Reklama

Pracy szukam, Halo. Wygniatam dupę już od kilku miesięcy, jak nie więcej. Niedługo będę musiała odbyć rozmowę ze swoim kotem, że ‘od tej pory micha jest wspólna, czy mu się to podoba, czy nie” Swoją drogą, nie wiem jeszcze jak ja mu to powiem, a bydle złośliwe potrafi być i czujne na każdy podejrzany ruch. I tak się właśnie zastanawiam, jak tu to wszystko ze sobą pogodzić. Nie wiem, co w tym wypadku jest gorsze- walnięci w łeb chlebodawcy, czy kot zakopujący swój Whiskas w kuwecie.

Reklama

Takie sobie zajęcie sukinkot znalazł. Zabawki poszły w kąt.

Swoje zabawki też już gdzieś posiałam. Może kiedyś zakiełkują i wyrośnie z nich wielkie kurewskie wesołe miasteczko.

Póki co, robota się w rękach pali, nawet laptopa nie idzie sprzedać, bo kto by chciał grata z popaloną klawiaturą. Telefonu też raczej nie sprzedam, bo nigdy nie wiadomo, czy nie przyjdzie sms, że właśnie wygrałam milion dolarów. No, zostaje tylko kot.  Niestety, wszystkie branże garmażeryjne mają dosyć spore zapasy na magazynach, a i środki dezynfekcyjne muszą zostać zużyte przed upływem terminu ważności. No tak powiedzieli. Nie chcą świeżego, dopóki starego się nie pozbędą. No dobra, no to mu się „fartnęło”. 

A swoją drogą, fajna ta moja kicia. A to na muchę zapoluje, a to mysz przyniesie, i firany zawsze do prania pościągane… Kicia o mnie dba. A ja taka bezduszna, a fe. Ja, gdybym mogła, to też bym jej nieba przychyliła, no bo co się ma męczyć bidulka na tym nędznym padole. Siedzi tylko i patrzy przez tę szybę, na ten zdeformowany świat. Nawet jej się nie marzy, żeby przefiglować do swoich przez otwarte okno. No bo co oni zaoferować jej mogą, dach nad kocią łepetyną? Przyjmą ją z otwartymi łapami?  Zdupcą ją i zostawią? Że niby w ramach prokreacji?  To też się zda na nic, bo jakby każda kicia tak myślała, to mielibyśmy tutaj inwazję skośnookich, co to im się jebany ryż przejadł. I kicia o tym wie. Dobrowolnie poszła niegdyś pod nóż pana doktora, bo też jej było nie w smak nieustannie swoje chucie na smyczy utrzymać. A pan doktor, swoja drogą, bardzo sympatyczny człowiek. A to mi pomógł się „rozpłaszczyć”, a to mnie herbatą poczęstował, a to mi ją posłodził, nucąc pod nosem, że „w życiu gorzko bywa”. Ech, nie pomyślałam, że ma na myśli moją biedną kicię.

Następnym zatem razem, sama się wybrałam do pana doktora. Skoro kici pomogło… Niestety, cukier mu się skończył, więc grzecznie podziękowałam.

I tak sobie dalej siedzę w fotelu i dupę wyganiatam. Z kotem już nie ma co gadać, bo jak wiadomo, on by tylko whiskas kupował, nawet jak mu mówię, że nie czas tak szastać, że trzeba oszczędzać, i w ogóle jak nie przestanie żebrać, to mu kota pogonię i niech sobie radzi dalej, na kocią łapę.

No to się kicia grzecznie w kłębek owinęła i ślepia maślane pokornie zamknęła. Nareszcie mogę w spokoju wypić tą cholerną gorzką herbatę.

Reklama

20 KOMENTARZE