Reklama

Przepraszam za spóźnienie w publikacji, ale uciąłem sobie nogę „boszem”, co nastąpiło w wyniku remontu elewacji drewnianego domu, zmęczenia i niestety głupoty. Generalna rada na przyszłość dla wszystkich majsterkowiczów, jeśli czujesz, że masz pył z lakieru i drewna w oczach, jeśli ledwie ze zmęczenia trzymasz „kątówkę”, to przynajmniej nie przytrzymuj drewnianego parapetu nogą. Latającą maszynę w powietrzu też staraj się odłączyć z prądu, zamiast bawić się w korridę. Dla głupoty nie mam litości, własnej również, dlatego piszę jak było i widać na pierwszy rzut oka, że było wyjątkowo głupio. Opłukałem ranę, zawiązałem tym co miałem pod ręką i miałem zamiar zostać w chałupie, bo takich przygód i miałem w życiu wiele i przeżyłem. Rodzinne konsylium zdecydowało inaczej – z girą trzeba jechać do lekarza.

Od tego momentu kończy się moja głupota i zaczyna paranoja polskiej służby zdrowia. Pierwsza rzecz, którą trzeba wymyślić, to gdzie w ogóle jechać. Do najbliższego punktu medycznego, nie szpitala, od mojej wsi jest 12 km. Punkt nie jest ośrodkiem zdrowia, jak to się dawniej mawiało, ani nawet „pogotowiem”. W byłym szpitalu mieści się obecnie Dolnośląski Ośrodek Pielęgnacyjno-Rehabilitacyjny, czyli krótko mówiąc dom spokojnej starości. Pojechałem, zapukałem i tutaj nie mogę powiedzieć, że działo się coś złego. Przeciwnie, bardzo miły lekarz, co się rzadko trafia, ale od razu rzucił mi się na uszy śpiewny wschodni akcent. Ukrainiec Witalij przyjął pacjenta, pomagał mu polska siostra również bardzo miła. Po odwinięciu opatrunku oboje niemal jednym głosem stwierdzili, że… „trzeba szyć”. Myślę sobie, nic wielkiego, szyjmy… Błąd i skrót myślowy! W „Parasolu” nie szyją, trzeba jechać następne 15 albo 20 km do innych miast, gdzie jest szpital i SOR.

Reklama

Oczywiście wybrałem krótszą trasę i trafiłem na izbę przyjęć w miasteczku, które bardzo źle wspomina „Jurek” Owsiak. Pukam do drzwi, czekam dobrą minutę, wychodzi pani pielęgniarka, też miła. Na izbie przyjęć pierwsze pytanie to skąd jestem, drugie dlaczego przejechałem tutaj, skoro podlegam tam, przypomnę, że „tam” jest dalej. W końcu pytają, co mi jest i co mają robić? Powtórzyłem za „Parasolem” – „trzeba szyć”. Aha, szyć, no to… dłuższa chwila konsternacji, po czym rozpoczął się pojedynek sióstr, która ma „do komputera pisać”. Jedna zaczęła coś stukać, po chwili powiedziała, żeby ta druga do zeszytu napisała. Przyszła trzecia i dwie koleżanki natychmiast głęboko sobie odetchnęły, okazało się, że ta jedna „umie na komputerze”. Dla sprawiedliwości i porządku wyjaśnię, że chodzi o obsługę swego czasu głośnego sytemu „eWUŚ”. Wypisała i pobiegła po lekarza, bo telefony stacjonarne w szpitalu padły.

Trafiłem na salę, pielęgniarka przygotowała mnie do zabiegu i dość szybko dotarł lekarz. Zapytał, co się stało, powiedziałem, że moja głupota, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. Pielęgniarka otwarła szufladę z zestawami do szycia. – Mamy tylko sześć? – pyta lekarz. – Tak – odpowiada, z uśmiechem siostra. – To chyba nie starczy – zauważa lekarz. – Na pewno nie starczy – potwierdza siostra. – Typowy polski weekend – podsumowuje lekarz. Zabieg szycia poszedł jak z płatka, nie było żadnego znieczulenia, poza pryskaniem płynem w miejscu szycia, ale rozumiem, że to norma i wcale nie narzekam, prawie nic nie czułem. Pomijając kwestie biurokratyczne, w zasadzie nie mogłem narzekać na obsługę, jednak najgorsze dopiero miało nastąpić. Na izbie przyjęć dostałem receptę, skierowanie do gabinetu zabiegowego i kartkę z informacją kiedy mam zdjąć szwy.

Byłem przekonany, że recepta to jakieś piguły do rozpuszczania i przemywania rany. Błąd! Wiecie, co to było Szanowni potencjalni i aktywni Pacjenci? Zastrzyk przeciwtężcowy! Nie podali mi zastrzyku w szpitalu, ale kazali pojechać do apteki i potem znaleźć najbliższy punkt zabiegowy, czynny w sobotę o 19.15. Dziwne to jak cholera, myślę sobie, w końcu mówimy o jednym i tym samym systemie, a ja muszę jeździć następne kilometry w poszukiwaniu zastrzyku. Poszukiwanie to idealne słowo, w całym mieście gdzie jest 8 aptek, czynna była tylko jedna i leku z recepty nie było.

Pojechałem do „Parasola” prosić o ratunek. Lekarz Ukrainiec zaproponował, że przepisze receptę na bardziej popularny lek i tak zrobił. Wracam do apteki i… nie ma. W ogóle nie mają żadnych leków antyseptycznych w zastrzyku, chociaż apteka hipermarketowa. Koniec przygody z polską służbą zdrowia, mogłem jechać następne 25 km do trzeciego już miasta, ale mam to w du..e, złego licho nie weźmie. Czas na puentę! Porównując moją głupotę z głupotą polskiej służby zdrowia, czuję się geniuszem. Naprawdę nie umiem zrozumieć o co w tej paranoi chodzi i Bogu dziękuję, że jestem zmotoryzowany, bo i nogę miałbym poprutą, a nie zszytą.

Pytanie, kluczowe brzmi! Co mają zrobić ci biedni ludzie, którzy muszą każdą rzecz załatwić za pomocą autobusu? Jeszcze raz przypomnę! Żeby zszyć nogę musiałem odwiedzić dwa miejsca, odległe od siebie od 12 i potem 15 km, żeby zdobyć zastrzyk dwa kolejne i przy trzecim się poddałem. Dobra zmiana do służby zdrowia nie zajrzała, a przecież proste ruchy, zamiast wielkiej reformy, mogłyby wprowadzić normalność do paranoi. Zwykły punkt zabiegowy w każdym mieście, pełne zaopatrzenie i pełna refundacja, zamiast pieprzonej spychologii. Mnie się krzywda nie dzieje, dam sobie radę, ale ludzie mają znacznie gorsze ode mnie możliwości mobile i wszystkie inne i nie ma w związku z tym mowy o leczeniu, trwa walka o życie.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. Krążenie.

    Krążenie.

    Czy Bolek użył kantówki? I za pomocą zaprzyjaźnionych lekarzy wyłudził L4 na miesięcznicę?

    I po co mi jechać w poniedziałek do Wawy? Dla Władka? Chyba lepiej stracić ten bilet.

    A miało być tak pięknie, Bolek i Władek, symbole polskiego komunizmu. Właściwie symBolki.Ech!

  2. Krążenie.

    Krążenie.

    Czy Bolek użył kantówki? I za pomocą zaprzyjaźnionych lekarzy wyłudził L4 na miesięcznicę?

    I po co mi jechać w poniedziałek do Wawy? Dla Władka? Chyba lepiej stracić ten bilet.

    A miało być tak pięknie, Bolek i Władek, symbole polskiego komunizmu. Właściwie symBolki.Ech!

  3. Piotrze, padles ofiara

    Piotrze, padles ofiara glupoty ( wypadek) i chyba pomrocznosci jasnej. Czlowiek zdrowy na umysle w sytuacji gdy jest ranny wzywa pogotowie a nie testuje gminna sluzbe zdrowia na okolicznosc ratownictwa. To sie moglo gorzej skonczyc. To Twoje konsylium to trzeba zdrowo opieprzyc.

    Ale zeby nie bylo, w Niemczech tez nie jest wszystko cacy ( to do Borowika) Mieskam tu i pracuje ladnych pare lat ( tez sluzba zdrowia). Praca legalna, ubezpieczenie ustawowe ( zabieraja mi prawi 400 euro miesiecznie na te zbytki). Swego czasu przydarzylo mi sie zakazenie krwi od pacjenta i trafilem karetka do szpitala ( goroczka ponad 41 stopni i lekkie majaczenie). Miejsce ajcji Düsseldorf. Zajeli sie jak trzeba, szpikowali mocnymi antybiotykami i w koncu wyleczyli. Organizacja w szpitalu jest taka ze nie ma oddzialow specjalistycznych ( poza ojomem i porodowka). Nie ma np wewnetrznego, chirurgii  czy innej urologii. Pacjentow klada w akurat wolnych salach jak leci, a lekarze specjalisci biegaja sobie po pietrach. Lezalem na dwuosobowej sali. 8 dni.  W miedzyczasie na drugim lozku lezalo 3 roznych pacjentow, kazdy z innej beczki. Miedzy innymi byl jakis Marokanczyk (moglem z nim gadac bo super znal niemiecki). Nie przyznal sie co mu jest, Ogolnie cos z plucami.  Po 6 miesiacach od wyjscia ze szpitala dostalem wezwanie na badania przeciwgruzlicze pod kara wiezienia. Okazalo sie ze Arab mial gruzlice co stwierdzili w trakcie jego pobytu ( przyszedl z podejrzeniem) i w zwiazku z tym wszystkich z ktorymi mial kontakt ciupasem na przesiwetlenie. To akurat nic nie wykazalo ale profilaktycznie dostalem jakies antybiotyki. U nas w Polsce nie do pomyslenia.

     

  4. Piotrze, padles ofiara

    Piotrze, padles ofiara glupoty ( wypadek) i chyba pomrocznosci jasnej. Czlowiek zdrowy na umysle w sytuacji gdy jest ranny wzywa pogotowie a nie testuje gminna sluzbe zdrowia na okolicznosc ratownictwa. To sie moglo gorzej skonczyc. To Twoje konsylium to trzeba zdrowo opieprzyc.

    Ale zeby nie bylo, w Niemczech tez nie jest wszystko cacy ( to do Borowika) Mieskam tu i pracuje ladnych pare lat ( tez sluzba zdrowia). Praca legalna, ubezpieczenie ustawowe ( zabieraja mi prawi 400 euro miesiecznie na te zbytki). Swego czasu przydarzylo mi sie zakazenie krwi od pacjenta i trafilem karetka do szpitala ( goroczka ponad 41 stopni i lekkie majaczenie). Miejsce ajcji Düsseldorf. Zajeli sie jak trzeba, szpikowali mocnymi antybiotykami i w koncu wyleczyli. Organizacja w szpitalu jest taka ze nie ma oddzialow specjalistycznych ( poza ojomem i porodowka). Nie ma np wewnetrznego, chirurgii  czy innej urologii. Pacjentow klada w akurat wolnych salach jak leci, a lekarze specjalisci biegaja sobie po pietrach. Lezalem na dwuosobowej sali. 8 dni.  W miedzyczasie na drugim lozku lezalo 3 roznych pacjentow, kazdy z innej beczki. Miedzy innymi byl jakis Marokanczyk (moglem z nim gadac bo super znal niemiecki). Nie przyznal sie co mu jest, Ogolnie cos z plucami.  Po 6 miesiacach od wyjscia ze szpitala dostalem wezwanie na badania przeciwgruzlicze pod kara wiezienia. Okazalo sie ze Arab mial gruzlice co stwierdzili w trakcie jego pobytu ( przyszedl z podejrzeniem) i w zwiazku z tym wszystkich z ktorymi mial kontakt ciupasem na przesiwetlenie. To akurat nic nie wykazalo ale profilaktycznie dostalem jakies antybiotyki. U nas w Polsce nie do pomyslenia.

     

  5. Życzę szybkiego powrotu do

    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia

    Tężec jednak zaszczepić. Wprawdzie laseczka tężca jest beztlenowcem i przy dużych otwartych ranach z silnym wypływem krwi nie ma szans, ale nie wiadomo, co oni tam w tym szpitalu sobie hodują. Gronkowce często to może i tężec.

     

  6. Życzę szybkiego powrotu do

    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia

    Tężec jednak zaszczepić. Wprawdzie laseczka tężca jest beztlenowcem i przy dużych otwartych ranach z silnym wypływem krwi nie ma szans, ale nie wiadomo, co oni tam w tym szpitalu sobie hodują. Gronkowce często to może i tężec.

     

  7. Panie Piotrze, z tą “głupotą”

    Panie Piotrze, z tą "głupotą" trochę Pan przesadza. Wiem coś na ten temat, bo z narzędziami właściwie się nie rozstaję. Ciągle coś jest w domu do zrobienia. Wiem również, że nie zrobi sobie krzywdy ten, co nic nie robi, zwłaszcza, jeśli pracuje się z narzędziami wirującymi. Mój wypadek polegał na rozcharatani kciuka przy krajzedze.Udałem się samochodem, tak jak Pan, do szpitala i zgłosiłem na SOR. Czekałem z owiniętym "na szybkiego" palcem przez ok 20 min.Zaprosił mnie pan,chyba lekarz, i  po obejrzeniu rany szarpanej przystępuje do zakładania opatrunku.Pytam go więc, co zamierza? – zkładam opatrunek, odpowiedział. Jak to, na te wiszące strzępy skóry, dopytuję ? "A co mam z,tym zrobić", pyta tym razem,chyba lekarz. Proszę pana, odpowiadam, trzeba dać zastrzyk przeciwtężcowy,ranę umyć, zdezynfekować, odciąć wiszące strzępy, a dopiero przystąpić do opatrywania. Spojrzeli po sobie z pielęgniarką, po czym,chyba lekarz, wydał polecenie umycia rany, po czym odciął luźne strzępy skóry.Następną ,mało śmieszną sceną było podejście, chyba lekarza, do zakładania opatrunku. Gościu nawet nie wiedział, jak się do tego zabrać. Do dzisiaj nie wiem, czy pan przyjmujący  w szpitalu WGM nie był fryzjerem, bo żadnej plakietki na uniformie nie miał.

  8. Panie Piotrze, z tą “głupotą”

    Panie Piotrze, z tą "głupotą" trochę Pan przesadza. Wiem coś na ten temat, bo z narzędziami właściwie się nie rozstaję. Ciągle coś jest w domu do zrobienia. Wiem również, że nie zrobi sobie krzywdy ten, co nic nie robi, zwłaszcza, jeśli pracuje się z narzędziami wirującymi. Mój wypadek polegał na rozcharatani kciuka przy krajzedze.Udałem się samochodem, tak jak Pan, do szpitala i zgłosiłem na SOR. Czekałem z owiniętym "na szybkiego" palcem przez ok 20 min.Zaprosił mnie pan,chyba lekarz, i  po obejrzeniu rany szarpanej przystępuje do zakładania opatrunku.Pytam go więc, co zamierza? – zkładam opatrunek, odpowiedział. Jak to, na te wiszące strzępy skóry, dopytuję ? "A co mam z,tym zrobić", pyta tym razem,chyba lekarz. Proszę pana, odpowiadam, trzeba dać zastrzyk przeciwtężcowy,ranę umyć, zdezynfekować, odciąć wiszące strzępy, a dopiero przystąpić do opatrywania. Spojrzeli po sobie z pielęgniarką, po czym,chyba lekarz, wydał polecenie umycia rany, po czym odciął luźne strzępy skóry.Następną ,mało śmieszną sceną było podejście, chyba lekarza, do zakładania opatrunku. Gościu nawet nie wiedział, jak się do tego zabrać. Do dzisiaj nie wiem, czy pan przyjmujący  w szpitalu WGM nie był fryzjerem, bo żadnej plakietki na uniformie nie miał.

  9. Pyt. techniczne (jako żywo

    Pyt. techniczne (jako żywo zainteresowany "ochroną drewna")

    1. Co to za g., że po 10 latach "trzeba drzeć"/

    2. Czym to będzie powtórnie malowane i co sądzić o pokoście (chociaż teraz nie ma ponoć prawdziwego pokostu, bo nie jest robiony na gorąco – kwestia cen energii sią kłania).

    3. Co było założone na tę szlifierkę, że tak nią rzucało? Czy nie lepiej robić taką mimośrodową, z płaską stopą – pewnie równiej.

    4. Kątówki Bosch 115mm mają wyłącznik bistabilny przy głowicy, 125mm Parkside z Lidla monostabilny, z zabezpieczeniem, w rękojeści – puszczasz narzędzie i się wyłącza w przeciwieństwie do Boscha.

    5. Pyt. finansowe – jak się ma trwałość domu drewnianego oraz utrata jego wartości z biegiem czasu do czasu spłaty kredytu. Jaki jest koszt ubezpieczenia domu z mat. ceramicznych a jaki z drewna – ryzyko "palności". Czy bank udzielając kredytu wiedział, że udziela go na dom drewniany?

  10. Pyt. techniczne (jako żywo

    Pyt. techniczne (jako żywo zainteresowany "ochroną drewna")

    1. Co to za g., że po 10 latach "trzeba drzeć"/

    2. Czym to będzie powtórnie malowane i co sądzić o pokoście (chociaż teraz nie ma ponoć prawdziwego pokostu, bo nie jest robiony na gorąco – kwestia cen energii sią kłania).

    3. Co było założone na tę szlifierkę, że tak nią rzucało? Czy nie lepiej robić taką mimośrodową, z płaską stopą – pewnie równiej.

    4. Kątówki Bosch 115mm mają wyłącznik bistabilny przy głowicy, 125mm Parkside z Lidla monostabilny, z zabezpieczeniem, w rękojeści – puszczasz narzędzie i się wyłącza w przeciwieństwie do Boscha.

    5. Pyt. finansowe – jak się ma trwałość domu drewnianego oraz utrata jego wartości z biegiem czasu do czasu spłaty kredytu. Jaki jest koszt ubezpieczenia domu z mat. ceramicznych a jaki z drewna – ryzyko "palności". Czy bank udzielając kredytu wiedział, że udziela go na dom drewniany?