Reklama

Na jednym ze spotkań środowiska prawicy ? tak zwanej prawicy patriotycznej ? która za hasło z reguły ma słowa Bóg, Honor, Ojczyzna ? gdzie Bóg ? to Kościół Katolicki, usłyszałem pytanie;

?Czy już czas, aby środowiska pro europejskie mogły zacząć artykułować w naszym kraju opinię, że ich ojczyzną jest Europa??

Reklama


Na jednym ze spotkań środowiska prawicy ? tak zwanej prawicy patriotycznej ? która za hasło z reguły ma słowa Bóg, Honor, Ojczyzna ? gdzie Bóg ? to Kościół Katolicki, usłyszałem pytanie;

?Czy już czas, aby środowiska pro europejskie mogły zacząć artykułować w naszym kraju opinię, że ich ojczyzną jest Europa??

Oczywiście, pytanie padło w formie zaczepnej, bo dla tych środowisk dzień 13 grudnia 2007 roku, dzień podpisania Traktatu Lizbońskiego, to koniec wolnej Polski, strata suwerenności, poddanie się kontroli sił ?liberalnych? i podpisanie akcesu do ?eurokołchozu?.

No właśnie ? czy można zacząć już mówić, że Polska staje się częścią ojczyzny ? Europy?

Od czasów powołania Wspólnoty Europejskiej dyskutuje się o tym, czy ten twór ma być zintegrowanym Narodem Europejskim ? czy może jednak pozostanie Europą Narodów.

Ciężko jest sformułować pojęcie Narodu w kategoriach paneuropejskich. Naród to coś trwałego, mającego wspólną genezę historyczną, tradycje, język i kulturę. Jeżeli chcielibyśmy operować taką formułą, to musielibyśmy określić jednoznacznie wspólne cele polityczne, ekonomiczne i przede wszystkim ? cywilizacyjne dla całego kontynentu. Nie chodzi więc tylko o same instytucje i organizacje Unii Europejskiej, które mają dbać o stabilizację polityczną i ekonomiczną ? ale o wytworzenie własnej tożsamości narodowej ? i znalezienie wspólnego mianownika.

Polska przez ostatnie kilka lat szermowała hasłami, które miały zostać wpisane do preambuły nowej konstytucji, hasłami wspólnoty chrześcijańskiej ? co miało zostać sformułowane jako odwołanie się do Boga. Nie zostało to jednak uwzględnione w dokumentach końcowych ? przynajmniej tak sądzą środowiska polskich eurosceptyków.

Jak sądzę ? jednak podstawą tworzenia takiej tożsamości europejskiej ? jest możliwe tylko w sposób naturalny, bez nakazów administracyjnych ? jako przenikanie się kultur, sztuki nauki, jako tworzenie się nowych wartości. Zetknięcie się różnych narodów, typów i rodzajów sztuki i kultury, spowoduje wytworzenie się nowych prądów i wartości.

Nie oznacza to jednak utraty suwerenności, niepodległości.
Każdy naród powinien być suwerenny, powinien zachowywać swoją odrębność, każdy naród ma swoje tradycje, historię, o której nie powinien zapominać. I dopiero taka tożsamość pozwoli na integrację wspólnoty Europejczyków.

Podpisanie Traktatu Reformującego w Klasztorze Hieronimitów w Lizbonie przybliżyło nas ku integracji europejskiej. Ale czy aż tak bardzo, jak sobie to wyobrażają eurosceptycy? Niestety, dla mnie, jako euroentuzjasty ? nie.

Jest faktem, że nowe porozumienie ma status prawa pierwotnego, z którego będą się wywodziły inne prawa, ustawy i zarządzenia Unii Europejskiej. Unia uzyskała osobowość prawną, została stworzona Unia Polityczna, ale Traktat tak naprawdę nie stworzył nowej przestrzeni prawnej ? i nie przybliżył wizji integracyjnej. Państwa europejskie nie posunęły się w kierunku stworzenia federacji europejskiej ? państwa europejskiego.

Podpisanie Traktatu Lizbońskiego nie stworzyło nowego prawa, nie przydzieliło Unii nowych kompetencji ? lecz tylko uporządkowało zarządzanie istniejącymi już uprawnieniami.

Dookreślenia zadań i roli przewodniczącego Unii oraz komisarza zajmującego się wspólną unijną polityką zagraniczną ? to dość mało, jak na fundamentalny dokument integracyjny.

Unia Europejska stworzyła dokument ? którego wartość jest stosunkowo niewielka. Jest on podstawą do dalszych dyskusji, jest tymczasowy, ma znaczenie tylko jako materiał wyjściowy do dalszych prac.
Integracja faktyczna, czyli zakres kompetencji Unii ? szczególnie w zagadnieniach prawnych i ekonomicznych ? jest większy, niż wynika to z samego Traktatu. I nie porządkuje on ich w takim stopniu, jak jest to konieczne.

Wydaje się, że następnym krokiem powinno być zastanowienie się nad zmianą formuł działania Parlamentu Europejskiego i danie mu większych niż dotychczas prerogatyw. Konieczne jest również wzmocnienie decyzyjności Komisji Europejskiej ? i stworzenie z niej prawdziwego rządu. Paradoksalnie ? nie oznacza to ograniczenia roli poszczególnych państwa ? lecz zbudowanie takiego modelu, w którym obywatele Unii Europejskiej zdobędą kontrolę nad organami Unii.

Europa stoi przed olbrzymim wyzwaniem, najważniejszym w jej historii. Globalizacja w dobie szybkiego wzrostu ekonomicznego się zwiększa, powoli wychodzimy także z jednobiegunowego politycznego układu Świata. Po rozpadzie imperium sowieckiego jedynym hegemonem ? militarnym, politycznym i ekonomicznym były Stany Zjednoczone. To, jak na warunki historyczne, błyskawicznie się zmienia. Rozwój Chin i Indii stworzy w ciągu najbliższych kilkunastu lat wielki obszar wpływów w Azji, oddziaływający na całym Świat. Już dziś warto zauważyć, że Afryka, do tej pory ekonomiczne i polityczne dominium państw europejskich ? przechodzi pod panowanie Chin.

Poszczególne państwa, narody europejskie, nawet tak liczne i silne ekonomicznie jak Niemcy czy Francja ? samodzielnie nie mają szans. Konieczna jest szybka integracja ? i to nie tylko instytucjonalna.
Trzeba sobie to powiedzieć wyraźnie ? najlepszym rozwiązaniem dla Europy, dla Polski, jest stworzenie narodu Europejczyków. Zadaniem nie tylko Unii Europejskiej, ale również jej obywateli, którzy chcą powodzenia i przyszłości swoich krajów i społeczeństwa ? jest tworzenie tożsamości pan europejskiej, tożsamości Narodu Europy.

I stworzenie tego Narodu nie musi oznaczać wcale zniszczenia starych kultur, zagubienia tożsamości, ograniczenia suwerenności. Siła Unii Europejskiej może się przekładać na budowę nowych wartości ? a nie na niszczenie starych.

Azrael

Reklama

9 KOMENTARZE

  1. W niektorych obszarach duzy moze mniej, i chwala Bogu
    To, ze duzy moze wiecej, jest prawda dopiero pod paroma dodatkowymi warunkami.

    Ale na pewno przy wiekszej liczbie uprawnionych do glosowania (wspoldecydowania), bardziej zroznicowanym splocie interesow i wplywow oraz w sumie wiekszej dojrzalosci starych demokracji, duzy moze mniej… zglupiec (tzn. szansa na to, ze glupieje calkiem, jest mniejsza).

    I glownie dlatego, z powodu tego dodatkowego filtra na lokalna polityke, mimo paru powaznych zastrzezen w innych sferach, z przekonaniem glosowalem za akcesja.

    Pozdrawiam