę, która zresztą nie musi zamykać edukacji.

      Projekt uderzy w tych, co idą na jakiekolwiek studia – bo nie mają pomysłu na życie, a legitymacja daje zniżki i tytuł do utrzymywania przez rodziców. Czy to jest złe albo i nieracjonalne?

      Pozdrowienia – Tetryk

  4. Coś w tym jest
    Z drugiej strony ja wciąż pamiętam dwa zawalone kierunki studiów bezpłatnych na niezłych wydziałach, gdzie przyjmowali mnie z pocałowaniem ręki a żegnali na kopach, oraz jeden, płatny, na przeciętnym wydziale, dzięki któremu mam magistra (ale tą biochemię to kiedyś w końcu zrobię). Płatne żem przetrwało, bo ktośtam cośtam umyślił, że na płatnych studiach stypendium też się należy, więc żem przysiadło, średnią w granicach maksymalnej wypłaty “naukowej” utrzymało i w zasadzie wszystkie lata studiów kosztowały mię całe 400 złotych polskich.
    Niestety, stypendium przysługuje tylko na pierwszym (tzw. głównym) kierunku… Może by jednak pójść w tę stronę? Tak by na przykład osoba ambitna, co wytrzyma te lata na maksymalnej średniej nie płaciła nawet tych 400 zł na płatnych studiach?

    • Nic tak nie deprawuje jak otrzymywanie czegoś psim
      swędem. A dostawanie za darmo, deprawuje totalnie. Poza tym, jak taki nygus nie zapłaci w uczelnianym sekretariacie 400 zł. miesięcznie, to ani chybi zapłaci wieczorem barmanowi za piwo.

      W ogóle nie ma nic za darmo. To znaczy student może mieć naukę za darmo, tylko, że ktoś inny, całkiem mu obcy finansuje jego popęd do wiedzy.

      • Ech, Krakowski
        Gdzie ty tu widzisz darmo? Darmo to mają panienki na psychologii chodzące w bluzeczkach z butików i ustawiające się w tych bluzeczkach w kolejce z papierami do stypendium socjalnego. Rozmowa z jedną z “koleżanek” – “ale po co ci ta kasa, to 300 zł miesięcznie, ty więcej na kosmetyki wydajesz” – “a tam, 300 zł piechotą nie chodzi, dają to co mam nie wziąć?”.
        Ze stypendium naukowym sprawa jest inna – może na “prywatnych uczelniach” sztucznie podbijają oceny by uczniowie się załapali, ale u nas trzeba było powalczyć i ci co dostawali te 400 zeta naukowego rzeczywiście coś z tych studiów wynieśli oprócz (zasłużonego) dyplomu i darmowej licencji na windowsa.
        A takich ludzi to powiem ja ci szczerze, mogą z moich podatków finansować, ja się nie obrażę. Wiesz, edukacja to nie tylko inwestycja rodziców w dzieci, ale i państwa w obywateli, co ciekawsze, mająca sporo sensu. Np. jak Dell otwierał w Łodzi montownię laptopów, robił rozeznanie na uczelniach, gdyż w planach był również ośrodek badawczo-rozwojowy. Wtedy jednak rozeznanie wypadło najwyraźniej niekorzystnie i tak została sama montownia. Czyli – inwestowanie w studentów i studia opłaca się nie tylko rodzicom, ale i miastu / państwu.

    • Witaj, Jiimo!
      Wydaje się, że projekt idzie właśnie w tym kierunku. Nie znam statystyk, ale nie sądzę, aby liczba drugokierunkowych znacząco przekraczała 10% ogółu studiujących. Dla tych 10% najlepszych drugie kierunki mają być również bezpłatne; pozostałym wypada pomyśleć nad wyborem studiów pierwszego kierunku.

      Tymczasem MK jak stary populista koszulę rozdziera nad losem biednych studentów z awansu społecznego. IMHO ci ludzie, którzy studiują by wyrwać się z biedy i zaścianka, szanują wysiłek włożony w studiowanie wybranego kierunku, kończą go w terminie albo przed i znajdują pracę, która zresztą nie musi zamykać edukacji.

      Projekt uderzy w tych, co idą na jakiekolwiek studia – bo nie mają pomysłu na życie, a legitymacja daje zniżki i tytuł do utrzymywania przez rodziców. Czy to jest złe albo i nieracjonalne?

      Pozdrowienia – Tetryk

    • Bo to nie są proste sprawy,
      Bo to nie są proste sprawy, ale i argument jest trochę, że tak powiem ogólny. Ja na przykład nie ma pojęcia dlaczego mam płacić ze regulację powiedzmy Dunajca, albo budowę wałów na Odrze, kiedy mnie żaden potop z racji kilkuset kilometrowych odległości nie grozi. Z drugiej strony, to z moich podatków będzie się odbudowywać zniszczony Wrocław i Nowy Targ i to znacznie drożej będzie mnie kosztowało.

      Znam naprawdę mnóstwo ludzi, którzy dzisiaj piliby tanie wina na ławeczce w zapyziałym miasteczku bez perspektyw, gdyby nie darmowe studia. Oczywiście, że to nie jest rozwiązanie idealne i można wyjeżdżać choćby z USA, czy innymi krajami, gdzie się płaci i jakoś się daje przeżyć. Tylko pamiętajmy, że dziś ludzie z małych miasteczek studiują bardzo często dzięki wspólnemu wysiłkowi całej wielopokoleniowej rodziny. A pensja naszego inżyniera, to 1/4 z tego co dostaje Murzyn za sprzątanie Manhattanu.

      Wolę płacić za studia i Nowaka i Kowalskiego, po to, żebym nie musiał płacić za zasiłek Kowalskiego, który na dodatek jeszcze po pijaku mordę mi obije. Dalekie to jest od ideału, ale tych pieniędzy wydanych na edukację na “państwowych”, uczelniach, zwłaszcza uniwersytetach nie uważam za wyrzucone w błoto. Wcale nie jest tak, że ten zachodni poziom edukacji bije nas na głowę, mam nawet wrażenie, że odwrotnie nie licząc dostępu do projektów badawczych i “pomocy naukowych”, gdzie jest faktycznie fatalnie, to sama edukacja często jest na wyższym poziomie niż zachodnia.

      Poza wszystkim koszt studiów, to również utrzymanie studenta. Nie wiem jak to teraz wygląda, ale szacuję, że 1000 to minimum i zakładam, że na picie żak dorobi sobie sam. Dla rodziny z budżetem 2500 -3000 PLN, to wydatek morderczy, nie pzresadzałbym z ortodoksyjną sprawiedliwością w tej materii. Pewnie karmimy darmozjadów i nieuków również, ale tak jest zawsze i w każdym rozwiązaniu, że mankamentów nie unikniesz. Docelowo płatne studia może nie są złym pomysłem, jednak nie przy tych dochodach i jeszcze w dodatku kryzysach jakie mamy. Najpierw musimy się dorobić, musi nas być stać na płatane studia, a obawiam się, że produkując obywateli bez wyższego wykształcenia, będziemy się dorabiać dłużej, nawet jestem tego pewien.

    • Bo to nie są proste sprawy,
      Bo to nie są proste sprawy, ale i argument jest trochę, że tak powiem ogólny. Ja na przykład nie ma pojęcia dlaczego mam płacić ze regulację powiedzmy Dunajca, albo budowę wałów na Odrze, kiedy mnie żaden potop z racji kilkuset kilometrowych odległości nie grozi. Z drugiej strony, to z moich podatków będzie się odbudowywać zniszczony Wrocław i Nowy Targ i to znacznie drożej będzie mnie kosztowało.

      Znam naprawdę mnóstwo ludzi, którzy dzisiaj piliby tanie wina na ławeczce w zapyziałym miasteczku bez perspektyw, gdyby nie darmowe studia. Oczywiście, że to nie jest rozwiązanie idealne i można wyjeżdżać choćby z USA, czy innymi krajami, gdzie się płaci i jakoś się daje przeżyć. Tylko pamiętajmy, że dziś ludzie z małych miasteczek studiują bardzo często dzięki wspólnemu wysiłkowi całej wielopokoleniowej rodziny. A pensja naszego inżyniera, to 1/4 z tego co dostaje Murzyn za sprzątanie Manhattanu.

      Wolę płacić za studia i Nowaka i Kowalskiego, po to, żebym nie musiał płacić za zasiłek Kowalskiego, który na dodatek jeszcze po pijaku mordę mi obije. Dalekie to jest od ideału, ale tych pieniędzy wydanych na edukację na “państwowych”, uczelniach, zwłaszcza uniwersytetach nie uważam za wyrzucone w błoto. Wcale nie jest tak, że ten zachodni poziom edukacji bije nas na głowę, mam nawet wrażenie, że odwrotnie nie licząc dostępu do projektów badawczych i “pomocy naukowych”, gdzie jest faktycznie fatalnie, to sama edukacja często jest na wyższym poziomie niż zachodnia.

      Poza wszystkim koszt studiów, to również utrzymanie studenta. Nie wiem jak to teraz wygląda, ale szacuję, że 1000 to minimum i zakładam, że na picie żak dorobi sobie sam. Dla rodziny z budżetem 2500 -3000 PLN, to wydatek morderczy, nie pzresadzałbym z ortodoksyjną sprawiedliwością w tej materii. Pewnie karmimy darmozjadów i nieuków również, ale tak jest zawsze i w każdym rozwiązaniu, że mankamentów nie unikniesz. Docelowo płatne studia może nie są złym pomysłem, jednak nie przy tych dochodach i jeszcze w dodatku kryzysach jakie mamy. Najpierw musimy się dorobić, musi nas być stać na płatane studia, a obawiam się, że produkując obywateli bez wyższego wykształcenia, będziemy się dorabiać dłużej, nawet jestem tego pewien.

    • Bo to nie są proste sprawy,
      Bo to nie są proste sprawy, ale i argument jest trochę, że tak powiem ogólny. Ja na przykład nie ma pojęcia dlaczego mam płacić ze regulację powiedzmy Dunajca, albo budowę wałów na Odrze, kiedy mnie żaden potop z racji kilkuset kilometrowych odległości nie grozi. Z drugiej strony, to z moich podatków będzie się odbudowywać zniszczony Wrocław i Nowy Targ i to znacznie drożej będzie mnie kosztowało.

      Znam naprawdę mnóstwo ludzi, którzy dzisiaj piliby tanie wina na ławeczce w zapyziałym miasteczku bez perspektyw, gdyby nie darmowe studia. Oczywiście, że to nie jest rozwiązanie idealne i można wyjeżdżać choćby z USA, czy innymi krajami, gdzie się płaci i jakoś się daje przeżyć. Tylko pamiętajmy, że dziś ludzie z małych miasteczek studiują bardzo często dzięki wspólnemu wysiłkowi całej wielopokoleniowej rodziny. A pensja naszego inżyniera, to 1/4 z tego co dostaje Murzyn za sprzątanie Manhattanu.

      Wolę płacić za studia i Nowaka i Kowalskiego, po to, żebym nie musiał płacić za zasiłek Kowalskiego, który na dodatek jeszcze po pijaku mordę mi obije. Dalekie to jest od ideału, ale tych pieniędzy wydanych na edukację na “państwowych”, uczelniach, zwłaszcza uniwersytetach nie uważam za wyrzucone w błoto. Wcale nie jest tak, że ten zachodni poziom edukacji bije nas na głowę, mam nawet wrażenie, że odwrotnie nie licząc dostępu do projektów badawczych i “pomocy naukowych”, gdzie jest faktycznie fatalnie, to sama edukacja często jest na wyższym poziomie niż zachodnia.

      Poza wszystkim koszt studiów, to również utrzymanie studenta. Nie wiem jak to teraz wygląda, ale szacuję, że 1000 to minimum i zakładam, że na picie żak dorobi sobie sam. Dla rodziny z budżetem 2500 -3000 PLN, to wydatek morderczy, nie pzresadzałbym z ortodoksyjną sprawiedliwością w tej materii. Pewnie karmimy darmozjadów i nieuków również, ale tak jest zawsze i w każdym rozwiązaniu, że mankamentów nie unikniesz. Docelowo płatne studia może nie są złym pomysłem, jednak nie przy tych dochodach i jeszcze w dodatku kryzysach jakie mamy. Najpierw musimy się dorobić, musi nas być stać na płatane studia, a obawiam się, że produkując obywateli bez wyższego wykształcenia, będziemy się dorabiać dłużej, nawet jestem tego pewien.

    • Bo to nie są proste sprawy,
      Bo to nie są proste sprawy, ale i argument jest trochę, że tak powiem ogólny. Ja na przykład nie ma pojęcia dlaczego mam płacić ze regulację powiedzmy Dunajca, albo budowę wałów na Odrze, kiedy mnie żaden potop z racji kilkuset kilometrowych odległości nie grozi. Z drugiej strony, to z moich podatków będzie się odbudowywać zniszczony Wrocław i Nowy Targ i to znacznie drożej będzie mnie kosztowało.

      Znam naprawdę mnóstwo ludzi, którzy dzisiaj piliby tanie wina na ławeczce w zapyziałym miasteczku bez perspektyw, gdyby nie darmowe studia. Oczywiście, że to nie jest rozwiązanie idealne i można wyjeżdżać choćby z USA, czy innymi krajami, gdzie się płaci i jakoś się daje przeżyć. Tylko pamiętajmy, że dziś ludzie z małych miasteczek studiują bardzo często dzięki wspólnemu wysiłkowi całej wielopokoleniowej rodziny. A pensja naszego inżyniera, to 1/4 z tego co dostaje Murzyn za sprzątanie Manhattanu.

      Wolę płacić za studia i Nowaka i Kowalskiego, po to, żebym nie musiał płacić za zasiłek Kowalskiego, który na dodatek jeszcze po pijaku mordę mi obije. Dalekie to jest od ideału, ale tych pieniędzy wydanych na edukację na “państwowych”, uczelniach, zwłaszcza uniwersytetach nie uważam za wyrzucone w błoto. Wcale nie jest tak, że ten zachodni poziom edukacji bije nas na głowę, mam nawet wrażenie, że odwrotnie nie licząc dostępu do projektów badawczych i “pomocy naukowych”, gdzie jest faktycznie fatalnie, to sama edukacja często jest na wyższym poziomie niż zachodnia.

      Poza wszystkim koszt studiów, to również utrzymanie studenta. Nie wiem jak to teraz wygląda, ale szacuję, że 1000 to minimum i zakładam, że na picie żak dorobi sobie sam. Dla rodziny z budżetem 2500 -3000 PLN, to wydatek morderczy, nie pzresadzałbym z ortodoksyjną sprawiedliwością w tej materii. Pewnie karmimy darmozjadów i nieuków również, ale tak jest zawsze i w każdym rozwiązaniu, że mankamentów nie unikniesz. Docelowo płatne studia może nie są złym pomysłem, jednak nie przy tych dochodach i jeszcze w dodatku kryzysach jakie mamy. Najpierw musimy się dorobić, musi nas być stać na płatane studia, a obawiam się, że produkując obywateli bez wyższego wykształcenia, będziemy się dorabiać dłużej, nawet jestem tego pewien.

  5. szkoła dla mas
    Ciężka sprawa, siedzę w temacie na co dzień, a właściwie nie wiem co napisać. Same banały i różne wyrazy się cisną, bez konkretów.
    Z grubsza jest tak, że w Polsce najbardziej szmalcowne są posady urzędnicze co wyższego szczebla. Żeby je objąć potrzebny jest papier, im więcej papierów tym lepiej. Prosty inżynier może tylko ganiać z narzędziami albo tkwić za biurkiem wypełniając druczki. Zero satysfakcji finansowej. Żeby skoczyć wyżej w szeregu pokarmowym musi dorobić się wizytówki z napisem ?Manager?, do tego bardzo przydatny jest papier z uczelni biznesowo-ekonomicznej, plus dobre układy oczywiście.
    Najczęściej widuję tak właśnie łączone kierunki kształcenia. Z prywatnego punktu widzenia decyzja o mnożeniu papierów jest rozsądna, świadczy o sporej zapobiegliwości studenta i praktycznym podejściu do życia. Pęd do wiedzy tutaj kompletnie nie występuje, chodzi o szmal.
    Czy nieszczęśni podatnicy coś zyskują na finansowaniu cudzych ambicji zarobkowych? Trochę jednak tak, bo absolwent-omnibus przynajmniej liźnie pobieżnie kilka dziedzin i ilość tumanów na wysokich stołkach nieco opadnie.
    Jednak jest coś nienormalnego w tym, że super uzdolnieni inżynierowie muszą uciekać za biurka żeby wyjść na swoje a rzeczywista gospodarka traci ich bezpowrotnie.
    W sumie najlepiej by było zostawić kilka znakomitych uczelni kształcących bezpłatnie (plus stypendia dla wybitnie zdolnych) wyselekcjonowaną elitę, a masy przepuścić przez płatne uczelnie, przyjmujące wszystkich chętnych.

    • Wojny nieinżynierów i inżynierów cd
      Wylewanie osobistych żalów – a takie odnoszę wrażenie ma miejsce w tym przypadku – z własnych subiektywnych obserwacji i doświadczeń, często prowadzi do nieuprawnionych uogólnień. Powyższe Pańskie tezy, Panie Kolego, przebijam swoimi obserwacjami, także z życia wziętymi.
      Moi kumple, trzech inżynierów zarabia, wymieniam w kolejności tak jak ich nie lubię: 7000 zł, 9500 zł, 12 000 zł.

      Ja, podły ekonomista, którego niektórzy usiłują przerobić w urzędnika – jak na razie bez skutku – 4000 zł. Plus adiunktowanie na uczelni (prywatnej) – 2000 zł.

      Jeno, że ja w swojej zgryzocie i zazdrości nie będę twierdził że inżynier mój wróg. Nawet gdy nie ma mgr przed inż.
      P.S Kolega z zarobkiem 9 500 zł ma na wizytówce Manager jak najbardziej.

      Ściskam serdecznie

  6. szkoła dla mas
    Ciężka sprawa, siedzę w temacie na co dzień, a właściwie nie wiem co napisać. Same banały i różne wyrazy się cisną, bez konkretów.
    Z grubsza jest tak, że w Polsce najbardziej szmalcowne są posady urzędnicze co wyższego szczebla. Żeby je objąć potrzebny jest papier, im więcej papierów tym lepiej. Prosty inżynier może tylko ganiać z narzędziami albo tkwić za biurkiem wypełniając druczki. Zero satysfakcji finansowej. Żeby skoczyć wyżej w szeregu pokarmowym musi dorobić się wizytówki z napisem ?Manager?, do tego bardzo przydatny jest papier z uczelni biznesowo-ekonomicznej, plus dobre układy oczywiście.
    Najczęściej widuję tak właśnie łączone kierunki kształcenia. Z prywatnego punktu widzenia decyzja o mnożeniu papierów jest rozsądna, świadczy o sporej zapobiegliwości studenta i praktycznym podejściu do życia. Pęd do wiedzy tutaj kompletnie nie występuje, chodzi o szmal.
    Czy nieszczęśni podatnicy coś zyskują na finansowaniu cudzych ambicji zarobkowych? Trochę jednak tak, bo absolwent-omnibus przynajmniej liźnie pobieżnie kilka dziedzin i ilość tumanów na wysokich stołkach nieco opadnie.
    Jednak jest coś nienormalnego w tym, że super uzdolnieni inżynierowie muszą uciekać za biurka żeby wyjść na swoje a rzeczywista gospodarka traci ich bezpowrotnie.
    W sumie najlepiej by było zostawić kilka znakomitych uczelni kształcących bezpłatnie (plus stypendia dla wybitnie zdolnych) wyselekcjonowaną elitę, a masy przepuścić przez płatne uczelnie, przyjmujące wszystkich chętnych.

    • Wojny nieinżynierów i inżynierów cd
      Wylewanie osobistych żalów – a takie odnoszę wrażenie ma miejsce w tym przypadku – z własnych subiektywnych obserwacji i doświadczeń, często prowadzi do nieuprawnionych uogólnień. Powyższe Pańskie tezy, Panie Kolego, przebijam swoimi obserwacjami, także z życia wziętymi.
      Moi kumple, trzech inżynierów zarabia, wymieniam w kolejności tak jak ich nie lubię: 7000 zł, 9500 zł, 12 000 zł.

      Ja, podły ekonomista, którego niektórzy usiłują przerobić w urzędnika – jak na razie bez skutku – 4000 zł. Plus adiunktowanie na uczelni (prywatnej) – 2000 zł.

      Jeno, że ja w swojej zgryzocie i zazdrości nie będę twierdził że inżynier mój wróg. Nawet gdy nie ma mgr przed inż.
      P.S Kolega z zarobkiem 9 500 zł ma na wizytówce Manager jak najbardziej.

      Ściskam serdecznie

  7. szkoła dla mas
    Ciężka sprawa, siedzę w temacie na co dzień, a właściwie nie wiem co napisać. Same banały i różne wyrazy się cisną, bez konkretów.
    Z grubsza jest tak, że w Polsce najbardziej szmalcowne są posady urzędnicze co wyższego szczebla. Żeby je objąć potrzebny jest papier, im więcej papierów tym lepiej. Prosty inżynier może tylko ganiać z narzędziami albo tkwić za biurkiem wypełniając druczki. Zero satysfakcji finansowej. Żeby skoczyć wyżej w szeregu pokarmowym musi dorobić się wizytówki z napisem ?Manager?, do tego bardzo przydatny jest papier z uczelni biznesowo-ekonomicznej, plus dobre układy oczywiście.
    Najczęściej widuję tak właśnie łączone kierunki kształcenia. Z prywatnego punktu widzenia decyzja o mnożeniu papierów jest rozsądna, świadczy o sporej zapobiegliwości studenta i praktycznym podejściu do życia. Pęd do wiedzy tutaj kompletnie nie występuje, chodzi o szmal.
    Czy nieszczęśni podatnicy coś zyskują na finansowaniu cudzych ambicji zarobkowych? Trochę jednak tak, bo absolwent-omnibus przynajmniej liźnie pobieżnie kilka dziedzin i ilość tumanów na wysokich stołkach nieco opadnie.
    Jednak jest coś nienormalnego w tym, że super uzdolnieni inżynierowie muszą uciekać za biurka żeby wyjść na swoje a rzeczywista gospodarka traci ich bezpowrotnie.
    W sumie najlepiej by było zostawić kilka znakomitych uczelni kształcących bezpłatnie (plus stypendia dla wybitnie zdolnych) wyselekcjonowaną elitę, a masy przepuścić przez płatne uczelnie, przyjmujące wszystkich chętnych.

    • Wojny nieinżynierów i inżynierów cd
      Wylewanie osobistych żalów – a takie odnoszę wrażenie ma miejsce w tym przypadku – z własnych subiektywnych obserwacji i doświadczeń, często prowadzi do nieuprawnionych uogólnień. Powyższe Pańskie tezy, Panie Kolego, przebijam swoimi obserwacjami, także z życia wziętymi.
      Moi kumple, trzech inżynierów zarabia, wymieniam w kolejności tak jak ich nie lubię: 7000 zł, 9500 zł, 12 000 zł.

      Ja, podły ekonomista, którego niektórzy usiłują przerobić w urzędnika – jak na razie bez skutku – 4000 zł. Plus adiunktowanie na uczelni (prywatnej) – 2000 zł.

      Jeno, że ja w swojej zgryzocie i zazdrości nie będę twierdził że inżynier mój wróg. Nawet gdy nie ma mgr przed inż.
      P.S Kolega z zarobkiem 9 500 zł ma na wizytówce Manager jak najbardziej.

      Ściskam serdecznie

  8. szkoła dla mas
    Ciężka sprawa, siedzę w temacie na co dzień, a właściwie nie wiem co napisać. Same banały i różne wyrazy się cisną, bez konkretów.
    Z grubsza jest tak, że w Polsce najbardziej szmalcowne są posady urzędnicze co wyższego szczebla. Żeby je objąć potrzebny jest papier, im więcej papierów tym lepiej. Prosty inżynier może tylko ganiać z narzędziami albo tkwić za biurkiem wypełniając druczki. Zero satysfakcji finansowej. Żeby skoczyć wyżej w szeregu pokarmowym musi dorobić się wizytówki z napisem ?Manager?, do tego bardzo przydatny jest papier z uczelni biznesowo-ekonomicznej, plus dobre układy oczywiście.
    Najczęściej widuję tak właśnie łączone kierunki kształcenia. Z prywatnego punktu widzenia decyzja o mnożeniu papierów jest rozsądna, świadczy o sporej zapobiegliwości studenta i praktycznym podejściu do życia. Pęd do wiedzy tutaj kompletnie nie występuje, chodzi o szmal.
    Czy nieszczęśni podatnicy coś zyskują na finansowaniu cudzych ambicji zarobkowych? Trochę jednak tak, bo absolwent-omnibus przynajmniej liźnie pobieżnie kilka dziedzin i ilość tumanów na wysokich stołkach nieco opadnie.
    Jednak jest coś nienormalnego w tym, że super uzdolnieni inżynierowie muszą uciekać za biurka żeby wyjść na swoje a rzeczywista gospodarka traci ich bezpowrotnie.
    W sumie najlepiej by było zostawić kilka znakomitych uczelni kształcących bezpłatnie (plus stypendia dla wybitnie zdolnych) wyselekcjonowaną elitę, a masy przepuścić przez płatne uczelnie, przyjmujące wszystkich chętnych.

    • Wojny nieinżynierów i inżynierów cd
      Wylewanie osobistych żalów – a takie odnoszę wrażenie ma miejsce w tym przypadku – z własnych subiektywnych obserwacji i doświadczeń, często prowadzi do nieuprawnionych uogólnień. Powyższe Pańskie tezy, Panie Kolego, przebijam swoimi obserwacjami, także z życia wziętymi.
      Moi kumple, trzech inżynierów zarabia, wymieniam w kolejności tak jak ich nie lubię: 7000 zł, 9500 zł, 12 000 zł.

      Ja, podły ekonomista, którego niektórzy usiłują przerobić w urzędnika – jak na razie bez skutku – 4000 zł. Plus adiunktowanie na uczelni (prywatnej) – 2000 zł.

      Jeno, że ja w swojej zgryzocie i zazdrości nie będę twierdził że inżynier mój wróg. Nawet gdy nie ma mgr przed inż.
      P.S Kolega z zarobkiem 9 500 zł ma na wizytówce Manager jak najbardziej.

      Ściskam serdecznie

  9. Studia za darmo
    Znam takie kraje, gdzie studiuje się “za darmo”.

    W praktyce oznacza to, że uniwersytety nie pobierają opłaty za naukę czyli czesnego. Aż tyle i tylko tyle. Nie ma znaczenia w jakim trybie sie studiuje, bo w zasadzie jest tylko jeden tryb.

    Aby utrzymać się przy życiu w czasie studiów student korzysta z symbolicznego, bezzwrotnego “stypendium” które nie starcza nawet na podręczniki a resztę swoich potrzeb pokrywa zaciągając pożyczkę, którą potem spłaca przez wiele lat. Ja spłaciłem swoją tuż przed ukończeniem 50 roku życia, obecnie może to trwać nawet dłużej.

    System – że tak powiem – samoregulujący się w znacznym stopniu. Daleki zapewne od ideału ale tak tu mają porobione.

    Liberalny? Może socjalistyczny? Państwowy czy prywatny?

  10. Studia za darmo
    Znam takie kraje, gdzie studiuje się “za darmo”.

    W praktyce oznacza to, że uniwersytety nie pobierają opłaty za naukę czyli czesnego. Aż tyle i tylko tyle. Nie ma znaczenia w jakim trybie sie studiuje, bo w zasadzie jest tylko jeden tryb.

    Aby utrzymać się przy życiu w czasie studiów student korzysta z symbolicznego, bezzwrotnego “stypendium” które nie starcza nawet na podręczniki a resztę swoich potrzeb pokrywa zaciągając pożyczkę, którą potem spłaca przez wiele lat. Ja spłaciłem swoją tuż przed ukończeniem 50 roku życia, obecnie może to trwać nawet dłużej.

    System – że tak powiem – samoregulujący się w znacznym stopniu. Daleki zapewne od ideału ale tak tu mają porobione.

    Liberalny? Może socjalistyczny? Państwowy czy prywatny?

  11. Studia za darmo
    Znam takie kraje, gdzie studiuje się “za darmo”.

    W praktyce oznacza to, że uniwersytety nie pobierają opłaty za naukę czyli czesnego. Aż tyle i tylko tyle. Nie ma znaczenia w jakim trybie sie studiuje, bo w zasadzie jest tylko jeden tryb.

    Aby utrzymać się przy życiu w czasie studiów student korzysta z symbolicznego, bezzwrotnego “stypendium” które nie starcza nawet na podręczniki a resztę swoich potrzeb pokrywa zaciągając pożyczkę, którą potem spłaca przez wiele lat. Ja spłaciłem swoją tuż przed ukończeniem 50 roku życia, obecnie może to trwać nawet dłużej.

    System – że tak powiem – samoregulujący się w znacznym stopniu. Daleki zapewne od ideału ale tak tu mają porobione.

    Liberalny? Może socjalistyczny? Państwowy czy prywatny?

  12. Studia za darmo
    Znam takie kraje, gdzie studiuje się “za darmo”.

    W praktyce oznacza to, że uniwersytety nie pobierają opłaty za naukę czyli czesnego. Aż tyle i tylko tyle. Nie ma znaczenia w jakim trybie sie studiuje, bo w zasadzie jest tylko jeden tryb.

    Aby utrzymać się przy życiu w czasie studiów student korzysta z symbolicznego, bezzwrotnego “stypendium” które nie starcza nawet na podręczniki a resztę swoich potrzeb pokrywa zaciągając pożyczkę, którą potem spłaca przez wiele lat. Ja spłaciłem swoją tuż przed ukończeniem 50 roku życia, obecnie może to trwać nawet dłużej.

    System – że tak powiem – samoregulujący się w znacznym stopniu. Daleki zapewne od ideału ale tak tu mają porobione.

    Liberalny? Może socjalistyczny? Państwowy czy prywatny?

  13. Ale plama
    No to teraz pojechałeś po bandzie.
    Wszystkie nasze wyższe uczelni zdychaja z braku kasy (może znasz jakieś niezależne źródła dochodów ?)
    Po 20 latach kapitalizmu to już warto by się pogodzić z istnieniem biednych i bogatych( może odwrotnie)…
    Byłem robolem godzinowo płatnym, żona też, nasi rodzice to był całkowity”slums”
    Mamy dwie córki starsza zdążyła zrobić dwa licencjaty i teraz ma zamiar obronić magisterkę (studia płatne)
    Młodsza też kończy magisterkę na studiach tzw. bezpłatnych….
    Czy ty człowieku wiesz ile kasy wywaliłem na tą imprezę???
    Obawiam się że nie ale jestem gotowy przedstawić autentyczne faktury…
    Gówno mnie obchodzi, która to uczelnia jest dobra a która zła.
    Dyplom nie upoważnia do mądrości czy inteligencji i nic tu nie ma do rzeczy taka czy inna uczelnia…
    Głupich nie sieją!
    Sami rosną.
    Wkurwia mnie to tylko że tych głupich mamy kształcić z podatkłów.
    Przecież obecny Pan Prezydent wykształcony za własną kasę to chyba byłby lepszy niż ten za darmo w PRL
    To fakt!
    I nie z takimi tam , do tej młodzieży po 89 roku
    Ale KURWA kapitalizm jest chyba!!!
    Konstytucję to w tej formie możesz sobie co najwyżej do trumny włożyć…
    Albo zapisz się do Ligi Polskich Rodzin…
    Chociaż??????
    Nie wiem co tu można jeszcze za darmo?
    Podpowiedzcie “kontrowersje”

    • Nie chcę być zbyt brutalny i
      Nie chcę być zbyt brutalny i dlatego powiem, że niewiele wiesz o finansowaniu i “zdychaniu” uczelni, właściwie nic nie wiesz. Źródła znam jak najbardziej i nawet na bazarze się o tych źródłach mówi, że TV nie wspomnę. Nie trzeba być na Uniwersytecie, czy “zdychającej” uczelni (kiedy byleś ostatni raz i czy w ogóle?), żeby widzieć, że uczelnie żyją i to rewelacyjnie z…. płatnych studiów. Zdziwiony? A słyszał kiedy o zaocznych studentach przyjmowanych po 300 sztuk na rok. We Wrocławiu zaoczni współfinansowali nowy wydział nauk społecznych, nowy budynek politechniki i nową bibliotekę. Pojedź zobacz, warto. Drzesz się przeklinasz, złorzeczysz i niestety pojęcia nie masz o czym się drzesz. Też się ekspertem nie czuję, ale podobnych bzdur nie wypisuję. Nużące jest to polskie podejście “bo ja córki wykształcił, to niech hołota płaci, albo zdycha”. Jeśli Cię to pocieszy, to ja za swoje studia też zapłaciłem i chętnie zapłacę za edukację innych, żeby nie pisali głupot po forach. Pamiętam jakim wysiłkiem na początku lat 90 rodzice na kuroniówkach wysyłali dzieci na studia, aby nie wegetowały w przyszłości w zapyziałych dziurach. Tych wykształconych ludzi nie byłoby dziś i pieprzyliby tak jak Ty o “kapitalizmie”. Nie mówię, że nie powinno się pomyśleć o płatnych uczelniach, ale nie daj Bóg takich reformatorów jak Ty. Pomyśl zapoznaj się chociaż pobieżnie z problematyką, potem ku..mi rzucaj.

  14. Ale plama
    No to teraz pojechałeś po bandzie.
    Wszystkie nasze wyższe uczelni zdychaja z braku kasy (może znasz jakieś niezależne źródła dochodów ?)
    Po 20 latach kapitalizmu to już warto by się pogodzić z istnieniem biednych i bogatych( może odwrotnie)…
    Byłem robolem godzinowo płatnym, żona też, nasi rodzice to był całkowity”slums”
    Mamy dwie córki starsza zdążyła zrobić dwa licencjaty i teraz ma zamiar obronić magisterkę (studia płatne)
    Młodsza też kończy magisterkę na studiach tzw. bezpłatnych….
    Czy ty człowieku wiesz ile kasy wywaliłem na tą imprezę???
    Obawiam się że nie ale jestem gotowy przedstawić autentyczne faktury…
    Gówno mnie obchodzi, która to uczelnia jest dobra a która zła.
    Dyplom nie upoważnia do mądrości czy inteligencji i nic tu nie ma do rzeczy taka czy inna uczelnia…
    Głupich nie sieją!
    Sami rosną.
    Wkurwia mnie to tylko że tych głupich mamy kształcić z podatkłów.
    Przecież obecny Pan Prezydent wykształcony za własną kasę to chyba byłby lepszy niż ten za darmo w PRL
    To fakt!
    I nie z takimi tam , do tej młodzieży po 89 roku
    Ale KURWA kapitalizm jest chyba!!!
    Konstytucję to w tej formie możesz sobie co najwyżej do trumny włożyć…
    Albo zapisz się do Ligi Polskich Rodzin…
    Chociaż??????
    Nie wiem co tu można jeszcze za darmo?
    Podpowiedzcie “kontrowersje”

    • Nie chcę być zbyt brutalny i
      Nie chcę być zbyt brutalny i dlatego powiem, że niewiele wiesz o finansowaniu i “zdychaniu” uczelni, właściwie nic nie wiesz. Źródła znam jak najbardziej i nawet na bazarze się o tych źródłach mówi, że TV nie wspomnę. Nie trzeba być na Uniwersytecie, czy “zdychającej” uczelni (kiedy byleś ostatni raz i czy w ogóle?), żeby widzieć, że uczelnie żyją i to rewelacyjnie z…. płatnych studiów. Zdziwiony? A słyszał kiedy o zaocznych studentach przyjmowanych po 300 sztuk na rok. We Wrocławiu zaoczni współfinansowali nowy wydział nauk społecznych, nowy budynek politechniki i nową bibliotekę. Pojedź zobacz, warto. Drzesz się przeklinasz, złorzeczysz i niestety pojęcia nie masz o czym się drzesz. Też się ekspertem nie czuję, ale podobnych bzdur nie wypisuję. Nużące jest to polskie podejście “bo ja córki wykształcił, to niech hołota płaci, albo zdycha”. Jeśli Cię to pocieszy, to ja za swoje studia też zapłaciłem i chętnie zapłacę za edukację innych, żeby nie pisali głupot po forach. Pamiętam jakim wysiłkiem na początku lat 90 rodzice na kuroniówkach wysyłali dzieci na studia, aby nie wegetowały w przyszłości w zapyziałych dziurach. Tych wykształconych ludzi nie byłoby dziś i pieprzyliby tak jak Ty o “kapitalizmie”. Nie mówię, że nie powinno się pomyśleć o płatnych uczelniach, ale nie daj Bóg takich reformatorów jak Ty. Pomyśl zapoznaj się chociaż pobieżnie z problematyką, potem ku..mi rzucaj.

  15. Ale plama
    No to teraz pojechałeś po bandzie.
    Wszystkie nasze wyższe uczelni zdychaja z braku kasy (może znasz jakieś niezależne źródła dochodów ?)
    Po 20 latach kapitalizmu to już warto by się pogodzić z istnieniem biednych i bogatych( może odwrotnie)…
    Byłem robolem godzinowo płatnym, żona też, nasi rodzice to był całkowity”slums”
    Mamy dwie córki starsza zdążyła zrobić dwa licencjaty i teraz ma zamiar obronić magisterkę (studia płatne)
    Młodsza też kończy magisterkę na studiach tzw. bezpłatnych….
    Czy ty człowieku wiesz ile kasy wywaliłem na tą imprezę???
    Obawiam się że nie ale jestem gotowy przedstawić autentyczne faktury…
    Gówno mnie obchodzi, która to uczelnia jest dobra a która zła.
    Dyplom nie upoważnia do mądrości czy inteligencji i nic tu nie ma do rzeczy taka czy inna uczelnia…
    Głupich nie sieją!
    Sami rosną.
    Wkurwia mnie to tylko że tych głupich mamy kształcić z podatkłów.
    Przecież obecny Pan Prezydent wykształcony za własną kasę to chyba byłby lepszy niż ten za darmo w PRL
    To fakt!
    I nie z takimi tam , do tej młodzieży po 89 roku
    Ale KURWA kapitalizm jest chyba!!!
    Konstytucję to w tej formie możesz sobie co najwyżej do trumny włożyć…
    Albo zapisz się do Ligi Polskich Rodzin…
    Chociaż??????
    Nie wiem co tu można jeszcze za darmo?
    Podpowiedzcie “kontrowersje”

    • Nie chcę być zbyt brutalny i
      Nie chcę być zbyt brutalny i dlatego powiem, że niewiele wiesz o finansowaniu i “zdychaniu” uczelni, właściwie nic nie wiesz. Źródła znam jak najbardziej i nawet na bazarze się o tych źródłach mówi, że TV nie wspomnę. Nie trzeba być na Uniwersytecie, czy “zdychającej” uczelni (kiedy byleś ostatni raz i czy w ogóle?), żeby widzieć, że uczelnie żyją i to rewelacyjnie z…. płatnych studiów. Zdziwiony? A słyszał kiedy o zaocznych studentach przyjmowanych po 300 sztuk na rok. We Wrocławiu zaoczni współfinansowali nowy wydział nauk społecznych, nowy budynek politechniki i nową bibliotekę. Pojedź zobacz, warto. Drzesz się przeklinasz, złorzeczysz i niestety pojęcia nie masz o czym się drzesz. Też się ekspertem nie czuję, ale podobnych bzdur nie wypisuję. Nużące jest to polskie podejście “bo ja córki wykształcił, to niech hołota płaci, albo zdycha”. Jeśli Cię to pocieszy, to ja za swoje studia też zapłaciłem i chętnie zapłacę za edukację innych, żeby nie pisali głupot po forach. Pamiętam jakim wysiłkiem na początku lat 90 rodzice na kuroniówkach wysyłali dzieci na studia, aby nie wegetowały w przyszłości w zapyziałych dziurach. Tych wykształconych ludzi nie byłoby dziś i pieprzyliby tak jak Ty o “kapitalizmie”. Nie mówię, że nie powinno się pomyśleć o płatnych uczelniach, ale nie daj Bóg takich reformatorów jak Ty. Pomyśl zapoznaj się chociaż pobieżnie z problematyką, potem ku..mi rzucaj.

  16. Ale plama
    No to teraz pojechałeś po bandzie.
    Wszystkie nasze wyższe uczelni zdychaja z braku kasy (może znasz jakieś niezależne źródła dochodów ?)
    Po 20 latach kapitalizmu to już warto by się pogodzić z istnieniem biednych i bogatych( może odwrotnie)…
    Byłem robolem godzinowo płatnym, żona też, nasi rodzice to był całkowity”slums”
    Mamy dwie córki starsza zdążyła zrobić dwa licencjaty i teraz ma zamiar obronić magisterkę (studia płatne)
    Młodsza też kończy magisterkę na studiach tzw. bezpłatnych….
    Czy ty człowieku wiesz ile kasy wywaliłem na tą imprezę???
    Obawiam się że nie ale jestem gotowy przedstawić autentyczne faktury…
    Gówno mnie obchodzi, która to uczelnia jest dobra a która zła.
    Dyplom nie upoważnia do mądrości czy inteligencji i nic tu nie ma do rzeczy taka czy inna uczelnia…
    Głupich nie sieją!
    Sami rosną.
    Wkurwia mnie to tylko że tych głupich mamy kształcić z podatkłów.
    Przecież obecny Pan Prezydent wykształcony za własną kasę to chyba byłby lepszy niż ten za darmo w PRL
    To fakt!
    I nie z takimi tam , do tej młodzieży po 89 roku
    Ale KURWA kapitalizm jest chyba!!!
    Konstytucję to w tej formie możesz sobie co najwyżej do trumny włożyć…
    Albo zapisz się do Ligi Polskich Rodzin…
    Chociaż??????
    Nie wiem co tu można jeszcze za darmo?
    Podpowiedzcie “kontrowersje”

    • Nie chcę być zbyt brutalny i
      Nie chcę być zbyt brutalny i dlatego powiem, że niewiele wiesz o finansowaniu i “zdychaniu” uczelni, właściwie nic nie wiesz. Źródła znam jak najbardziej i nawet na bazarze się o tych źródłach mówi, że TV nie wspomnę. Nie trzeba być na Uniwersytecie, czy “zdychającej” uczelni (kiedy byleś ostatni raz i czy w ogóle?), żeby widzieć, że uczelnie żyją i to rewelacyjnie z…. płatnych studiów. Zdziwiony? A słyszał kiedy o zaocznych studentach przyjmowanych po 300 sztuk na rok. We Wrocławiu zaoczni współfinansowali nowy wydział nauk społecznych, nowy budynek politechniki i nową bibliotekę. Pojedź zobacz, warto. Drzesz się przeklinasz, złorzeczysz i niestety pojęcia nie masz o czym się drzesz. Też się ekspertem nie czuję, ale podobnych bzdur nie wypisuję. Nużące jest to polskie podejście “bo ja córki wykształcił, to niech hołota płaci, albo zdycha”. Jeśli Cię to pocieszy, to ja za swoje studia też zapłaciłem i chętnie zapłacę za edukację innych, żeby nie pisali głupot po forach. Pamiętam jakim wysiłkiem na początku lat 90 rodzice na kuroniówkach wysyłali dzieci na studia, aby nie wegetowały w przyszłości w zapyziałych dziurach. Tych wykształconych ludzi nie byłoby dziś i pieprzyliby tak jak Ty o “kapitalizmie”. Nie mówię, że nie powinno się pomyśleć o płatnych uczelniach, ale nie daj Bóg takich reformatorów jak Ty. Pomyśl zapoznaj się chociaż pobieżnie z problematyką, potem ku..mi rzucaj.