Reklama


Zapewne bystre oko obserwatora potrafi dostrzec mały obrazek pomiędzy wielkimi. Wielkimi – tak się, umownie, nazywa panów widocznych na fotografii. Co prawda, są na tym świecie ludzie, którym nie trzeba dopisywać ,,wielki”, ale są to wyjątki, od tych wszystkich reguł, a do tego – nie pchają się na pierwszy plan.
Wielkość obydwu panów, z powyższej fotografii, określili inni, niewidoczni na tym zdjęciu. Również ich funkcje i sprawowane akurat urzędy, też nie są, do końca, ich własnym wyborem.
Bo tak całkiem dosłownie, jeden z nich uchodzi za ,,pacynkę Putina”, drugi zaś – został delegowany do ,,pilnowania żyrandola”.
Również miejsce spotkania jest cokolwiek zagadkowe, zważywszy na oczywisty,chyba, fakt, że panowie, z racji licznych zajęć i ,,napiętego” kalendarza, nic nie czytają, albo niewiele. A jeżeli już, to najwyżej raporty wywiadu lub bezpieki, czy jak się tam ona nazywa. No, ale żeby czytać raporty wywiadu, trzeba ten wywiad mieć.Więc kto ma – ten czyta.
Zostawmy jednak czytelnicze preferencje panów pełniących, jak się wydaje,ważne obowiązki, i skoncentrujmy się na obrazku. A dokładnie na obwolucie książki stojącej na półce. Na tej z fotografią kosmonauty. Ponieważ nic nie jest pozostawione przypadkowi w Rosji Radzieckiej,zupełnie odwrotnie niż u nas – w Polsce, tak jak nic nie było przypadkiem w Związku Radzieckim. Bezprzymiotnikową nazwę rosyjskiego państwa odrzucił gubernator smoleński, a prezydent Miedwiediew – poparł.
Więc prezydent Miedwiediew kadrowany był na tle radzieckiego kosmonauty, nie takim znowu przypadkiem. Ponieważ, jak juz wspomniałem, żadnych przypadków, przy takich okazjach nie ma, i nie ma, również w związku z tym, tak powszechnej nad Wisłą, amatorszczyzny. Zajmuje się tym sztab, jeśli nie sztaby, profesjonalistów.
Profesjonalistów tak profesjonalnych, że do dzisiaj świat cały, nie tylko nie zna prawdziwego życiorysu pierwszego kosmonauty świata, ale nie wie, że pierwszy lot w kosmos, owe słynne 108 minut – to zwyczajne oszustwo.
Lecz nie dlatego Dmitrija Miedwiediewa posadzono w fotelu na tle Bohatera Związku Radzieckiego i pierwszego kosmonauty świata. Ktoś wpadł na pomysł, że w związku z okragłą rocznicą pierwszego lotu Jurija Gagarina – prostego Rosjanina, urodzonego w pobliskim Kłuszynie, należy przypomnieć – Polakom i światu. Bo puste gesty i słowa bez znaczenia padną za chwilę z powodu innej, bo polskiej, okrągłej rocznicy.
Bo prosty chłopak, syn kołchoźników, według starej bolszewickiej legendy, został wybrany w drodze konkursu. Konkursu najlepszych radzieckich pilotów. I teraz dedykacja dla wszystkich naszych lotniczych ekspertów – as radzieckiego lotnictwa, pierwszy kosmonauta świata Jurij Gagarin miał ogólny nalot – 247 GODZIN.
Wygrał morderczy wyścig do kapsuły Wostoka, z najlepszymi z najlepszych. Tylko jeden Polak ma jakąś wiedzę na ten temat, Mirosław Hermaszewski się nazywa.
Więc Jurij Gagarin i Herman Titow wygrali razem te swoiste zawody. W tym ograniczonym, już tylko do dwóch pilotów, wyborze, KC KPZR również nie zdało się na rzut monetą ani żadne losowanie. Wybrało Prawdziwego Rosjanina o nieskazitelnym rodowodzie.Ale nie tylko. Mianowicie pod Kłuszynem, w miejscu urodzenia Bohatera Związku Radzieckiego i Kawalera Orderu Lenina, wojska polskie, trzysta lat wcześniej , w 1610 roku pod wodzą hetmana Żółkiewskiego rozbiły wojska rosyjsko-szwedzkie i wkroczyły do Moskwy.
Był więc, w zamyśle sowieckich propagandystów, wybór Gagarina, jako swgo rodzaju rewanż, za tamtą przegraną bitwę, za tamtą ,,podmianę” rosyjskiego cara na polskiego królewicza.
Również cały ,,kosmiczny lot” Gagarina to propagandowy majstersztyk. Albowiem tajne kody do uruchomienia ręcznego sterowania Wostoka, gdyby zdalne, ziemskie,sterowanie zawiodło – pozostały na Ziemi. Radzieckie Poltbiuro przygotowało również trzy wersje ,,kosmicznej wyprawy” Jurija Gagarina. Wersje, na użytek sowieckiej propagandy.
Również kandydat na bohatera, nie miał wielkich złudzeń.Wiedział, że w razie jakiegolkolwiek niepowodzenia świat o nim nie usłyszy. Ani nawet ludzie radzieccy.
Trwający 108 minut lot zakończony katapultowaniem Gagarina z wysokości 7 tysięcy metrów, został przedstawiony opinii światowej, jako ,,pomyślnie zakończony lądowaniem kapsuły z Jurijem Gagarinem”. Gdyby FAI (Międzynarodowa Federacja Lotnicza) znała wszystkie szczegóły spadochronowego skoku Gagarina, nie uznałaby, wtedy, pierwszego lotu w kosmos. Wygrała więc propaganda. Sowiecka propaganda.
Nie specjalnie nadawał się, radziecki pilot wojskowy, do roli ,,światowej ikony” albo celebryty – jakbyśmy go dzisiaj nazwali. Samochodem, który dostał w prezencie,nie potrafił jeździć,z prostego powodu – nie miał prawa jazdy.U królowej angielskiej wyszło na jaw, że Bohater Związku Radzieckiego nie ma pojęcia do czego służą nóż z widelcem. Chciał latać w kosmos, już całkiem dobrowolnie.Chciał doświadczenie prekursora- kosmonauty jakoś spożytkować. Ale wytrawni propagandyści trzymali go z daleka od radzieckich startów radzieckich rakiet. I wiedzieli co robią – tragedia lotu Sojuza nr1 i śmierć Komarowa, były najlepszym dowodem.
Uparł się jednak i powrócił do latania MiG-ami.
Wystartowali MiG-iem 15 z lotniska w Orenburgu rankiem 27 marca 1968 roku (niektóre źródła podają starą sowiecką bajkę, że Czkałow, ale takiego miasta juz nie ma) z pilotem-instruktorem Sierieginem do, ostatniego jak się okazało, lotu. Zginęli obydwaj.
Zginęli niedaleko poligonu, na którym marszałek Żukow rozkazał zrzucić bombę atomową mocy 40 kiloton na 600 tys. własnych żołnierzy, i ćwiczył skutki.
Zwłoki Gagarina i Sieriegina zostały skremowane a szczątki samolotu ukryte w hermetycznych beczkach. Nawet komisja KGB nie dała rady wyjaśnić przyczyn katastrofy.
Powstał więc ,,wdzięczny” temat, do sensacyjno-historycznych dywagacji. Napisano sporo książek, a ostanio taką: Lew Danilkin – Jurij Gagarin Mołodaja Gwardija. Ale to nie jej okładka zdobi spotkanie na szczycie w smoleńskiej bibliotece.
Nie jest to, zapewne, biografia pióra J.Dorana i P.Bizon’ego, bo tam możemy znaleźć, jakże znajomo brzmiące:
katastrofę spowodował bałagan panujący na lotnisku, chaos na wieży kontroli lotów, nieaktualne prognozy pogody dla rejonu, oraz awaria (rozhermetyzowanie kabiny) samolotu.

Reklama

Skądś to znamy,prawda?

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Ojcze –
    Rozumiem, że piszesz o pewnych analogiach.

    Ale, co do Gagarina: nie było kwestią, kto jest najlepszym pilotem, ale kto może to przeżyć. Przeżyć to niewiadome.
    Wsadzali ich na wirówki, asy lotnictwa odpadły, twardy chłop dał radę. A, że trochę latał przedtem, to… dobrze.

    Łajka nie miała nalotu, tylko stwierdzone szanse na przeżycie.

    • Gagarin przeszedł długi i mozolny proces szkolenia
      na pilota odrzutowego myśliwca(wtedy, w epoce tłokowych silników, na odrzutowe mówiło się ,,szybkie”).Więc nie każdemu jest dane przezyć wielkie przeciążenie, a już bardzo niewielu zachować przytomność i sprawność manualną. Więc był wśród 20 najlepszych pilotów Sowietskowo Sojuza. Wybrało go KC KPZR, bo był z Kłuszyna, miał 157 cm wzrostu i słuszne pochodzenie. Prawdziwy Rosjanin. Coś jak prawdziwy Aryjczyk.

  2. Ojcze –
    Rozumiem, że piszesz o pewnych analogiach.

    Ale, co do Gagarina: nie było kwestią, kto jest najlepszym pilotem, ale kto może to przeżyć. Przeżyć to niewiadome.
    Wsadzali ich na wirówki, asy lotnictwa odpadły, twardy chłop dał radę. A, że trochę latał przedtem, to… dobrze.

    Łajka nie miała nalotu, tylko stwierdzone szanse na przeżycie.

    • Gagarin przeszedł długi i mozolny proces szkolenia
      na pilota odrzutowego myśliwca(wtedy, w epoce tłokowych silników, na odrzutowe mówiło się ,,szybkie”).Więc nie każdemu jest dane przezyć wielkie przeciążenie, a już bardzo niewielu zachować przytomność i sprawność manualną. Więc był wśród 20 najlepszych pilotów Sowietskowo Sojuza. Wybrało go KC KPZR, bo był z Kłuszyna, miał 157 cm wzrostu i słuszne pochodzenie. Prawdziwy Rosjanin. Coś jak prawdziwy Aryjczyk.

  3. Ojcze –
    Rozumiem, że piszesz o pewnych analogiach.

    Ale, co do Gagarina: nie było kwestią, kto jest najlepszym pilotem, ale kto może to przeżyć. Przeżyć to niewiadome.
    Wsadzali ich na wirówki, asy lotnictwa odpadły, twardy chłop dał radę. A, że trochę latał przedtem, to… dobrze.

    Łajka nie miała nalotu, tylko stwierdzone szanse na przeżycie.

    • Gagarin przeszedł długi i mozolny proces szkolenia
      na pilota odrzutowego myśliwca(wtedy, w epoce tłokowych silników, na odrzutowe mówiło się ,,szybkie”).Więc nie każdemu jest dane przezyć wielkie przeciążenie, a już bardzo niewielu zachować przytomność i sprawność manualną. Więc był wśród 20 najlepszych pilotów Sowietskowo Sojuza. Wybrało go KC KPZR, bo był z Kłuszyna, miał 157 cm wzrostu i słuszne pochodzenie. Prawdziwy Rosjanin. Coś jak prawdziwy Aryjczyk.