Reklama

We wspomnianej wcześniej książeczce cytuje p.

We wspomnianej wcześniej książeczce cytuje p. Eichelberger znanego psychologa, którego nazwisko uleciało mi z pamięci: ?gdyby rodzice naprawdę kochali swoje dzieci, na świecie nie byłoby wojen? i stwierdza, że ?jest to prawda, która po prostu wali w pysk?. Tu ośmielą się polemizować ze znakomitymi psychologami, choć mi samej wydaje się to szczytem arogancji. Myślę otóż, że rodzice kochają swoje dzieci naprawdę; to nie deficyt miłości w stosunkach między ludźmi jest przyczyną wszystkich nieszczęśc, z wojnami włącznie, lecz brak wiary, jednak nie wiary w Boga w sensie pasywnego czekania na cud (tej mamy raczej w nadmiarze), lecz w sensie zaufania.
Sądząc po niedawnych doświadczeniach z synem i moich własnych uważam, że miłość tylko wtedy uszczęśliwia i dodaje skrzydeł, kiedy towarzyszy jej wiara-zaufanie, w przeciwnym razie niszczy i unieszczęśliwia. Wszędzie tam, gdzie powszechna miłość jest niemożliwa do osiągnięcia między obcymi ludźmi i moim zdaniem zbyteczna – w pracy, szkole a także między narodami – to właśnie zaufanie lub jego brak decydują o harmonii stosunków badź konfliktach. Niechęć, która często przeradza się w agresję, jest naturalną reakcją na brak zaufania i dotyczy kontaktów na wszystkich możliwych płaszczyznach wspołżycia.
Udało mi się radykalnie zmienić stosunki z synem, ponieważ uwierzyłam, że człowiek przychodzi na świat z gotowym, zakodowanym w podświadomości moralnym systemem wartości zawierającym wszystko, co jest mu potrzebne do zbudowania życia spełnionego, szczęśliwego, pożytecznego także dla innych, w szczególności zaś w wiedzę, że granice jego osobistej wolności wyznacza punkt, w którym zaczyna się krzywda kogoś innego. Wyszłam z założenia, że nasza dusza, ten obfitujący w nieprzebrane bogactwa wewnętrzny ?Sezam? otwiera się z zewnątrz uniwersalnym ?kluczem? pasującym do każdej, niezależnie od uwarunkowań genetycznych, charakteru czy doświadczeń. Sądzę, że tu nie ma miejsca na relatywizm, gdyż elementarne duchowe potrzeby każdego człowieka są identyczne, tak jak jednakowe dla wszystkich potrzeby ciała nie są zależne od jego budowy, rysów twarzy czy koloru skóry. W moich oczach wszystko nabiera sensu dopiero widziane na odwrót – człowiek jest prawy, szlachetny i uczciwy nie dlatego, że tak go nauczono, ale ? ponieważ nie zburzono jego wrodzonego systemu wartości. Całe zło bierze się z nieprzestrzegania tych reguł, od wieków deformowanych i przekazywanych z umiłowania tradycji lub pod presją otoczenia z pokolenia na pokolenie. ?Dobrymi chęciami piekło brukowane? ? to przysłowie najpełniej chyba oddaje odwieczny dramat ludzkosci. Co z tego, że wszyscy chcą dobrze, jeśli kolejne generacje postępują wg tego samego, niszczącego schematu?
Założenie, że kondycja psychiczna zarówno dzieci jak i dorosłych zależy mniej od uwarunkowań genetycznych i charakteru, a głownie od stopnia zaspokojenia przez innych podstawowych potrzeb uczuciowych, pomogło mi w określeneiu mojej roli jako matki. Eksperyment z synem potwierdził w pełni, że przyczyn negatywnego zachowania należy szukać nie wewnątrz osoby, lecz na zewnątrz, czyli w jej relacjach z bliźnimi tu i teraz. Doświadczenia z dziecinstwa są oczywiście ważne, ponieważ wtedy tworzy się fundament konstrukcji psychicznej dorosłego człowieka i często już w pierwszych latach życia dziecko jest przez dorosłych pozbawione poczucia własnej wartości, co blokuje naturalną, wrodzoną każdemu zdolność duchowego rozwoju i ten stan utrzymuje się przez lata albo całe życie, choć wcale nie musi.
Dziecko, dla którego miłość rodziców jest tym, czym słońce dla roślin, a ich wiara tym, czym dla roślin woda, do prawidłowego rozwoju duchowego potrzebuje obydwu tych czynnikow w odpowiednich proporcjach. Tylko wtedy będzie w stanie ?wydać plon? jako człowiek dorosły czyli osiągnąć psychiczną dojrzałość polegającą nie tylko na zdolności do dania kredytu zaufania innym (ryzykując ból rozczarowania), lecz także na przyjęciu odpowiedzialności za zaufanie innych do niego. Jeśli nie zostanie obdarzone zaufaniem, pozbawione jest dostępu do źródła swojej wewnętrznej siły, niezbędnej przede wszystkim do sprostania pokładanych w nim oczekiwaniom rodziców, co stanowi przecież sens jego istnienia. Czuje się straszliwie pokrzywdzone, nie kochane i nic nie warte, protestuje więc w różny sposób, przeważnie agresywnym zachowaniem bądź bojkotowaniem rodzcielskich poleceń. Niestety, sygnaly te niezwykle rzadko zostają odczytane, na ogół sciągają na Bogu ducha winne dziecko negatywne ?etykietki? i represje , co oczywiście pogłębia jego osamotnienie i poczucie krzywdy. Powstaje błędne koło ? im bardziej dramatyczny jest bunt dziecka, tym większy zawód sprawiony rodzicom i tym dotkliwsze kary. Wszystko dzieje się na opak – dziecko karane za złe intencje, rozpaczliwie pragnie usatysfakcjonować rodziców, ale nie może pozbawione przez nich środków. Jedna ze znanych od wieków żelaznych zasad współżycia ?dawać i brać? zostaje postawiona na głowie i zamieniona na ?brać i dawać?- niedojrzali dorośli oczekują od dziecka dowodów na to, że na ich zaufanie zasługuje, co czasem także może się zdarzyć.
W naszym przypadku to dziecko okazało się bardziej dojrzałe ode mnie przerywając błędne koło nieporozumień i zmuszając mnie do refleksji. Cześciej jednak do rodzicow nie udaje się dotrzeć (?zgredy to naprawdę już nic nie kumają? – jak śpiewa Kazik) i w dziecku latami kumuluje się agresja, która czasami, wskutek utraty nadziei na poprawę sytuacji, przeradza się w poteżną nienawiść do siebie lub (i) innych eksplodujacą mrożącym krew w żyłach okrucieństwem. Wystarczy właczyć telewizor lub wziąć do ręki gazetę: reguralnie powtarzające się masakry w szkołach, zwyrodnienie i sadyzm coraz młodszych sprawcow. W ciągu mojego życia zjawiska te nasiliły się drastycznie i chyba nie da się tego wyjaśnić tylko lepszym dziś dostępem do informacji. Może tu też należałoby spojrzeć z odwrotnej perspektywy?
Może ludzie dopuszczający się potwornych czynow też chcą być dobrzy i normalnie żyć, lecz nie mogą, bo w całym swoim beznadziejnym życiu nie spotkali człowieka, który wiarą otworzyłby ich wewnętrzny ?Sezam?? Może miliony nieszczęśnikow nie musi byc skazanych na los nędzarzy nie mających pojęcia, że pod podłogą swojej lepianki mają zakopany ogromny skarb? Cdn.

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Playwood
    Tu sie mylisz, bo swojego laicyzmu nie postrzegam absolutnie jako biedy, wprost przeciwnie – widze w tym atut. Juz wyjasniam, co mam na mysli. Bywa tak: madrzy ludzie wiedza, ze czegos nie da sie zmienic, wiec nie ma sensu nawet probowac; az pewnego dnia pojawia sie dyletant, ktory tego nie wie i on to bez trudu zmienia. W tej roli bym sie raczej chciala widziec 🙂
    Napewno dobrze zrobisz dzielac sie wrazeniami. Bardzo o to prosze, jesli masz obiekcje, ze mozesz mnie zranic negatywna opinia, to spiesze Cie uspokoic: przyzwaczailam sie juz do tego, ze w tej dziedzinie przekonania czy przemyslenia choc troche odbiegajace od obowiazujacej linii naukowej kompromituja nieodwolalnie i “do szpiku kosci”. Oficjalna linia na dzien dzisiejszy jest taka, ze trzeba szukac indywidualnego klucza do kazdej ludzkiej duszy i kiedy twierdze, ze istnieje jeden, uniwersalny klucz pasujacy do wszystkich, to moge sie tylko osmieszyc, prawda?

  2. Playwood
    Tu sie mylisz, bo swojego laicyzmu nie postrzegam absolutnie jako biedy, wprost przeciwnie – widze w tym atut. Juz wyjasniam, co mam na mysli. Bywa tak: madrzy ludzie wiedza, ze czegos nie da sie zmienic, wiec nie ma sensu nawet probowac; az pewnego dnia pojawia sie dyletant, ktory tego nie wie i on to bez trudu zmienia. W tej roli bym sie raczej chciala widziec 🙂
    Napewno dobrze zrobisz dzielac sie wrazeniami. Bardzo o to prosze, jesli masz obiekcje, ze mozesz mnie zranic negatywna opinia, to spiesze Cie uspokoic: przyzwaczailam sie juz do tego, ze w tej dziedzinie przekonania czy przemyslenia choc troche odbiegajace od obowiazujacej linii naukowej kompromituja nieodwolalnie i “do szpiku kosci”. Oficjalna linia na dzien dzisiejszy jest taka, ze trzeba szukac indywidualnego klucza do kazdej ludzkiej duszy i kiedy twierdze, ze istnieje jeden, uniwersalny klucz pasujacy do wszystkich, to moge sie tylko osmieszyc, prawda?