Reklama

Poważnie i dokładnie tak myślę, że dużą naiwnością byłoby marzyć o demokracjach, czy innych nibylandiach zarządzanych wolą ludu. Nie ma dziś i chyba nie było nigdy imperium albo chociaż suwerennego państwa, w którym „bezpieka” nie rozgrywałaby partii szachów i nie decydowała o losach pionków pożeranych przez hetmanów. Prawdę powiedziawszy zdecydowanie wolałbym, żeby Polską zarządzały służby specjalnie z prawdziwego zdarzenia, a nie jakieś amatorskie partie złożone z dorobkiewiczów z Bogiem, tudzież równouprawnieniem każdej „d” na ustach. Nim zostanę zlinczowany i uznany za zmanierowanego jegomościa, który z braku pomysłów szuka taniej sensacji, poproszę przed egzekucją o ostatnie słowo. Jeśli się komuś wydaje, że w USA rządzi „słodka brązowa kukiełka”, że w Izraelu i Wielkiej Brytanii o losach kraju decydują politycy upudrowani po zakola na czole, no to sobie poważnie nie porozmawiamy. W kraju Indian niemal przez pół wieku karty rozdawał nijaki John Edgar Hoover i to jemu, co większe „oszołomy”, przypisują sprawstwo wielu zdarzeń, które stały się wiecznymi zagadkami USA, jak choćby czaszka Kennedyego przestrzelona jedną kulą w kilku miejscach. Żeby było śmieszniej i bezczelniej, od czasu do czasu twórcy politycznego spektaklu podrzucają gawiedzi swoje dowcipy i tak powstały rozmaite filmy o Bondach, czy też FBI w akcji. Działa to w taki sposób, że się gawiedź pośmieje, rozerwie, popcornu napasie i do głowy jej nie przyjedzie, że obejrzała kawałek realnego życia. Rzecz jasna nie mam na myśli efektów specjalnych, tylko polityczne efekty końcowe. Zatem sama bezpieka nie jest zła, co więcej nadaje się do tańca i różańca, ale jedna zmienna powoduje, że imperia stają się koloniami, a kolenie imperiami. Ta subtelność nazywa się „qui bono”.

Reklama

W Polsce mamy nieszczęście być zarządzani przez „bezpiekę”, antypolską i w tym tkwi zagadka naszego marnego położenia. Kraj opanowany przez służby posłuszne obcym służbom jest skazany na biedę z nędzą połączoną z kpiną, czego doświadczamy na co dzień. Chciałbym chociaż tyle napisać, że w porównaniu z PRL dziś i tak nie jest tak źle, ale obawiam się, że jest znacznie gorzej. Wczoraj, a może przedwczoraj, biegając po kanałach trafiłem na TV Historia i film dokumentalny o tragedii ruskiego samolotu latającego w polskich liniach pod nazwą „Kościuszko”. Nie sprawdzałem w jakim czasie powstał ten film, ale mam wrażenie, że przed Smoleńskiem. Wiecie Szanowni Rodacy, jaka była ostatnia scena tego obrazu? Stary peerelowski profesor stwierdza: „To, że w Polsce latają jeszcze Tu-154M z tymi samymi silnikami, co w Ił-62M jest zbrodnią”. Wykrakał? Po tragedii „Kościuszki” peerelowskie władze i peerelowskie „Macieje Laski” w komisji badania wypadków lotniczych miały odwagę powiedzieć prawdę, że to nie „durni piloci”, którzy nie odróżniają wskaźników w samolocie, ale ruska „technologia” zabiła ponad 170 ludzi. Mało tego, inżynierowie pokazali, że radzieccy mordercy wyjęli z łożyska co drugi wałek, jak w jakimś ukraińskim rowerze, żeby się lepiej obracało. Dalej nie koniec. Peerelowski rząd, peerelowscy ministrowie i peerelowscy sekretarze zerwali umowy z radzieckim producentem i zamówili imperialistyczne Boeingi z USA. Tym wszystkim zarządzała socjalistyczna bezpieka, całkowicie podległa KGB.

W świetle historycznych i współczesnych faktów dramatycznie przygnębiające pytanie brzmi następująco: „Gdzie jesteśmy?”. Potrafiłbym odpowiedzieć bez zająknięcia, ale nie mam skłonności sadystycznych i powiem tylko tyle, że jesteśmy między bezpieką: ruską, niemiecką, amerykańską i izraelską. Jeśli zdarzy się cud i coś działa na naszą polska korzyść to jest wynikiem tylko i wyłącznie sprzecznych interesów służb specjalnych wymienionych i pominiętych państw. Każda dyskusja o naszym marnym losie i „bulwersujących opinię publiczną zdarzeniach”, jak choćby defraudacja ostatnich dóbr narodowych schowanych w kopalniach i lasach, ma niewiele sensu, bo okradani pukają się w czoło słysząc o przyczynie swojej biedy z nędzą. Czemuś biedny? Boś głupi! A czemuś głupi? Boś biedny! Wstyd się odezwać i głośno wypowiedzieć prawdziwą przyczynę wszelkiego nieszczęścia, bo dla takich nosicieli niewygodnej prawdy „bezpieka” przygotowała sowity poczęstunek, po którym trzem pokoleniom niewolników będzie się odbijać wodą i suchym chlebem.

Reklama

64 KOMENTARZE

  1. a’propos
    witam pana.
    wyglada na to ze bedzie nowe rozdanie.."dziennikarze" maja duzy problem jak spijarowac ten godny pożalowania widok (w ciagu ostatnich kilku dni) gdy patrzymy na kolejne dymisje…oni sami juz nie wiedza jak pokazac ze w malym i duzym palacu wiekszosci zaczyna sie woda w du….e gotowac…
    p.s.
    bez jakowegos (mam nadzieje dobrze ukrytego) "smolenskiego kuklinskiego" nic sie w polsce nie zmieni..
    jedyne co mnie przeraża to to ze wg mnie gajowy i reszta nie przegra tych wyborow..a o to juz zadbaja panowie w brazowych butach..

  2. a’propos
    witam pana.
    wyglada na to ze bedzie nowe rozdanie.."dziennikarze" maja duzy problem jak spijarowac ten godny pożalowania widok (w ciagu ostatnich kilku dni) gdy patrzymy na kolejne dymisje…oni sami juz nie wiedza jak pokazac ze w malym i duzym palacu wiekszosci zaczyna sie woda w du….e gotowac…
    p.s.
    bez jakowegos (mam nadzieje dobrze ukrytego) "smolenskiego kuklinskiego" nic sie w polsce nie zmieni..
    jedyne co mnie przeraża to to ze wg mnie gajowy i reszta nie przegra tych wyborow..a o to juz zadbaja panowie w brazowych butach..

  3. No tak się składa, że dziś
    No tak się składa, że dziś mielismy ciekawą informację…
    Paru WSI-arzy zostało prawomocnie skazanych…
    http://niezalezna.pl/63569-ludzie-wsi-skazani-prawomocnie-komorowski-legalizowal-i-wspieral-przestepstwo
    Ja bym się nawet z Tobą zgodził bo np. w USA rządzi np. (oprócz nowojorskiej finansjery eskimoskiego pochodzenia) kompleks wojskowo-zbrojeniowy ze wsparciem służb… To oczywiste… Ale USA to inna skala podobnie jak Rosja, w oby tych krajach (no i może w Izraelu) bez współwładzy służb prawdpodbnie się nie obejdzie…
    Powstaje pytanie czy w jakimkowleik innym kraju (tak jak u nas) czynne służby pełniły w istocie rolę jaką np. we Włoszech pełniły organizacje mafijne…
    WSI to byłsa de facto struktura (czy też struktury) typowo przestępcze.. Prawdopodbnie opanowanie nadzór nad tzw. Wołominem, SKOK Wołomi, miliardy przeputane przez Fundację Pro Civili (byli żołnierze WSI), deweloperka i w końcu handel bronią…
    Handel bronią zostawiłem na koniec dlatego, że pod tym artykułem pojawiły się 2 ciekawe wpisy z czego jeden zacytuję w całości:
    "Wiemy, że PO usilnie "profesjonalizuje" polską armię. Pod przykrywką tej "profesjonalizacji" tak naprawdę rozbrojono kraj.

    Dlaczego nikt nie drąży tematu wyposażenia wojskowego – nie tylko broni indywidualnej czy osobistej (karabiny, pistolety), ale środków transportu, czy chociażby umundurowania. Skoro przed 1989 rokiem utrzymywaliśmy średnio 300 tys. wojska, a obecnie jest niecałe 100 tys., to pytajcie, co na przykład się stało z 200 tysiącami karabinków AK-47. Gdzie one są zmagazynowane i czy w ogóle gdzieś są, czy zostały wywiezione przez WSI-oków BUL-a i sprzedane.

    Gdzie są pojazdy wojskowe – ciężarówki, przyczepy, ciągniki, pojazdy dostawcze, terenowe? Niech ktoś wreszcie zacznie drążyć ten temat. Prawdopodobnie za rządów obecnej ekipy ten cały majątek rozgrabiono – czytać: wyprzedano za kwoty poniżej jednego procenta wartości.

    To dopiero może być afera!"

    No właśnie… Ciekawa sprawa z tą bronią… Podejrzewać należy, że menedżerowie z WSI zaopiekowali się całym niepotrzebnym asortymentem…

    2 wpis odsyła do ciekawego artykułu rozwijającego Twoją myśl…
    http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/lasy-temat-tabu

    I teraz do czego zmierzam nie zgadzając się trochę z Tobą… Otóż mimo wszystko RPIII jest jednak wyjątkiem bo jest róznica między pociąganiem przez służby za sznurki (tak jak w krajach zachodnich co jest oczywiste) a tym, że służby te de facto były tutaj "motorem przemian" we wszystkich ważnych dziedzinach jak również niemalże już wprost decydują o tym kto będzie stróżował pod żyrandolem…
    Myślę, że można to tylko porównać do sporej omnipotencji służb w Rosji (z tym, że tam lobby służb cywilnych wiedzie prym) gdzie np. pod żyrandolem mają Putina a pod Moskwą mafię sołncewską, którą KGB tworzyło…

    • Przeczytałem najważniejsze
      Przeczytałem najważniejsze fragmenty Twojej wypowiedzi kilka razy i naprawdę nie wiem, gdzie szukać polemiki? Dokładnie tyle napisałem, może nieudolnie, ale nic więcej nie chciałem powiedzieć. Sęk w tym, że te służby, które zorganizowały III RP nie są nasze i nie zrobiły tego dla Nas. To jest zlepek rezydentów kilku służb. Chciałem napisać tylko i aż tyle, że nie mamy w Polsce własnych służb ba miarę Mosadu, CIA, czy KGB, ale mamy przedstawicielstwa tych firm.

      • To być może się nieco źle
        To być może się nieco źle zrozumieliśmy… Bo trochę tak zrozumiałem Twój artykuł, że wszędzie służby rządzą tylko te polskie są w istocie niepolskie i to je odróżnia od reszty…
        A mi chodziło jeszcze o (moim zdaniem) przestępczy przede wszystkim charakter naszych służb (zwłaszcza WSI)…
        Ponieważ te służby polskie nie miały być, nie miały realizować zadań, do których PRZEDE WSZYSTKIM powołane są normalne służby specjalne wobec czego ich patroni zezwolili im na działalność, którą gdzie indziej prowadziły organizacje przestępcze (cosa nostry, camorry, jakuzy, triady i inne kartele) i to też jak mi się wydaje odróżnia te nasze "służby" od zagranicznych…

        • Ale nie ma służb, tych
          Ale nie ma służb, tych “dobrych” i złych, które nie są przestępcze. Wszystkie kradną, zabijają, gwałcą, niszczą. Tylko “dobre” kradną, gwałcą i zabijają poza “swoją dzielnicą”. U nas rżnie się sąsiada w biały dzień w tej samej klatce.

          • Mówiąc o przede wszystkim
            Upieram się, że służby zachodnie prowadząc działalność przestępczą robią to poza swoim rewirem (jak napisałeś) i w większości jednak "ku chwale ojczyzny"… Tu mówię o korumpowaniu elit innych krajów, obalaniu i instalowaniu im rządów i glów państw, wszczynaie wojen, mordów itp… handel bronią do krajów zaprzyjaźnionych czy też ekonomiczną kolonizację innych krajów pod roboczą nazwą inwestycji
            Czyli piszę o tym wszystkim czego obce służby dokonały np. wobec RPIII z pomocą tutejszych służb…

            Mówiąc o przede wszystkim przestępczej działalności "naszych służb" miałem na myśli przestępczość tylko dla zarobku i przejęcia majątku, władzy (najkrócej ujmując)- tak jak właśnie gangi, mafie…

  4. No tak się składa, że dziś
    No tak się składa, że dziś mielismy ciekawą informację…
    Paru WSI-arzy zostało prawomocnie skazanych…
    http://niezalezna.pl/63569-ludzie-wsi-skazani-prawomocnie-komorowski-legalizowal-i-wspieral-przestepstwo
    Ja bym się nawet z Tobą zgodził bo np. w USA rządzi np. (oprócz nowojorskiej finansjery eskimoskiego pochodzenia) kompleks wojskowo-zbrojeniowy ze wsparciem służb… To oczywiste… Ale USA to inna skala podobnie jak Rosja, w oby tych krajach (no i może w Izraelu) bez współwładzy służb prawdpodbnie się nie obejdzie…
    Powstaje pytanie czy w jakimkowleik innym kraju (tak jak u nas) czynne służby pełniły w istocie rolę jaką np. we Włoszech pełniły organizacje mafijne…
    WSI to byłsa de facto struktura (czy też struktury) typowo przestępcze.. Prawdopodbnie opanowanie nadzór nad tzw. Wołominem, SKOK Wołomi, miliardy przeputane przez Fundację Pro Civili (byli żołnierze WSI), deweloperka i w końcu handel bronią…
    Handel bronią zostawiłem na koniec dlatego, że pod tym artykułem pojawiły się 2 ciekawe wpisy z czego jeden zacytuję w całości:
    "Wiemy, że PO usilnie "profesjonalizuje" polską armię. Pod przykrywką tej "profesjonalizacji" tak naprawdę rozbrojono kraj.

    Dlaczego nikt nie drąży tematu wyposażenia wojskowego – nie tylko broni indywidualnej czy osobistej (karabiny, pistolety), ale środków transportu, czy chociażby umundurowania. Skoro przed 1989 rokiem utrzymywaliśmy średnio 300 tys. wojska, a obecnie jest niecałe 100 tys., to pytajcie, co na przykład się stało z 200 tysiącami karabinków AK-47. Gdzie one są zmagazynowane i czy w ogóle gdzieś są, czy zostały wywiezione przez WSI-oków BUL-a i sprzedane.

    Gdzie są pojazdy wojskowe – ciężarówki, przyczepy, ciągniki, pojazdy dostawcze, terenowe? Niech ktoś wreszcie zacznie drążyć ten temat. Prawdopodobnie za rządów obecnej ekipy ten cały majątek rozgrabiono – czytać: wyprzedano za kwoty poniżej jednego procenta wartości.

    To dopiero może być afera!"

    No właśnie… Ciekawa sprawa z tą bronią… Podejrzewać należy, że menedżerowie z WSI zaopiekowali się całym niepotrzebnym asortymentem…

    2 wpis odsyła do ciekawego artykułu rozwijającego Twoją myśl…
    http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/lasy-temat-tabu

    I teraz do czego zmierzam nie zgadzając się trochę z Tobą… Otóż mimo wszystko RPIII jest jednak wyjątkiem bo jest róznica między pociąganiem przez służby za sznurki (tak jak w krajach zachodnich co jest oczywiste) a tym, że służby te de facto były tutaj "motorem przemian" we wszystkich ważnych dziedzinach jak również niemalże już wprost decydują o tym kto będzie stróżował pod żyrandolem…
    Myślę, że można to tylko porównać do sporej omnipotencji służb w Rosji (z tym, że tam lobby służb cywilnych wiedzie prym) gdzie np. pod żyrandolem mają Putina a pod Moskwą mafię sołncewską, którą KGB tworzyło…

    • Przeczytałem najważniejsze
      Przeczytałem najważniejsze fragmenty Twojej wypowiedzi kilka razy i naprawdę nie wiem, gdzie szukać polemiki? Dokładnie tyle napisałem, może nieudolnie, ale nic więcej nie chciałem powiedzieć. Sęk w tym, że te służby, które zorganizowały III RP nie są nasze i nie zrobiły tego dla Nas. To jest zlepek rezydentów kilku służb. Chciałem napisać tylko i aż tyle, że nie mamy w Polsce własnych służb ba miarę Mosadu, CIA, czy KGB, ale mamy przedstawicielstwa tych firm.

      • To być może się nieco źle
        To być może się nieco źle zrozumieliśmy… Bo trochę tak zrozumiałem Twój artykuł, że wszędzie służby rządzą tylko te polskie są w istocie niepolskie i to je odróżnia od reszty…
        A mi chodziło jeszcze o (moim zdaniem) przestępczy przede wszystkim charakter naszych służb (zwłaszcza WSI)…
        Ponieważ te służby polskie nie miały być, nie miały realizować zadań, do których PRZEDE WSZYSTKIM powołane są normalne służby specjalne wobec czego ich patroni zezwolili im na działalność, którą gdzie indziej prowadziły organizacje przestępcze (cosa nostry, camorry, jakuzy, triady i inne kartele) i to też jak mi się wydaje odróżnia te nasze "służby" od zagranicznych…

        • Ale nie ma służb, tych
          Ale nie ma służb, tych “dobrych” i złych, które nie są przestępcze. Wszystkie kradną, zabijają, gwałcą, niszczą. Tylko “dobre” kradną, gwałcą i zabijają poza “swoją dzielnicą”. U nas rżnie się sąsiada w biały dzień w tej samej klatce.

          • Mówiąc o przede wszystkim
            Upieram się, że służby zachodnie prowadząc działalność przestępczą robią to poza swoim rewirem (jak napisałeś) i w większości jednak "ku chwale ojczyzny"… Tu mówię o korumpowaniu elit innych krajów, obalaniu i instalowaniu im rządów i glów państw, wszczynaie wojen, mordów itp… handel bronią do krajów zaprzyjaźnionych czy też ekonomiczną kolonizację innych krajów pod roboczą nazwą inwestycji
            Czyli piszę o tym wszystkim czego obce służby dokonały np. wobec RPIII z pomocą tutejszych służb…

            Mówiąc o przede wszystkim przestępczej działalności "naszych służb" miałem na myśli przestępczość tylko dla zarobku i przejęcia majątku, władzy (najkrócej ujmując)- tak jak właśnie gangi, mafie…

  5. Na początek
    3 linki
    1. http://gdansk.naszemiasto.pl/archiwum/mierzeja-wislana-zaglebiem-uranowym-polskie-zloza-uranu-pod,2041254,art,t,id,tm.html?sesja_gratka=30adf000c2c25195b8abe12554a60398
    2. http://www.wprost.pl/ar/14023/Kosmiczny-skarb/?O=14023&pg=0
    3, http://www.bankier.pl/wiadomosc/W-Polsce-znajduja-sie-najbogatsze-zloza-zlota-w-Europie-582652.html

    i jeden cytat
    "  … W ciągu trwających 40 lat badań geologicznych odkryto na Suwalszczyźnie niemal całą tablicę Mendelejewa. W Krzemiance i Udrynie, na głębokości 850 do 2,3 tys. metrów pod ziemią, zalega 1,5 mld ton rud polimetalicznych! Jest tu ok. 50 mln ton tytanu niezbędnego do produkcji samolotów, okrętów podwodnych i statków kosmicznych. Jest też wanad – jeden z najtrwalszych metali, a także anotrozyt – magmowa skała głębinowa, cenny materiał budowlany, kamienie półszlachetne. Wszystko to jest warte (licząc po cenach rynkowych) z 355 mld USD! A niezależny ekspert Stanisław Palka uważa, że „… zasoby ok. 30 pierwiastków tam występujących liczone od spągu złoża warte są biliony dolarów. Najprostsza konkluzja brzmi: suwalskie złoża są warte więcej niż złoto całego świata…”.

    Skoro już przebrnięto przez te linki to zachodzi pytanie czym kierują się ludzie rządzący w Polsce, że ten zasób nie jest wykorzystywany, a nawet się go wykorzystywać nie usiłuje. Czynione są natomiast ruchy pozorne.

    To jeszcze jeden link: http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/zrodla;geotermalne;zamiast;wegla;i;gazu,161,0,374177.html

    To co robi Ojciec Rydzyk w Toruniu nie jest jak chcą media żadną aberracją. Złoża termalne pod Polską mogłyby dawać jak na chwilę obecną 160% obecnego zapotrzebowania energetycznego kraju – i co – i nic – w mediach rżenie, że Rydzyk nabił w butelkę mocherowe babcie, które dały kasę na rzecz, która nie istnieje (nie istnieje według tych mediów).

    No właśnie, jaka mentalność i jakie kalkulacje powodują tymi ludźmi.
    Bo nie ma według mnie racjonalnego powodu, który b y sankcjonował to co się dzieje.
    Chyba, że założymy, że ci którzy tym sterują są zainteresowani czymś wręcz przeciwnym niż rozwój i dobrobyt w Polsce.

    • tak się często robi
      Czasem ukrywa się cenne minerały aby zaprzyjaźnione mocarstwa ich nie rozkradły. Norwegowie wiele lat zwlekali z wydobyciem ropy aż byli w stanie zorganizować wydobycie przez własne, państwowe firmy. Za komuny ukryto obecność ogromnych złóż wolframu i molibdenu w Polsce.
      Oczywiście do tego trzeba mieć jakaś namiastkę własnego rządu, której już raczej nie ma.

      • No weź bądź poważny
        Przeżucenie tych górników z terenu Śląska na obszar pod Suwałkami to naprawdę nie jest problem ani logistyczny, ani materialny. A wykonuje się ruch pozorny pod tytułem "budowa elektrowni atomowej"
        Zresztą tych górników w pewnej części nie trzeba zbytnio przeżucać – Myszkow – złoże molibdenu to jest zachodnia granica okręgu Katowickiego – wystarczy przedłużyć linie tramwajowe i autobusowe, żeby ludzie do pracy mogli dojechać.

        Toruńska inwestycja kosztowała jak do tej pory 140 mln, a z ostatnich informacji jakie do mnie dotarły wynika, że Toruń ma z tego jednego odwiertu zapewnioną energię w okresie wiosna-lato w 100 procentach, a w okresie jesień-zima w 60 procentach.

  6. Na początek
    3 linki
    1. http://gdansk.naszemiasto.pl/archiwum/mierzeja-wislana-zaglebiem-uranowym-polskie-zloza-uranu-pod,2041254,art,t,id,tm.html?sesja_gratka=30adf000c2c25195b8abe12554a60398
    2. http://www.wprost.pl/ar/14023/Kosmiczny-skarb/?O=14023&pg=0
    3, http://www.bankier.pl/wiadomosc/W-Polsce-znajduja-sie-najbogatsze-zloza-zlota-w-Europie-582652.html

    i jeden cytat
    "  … W ciągu trwających 40 lat badań geologicznych odkryto na Suwalszczyźnie niemal całą tablicę Mendelejewa. W Krzemiance i Udrynie, na głębokości 850 do 2,3 tys. metrów pod ziemią, zalega 1,5 mld ton rud polimetalicznych! Jest tu ok. 50 mln ton tytanu niezbędnego do produkcji samolotów, okrętów podwodnych i statków kosmicznych. Jest też wanad – jeden z najtrwalszych metali, a także anotrozyt – magmowa skała głębinowa, cenny materiał budowlany, kamienie półszlachetne. Wszystko to jest warte (licząc po cenach rynkowych) z 355 mld USD! A niezależny ekspert Stanisław Palka uważa, że „… zasoby ok. 30 pierwiastków tam występujących liczone od spągu złoża warte są biliony dolarów. Najprostsza konkluzja brzmi: suwalskie złoża są warte więcej niż złoto całego świata…”.

    Skoro już przebrnięto przez te linki to zachodzi pytanie czym kierują się ludzie rządzący w Polsce, że ten zasób nie jest wykorzystywany, a nawet się go wykorzystywać nie usiłuje. Czynione są natomiast ruchy pozorne.

    To jeszcze jeden link: http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/zrodla;geotermalne;zamiast;wegla;i;gazu,161,0,374177.html

    To co robi Ojciec Rydzyk w Toruniu nie jest jak chcą media żadną aberracją. Złoża termalne pod Polską mogłyby dawać jak na chwilę obecną 160% obecnego zapotrzebowania energetycznego kraju – i co – i nic – w mediach rżenie, że Rydzyk nabił w butelkę mocherowe babcie, które dały kasę na rzecz, która nie istnieje (nie istnieje według tych mediów).

    No właśnie, jaka mentalność i jakie kalkulacje powodują tymi ludźmi.
    Bo nie ma według mnie racjonalnego powodu, który b y sankcjonował to co się dzieje.
    Chyba, że założymy, że ci którzy tym sterują są zainteresowani czymś wręcz przeciwnym niż rozwój i dobrobyt w Polsce.

    • tak się często robi
      Czasem ukrywa się cenne minerały aby zaprzyjaźnione mocarstwa ich nie rozkradły. Norwegowie wiele lat zwlekali z wydobyciem ropy aż byli w stanie zorganizować wydobycie przez własne, państwowe firmy. Za komuny ukryto obecność ogromnych złóż wolframu i molibdenu w Polsce.
      Oczywiście do tego trzeba mieć jakaś namiastkę własnego rządu, której już raczej nie ma.

      • No weź bądź poważny
        Przeżucenie tych górników z terenu Śląska na obszar pod Suwałkami to naprawdę nie jest problem ani logistyczny, ani materialny. A wykonuje się ruch pozorny pod tytułem "budowa elektrowni atomowej"
        Zresztą tych górników w pewnej części nie trzeba zbytnio przeżucać – Myszkow – złoże molibdenu to jest zachodnia granica okręgu Katowickiego – wystarczy przedłużyć linie tramwajowe i autobusowe, żeby ludzie do pracy mogli dojechać.

        Toruńska inwestycja kosztowała jak do tej pory 140 mln, a z ostatnich informacji jakie do mnie dotarły wynika, że Toruń ma z tego jednego odwiertu zapewnioną energię w okresie wiosna-lato w 100 procentach, a w okresie jesień-zima w 60 procentach.

  7. No “pewne” służby jeszcze coś
    No "pewne" służby jeszcze coś tam próbują zkontrować pewne działania służb obcych. Można powiedzieć że zasięg tych kontr jest taki dość międzynarodowy ze sporą siłą w Polsce.

    Z południa Europy dość mocno nadciągnęły o nas siły złe. Tzn napłyneła szerokim strumieniem technologia dość zaawansowana i jak na te lata 50-60 byliśmy mocno w tyle z ZSRR razem wzięci. Ocaleni podrośli, pouczyli się języków, część wyjechała pozostawiając dość spore kontakty z obywatelami z polskim obywatelstwem, no i niestety rozmnożyli się na potęgę (prym wiedzie podlasie, Łódź, Warszawa).
    Sterowanie przemianami w Polsce to oni już dawno temu zaczeli. Gomółka w 68' trochę ich pogonił ale na bardzo krótko a 89' był dla nich rozwinięciem czerwonego dywanu na salonach.
    Czy ktoś się ze mną zgodzi że w Polsce rządzi George Soros, rezydujący na Węgrzech i spora część jego harcerzy :-)?

    Setki firm w Warszawie, w tym jedna z nich firma transportu strategicznego z siedzibą przy ulicy 17 stycznia 🙂

    Walka trwa:
    No niektórzy polegli :-(. Ś.P. Mjr. Dariusz Szpineta, Gen. Sławomir Petelicki – ofiary seryjnego samobójcy?

  8. No “pewne” służby jeszcze coś
    No "pewne" służby jeszcze coś tam próbują zkontrować pewne działania służb obcych. Można powiedzieć że zasięg tych kontr jest taki dość międzynarodowy ze sporą siłą w Polsce.

    Z południa Europy dość mocno nadciągnęły o nas siły złe. Tzn napłyneła szerokim strumieniem technologia dość zaawansowana i jak na te lata 50-60 byliśmy mocno w tyle z ZSRR razem wzięci. Ocaleni podrośli, pouczyli się języków, część wyjechała pozostawiając dość spore kontakty z obywatelami z polskim obywatelstwem, no i niestety rozmnożyli się na potęgę (prym wiedzie podlasie, Łódź, Warszawa).
    Sterowanie przemianami w Polsce to oni już dawno temu zaczeli. Gomółka w 68' trochę ich pogonił ale na bardzo krótko a 89' był dla nich rozwinięciem czerwonego dywanu na salonach.
    Czy ktoś się ze mną zgodzi że w Polsce rządzi George Soros, rezydujący na Węgrzech i spora część jego harcerzy :-)?

    Setki firm w Warszawie, w tym jedna z nich firma transportu strategicznego z siedzibą przy ulicy 17 stycznia 🙂

    Walka trwa:
    No niektórzy polegli :-(. Ś.P. Mjr. Dariusz Szpineta, Gen. Sławomir Petelicki – ofiary seryjnego samobójcy?

  9. Przemycam
    Pociag odchodzil o czwartej z minutami, pospieszny i zatloczony jak cholera. Kupilem trzecia klase, czas wrócic do rzeczywistosci, wypoczynek bedzie w domu. Znalazlem miejsce w przedziale, w którym juz drzemalo albo udawalo, ze drzemie, dwóch oficerów, jakis blondyn z orderem w klapie, dwie facetki w ogóle nie wygladajace na nic i jeszcze jacys ludzie, których nie mozna bylo rozeznac w pólmroku brzydkiego, deszczowego popoludnia. Pociag ruszyl i wszyscy sie ockneli, bo drzemanie to taktyka zapobiegawcza, wedlug madrosci zycia kolejowego, odstraszajaca nowych amatorów na wtloczenie sie. (…)
    O czym gwarza zebrani przygodnie wedrowcy anno 1954, w dziesiatym roku Polski Ludowej, w rytm kól pociagu przemierzajacego serce tego pieknego, starego kraju? Od rubiezy Krakowa do samych Kielc, a starczyloby go i po zielona ton Baltyku, jeden temat nie schodzil z wokandy, nie sposób go bylo wyczerpac i kazdy sposród siedzacych tu osmiu ludzi mial cos do powiedzenia, dodania, dorzucenia. Zbrodnia, zdziczenie, deprawacja, gwalt, rabunek, kradziez, napad, morderstwo, oszustwo, naduzycie, defraudacja, grabiez, z bronia w reku, chuliganstwo, pijanstwo, niepewnosc dnia i godziny – oto tonacja obyczajowa tych terytoriów najstarszej Polski, ongis wsi-spokojnej-wsi-szczesliwej, sennych i leniwych Sandomierzy, Opatowów, Olkuszów, Wieluniów i Bochn. Te niegdys ciche, sloneczne grody, ubogie, lecz uczciwe, zacofane, lecz schludne, tepawe, lecz bogobojne, nudne, lecz krzepkie, prowincjonalne, lecz wiekowe, przeobrazaja sie w kolejowych opowiesciach w jakas grzaska Arizone, smierdzacy swojskoscia Meksyk, przesiakly malopolskim blotem i nie nasza, egzotyczna przestepczoscia. (…)

    W Kielcach przedzial opustoszal, ale tylko na chwile, zaraz nowa lawina ludzi wdarla sie, tloczac w stary zaduch nowe wonie. Obok mnie usiadla pospolicie ladna dziewczyna ze znaczkiem Azs-u w bluzce i ksiazka w reku. Naprzeciw, ulokowal sie starenki wiesniak o skostnialej, obciagnietej twarda skóra twarzy, bezzebny i roztrzesiony walka o miejsce. Ledwo pociag ruszyl, stary dostal przerazajacego ataku kaszlu. Ludzie zaczeli odrywac sie od gazet, wysuwac glowy spod wiszacych na hakach plaszczów, co w polskich pociagach jest surogatem sleepingu; kazdy zapewne kombinowal co bedzie, jak stary sie zadlawi, nie tyle ze wzgledu na dominujace wspólczucie, ile na konsekwencje takiej ewentualnosci dla pasazerskiej gromady, przedzialowej wspólnoty. Ale starzec jakos wyrwal sie smierci; by uczcic ocalenie, dobyl tyton i bibulke i ukrecil sobie poteznego papierosa. Niedobrze, pomyslalem, stary zapali ten nabój i pozegna sie z zyciem, unieruchomiony we wnetrznosciach tak brudnego i zatloczonego pociagu, ze nic dlan nie bedzie mozna zrobic; i bedzie siedzial martwy, na wprost mnie, az do Warszawy. Jednak nie udusil sie, mimo smrodu machory, za to zaczelo mu sie miarowo odbijac. Za pierwszym razem zwrócilismy na ten gastryczny bezwstyd uwage tylko dziewczyna i ja; byla ladna i mloda, zrobilo mi sie przykro. Ja wiem, we Francji taki objaw czlowieczenstwa jest sama naturalnoscia i wdziekiem, ale my w Polsce mamy swoje w tym wzgledzie uczulenia. Z czasem jednak odbijanie nabralo na sile, stary egzekwowal je z sedziwa, kmieca niewinnoscia i zdawal sie nie zwracac uwagi na to, ze jest na pograniczu torsji. Ludzie w przedziale, uspokojeni monotonia odglosów, zapadali z powrotem w swe drzemki, jedynie dziewczyna i ja nie potrafilismy wygramolic sie z zaklopotania. Uchylilem drzwi – z zapchanego stojacymi i siedzacymi w kucki ludzmi korytarza polecialy ku mnie spojrzenia pelne zawisci: mialem miejsce siedzace w przedziale, na pare godzin bogactwo i przywilej. Wtedy pociag stanal.(…)
    Poczatkowo nikt na to nie zwrócil uwagi, lecz po pól godzinie postoju ludzie wypadali z otepialosci, przecierali oczy z niepokojem, po wagonie szedl szum: "Pospieszny, job jego mac! A stoi! Czego on stoi?" Jacys przedsiebiorczy mlodziency wyskoczyli po trzech kwadransach na nasyp i wrócili z wiescia, ze w maszynie nie ma pary. Nikt nie wiedzial, co to znaczy, ale znalezli sie bystrzy komentatorzy: "Na pewno chcial zarobic premie, na weglu oszczedza, po czym sie dziwia, w morde kopani, ze im kotly wysiadaja. Przodownicy, kurwa ich mac…" Pewien fachowiec przesadzil sprawe: "Dwie godziny spóznienia w Warszawie jak drut." Staremu przestalo sie odbijac, wiec wyjal z odmetów zdartego paltota butle ze zsiadlym mlekiem i przylozyl do sinych ust. Dziewczyna spojrzala na mnie z panika. Mnie bylo juz wszystko jedno: obezwladniajace znuzenie, odór polskiego ubóstwa, kregoslup udreczony na twardej lawce – nawet gdyby mi puknal na kolana, nie bylbym w stanie czynnie temu zapobiec. Lecz stary nie skompromitowal sie, zas pociag ruszyl. W Skarzysku stalismy o wiele dluzej, niz przydarza sie to zazwyczaj pospiesznym i wszyscy pocieszali sie, ze zmieniaja lokomotywe. Tuz przed Radomiem pociag stanal na pól godziny lub dluzej. W wagonie panowal nastrój rewolucyjnej goryczy. "W Warszawie musza mi zwrócic pieniadze – zgrzytala jakas kobiecina. – Placilam za pospieszny, a nie reczna drezyne." W Radomiu mielismy dwie godziny spóznienia, czyli bylismy w drodze dluzej niz zwykly osobowy. Za Radomiem w lokomotywe wstapil niezwykly wigor. "Nadrabia…" rozeszlo sie szyderczo po korytarzu. W Warce byl przepisany rozkladem postój, wiejskie kobiety z tobolami i koszami na plecach szykowaly sie do wysiadania: pociag przemknal przez Warke jak rakieta na kreskówkach, zostawiajac na peronie rozdziawione zdumienie zawiadowcy stacji. Maszynista rehabilitowal sie w oczach ludu. Wtargnal z loskotem na warszawski dworzec z póltoragodzinnym opóznieniem. Lament wiesniaczek z Warki, które o wpól do pierwszej w nocy znalazly sie na warszawskim bruku zamiast we wlasnym lózku, utonal w ogólnej radosci z konca podrózy. Jacys zapalczywcy atakowali personel pociagu, lecz proces wysiadania i opuszczania wagonów przez mase ludzka przypominal bezladna ucieczke.
    Byla to podróz przez Polske Srodkowa. Róznica miedzy Samuelem Pickwickiem a mna jest ta, ze on wojazowal przez swój kraj. A ja przez czyj? Któredy?

    Leopold Tyrmand – Dziennik 1954.

    PS. Czy cos sie zmienilo po 60-ciu latach oprocz tego, ze nie wolno palic i nie ma trzeciej klasy, czy ja sie zagubilem w rzeczywistosci?

  10. Przemycam
    Pociag odchodzil o czwartej z minutami, pospieszny i zatloczony jak cholera. Kupilem trzecia klase, czas wrócic do rzeczywistosci, wypoczynek bedzie w domu. Znalazlem miejsce w przedziale, w którym juz drzemalo albo udawalo, ze drzemie, dwóch oficerów, jakis blondyn z orderem w klapie, dwie facetki w ogóle nie wygladajace na nic i jeszcze jacys ludzie, których nie mozna bylo rozeznac w pólmroku brzydkiego, deszczowego popoludnia. Pociag ruszyl i wszyscy sie ockneli, bo drzemanie to taktyka zapobiegawcza, wedlug madrosci zycia kolejowego, odstraszajaca nowych amatorów na wtloczenie sie. (…)
    O czym gwarza zebrani przygodnie wedrowcy anno 1954, w dziesiatym roku Polski Ludowej, w rytm kól pociagu przemierzajacego serce tego pieknego, starego kraju? Od rubiezy Krakowa do samych Kielc, a starczyloby go i po zielona ton Baltyku, jeden temat nie schodzil z wokandy, nie sposób go bylo wyczerpac i kazdy sposród siedzacych tu osmiu ludzi mial cos do powiedzenia, dodania, dorzucenia. Zbrodnia, zdziczenie, deprawacja, gwalt, rabunek, kradziez, napad, morderstwo, oszustwo, naduzycie, defraudacja, grabiez, z bronia w reku, chuliganstwo, pijanstwo, niepewnosc dnia i godziny – oto tonacja obyczajowa tych terytoriów najstarszej Polski, ongis wsi-spokojnej-wsi-szczesliwej, sennych i leniwych Sandomierzy, Opatowów, Olkuszów, Wieluniów i Bochn. Te niegdys ciche, sloneczne grody, ubogie, lecz uczciwe, zacofane, lecz schludne, tepawe, lecz bogobojne, nudne, lecz krzepkie, prowincjonalne, lecz wiekowe, przeobrazaja sie w kolejowych opowiesciach w jakas grzaska Arizone, smierdzacy swojskoscia Meksyk, przesiakly malopolskim blotem i nie nasza, egzotyczna przestepczoscia. (…)

    W Kielcach przedzial opustoszal, ale tylko na chwile, zaraz nowa lawina ludzi wdarla sie, tloczac w stary zaduch nowe wonie. Obok mnie usiadla pospolicie ladna dziewczyna ze znaczkiem Azs-u w bluzce i ksiazka w reku. Naprzeciw, ulokowal sie starenki wiesniak o skostnialej, obciagnietej twarda skóra twarzy, bezzebny i roztrzesiony walka o miejsce. Ledwo pociag ruszyl, stary dostal przerazajacego ataku kaszlu. Ludzie zaczeli odrywac sie od gazet, wysuwac glowy spod wiszacych na hakach plaszczów, co w polskich pociagach jest surogatem sleepingu; kazdy zapewne kombinowal co bedzie, jak stary sie zadlawi, nie tyle ze wzgledu na dominujace wspólczucie, ile na konsekwencje takiej ewentualnosci dla pasazerskiej gromady, przedzialowej wspólnoty. Ale starzec jakos wyrwal sie smierci; by uczcic ocalenie, dobyl tyton i bibulke i ukrecil sobie poteznego papierosa. Niedobrze, pomyslalem, stary zapali ten nabój i pozegna sie z zyciem, unieruchomiony we wnetrznosciach tak brudnego i zatloczonego pociagu, ze nic dlan nie bedzie mozna zrobic; i bedzie siedzial martwy, na wprost mnie, az do Warszawy. Jednak nie udusil sie, mimo smrodu machory, za to zaczelo mu sie miarowo odbijac. Za pierwszym razem zwrócilismy na ten gastryczny bezwstyd uwage tylko dziewczyna i ja; byla ladna i mloda, zrobilo mi sie przykro. Ja wiem, we Francji taki objaw czlowieczenstwa jest sama naturalnoscia i wdziekiem, ale my w Polsce mamy swoje w tym wzgledzie uczulenia. Z czasem jednak odbijanie nabralo na sile, stary egzekwowal je z sedziwa, kmieca niewinnoscia i zdawal sie nie zwracac uwagi na to, ze jest na pograniczu torsji. Ludzie w przedziale, uspokojeni monotonia odglosów, zapadali z powrotem w swe drzemki, jedynie dziewczyna i ja nie potrafilismy wygramolic sie z zaklopotania. Uchylilem drzwi – z zapchanego stojacymi i siedzacymi w kucki ludzmi korytarza polecialy ku mnie spojrzenia pelne zawisci: mialem miejsce siedzace w przedziale, na pare godzin bogactwo i przywilej. Wtedy pociag stanal.(…)
    Poczatkowo nikt na to nie zwrócil uwagi, lecz po pól godzinie postoju ludzie wypadali z otepialosci, przecierali oczy z niepokojem, po wagonie szedl szum: "Pospieszny, job jego mac! A stoi! Czego on stoi?" Jacys przedsiebiorczy mlodziency wyskoczyli po trzech kwadransach na nasyp i wrócili z wiescia, ze w maszynie nie ma pary. Nikt nie wiedzial, co to znaczy, ale znalezli sie bystrzy komentatorzy: "Na pewno chcial zarobic premie, na weglu oszczedza, po czym sie dziwia, w morde kopani, ze im kotly wysiadaja. Przodownicy, kurwa ich mac…" Pewien fachowiec przesadzil sprawe: "Dwie godziny spóznienia w Warszawie jak drut." Staremu przestalo sie odbijac, wiec wyjal z odmetów zdartego paltota butle ze zsiadlym mlekiem i przylozyl do sinych ust. Dziewczyna spojrzala na mnie z panika. Mnie bylo juz wszystko jedno: obezwladniajace znuzenie, odór polskiego ubóstwa, kregoslup udreczony na twardej lawce – nawet gdyby mi puknal na kolana, nie bylbym w stanie czynnie temu zapobiec. Lecz stary nie skompromitowal sie, zas pociag ruszyl. W Skarzysku stalismy o wiele dluzej, niz przydarza sie to zazwyczaj pospiesznym i wszyscy pocieszali sie, ze zmieniaja lokomotywe. Tuz przed Radomiem pociag stanal na pól godziny lub dluzej. W wagonie panowal nastrój rewolucyjnej goryczy. "W Warszawie musza mi zwrócic pieniadze – zgrzytala jakas kobiecina. – Placilam za pospieszny, a nie reczna drezyne." W Radomiu mielismy dwie godziny spóznienia, czyli bylismy w drodze dluzej niz zwykly osobowy. Za Radomiem w lokomotywe wstapil niezwykly wigor. "Nadrabia…" rozeszlo sie szyderczo po korytarzu. W Warce byl przepisany rozkladem postój, wiejskie kobiety z tobolami i koszami na plecach szykowaly sie do wysiadania: pociag przemknal przez Warke jak rakieta na kreskówkach, zostawiajac na peronie rozdziawione zdumienie zawiadowcy stacji. Maszynista rehabilitowal sie w oczach ludu. Wtargnal z loskotem na warszawski dworzec z póltoragodzinnym opóznieniem. Lament wiesniaczek z Warki, które o wpól do pierwszej w nocy znalazly sie na warszawskim bruku zamiast we wlasnym lózku, utonal w ogólnej radosci z konca podrózy. Jacys zapalczywcy atakowali personel pociagu, lecz proces wysiadania i opuszczania wagonów przez mase ludzka przypominal bezladna ucieczke.
    Byla to podróz przez Polske Srodkowa. Róznica miedzy Samuelem Pickwickiem a mna jest ta, ze on wojazowal przez swój kraj. A ja przez czyj? Któredy?

    Leopold Tyrmand – Dziennik 1954.

    PS. Czy cos sie zmienilo po 60-ciu latach oprocz tego, ze nie wolno palic i nie ma trzeciej klasy, czy ja sie zagubilem w rzeczywistosci?

  11. A co? Znasz mnie na tyle że
    A co? Znasz mnie na tyle że wiesz że nie zrozumiem?

    A ten Leopold to kto to niby jest? Pierwsze słyszę o kimś takim ;-).

    A ta "zakurzona" książeczka ze strychu to też coś w rodzaju pseudo wierszyków jak te Tuwima?

    P.S. Te 3 razy A to przypadkiem

    • Mam Panu przetlumaczyc na jezyk polski
      czy tez sam Pan sobie poradzi?

      In 1954, he wrote a diary, which he later edited and released in 1980 as "Dziennik 1954"; it has been translated into English and was published in 2014 as "Diary 1954". The book, which gives a unique description of the daily life in Stalinist Poland, is now considered to be one of his greatest achievements.

      In 1950, during the years of Stalinism in Poland, Tyrmand was removed from the editorial board of popular Przekrój magazine for his report about a boxing tournament, in which he criticized the Russian judges for their pro-Soviet bias (their unfair decisions spurred protests among the boxing fans leading to police intervention). With the help of an old friend, Stefan Kisielewski, he found work in the Catholic Tygodnik Powszechny magazine. However, in March 1953 Tygodnik Powszechny closed after refusing to print the official obituary of Stalin. Tyrmand then suffered from an unofficial ban on publications.

      Due to the frustration associated with forced inactivity Tyrmand transferred his writing to the "Dziennik 1954" which recounts the first three months of 1954. While Tyrmand was perceived as an opponent of communism and the socialist system the diary makes little mention of politics, rather sarcastically condemns civilization, and the cultural and economic backwardness of the Polish People's Republic. The log contains harsh judgments about the many forms of contemporary cultural scene. Tyrmand also spares no descriptions of his own love affairs.

        • Drogi Panie
          Nie ma to dla mnie znaczenia czy bedziemy na Pan czy na Ty, osobiscie wole ta druga opcje.
          Ta notatka ma Pan (masz) racje jest bardzo luzno zwiazana z tematem. Prosze zauwazyc tytul "Przemycam", w ten sposob staram sie moze nieudolnie przekonac do poznawania literatury, ktora gdzies, jak sam pan wspomnial (wspomniales) gnije na strychu – czasami warto. A ze Gospodarz tego bloga na to pozwala, no to wrzucam rozne historie z roznych ksiazek niekoniecznie w temacie ale warte poznania.
          Ot i cala tajemnica.
          Zreszta pisalem juz o tym, ze dopoki nie zostane zbanowany bede rozne prozy i poezje zamieszczal wiec prosze sie nie dziwic.

  12. A co? Znasz mnie na tyle że
    A co? Znasz mnie na tyle że wiesz że nie zrozumiem?

    A ten Leopold to kto to niby jest? Pierwsze słyszę o kimś takim ;-).

    A ta "zakurzona" książeczka ze strychu to też coś w rodzaju pseudo wierszyków jak te Tuwima?

    P.S. Te 3 razy A to przypadkiem

    • Mam Panu przetlumaczyc na jezyk polski
      czy tez sam Pan sobie poradzi?

      In 1954, he wrote a diary, which he later edited and released in 1980 as "Dziennik 1954"; it has been translated into English and was published in 2014 as "Diary 1954". The book, which gives a unique description of the daily life in Stalinist Poland, is now considered to be one of his greatest achievements.

      In 1950, during the years of Stalinism in Poland, Tyrmand was removed from the editorial board of popular Przekrój magazine for his report about a boxing tournament, in which he criticized the Russian judges for their pro-Soviet bias (their unfair decisions spurred protests among the boxing fans leading to police intervention). With the help of an old friend, Stefan Kisielewski, he found work in the Catholic Tygodnik Powszechny magazine. However, in March 1953 Tygodnik Powszechny closed after refusing to print the official obituary of Stalin. Tyrmand then suffered from an unofficial ban on publications.

      Due to the frustration associated with forced inactivity Tyrmand transferred his writing to the "Dziennik 1954" which recounts the first three months of 1954. While Tyrmand was perceived as an opponent of communism and the socialist system the diary makes little mention of politics, rather sarcastically condemns civilization, and the cultural and economic backwardness of the Polish People's Republic. The log contains harsh judgments about the many forms of contemporary cultural scene. Tyrmand also spares no descriptions of his own love affairs.

        • Drogi Panie
          Nie ma to dla mnie znaczenia czy bedziemy na Pan czy na Ty, osobiscie wole ta druga opcje.
          Ta notatka ma Pan (masz) racje jest bardzo luzno zwiazana z tematem. Prosze zauwazyc tytul "Przemycam", w ten sposob staram sie moze nieudolnie przekonac do poznawania literatury, ktora gdzies, jak sam pan wspomnial (wspomniales) gnije na strychu – czasami warto. A ze Gospodarz tego bloga na to pozwala, no to wrzucam rozne historie z roznych ksiazek niekoniecznie w temacie ale warte poznania.
          Ot i cala tajemnica.
          Zreszta pisalem juz o tym, ze dopoki nie zostane zbanowany bede rozne prozy i poezje zamieszczal wiec prosze sie nie dziwic.

  13. Ludzie wierzący Boga wiedzą,
    Ludzie wierzący Boga wiedzą, że każda władza pochodzi od Boga, jak władza jest zła to znaczy ze ludzie coś źle robią. Ludzie wierzący i obeznani z tym co Bóg od nich wymaga nie będą mięli problemu z dojściem do tego jaki błąd od wieków Polacy robią. Ten błąd jest zresztą wspólnym mianownikiem wszystkich ciemiężonych ludów na świecie. Chodzi o zamiłowanie do czczenia obrazów i martwych ludzi. W Polsce newralgicznym momentem było przyjęcie na królową Polski jakiegoś bazgroła, co pokazało głupotę tego narodu przed innymi narodami, bo jak można za władcę mieć obraz? To bardzo szybko się na nas rozbiorami odbiło. Nie tak dawno znowu pewien człowiek w białej sukience zstąpił na nas jakiegoś bliżej nieokreślonego ducha, ktory nie próżnował tylko zorganizował nam stan wojenny. 
    Duzo ludzi próbuje naprawić Polskę ale nikomu się nie udaje bo nie widzą przyczyny. Tak czy inaczej promowanie uczciwości i piętnowanie nieuczciwości to itak jest lepsze niż nic. Spoko strona, pozdrawiam autora serdecznie.

  14. Ludzie wierzący Boga wiedzą,
    Ludzie wierzący Boga wiedzą, że każda władza pochodzi od Boga, jak władza jest zła to znaczy ze ludzie coś źle robią. Ludzie wierzący i obeznani z tym co Bóg od nich wymaga nie będą mięli problemu z dojściem do tego jaki błąd od wieków Polacy robią. Ten błąd jest zresztą wspólnym mianownikiem wszystkich ciemiężonych ludów na świecie. Chodzi o zamiłowanie do czczenia obrazów i martwych ludzi. W Polsce newralgicznym momentem było przyjęcie na królową Polski jakiegoś bazgroła, co pokazało głupotę tego narodu przed innymi narodami, bo jak można za władcę mieć obraz? To bardzo szybko się na nas rozbiorami odbiło. Nie tak dawno znowu pewien człowiek w białej sukience zstąpił na nas jakiegoś bliżej nieokreślonego ducha, ktory nie próżnował tylko zorganizował nam stan wojenny. 
    Duzo ludzi próbuje naprawić Polskę ale nikomu się nie udaje bo nie widzą przyczyny. Tak czy inaczej promowanie uczciwości i piętnowanie nieuczciwości to itak jest lepsze niż nic. Spoko strona, pozdrawiam autora serdecznie.

  15. Piekne- Przemycam
    Dzis chce sie podzielic z Wami czyms niesamowicie pieknym:
    Noc już była, północ zgoła; rozmyślałem w pocie czoła
    Nad trwożliwą tajemnicą z dawna zapomnianych ksiąg,
    Przysypiając niespodzianie, gdy rozległo się pukanie,
    Jakby ciche chrobotanie w mój samotny, senny dom.
    "Jakiś gość", powiadam sobie, "w mój samotny stuka dom,
    Nocny gość – i tylko on".

    Ach, dokładnie to pamiętam: zima, grudzień, noc posępna,
    Ogień, co dogasał w mękach, słał na ziemie legion zmor.
    Nagle zapragnąłem świtu, wiedząc, że już nie wyczytam
    Z ksiąg pociechy i dosytu po najmilszej mej Lenore!
    Tej, o której aniołowie jedni mówią dziś – Lenore –
    Ja już nigdy! Nevermore!

    Skrzętny, smętny, jedwabisty szelest zasłon płomienistych
    Płoszył, groził, budził jakiś lęk nieznany dotąd mi,
    Więc, by serce oszalałe uspokoić, powtarzałem:
    "Puka ktoś – a ja zaspałem. Puka ktoś do moich drzwi.
    Zagapiłem się, zaspałem, a tu puka ktoś do drzwi!
    Nocny gościu – czy to ty?"

    Zaraz jednak, czując w duszy nowy przypływ animuszu,
    "Panie!", mówię, "czy też – Pani! Wybaczenia udziel mi,
    Gdyż jest faktem, że drzemałem i pukania nie słyszałem,
    Było bowiem tak nieśmiałe twe pukanie do mych drzwi,
    Żem nie wiedział – czy je słyszę, czy to tylko mi się śni -"
    Otworzyłem. Noc i mgły.

    Martwą ciszę wiercąc wzrokiem, nie ruszyłem się ni krokiem,
    Tylko drżałem, śniąc na jawie sny o jakich nie śnił nikt.
    Ciemność była niewzruszona Cisza była niezgłębiona.
    Tylko ciszy szept – "Lenora!" – zjawił się i zaraz znikł.
    To mój własny szept – "Lenora!" – echo oddawało mi.
    Echo. Ciemno. Nocne mgły.

    Drzwi zamknąłem. Stoję w cieniu, z biedną duszą na ramieniu,
    Gdy wtem słyszę znów pukanie, donośniejsze niźli wprzód.
    "To z pewnością coś na dworze, coś u okna wisi może;
    Sprawdzę, co też to być może i wyjaśnię cały cud.
    Tylko serce uspokoję i wyjaśnię cały cud:
    Wiatr kołacze do mych wrót."

    Szarpię okno – nic! – a potem z wielkim szumem i trzepotem
    Kruk postawny wszedł do środka, zwiastun dawnych, świętych dni.
    Ni dzień dobry, ni ukłonu, tylko wzleciał bez pardonu,
    Jakby był u siebie w domu, nad komnaty mojej drzwi.
    Na Pallady siadł popiersiu, które strzegło moich drzwi.
    Przyszedł, wzleciał, siadł i tkwi.

    Był mój gość ebonitowy tak dostojny i surowy,
    Żem uśmiechnął się wbrew sobie i tak mówię, czyniąc skłon:
    "Chociaż łeb twój łysy nieco, widać żeś jest nie byle co.
    Groźny, górny i złowrogi – skąd przybywasz? Jak cię zwą?
    Czy z plutońskich brzegów nocy tu przybywasz? Jak cię zwą?"
    "Nevermore!", powiada on.

    Zadziwiłem się niezmiernie, że przemawia tak misternie,
    Chociaż sensu w jego mowie nadaremnie szukać by,
    Bo czyż widział kto nad drzwiami, na popiersiu Pallas pani
    Ptaka, który by powiadał wprost, że imię jego brzmi –
    Ptaka, czy też inną zgoła bestię, której imię brzmi
    "Nigdy więcej?" Chyba nikt.

    A kruk sterczał niewzruszenie na Pallady biustu scenie,
    Rzekłszy jedno tylko słowo, jakby duszę zawarł w nim.
    Ani słowa już nie wznieci, nieruchomym ślipiem świeci,
    Aż szepnąłem: "On odleci, rzuci domu mego próg.
    Zniknie za dnia jak nadzieje, rzuci mój samotny próg".
    "Nevermore!", zakracze Kruk.

    Wypowiedział to tak nagle, tak dorzecznie i dosadnie,
    Żem aż drgnął, lecz myślę zaraz: "Jedno słowo tylko zna,
    Widać jego pan poprzedni, bólem zdjęty, błędny, biedny,
    Sforą plag prześladowany, wciąż powtarzał tylko to –
    Lotnych plag ścigany sforą mówił w kółko tylko to: –
    'Nigdy więcej! Nevermore'"

    Uśmiechając się wbrew sobie kruczoczarnej tej osobie
    Miękki fotel przysunąłem gdzie popiersie, ptak i drzwi
    I w poduszki zapadając, wnet zacząłem łączyć w całość
    Luźne myśli, pragnąc dociec, co też ów z zaświatów ptak,
    Miał na myśli, mówiąc tak.

    Tym swe myśli zatrudniłem, lecz nic głośno nie mówiłem
    Do ptaszysko, co płomiennym okiem świdrowało mnie.
    Snułem racje i dowody, głowę wsparłszy dla wygody
    Na obiciu aksamitnym, gdzie blask lampy ślizgał się;
    Tam, gdzie ona swojej głowy, gdzie blask lampy ślizga się,
    Nie położy już – o nie!

    Wtem w powietrzu gęstym, parnym – woń kadzideł niewidzialnych;
    Puch kobierca stopą smukłą musnął Seraf, co je niósł.
    "Przez anioły, znaki święte, Pan Bóg zsyła ci nepenthes!"
    – zawołałem w głos – "Nepenthes, byś zapomniał o Lenore!
    Pij, nieszczęsny, pij nepenthes, i zapomnij o Lenore!"
    Kruk mi na to: "Nevermore!"

    "Mów, Proroku z piekła rodem! Czyś jest bies, czy bestia z dziobem,
    Czy Kusiciel, czy kurzawa śle cię tutaj na mój próg
    – O! Sterany, lecz nietknięty! – na bezludny ląd zaklęty,
    Na ten dom mój grozą zdjęty – mów mi prawdę, błagam, mów:
    Czy jest balsam w Gileadzie, abym ją zapomnieć mógł?"
    "Nevermore!", zakracze Kruk.

    "Mów, Proroku z piekła rodem! Czyś jest bies, czy bestia z dziobem,
    Na to niebo wysklepione, gdzie nasz wspólny mieszka Bóg –
    Czy w Edenie Żyje ona? I czy wezmę ją w ramiona,
    Tę, o której tylko anioł po imieniu mówić mógł?
    Moją świętą, jasną, czysta, gdy w Edenu wejdę próg?"
    "Nevermore!", zakracze Kruk.

    "Gdy tak twardy jest twój upór – precz stąd, diable! precz stąd, kruku!
    Wracaj w burzę, skąd przybyłeś i w plutoński nocy brzeg!
    Czarne pióro niech, mój panie, nawet tutaj nie zostanie
    Na pamiątkę tego kłamstwa, którym uraczyłeś mnie!
    Zabierz dziób z mojego serca i Pallady opuść biust!"
    "Nevermore!" – Więc nigdy już?

    Zamilkł po tej odpowiedzi i wciąż siedzi, i wciąż siedzi,
    Na Pallady biuście bladym; nad nim lampy złota kruż.
    Szklanym wzrokiem w dal wpatrzony, niczym demon rozmarzony;
    Na podłogę cień dziobaty rzuca lampy złota kruż,
    Cień, co duszę mą nieszczęsną, jak posępny srogi stróż,
    Więzić będzie – zawsze już.

    E.A. Poe – Raven
    Wedlug mnie to najlepsze tlumaczenie ale polecam oryginal.

  16. Piekne- Przemycam
    Dzis chce sie podzielic z Wami czyms niesamowicie pieknym:
    Noc już była, północ zgoła; rozmyślałem w pocie czoła
    Nad trwożliwą tajemnicą z dawna zapomnianych ksiąg,
    Przysypiając niespodzianie, gdy rozległo się pukanie,
    Jakby ciche chrobotanie w mój samotny, senny dom.
    "Jakiś gość", powiadam sobie, "w mój samotny stuka dom,
    Nocny gość – i tylko on".

    Ach, dokładnie to pamiętam: zima, grudzień, noc posępna,
    Ogień, co dogasał w mękach, słał na ziemie legion zmor.
    Nagle zapragnąłem świtu, wiedząc, że już nie wyczytam
    Z ksiąg pociechy i dosytu po najmilszej mej Lenore!
    Tej, o której aniołowie jedni mówią dziś – Lenore –
    Ja już nigdy! Nevermore!

    Skrzętny, smętny, jedwabisty szelest zasłon płomienistych
    Płoszył, groził, budził jakiś lęk nieznany dotąd mi,
    Więc, by serce oszalałe uspokoić, powtarzałem:
    "Puka ktoś – a ja zaspałem. Puka ktoś do moich drzwi.
    Zagapiłem się, zaspałem, a tu puka ktoś do drzwi!
    Nocny gościu – czy to ty?"

    Zaraz jednak, czując w duszy nowy przypływ animuszu,
    "Panie!", mówię, "czy też – Pani! Wybaczenia udziel mi,
    Gdyż jest faktem, że drzemałem i pukania nie słyszałem,
    Było bowiem tak nieśmiałe twe pukanie do mych drzwi,
    Żem nie wiedział – czy je słyszę, czy to tylko mi się śni -"
    Otworzyłem. Noc i mgły.

    Martwą ciszę wiercąc wzrokiem, nie ruszyłem się ni krokiem,
    Tylko drżałem, śniąc na jawie sny o jakich nie śnił nikt.
    Ciemność była niewzruszona Cisza była niezgłębiona.
    Tylko ciszy szept – "Lenora!" – zjawił się i zaraz znikł.
    To mój własny szept – "Lenora!" – echo oddawało mi.
    Echo. Ciemno. Nocne mgły.

    Drzwi zamknąłem. Stoję w cieniu, z biedną duszą na ramieniu,
    Gdy wtem słyszę znów pukanie, donośniejsze niźli wprzód.
    "To z pewnością coś na dworze, coś u okna wisi może;
    Sprawdzę, co też to być może i wyjaśnię cały cud.
    Tylko serce uspokoję i wyjaśnię cały cud:
    Wiatr kołacze do mych wrót."

    Szarpię okno – nic! – a potem z wielkim szumem i trzepotem
    Kruk postawny wszedł do środka, zwiastun dawnych, świętych dni.
    Ni dzień dobry, ni ukłonu, tylko wzleciał bez pardonu,
    Jakby był u siebie w domu, nad komnaty mojej drzwi.
    Na Pallady siadł popiersiu, które strzegło moich drzwi.
    Przyszedł, wzleciał, siadł i tkwi.

    Był mój gość ebonitowy tak dostojny i surowy,
    Żem uśmiechnął się wbrew sobie i tak mówię, czyniąc skłon:
    "Chociaż łeb twój łysy nieco, widać żeś jest nie byle co.
    Groźny, górny i złowrogi – skąd przybywasz? Jak cię zwą?
    Czy z plutońskich brzegów nocy tu przybywasz? Jak cię zwą?"
    "Nevermore!", powiada on.

    Zadziwiłem się niezmiernie, że przemawia tak misternie,
    Chociaż sensu w jego mowie nadaremnie szukać by,
    Bo czyż widział kto nad drzwiami, na popiersiu Pallas pani
    Ptaka, który by powiadał wprost, że imię jego brzmi –
    Ptaka, czy też inną zgoła bestię, której imię brzmi
    "Nigdy więcej?" Chyba nikt.

    A kruk sterczał niewzruszenie na Pallady biustu scenie,
    Rzekłszy jedno tylko słowo, jakby duszę zawarł w nim.
    Ani słowa już nie wznieci, nieruchomym ślipiem świeci,
    Aż szepnąłem: "On odleci, rzuci domu mego próg.
    Zniknie za dnia jak nadzieje, rzuci mój samotny próg".
    "Nevermore!", zakracze Kruk.

    Wypowiedział to tak nagle, tak dorzecznie i dosadnie,
    Żem aż drgnął, lecz myślę zaraz: "Jedno słowo tylko zna,
    Widać jego pan poprzedni, bólem zdjęty, błędny, biedny,
    Sforą plag prześladowany, wciąż powtarzał tylko to –
    Lotnych plag ścigany sforą mówił w kółko tylko to: –
    'Nigdy więcej! Nevermore'"

    Uśmiechając się wbrew sobie kruczoczarnej tej osobie
    Miękki fotel przysunąłem gdzie popiersie, ptak i drzwi
    I w poduszki zapadając, wnet zacząłem łączyć w całość
    Luźne myśli, pragnąc dociec, co też ów z zaświatów ptak,
    Miał na myśli, mówiąc tak.

    Tym swe myśli zatrudniłem, lecz nic głośno nie mówiłem
    Do ptaszysko, co płomiennym okiem świdrowało mnie.
    Snułem racje i dowody, głowę wsparłszy dla wygody
    Na obiciu aksamitnym, gdzie blask lampy ślizgał się;
    Tam, gdzie ona swojej głowy, gdzie blask lampy ślizga się,
    Nie położy już – o nie!

    Wtem w powietrzu gęstym, parnym – woń kadzideł niewidzialnych;
    Puch kobierca stopą smukłą musnął Seraf, co je niósł.
    "Przez anioły, znaki święte, Pan Bóg zsyła ci nepenthes!"
    – zawołałem w głos – "Nepenthes, byś zapomniał o Lenore!
    Pij, nieszczęsny, pij nepenthes, i zapomnij o Lenore!"
    Kruk mi na to: "Nevermore!"

    "Mów, Proroku z piekła rodem! Czyś jest bies, czy bestia z dziobem,
    Czy Kusiciel, czy kurzawa śle cię tutaj na mój próg
    – O! Sterany, lecz nietknięty! – na bezludny ląd zaklęty,
    Na ten dom mój grozą zdjęty – mów mi prawdę, błagam, mów:
    Czy jest balsam w Gileadzie, abym ją zapomnieć mógł?"
    "Nevermore!", zakracze Kruk.

    "Mów, Proroku z piekła rodem! Czyś jest bies, czy bestia z dziobem,
    Na to niebo wysklepione, gdzie nasz wspólny mieszka Bóg –
    Czy w Edenie Żyje ona? I czy wezmę ją w ramiona,
    Tę, o której tylko anioł po imieniu mówić mógł?
    Moją świętą, jasną, czysta, gdy w Edenu wejdę próg?"
    "Nevermore!", zakracze Kruk.

    "Gdy tak twardy jest twój upór – precz stąd, diable! precz stąd, kruku!
    Wracaj w burzę, skąd przybyłeś i w plutoński nocy brzeg!
    Czarne pióro niech, mój panie, nawet tutaj nie zostanie
    Na pamiątkę tego kłamstwa, którym uraczyłeś mnie!
    Zabierz dziób z mojego serca i Pallady opuść biust!"
    "Nevermore!" – Więc nigdy już?

    Zamilkł po tej odpowiedzi i wciąż siedzi, i wciąż siedzi,
    Na Pallady biuście bladym; nad nim lampy złota kruż.
    Szklanym wzrokiem w dal wpatrzony, niczym demon rozmarzony;
    Na podłogę cień dziobaty rzuca lampy złota kruż,
    Cień, co duszę mą nieszczęsną, jak posępny srogi stróż,
    Więzić będzie – zawsze już.

    E.A. Poe – Raven
    Wedlug mnie to najlepsze tlumaczenie ale polecam oryginal.