Reklama

Z dwóch, skrajnych postaw człowieczych zdecydowanie wolę tę, która z definicji poddaje rzeczy pod wątpliwość, niż tę, która bezrefleksyjnie przyjmuje do wiadomości każdą ładnie opakowaną bzdurę. Na szczęście miedzy skrajnościami jest cały środek do zagospodarowania i tak jak chronicznie nie cierpię oraz dostaję wysypki na fałszywe stwierdzenie: „prawda leży po środku”, tak nie potrafię bezmyślnie upierać się przy skrajnościach. Wczoraj portale internetowe obiegła kolejna sensacyjna i przede wszystkim tragiczna wiadomość o śmierci Krzysztofa Zalewskiego. Nagłówki grzmiały, że zginał człowiek, który krytycznie odnosił się do rosyjskiego i polskiego śledztwa, nie miał też litości dla ustaleń komisji lotniczych w obu krajach. Stanowisko Zalewskiego w kwestii Smoleńska było podkreślone we wszystkich portalach, bez względu na ideową przynależność, z tym, że na portalach spoza głównego obiegu, informacja zawierała mniejszą lub większą sugestię, jakoby i w tym przypadku tragiczna śmierć wiązała się z krytyką smoleńskiej farsy. Nim spróbuję uporządkować chaos, muszę napisać, że miałem poważne problemy z ustaleniem kim właściwie był Krzysztof Zalewski. Niech mi będzie poczytane za bezczelność, ale upieram się, że moja wiedza na temat Smoleńska nie jest mała, powiedziałabym nawet, że jestem bardzo zaawansowanym recenzentem wydarzeń, mimo wszystko postać Krzysztofa Zalewskiego zaskoczyła mnie zupełnie. Nie potrafiłem i w zasadzie do dziś nie potrafię sobie przypomnieć co też takiego wybitnie krytycznego, czy też niewygodnego dla władzy powiedział Zalewski.

Po krótkich poszukiwaniach znalazłem zwyczajne, rozsądne i krytyczne wypowiedzi zamordowanego wydawcy militarnych pism. Takie opinie wyraża co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście milionów Polaków i bynajmniej nie konają z poderżniętym gardłem. Proponuję, ale też tak po cichu wzywam, by nie rozmieniać Smoleńska na drobne, nie można dać się prowokować w najbardziej prostacki sposób. Jeśli komuś wystarczy, że zamordowany był krytykiem władzy, by uznać go za „kolejną ofiarę Smoleńska”, to musi sobie zdawać sprawę, że tym sposobem wyrządza dwie poważne szkody, choć zamiary ma zapewne szlachetne. Po pierwsze, tego rodzaju szybkie i histeryczne oceny, deprecjonują i ośmieszają skalę tragedii smoleńskiej. Po drugie i równie ważne, trzeba pamiętać, że gdy się raz da ciała, to stanowi się doskonały parawan dla działań poważnych. Mam na myśli ośmieszenie wszystkich pochopnie wyrażanych podejrzeń, które za chwilę okażą się chybione, a w przyszłości cała sprawa doskonale będzie się nadawać do przykrywania „dowcipami” takiej zbrodni, która rzeczywiście ze Smoleńskiem, czy innym działaniem „państwa polskiego”, będzie miała wiele wspólnego. Istnieje coś takiego jak materiał dowodowy, przesłanki, motywy, okoliczności i każdy kto chce poważnie dochodzić przebiegu wydarzeń powinien sobie poukładać te wszystkie dane. Co wiemy w przypadku zabójstwa Zalewskiego? Jeśli uznać przecieki medialne za prawdziwe, również mediów opozycyjnych, to mamy coś zupełnie innego niż bohaterską śmierć w obronie Smoleńska.

Reklama

Szef wydawnictwa wkracza do biura, atakuje nożem swojego zastępcę, usiłuje zaatakować innego pracownika (nikt nie pisze jaki był jego stosunek do Smoleńska), po czym odpala jakiś domorosły ładunek, który urywa mu rękę. Jeśli miałbym z tych klocków ułożyć motyw przestępstwa odwołujący się do likwidacji niewygodnego świadka w śledztwie smoleńskim, to musiałbym utracić szacunek dla własnej inteligencji. W tym przypadku, choć mi to ledwie przechodzi przez klawiaturę, trzeba poczekać na osławione wyniki śledztwa, zamiast się pakować w instynktowne analizy, które niczego dobrego ani rodzinie Zalewskiego, ani dochodzeniu do prawdy nie przyniosą. Nie znaczy to, że wyniki śledztwa mają rozstrzygnąć o przyczynach morderstwa, znaczy tyle, że kolejne dane będzie można poddać krytycznej analizie. Póki co nie widzę w tej sprawie, dowodu, motywu, a i okoliczności, jak dla mnie, są mało „smoleńskie”. Zamordowany był niemal anonimowym krytykiem śledztwa smoleńskiego, jestem więcej niż pewien, że jego nazwisko kojarzyło nie więcej niż parę procent Polaków, zresztą w wyborach parlamentarnych dostał, 0,4% głosów. Jego oceny w najmniejszym stopniu nie wnosiły niczego rewelacyjnego, szczególnie niebezpiecznego, powiedziałbym, że propagował wręcz standardowy pakiet wątpliwości i pytań, które można znaleźć wszędzie. Okoliczności w jakich został zamordowany, na pierwszy rzut oka wydają się kompletnie chaotyczną, skrajnie emocjonalną akcją.

Oczywiście, zawsze można założyć, że i takie rzucanie się z nożem na oślep razem z nieudolnym detonowaniem ładunku urywającego dłoń napastnikowi, jest mistyfikacją, żeby się nadmiernie seryjne samobójstwo nie zużywało. Wydaje mi się tylko, że takie interpretacje kompromitują znacznie więcej, niż tylko osoby, które nie potrafią powstrzymać emocji i uruchamiają instynktowne reakcje. O ile w ogóle w tej tragedii jest coś szczególnego, to zdecydowanie bardziej pokusiłbym się o zbadanie wątku idącego w stronę powtórki z Cyby i Łodzi, niż w stronę Smoleńska. Zalewski był radnym PiS, kandydował do parlamentu i wyrażał ostre polityczne sądy, w związku z tym nie wykluczyłbym takiego motywu jak motyw polityczny, który mógł być powiązany z motywem biznesowym, czy precyzyjniej finansowym. Pan prezes, który dopuścił się morderstwa mógł przecież uważać swojego zastępcę za „pisowskiego oszołoma”, odpowiedzialnego za złe wyniki firmy albo podejrzewać go, że z pomocą politycznej protekcji usiłuje przejąć firmę. Cokolwiek było motywem zbrodni, jeszcze raz podkreślę, że stadne instynkty przy takich tragicznych okazjach są wybitnie szkodliwe. Kompletnie idiotyczne jest wrzucanie tego zabójstwa do worka z „samobójstwami” Leppera, czy Petelickiego. Tamte tragedie na starcie wzbudzały słuszne podejrzenia o fachową robotę i tamte ofiary miały rzeczywistą wiedzę na temat tajnych działań „państwa polskiego”. Tutaj wydarzyła się tragedia, przepraszam za stwierdzenie, ale zdecydowanie niższego kalibru i bardzo mało prawdopodobne, aby była związana ze szczytem władzy – bardzo mało prawdopodobne.

Reklama

20 KOMENTARZE

  1. Zauważam u siebie symptomy
    które powodują we mnie mieszane uczucia. Otóż ja w stosunku do wczorajszej tragicznej informacji nie mam żadnych uczuć. Jedynym, które potrafię zdefiniować to obojętność. Nie kliknąłem wczoraj w żaden link odnoszący się do tej informacji. W nagłówkach widziałem słowa "zabójstwo", "ekspert" i "Smoleńsk", ale nie rozpaliło to mojej ciekawości. Sam już nie wiem czy to zmęczenie, czy coś innego. Ta obojętność to nie jest stan jaki uważam u siebie za normalny. Może to mój mózg reaguje w ten sposób, że zaczyna odrzucać takie informacje? Może to rozum podpowiada mi, że nie dowiem się, na razie, nic więcej ponad to co już wiem?

  2. Zauważam u siebie symptomy
    które powodują we mnie mieszane uczucia. Otóż ja w stosunku do wczorajszej tragicznej informacji nie mam żadnych uczuć. Jedynym, które potrafię zdefiniować to obojętność. Nie kliknąłem wczoraj w żaden link odnoszący się do tej informacji. W nagłówkach widziałem słowa "zabójstwo", "ekspert" i "Smoleńsk", ale nie rozpaliło to mojej ciekawości. Sam już nie wiem czy to zmęczenie, czy coś innego. Ta obojętność to nie jest stan jaki uważam u siebie za normalny. Może to mój mózg reaguje w ten sposób, że zaczyna odrzucać takie informacje? Może to rozum podpowiada mi, że nie dowiem się, na razie, nic więcej ponad to co już wiem?

  3. To niestety tak wygląda, że
    To niestety tak wygląda, że związek ze sprawą Smoleńska może być nikły, pomijając możliwość, że sprawa ta i aktywność Zalewskiego w temacie mogła wpłynąć na biznesowe nieporozumienia w firmie. Ale nie dziwię się natomiast reakcjom – moja pierwsza po zasłyszeniu informacji: "kolejny, tylko nowym sposobem". Bo ile można się zabijać samobójczo, zawsze w weekend, zawsze bez listu pożegnalnego.

    edit: morderca – po raz kolejny – to sympatyk Platformy Obywatelskiej. Za chwię się dowiemy, że także członek tej partii, podobnie jak Rysiu CYba.

    http://fakty.interia.pl/polska/news/gpc-zagadka-smierci-smolenskiego-eksperta,1872150

    Krzysztof Zalewski i podejrzewany o jego zamordowanie Cezary S. przez wiele lat siedzieli biurko w biurko naprzeciwko siebie w niewielkim pokoju. Współpracownicy wspominają, że różnili się pomysłami na biznes, ale także poglądami politycznymi i podejściem do kwestii katastrofy smoleńskiej.

    "Różnili się, jeżeli chodzi o poglądy polityczne. Krzysiek sympatyzował raczej z PiS-em, Czarek utożsamiał się z PO" – mówi "GPC" osoba znająca obu mężczyzn.

  4. To niestety tak wygląda, że
    To niestety tak wygląda, że związek ze sprawą Smoleńska może być nikły, pomijając możliwość, że sprawa ta i aktywność Zalewskiego w temacie mogła wpłynąć na biznesowe nieporozumienia w firmie. Ale nie dziwię się natomiast reakcjom – moja pierwsza po zasłyszeniu informacji: "kolejny, tylko nowym sposobem". Bo ile można się zabijać samobójczo, zawsze w weekend, zawsze bez listu pożegnalnego.

    edit: morderca – po raz kolejny – to sympatyk Platformy Obywatelskiej. Za chwię się dowiemy, że także członek tej partii, podobnie jak Rysiu CYba.

    http://fakty.interia.pl/polska/news/gpc-zagadka-smierci-smolenskiego-eksperta,1872150

    Krzysztof Zalewski i podejrzewany o jego zamordowanie Cezary S. przez wiele lat siedzieli biurko w biurko naprzeciwko siebie w niewielkim pokoju. Współpracownicy wspominają, że różnili się pomysłami na biznes, ale także poglądami politycznymi i podejściem do kwestii katastrofy smoleńskiej.

    "Różnili się, jeżeli chodzi o poglądy polityczne. Krzysiek sympatyzował raczej z PiS-em, Czarek utożsamiał się z PO" – mówi "GPC" osoba znająca obu mężczyzn.

  5. Gdzieś na obrzeżach wielkiej propagandy
    przemknęła, jak zwykle w niszowych gazetach, taka informacja :  na wojskowym Okęciu nie działał system SKD (kontroli dostępu), ale tylko – uwaga – w dniach 9 i 10.04. Roku Pamiętnego.
    Trawestując prelegenta Balcerowicza – ,,niewidzialna ręka … bezpieczeństwa". Zaś dowództwo tłumaczy to wymianą serwera. Jednym słowem, nie ma śladu po tym, kto wchodził i wychodził.
    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/17836,rejs-z-wylaczona-kontrola.html

  6. Gdzieś na obrzeżach wielkiej propagandy
    przemknęła, jak zwykle w niszowych gazetach, taka informacja :  na wojskowym Okęciu nie działał system SKD (kontroli dostępu), ale tylko – uwaga – w dniach 9 i 10.04. Roku Pamiętnego.
    Trawestując prelegenta Balcerowicza – ,,niewidzialna ręka … bezpieczeństwa". Zaś dowództwo tłumaczy to wymianą serwera. Jednym słowem, nie ma śladu po tym, kto wchodził i wychodził.
    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/17836,rejs-z-wylaczona-kontrola.html