Ciekawe psychologiczno-socjologiczne zjawisko biorę dziś na klawiaturę, czyli w zasadzie oksymoron, wzajemnie wykluczające się obszary, a jednak funkcjonariusze medialni nie takie paradoksy potrafili wprowadzić w życie. Raptem kilkanaście dni temu znana zootechnik, która prawdopodobnie nieuważnie oglądała przygody Pana Biedronki w „Potopie”, zwłaszcza wysadzenie kolubryny, wyraziła rozbawienie uproszczonym modelem fizycznym w postaci puszki. Wyśmiana puszka rzecz jasna idealnie obrazuje siły działające na kadłub samolotu z wewnątrz i wewnątrz, zresztą nie tylko samolotu, bo i łodzi podwodnej albo wspomnianej kolubryny. Wszystko co jest metalem cylindrycznie zamkniętym po obu stronach, będzie wybuchać lub zgniatać się identycznie, oczywiście co do zasady i nieuchronnych praw fizyki. Rzadko kiedy bywa z tych powodów śmiesznie, ale pani zootechnik wiele nie trzeba, potrafi nie tylko się ubawić, ale też rozbawić. Ta sama zootechnik, która śmiała się z uproszczonego modelu fizycznego, jakby w życiu nie widziała w podstawówce kondensatora w postaci butelki, dalej zwanej lejdejską, wygrzebała innego zabawnego fizyka. Oboje wymyśli śmiertelnie poważny model fizyczny, który składał się z wieśniaka, siekiery i polana brzozowego, co miało oddać prawa fizyczne zachodzące przy zderzeniu 80 ton z krzakiem. Przytoczyłem powyższy wyczyn pani zootechnik, ze specjalizacją drób, aby pokazać, że często się śmiejemy lub bulwersujemy, ale nie do końca uświadamiamy sobie skąd nasze reakcje się biorą. Socjologicznie śmiejemy się w hurcie, psychologicznie gubimy się w detalu. Zabawne i tragiczne są występy Moniki Olejnik, ale prawdziwa komedia i tragedia ukryta jest właśnie w takich niuansach, jak przytoczony zestaw uproszczonych modeli fizycznych.
Identycznie sprawy się mają z najnowszym wybrykiem pani zootechnik od macania kur. Od lewa do prawa zbulwersowali się użytkownicy „fejsa”, ponieważ uznali „żart” funkcjonariuszki medialnej za mało śmieszny. Monika Olejnik zażartowała sobie bardzo krótko: „Dwa wybuchy – w Bostonie, a nie w Smoleńsku”. Krótki żart i bardzo szybka reakcja, która na pierwszy rzut oka wydaje się trafiona w sedno. Komentujący zarzucili Olejnik, że robi sobie jaj z tragedii, a przecież w Bostonie zginęły trzy osoby i kilka przeżyło, jednak są w stanie bardzo ciężkim lub krytycznym. Nie ma się z czego śmiać, gremialnie huknęli zbulwersowani, natomiast mnie w przeciwieństwie do gremiów zastanowiło coś zupełnie innego. Zaraz, jak to się nie ma z czego śmiać i skąd to oburzenie? Wygląda na to, że w ogóle nie jest zabawne rozerwanie trzech osób w Bostonie, natomiast przemielenie 96 w Smoleńsku jakoś uchodzi w kabarecie. Masowe oburzenie komentujących nie dotyczyło robienia sobie jaj z 96 rozszarpanych Polaków, ale lało łzy nad trzema rozszarpanymi Amerykanami. Coś się takiego porobiło, w moim przekonaniu dzięki wysiłkom pani zootechnik i całej armii funkcjonariuszy, że Polacy odruchowo stali się empatyczni wobec wszystkich ofiar, wszelkich możliwych nieszczęść, poza jedną jedyną tragedią, która jak najbardziej nadaje się do śmiechu, co nie tak dawno zalecił reżyser Machulski. Dlaczego po występie Olejnik najszerzej pojęte środowisko nie zlinczuje tego ciemnogrodu, który hasa po „fejsie” i atakuje panią redaktor, która „być może niefortunnie, ale otworzyła dyskusję na temat granic wolności słowa”.
Z jednej strony trzeba się cieszyć, bo każdy reakcja społeczna, który poddaje krytyce coraz bardziej skretyniałe „elity”, jest na wagę złota. Z drugiej strony spustoszenie w wymiarze socjologicznym, jakiego dokonano tandetną psychologią może przerażać. Każde plemię, które traci instynkt samozachowawczy zachowuje się właśnie w taki straceńczy sposób. Rzeczywiście nie ma nic zabawnego w Bostonie, chociaż to się jeszcze okaże. Trzeba poczekać na oficjalne komunikaty i obserwować czy przypadkiem pierwsze bomby nie spadną na roponośne grunty arabskie, co niestety będzie powtórką z farsy znanej od lat. Zastanawiające jest tylko dlaczego w jednym miejscu nie śmieszy, że w ogóle był zamach, że ktoś zamach przeżył, że służby specjalne przesłuchują świadków, że kraj, w którym był zamach już ustawia sobie politycznie całą tragedię, natomiast w innym miejscu nic tylko boki zrywać. Jestem wrogiem wszelkich głupawych analogii, niemniej dwie automatycznie przyszły mi do głowy. Dzieje się coś takiego w polskim narodzie, że co najmniej połowa narodu ogląda tandetny spektakl tak, jakby współczuła Niemcom trafionym pod Arsenałem, a z Akowców chętnie zrobiła bandytów, o ile nie byli pedałami. Dzieje się coś tak niewytłumaczalnego, jak niewytłumaczalne są reakcje rozmaitych dewotek, które nie mogą przespać nocy, gdy kotek dostanie sraczki, a człowieka utopiłby w łyżce wody zanim dojedzie do szpitala. Nie upieram się, że to są mądre i trafne analogie, ale ja też mam prawo do odruchów psychologicznych, tym bardziej, że socjologicznie jestem marginesem.
prawda
Tak to właśnie jest. Nie ma żartów, bo zginęli Państwo Amerykanie, obywatele prawdziwej cywilizacji, nie jakieś robaki słowiańskie które z zasady padają tysiącami jak muchy, bo taka ich natura robacza.
Pamiętam te roztrzęsione krajowe spikerki telewizyjne relacjonujące zamach z 11 września. Wyglądały jakby ktoś podpalił im rodzinne pałace.
Bo tak też to odbierały. Zniszczono im ukochany zakątek gdzie należało bywać, mieć szwagra, i jeżdzić na zakupy.
Niedawno przeczytałem jedno zdanie w internecie, niestety nie pamiętam kto to napisał.
"Nieszczęściem Polaków jest instynkt okazywania szacunku obcym, i poniżania siebie w kontaktach z obcymi"
prawda
Tak to właśnie jest. Nie ma żartów, bo zginęli Państwo Amerykanie, obywatele prawdziwej cywilizacji, nie jakieś robaki słowiańskie które z zasady padają tysiącami jak muchy, bo taka ich natura robacza.
Pamiętam te roztrzęsione krajowe spikerki telewizyjne relacjonujące zamach z 11 września. Wyglądały jakby ktoś podpalił im rodzinne pałace.
Bo tak też to odbierały. Zniszczono im ukochany zakątek gdzie należało bywać, mieć szwagra, i jeżdzić na zakupy.
Niedawno przeczytałem jedno zdanie w internecie, niestety nie pamiętam kto to napisał.
"Nieszczęściem Polaków jest instynkt okazywania szacunku obcym, i poniżania siebie w kontaktach z obcymi"
pani zootechnik, ze specjalizacją drób
i to zamyka sprawę serdecznego ubawienia z uproszczonego modelu fizycznego w postaci puszki.
Ona tego nie zrozumie, bo to taki "ścisły" czy może ściśniety uszami umysł.
Już wyjaśniam , gdyby pani zootechnik miała specjalizację "krowa" sytuacja byłaby diametralnie inna.Bo krowa to przykład C (to dla pani zootechnik), kiedy taka krowa nażre się mokrej trawy a przednie wargi ma zamknięte ( dla pani zootechnik – krowa nie potrafo "suszyć zębów") zaś tylne wargi przyciśnięte ogonem i nie zrobi jej się dziury w brzuchu to niestety ten uproszczony model fizyczny w postaci puszki ulega rozdęciu a może i pęknięciu ( w czasie sobotniego przywitania wiosny nie dosłyszałem od kolegi weterynarza czy też on nie zdąrzył dopowiedzieć) czyli rozerwaniu na zewnątrz.
Tylko specjalizacja pani zootechnik tłumaczy jej ciężki pomyślunek.
Na tej specjalizacji musiały być jedne zajęcia w temacie uproszczonego modelu fizycznego w postaci puszki czyli wzdęcia krowy i w ten dzień pani zootechnik być może wietrzyła stringi albo płukała migdały, wiosna ma swoje prawa
No dobra nie będę już więcej pisał pierdół na tak poważnym forum, sorry.
Kurka jak chcesz to wywal.
pani zootechnik, ze specjalizacją drób
i to zamyka sprawę serdecznego ubawienia z uproszczonego modelu fizycznego w postaci puszki.
Ona tego nie zrozumie, bo to taki "ścisły" czy może ściśniety uszami umysł.
Już wyjaśniam , gdyby pani zootechnik miała specjalizację "krowa" sytuacja byłaby diametralnie inna.Bo krowa to przykład C (to dla pani zootechnik), kiedy taka krowa nażre się mokrej trawy a przednie wargi ma zamknięte ( dla pani zootechnik – krowa nie potrafo "suszyć zębów") zaś tylne wargi przyciśnięte ogonem i nie zrobi jej się dziury w brzuchu to niestety ten uproszczony model fizyczny w postaci puszki ulega rozdęciu a może i pęknięciu ( w czasie sobotniego przywitania wiosny nie dosłyszałem od kolegi weterynarza czy też on nie zdąrzył dopowiedzieć) czyli rozerwaniu na zewnątrz.
Tylko specjalizacja pani zootechnik tłumaczy jej ciężki pomyślunek.
Na tej specjalizacji musiały być jedne zajęcia w temacie uproszczonego modelu fizycznego w postaci puszki czyli wzdęcia krowy i w ten dzień pani zootechnik być może wietrzyła stringi albo płukała migdały, wiosna ma swoje prawa
No dobra nie będę już więcej pisał pierdół na tak poważnym forum, sorry.
Kurka jak chcesz to wywal.
co tam Olejnik
minister zdrowia lekarz Arłukowicz uważa, że normalną drogą na założenie rodziny, urodzenie i wychowanie dziecka jest seks dwóch mężczyzn z papierkiem od państwa.
co tam Olejnik
minister zdrowia lekarz Arłukowicz uważa, że normalną drogą na założenie rodziny, urodzenie i wychowanie dziecka jest seks dwóch mężczyzn z papierkiem od państwa.
Funkcja tabu jest jasna: gwarantowanie ciągłości i integralności
Podoba mi się podejście Kurki do większości problemów naszych rodaków, których oni sami nie dostrzegają W przypadku wyśmiewania ludzkich tragedii zachodzi bardzo niepokojący trend. Od początku władzy Kaczyńskich, kiedy to rozpoczęto na nich bezpardonową nagonkę, tzw. elity prowokowały, a wręcz zachęcały do takich zachowań. Sformułowania biegały na najniższych pułapach, karły, mali ludzie, dyplomatołki, bydło.
Wśmiewanie fizycznych ułomności. Szydzenie z miłości do matki, przywiazania do kota itd itd. Normalnie, miłość do matki to uczycie w najwyższym stopniu szlachetne, miłość do zwierzątek w europejskiej Polsce również, ale nie w przypadku Kaczyńskich.
Społeczeństwo ośmielone zachowaniem swoich guru, podjęło tę grę. Wielu wrażliwych ludzi milczało, wielu, nawet nieźle wykształconych i przyzwoitych powtarzało te niegodziwości.
Nie licowało to ze sposobem zachowań takich ludzi, w pojęciu do jakiego przyzwyczailiśmy się takich ludzi postrzegać. Patrząc na to, bywało, że włos jeżył mi sie na głowie.
Niestety, przy donośnym rechocie fajnych Polaków i niemym przyzwoleniu ciemnogrodu, przekraczano kolejne tabu.
Po Smoleńsku poszło jeszcze szybciej, na tapetę fajnych Polaków poszły: starość, krzyż, kościół, dramat ludzkiego cierpienia, śmierć. Jako, że nie jestem tak biegły w piśmie jak MK, zacytuję z wilipedii definicję tabu:
"głęboki i fundamentalny zakaz kulturowy, którego złamanie powoduje spontaniczną i niejednokrotnie gwałtowną reakcję ze strony ogółu przedstawicieli tej kultury, gdyż jest przez nich odbierane jako zamach na całą strukturę tej kultury i jej integralność, a więc jako zagrożenie dla dalszego istnienia danego społeczeństwa."
Dlaczego społeczeństwo nie reagowało, czy indoktrynacja poszła tak głęboko, w tak krótkim okresie. A może Kaczyńscy najperw ośmieszeni, potem odhumanizowani, nie stanowili już istot stricte ludzkich.
Tabu to gwarantowanie ciągłości i integralności
Nic dodać nic ująć, tzw lemingi ciągną nas wszystkich w jakąś odchłań. Jak to zatrzymać?
Funkcja tabu jest jasna: gwarantowanie ciągłości i integralności
Podoba mi się podejście Kurki do większości problemów naszych rodaków, których oni sami nie dostrzegają W przypadku wyśmiewania ludzkich tragedii zachodzi bardzo niepokojący trend. Od początku władzy Kaczyńskich, kiedy to rozpoczęto na nich bezpardonową nagonkę, tzw. elity prowokowały, a wręcz zachęcały do takich zachowań. Sformułowania biegały na najniższych pułapach, karły, mali ludzie, dyplomatołki, bydło.
Wśmiewanie fizycznych ułomności. Szydzenie z miłości do matki, przywiazania do kota itd itd. Normalnie, miłość do matki to uczycie w najwyższym stopniu szlachetne, miłość do zwierzątek w europejskiej Polsce również, ale nie w przypadku Kaczyńskich.
Społeczeństwo ośmielone zachowaniem swoich guru, podjęło tę grę. Wielu wrażliwych ludzi milczało, wielu, nawet nieźle wykształconych i przyzwoitych powtarzało te niegodziwości.
Nie licowało to ze sposobem zachowań takich ludzi, w pojęciu do jakiego przyzwyczailiśmy się takich ludzi postrzegać. Patrząc na to, bywało, że włos jeżył mi sie na głowie.
Niestety, przy donośnym rechocie fajnych Polaków i niemym przyzwoleniu ciemnogrodu, przekraczano kolejne tabu.
Po Smoleńsku poszło jeszcze szybciej, na tapetę fajnych Polaków poszły: starość, krzyż, kościół, dramat ludzkiego cierpienia, śmierć. Jako, że nie jestem tak biegły w piśmie jak MK, zacytuję z wilipedii definicję tabu:
"głęboki i fundamentalny zakaz kulturowy, którego złamanie powoduje spontaniczną i niejednokrotnie gwałtowną reakcję ze strony ogółu przedstawicieli tej kultury, gdyż jest przez nich odbierane jako zamach na całą strukturę tej kultury i jej integralność, a więc jako zagrożenie dla dalszego istnienia danego społeczeństwa."
Dlaczego społeczeństwo nie reagowało, czy indoktrynacja poszła tak głęboko, w tak krótkim okresie. A może Kaczyńscy najperw ośmieszeni, potem odhumanizowani, nie stanowili już istot stricte ludzkich.
Tabu to gwarantowanie ciągłości i integralności
Nic dodać nic ująć, tzw lemingi ciągną nas wszystkich w jakąś odchłań. Jak to zatrzymać?
W PRL mozna zakładać dowolne organizacje harcerskie,
nawet chrześcijańskie, po warunkiem że mają w statut wpisane obronę socjalistycznych wartości. Wszystko w obronie wolności i demokracji.
W PRL mozna zakładać dowolne organizacje harcerskie,
nawet chrześcijańskie, po warunkiem że mają w statut wpisane obronę socjalistycznych wartości. Wszystko w obronie wolności i demokracji.