Reklama

Maria Peszek wydała nową płytę (w grudniu chyba). Piękne są tam kwiatki, lecz to bynajmniej nie Kwiaty Polskie, niestety.

W moim kraju palą tęczĘ
Jak kiedyś ludzi w stodole

Reklama

Aż prosi się dopisać:
Strasznie się z tekstami męczę,
O jaż cię pierdolę.

I dalej:
l nie szukam lali z portali
Szukam mamy dla Ali samotnej jak ja
La La

albo to
Tę swoją inność nosisz
Jak Jedi świetlny miecz

Czy naprawdę nie można korzystać z tekstów Osieckiej at consortes? Psiakrwia, jak Maria-Awaria chce koniecznie komentować bieżące sprawy niech pisze dziennik. Ale nie, bo nie wystarcza rozładowanie wkurwienia pisaniem, Maria potrzebuje jeszcze podzielić się swoimi przemyśleniami, akceptacją. Tylko dlaczego, na Boga, ta grafomania idzie w eter…o eter, na tak, po działce eteru można tego słuchać. Pora na parę wersów pacyfistycznych:

Mój kochany
Mój żołnierzyk
Poszedł po to by
nie przeżyć

Moje:
(…) Niestety Maria przeżyła,
Trawy się napaliła,
Znów wersy cztery,
Za co?…Do jasnej cholery. I

dalej:
Czasy takie niespokojne
róbmy miłość a nie wojnę

Lennon,umieszczając swój slogan Make Love Not War, z przepojonej pacyfizmem końcówki lat 60-tych, w utworze Mind Games (1973) o paru sprawach nie wiedział. Kiedy napisał All You Need Is Love miał 27 lat, jak z łóżka wygłaszał pacyfistyczne tyrady (w tym Make Love Not War – z miał lat 29 (Maria Peszek ma 42). Lennon hm…dojrzewał, zmieniał poglądy, sam wyśmiewał swoją naiwność, postawy życiowe, poglądy, zaliczył dno (Cold Turkey i lost weekend: 1972/3-1975) i nawrót depresji (1977). Z jego biografii, tekstów i wywiadów wyłania się jednak obraz faceta, który zawsze chodzi swoimi ścieżkami (chociaż pozostawał do końca życia pod dużym wpływem żony-Yoko Ono). Gdyby ten debil Chapman go nie zastrzelił, kto wie o czym śpiewałby dzisiaj. Umieszczający go „światli ludzie lewicy" na sztandarach mogliby się nielicho zdziwić. Nieważne.

Maryja:
Jak ten elektryk co kiedyś wolność zaświecił
jak światło chcę włączyć dziś przy

no comment
I na koniec:
Jaka ze mnie gwiazda
Chyba, że Dawida
Jezus Maria Peszek Syn i córka Żyda

I to akurat mi się podoba. Cenię tuwimowskie: „całujcie mnie wszyscy w dupę” (Wiersz, w którym autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go w dupę pocałowali). Postawę Tuwima po powrocie do Polski oceniam jak Lechoń i Hemar, ale zawsze cenię odwagę i tę polszczyznę przecudną, a jak trzeba, niby ocierająca się o kibel, a jednak pachnącą konwaliami (wiersz ów Tuwim napisał w 1936 (1937?) i z oczywistych względów nie opublikował). Maria Peszek, nie Tuwim i można by jej zarzucić, że pochodzenie swoje traktuje jak tarczę chroniącą przed krytykami zarzucającymi jej grafomańskie zapędy. No ale to byłoby pewnie krzywdzące dla artystki. Muzyka… Daruję sobie. Nie moja półka/i. boć na moich pólkach winyle i paręnaście cd: od The Beatles po Pearl Jam i Nirvanę. W ramach, za przeproszeniem Greatest Hits:od Jamesa Browna, Bee Gees, ukochanego przez ostatnio Trójkę Davida Bowie’go po Pictures an at Exhibition ELP , ale też takie nieznane szerzej kapele jak francuski Trust, staram się wybierać, modyfikować gust. Kiedyś poza obszarem od The Beatles ( no dobra każdy się kiedyś dowiedział, że byli tacy faceci jak do Led Zeppelin nie było dla mnie nic. Potem przemyciło się The New York Dolls, Ramones, Sex Pistols (a jakże) i Clash i pierwsze The Stranglers (tak powiedzmy do La Folie). Lubię rozróby muzyczne pod warunkiem, że wciąż wnoszą noś nowego i świeżego. Nawet raperzy i hip-hopowcy. Wtórność mnie wkurwia, tak samo jak powtarzalność. Dwie płyty niemal lustrzane (The Beatles: Plaease, please me i With The Beatles) niech uchodzą największym, mającym w dorobku cuda (White Album). Polskie potrafi być świeże, mimo że wtórne w jakimś stopniu: Perfect, Maanam, Kult, poprzez takie mniej hitowe KSU, Waglewski und Sons (kolejne wcielenia utalentowanych braci utalentowanego ojca i tzw. projekty taty)…ojej dużo by wymieniać. Jak kto wrażliwy, można kochać Wolną Grupę Bukowina (z nieżyjącym Wojciechem Belonem) – za całość, i TZX Xenna (za trzy, cztery kawałki), bo to moja młodość była). Więc Pani, jak chcesz żeby Cię kochać i pamiętać, daj się kurwa pokochać! P.S. Właśnie słucham audycji Trójce o kulturze (20.03). Panom i Paniom Redaktorom polecam lekturę Mariana Hemara z „Awantur Rodzinnych” (Polska Fundacja Kulturalna 1994, s. 137-142), nie wszystko jest kulturą. Już 50 lat temu twierdził, że krytyka jest po to żeby oceniać „krytycznie. Także negatywnie”, a nie szukać całego w dziurze.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Posłuchałam tego utworu
    Że palą tęczę, żeby nie było, że jestem nietolerancyjna i mówię o czymś, czego nie znam. Rzecz zrobiona z rozmachem, nie powiem. Ten półnagi pan, który tańczy na tle płomieni przypomina mi mima, który reklamuje środek na wzdęcia (jakoś Travisto i trawisz to) Na walorach artystycznych takiej muzyki się nie znam, niestety. Wygląda na to. że jest zaangażowanie.
    Z dzieł Jana Peszka córka wydaje się nie najlepszym.
    Przesyłam prekursorów Led Zeppelin, czyli The Yardbirds, z filmu Antonioniego „Blow up” 1965. „Stroll on", złosliwość rzeczy martwych i klimat Londynu lat 60.

    • Z tymi prekursorami to trochę na wyrost
      Fakt, że grał tam Jimmy Page i zakładając nowy zespół nazwał go (wspólnie z menedżerem Peterem Grantem) The New Yardbirds. Ale był to raczej chwyt marketingowy żeby przyciągnąć publiczność (zwłaszcza w USA). Poskładawszy nowy zespół do kupy uzyskali brzmienie jakiego dotychczas nie było (szkoda tylko że cudze kawałki Page podpisywał własnym nazwiskiem). Swoją drogą jaką minę mają dzisiaj dziennikarze The Rollin' Stone, którzy przez 10 lat z okładem nie zostawiali na LZ suchej nitki.
      I druga dygresja. Nie wiem dlaczego Clapton, który swojego czasu wymeldował się z The Yardbirds do dzisiaj tak nie cierpi "For Your Love", skoro w latach 70-tych sam nagrywał od czasu do czasu smutasy i snuje ociekające "popeliną", których nawet partie gitarowe nie ratują.

  2. Posłuchałam tego utworu
    Że palą tęczę, żeby nie było, że jestem nietolerancyjna i mówię o czymś, czego nie znam. Rzecz zrobiona z rozmachem, nie powiem. Ten półnagi pan, który tańczy na tle płomieni przypomina mi mima, który reklamuje środek na wzdęcia (jakoś Travisto i trawisz to) Na walorach artystycznych takiej muzyki się nie znam, niestety. Wygląda na to. że jest zaangażowanie.
    Z dzieł Jana Peszka córka wydaje się nie najlepszym.
    Przesyłam prekursorów Led Zeppelin, czyli The Yardbirds, z filmu Antonioniego „Blow up” 1965. „Stroll on", złosliwość rzeczy martwych i klimat Londynu lat 60.

    • Z tymi prekursorami to trochę na wyrost
      Fakt, że grał tam Jimmy Page i zakładając nowy zespół nazwał go (wspólnie z menedżerem Peterem Grantem) The New Yardbirds. Ale był to raczej chwyt marketingowy żeby przyciągnąć publiczność (zwłaszcza w USA). Poskładawszy nowy zespół do kupy uzyskali brzmienie jakiego dotychczas nie było (szkoda tylko że cudze kawałki Page podpisywał własnym nazwiskiem). Swoją drogą jaką minę mają dzisiaj dziennikarze The Rollin' Stone, którzy przez 10 lat z okładem nie zostawiali na LZ suchej nitki.
      I druga dygresja. Nie wiem dlaczego Clapton, który swojego czasu wymeldował się z The Yardbirds do dzisiaj tak nie cierpi "For Your Love", skoro w latach 70-tych sam nagrywał od czasu do czasu smutasy i snuje ociekające "popeliną", których nawet partie gitarowe nie ratują.