Reklama

Polska zwiększy swój deficyt budżetowy o 1% PKB w stosunku do wcześniejszych zapisów. Czyli dług publiczny wzrośnie. Czy będzie to faktycznie impulsem stymulującym gospodarkę, jak spodziewa się minister Rostowski? Czyjś wydatek, to dla drugiej strony dochód. Dlatego bez wątpienia dodatkowe pieniądze zasilą gospodarkę, mam tylko wątpliwości – czy aby na pewno gospodarkę Polski? Jeżeli pieniądze Polaków posłużą do finasowania działalności firm zagranicznych, jak to dzieje się obecnie, przy realizacji inwestycji publicznych i zamówień rządowych, to źle to widzę…
A wracając do kwestii wzrostu zadłużenia krajowego, jakie wiążą się z tym niebezpieczeństwa? Otóż jeżeli już trzeba się zadłużać to tylko we własnej walucie!
Obecnie w dobie globalizacji, może wydawać się niebezpiecznym fakt wykupu obligacji przez zagranicznych inwestorów. Z dużym prawdopodobieństwem zostają one nabywane z zamiarem spekulacji, więc nie można wykluczyć, że nagle będą je chcieli sprzedać wszystkie jednocześnie. Wracając do Japonii, taka właśnie możliwość przeraża niektórych Japończyków (i moich niektórych komentatorów), którzy wieszczą rychły upadek japońskich obligacji rządowych, skok stóp procentowych i zapaść finansową swojego kraju. Coś na kształt Grecji czy Cypru.
Jednak Japonię przed powtórzeniem losów Grecji chroni jeden szczegół: japońskie obligacje rządowe są emitowane w naszej krajowej walucie. Dlatego nawet jeśli zagraniczni inwestorzy, dokonają w celach spekulacyjnych zmasowanej akcji sprzedaży japońskich obligacji, to ostatecznie w celu ratowania sytuacji finansowej, ich zakupu może dokonać Japoński Bank Centralny. Ciekawe, co potem zrobiliby ci inwestorzy z nabytymi japońskimi jenami?
Japońską walutą można płacić tylko na terenie Japonii. Więc mieliby dwie możliwości: albo inwestować i dokonywać zakupów w tym kraju, albo wymienić japońską walutę na inne, np. dolary amerykańskie, czy euro. Innych możliwości po prostu nie ma. Jeżeli ci inwestorzy zdecydowaliby się na zakupy w Japonii, to znalazłoby to pozytywne odzwierciedlenie w PKB Japonii. Czyli dla nas dobrze. A gdyby chcieli wymienić pieniądze na inna walutę, to spowodowałoby osłabienie jena. Słaby jen jest korzystny dla japońskiego eksportu. Czyli też nie byłoby źle. A jeśli rośnie eksport, jednocześnie rosną rezerwy walutowe danego kraju. Firmy działające w Japonii w odpowiedzi na rosnący eksport tworzą nowe miejsca pracy, dzięki czemu jeszcze bardziej rośnie dochód narodowy.
Oczywiście istnieje również mniej korzystna opcja, że firmy owe będą otwierać swoje fabryki za granicą, z czego Japonia skorzysta w bardzo małym stopniu. Niestety jest to jeden z negatywnych skutków globalizacji.
Reasumując: wbrew pozorom, gigantyczne zadłużenie Japonii nie jest takie groźne dla mojego kraju, jakby się to mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Analogicznie: wzrastające zadłużenie Polski nie musiałoby być w przyszłości dewastujące dla gospodarki, gdyby było ono zaciągane wyłącznie w złotówkach.
Dlaczego więc Grecja zbankrutowała? Bo zupełnie inaczej wygląda sytuacja krajów używających wspólnej waluty. Inwestorzy zagraniczni, sprzedając greckie obligacje, otrzymują za nie euro, którym od razu można posługiwać się w wielu innych krajach. Czyli nie są w żaden sposób związani z greckim rynkiem, nie muszą tam niczego kupić ani wymienić waluty. Co więcej, ponieważ w obszarze wspólnej waluty oczywiście nie istnieje zjawisko wahań kursowych, to nagła sprzedaż obligacji nie wywoła deprecjacji lokalnej waluty, co mogłoby pomóc greckiemu przemysłowi. W Grecji brakuje dominujących, rozwiniętych gałęzi przemysłu. Niestety brak wahań kursu walutowego, to jednocześnie brak impulsów dla wzrostu konkurencyjności lokalnej wytwórczości. Swoją drogą… abstrahując już od przykładu Grecji, jest to jeden z głównych problemów wspólnej waluty euro.
Swoją drogą… w jakiej walucie minister Rostowski planuje sprzedaż dodatkowej transzy obligacji? I tu uważam, że jest ważne zadanie dla partii opozycyjnych: patrzcie na ręce rządowi, aby nie dopuścić do decyzji niekorzystnych dla swojego kraju. Dług w obcej walucie jest jak niewypał, który nie wiadomo kiedy wybuchnie!
 

Reklama