Reklama

Od dawna juz swierzbia mnie brudne paluchy aby zaczac polemike z Matkiem Kurkiem o Ameryce. Jego wizja tego kraju wydaje mi sie nadmiernie skrzywiona w kierunku azbestu i sprzatania. Chce dedykowac Kurakowi te historie i jednoczesnie podziekowac za odstapienie trocinom kawalka ekranu, aby mogla zza oceanu wtracac swoje trzy centy do wspolnej skarbonki.


Od dawna juz swierzbia mnie brudne paluchy aby zaczac polemike z Matkiem Kurkiem o Ameryce. Jego wizja tego kraju wydaje mi sie nadmiernie skrzywiona w kierunku azbestu i sprzatania. Chce dedykowac Kurakowi te historie i jednoczesnie podziekowac za odstapienie trocinom kawalka ekranu, aby mogla zza oceanu wtracac swoje trzy centy do wspolnej skarbonki.

Reklama

Przepraszam tez za brak ogonkow, jako istota leniwa z natury, zainstaluje je, jesli zazycza sobie tego czytelnicy bazgrol autorki 😉

Oto historia.

W nieslusznych czasach glebokiej komuny, za Wczesnego i Srodkowego Gierka, sily obce a wraze zatruwaly umysly niewinnych dziatek programem Zwierzyniec, na koncu ktorego wyswietlano amerykanskie kreskowki o Psie Huckleberry, Misiu Yogi i kocie Jinxie. Mis Yogi kochal placek z jagodami i koszyki piknikowe, w zwiazku z czym byl postrachem parku Jellystone. Poznalam owego misia osobiscie.

Mis Yogi naprawde nazywa sie Shasta. Ma brunatny plaszcz, czerwonawy ogon, jasny, cetkowany brzuch, potezne pazurzaste lapy i pierze zamiast futra.
Turysci odwiedzajacy pewien park stanowy nad brzegiem jeziora Ontario ciagle skarzyli sie na bandyckie napady. Ktos nieznany a wrogi, kradl to, co dla Amerykanow najwazniejsze na pikniku: jedzenie. Wystarczylo odwrocic sie na chwile od stolika i kolacja znikala w lokalnej czarnej dziurze.
Oczywiscie tak straszne przestepstwa nie mogly byc tolerowane i lokalni Rangerzy (policja odpowiedzialna za bezpieczenstwo w parkach) wszczeli intensywne sledztwo.
Po wielu nieudanych zasadzkach, podchodach i fortelach godnych samego imc Pana Zagloby, okazalo sie, ze rabusiem jest mlody redtail hawk, czyli jastrzab czerwonoogonowy (nie ma odpowiednika wsrod europejskich drapieznikow). Zwykle Redtails zywia sie krolikami, wiewiorkami, myszami, czasem swoimi pierzastymi bracmi – golebiami i unikaja kontaktu z czlowiekiem. Maja ok 1,5 metra rozpietosci skrzydel, potezne szpony i ostry dziob, ale ludzi atakuja tylko kiedy bronia swojego gniazda (jak na
wlasnej skorze przekonal sie niedawno pewien technik, ktory poszedl na dach hotelu w sasiednim miasteczku naprawiac antene).
Ow rabus-redtail stal sie lokalna atrakcja i rangers machneli reka na zakaz karmienia dzikiej zwierzyny, zwlaszcza, ze owa zwierzyna karmila sie bez zgody turystow.
Przez pewien czas wszyscy zyli blogo i szczesliwie. Redtail, bo mial swoje ulubione kanapki z maslem orzechowym i galaretka, turysci, choc glodni mieli okazje
ogladac z bliska piekne i majestatyczne ptaszysko, a rangerzy, bo udalo im sie wyjasnic zbrodnie nieslychana(bez sadzenia lilij).
Bezkarnosc jednak rodzi eskalacje…. Rabusiowi przestaly juz wystarczac zwykle podchody i zaczal atakowac Bogu ducha winnych piknikowiczow, spadajac na nich z nienacka, wyrywajac im z rak kanapki i udka kurczakow i bezwstydnie konsumujac lup na najblizszej galezi, na oczach glodnych ofiar….
Miarka sie przebrala kiedy zaatakowal dziecko z hamburgerem w dloni. (Osobiscie uwazam, ze rodzice powinni podziekowac jastrzebiowi za to, ze sie poswiecil i ich corka nie zjadla tego swinstwa.)
Ustawiono przemyslne wnyki z przyneta w postaci ulubionej kanapki I zlapano bandyte. Kara dla niego, jako szlachcica (czyli osobnika chronionego prawem) mogla byc tylko banicja.
Nalozono mu na glowe kaptur, jak skazancowi I wywieziono precz od stolow piknikowych, hen, w lasy kanadyjskie.
Blogi spokoj wrocil do parku, gdzie wszyscy dlugo i szczesliwie objadali sie do syta i bez stresow.
Po kilku dniach szczescie pryslo jak banka mydlana z plynu Ludwik…. Redtail wrocil na swoje wlosci aby znow karmic sie wiadomym sposobem…. Kilka razy sytuacja powtarzala sie z identycznym rezultatem. Delikwenta
wywozono samochodem i samolotem, na wschod, zachod, polnoc i poludnie, dniem i noca, daleko i jeszcze dalej i tylko zakladano sie ile czasu zajmie mu powrot.
Rangerzy radzili dlugo, az zdecydowali, ze za takie przestepstwa kara musi byc ostateczna: dozywocie. Jastrzebia zamknieto w wiezieniu.
Wiezieniem tym jest specjalny azyl dla dzikich ptakow, z roznych przyczyn niedostosowanych spolecznie, rannych lub zbyt przywiazanych do ludzi aby mogly zyc samodzielnie. Redtail nie przejal sie wyrokiem, bo urzadzono mu specjalny wybieg ze stolem piknikowym z ktorego mogl do woli porywac jedzenie, w dodatku zakochal sie w Zummobird.
Moze nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze Zummobird jest z gatunku Homo Sapiens i jest wolontariuszka pracujaca w azylu.
Redtail, ktorego nazwano Shasta, zawsze wie, kiedy Zummo przyjedzie, czeka na nia, wskakuje jej na reke i lasi sie do jej wlosow jak kot. Jej wlosy okazaly sie rozwiazaniem zagadki nieoczekiwanej milosci. Zummobird ma sliczne wlosy o rudawym odcieniu, dokladnie takim, jaki maja dorosle redtails i Shasta wzial ja za wyjatkowo dorodna i piekna samice (zreszta slusznie ;)).
Milosc sprawia cuda. Shasta tak przywiazal sie do ludzi, ze przestano go zamykac w wolierze. Jezdzi z pracownikami azylu na prelekcje i wystawy i wzbudza entuzjazm wsrod dzieci w szkolach pokazujac swoje sztuczki w napadaniu na kanapki.

Napisalam te historyjke aby pokazac jeszcze jedno oblicze Ameryki.
Ten kraj to nie tylko sprzatanie, naprawianie dachow i dziki kapitalizm. To takze miliony wolontariuszy, milosnikow przyrody, turystow wloczacych sie z plecakami po gorach i dolinach, troszczacych sie o chorego wrobla i potracona przez samochod kaczke.
Staruszki, zamiast wsluchiwac sie w miodoustego Rydzyka, chodza bladym switem po ulicach, zbierajac ptaki, ktore zderzyly sie z wiezowcami, albo podpierajac sie laseczka, nosza na watlych szyjach lornety i aparaty, ktorych nie powstydzilby sie sam Mosad, a ktorych owe panie uzywaja do podgladania przyrody.
Zummobird, ktora poznalam na forum sokolow i ktora naprawde nazywa sie Cathy, opowiedziala mi historie Shasty kiedy spotkalysmy sie w Rochester z okazji pasienia sokolow (co stanowi historie osobna i jeszcze dluzsza ;))
Z pierzastym pozdrowieniem Trociny (chowac kanapki !!!)

Reklama

9 KOMENTARZE