Reklama

Czasami i Wyborcza napisze nie tylko prawdę, ale coś mądrze zauważy. Zdarzają się takie przypadki i tym bardziej wypada się nad cudem pochylić. Któryś tam z obsługujących to pismo dla ludzi o niskich kryteriach intelektualnych zauważył w jaką kabałę, nomen omen, pakują się chłopcy z Platformy. Z jednej strony mamy stare wygi europejskie, które pociągnęły głosy PO w 2009, z drugiej strony skompromitowane nazwiska byłych ministrów, których trzeba jakoś upchać, a z trzeciej jest pewne, że PO wyniku nie powtórzy. Ano trafiliście redaktorze w punkt, gratuluję, tak dokładnie jest i jak srogi starotestamentowy Bóg pozwoli, będzie jeszcze gorzej. Bez względu na to, czy PO wygra, czy przegra, nie ma mowy, żeby powtórzyła wynik z ostatnich wyborów. Taki stan rzeczy przekłada się bezpośrednio na nastroje wśród potencjalnych kandydatów. Innymi słowy w partii, która już miała być poukładana i wyprofilowana pod jednego lidera znów się zaczęło personalnie gotować. Żeby pewnej tradycji i śmieszności stało się zadość, symbolem konfliktu ponownie stał się Schetyna, ale wyjątkowo nie stoi sam na placu boju. Takie same kontrowersje wzbudzają ministrowie, którzy mają ochotę na dobrze płatny urlop. Gwiazdy europejskie wystawiają argument w postaci dobrych wyników i nie zmęczonych wizerunków medialnych. Spad ministerialny kontrargumentuje braniem na klatę największych problemów PO. W sumie z tej przepychanki dla PO nic dobrego nie wynika, a wyborca ma to tam gdzie zwykle wyborca ma polityczną walkę o stołki. Najważniejsze pytanie ze wszystkich brzmi: „Jak żyć, żeby się nie dać zabić”? Takie pytanie zadaje sobie nie kto inny, jak pan Donald Tusk. Trzy sroki za jeden ogon trzyma skończony lider kończącej się partii. Dwie partyjne frakcje, które chcąc nie chcąc będą się żreć i za trzecią srokę robi wynik wyborczy.

Reklama

Na pierwszy i na ostatni rzut oka nie da się tego pogodzić. Teoretycznie dla Tuska celem numer jeden musi być wygrana europejska, bo bez niej czar jedynego wodza pryśnie do końca, ale następna wojna personalna w PO równie mocno da w tyłek Donaldowi albo przynajmniej bardzo mocno. Coś wybrać trzeba i czasu na zastanowienie zostało niewiele. W najczarniejszym scenariuszu Tusk wybierze taką kadrę, która jego zdaniem ma szansę wygrać, a kadra mimo wszystko przegra. Między dwa cepy wpadnie Donald o ile sam zdecyduje o składzie i razem ze swoimi trampkarzami zbierze baty. Skoro szeregowy funkcjonariusz GW zauważył w jaką matnię wpadła PO, to starzy wyjadacze wcześniej niż później zaczną się wzajemnie podsrywać. Dla tych z pierwszego garnituru partyjnego urlop w Brukseli za ciężkie euro jest celem numer jeden. Żyć nie umierać, wypłaty większe niż w ministerstwach, diety i paliwo też za darmo, szarpać się w sejmie nie trzeba i straty wizerunkowe nie grożą. Mało tego, patrząc na Buzka spokojnie da się stwierdzić, że Europa szybko przykrywa dawne krajowe ośmieszenie i kompromitacje. Minister Wincenty Rostowski, czy też minister Boni od analogowego informatyzowania, nie miałby w Polsce życia, poza szeregowym dostarczycielem głosów i przewodniczeniem komisji, niczego wielkiego obaj spodziewać się nie mogą.

A lud podminowany prozą życia patrzy w telewizory, gdzie miotają się kandydaci do lekkiego życia. Istnieją jacyś odważni, którzy zaryzykują dziś stwierdzenie, że z Wincentego Rostowskiego uda się zrobić konia pociągowego PO, że o lokomotywie nie wspomnę? Nie widzę takich, a przecież w kuluarach krążą plotki, że spadochroniarzem ma też być rekordowa kompromitacja Tuska, niejaki Bartek Arłukowicz. Gdzie swoje miejsce znajdzie Mucha? Co ze Sławkiem Nowakiem? Jaki los czeka rytualnie nadziewanego na pal Schetynę. Na te i wiele innych pytań media będą szukały odpowiedzi, zaś walczące ze sobą buldogi same przyniosą w zębach kwity i haki na partyjną konkurencję. Powtarzam się, ale jestem przekonany, że wybory do PE jeszcze nigdy nie były tak ważne dla krajowego rozkładu sił, te wybory zdecydują przede wszystkim o losie PO i Tuska, nie o polskiej reprezentacji w Brukseli. Póki co płyną z obozu wroga same dobre informacje, jednak tak łatwo nie pójdzie, w końcu całe to towarzystwo nie walczy o głosy, tylko o życie.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Kto żyw spada z łajby…
    Wcale mnie ta wojna nie dziwi, żadne zabiegi PR-owe nie działają, skoro WSI i jej agentura działają już bez pardonu i żadnej zasłony, a TVN idzie na maksa, to musi być źle. Kto pierwszy w szalupie, ten się uratuje. Tu juz nie będzie koleżeństwa, po trupach albo sam jesteś trup. Przydałoby się, aby to PIS wykorzystał, zagrał taką metodą, jak to robiło PO, wrzutki, wrzutki – skłócić to towarzycho. Przy okazji jakiejś bytności w mediach można rzucić tak, ad choc – a wczoraj jeden z posłów PO na ucho szepnął mi…itp. Musi to być zrobione inteligentnie, to zadziała. Sami się zagryzą. 

  2. Kto żyw spada z łajby…
    Wcale mnie ta wojna nie dziwi, żadne zabiegi PR-owe nie działają, skoro WSI i jej agentura działają już bez pardonu i żadnej zasłony, a TVN idzie na maksa, to musi być źle. Kto pierwszy w szalupie, ten się uratuje. Tu juz nie będzie koleżeństwa, po trupach albo sam jesteś trup. Przydałoby się, aby to PIS wykorzystał, zagrał taką metodą, jak to robiło PO, wrzutki, wrzutki – skłócić to towarzycho. Przy okazji jakiejś bytności w mediach można rzucić tak, ad choc – a wczoraj jeden z posłów PO na ucho szepnął mi…itp. Musi to być zrobione inteligentnie, to zadziała. Sami się zagryzą. 

  3. Szefem kampanii jest zaprawiony w partyjnych
    bojach Jacek "kupię cię" Protasiewicz, tu nie będzie Wersalu, tu się trup będzie słał gęsto. Zaraz wypłynie jakaś ciekawa informacja o spółkach Skarbu Państwa, kto wsadził córkę, kto zaledwie zięcia, kto jest umoczony w infoaferę, będzie sie działo oj oj

  4. Szefem kampanii jest zaprawiony w partyjnych
    bojach Jacek "kupię cię" Protasiewicz, tu nie będzie Wersalu, tu się trup będzie słał gęsto. Zaraz wypłynie jakaś ciekawa informacja o spółkach Skarbu Państwa, kto wsadził córkę, kto zaledwie zięcia, kto jest umoczony w infoaferę, będzie sie działo oj oj