Reklama

Daleki jestem od sypania piachu w tryby i wsadzania kija w szprychy, ale ta dewaluacja „publicystki” opartej na jednym sensacyjnym haśle „esbecja za tym stoi”, to jest coś równie szkodliwego, jak sama „stojąca esbecja”. Lubię zaglądać na portal wpolityce.pl, z reguły trzyma poziom, jest tam kilku autorów, których cenię i w ogóle nie zamierzam się czepiać, do Karnowskich i Kochana również. Niestety jest pewien problem, z którego każdy publicysta i PR-owiec stojący nie tam, gdzie stało ZOMO, musi sobie zdawać sprawę. Póki mamy taką, a nie inną rzeczywistość, każdy błąd, każde nieostrożne stąpnięcie może zaważyć na oddaleniu głównego celu lub skończyć się pogrzebaniem szans. Od kilku dni w sieci zrobiło się głośno o książce, którą napisał Jarosław Kaczyński, ale nie ten Jarosław Kaczyński. Książka ma równie mocne nazwisko, jak i tytuł: „Zabijajcie polityków”. Głupiemu nie trzeba tłumaczyć, że zbitka słów „Jarosław Kaczyński” i „Zabijajcie polityków” jest wybitnie sugestywna i sugeruje te najgorsze z przypisywanych Kaczyńskiemu obłędów. Jednak od publicystów, dziennikarzy, reporterów, starych wyg, wypada oczekiwać znacznie więcej niż prostych, emocjonalnych skojarzeń, czy też podrzucania sensacyjnych nagłówków. Wpolityce.pl popełniło artykuł: http://wpolityce.pl/wydarzenia/62483-uwaga-na-manipulacje-system-naprawde-sie-boi-skoro-siega-po-arsenal-esbecji-i-narzedzia-z-szafy-lesiaka, pod którym podpisał się cały zespół, co z jednej strony jest przygnębiające, z drugiej zastępuje wstyd indywidualny wstydem zbiorowym. Artykuł chwycił i za nim poszły kolejne, w formie wywiadów z Kochanem i Brudzińskim, co przełamało mój próg tolerancji dla emocjonalnych przerysowań.

Reklama

Fajnie, lekko i przyjemnie jest sobie palnąć „szafą Lesiaka”, „esbecką robotą” i „strachem układu”, gdy się kieruje takie słowa do ściśle określonego odbiorcy zawsze uzyska się odpowiedni efekt publicystyczny i finansowy. Szkoda tylko, że te wszystkie zyski wiążą się z jednym kosztem – kompromitacją. Pół biedy, jeśli kompromitacja dotyczy konkretnego autora, gorzej gdy kompromituje się redakcja, ale najgorzej się dzieje po kompromitacji całej grupy społecznej. Warto się pięć razy zastanowić, co najmniej cztery razy sprawdzić, zanim się napisze o esbecji, bo esbecja to nie żarty i grzechem lenistwa oraz pychy jest ośmieszanie problemu. Autor książki „Zabijajcie polityków”, ani nie jest żadnym tajemniczym Jarosławem Kaczyńskim, ani też nie debiutuje z „sensacyjnymi” pomysłami. Nie wiem czy esbecja „wyczyściła Internet”, czy też nie wyczyściła, w każdym razie wszystkie dane potrzebne do identyfikacji Jarosława Kaczyńskiego właściwie są dostępne na stronie http://zabijajciepolitykow.pl/pl/kaczynski_ksiazka/zamow_ebooka Identyfikujące dane znajdziemy też w paru innych zakładkach na tej samej stronie, reszta jest w google, tylko trzeba się wysilić, potem zajrzeć dalej niż na trzy pierwsze strony i nie ma potrzeby pisać bzdur, że służby specjalne wyczyściły sieć, że za publikacją stoją Bóg wie jakie potęgi finansowe i polityczne. Sam Jarosław Kaczyński, nie wiedzieć czemu, uznany za wybitnego autora kampanii marketingowej, popełnił błąd, który zawsze popełniają domorośli władcy dusz. Miał do dyspozycji ciekawy materiał wyjściowy, znane nazwisko, dobry tytuł i połączenie tych dwóch elementów wpływające na sensacyjny odbiór, na tym trzeba było poprzestać.

Każdy profesjonalista zrobiłby wszystko, aby utrzymać w pełnej tajemnicy jak największą liczbę detali, tymczasem domorosły Jarosław Kaczyński nie wytrzymał i musiał się pochwalić swoim życiowym dorobkiem, który natychmiast psuje całą zabawę. Nie żaden esbek, nie żaden Kulczyk, Ałganow, czy Ostachowicz, ale zwykły biznesmen z Jelonek zrobił sobie jaja, z nadzieją, że będą się sprzedawać jak świeże bułeczki. Jarosław Kaczyński od lat prowadzi swoją firmę PHU Szamak Jarosław Kaczyński z siedzibą pod adresem Sternicza 75a 01-383 Warszawa. Pierwszy raz zabłysnął oryginalnym pomysłem w 2010 roku, kiedy to startował z listy Komitetu Wyborczego Wyborców Dosyć! Zamiast podnosić fałszywe lamenty, że esbecja wyczyściła Internet, wystarczy zapoznać się z podstawowymi narzędziami i możliwościami, jakie Internet daje. Bardzo proszę, tutaj można sobie pooglądać stronę komitetu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego wraz z jego programem: http://web.archive.org/web/20110411143054/http://www.dosyc.org/viewpage.php?page_id=1 Jak widać mamy do czynienia z kimś pomiędzy Jakubem Wojewódzkim, Korwinem-Mikke i Majorem Frydrychem, a jeśli komuś mało, może dorzucić niejakiego FYM-a.

Zwykły, lokalny kabareciarz, jak sam o sobie pisze, wyskrobał zgrany numer i gdyby tylko zachował odrobię cierpliwości oraz powściągliwości, to zapewne nieźle by na książce zarobił i niestety przy okazji ośmieszył „sektę smoleńską”. Panowie za dużo tego ku…a! Tak pozwolę sobie sparafrazować znany skecz. Nie moją rolą, charakterem i estetyką jest wygłaszanie apeli, ale bardzo proszę nie puszczać bąków na wózku, którym wszyscy jedziemy. Robić z faceta, który w programie wyborczym 2010 roku miał jeden postulat „Stop psim kupom w stolicy”, esbecką misterną rozgrywkę, to naprawdę kompromitacja i dewaluacja zagrożeń. Esbecja jeszcze niejeden numer wywinie i nie będzie to takie prostackie zagranie, tylko jak zwykle misterna robota na miarę Jaruckiej, Leppera, czy posła Gruszki. Internet jest bezlitosny, pamiętajmy o tym. Póki co nie ma godziny „W”, ale łatwo sobie wyobrazić jaki byłby śmiech i gdzie zatrzymałby się słupek wyborczy, gdyby w 2015 roku, na tydzień przed wyborami, prawdziwy Jarosław Kaczyński zachęcony dopingiem „niepokornych” i rzecznika Hofmana, próbującego schować pisiorka, ogłosił całej Polsce, że „Zabijajcie polityków” jest robotą Tuska, Putina i całego układu. Rzetelności, powściągliwości, powagi!

PS Na zdjęciu domorosły Jarosław Kaczyński

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. Linkuję od czasu do czasu Twoje wpisy na innych portalach,

    bo zawsze chciałem, żeby kaczorowi ludzie czytali Twój blog.
    W wielu wypadkach byłby to niezły kubeł zimnej wody na ich rozpalone łby.
    Kochan jakąś tam robotę zrobił,  z pisowskim PR jest trochę lepiej.
    Ale nadal uważam, że analizy PIS dotyczące bieżących problemów wymagają pogłębienia.
    Posłowie i działacze występujący w mediach powinni mieć wiedzę przygotowaną przez fachowców. Jeżeli nawet występują w kabaretowych programach u stokrotki, czy w kawie na ławie, nie powinni pleść trzy po trzy. Ich banały  nie są przekonywujące i w końcu się ludziom przejedzą.

    Ps Ja doradzałbym też pogonić Hofmana i Kaczmarka.

  2. Linkuję od czasu do czasu Twoje wpisy na innych portalach,

    bo zawsze chciałem, żeby kaczorowi ludzie czytali Twój blog.
    W wielu wypadkach byłby to niezły kubeł zimnej wody na ich rozpalone łby.
    Kochan jakąś tam robotę zrobił,  z pisowskim PR jest trochę lepiej.
    Ale nadal uważam, że analizy PIS dotyczące bieżących problemów wymagają pogłębienia.
    Posłowie i działacze występujący w mediach powinni mieć wiedzę przygotowaną przez fachowców. Jeżeli nawet występują w kabaretowych programach u stokrotki, czy w kawie na ławie, nie powinni pleść trzy po trzy. Ich banały  nie są przekonywujące i w końcu się ludziom przejedzą.

    Ps Ja doradzałbym też pogonić Hofmana i Kaczmarka.

  3. Jako zdeklarowany pisior
    w każde wybory dojeżdżałem do swojej Komisji Wyborczej, bo mieszkam w innym miejscu i nie było chory, kochanka, zawsze docierałem do urny, zaznaczałem kogo trzeba i czułem się spełniony.
    Kiedy powstało "Uważam Rze", jako zdeklarowany pisior, co to w każde wybory… kupowałem numer i czytałem od dechy do dechy.
    Kiedy "Uważam Rze" przejęły wraże siły, jako zdeklarowany pisior przestałem kupować tę szmatę i wszędzie gdzie mogłem robiłem jej koło pióra.
    Kiedy powstały "w Sieci" jako zdeklarowany pisior zaczałem kupować i czytać, ale już nie od dechy do dechy, bo przynudzali.
    Kiedy powstało "Do rzeczy" jako zdeklarowany pisior z bólem serca zacząłem kupować i ten tygodnik.
    Od czytania mądrzejszy się nie stałem, ale stwierdziłem z bólem serca, że na moim patriotyczno idiotycznym odruchu ktoś kręci niezłe lody.
    Odsprzedam tanio roczniki: "Uważam Rze", "w Sieci", "Sieci" i "Do rzeczy". Już nie kupuję. Są płytcy, monotematyczni i samopowtarzalni.

  4. Jako zdeklarowany pisior
    w każde wybory dojeżdżałem do swojej Komisji Wyborczej, bo mieszkam w innym miejscu i nie było chory, kochanka, zawsze docierałem do urny, zaznaczałem kogo trzeba i czułem się spełniony.
    Kiedy powstało "Uważam Rze", jako zdeklarowany pisior, co to w każde wybory… kupowałem numer i czytałem od dechy do dechy.
    Kiedy "Uważam Rze" przejęły wraże siły, jako zdeklarowany pisior przestałem kupować tę szmatę i wszędzie gdzie mogłem robiłem jej koło pióra.
    Kiedy powstały "w Sieci" jako zdeklarowany pisior zaczałem kupować i czytać, ale już nie od dechy do dechy, bo przynudzali.
    Kiedy powstało "Do rzeczy" jako zdeklarowany pisior z bólem serca zacząłem kupować i ten tygodnik.
    Od czytania mądrzejszy się nie stałem, ale stwierdziłem z bólem serca, że na moim patriotyczno idiotycznym odruchu ktoś kręci niezłe lody.
    Odsprzedam tanio roczniki: "Uważam Rze", "w Sieci", "Sieci" i "Do rzeczy". Już nie kupuję. Są płytcy, monotematyczni i samopowtarzalni.