Reklama

W cieniu gry o sukces kampanii referendalnej Pawła Kukiza rozgrywała się walka o zebranie pieniędzy na bieżące działania. Najbliżsi współpracownicy lidera KWW Kukiz’15 wymyślili prosty sposób finansowania. Wystarczyło oszukać skarbówkę.

Koniec czerwca, hala widowiskowa w Lubinie. Za chwilę ma się rozpocząć konwencja z udziałem Pawła Kukiza, która przez otoczenie współdziałającego z nim wtedy prezydenta Lubina Roberta Raczyńskiego reklamowana była jako moment podania nazwy ruchu społecznego, który miał iść do wyborów parlamentarnych.
Jednak niesiony 20% poparciem z I tury wyborów prezydenckich Kukiz jeszcze przed lubińską imprezą zaprzeczył takim planom, a podczas konwencji ze sceny apelował o wysoką frekwencję i zajęcie się sprawami referendum, które miało okazać się „niesamowitym prezentem”.
Zgromadzenie choć nieco zawiedzeni brakiem wieści co do planów wyborczych wracali do domów w raczej dobrych nastrojach, będąc ufnymi wobec słów charyzmatycznego lidera.
 
O JOW bez JOW
 
Już miesiąc wcześniej były kandydat w wyborach prezydenckich apelował o tworzenie komitetów referendalnych i wykorzystanie ogromnej szansy na zmianę ustroju. Bezpartyjni Samorządowcy mieli kontaktować się z Damianem  Stawikowskim. Wedle słów Patryka Hałaczkiewicza to przekazana przez nich lista chętnych do włączenia się w akcję referendalną została później przedstawiona przez Pawła Kukiza jako lista kandydatów na listy wyborcze, który to na swoim profilu na Facebooku grzmiał:
„W życiu nie zgodzę się – ani ja , ani prawdziwi WoJOWnicy, którzy walczą o Polskę dla Obywateli – na takie roszady i knucia. Nigdy. Jeśli zniknie etyka, transparentność, oddolność i obywatelskość to przegramy Polskę.”
Pisał to jako radny sejmiku dolnośląskiego z listy Bezpartyjnych Samorządowców. Był to koniec relacji z otoczeniem prezydenta Lubina. Dodatkowo muzyk, jak podała Gazeta Wrocławska (Dieta radnego Kukiza już nie na Ruch JOW, 9 września 2015 r.) mimo złożonych deklaracji przestał przekazywać dietę radnego na rzecz Ruchu Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.
 
Wśród przyjaciół
 
Nie zaprzestał natomiast agitacji referendalnej. Miały w tym pomóc tzw. komitety referendalne, czyli grupujące się grupy sympatyków. Projektem ich tworzenia zarządzał Janusz Sanocki, postać niewątpliwie barwna, mająca za sobą epizody polityczne od PZPR do PiS, z wieloma przystankami po drodze.
Sanocki prezentował siebie jako współtwórcę idei JOW na ziemiach polskich i przyjaciela frontmana formacji Piersi. Hałaczkiewicz mówił później, że były burmistrz Nysy (Sanocki) odradzał Kukizowi start w wyborach prezydenckich, proponował wystawienie prof. Witolda Kieżuna.
Odpowiedzialny za „struktury bez struktur” przyjaciel Kukiza przedstawił genialny w swojej prostocie pomysł. Ponieważ ludzi liczących na to, że komitety referendalne będą trampoliną do kariery w wielkiej polityce nie brakowo, Janusz Sanocki ogłosił, że wyda 8 stronnicową gazetę "Polska-Kukiz-Referendum" i zarządził, że każdy z zakładanych 1000 komitetów miał zamówić minimalnie 150 szt. (choć lepiej 200 szt.) po złotówce za egzemplarz.
– "Zamówienie i rozprowadzenie gazety jest swego rodzaju testem na Państwa sprawność. A zatem oczekuje na zamówienia. Po złożeniu zamówienia i podaniu przez Państwa ilości gazet jakie zamawiacie przeslę Panstwu nr konta na który należy dokonać przedpłaty” (pisownia oryginalna).
W apelu była też sugestia:
Na początku sierpnia dokonamy stworzymy listę aktywnych komitetów referendalnych i "struktura bez struktury" samoczynnie się uporządkuje – pisał Janusz Sanocki w wiadomości e-mail do „struktury bez struktur”.
W innej wiadomości podkreślał znaczenie aktywnych komitetów:
Bardzo ważne jest utworzenie przez Państwo w ramach okręgów wyborczych – Rad Koordynatorów – tj. przedstawicielstwa WSZYSTKICH aktywnych komitetów referendalnych.
Chichotem losu jest, że w czasie gdy nasz wódz grzmiał, że media są w obcych rękach, jego przyjaciel drukował gazetę w należącej do Niemców drukarni – mówi z przekąsem jeden z członków komitetów referendalnych.
            Planowano wydanie 150 tys. szt. gazety, ostatecznie ogłoszono wydrukowanie 200 tys. szt.

Reklama

Patent na handlarza

Wprowadzono też system gratisów. Zamawiając 200 szt. gazety 10% otrzymywało się gratis. Tak więc do sprzedaży zostało 180 tys. egzemplarzy. Przykładowo sprzedaż miesięcznika Forbes to ok. 25 tys. egzemplarzy miesięcznie.
Pierwotnie wszystko wyglądało dobrze. Ludzie pod pręgierzem gniewu koordynatora mieli zamówić 200 tys. gazet ze zdjęciami Sanockiego i Kukiza. Ten pierwszy pisał o wystawianiu faktur pro forma. Jednak 9 lipca Janusz Sanocki zmienił system finansowania gazety. Od tego dnia domagał się, żeby należności za gazety były wpłacane na konto Solidarności Walczącej jako darowizny z dopiskiem „darowizna na referendum -gazeta”.
Znajomy prawnik pracujący przy organizacjach społecznych tylko się uśmiechnął:
– Podanie konta Solidarności Walczącej nie jest przypadkowe. Stowarzyszenie jeśli wpisze, że wykorzystało pieniądze na działalność statutową będzie zwolnione z podatku dochodowego, a to 19%.
Więcej mówi anonimowo pracownik urzędu skarbowego:
– Darowizna to bezinteresowne przekazanie czegoś, nie otrzymując nic w zamian. Powinna być w formie aktu notarialnego. Jeżeli ktoś sprzedaje gazety i nie płaci podatków mówiąc, że rozdał je za darmo, a otrzymuje w zamian pieniądze, które wykazuje jako darowizny popełnia przestępstwo. To typowy patent bazarowego handlarza, którzy nie wydaje paragonów, a pytany skąd ma pieniądze mówi, że sprzedawał przy drodze owoce leśne.
 
Pod koniec lipca Janusz Sanocki ogłosił:
 
Z Państwa ofiar sfinansowaliśmy dotąd wydanie 200 000 egz. gazety "Polska-Kukiza-Referendum", 500.000 ulotek oraz 10.000 plakatów. Zamierzamy wydrukować obecnie 1 milion ulotek i 50.000 plakatów, tak żeby na sierpień mieć "amunicję" na mocne uderzenie.
 
Nie wiadomo jakie sumy wpłynęły na konto Solidarności Walczącej. Lista darczyńców na stronie referendalne.pl nie była uaktualniana od 4 sierpnia br. Gazeta "Polska-Kukiz-Referendum" mimo, że wydana w 200 tys. egzemplarzy sprzedawana była bez doliczania do jej ceny podatku VAT.
Jedna z osób zorientowanych w sprawie: Mówi się, że Sanocki się z tego wybroni, a poświęcony zostanie kto inny. Referendum za nami, teraz bardzo potrzebne są podpisy. Jedni mają pomysły, żeby za nie płacić, inni dzisiaj mają 3000, a jutro już 8000. Gdzieś zagubiły się ideały, o którychsłyszałem w Lubinie.

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. widzę że nie “przepada” Pan za Kukizem
    Ja go poieram , w końcu tylko on cos robi przed wyborami a różni ludzie się do niego przyczepili ,na pweno część mysli tylko o sobie więc i sa różne incydenty. Inni anty systemowcy chociaż od lat biorą udział w wyborach to nie słyszałem żeby robili akcje na całą Polskę ,po wyborach czekają na następne. JOWy były szansą na zmiany ale ludziom nie chciało się poczytać, popytać żeby dowiedzieć się więcej, większość dba tylko o własną dupę. Są zabetonowani jak scena polityczna.
    Jak tu zminić Polskę skoro większości ludziom nie chce się myśleć ,wolą TV.
    Mam nadzieje jednak że do wyborów jednak coś się zmieni bo inaczej nic na leprze się nie zmieni, partyjniacy zmian nie zrobią bo im jest dobrze tak jak jest teraz.

  2. widzę że nie “przepada” Pan za Kukizem
    Ja go poieram , w końcu tylko on cos robi przed wyborami a różni ludzie się do niego przyczepili ,na pweno część mysli tylko o sobie więc i sa różne incydenty. Inni anty systemowcy chociaż od lat biorą udział w wyborach to nie słyszałem żeby robili akcje na całą Polskę ,po wyborach czekają na następne. JOWy były szansą na zmiany ale ludziom nie chciało się poczytać, popytać żeby dowiedzieć się więcej, większość dba tylko o własną dupę. Są zabetonowani jak scena polityczna.
    Jak tu zminić Polskę skoro większości ludziom nie chce się myśleć ,wolą TV.
    Mam nadzieje jednak że do wyborów jednak coś się zmieni bo inaczej nic na leprze się nie zmieni, partyjniacy zmian nie zrobią bo im jest dobrze tak jak jest teraz.