Na przyjaźni poznajemy się dopiero w biedzie

Ruskie spuchły, czarny Obama olał sprawę polską, czyli przyjaciół rozpoznaliśmy już w biedzie. Ruskie miały w poniedziałek odstawić szopkę, w której Polska z Hitlerem występowałaby jako Herod urządzający rzeź stalinowskim niewiniątkom.

Nie wie redakcja co się stało, ale Ruskie spektakl odwołały, musi spękały, albo co. Nie wiadomo też co się stało z czarnym Obamą, ten raczej nie spuchł, raczej olał i do Polski nie przyjedzie na wielką uroczystość okrągłej rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Takich to mamy przyjaciół z USA, Ruskie to chociaż od czasu do czasu gazu podrzucą, trochę postraszą, ale zaraz przeproszą, te z Hameryki, tylko dowcipów polskich naprodukują i dupy Polakom obrobią. I jakby tego było mało to jeszcze nam wrogów narobią w Azji Mniejszej i Większej.

Takich przyjaciół to nam nie potrzeba, nie dość, że fałszywe ludzie, to jeszcze czarne. Ruskie chociaż fałszywe, to białe no i od czasu do czasu przeproszą, cofną się kawałek, gazu sprzedadzą, troszczą się o nas. Redakcja tak sobie głupio żartuje, ale jak patrzy na polską politykę zagraniczną, to za Boga nie może pojąć, czemu jej jakość nic się nie zmieniła, mimo że przeskoczyć Fotygę to naprawdę była betka. Niby w formie nie jest tak tragicznie, niemniej w treści bida z nędzą. Stare przyzwyczajenia, magia wielkiej przyjaźni z USA, której nigdy nie było i na przemian wygrażanie i podkurczanie ogonka przed Ruskimi. Pomysłu żadnego, na Jamajce wciąż te same relacje o Polsce.