Reklama

Dziś będę się tłumaczył przez sobą, Wami i Lechem Janerką z tego co się ze mną porobiło. I chociaż wiem, że to nie musi się podobać, Janerce, Wam i może nawet mnie, trudno ? mam parcie na klawiaturę.

Dziś będę się tłumaczył przez sobą, Wami i Lechem Janerką z tego co się ze mną porobiło. I chociaż wiem, że to nie musi się podobać, Janerce, Wam i może nawet mnie, trudno ? mam parcie na klawiaturę. Po co mi to wszystko? Całe gdakanie o tym co każdy widzi inaczej? Odpowiem sobie, a kto ma ochotę przeczytać, będzie mi niezmiernie miło pisać w towarzystwie.

Polityki uczyłem się od Lecha Janerki, który udzielił mi prostych wskazówek na całe życie:

Reklama

Są wesołe konstytucje
Które mają jeden cel
Chcą oddalać rewolucje
Ale my to mamy gdzieś
Dokładnie tam
Dokładnie tam

Dziś Lech złapałby się za głowę i wsiadł na rower gdyby zobaczył co ze mnie wyrosło. Ale nie ma co się denerwować Panie Lechu, ze mną nie jest aż tak źle, politykę nadal mam ?dokładnie tam? i najchętniej pozwoliłbym sobie na komfort nie zajmowania się tandetą. Niestety rok 2005 dał mi tak w ?dokładnie tam?, że postanowiłem wyprzedzić politykę, zająłem się polityką zanim ona zagoni mnie. Potem już jakoś tak zostało i chociaż dziś nie da się porównać z 2005, kiedy odradzał się mentalny PRL, to ja już się nie dam nabrać, Panie Lechu, ja znam Pana teksty, mi Pana teksty utkwiły głęboko i ja pamiętam o Panu:

Dokładnie to nie wiem jak jest i za co będą bić w tym roku.
Bo chociaż zabawnie jest żyć, coś złego czai się w półmroku.

Znów chcą Tobą rządzić, żebyś nie zabłądził, wszyscy tacy mądrzy,
tacy pewni swego małego.
W kupy się zbierają, groźne miny mają, wiwat mówią – siła.
Tego to nie lubię, więc zbudź się, nim zaczniesz znowu skandować.
Zbudź się, to niedobry sen.

Żar wiecznego rewolucjonisty bucha ze mnie, że uff jak gorąco, zmieniło się tylko tyle, że brudzę sobie rączki i paluszki, obnażając kolejne pomysły na NAS. Pomysły na NAS zawsze są pomysłami ICH. Oni siedzą i wymyślają co z nami zrobić. Zarządzanie masami poprzez produkcję rezolucji i co ja mam z tym zrobić, wszak mnie to dotyczy? Bronię się przez atak słowem, tyle że słowem trudno dziś się bronić, słowo jest wymęczone. Słynne górskie zawołanie ?gitarą i piórem?, nieco się zestarzało, jak na moje ucho pozostała gitara. Coraz trudniej dotrzeć piórem, gitarą można hipnotyzować masy, piórem sobie dodawać odwagi. Pan, Panie Lechu ma gitarę, Pana żona wiolonczelę i Bogu dziękować nigdy tej władzy nie nadużyliście, strach pomyśleć co by się stało, gdy politycy opanowali gitarę i pomagali sobie wiolączelą.

Tłumaczę się, przepraszam, że się tłumaczę, ale chciałem tylko powiedzieć, że ja nie zbłądziłem, ja nadal słucham Pana gitary i wiolonczeli Pana żony, jestem na bieżąco wiem, że jeździ Pan na rowerze, tylko ja się nie dam nabrać. Pan ma fajnie, bo Pan ma talent i gitarę wyśpiewa to co mnie pozostaje opisać. Wolałbym zagrać to co piszę, ale talentu ma tyle, że poza CadG nie wychodzę. Piszę zatem Panie Lechu, żeby mnie nie zgadano, pisze i słucham Pana z tym małym wyjątkiem. Trzeba jednak iść do tej urny, przełamać obrzydzenie i wrzucić co się wydaje najmniej obrzydliwe. Pana po wywiadach pytano, czy Pan dźwiga nową rzeczywistość i pamiętam, że Pan się nie umiał odnieść do tak głupich pytań. Mnie też się ciągle pyta, w skali mikro. co ja chcę przez to powiedzieć, czy własny szyld pod przyszłe legitymacje buduję, czy tylko tak się czepiam, żeby się czepiać.

A ja tlko się czepiam, tak żeby się czepiać i żeby się ode mnie odczepiono. Niczego więcej nie chcę, poza obroną przez atak. Pan gra swoje, ja pisze swoje i może popełniam nadużycie, ale mam wrażenie, że obaj nie potrafimy odpowiedzieć na proste pytanie. Dla kogo i po co to wszystko? Kiedy się wyrwie, że dla siebie, to się zacznie. A przecież co w tym złego, że człowiek pisze i gra dla siebie, tak że kto chce może przyjść, posłuchać, poczytać i niekoniecznie w odpowiedzi zagrać lub napisać swoje. Mam podobnie jak Pan, Panie Lechu, kiedy słyszę zróbmy coś razem, zorganizujmy sobie nowe, to zaraz mi się zapala lampka z tytułem ?Strzeż się tych miejsc?. Po co robić razem, kiedy każdy z osobna wie najlepiej co mu smakuje, pasuje, leży jak ulał. Robić swoje dla siebie, a jak się uda zrobić na tyle dobrze, że inni znajdą w tym coś dla siebie i zainspirowani zbudują własne, to się sporo udało zrobić dla siebie i inni skorzystali.

Nie docierają do mnie komunikaty: ?zbierzmy się w kupę i zróbmy sobie nowe lepsze życie?. Nauczyłem się tego od Pana, Panie Lechu, to Panu ukradłem i potem wymyśliłem swój sposób na odmachiwanie się, w odpowiedzi na próby zamachu. Pomysłów na NAS jest tylu ilu jest ICH, a mnie się marzy mała ojczyzna, zredukowana do jednostki. Takie budowanie sobie a muzom, zbudować własny kawałek i otworzyć granice na innych. Nie w kupy się zbierać, ale tak robić swoje, żeby inni mieli inspirację i by od innych zaczerpnąć co się podoba. Nieudolnie się wytłumaczyłem i w ogóle chyba nadużyłem znajomości, ale chciałem powiedzieć, że nic się nie zmieniło, politykę mam w tyle, uciekam tak, żeby polityka widziała gdzie ją mam. Buduję swoje, pokazuję kto mi przeszkadza i chętnie słucham tych co mają podobne problemy, takie mam prospołeczne nastawienie. Tak się ze mną porobiło, że mając politykę w tle, nieustannie opisuję dlaczego. Poza tym nic się nie zmieniło.

Reklama

141 KOMENTARZE

  1. Też ją czuję. Tę potrzebę.
    Słowo na początek:
    Ja… ja tu pierwszy raz, tzn – pierwszy raz aktywnie. Serdecznie tedy witam Czcigodnego Gospodarza (co z Miki?) oraz wszystkich Użytkowników i Gości. Jestem z Wami (no, może bez Lusterka!) niemal od początku, tzn od jesieni 2005. Dużo się działo, oj, dużo! Najpierw upiorne doświadczenia z poszukiwaniem wpisów na forach Onetu, skazane na porażkę próby umieszczenia tam swojej tandety, wreszcie -matka-kurka.net! Jako starzec i tuman informatyczny wielokrotnie podejmowałem nieudane próby zarejestrowania się w roli użytkownika, w końcu udało się. I gdy już, już miałem coś napisać, zaglądam do kurnika, patrzę, a tu “draka w rodzinie” I – jak zwykle w rodzinie – o przysłowiowe gówno, (jakiegoś trolla, czy cuś…) Przycupnąłem pod najniższą grzędą, skąd, w ciemnościach “łypiąc ockami” ze strachu (w ogólnej zadymie o bęcki nie trudno!) patrzyłem i słuchałem, jak lecą pióra i pełne “wdzięku” kategoryczne opinie. Wykrzyczeli się, wyklęli, zacichli na koniec. Czas zresztą świąteczny i najzupełniej nie po temu.
    Na początku zatem było słowo ;-)))

    Słabo wiem, kto to Lech Janerka: nie moje pokolenie. Ale jeśli myśli tak, jak o tym piszesz, już go lubię. U początków wielkiej kontestacji, jaka przetoczyła się przez świat końca lat 60-tych miałem 22 lata. Dorosły byłem, że strach! Kontestowałem. Z Dylanem, Joan Baez, Donovanem i innymi. Przeciw… no właśnie: to nie było do końca i dla wszystkich jasne. Wtedy też poznałem Konrada Sobolę, który był początkującym SB-kiem. Powitał mnie w drzwiach swego pokoju w komendzie z zatroskaniem i charakterystyczną dla swego środowiska gościnnością: – Co wy, kurwa, gnoje, myślicie, że ja nie mam nic lepszego do roboty? Ze jestem tu od prostowania waszych pojebanych życiowych ścieżek? Zeby choć pod ruską ambasadą, ale pod amerykańską? Nie powinienem tego mówić, ale zrozumcie, Liczyrzepa, że ta wojna jest nam na rękę. Nie rozumiałem. To przyszło po latach, gdy cały świat patrzył, jak z podkulonym ogonem wielka armia amerykańska wraca do domu. Do dziś liże rany…

    I to była moja pierwsza w życiu lekcja z tzw pragmatyki wielkiej polityki. Potem ORMO-wska (ZOMO jeszcze nie było) pała próbowała wskazać mi moje miejsce w szyku. Innym zresztą też. Syjoniści mieli się udać do Syjamu, żydzi na Madagaskar lub do Palestyny, robotnicy do maszyn, my do książek, wół do karety, piernik do wiatraka, widły do gnoju. Sprawna władza, ONI, wszystkim przydzieliła fuchy opatrzawszy ten akt sakramentalnym “morda w kubeł i do roboty!” Gdy przyszły wybory, zachęcali, by wybrać “jeszcze lepszą” przyszłość i głosować na listę Frontu Jedności Narodu.
    Ow FJN skupiał całe oficjalne spektrum polityczne kraju, czyli PZPR oraz tzw. stronnictwa sojusznicze, czyli “chłopskie” ZSL oraz nijakie SD.
    I miało tak być aż do końca świata albo i dłużej. Tylko, że niektórzy z nas nie posłuchali Soboli i ORMO. Zebrali się w kupę. Kupy nikt nie ruszył (choć próbował), za to kupa ruszyła z posad stary porządek. Nowy przyszedł w 1989, 4-go czerwca. Pamiętam tę atmosferę, owo radosne podniecenie, no, nareszcie wolni, pokażemy światu, na co Polaków stać. I co? Jajco! Miała być druga Japonia a ledwie uniknęliśmy drugiej Rumunii.
    Czy się to komu podoba, czy nie, stało się tak dzięki Okrągłemu Stołowi. I Magdalence.
    Mało kto dziś chce pamiętać o tym, jaka to była wtedy sekwencja wydarzeń. Wszystko miało początek jesienią 1988 roku, po fiasku strajków i ogólnym zniechęceniu środowisk opozycji, czemu towarzyszyła po stronie władz narastająca świadomość, że dalej tak nie da rady. Pierestrojka jest sprzyjającą, zewnętrzną okolicznością i PZPR rozumiała, że opozycja widzi w tym fakcie swą szansę. Jak jednak były to ostrożne kalkulacje, pokazuje sejmowe wystąpienie Andrzeja Wielowieyskiego z września’89, kiedy Michnik zaproponował “wasz prezydent, nasz premier”. Pan Andrzej narobił był w gacie ze strachu i jak w transie przestrzegał przed starym niedźwiedziem, który – jakkolwiek mocno śpi, jednak nie wiadomo, co uczyni po przebudzeniu… To pokazuje stan umysłów ówczesnej opozycji, poniewasz Wielowieyski ze swymi lękami wcale nie był odosobniony.
    Charakterystyczne jest jednak nie to, że się bali. Wszyscy się wówczas bali ZSRR, ponieważ historia nas tego jednego nauczyła, że nawet jeśli Moskwa obstaje przy tym, że jest sobota, należy jej słowa traktować z wielkim sceptycyzmem. “Wielowieyscy” bali się jak gdyby bardziej. Byłem wówczas bardzo bliskim obserwatorem tych wydarzeń i doskonale wiem, o czym piszę. Cała ta wówczas kiełkująca z Solidarności chadecja i inne formacje prawicowe – poza nielicznymi ich przedstawicielami, jak Niesiołowski czy Chrzanowski – trzęsła gaciami. Widziałem to na własne oczy i na własne uszy słyszałem. Bali się Niedźwiedzia. Tak bardzo, że ten strach ich paraliżował. I gdy po fiasku misji Kiszczaka nastąpił kryzys, Michnik wystąpił ze swym pomysłem. Pomysł przeszedł. A później bezpotomnie zdechł niedźwiedź i akcje odwagi poleciały na łeb. Zbiegiem okoliczności jest,czy zamierzonych działań skutkiem, że właśnie wtedy rodzi się koncepcja “Zdrady Okrągłostołowej”. Głosili ją i głoszą do dziś ci, którzy WTEDY musieli pospiesznie prać swe gacie, by nie wyszło na jaw, jak się bali… I pamiętajcie, że to wszystko było już po Okrągłym Stole, po Magdalence, gdzie podobno wszystkie karty już rozdano.

    Jeszcze jeden dowód na to, jak złym doradcą bywa strach i przykład zarazem, jak tchórz wyrasta na herosa, który bez mrugnięcia okiem wskazuje, gdzie stał on i”…gdzie stało ZOMO”itd. Nic na to nie poradzę. Taki jest, lub bywa – CZŁOWIEK.
    Zle się stało, że wyborcy nie odróżniają wrzasku od aktu odwagi. Ale – po roku 1989 nie było w Polsce okoliczności, jakie od polityka wymagałyby aktu odwagi, chyba, że szło o odwagę cywilną. I tego nie może Polsce darować cała klasa owych “spóźnionych partyzantów”. (termin zapożyczony od M-K)
    Ale już zupełnie inną bajką jest, że gdy niedźwiedź już zdechł, nie znalazł się nikt, ktoby doprowadził do rewizji okrągłostołowych ustaleń. Tu rozumiem Pana Wildsteina.
    Kupa, kupa, Pani Matko, doprowadziła więc do tego, że masz bloga, że MY, że WY, że ONI…
    Napisałem i serdecznie wszystkich za to przepraszając życzę “Kontrowersjom”owocnego
    trwania w sieci, zgody w kurniku, Tobie, Mateńko, wiele uśmiechu i cierpliwości i byś darzył nas dalej swym pięknym i mądrym słowem.
    Z wyżyn Karkonoszy wasz Liczyrzepa

      • Dzięki serdeczne, Starszy,ale…
        …pojęcia zielonego nie mam, jak się bloga robi. Stary jestem cokolwiek, kumaty syn we Stolicy – nie ma mi kto podpowiedzieć. Nie wiem zresztą, czy moje marne hramoty nadają się, boć przecie:
        “błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia… itd”

        Pozdrówko ciepłe ze zmrożonych, ale pięknych Karkonoszy i – aby do wiosny!

    • Niech nam Bóg
      da takich debiutów w kosze, a potem taczkami w PKO. Przeczytałem i się nie zgadzam. Nas tu nie ma co się wstydzić, czy przerażać, trzeba nas cywilizować, co się w tym debiucie udało modelowo. W kwestii Markiza, dałbym wiele, gdybym dostał na maila kontrowersje@kontrowersje.net opis sytuacji, o ile rany się zagoiły. Konrad nie jest taki, Konrad ma inną rolę, ale Klimek i cały temat będzie taki jak osobiste doświadczenia, które odczytałem z zainteresowaniem.

    • Dzięki Tobie, Liczyrzepo, i ja ją czuję…
      Od razu szczerze przyznam, że nie będę aktywnym bloggerem, przynajmniej na razie. A to dlatego, że zwyczajnie nie mam jeszcze nic istotnego do powiedzenia. Napisałam tylko po to, żebyś wiedział, że to Twój wpis natchnął mnie do zarejestrowania się na tym portalu, choć nosiłam się z tym zamiarem długo… Pisz częściej!

      Napisałam również i po to, żeby MatkaKurka wiedział, że bardzo cenię jego teksty…

      MK, wiedz, że bardzo cenię Twoje teksty 🙂
      Życzę samych sukcesów!

      • Czy to gdzieś widać?
        Witaj, Groszku! Bóg jeden wie, od jak dawna marzyłem, by napisać “witaj Groszku”.
        Jedni nie czują, gdy rymują, ja nie czuję, bym się usprawiedliwiał. A figura retoryczna z przeprosinami u końca mych elukubracji – pochodzi wprost od Nieodżałowanej Pamięci
        Jana Kaczmarka.
        Pozdrawiam Cię serdecznie i czakam na Twe mądre teksty. :))))

  2. Też ją czuję. Tę potrzebę.
    Słowo na początek:
    Ja… ja tu pierwszy raz, tzn – pierwszy raz aktywnie. Serdecznie tedy witam Czcigodnego Gospodarza (co z Miki?) oraz wszystkich Użytkowników i Gości. Jestem z Wami (no, może bez Lusterka!) niemal od początku, tzn od jesieni 2005. Dużo się działo, oj, dużo! Najpierw upiorne doświadczenia z poszukiwaniem wpisów na forach Onetu, skazane na porażkę próby umieszczenia tam swojej tandety, wreszcie -matka-kurka.net! Jako starzec i tuman informatyczny wielokrotnie podejmowałem nieudane próby zarejestrowania się w roli użytkownika, w końcu udało się. I gdy już, już miałem coś napisać, zaglądam do kurnika, patrzę, a tu “draka w rodzinie” I – jak zwykle w rodzinie – o przysłowiowe gówno, (jakiegoś trolla, czy cuś…) Przycupnąłem pod najniższą grzędą, skąd, w ciemnościach “łypiąc ockami” ze strachu (w ogólnej zadymie o bęcki nie trudno!) patrzyłem i słuchałem, jak lecą pióra i pełne “wdzięku” kategoryczne opinie. Wykrzyczeli się, wyklęli, zacichli na koniec. Czas zresztą świąteczny i najzupełniej nie po temu.
    Na początku zatem było słowo ;-)))

    Słabo wiem, kto to Lech Janerka: nie moje pokolenie. Ale jeśli myśli tak, jak o tym piszesz, już go lubię. U początków wielkiej kontestacji, jaka przetoczyła się przez świat końca lat 60-tych miałem 22 lata. Dorosły byłem, że strach! Kontestowałem. Z Dylanem, Joan Baez, Donovanem i innymi. Przeciw… no właśnie: to nie było do końca i dla wszystkich jasne. Wtedy też poznałem Konrada Sobolę, który był początkującym SB-kiem. Powitał mnie w drzwiach swego pokoju w komendzie z zatroskaniem i charakterystyczną dla swego środowiska gościnnością: – Co wy, kurwa, gnoje, myślicie, że ja nie mam nic lepszego do roboty? Ze jestem tu od prostowania waszych pojebanych życiowych ścieżek? Zeby choć pod ruską ambasadą, ale pod amerykańską? Nie powinienem tego mówić, ale zrozumcie, Liczyrzepa, że ta wojna jest nam na rękę. Nie rozumiałem. To przyszło po latach, gdy cały świat patrzył, jak z podkulonym ogonem wielka armia amerykańska wraca do domu. Do dziś liże rany…

    I to była moja pierwsza w życiu lekcja z tzw pragmatyki wielkiej polityki. Potem ORMO-wska (ZOMO jeszcze nie było) pała próbowała wskazać mi moje miejsce w szyku. Innym zresztą też. Syjoniści mieli się udać do Syjamu, żydzi na Madagaskar lub do Palestyny, robotnicy do maszyn, my do książek, wół do karety, piernik do wiatraka, widły do gnoju. Sprawna władza, ONI, wszystkim przydzieliła fuchy opatrzawszy ten akt sakramentalnym “morda w kubeł i do roboty!” Gdy przyszły wybory, zachęcali, by wybrać “jeszcze lepszą” przyszłość i głosować na listę Frontu Jedności Narodu.
    Ow FJN skupiał całe oficjalne spektrum polityczne kraju, czyli PZPR oraz tzw. stronnictwa sojusznicze, czyli “chłopskie” ZSL oraz nijakie SD.
    I miało tak być aż do końca świata albo i dłużej. Tylko, że niektórzy z nas nie posłuchali Soboli i ORMO. Zebrali się w kupę. Kupy nikt nie ruszył (choć próbował), za to kupa ruszyła z posad stary porządek. Nowy przyszedł w 1989, 4-go czerwca. Pamiętam tę atmosferę, owo radosne podniecenie, no, nareszcie wolni, pokażemy światu, na co Polaków stać. I co? Jajco! Miała być druga Japonia a ledwie uniknęliśmy drugiej Rumunii.
    Czy się to komu podoba, czy nie, stało się tak dzięki Okrągłemu Stołowi. I Magdalence.
    Mało kto dziś chce pamiętać o tym, jaka to była wtedy sekwencja wydarzeń. Wszystko miało początek jesienią 1988 roku, po fiasku strajków i ogólnym zniechęceniu środowisk opozycji, czemu towarzyszyła po stronie władz narastająca świadomość, że dalej tak nie da rady. Pierestrojka jest sprzyjającą, zewnętrzną okolicznością i PZPR rozumiała, że opozycja widzi w tym fakcie swą szansę. Jak jednak były to ostrożne kalkulacje, pokazuje sejmowe wystąpienie Andrzeja Wielowieyskiego z września’89, kiedy Michnik zaproponował “wasz prezydent, nasz premier”. Pan Andrzej narobił był w gacie ze strachu i jak w transie przestrzegał przed starym niedźwiedziem, który – jakkolwiek mocno śpi, jednak nie wiadomo, co uczyni po przebudzeniu… To pokazuje stan umysłów ówczesnej opozycji, poniewasz Wielowieyski ze swymi lękami wcale nie był odosobniony.
    Charakterystyczne jest jednak nie to, że się bali. Wszyscy się wówczas bali ZSRR, ponieważ historia nas tego jednego nauczyła, że nawet jeśli Moskwa obstaje przy tym, że jest sobota, należy jej słowa traktować z wielkim sceptycyzmem. “Wielowieyscy” bali się jak gdyby bardziej. Byłem wówczas bardzo bliskim obserwatorem tych wydarzeń i doskonale wiem, o czym piszę. Cała ta wówczas kiełkująca z Solidarności chadecja i inne formacje prawicowe – poza nielicznymi ich przedstawicielami, jak Niesiołowski czy Chrzanowski – trzęsła gaciami. Widziałem to na własne oczy i na własne uszy słyszałem. Bali się Niedźwiedzia. Tak bardzo, że ten strach ich paraliżował. I gdy po fiasku misji Kiszczaka nastąpił kryzys, Michnik wystąpił ze swym pomysłem. Pomysł przeszedł. A później bezpotomnie zdechł niedźwiedź i akcje odwagi poleciały na łeb. Zbiegiem okoliczności jest,czy zamierzonych działań skutkiem, że właśnie wtedy rodzi się koncepcja “Zdrady Okrągłostołowej”. Głosili ją i głoszą do dziś ci, którzy WTEDY musieli pospiesznie prać swe gacie, by nie wyszło na jaw, jak się bali… I pamiętajcie, że to wszystko było już po Okrągłym Stole, po Magdalence, gdzie podobno wszystkie karty już rozdano.

    Jeszcze jeden dowód na to, jak złym doradcą bywa strach i przykład zarazem, jak tchórz wyrasta na herosa, który bez mrugnięcia okiem wskazuje, gdzie stał on i”…gdzie stało ZOMO”itd. Nic na to nie poradzę. Taki jest, lub bywa – CZŁOWIEK.
    Zle się stało, że wyborcy nie odróżniają wrzasku od aktu odwagi. Ale – po roku 1989 nie było w Polsce okoliczności, jakie od polityka wymagałyby aktu odwagi, chyba, że szło o odwagę cywilną. I tego nie może Polsce darować cała klasa owych “spóźnionych partyzantów”. (termin zapożyczony od M-K)
    Ale już zupełnie inną bajką jest, że gdy niedźwiedź już zdechł, nie znalazł się nikt, ktoby doprowadził do rewizji okrągłostołowych ustaleń. Tu rozumiem Pana Wildsteina.
    Kupa, kupa, Pani Matko, doprowadziła więc do tego, że masz bloga, że MY, że WY, że ONI…
    Napisałem i serdecznie wszystkich za to przepraszając życzę “Kontrowersjom”owocnego
    trwania w sieci, zgody w kurniku, Tobie, Mateńko, wiele uśmiechu i cierpliwości i byś darzył nas dalej swym pięknym i mądrym słowem.
    Z wyżyn Karkonoszy wasz Liczyrzepa

      • Dzięki serdeczne, Starszy,ale…
        …pojęcia zielonego nie mam, jak się bloga robi. Stary jestem cokolwiek, kumaty syn we Stolicy – nie ma mi kto podpowiedzieć. Nie wiem zresztą, czy moje marne hramoty nadają się, boć przecie:
        “błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia… itd”

        Pozdrówko ciepłe ze zmrożonych, ale pięknych Karkonoszy i – aby do wiosny!

    • Niech nam Bóg
      da takich debiutów w kosze, a potem taczkami w PKO. Przeczytałem i się nie zgadzam. Nas tu nie ma co się wstydzić, czy przerażać, trzeba nas cywilizować, co się w tym debiucie udało modelowo. W kwestii Markiza, dałbym wiele, gdybym dostał na maila kontrowersje@kontrowersje.net opis sytuacji, o ile rany się zagoiły. Konrad nie jest taki, Konrad ma inną rolę, ale Klimek i cały temat będzie taki jak osobiste doświadczenia, które odczytałem z zainteresowaniem.

    • Dzięki Tobie, Liczyrzepo, i ja ją czuję…
      Od razu szczerze przyznam, że nie będę aktywnym bloggerem, przynajmniej na razie. A to dlatego, że zwyczajnie nie mam jeszcze nic istotnego do powiedzenia. Napisałam tylko po to, żebyś wiedział, że to Twój wpis natchnął mnie do zarejestrowania się na tym portalu, choć nosiłam się z tym zamiarem długo… Pisz częściej!

      Napisałam również i po to, żeby MatkaKurka wiedział, że bardzo cenię jego teksty…

      MK, wiedz, że bardzo cenię Twoje teksty 🙂
      Życzę samych sukcesów!

      • Czy to gdzieś widać?
        Witaj, Groszku! Bóg jeden wie, od jak dawna marzyłem, by napisać “witaj Groszku”.
        Jedni nie czują, gdy rymują, ja nie czuję, bym się usprawiedliwiał. A figura retoryczna z przeprosinami u końca mych elukubracji – pochodzi wprost od Nieodżałowanej Pamięci
        Jana Kaczmarka.
        Pozdrawiam Cię serdecznie i czakam na Twe mądre teksty. :))))

  3. Też ją czuję. Tę potrzebę.
    Słowo na początek:
    Ja… ja tu pierwszy raz, tzn – pierwszy raz aktywnie. Serdecznie tedy witam Czcigodnego Gospodarza (co z Miki?) oraz wszystkich Użytkowników i Gości. Jestem z Wami (no, może bez Lusterka!) niemal od początku, tzn od jesieni 2005. Dużo się działo, oj, dużo! Najpierw upiorne doświadczenia z poszukiwaniem wpisów na forach Onetu, skazane na porażkę próby umieszczenia tam swojej tandety, wreszcie -matka-kurka.net! Jako starzec i tuman informatyczny wielokrotnie podejmowałem nieudane próby zarejestrowania się w roli użytkownika, w końcu udało się. I gdy już, już miałem coś napisać, zaglądam do kurnika, patrzę, a tu “draka w rodzinie” I – jak zwykle w rodzinie – o przysłowiowe gówno, (jakiegoś trolla, czy cuś…) Przycupnąłem pod najniższą grzędą, skąd, w ciemnościach “łypiąc ockami” ze strachu (w ogólnej zadymie o bęcki nie trudno!) patrzyłem i słuchałem, jak lecą pióra i pełne “wdzięku” kategoryczne opinie. Wykrzyczeli się, wyklęli, zacichli na koniec. Czas zresztą świąteczny i najzupełniej nie po temu.
    Na początku zatem było słowo ;-)))

    Słabo wiem, kto to Lech Janerka: nie moje pokolenie. Ale jeśli myśli tak, jak o tym piszesz, już go lubię. U początków wielkiej kontestacji, jaka przetoczyła się przez świat końca lat 60-tych miałem 22 lata. Dorosły byłem, że strach! Kontestowałem. Z Dylanem, Joan Baez, Donovanem i innymi. Przeciw… no właśnie: to nie było do końca i dla wszystkich jasne. Wtedy też poznałem Konrada Sobolę, który był początkującym SB-kiem. Powitał mnie w drzwiach swego pokoju w komendzie z zatroskaniem i charakterystyczną dla swego środowiska gościnnością: – Co wy, kurwa, gnoje, myślicie, że ja nie mam nic lepszego do roboty? Ze jestem tu od prostowania waszych pojebanych życiowych ścieżek? Zeby choć pod ruską ambasadą, ale pod amerykańską? Nie powinienem tego mówić, ale zrozumcie, Liczyrzepa, że ta wojna jest nam na rękę. Nie rozumiałem. To przyszło po latach, gdy cały świat patrzył, jak z podkulonym ogonem wielka armia amerykańska wraca do domu. Do dziś liże rany…

    I to była moja pierwsza w życiu lekcja z tzw pragmatyki wielkiej polityki. Potem ORMO-wska (ZOMO jeszcze nie było) pała próbowała wskazać mi moje miejsce w szyku. Innym zresztą też. Syjoniści mieli się udać do Syjamu, żydzi na Madagaskar lub do Palestyny, robotnicy do maszyn, my do książek, wół do karety, piernik do wiatraka, widły do gnoju. Sprawna władza, ONI, wszystkim przydzieliła fuchy opatrzawszy ten akt sakramentalnym “morda w kubeł i do roboty!” Gdy przyszły wybory, zachęcali, by wybrać “jeszcze lepszą” przyszłość i głosować na listę Frontu Jedności Narodu.
    Ow FJN skupiał całe oficjalne spektrum polityczne kraju, czyli PZPR oraz tzw. stronnictwa sojusznicze, czyli “chłopskie” ZSL oraz nijakie SD.
    I miało tak być aż do końca świata albo i dłużej. Tylko, że niektórzy z nas nie posłuchali Soboli i ORMO. Zebrali się w kupę. Kupy nikt nie ruszył (choć próbował), za to kupa ruszyła z posad stary porządek. Nowy przyszedł w 1989, 4-go czerwca. Pamiętam tę atmosferę, owo radosne podniecenie, no, nareszcie wolni, pokażemy światu, na co Polaków stać. I co? Jajco! Miała być druga Japonia a ledwie uniknęliśmy drugiej Rumunii.
    Czy się to komu podoba, czy nie, stało się tak dzięki Okrągłemu Stołowi. I Magdalence.
    Mało kto dziś chce pamiętać o tym, jaka to była wtedy sekwencja wydarzeń. Wszystko miało początek jesienią 1988 roku, po fiasku strajków i ogólnym zniechęceniu środowisk opozycji, czemu towarzyszyła po stronie władz narastająca świadomość, że dalej tak nie da rady. Pierestrojka jest sprzyjającą, zewnętrzną okolicznością i PZPR rozumiała, że opozycja widzi w tym fakcie swą szansę. Jak jednak były to ostrożne kalkulacje, pokazuje sejmowe wystąpienie Andrzeja Wielowieyskiego z września’89, kiedy Michnik zaproponował “wasz prezydent, nasz premier”. Pan Andrzej narobił był w gacie ze strachu i jak w transie przestrzegał przed starym niedźwiedziem, który – jakkolwiek mocno śpi, jednak nie wiadomo, co uczyni po przebudzeniu… To pokazuje stan umysłów ówczesnej opozycji, poniewasz Wielowieyski ze swymi lękami wcale nie był odosobniony.
    Charakterystyczne jest jednak nie to, że się bali. Wszyscy się wówczas bali ZSRR, ponieważ historia nas tego jednego nauczyła, że nawet jeśli Moskwa obstaje przy tym, że jest sobota, należy jej słowa traktować z wielkim sceptycyzmem. “Wielowieyscy” bali się jak gdyby bardziej. Byłem wówczas bardzo bliskim obserwatorem tych wydarzeń i doskonale wiem, o czym piszę. Cała ta wówczas kiełkująca z Solidarności chadecja i inne formacje prawicowe – poza nielicznymi ich przedstawicielami, jak Niesiołowski czy Chrzanowski – trzęsła gaciami. Widziałem to na własne oczy i na własne uszy słyszałem. Bali się Niedźwiedzia. Tak bardzo, że ten strach ich paraliżował. I gdy po fiasku misji Kiszczaka nastąpił kryzys, Michnik wystąpił ze swym pomysłem. Pomysł przeszedł. A później bezpotomnie zdechł niedźwiedź i akcje odwagi poleciały na łeb. Zbiegiem okoliczności jest,czy zamierzonych działań skutkiem, że właśnie wtedy rodzi się koncepcja “Zdrady Okrągłostołowej”. Głosili ją i głoszą do dziś ci, którzy WTEDY musieli pospiesznie prać swe gacie, by nie wyszło na jaw, jak się bali… I pamiętajcie, że to wszystko było już po Okrągłym Stole, po Magdalence, gdzie podobno wszystkie karty już rozdano.

    Jeszcze jeden dowód na to, jak złym doradcą bywa strach i przykład zarazem, jak tchórz wyrasta na herosa, który bez mrugnięcia okiem wskazuje, gdzie stał on i”…gdzie stało ZOMO”itd. Nic na to nie poradzę. Taki jest, lub bywa – CZŁOWIEK.
    Zle się stało, że wyborcy nie odróżniają wrzasku od aktu odwagi. Ale – po roku 1989 nie było w Polsce okoliczności, jakie od polityka wymagałyby aktu odwagi, chyba, że szło o odwagę cywilną. I tego nie może Polsce darować cała klasa owych “spóźnionych partyzantów”. (termin zapożyczony od M-K)
    Ale już zupełnie inną bajką jest, że gdy niedźwiedź już zdechł, nie znalazł się nikt, ktoby doprowadził do rewizji okrągłostołowych ustaleń. Tu rozumiem Pana Wildsteina.
    Kupa, kupa, Pani Matko, doprowadziła więc do tego, że masz bloga, że MY, że WY, że ONI…
    Napisałem i serdecznie wszystkich za to przepraszając życzę “Kontrowersjom”owocnego
    trwania w sieci, zgody w kurniku, Tobie, Mateńko, wiele uśmiechu i cierpliwości i byś darzył nas dalej swym pięknym i mądrym słowem.
    Z wyżyn Karkonoszy wasz Liczyrzepa

      • Dzięki serdeczne, Starszy,ale…
        …pojęcia zielonego nie mam, jak się bloga robi. Stary jestem cokolwiek, kumaty syn we Stolicy – nie ma mi kto podpowiedzieć. Nie wiem zresztą, czy moje marne hramoty nadają się, boć przecie:
        “błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia… itd”

        Pozdrówko ciepłe ze zmrożonych, ale pięknych Karkonoszy i – aby do wiosny!

    • Niech nam Bóg
      da takich debiutów w kosze, a potem taczkami w PKO. Przeczytałem i się nie zgadzam. Nas tu nie ma co się wstydzić, czy przerażać, trzeba nas cywilizować, co się w tym debiucie udało modelowo. W kwestii Markiza, dałbym wiele, gdybym dostał na maila kontrowersje@kontrowersje.net opis sytuacji, o ile rany się zagoiły. Konrad nie jest taki, Konrad ma inną rolę, ale Klimek i cały temat będzie taki jak osobiste doświadczenia, które odczytałem z zainteresowaniem.

    • Dzięki Tobie, Liczyrzepo, i ja ją czuję…
      Od razu szczerze przyznam, że nie będę aktywnym bloggerem, przynajmniej na razie. A to dlatego, że zwyczajnie nie mam jeszcze nic istotnego do powiedzenia. Napisałam tylko po to, żebyś wiedział, że to Twój wpis natchnął mnie do zarejestrowania się na tym portalu, choć nosiłam się z tym zamiarem długo… Pisz częściej!

      Napisałam również i po to, żeby MatkaKurka wiedział, że bardzo cenię jego teksty…

      MK, wiedz, że bardzo cenię Twoje teksty 🙂
      Życzę samych sukcesów!

      • Czy to gdzieś widać?
        Witaj, Groszku! Bóg jeden wie, od jak dawna marzyłem, by napisać “witaj Groszku”.
        Jedni nie czują, gdy rymują, ja nie czuję, bym się usprawiedliwiał. A figura retoryczna z przeprosinami u końca mych elukubracji – pochodzi wprost od Nieodżałowanej Pamięci
        Jana Kaczmarka.
        Pozdrawiam Cię serdecznie i czakam na Twe mądre teksty. :))))

  4. Też ją czuję. Tę potrzebę.
    Słowo na początek:
    Ja… ja tu pierwszy raz, tzn – pierwszy raz aktywnie. Serdecznie tedy witam Czcigodnego Gospodarza (co z Miki?) oraz wszystkich Użytkowników i Gości. Jestem z Wami (no, może bez Lusterka!) niemal od początku, tzn od jesieni 2005. Dużo się działo, oj, dużo! Najpierw upiorne doświadczenia z poszukiwaniem wpisów na forach Onetu, skazane na porażkę próby umieszczenia tam swojej tandety, wreszcie -matka-kurka.net! Jako starzec i tuman informatyczny wielokrotnie podejmowałem nieudane próby zarejestrowania się w roli użytkownika, w końcu udało się. I gdy już, już miałem coś napisać, zaglądam do kurnika, patrzę, a tu “draka w rodzinie” I – jak zwykle w rodzinie – o przysłowiowe gówno, (jakiegoś trolla, czy cuś…) Przycupnąłem pod najniższą grzędą, skąd, w ciemnościach “łypiąc ockami” ze strachu (w ogólnej zadymie o bęcki nie trudno!) patrzyłem i słuchałem, jak lecą pióra i pełne “wdzięku” kategoryczne opinie. Wykrzyczeli się, wyklęli, zacichli na koniec. Czas zresztą świąteczny i najzupełniej nie po temu.
    Na początku zatem było słowo ;-)))

    Słabo wiem, kto to Lech Janerka: nie moje pokolenie. Ale jeśli myśli tak, jak o tym piszesz, już go lubię. U początków wielkiej kontestacji, jaka przetoczyła się przez świat końca lat 60-tych miałem 22 lata. Dorosły byłem, że strach! Kontestowałem. Z Dylanem, Joan Baez, Donovanem i innymi. Przeciw… no właśnie: to nie było do końca i dla wszystkich jasne. Wtedy też poznałem Konrada Sobolę, który był początkującym SB-kiem. Powitał mnie w drzwiach swego pokoju w komendzie z zatroskaniem i charakterystyczną dla swego środowiska gościnnością: – Co wy, kurwa, gnoje, myślicie, że ja nie mam nic lepszego do roboty? Ze jestem tu od prostowania waszych pojebanych życiowych ścieżek? Zeby choć pod ruską ambasadą, ale pod amerykańską? Nie powinienem tego mówić, ale zrozumcie, Liczyrzepa, że ta wojna jest nam na rękę. Nie rozumiałem. To przyszło po latach, gdy cały świat patrzył, jak z podkulonym ogonem wielka armia amerykańska wraca do domu. Do dziś liże rany…

    I to była moja pierwsza w życiu lekcja z tzw pragmatyki wielkiej polityki. Potem ORMO-wska (ZOMO jeszcze nie było) pała próbowała wskazać mi moje miejsce w szyku. Innym zresztą też. Syjoniści mieli się udać do Syjamu, żydzi na Madagaskar lub do Palestyny, robotnicy do maszyn, my do książek, wół do karety, piernik do wiatraka, widły do gnoju. Sprawna władza, ONI, wszystkim przydzieliła fuchy opatrzawszy ten akt sakramentalnym “morda w kubeł i do roboty!” Gdy przyszły wybory, zachęcali, by wybrać “jeszcze lepszą” przyszłość i głosować na listę Frontu Jedności Narodu.
    Ow FJN skupiał całe oficjalne spektrum polityczne kraju, czyli PZPR oraz tzw. stronnictwa sojusznicze, czyli “chłopskie” ZSL oraz nijakie SD.
    I miało tak być aż do końca świata albo i dłużej. Tylko, że niektórzy z nas nie posłuchali Soboli i ORMO. Zebrali się w kupę. Kupy nikt nie ruszył (choć próbował), za to kupa ruszyła z posad stary porządek. Nowy przyszedł w 1989, 4-go czerwca. Pamiętam tę atmosferę, owo radosne podniecenie, no, nareszcie wolni, pokażemy światu, na co Polaków stać. I co? Jajco! Miała być druga Japonia a ledwie uniknęliśmy drugiej Rumunii.
    Czy się to komu podoba, czy nie, stało się tak dzięki Okrągłemu Stołowi. I Magdalence.
    Mało kto dziś chce pamiętać o tym, jaka to była wtedy sekwencja wydarzeń. Wszystko miało początek jesienią 1988 roku, po fiasku strajków i ogólnym zniechęceniu środowisk opozycji, czemu towarzyszyła po stronie władz narastająca świadomość, że dalej tak nie da rady. Pierestrojka jest sprzyjającą, zewnętrzną okolicznością i PZPR rozumiała, że opozycja widzi w tym fakcie swą szansę. Jak jednak były to ostrożne kalkulacje, pokazuje sejmowe wystąpienie Andrzeja Wielowieyskiego z września’89, kiedy Michnik zaproponował “wasz prezydent, nasz premier”. Pan Andrzej narobił był w gacie ze strachu i jak w transie przestrzegał przed starym niedźwiedziem, który – jakkolwiek mocno śpi, jednak nie wiadomo, co uczyni po przebudzeniu… To pokazuje stan umysłów ówczesnej opozycji, poniewasz Wielowieyski ze swymi lękami wcale nie był odosobniony.
    Charakterystyczne jest jednak nie to, że się bali. Wszyscy się wówczas bali ZSRR, ponieważ historia nas tego jednego nauczyła, że nawet jeśli Moskwa obstaje przy tym, że jest sobota, należy jej słowa traktować z wielkim sceptycyzmem. “Wielowieyscy” bali się jak gdyby bardziej. Byłem wówczas bardzo bliskim obserwatorem tych wydarzeń i doskonale wiem, o czym piszę. Cała ta wówczas kiełkująca z Solidarności chadecja i inne formacje prawicowe – poza nielicznymi ich przedstawicielami, jak Niesiołowski czy Chrzanowski – trzęsła gaciami. Widziałem to na własne oczy i na własne uszy słyszałem. Bali się Niedźwiedzia. Tak bardzo, że ten strach ich paraliżował. I gdy po fiasku misji Kiszczaka nastąpił kryzys, Michnik wystąpił ze swym pomysłem. Pomysł przeszedł. A później bezpotomnie zdechł niedźwiedź i akcje odwagi poleciały na łeb. Zbiegiem okoliczności jest,czy zamierzonych działań skutkiem, że właśnie wtedy rodzi się koncepcja “Zdrady Okrągłostołowej”. Głosili ją i głoszą do dziś ci, którzy WTEDY musieli pospiesznie prać swe gacie, by nie wyszło na jaw, jak się bali… I pamiętajcie, że to wszystko było już po Okrągłym Stole, po Magdalence, gdzie podobno wszystkie karty już rozdano.

    Jeszcze jeden dowód na to, jak złym doradcą bywa strach i przykład zarazem, jak tchórz wyrasta na herosa, który bez mrugnięcia okiem wskazuje, gdzie stał on i”…gdzie stało ZOMO”itd. Nic na to nie poradzę. Taki jest, lub bywa – CZŁOWIEK.
    Zle się stało, że wyborcy nie odróżniają wrzasku od aktu odwagi. Ale – po roku 1989 nie było w Polsce okoliczności, jakie od polityka wymagałyby aktu odwagi, chyba, że szło o odwagę cywilną. I tego nie może Polsce darować cała klasa owych “spóźnionych partyzantów”. (termin zapożyczony od M-K)
    Ale już zupełnie inną bajką jest, że gdy niedźwiedź już zdechł, nie znalazł się nikt, ktoby doprowadził do rewizji okrągłostołowych ustaleń. Tu rozumiem Pana Wildsteina.
    Kupa, kupa, Pani Matko, doprowadziła więc do tego, że masz bloga, że MY, że WY, że ONI…
    Napisałem i serdecznie wszystkich za to przepraszając życzę “Kontrowersjom”owocnego
    trwania w sieci, zgody w kurniku, Tobie, Mateńko, wiele uśmiechu i cierpliwości i byś darzył nas dalej swym pięknym i mądrym słowem.
    Z wyżyn Karkonoszy wasz Liczyrzepa

      • Dzięki serdeczne, Starszy,ale…
        …pojęcia zielonego nie mam, jak się bloga robi. Stary jestem cokolwiek, kumaty syn we Stolicy – nie ma mi kto podpowiedzieć. Nie wiem zresztą, czy moje marne hramoty nadają się, boć przecie:
        “błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia… itd”

        Pozdrówko ciepłe ze zmrożonych, ale pięknych Karkonoszy i – aby do wiosny!

    • Niech nam Bóg
      da takich debiutów w kosze, a potem taczkami w PKO. Przeczytałem i się nie zgadzam. Nas tu nie ma co się wstydzić, czy przerażać, trzeba nas cywilizować, co się w tym debiucie udało modelowo. W kwestii Markiza, dałbym wiele, gdybym dostał na maila kontrowersje@kontrowersje.net opis sytuacji, o ile rany się zagoiły. Konrad nie jest taki, Konrad ma inną rolę, ale Klimek i cały temat będzie taki jak osobiste doświadczenia, które odczytałem z zainteresowaniem.

    • Dzięki Tobie, Liczyrzepo, i ja ją czuję…
      Od razu szczerze przyznam, że nie będę aktywnym bloggerem, przynajmniej na razie. A to dlatego, że zwyczajnie nie mam jeszcze nic istotnego do powiedzenia. Napisałam tylko po to, żebyś wiedział, że to Twój wpis natchnął mnie do zarejestrowania się na tym portalu, choć nosiłam się z tym zamiarem długo… Pisz częściej!

      Napisałam również i po to, żeby MatkaKurka wiedział, że bardzo cenię jego teksty…

      MK, wiedz, że bardzo cenię Twoje teksty 🙂
      Życzę samych sukcesów!

      • Czy to gdzieś widać?
        Witaj, Groszku! Bóg jeden wie, od jak dawna marzyłem, by napisać “witaj Groszku”.
        Jedni nie czują, gdy rymują, ja nie czuję, bym się usprawiedliwiał. A figura retoryczna z przeprosinami u końca mych elukubracji – pochodzi wprost od Nieodżałowanej Pamięci
        Jana Kaczmarka.
        Pozdrawiam Cię serdecznie i czakam na Twe mądre teksty. :))))

  5. Też ją czuję. Tę potrzebę.
    Słowo na początek:
    Ja… ja tu pierwszy raz, tzn – pierwszy raz aktywnie. Serdecznie tedy witam Czcigodnego Gospodarza (co z Miki?) oraz wszystkich Użytkowników i Gości. Jestem z Wami (no, może bez Lusterka!) niemal od początku, tzn od jesieni 2005. Dużo się działo, oj, dużo! Najpierw upiorne doświadczenia z poszukiwaniem wpisów na forach Onetu, skazane na porażkę próby umieszczenia tam swojej tandety, wreszcie -matka-kurka.net! Jako starzec i tuman informatyczny wielokrotnie podejmowałem nieudane próby zarejestrowania się w roli użytkownika, w końcu udało się. I gdy już, już miałem coś napisać, zaglądam do kurnika, patrzę, a tu “draka w rodzinie” I – jak zwykle w rodzinie – o przysłowiowe gówno, (jakiegoś trolla, czy cuś…) Przycupnąłem pod najniższą grzędą, skąd, w ciemnościach “łypiąc ockami” ze strachu (w ogólnej zadymie o bęcki nie trudno!) patrzyłem i słuchałem, jak lecą pióra i pełne “wdzięku” kategoryczne opinie. Wykrzyczeli się, wyklęli, zacichli na koniec. Czas zresztą świąteczny i najzupełniej nie po temu.
    Na początku zatem było słowo ;-)))

    Słabo wiem, kto to Lech Janerka: nie moje pokolenie. Ale jeśli myśli tak, jak o tym piszesz, już go lubię. U początków wielkiej kontestacji, jaka przetoczyła się przez świat końca lat 60-tych miałem 22 lata. Dorosły byłem, że strach! Kontestowałem. Z Dylanem, Joan Baez, Donovanem i innymi. Przeciw… no właśnie: to nie było do końca i dla wszystkich jasne. Wtedy też poznałem Konrada Sobolę, który był początkującym SB-kiem. Powitał mnie w drzwiach swego pokoju w komendzie z zatroskaniem i charakterystyczną dla swego środowiska gościnnością: – Co wy, kurwa, gnoje, myślicie, że ja nie mam nic lepszego do roboty? Ze jestem tu od prostowania waszych pojebanych życiowych ścieżek? Zeby choć pod ruską ambasadą, ale pod amerykańską? Nie powinienem tego mówić, ale zrozumcie, Liczyrzepa, że ta wojna jest nam na rękę. Nie rozumiałem. To przyszło po latach, gdy cały świat patrzył, jak z podkulonym ogonem wielka armia amerykańska wraca do domu. Do dziś liże rany…

    I to była moja pierwsza w życiu lekcja z tzw pragmatyki wielkiej polityki. Potem ORMO-wska (ZOMO jeszcze nie było) pała próbowała wskazać mi moje miejsce w szyku. Innym zresztą też. Syjoniści mieli się udać do Syjamu, żydzi na Madagaskar lub do Palestyny, robotnicy do maszyn, my do książek, wół do karety, piernik do wiatraka, widły do gnoju. Sprawna władza, ONI, wszystkim przydzieliła fuchy opatrzawszy ten akt sakramentalnym “morda w kubeł i do roboty!” Gdy przyszły wybory, zachęcali, by wybrać “jeszcze lepszą” przyszłość i głosować na listę Frontu Jedności Narodu.
    Ow FJN skupiał całe oficjalne spektrum polityczne kraju, czyli PZPR oraz tzw. stronnictwa sojusznicze, czyli “chłopskie” ZSL oraz nijakie SD.
    I miało tak być aż do końca świata albo i dłużej. Tylko, że niektórzy z nas nie posłuchali Soboli i ORMO. Zebrali się w kupę. Kupy nikt nie ruszył (choć próbował), za to kupa ruszyła z posad stary porządek. Nowy przyszedł w 1989, 4-go czerwca. Pamiętam tę atmosferę, owo radosne podniecenie, no, nareszcie wolni, pokażemy światu, na co Polaków stać. I co? Jajco! Miała być druga Japonia a ledwie uniknęliśmy drugiej Rumunii.
    Czy się to komu podoba, czy nie, stało się tak dzięki Okrągłemu Stołowi. I Magdalence.
    Mało kto dziś chce pamiętać o tym, jaka to była wtedy sekwencja wydarzeń. Wszystko miało początek jesienią 1988 roku, po fiasku strajków i ogólnym zniechęceniu środowisk opozycji, czemu towarzyszyła po stronie władz narastająca świadomość, że dalej tak nie da rady. Pierestrojka jest sprzyjającą, zewnętrzną okolicznością i PZPR rozumiała, że opozycja widzi w tym fakcie swą szansę. Jak jednak były to ostrożne kalkulacje, pokazuje sejmowe wystąpienie Andrzeja Wielowieyskiego z września’89, kiedy Michnik zaproponował “wasz prezydent, nasz premier”. Pan Andrzej narobił był w gacie ze strachu i jak w transie przestrzegał przed starym niedźwiedziem, który – jakkolwiek mocno śpi, jednak nie wiadomo, co uczyni po przebudzeniu… To pokazuje stan umysłów ówczesnej opozycji, poniewasz Wielowieyski ze swymi lękami wcale nie był odosobniony.
    Charakterystyczne jest jednak nie to, że się bali. Wszyscy się wówczas bali ZSRR, ponieważ historia nas tego jednego nauczyła, że nawet jeśli Moskwa obstaje przy tym, że jest sobota, należy jej słowa traktować z wielkim sceptycyzmem. “Wielowieyscy” bali się jak gdyby bardziej. Byłem wówczas bardzo bliskim obserwatorem tych wydarzeń i doskonale wiem, o czym piszę. Cała ta wówczas kiełkująca z Solidarności chadecja i inne formacje prawicowe – poza nielicznymi ich przedstawicielami, jak Niesiołowski czy Chrzanowski – trzęsła gaciami. Widziałem to na własne oczy i na własne uszy słyszałem. Bali się Niedźwiedzia. Tak bardzo, że ten strach ich paraliżował. I gdy po fiasku misji Kiszczaka nastąpił kryzys, Michnik wystąpił ze swym pomysłem. Pomysł przeszedł. A później bezpotomnie zdechł niedźwiedź i akcje odwagi poleciały na łeb. Zbiegiem okoliczności jest,czy zamierzonych działań skutkiem, że właśnie wtedy rodzi się koncepcja “Zdrady Okrągłostołowej”. Głosili ją i głoszą do dziś ci, którzy WTEDY musieli pospiesznie prać swe gacie, by nie wyszło na jaw, jak się bali… I pamiętajcie, że to wszystko było już po Okrągłym Stole, po Magdalence, gdzie podobno wszystkie karty już rozdano.

    Jeszcze jeden dowód na to, jak złym doradcą bywa strach i przykład zarazem, jak tchórz wyrasta na herosa, który bez mrugnięcia okiem wskazuje, gdzie stał on i”…gdzie stało ZOMO”itd. Nic na to nie poradzę. Taki jest, lub bywa – CZŁOWIEK.
    Zle się stało, że wyborcy nie odróżniają wrzasku od aktu odwagi. Ale – po roku 1989 nie było w Polsce okoliczności, jakie od polityka wymagałyby aktu odwagi, chyba, że szło o odwagę cywilną. I tego nie może Polsce darować cała klasa owych “spóźnionych partyzantów”. (termin zapożyczony od M-K)
    Ale już zupełnie inną bajką jest, że gdy niedźwiedź już zdechł, nie znalazł się nikt, ktoby doprowadził do rewizji okrągłostołowych ustaleń. Tu rozumiem Pana Wildsteina.
    Kupa, kupa, Pani Matko, doprowadziła więc do tego, że masz bloga, że MY, że WY, że ONI…
    Napisałem i serdecznie wszystkich za to przepraszając życzę “Kontrowersjom”owocnego
    trwania w sieci, zgody w kurniku, Tobie, Mateńko, wiele uśmiechu i cierpliwości i byś darzył nas dalej swym pięknym i mądrym słowem.
    Z wyżyn Karkonoszy wasz Liczyrzepa

      • Dzięki serdeczne, Starszy,ale…
        …pojęcia zielonego nie mam, jak się bloga robi. Stary jestem cokolwiek, kumaty syn we Stolicy – nie ma mi kto podpowiedzieć. Nie wiem zresztą, czy moje marne hramoty nadają się, boć przecie:
        “błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia… itd”

        Pozdrówko ciepłe ze zmrożonych, ale pięknych Karkonoszy i – aby do wiosny!

    • Niech nam Bóg
      da takich debiutów w kosze, a potem taczkami w PKO. Przeczytałem i się nie zgadzam. Nas tu nie ma co się wstydzić, czy przerażać, trzeba nas cywilizować, co się w tym debiucie udało modelowo. W kwestii Markiza, dałbym wiele, gdybym dostał na maila kontrowersje@kontrowersje.net opis sytuacji, o ile rany się zagoiły. Konrad nie jest taki, Konrad ma inną rolę, ale Klimek i cały temat będzie taki jak osobiste doświadczenia, które odczytałem z zainteresowaniem.

    • Dzięki Tobie, Liczyrzepo, i ja ją czuję…
      Od razu szczerze przyznam, że nie będę aktywnym bloggerem, przynajmniej na razie. A to dlatego, że zwyczajnie nie mam jeszcze nic istotnego do powiedzenia. Napisałam tylko po to, żebyś wiedział, że to Twój wpis natchnął mnie do zarejestrowania się na tym portalu, choć nosiłam się z tym zamiarem długo… Pisz częściej!

      Napisałam również i po to, żeby MatkaKurka wiedział, że bardzo cenię jego teksty…

      MK, wiedz, że bardzo cenię Twoje teksty 🙂
      Życzę samych sukcesów!

      • Czy to gdzieś widać?
        Witaj, Groszku! Bóg jeden wie, od jak dawna marzyłem, by napisać “witaj Groszku”.
        Jedni nie czują, gdy rymują, ja nie czuję, bym się usprawiedliwiał. A figura retoryczna z przeprosinami u końca mych elukubracji – pochodzi wprost od Nieodżałowanej Pamięci
        Jana Kaczmarka.
        Pozdrawiam Cię serdecznie i czakam na Twe mądre teksty. :))))

    • Mnie sie nie podoba numeracja spamów…
      Mnie się nie podoba, bo to zmarnowany czas. 700 ludzi rozumie, czym jest wolność słowa i czym jest spam, jeden albo pojmie, albo umrze. Ten portal jest dla ludzi, którzy mają coś do powiedzenia, to nie musi być finezja, ale rynsztok nie będzie tu płynął rwącym nurtem. Na kontrowersje.net promuje się słowo, to może być mocne słowo i obrazoburcze, ale nie bełkot.

      • Napisałem, że numeracja

        Napisałem, że numeracja spamów powoduje niemożność ich czytania, czyli wejście w stan lepszy niż do tej pory. Chciałbym, by było jeszcze lepiej. Kop w d. i do widzenia z możliwością zmiany decyzji po nawróceniu się grzesznika. Odpowiadasz mi tak, jakbyś nie miał na to wpływu.

        • Ja doskonale rozumiem…
          i podpisuje się pod tym co napisane. Problem polega na tym, że muszę się z osłem cackać, aby nie być podobnym. Właśnie dlatego, że mogę wszystko, chcę zrobić tylko tyle ile muszę.

          PS Tak między nami, to ja się dogaduję z tym co podpowiedziane w pół przecinka, ale ciągle daję szansę, nawet straceńcom.

    • Mnie sie nie podoba numeracja spamów…
      Mnie się nie podoba, bo to zmarnowany czas. 700 ludzi rozumie, czym jest wolność słowa i czym jest spam, jeden albo pojmie, albo umrze. Ten portal jest dla ludzi, którzy mają coś do powiedzenia, to nie musi być finezja, ale rynsztok nie będzie tu płynął rwącym nurtem. Na kontrowersje.net promuje się słowo, to może być mocne słowo i obrazoburcze, ale nie bełkot.

      • Napisałem, że numeracja

        Napisałem, że numeracja spamów powoduje niemożność ich czytania, czyli wejście w stan lepszy niż do tej pory. Chciałbym, by było jeszcze lepiej. Kop w d. i do widzenia z możliwością zmiany decyzji po nawróceniu się grzesznika. Odpowiadasz mi tak, jakbyś nie miał na to wpływu.

        • Ja doskonale rozumiem…
          i podpisuje się pod tym co napisane. Problem polega na tym, że muszę się z osłem cackać, aby nie być podobnym. Właśnie dlatego, że mogę wszystko, chcę zrobić tylko tyle ile muszę.

          PS Tak między nami, to ja się dogaduję z tym co podpowiedziane w pół przecinka, ale ciągle daję szansę, nawet straceńcom.

    • Mnie sie nie podoba numeracja spamów…
      Mnie się nie podoba, bo to zmarnowany czas. 700 ludzi rozumie, czym jest wolność słowa i czym jest spam, jeden albo pojmie, albo umrze. Ten portal jest dla ludzi, którzy mają coś do powiedzenia, to nie musi być finezja, ale rynsztok nie będzie tu płynął rwącym nurtem. Na kontrowersje.net promuje się słowo, to może być mocne słowo i obrazoburcze, ale nie bełkot.

      • Napisałem, że numeracja

        Napisałem, że numeracja spamów powoduje niemożność ich czytania, czyli wejście w stan lepszy niż do tej pory. Chciałbym, by było jeszcze lepiej. Kop w d. i do widzenia z możliwością zmiany decyzji po nawróceniu się grzesznika. Odpowiadasz mi tak, jakbyś nie miał na to wpływu.

        • Ja doskonale rozumiem…
          i podpisuje się pod tym co napisane. Problem polega na tym, że muszę się z osłem cackać, aby nie być podobnym. Właśnie dlatego, że mogę wszystko, chcę zrobić tylko tyle ile muszę.

          PS Tak między nami, to ja się dogaduję z tym co podpowiedziane w pół przecinka, ale ciągle daję szansę, nawet straceńcom.

    • Mnie sie nie podoba numeracja spamów…
      Mnie się nie podoba, bo to zmarnowany czas. 700 ludzi rozumie, czym jest wolność słowa i czym jest spam, jeden albo pojmie, albo umrze. Ten portal jest dla ludzi, którzy mają coś do powiedzenia, to nie musi być finezja, ale rynsztok nie będzie tu płynął rwącym nurtem. Na kontrowersje.net promuje się słowo, to może być mocne słowo i obrazoburcze, ale nie bełkot.

      • Napisałem, że numeracja

        Napisałem, że numeracja spamów powoduje niemożność ich czytania, czyli wejście w stan lepszy niż do tej pory. Chciałbym, by było jeszcze lepiej. Kop w d. i do widzenia z możliwością zmiany decyzji po nawróceniu się grzesznika. Odpowiadasz mi tak, jakbyś nie miał na to wpływu.

        • Ja doskonale rozumiem…
          i podpisuje się pod tym co napisane. Problem polega na tym, że muszę się z osłem cackać, aby nie być podobnym. Właśnie dlatego, że mogę wszystko, chcę zrobić tylko tyle ile muszę.

          PS Tak między nami, to ja się dogaduję z tym co podpowiedziane w pół przecinka, ale ciągle daję szansę, nawet straceńcom.

    • Mnie sie nie podoba numeracja spamów…
      Mnie się nie podoba, bo to zmarnowany czas. 700 ludzi rozumie, czym jest wolność słowa i czym jest spam, jeden albo pojmie, albo umrze. Ten portal jest dla ludzi, którzy mają coś do powiedzenia, to nie musi być finezja, ale rynsztok nie będzie tu płynął rwącym nurtem. Na kontrowersje.net promuje się słowo, to może być mocne słowo i obrazoburcze, ale nie bełkot.

      • Napisałem, że numeracja

        Napisałem, że numeracja spamów powoduje niemożność ich czytania, czyli wejście w stan lepszy niż do tej pory. Chciałbym, by było jeszcze lepiej. Kop w d. i do widzenia z możliwością zmiany decyzji po nawróceniu się grzesznika. Odpowiadasz mi tak, jakbyś nie miał na to wpływu.

        • Ja doskonale rozumiem…
          i podpisuje się pod tym co napisane. Problem polega na tym, że muszę się z osłem cackać, aby nie być podobnym. Właśnie dlatego, że mogę wszystko, chcę zrobić tylko tyle ile muszę.

          PS Tak między nami, to ja się dogaduję z tym co podpowiedziane w pół przecinka, ale ciągle daję szansę, nawet straceńcom.

  6. Dziekuje za spostrzegawczosc,
    Dziekuje za spostrzegawczosc, baknalem to tu: http://kontrowersje.net/node/884#comment-10425

    Poza tym proponuje wpisanie kontrowersji na liste blogow politycznych http://blogi-polityczne.liiil.pl i dodanie buttona na stronie. Ta lista ma PR4 a pewnie wkrotce bedzie PR5. To pomoze obydwu stronom. Ta lista akceptuje wprawdzie tylko wpisy blogow politycznych, a nie hurtowo calych blogowisk, ale mysle, ze w tym przypadku zrobi wyjatek.

  7. Dziekuje za spostrzegawczosc,
    Dziekuje za spostrzegawczosc, baknalem to tu: http://kontrowersje.net/node/884#comment-10425

    Poza tym proponuje wpisanie kontrowersji na liste blogow politycznych http://blogi-polityczne.liiil.pl i dodanie buttona na stronie. Ta lista ma PR4 a pewnie wkrotce bedzie PR5. To pomoze obydwu stronom. Ta lista akceptuje wprawdzie tylko wpisy blogow politycznych, a nie hurtowo calych blogowisk, ale mysle, ze w tym przypadku zrobi wyjatek.

  8. Dziekuje za spostrzegawczosc,
    Dziekuje za spostrzegawczosc, baknalem to tu: http://kontrowersje.net/node/884#comment-10425

    Poza tym proponuje wpisanie kontrowersji na liste blogow politycznych http://blogi-polityczne.liiil.pl i dodanie buttona na stronie. Ta lista ma PR4 a pewnie wkrotce bedzie PR5. To pomoze obydwu stronom. Ta lista akceptuje wprawdzie tylko wpisy blogow politycznych, a nie hurtowo calych blogowisk, ale mysle, ze w tym przypadku zrobi wyjatek.

  9. Dziekuje za spostrzegawczosc,
    Dziekuje za spostrzegawczosc, baknalem to tu: http://kontrowersje.net/node/884#comment-10425

    Poza tym proponuje wpisanie kontrowersji na liste blogow politycznych http://blogi-polityczne.liiil.pl i dodanie buttona na stronie. Ta lista ma PR4 a pewnie wkrotce bedzie PR5. To pomoze obydwu stronom. Ta lista akceptuje wprawdzie tylko wpisy blogow politycznych, a nie hurtowo calych blogowisk, ale mysle, ze w tym przypadku zrobi wyjatek.

  10. Dziekuje za spostrzegawczosc,
    Dziekuje za spostrzegawczosc, baknalem to tu: http://kontrowersje.net/node/884#comment-10425

    Poza tym proponuje wpisanie kontrowersji na liste blogow politycznych http://blogi-polityczne.liiil.pl i dodanie buttona na stronie. Ta lista ma PR4 a pewnie wkrotce bedzie PR5. To pomoze obydwu stronom. Ta lista akceptuje wprawdzie tylko wpisy blogow politycznych, a nie hurtowo calych blogowisk, ale mysle, ze w tym przypadku zrobi wyjatek.

  11. Sami możemy się pozycjonować. Za darmo!

    To o czym piszesz, to nie są jakieś wielkie tajemnice, fora są pełne ostrzeżeń, co google wyprawia, a co tylko udaje. Qlweb, rzeczywiście są na indeksie, podobnie jak SWL-e, ale tu już jest więcęj pogróżek niż rzeczywistego działania. Kasują głownie linki rotacyjne, stałe linki da się upchnać, oczywiście jeśli się nie przesadza. Od dłuższego czasu ryję w pozycjonowaniu i tak naprawdę taka strona jak kontrowersje.net broni się treścią i ruchem na stronie, stąd PR4. Oczywiście linki to nadal sól dla google, ale nie da się zbudować PR4 na trzech linkach, chyba, że te linki miałby PR7 i więcej. Wszystko się składa na pozycję kontrowersje.net, każda cegiełka i niczego nie można lekceweażyć.

    Ale o pozycjonowaniu niestety na razie nie ma mowy, bo niby jaka fraza jest wypozycjonowana w jakiejś żmudnej tajemnicy, o której nic nie wiem? Takie hasło jak polityka, to orka na kilka lat i kasa nie mała, a takie hasło jak kontrowersje, to się pozycjonuje samo. Przydałoby się pozycjonowanie kontrowersje.net na frazy mniej popularne, na tak zwany długi ogon, o którym pisze Kowalski na forum. Tylko, że ja nie mam na to czasu, to kilka godzin dziennie żmudnej pracy, nie tylko linkowania, ale przede wszystkim pisania precli, czyli artykułów pozycjonujących. To co moglibyśmy robić, to linkowanie wewnętrzne na przykład takie: "Palikot znów szokuje"

    Chodzi o linkowanie takich fraz, które są często wpisywane w wyszukiwarce google jak: Kaczyński, Tusk. To frazy wymagające mozolnej pracy, ale już "cuda Tuska", to znacznie łątwiejsza fraza, a "Irlandczyk Donald Tusk", wypozycjonowac można w moment, tylko po co? Frazy słabe i frazy środka są naszą szansą. "Zbigniew Chlebowski oświadcza", albo "posłanka Kempa", takie frazy są w naszym zasięgu. Co nie znaczy, że pozycjonowanie słowa "Kaczyński" nie ma sensu, ma.

    A robi się to bardzo prosto i każdy może pomóc. W edytorze zaznaczamy tekst na przykłąd "polityka zagraniczna prezydenta" i klikamy na opcje wstawienia linku, to ta ziemia kręcąca się ze spinaczem. Jak się wyświetli okienko wpisujemy adres http://www.kontrowersje.net. W ten sposób możemy pomóc stronie w wyszukiwarkach. Bardzo prosty sposób i rozłożony na kilkuset użytkowników szybko przyniósłby efekty. Oczywiście w komentarzach można robić to samo.

  12. Sami możemy się pozycjonować. Za darmo!

    To o czym piszesz, to nie są jakieś wielkie tajemnice, fora są pełne ostrzeżeń, co google wyprawia, a co tylko udaje. Qlweb, rzeczywiście są na indeksie, podobnie jak SWL-e, ale tu już jest więcęj pogróżek niż rzeczywistego działania. Kasują głownie linki rotacyjne, stałe linki da się upchnać, oczywiście jeśli się nie przesadza. Od dłuższego czasu ryję w pozycjonowaniu i tak naprawdę taka strona jak kontrowersje.net broni się treścią i ruchem na stronie, stąd PR4. Oczywiście linki to nadal sól dla google, ale nie da się zbudować PR4 na trzech linkach, chyba, że te linki miałby PR7 i więcej. Wszystko się składa na pozycję kontrowersje.net, każda cegiełka i niczego nie można lekceweażyć.

    Ale o pozycjonowaniu niestety na razie nie ma mowy, bo niby jaka fraza jest wypozycjonowana w jakiejś żmudnej tajemnicy, o której nic nie wiem? Takie hasło jak polityka, to orka na kilka lat i kasa nie mała, a takie hasło jak kontrowersje, to się pozycjonuje samo. Przydałoby się pozycjonowanie kontrowersje.net na frazy mniej popularne, na tak zwany długi ogon, o którym pisze Kowalski na forum. Tylko, że ja nie mam na to czasu, to kilka godzin dziennie żmudnej pracy, nie tylko linkowania, ale przede wszystkim pisania precli, czyli artykułów pozycjonujących. To co moglibyśmy robić, to linkowanie wewnętrzne na przykład takie: "Palikot znów szokuje"

    Chodzi o linkowanie takich fraz, które są często wpisywane w wyszukiwarce google jak: Kaczyński, Tusk. To frazy wymagające mozolnej pracy, ale już "cuda Tuska", to znacznie łątwiejsza fraza, a "Irlandczyk Donald Tusk", wypozycjonowac można w moment, tylko po co? Frazy słabe i frazy środka są naszą szansą. "Zbigniew Chlebowski oświadcza", albo "posłanka Kempa", takie frazy są w naszym zasięgu. Co nie znaczy, że pozycjonowanie słowa "Kaczyński" nie ma sensu, ma.

    A robi się to bardzo prosto i każdy może pomóc. W edytorze zaznaczamy tekst na przykłąd "polityka zagraniczna prezydenta" i klikamy na opcje wstawienia linku, to ta ziemia kręcąca się ze spinaczem. Jak się wyświetli okienko wpisujemy adres http://www.kontrowersje.net. W ten sposób możemy pomóc stronie w wyszukiwarkach. Bardzo prosty sposób i rozłożony na kilkuset użytkowników szybko przyniósłby efekty. Oczywiście w komentarzach można robić to samo.

  13. Sami możemy się pozycjonować. Za darmo!

    To o czym piszesz, to nie są jakieś wielkie tajemnice, fora są pełne ostrzeżeń, co google wyprawia, a co tylko udaje. Qlweb, rzeczywiście są na indeksie, podobnie jak SWL-e, ale tu już jest więcęj pogróżek niż rzeczywistego działania. Kasują głownie linki rotacyjne, stałe linki da się upchnać, oczywiście jeśli się nie przesadza. Od dłuższego czasu ryję w pozycjonowaniu i tak naprawdę taka strona jak kontrowersje.net broni się treścią i ruchem na stronie, stąd PR4. Oczywiście linki to nadal sól dla google, ale nie da się zbudować PR4 na trzech linkach, chyba, że te linki miałby PR7 i więcej. Wszystko się składa na pozycję kontrowersje.net, każda cegiełka i niczego nie można lekceweażyć.

    Ale o pozycjonowaniu niestety na razie nie ma mowy, bo niby jaka fraza jest wypozycjonowana w jakiejś żmudnej tajemnicy, o której nic nie wiem? Takie hasło jak polityka, to orka na kilka lat i kasa nie mała, a takie hasło jak kontrowersje, to się pozycjonuje samo. Przydałoby się pozycjonowanie kontrowersje.net na frazy mniej popularne, na tak zwany długi ogon, o którym pisze Kowalski na forum. Tylko, że ja nie mam na to czasu, to kilka godzin dziennie żmudnej pracy, nie tylko linkowania, ale przede wszystkim pisania precli, czyli artykułów pozycjonujących. To co moglibyśmy robić, to linkowanie wewnętrzne na przykład takie: "Palikot znów szokuje"

    Chodzi o linkowanie takich fraz, które są często wpisywane w wyszukiwarce google jak: Kaczyński, Tusk. To frazy wymagające mozolnej pracy, ale już "cuda Tuska", to znacznie łątwiejsza fraza, a "Irlandczyk Donald Tusk", wypozycjonowac można w moment, tylko po co? Frazy słabe i frazy środka są naszą szansą. "Zbigniew Chlebowski oświadcza", albo "posłanka Kempa", takie frazy są w naszym zasięgu. Co nie znaczy, że pozycjonowanie słowa "Kaczyński" nie ma sensu, ma.

    A robi się to bardzo prosto i każdy może pomóc. W edytorze zaznaczamy tekst na przykłąd "polityka zagraniczna prezydenta" i klikamy na opcje wstawienia linku, to ta ziemia kręcąca się ze spinaczem. Jak się wyświetli okienko wpisujemy adres http://www.kontrowersje.net. W ten sposób możemy pomóc stronie w wyszukiwarkach. Bardzo prosty sposób i rozłożony na kilkuset użytkowników szybko przyniósłby efekty. Oczywiście w komentarzach można robić to samo.

  14. Sami możemy się pozycjonować. Za darmo!

    To o czym piszesz, to nie są jakieś wielkie tajemnice, fora są pełne ostrzeżeń, co google wyprawia, a co tylko udaje. Qlweb, rzeczywiście są na indeksie, podobnie jak SWL-e, ale tu już jest więcęj pogróżek niż rzeczywistego działania. Kasują głownie linki rotacyjne, stałe linki da się upchnać, oczywiście jeśli się nie przesadza. Od dłuższego czasu ryję w pozycjonowaniu i tak naprawdę taka strona jak kontrowersje.net broni się treścią i ruchem na stronie, stąd PR4. Oczywiście linki to nadal sól dla google, ale nie da się zbudować PR4 na trzech linkach, chyba, że te linki miałby PR7 i więcej. Wszystko się składa na pozycję kontrowersje.net, każda cegiełka i niczego nie można lekceweażyć.

    Ale o pozycjonowaniu niestety na razie nie ma mowy, bo niby jaka fraza jest wypozycjonowana w jakiejś żmudnej tajemnicy, o której nic nie wiem? Takie hasło jak polityka, to orka na kilka lat i kasa nie mała, a takie hasło jak kontrowersje, to się pozycjonuje samo. Przydałoby się pozycjonowanie kontrowersje.net na frazy mniej popularne, na tak zwany długi ogon, o którym pisze Kowalski na forum. Tylko, że ja nie mam na to czasu, to kilka godzin dziennie żmudnej pracy, nie tylko linkowania, ale przede wszystkim pisania precli, czyli artykułów pozycjonujących. To co moglibyśmy robić, to linkowanie wewnętrzne na przykład takie: "Palikot znów szokuje"

    Chodzi o linkowanie takich fraz, które są często wpisywane w wyszukiwarce google jak: Kaczyński, Tusk. To frazy wymagające mozolnej pracy, ale już "cuda Tuska", to znacznie łątwiejsza fraza, a "Irlandczyk Donald Tusk", wypozycjonowac można w moment, tylko po co? Frazy słabe i frazy środka są naszą szansą. "Zbigniew Chlebowski oświadcza", albo "posłanka Kempa", takie frazy są w naszym zasięgu. Co nie znaczy, że pozycjonowanie słowa "Kaczyński" nie ma sensu, ma.

    A robi się to bardzo prosto i każdy może pomóc. W edytorze zaznaczamy tekst na przykłąd "polityka zagraniczna prezydenta" i klikamy na opcje wstawienia linku, to ta ziemia kręcąca się ze spinaczem. Jak się wyświetli okienko wpisujemy adres http://www.kontrowersje.net. W ten sposób możemy pomóc stronie w wyszukiwarkach. Bardzo prosty sposób i rozłożony na kilkuset użytkowników szybko przyniósłby efekty. Oczywiście w komentarzach można robić to samo.

  15. Sami możemy się pozycjonować. Za darmo!

    To o czym piszesz, to nie są jakieś wielkie tajemnice, fora są pełne ostrzeżeń, co google wyprawia, a co tylko udaje. Qlweb, rzeczywiście są na indeksie, podobnie jak SWL-e, ale tu już jest więcęj pogróżek niż rzeczywistego działania. Kasują głownie linki rotacyjne, stałe linki da się upchnać, oczywiście jeśli się nie przesadza. Od dłuższego czasu ryję w pozycjonowaniu i tak naprawdę taka strona jak kontrowersje.net broni się treścią i ruchem na stronie, stąd PR4. Oczywiście linki to nadal sól dla google, ale nie da się zbudować PR4 na trzech linkach, chyba, że te linki miałby PR7 i więcej. Wszystko się składa na pozycję kontrowersje.net, każda cegiełka i niczego nie można lekceweażyć.

    Ale o pozycjonowaniu niestety na razie nie ma mowy, bo niby jaka fraza jest wypozycjonowana w jakiejś żmudnej tajemnicy, o której nic nie wiem? Takie hasło jak polityka, to orka na kilka lat i kasa nie mała, a takie hasło jak kontrowersje, to się pozycjonuje samo. Przydałoby się pozycjonowanie kontrowersje.net na frazy mniej popularne, na tak zwany długi ogon, o którym pisze Kowalski na forum. Tylko, że ja nie mam na to czasu, to kilka godzin dziennie żmudnej pracy, nie tylko linkowania, ale przede wszystkim pisania precli, czyli artykułów pozycjonujących. To co moglibyśmy robić, to linkowanie wewnętrzne na przykład takie: "Palikot znów szokuje"

    Chodzi o linkowanie takich fraz, które są często wpisywane w wyszukiwarce google jak: Kaczyński, Tusk. To frazy wymagające mozolnej pracy, ale już "cuda Tuska", to znacznie łątwiejsza fraza, a "Irlandczyk Donald Tusk", wypozycjonowac można w moment, tylko po co? Frazy słabe i frazy środka są naszą szansą. "Zbigniew Chlebowski oświadcza", albo "posłanka Kempa", takie frazy są w naszym zasięgu. Co nie znaczy, że pozycjonowanie słowa "Kaczyński" nie ma sensu, ma.

    A robi się to bardzo prosto i każdy może pomóc. W edytorze zaznaczamy tekst na przykłąd "polityka zagraniczna prezydenta" i klikamy na opcje wstawienia linku, to ta ziemia kręcąca się ze spinaczem. Jak się wyświetli okienko wpisujemy adres http://www.kontrowersje.net. W ten sposób możemy pomóc stronie w wyszukiwarkach. Bardzo prosty sposób i rozłożony na kilkuset użytkowników szybko przyniósłby efekty. Oczywiście w komentarzach można robić to samo.

  16. Widziałem i mam stosowny dystans 🙂
    Ale cieszę się, że wszystko idzie dobrze. Tak, wiem, Miki, stary Murphy przestrzega bowiem
    “Jeżeli sądzisz, że wszystko idzie dobrze, z pewnością o wszystkim nie wiesz”
    Cieszę się ze znakomitej oceny Googla i w ogóle chłopcy hura, morze po kolana!

    Pogody ducha i odporności na głupotę z otchłani Karkonoszy życzy Liczyrzepa

  17. Widziałem i mam stosowny dystans 🙂
    Ale cieszę się, że wszystko idzie dobrze. Tak, wiem, Miki, stary Murphy przestrzega bowiem
    “Jeżeli sądzisz, że wszystko idzie dobrze, z pewnością o wszystkim nie wiesz”
    Cieszę się ze znakomitej oceny Googla i w ogóle chłopcy hura, morze po kolana!

    Pogody ducha i odporności na głupotę z otchłani Karkonoszy życzy Liczyrzepa

  18. Widziałem i mam stosowny dystans 🙂
    Ale cieszę się, że wszystko idzie dobrze. Tak, wiem, Miki, stary Murphy przestrzega bowiem
    “Jeżeli sądzisz, że wszystko idzie dobrze, z pewnością o wszystkim nie wiesz”
    Cieszę się ze znakomitej oceny Googla i w ogóle chłopcy hura, morze po kolana!

    Pogody ducha i odporności na głupotę z otchłani Karkonoszy życzy Liczyrzepa

  19. Widziałem i mam stosowny dystans 🙂
    Ale cieszę się, że wszystko idzie dobrze. Tak, wiem, Miki, stary Murphy przestrzega bowiem
    “Jeżeli sądzisz, że wszystko idzie dobrze, z pewnością o wszystkim nie wiesz”
    Cieszę się ze znakomitej oceny Googla i w ogóle chłopcy hura, morze po kolana!

    Pogody ducha i odporności na głupotę z otchłani Karkonoszy życzy Liczyrzepa

  20. Widziałem i mam stosowny dystans 🙂
    Ale cieszę się, że wszystko idzie dobrze. Tak, wiem, Miki, stary Murphy przestrzega bowiem
    “Jeżeli sądzisz, że wszystko idzie dobrze, z pewnością o wszystkim nie wiesz”
    Cieszę się ze znakomitej oceny Googla i w ogóle chłopcy hura, morze po kolana!

    Pogody ducha i odporności na głupotę z otchłani Karkonoszy życzy Liczyrzepa