Reklama

             Słońce zgasło, ziemia się zapadła sama w sobie, tlen przeistoczył się w siarkę, Wisła wyskoczyła z koryta i zamieniła się z

             Słońce zgasło, ziemia się zapadła sama w sobie, tlen przeistoczył się w siarkę, Wisła wyskoczyła z koryta i zamieniła się z Odrą, po czym wyparowała, Bałtyk stał się trującą breją, Tatry starły się na wzór Gór Świętokrzyskich. Czterech jeźdźców apokalipsy przemierza wzdłuż i wszerz spopieloną ziemię dopełniając śmiertelne żniwo. Resztki zdrowych ludzi dogorywają samotnie w lasach, zaś większość przekształciła się w zombie, pokraki i karykatury ssaków naczelnych.

Reklama

             Słońce wzeszło, urodzajna ziemia wydała plon, powietrze zostało odświeżone i można odetchnąć pełną piersią, krystalicznie czysta woda polała się z kranów, dla niektórych nawet likier bądź zmrożona wódka, morska bryza przyciągnęła rzeszę rodaków, potężne góry, niczym starożytni strażnicy, czuwają nad całym krajem, ojcowie zwycięstwa zdusili karły zmierzające do koryta, nastąpił cud, ewenement na skalę światową, ba, próżno szukać przykładów w historii, nie tylko najnowszej, lecz tej najstarszej – dziejów sprzed 20 lat. Polacy pokazali bezpretensjonalność, jednocześnie zbiorową czujność, aby okno na świat pozostało wiecznie otwarte.  

             Co się stało po wyborach? Spazmatyczny płacz, zaciskane pięści na widok rozchichotanej gęby Tuska, niedowierzanie i kurwy wypuszczane z prędkością 24 słów na jedno zdanie, z dodatkiem „jebane” na końcu. Bezsilna wściekłość, całkiem zrozumiała, szczególnie przy wygórowanych oczekiwaniach, to tylko i wyłącznie miód na serce tych, co mówią o „cudzie i ewenemencie” i pokazują za przykład oszołomstwa pianę z ust i krwi gotowanie. Nie dajmy się zwariować.

             Establishment nie wygrał, on kontynuuje przegrywanie. Brudy spod dywanu wylezą w swoim nieubłaganym rytmie, żadna aktualizacja Excela garów nie zapełni, chleba nie upiecze, dziecka nie wychowa, nie ubierze, ani nie ogrzeje. Żadna celebrytka, choćby stanęła na rękach i poprosiła dwa piwa na krechę, żaden Konrad i Karolak, choćby się zbaniaczyli tanim winem na wizji, złotej manny z nieba nie sprowadzą. Wygrana opozycji również by tego nie zmieniła, dzieją się rzeczy, na które nie ma mocnych bez zmian zasadniczych, a takie, przy obecnym i przewidywalnym układzie, są niemożliwe.

W nadmiarze pewności siebie popełnia się największe błędy, tak samo, gdy jest się pod ścianą. Takie błędy zrobi Tusk całkowicie zaślepiony wygraną i przekonany o debilizmie Polaków. Mam nadzieję, że takie przekonanie nie nabierze Kaczyński, szósty raz przegrany, bowiem ta droga sprowadzi go do planktonu, nawet nie kanapy. Najważniejsze, by nie palił mostów, zostawił parę – podwieszany, pontonowy, nawet zwodzony – w razie sytuacji, aby stadko lemingów (nie mylić z debilami) miało po czym przejść, a nie wpadło do wody lub w sidła jakiś radykałów.    

Ten, który zawsze mówi prawdę, piewca i dzierżyciel objawienia, ten, który napisał kilka książek i nikt ich nie czytał, ale każdy go słucha, ten, który trzyma w szachu kilkanaście „osobistości”, ten pajac, który nie ma pojęcia, że jest błaznem (płazem), powiedział kiedyś, że nie potrafi ścierpieć i nienawidzi radykalizmu. A ten wynika z polaryzacji społeczeństwa. Mimo, że notoryczny kłamca, Adam Michnik, walnie się przyczynił do powyższego, to powiedział prawdę.

Reklama