środki
Ktoś się w PiS w końcu wziął za sprawy wizerunkowe i od razu są efekty!
Trzęsie mnie na samo słowo „wizerunek”, czy inna „narracja”, ale niestety nie da się inaczej i po pierwszej fali ostrych zmian, PiS słusznie schładza emocje. Wczoraj pozwoliłem sobie na małe sugestie i dziś pojawiła się pierwsza reakcja (przypadek?), w postaci projektu Prezydenta. Tak zwana ustawa dla tak zwanych frankowiczów niezmiennie budzi te same emocje, a wszelkie argumenty obrzydły i są tylko cepami w jałowych dyskusjach. Tymczasem sprawa jest prosta i polityczna. Prezydent Andrzej Duda razem z PiS pozyskali właśnie dużą grupę społeczną, która doświadczy dobrej zmiany. Stanie się to nie kosztem podatnika, czyli innych Polaków, tylko kosztem bankierów i to w dodatku niemieckich i francuskich. Idealne rozwiązanie, polityczny majstersztyk i wszystko na temat. Podobnie widzę drugi zabieg polityczny związany z płatnymi artykułami w zachodnich mediach, chociaż tutaj spodziewam się raptownych moralnych uniesień. Powinniśmy tępić kłamstwa i kłamców, zamiast płacić.
Po wyborach powiem sobie jedno: „zrobiłem wszystko, żeby Tusk przestał istnieć”
Na dzień przed ciszą wyborczą pozwalam sobie na osobisty tekst, bo w nawałnicy wszelkich agitacji sam zapominam, co jest rozsądne, co jest głupie, a co tylko udaje, że jest mądre. W nieśmiertelnym dylemacie dotyczącym środków i celu, zawiera się również wynik niedzielnych wyborów. Moim celem jest polityczne unicestwienie Tuska, bez czego nie zmieni się w Polsce absolutnie nic. Z każdym, kto przyjmie ten warunek wstępny jako cel mogę poważnie porozmawiać o środkach, chociaż w zasadzie jest mi obojętny ich wybór, o ile do celu doprowadzi. Sam wybrałem środek w mojej ocenie najpewniejszy, czyli taki, który nie tylko ma szansę przekroczyć próg wyborczy, odebrać głosy PO, ale ma realną szansę te wybory wygrać. Poczekam cierpliwie na wynik wyborów i wówczas odniosę się do wszelkich rewelacji, przeczytanych na różnych forach, jak to słonia należy zabijać packą na muchy.
Trzymam ze skutecznymi zamordystami, bo sam taki jestem
Tak się kolejny raz przysłuchuję i poczytuję w kilku miejscach naraz o granicach demokracji, wolności słowa, o wyższości liberalizmu nad socjalizmem i narodowców nad piłsudczykami. Patrzę w te mądrości płynące z ekranu i łeb mi puchnie, po czym padam znudzony i wracam do swojego ulubionego zajęcia – myślenia, by podzielić się tym, co wymyśliłem. Łamię w dzisiejszym felietonie jedną z żelaznych zasad, która zakazuje mi pisania na temat administrowania portalem. Posuwam się tak daleko, żeby ponownie zwrócić uwagę na jałowość dyskusji o doborze środków, którymi nigdy nie osiągnie się celu. Doskonale zdaję sobie sprawę, co jest największą wadą, ale jednocześnie siłą portalu kontrowersje.net, rzecz jasna chodzi o zamordyzm administratora, który nie ma litości i wycina bez uprzedzenia. Co więcej administrator kontrowersje.net tnie według jednego kryterium – autorskie poczucie gustu i sprawności intelektualnej.