Reklama

Widzę na onecie, że umarła żona Komedy, Zofia. Żałuję, że jej nie poznałem. A myślę, że mogłem. Opowieści o niej słyszałem podczas każdego pobytu w Bieszczadach. Komedowa to, Komedowa tamto.

Widzę na onecie, że umarła żona Komedy, Zofia. Żałuję, że jej nie poznałem. A myślę, że mogłem. Opowieści o niej słyszałem podczas każdego pobytu w Bieszczadach. Komedowa to, Komedowa tamto. Złośliwie, pozytywnie, tajemniczo, z podziwiem, różnie mówiono. W Chmielu, gdzie mieszkała bywałem wiele razy. Pewnej zimy bywałem tam nawet codziennie odwiedzając obóz licealistek a dokładniej, pewne urocze licealistki. Wędrowaliśmy z Adasiem ze dwadzieścia kilometrów rano i dwadzieścia kilometrów wieczorem, żeby je spotkać. A śnieg był miejscami po pas, bo kilkanaście kilometrów trasy wiodło nieodśnieżaną , techniczną drogą. Tylko kawałek od Dwernika do Chmiela był odśnieżony.

Legendy opowiadano o Komedowej. Pewnie mi też pokazywano, gdzie stał jej dom. Ale nigdy nie było powodu ani okazji by spotkać, zajrzeć . A podobno lubiła młodych facetów. Wszystko się pozacierało w pamięci. Miała swój udział w strajkach w Ustrzykach Dolnych w początkach 1981, udzielała się społecznie walcząc o zachowanie bieszczadzkiej przyrody. To była taka kultowa postać z mojej wczesnej młodości. Wielu moich znajomych ją znało a ja nie.

Reklama

No to już jej nie spotkam.

Reklama

4 KOMENTARZE