Reklama

Śmiali się z Kaczora przeciwnicy, obojętni i nawet tacy umiarkowani zwolennicy, że gada i gada do ludu, gadać każdy potrafi. Ci sami śmiali się również ze mnie, gdy pisałem, że czego jak czego, ale łba do szczegółowych danych i polotu w mowie z trybuny niejeden może Kaczorowi pozazdrościć. Życie zmazało uśmiech z twarzy wątpiących, a najbardziej zakpiło sobie z niezmordowanego komunisty Leszka Millera. Wyszedł do ludu, było nie było, zaprawiony w bojach demagog, zwłaszcza doświadczony we wznoszeniu pierwszomajowych haseł i się… jąkał w rytm suflerki młodzieżowca schowanego za plecami. Wcześniej w kabarecie robił Ziobro ze swoim falsetem, później będzie żałośnie wypadało jeszcze wielu, w tym rozbawionych występami Kaczyńskiego. Widziałem nie dwóch i nie trzech pyskujących przy grillu albo za klawiaturą, którzy w zetknięciu z żywym wyzwaniem zapominali języka w gębie. Można zedrzeć łacha z Millera, wręcz grzechem byłoby nie zedrzeć, ale z tej lekcji pokory da się wyciągnąć znacznie więcej. Często czepiamy się, używam liczby mnogiej, bo sam święty nie jestem, że jakaś nadzieja narodu palnęła, zamiast się zastanowić lub chociaż coś sobie na mankiecie napisać. Wymagania podwójnie nieludzkie, po pierwsze nie od gadania powinno się dziać w dobrym kierunku, po drugie, widać, że zaprawieni w bojach nie widzą gdzie uciekać, gdy języka w gębie zapominają. Jednak Miller wyłożył się z jeszcze innego powodu, on najzwyczajniej w świecie zapomniał co ma kłamać. Stary komunista tyle razy nałgał, że w końcu się pogubił. Kaczor wbrew zarzutom nie gra, nie kombinuje, tylko święcie wierzy w to co mówi i mówi to w co wierzy. Każdy sobie ocenia wiarę i mową Kaczyńskiego jak lubi i potrafi, ale tylko zaślepieni nienawiścią, nie docenią sprawności intelektualnej Kaczora.

Zestawienie łgarstw Millera z zaangażowaniem Kaczyńskiego nie wzięło mi się z sufitu. Prawie w samo południe obejrzałem program autorski Rymanowskiego: „Kawa na ławę”, a w nim trzech nudnych typów, jeden bardziej „wypompowany” od drugiego. Zestawem: Miller, Dorn, Rokita można się było zmęczyć fizycznie i intelektualnie już po 2 minutach, zgrani politycy nie kłócili się jak zawsze, ale spijali sobie z dziobów, ponieważ program miał świąteczną formułę i jednocześnie promował książki zaproszonych gości. Cała zabawa, jak wypełnić ramówkę w dniu 1 maja, nie byłaby warta funta kłaków i jednego klawisza z klawiatury, gdyby nie znamienne zdanie Marii z Krakowa. Pan przeintelektualizowany Maria stwierdził, że zwycięstwo PiS w jego ocenie wypełnia wszelkie znamiona prawdopodobieństwa, z tym, że Kaczyński niewiele ze zwycięstwa wyniesie. Z tą wiedzą, którą mam w tej chwili i z tym stanem rzeczy, który widzimy za politycznym oknem, podpisałbym się pod proroctwem Marii z Krakowa. Tak rzeczywiście sprawy się mają. Kaczyński moim zdaniem wygra kolejne wybory, ponieważ jest jedynym politykiem w Polsce, który mówi to co myśli i myśli tak jak mówi. Z jednej strony uznaje się tę spontaniczność Kaczora za wielką wadę polityczną i poniekąd słusznie się tak uważa. Z drugiej strony na tle tych wszystkich miernot, którym trzeba suflować propagandę, Kaczor wyróżnia się niczym orzeł w kurniku.

Reklama

PiS dzięki Kaczyńskiemu może wygrać, ale zupełnie inną kwestią jest tak zwane: „co dalej”. Tutaj zaczyna się dramat jednych i spokój drugich. Pewnie wspominałem w poprzednich felietonach, że spokój „układu” bierze się z bardzo klarownej informacji. Póki PO, SLD, PSL, czy tam jakiś RPP, będą w sumie gwarantować 60% w sejmie, „układowi” niemal wszystko jedno, kto będzie rządził, byle władza wyłoniła się z właściwej większości. Owszem jakieś napięcia w ramach układu występują, bo jedni są bardziej podczepieni pod Tusk, inni pod Komorowskiego, jeszcze inni widzą szansę w reanimacji komunistów pod następnym szyldem, ale to jest detal. W hurcie liczy się dostawca i tutaj niestety nic wielkiego się nie dzieje. Cieszy, że jedyna partia, która znów taka idealna, ani nawet dobra nie jest, wychodzi na czoło peletonu, bo symbolika zawsze ma znaczenie. Boję się jednak, że peleton połknie chwilowego lidera i niekoniecznie na linii mety, ale karty zostaną rozdane przy zielonym stoliku. Do spektakularnego zwycięstwa, a za takie można uznać większość co najmniej parlamentarną, potrzeba szoku społecznego. Pojęcia nie mam, co miałoby za szok robić, jak widać pusty gar dociskany VAT-em, nadal specjalnie nie wadzi, po prostu jeszcze tańszą zwyczajną stawia się na ruszcie i jeszcze tańszym piwem popija. Przeżyjemy, zobaczymy, cudu nie wolno wykluczać, patrząc na suflerów Millera i pusty gabinet Tuska, nawet da się zapowiedź cudu tu i ówdzie dostrzec.

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Weź tylko jedną poprawkę na naturę polityków:
    Wszyscy oni to SPRZEDAJNE KURWY i TO BARDZO TANIE. za stołek i służbowego mietka sprzedadzą wszystko. Kaczor władzę wykonawczą będzie miał tak czy siak (albo zdobedzie w wyborach albo dokupi parę głosów) i nie ździw się jak zrobi rząd miejszościowy z popraciem np. Millera żeby zatłuc Kwacha, (to dlatego m in.  w tym programie Miller mówił o konieczności powierzenia rządu liderowi zwycięzkiego ugrupowania. Nic innego nie zrobił w 2005 roku. 
    Problem jest to że nic nie zmieni bo UKŁAD jest za silny.
    Ale przyszłość jest nieznana na szczęście.

  2. Weź tylko jedną poprawkę na naturę polityków:
    Wszyscy oni to SPRZEDAJNE KURWY i TO BARDZO TANIE. za stołek i służbowego mietka sprzedadzą wszystko. Kaczor władzę wykonawczą będzie miał tak czy siak (albo zdobedzie w wyborach albo dokupi parę głosów) i nie ździw się jak zrobi rząd miejszościowy z popraciem np. Millera żeby zatłuc Kwacha, (to dlatego m in.  w tym programie Miller mówił o konieczności powierzenia rządu liderowi zwycięzkiego ugrupowania. Nic innego nie zrobił w 2005 roku. 
    Problem jest to że nic nie zmieni bo UKŁAD jest za silny.
    Ale przyszłość jest nieznana na szczęście.