Reklama

Który naród jest najbardziej nacjonalistyczny i zakompleksiony w Europie? Nie, wcale nie Polacy, my możemy co najwyżej walczyć o drugie, czy trzecie miejsce. Jest taki kraj, który bije na głowę wszelkie dopuszczalne normy szowinizmu i śmieszności, kraj, z którego polska dyplomacja, szczególnie ta kaczyńska, pod wpływem ciężkiej rusofobii robi naszego "strategicznego partnera". Co to za kraj? Na razie powiem tyle, że mieszka tam ponad 200 tysięcy Polaków, są oni największą mniejszością narodową tego kraju. Nie wiedzie im się dobrze i są tam głównym obiektem nacjonalistycznej nienawiści, która dotyka tam wpływowych polityków, naukowców i opiniotwórcze miedia i z którą może się równać co najwyżej nienawiść łysych WszechPrawdziwychWolaków i wyznawców toruńskiego radyja.

Jest taki kraj, gdzie wojewoda grozi samorządowcom sądem, za to, że w miejscowości zamieszkanej w 2/3 przez Polaków, wywiesili oni tabliczki z polskimi nazwami ulic. Co śmieszniejsze mieli do tego prawo, które gwarantują im umowy międzynarodowe i prawo UE. Niestety, pogwałcili oni w ten sposób ustawę o języku państwowym, której nadaje się w tym kraju większą rangę niż wszelkim umowom i ustawom, łącznie z konstytucją.

Reklama

Jest taki kraj, gdzie w miejscowościach zamieszkanych w ponad 80% przez Polaków buduje się litewskie szkoły ( no i wygadałem się co to za kraj ), wyposażane we wszystkie cuda ( choć dziw tam jeszcze nie ma ), podczas gdy polskim niedoinwestowanym, wiejskim szkółkom brakuje wszystkiego. Litewskie szkoły otwiera się po to, by zapewnić polskim dzieciom "lepszy start". Dziwnym trafem absolwenci tych szkół często kończą je zakompleksieni z powodu swojej narodowości i tracą związek z polskim językiem i kulturą. Jakby tego było mało niemal każdy kolejny rząd podejmuje próby ograniczenia nauczania w języku polskim ( i przy okazji w językach innych miejszości ). Na polski tłumaczy się coraz mniej nowych podręczników, a żeby było śmieszniej litewskie media informują co jakiś czas o szykanowaniu litewskich szkół przez polskie samorządy.

Jest taki kraj, gdzie największy portal internetowy zamieszcza artykuły człowieka posiadającego tytuł naukowy, który to człowiek oskarża Polskę o całe zło spadające na jego kraj, wypominając wyprawę Żeligowskiego sprzed 90 lat. Ten sam człowiek głosi również pogląd, że w jego kraju nie ma Polaków, są tylko spolonizowani Litwini, których trzeba koniecznie przywrócić do korzeni. Pogląd taki wyraża także skrajnie nacjonalistyczna organizacja, której szef był doradcą społecznym ministra oświaty.

Jest taki kraj, gdzie największy dziennik stołeczny i największy dziennik ogólnokrajowy, zamieszczają artykuły atakujące mniejszość polską, Polaków pracujących w rafinerii w Możejkach, a nawet polskich turystów. Jeden z dziennikarzy wybrał się nawet na wycieczkę z polskim przewodnikiem. Odnotował, że przewodnik mówi po polsku lepiej niż miejscowi Polacy, że Polacy przyjezdni padają na kolana i modlą się w kościele, że nie poszli na litewską mszę, że "doczłapali" się do grobu Piłsudskiego i że nie potrafią mówić po litewsku. To ostatnie sprawia według autora ogromną trudność litewskim kelnerkom, które w "okupowanym" przez polskich turystów mieście nie mogą zrozumieć o co chodzi, gdy turystyczny okupant tyka palcem w menu i mówi "poproszę to". Najgorsze miało jednak dopiero nadejść: wieczorem turyści trafili pod polski konsulat, gdzie flaga była za duża i zbyt wyeksponowana, co według autora raziło uczucia narodowe Litwinów i gdzie Polacy odśpiewali hymn, co autor określił jako prowokację i przykład polskiego rewizjonizmu. Cały ten stek bzdur znalazł się w największym litewskim dzienniku, takie steki pojawiają się tam zresztą często, szczególnie w czasie kampanii wyborczej.

Jest taki kraj, gdzie polski dziennik, "Kurier Wileński", został ukarany przez komisję etyki dziennikarskiej za to, że zamieścił referat naukowy o stosunkach polsko – litewskich w okresie międzywojennym. Przytoczone w artykule przykłady antylitewskich stereoptypów sprzed wojny zostały uznane przez światłą komisję za aktualne poglądy dziennika. Podobne wrażenie odniosła telewizja państwowa, która ogłosiła, że polska gazeta atakuje naród litewski. "Wyrok" komisji został zaskarżony przez KW do sądu. Dziennik sprawę przegrał, bo choć sędzina przyznała, że wszelkie antylitewskie wypowiedzi były przytoczone jako cytat, to "niewyrobiony" czytelnik mógł tego nie zrozumieć.

Jest taki kraj, gdzie pewien "artysta" tworzy dzieła głoszące, że największymi zbrodniarzami i organizatorami ludobójstwa narodu litewskiego byli Hitler, Stalin i Piłsudski oraz, że Polacy zajmując 90 lat temu Wileńszczyznę, wypędzili i wymordowali tamtejszych Litwinów, po czym osiedlili na ich miejsce polskich kolonizatorów. Jest to oczywista bzdura, już niemiecki spis ludności z 1916 roku wykazywał, że Polacy stanowili większość mieszkańców Wilna ( 50,5% ), a Litwinów była zaledwie garstka ( 2,5% ). Żadnego ludobójstwa nigdy nie było, to bujda na resorach, mimo to artysta wie swoje i promuje swoją wiedzę dzięki uprzejmości państwowej poczty, za której zgodą wynajmuje pomieszczenie w budynku Poczty Głównej w Wilnie, gdzie oprócz kopert i znaczków można nabyć jego dzieła.

Jest taki kraj, ten kraj to Litwa, nasz "strategiczny partner" i sojusznik. Nasze "partnerstwo" to dziecko rusofobii Kaczyńskiego i Adamkusa, z rzeczywistością ma ono niewiele wspólnego. Nie wszyscy Litwini są zakompleksieni, jest tam wielu normalnych i przyzwoitych ludzi, choćby profesor Bumblauskas, czy przyjaciel Miłosza, pisarz Tomas Venclova. Mimo to ludzie ci toną w morzu nacjonalistów, którzy na Litwie mają duże wpływy, zbyt duże, jak na normalny, europejski kraj. Myślę, że warto o tym wiedzieć. Zwłaszcza ci, którzy szukają szowinizmu daleko i oburzają się złym traktowaniem izraelskich Arabów przez Żydów, powinni spojrzeć za miedzę i zobaczyć, jakie kuriozalne kłopoty mają tam ludzie, którzy mówią tym samym językiem co my. W jaki sposób można pomóc litewskim Polakom? Po prostu pamiętając o ich istnieniu i nie pozwalając, by w imię strategicznej rusofobii byli pozbawiani takich praw, jak prawo do tabliczek z dwujęzycznymi nazwami ulic, prawo do mówienia po polsku w urzędzie, czy prawo do zapisywania swojego nazwiska w wersji polskiej, nie zniekształconej. Te prawa przysługują mniejszościom narodowym w niemal każdym europejskim kraju, w tym w Polsce. Na Litwie niektórzy nie dorośli jednak do zrozumienia, że własnych obywateli się nie dyskryminuje za narodowość. Nacjonalizm Litwinów budzi reakcję w postaci wzrostu nacjonalizmu ( choć i tak znacznie mniejszego ) u Polaków, rodzi się wzajemna nieufność i niechęć. Warto to zmienić. Więcej informacji o codziennych problemach litewskich Polaków można znaleźć tutaj: www.kurierwilenski.lt

Reklama

125 KOMENTARZE

  1. Fatalny tekst, ale może coś z tego pozytywnego wyniknie
    Przykleiłem tekst chociaż uważam go za fatalny, ale ponieważ dotyka ważnego problemu, może coś się z tego urodzi. Dotyka problemu z jednej skrajnej strony. Nie wiem czy jest drugi taki naród, który ma pełne prawo mieć żal do Polaków. Polsko – ukraińskie relacje są przedmiotem ostrych sporów, kto bardziej przegiął. Natomiast w przypadku polsko – litewskich stosunków nawet przy najgorszej woli i subiektywizmie, trzeba pamiętać, kto był zaborcą, a kto zabieranym.

    Jagiełło jest dla nas bohaterem wszech czasów dla Litwinów zdrajcą, który sprzedał Ojczyznę. Litwini są małym i wiecznie anektowanym narodem, jak nie Polacy, to Ruscy, mają podobną “wrażliwość” na obcych jak my, tyle, że wolności mieli znacznie mniej. Trudno się im dziwić, że nie lubią Polaków i takim tekstem na pewno się tego nie zmieni. Poza tym porównanie zabijania jakie ma miejsce na granicy Izrael/Palestyna, z konfliktami na poziomie biurokracji i administracji, to kuriozum. W Palestynie giną ludzie, nie wnikam kto tam ma racje, ale leje się krew. Na Litwie jeśli jest problem, to zaszłości historycznych, wzajemnych animozji i antypatii, ale to nie ma wymiaru zbrodni i zabijania cywilów, przez zaślepione od nienawiści armie.

    • hmmm
      Kurcze, jakim zaborcą? Kurko, do diaska
      To była Unia, Wielkie Księstwo Litewskie posiadało swoja odrębność terytorialna i w dużej mierze polityczna. Panowie Litewscy wybierali polskość bo przed królem byli traktowani na równi z magnatami polskimi, przed Wielkim Księciem Litewskim byli pyłem, rabami lezącymi w pyle podłogi.
      Tak po prawdzie ta unia koniec końców doprowadziła do upadku polski i do zaborów.
      W czasie gdy Unia się zawiązywała Litwa była w pełni odrębnym państwem, gdyby nie unia Litwini podzielili by los Prusów. Litwy nikt nie podbił
      No dobrze wiem że to mój nacjonalizm i nie trzeba mi tego wypominać bo jestem nacjonalista

      • Unia, unia. ładna mi unia
        Pewnie, że można tak na to spojrzeć, nawet z naszej polskiej perspektywy wypada. Wielki litewski bohater Jagiełło nie sprzedał Litwy za polską koronę, tylko dokonał cudownego połączenia serc i dusz. Tylko tych unii było tyle co paktów stabilizacyjnych, a na przyjaźni polsko-litewskiej Litwini wyszli tak, że w 1918 ich stolica należała de facto do Polski, na mapie mogli się cieszyć quasi państwem zwanym Litwą Środkową.

        Nie przesadzajmy, naprawdę nie potrzeba nam takich stosunków polsko-litewskich. Z tym przymierzem z Hitlerem, też można sobie dać spokój, ja nie wiem dlaczego Stalin miałby być lepszym kolegą. Hitler chociaż im wolność na wierzbie obiecał. Nie podoba mi się takie budowanie stosunków z sąsiadami. Jesteśmy w UE, jesteśmy obok siebie, trzeba regulować wzajemnie trudne sprawy i tyle.

        • hmmmmmm
          stolica powiadasz – Troki czy Kiermowo?
          Co do okresu po pierwszej wojnie to inna inszość a i tak jak napisał “Ja” Litwa tylko raz straciła coś na rzecz polski, właśnie wtedy, Litwa terytorialna, bo ludność tamtejsza niekoniecznie utożsamiała się z Litwą, podobnie jak w wielkim ukraińskim mieście Lwowie.

          • Napijesz się?
            Nie chcę już zadrażniać i męczyć tematu, ale musisz przyznać, że to co mówisz brzmi trochę jak “wasze ulice nasze kamienice”. Dajmy spokój wiemy przecież obaj, że 70% ludności Wilna to Polacy byli i wiemy też dlaczego, tak się stało. Wiemy jak było we Lwowie i wiemy w jakim języku do 45 mówiło się we Wrocławiu, Jeleniej Górze, Szczecinie. Nie byliśmy aniołkami, to bolesne, niestety prawdziwe. Wywlekanie teraz tego jak było, zamiast po prostu usiąść napić się wódki z zagryźć cepelinem nie ma sensu. Lubie prowokować i forsować trudne tematy, ale naprawdę nie za wszelką cenę i każdym kosztem. Mamy swoje grzechy i Litwini mają swoje, ale to się przy wódce, nie przy mapie załatwia.

          • hmmmm
            I tu pełna zgoda, że to powinno się przy wódeczce, aczkolwiek w rozsądnych granicach bo z doświadczenia wiem, no może nie z Litwinami, z nimi jakoś się nie trafiało, ale z Ukraińcami a i z naszymi rodzimymi Łemkami od pewnej dawki dyskusja zamienia się w Korsuń lub Beresteczko, a czasami w obie bitwy naraz. Bywa wesoło

          • A czy ktoś chce grzebać przy
            A czy ktoś chce grzebać przy mapie? Kurka, czy ty chodziłeś na wykłady pana Garszwy z Vilniji? To bzdura, nikt nie chce zmieniać granic, chodzi o prawa dla litewskich Polaków. W Polsce też mieszkają Litwini i Niemcy, obie te mniejszości mają swoje prawa, których Polacy na Litwie nie mają. Niemiecki jest drugim językiem urzędowym w gminach z niemiecką większością na Opolszczyźnie, są tam też tablice z dwujęzycznymi nazwami ulic i miejscowości. Niemcy mają swoją partię, której nie obowiązuje próg wyborczy, dzięki czemu mogą zawsze wprowadzić do sejmu posła, czy dwóch. Jest tak od paru lat i nikt poważny nie robi histerii na cały kraj, że oto niemieccy rewizjoniści chcą nam zabrać Oppeln i mordować nas, jak w czasie wojny. Z Litwinami jest podobnie, mają swój język w urzędzie i na tablicach informacyjnych w Puńsku, szkolnictwo litewskie w Polsce działa bardzo dobrze, mogą po litewsku zdawać wszystkie egzaminy, nawet maturę. Polacy na Litwie nie mają takich praw, nie mogą wywiesić durnej tabliczki z polską nazwą ulicy, bo to rewizjonizm, nie mają nowych polskich podręczników, bo to polonizacja, polski jako drugi urzędowy w rejonie, gdzie Polaków jest 60% to nie do pomyślenia i nawet turystom, którzy zostawiają na Litwie kasę, dostanie się od największej gazety, że śmią mówić po polsku w litewskiej stolicy. To paranoja, pieprzenie o mapach i zmianach granic to zwyczajne pieprzenie, nie wiem czemu się do tego przyłączasz.

          • Na Opolszczyźnie są, nie
            Na Opolszczyźnie są, nie wszędzie, ale w niektórych gminach już są. I co ważniejsze administracja rządowa nie próbuje przy aplauzie mediów ciągać wieszających tabliczki Niemców do sądu, jak to robi administracja litewska z polskimi samorządowcami na Litwie.

    • tak, Matko Kurko, Litwini są małym, wiecznie anektowanym
      narodem, który w 1941 sprzymierzył się z Hitlerem, a w 1945, kiedy pędzono do Gdańska, Szczecina, Wrocławia i na Syberię ludzi, których największym grzechem, choć byli Litwinami jak inni, było to, że mówili po polsku i od stuleci mieszkali w stolicy tego małego narodu Wilnie, zakładali tam rodziny i budowali domy , do których ten mały, wiecznie anektowany naród wprowadził się, być może nie z własnej woli, ale zrobił to i przejął je na własność i ma je do dzisiaj.

      I biada Polakowi, ktory jest takim samym jak inni pokrzywdzeni Litwini Litwinem i ma nawet litewski paszport, jeśli upomni się o dom, który niegdyś należał do jego rodziny.

      Biada.

      Byłem w Wilnie. Spotykałem tych ludzi i słuchałem ich opowieści. Także na prospekcie Gedymina, jednej z najładniejszych i najbardziej okazałych ulic w Europie ze wspaniałymi kamienicami, jakich nie uświadczysz w Polsce, które należały od stuleci do najznamienitszych polskojęzycznych litewskich rodzin i w których, tak jak w całym mieście, mówiło się tylko po polsku.

      pozdrawiam

      • Litwni to nie Żydzi?
        W takim razie już powinniśmy oddać Wrocław, Gdańsk i Katowice Niemcom. Nie tak dawno oburzałeś się “spiskiem żydowskim” i wstydziłeś za mnie nawet, widzę jednak, że wystarczy zmienić nację na Litewską i od razu są winni na szafocie, bez wyjątku i z całym Wilnem. Jakaś konsekwencja? Czy po prostu konformizm. Rozumiem, że krwiopijcy litewscy zabrali nam nasze polskie rdzenne Wilno? Proszę bardzo o rozwagę. Kiedy pisałem tekst o “żydowskim spisku” łamałem pewne głupie tabu i o paranojo tego co się z taką pasją broni w przypadku Żydów, Litwini już dostają z nawiązką. Trzeba po prostu patrzeć na rzeczywistość, a nie regulować sztampą. Można mówić źle o Żydach jeśli na to zasługują i można bronić Litwinów kiedy są głupio atakowani. Trzeba bronić Żydów kiedy są krzywdzeni i trzeba patrzeć na siebie, kiedy my krzywdziliśmy. To naprawdę jest proste i naturalne, jeśli zapomni się o tym co wypada.

        • A kto głupio atakuje
          A kto głupio atakuje Litwinów? Ja? Wybacz, to, że nie uważam ich za biedne duszyczki, pokrzywdzone święte krowy, nie znaczy, że ich atakuję. Są w różnych organizacjach międzynarodowych i zawarli różne układy, które nakładają na nich obowiązek szanowania praw mniejszości. Jeśli praw nie szanują, to trzeba o tym mówić głośno, co też robię, na razie odpowiedziałeś jedynie bredniami o mapach i zmianach granic. Nie chodzi mi o zmiany granic, chodzi mi o to, by Polacy na Litwie byli traktowani tak, jak Litwini w Polsce. I uważam, że to poważniejszy problem niż narodowość właściciela jakiegoś banku.

        • dlaczego mieszasz tematy?
          Żydzi i Litwini to dwie różne sprawy. Wcale nie zamierzam wyżywać się na Litwinach, tym bardziej że tam byłem, rozmawiałem z nimi i czuję do tych ludzi sympatię. Pod wieloma względami mam do nich większy szacunek niż do nas samych, chociażby za to, że lepiej sobie radzą z transformacją. Była sowiecka republika jest dzisiaj bliżej Europy niż Polska. Żadne z polskich miast nie zostało tak rewelacyjnie odrestaurowane jak Wilno. Co nie zmienia faktu, że czuję także sympatię do Litwinów, którzy od stuleci tam mieszkali i nadal mieszkają jako zanikająca mniejszość i który stracili dobytek tylko dlatego, że w domu mówiło się po polsku.

          Podobny stosunek mam także do Litwinów, których za grzech polszczyzny domowej wypędzano z Litwy w bydlęcych wagonach. To też byli Litwini i to najlepsi z nich. Mimo że nie znali litewskiego. Język wloscian analfabetów, którzy nie byli w stanie stworzyć swojej kultury wyższej, nie był im potrzebny. To była podobna sytuacja jak w Irlandii, która została skolonizowana przez Anglików. Nikomu jednak nie przychodzi tam do głowy obrażać się na Joyce’a i Wilde’a za to, że pisali po angielsku. Do dzisiaj angielski jest językiem irlandzkiej literatury i (może poza paroma idiotami) nikogo to jakoś nie obraża.

          Do tego w Wielkim Ksiestwie Litewskim polonizacja dokonywała się dobrowolnie. Język polski był kluczem do kariery państwowej i decydował o awansie społecznym. Królowie byli Litwinami, ale dwór był w Krakowie. Nic dziwnego, że i litewscy dostojnicy zabiegali o to, żeby posyłać swoje dzieci do szkół polskich. Polski był “more sexy”. Dlatego kulturę polska tworzyli tacy Litwini jak Mickiewicz, Mackiewicz, Miłosz i nawet Piłsudski. To ich wykopywano potem z Wilna w 1945 przy chóralnym akompaniamencie litewskich nacjonalistów. Użyłeś argumentu Wrocławia, Szczecina, Gdańska i wysiedleń Niemców po II wojnie swiatowej. Zapomniałeś jednak, że Niemcy mieli brud za paznokciami, dużo brudu, nie wspominając o tym, że przegrali chyba najbardziej zbrodniczą wojnę w dziejach ludzkości, ktorą sami sprowokowali i ktorej o mały włos nie wygrali.

          Tak wiec wytłumacz mi, proszę, Matko Kurko, jakich to zbrodni dopuścili się polskojęzyczni mieszkańcy Wilna? Kogo posyłali do gazu i rozstrzeliwali? Uważasz, że powinni byli zapłacić za to, że ich przodkowie posyłali swoje dzieci do polskich szkół?

          Takze Twój argument o rzekomej zdradzie Jagiełly jest nonsensowny. Każdy historyk puknie sie w czoło. Wziąłeś go z arsenału naciąganych mocno tez litewskich nacjonalistów z końca XIX wieku nawet nie próbując się nad nim zastanawić.

          Takie oceny historii będące jej projekcją do tyłu zgodnie z bieżącymi interesami były specjalnością komunistów. Opisal je Orwell w “1984”. Who controlls the past, controlls the future. Komunizm i nacjonalizmy, według Orwella także komunizm był nacjonalizmem, powstały w tym samym czasie i logikę, o której my patrząc do tyłu wiedzieć powinnismy nieco więcej, miały taką samą.

          Winien jest Władysław Jagiełlo, że nasz Litwin Mickiewiczius napisal “Pana Tadeusza” po polsku.

          No pewnie. Kto inny, jak nie Jagiełlo?

          pozdrawiam

          O Żydach napiszę może innym razem. Mój zarzut – prawie nic o nich nie wiesz. Dlatego musiałem rumienic się ze wstydu, kiedy czytałem to, co napisałeś.

    • Cóż, tekst powstał na szybko
      Cóż, tekst powstał na szybko i bez pomysłu, jest krótki, zresztą tematyka, której dotyczy jest dość rozległa i jest raczej materiałem na dyskusję, nie na publicystykę, chyba, że miałaby to być publicystyka w odcinkach. Na początku wytknę ci złe zrozumienie mojego tekstu, nie porównałem sytuacji Polaków na Litwie do sytuacji Palestyńczyków, tylko do sytuacji Arabów, obywateli Izraela, mieszkających głównie w Aszkelonie i w rejonie Nazaretu. Ich nikt nie morduje, są "tylko" traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Z Polakami na Litwie jest podobnie, choć skala dyskryminacji jest mniejsza.

      Piszesz, że Jagiełło jest uważany na Litwie za zdrajcę, to prawda. Przed wojną został nawet "skazany" zaocznie na śmierć. Wyroku nie wykonano, bo był już sztywny od pięciu wieków, pokazuje to jednak skalę litewskiego nacjonalizmu. Polacy nie byli na Litwie zaborcami, unia była dobrowolna, zresztą Litwini nie mieli wyjścia: mogli zawrzeć unię z Polską, lub dać się wyrżnąć krzyżakom, jak wcześniej Prusowie. Wybrali rozwiązanie rozsądniejsze. Unia nie zawsze była równa, to fakt, Litwini się spolonizowali, polonizacja nie była jednak prowadzona przymusowo i odgórnie, była dobrowolna. Polskość była na Litwie modna, litewscy i ruscy bojarzy dostali przywileje polskiej szlachty i sami ulegli polskiej kulturze. Później, w połowie XIX wieku, spolonizowali się także chłopi, którzy zostali wtedy uwłaszczeni i chcieli upodobnić się do "panów", którzy mówili po polsku. Polonizacja nie objęła jedynie Żmudzi i części Suwalszczyzny, gdzie polskiej szlachty było mało. Później zaczęło się litewskie odrodzenie narodowe, skierowane głównie przeciwko Polsce. Litwini zaczęli tworzyć kulturę w swoim ojczystym języku, który nawet przed unią z Polską nie był językiem urzędowym WKL ( był nim ruski ). Wiedzieli, że Litwini się nie zrusyfikują, że grozi im polonizacja, więc zaczęli potępiać wszystko, co polskie. Do dziś litewski nacjonalizm oparty jest na języku, Litwini mają na punkcie swojego jezyka obsesję. Minęło 125 lat od kulturowego zerwania z Polską, a oni wciąż boją się polonizacji.

      Polacy zabrali coś Litwinom tylko raz, w czasie wyprawy Żeligowskiego, gdy zajęli Wilno ( zamieszkałe w większości przez Polaków ) i Wileńszczyznę ( na której Polacy stanowią większość do dziś, wtedy też byli tam najliczniejszą, obok Białorusinów, grupą ). Cóż, z punktu widzenia Litwy to zabór, z punktu widzenia Polski odebranie swojej własności. Dziś Wilno jest na Litwie, więc problemu nie ma, Litwini wciąż przywołują jednak demony przeszłości. Nie mają prawa w imię tych demonów odbierać Polakom należnych im praw, to tak jakby Polacy odebrali podobne prawa Niemcom, od których przecież wiele wycierpieli w czasie wojny i zaborów. Dziś w Polsce antyniemieckie kompleksy są piętnowane i słusznie, kierowanie się tym, co minęło całe dziesięciolecia temu to głupota; na Litwie kompleksy antypolskie są pielęgnowane, zupełnie niesłusznie. Litwini są w UE i Radzie Europy i powinni respektować pewne reguły, zwłaszcza, że mniejszość litewska w Polsce ma już od paru lat to, o co mniejszość polska na Litwie ciągle bezskutecznie walczy.

      • Kiedy Litwa wybijala się na niepodległość
        Nie był to, jak pamiętasz, proces łatwy. Kiedy Litwa wybijała się na niepodległość, tamtejsi Polacy zachowywali się bardzo różnie. Niestety, uznano ich albo za zwolenników władzy sowieckiej, albo za rzeczników "powrotu Wilna do macierzy". Zgoda, uogólnienie było niesprawiedliwe, a w Sajudisie, podejrzewam, od początku podtrzymywano fobię "dwóch zagrożeń". Zachowując wszelkie proporcje, czy nie inaczej było i jest nadal w Polsce w stosunku do Rosji i Niemiec? Na dodatek uczestnicy polskich wycieczek, które tłumnie zaczęły odwiedzać "rodzinne strony", bywało, głośno (na własne uszy słyszałam) na ulicach wyrażali swoje "rewizjonistyczne" ciągoty. A ulice wileńskie słuchały, na ogół udając tylko, że nie rozumieją. To oczywiście nie tłumaczy zachowań urzędów wobec polskiej mniejszości. Ale niewątpliwie przyczyniło się do podgrzewania atmosfery, do oddolnego chuchania na zimne w ramach "litewskiej polityki historycznej". W której "polskie Wilno" jest złowrogim symbolem o znacznie większym ciężarze gatunkowym niż dla nas "niemiecki Breslau czy Danzig".

        • Zdecydowana większość Polaków
          Zdecydowana większość Polaków w 1990 roku nie poparła autonomistów, dążących do zachowania Litwy przy Sajuzie i utworzenia z okolic Wilna autonomicznej, polskiej republiki rad. A podczas głosowania nad deklaracją niepodległości Litwy, żaden polski poseł nie głosował przeciw ( trzech było za, ośmiu się wstrzymało ). To prawda, że Polacy nie poparli jednomyślnie niepodległości Litwy, ale trzeba wiedzieć, że Sajudis był niechętnie nastawiony do polskiej mniejszości, lider Sajudisu, Landsbergis, to nacjonalista. Czesław Okińczyc, Polak, który był jednym z sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości Litwy, przemawiając na zjeździe Sajudisu był oklaskiwany, ale gdy powiedział, że ma nadzieję, że na następnym zjeździe Polaków będzie więcej, sala go wygwizdała. To najlepiej pokazuje stosunek ówczesnych Litwinów do mniejszości polskiej.

          • “ośmiu się wstrzymało”
            i to, być może, wystarczyło, aby antypolski nacjonalizm Sajudisu uznać za w pełni uzasadniony. Wyobrażasz sobie, co by było gdyby posłowie mniejszości niemieckiej w polskim sejmie wstrzymali się od głosu w jakichś ustrojowych ustawach czy uchwałach?

          • Wstrzymali się już po wybuchu
            Wstrzymali się już po wybuchu nacjonalizmu. Poza tym wstrzymujący się to byli członkowie partii komunistycznej, więc reprezentowali nie polski, a radziecki punkt widzenia. Choć masz rację, Polacy w tym konflikcie nie są święci i nigdy tak nie twierdziłem. Inna sprawa, że Litwini są jeszcze bardziej grzeszni, poza tym głosowanie sprzed 20 lat nie usprawiedliwia tego, że Polacy na Litwie wciąż nie mogą się doprosić swoich praw.

          • ciągnąc kulawą analogię
            tak sobie myślę, może będzie tak jak w stosunkach polsko-niemieckich? Te autentyczne, międzyludzkie wyraźnie się poprawiły, kiedy rządy kaczorów doprowadziły do obumarcia dialogu oficjalnego. Choć to jednak chyba nietrafna analogia. Raczej należałoby prześledzić jak to w ogole jest z mniejszościami w krajach, które wybily się na niepodległość. Tak na pierwszy rzut oka nigdzie dobrze nie jest. Na przykład na Łotwie i w Estonii z mniejszością rosyjską. Wiesz co usłyszałam w Kosowie na pytanie, jak sobie wyobrażają przyszłe stosunki z Serbami, i tymi w Serbii, i tymi zamieszkującymi serbskie enklawy na ich terytorium? Jak wszyscy będziemy  w UE problemy znikną, konflikty pójdą w zapomnienie. Święta naiwności!

  2. Fatalny tekst, ale może coś z tego pozytywnego wyniknie
    Przykleiłem tekst chociaż uważam go za fatalny, ale ponieważ dotyka ważnego problemu, może coś się z tego urodzi. Dotyka problemu z jednej skrajnej strony. Nie wiem czy jest drugi taki naród, który ma pełne prawo mieć żal do Polaków. Polsko – ukraińskie relacje są przedmiotem ostrych sporów, kto bardziej przegiął. Natomiast w przypadku polsko – litewskich stosunków nawet przy najgorszej woli i subiektywizmie, trzeba pamiętać, kto był zaborcą, a kto zabieranym.

    Jagiełło jest dla nas bohaterem wszech czasów dla Litwinów zdrajcą, który sprzedał Ojczyznę. Litwini są małym i wiecznie anektowanym narodem, jak nie Polacy, to Ruscy, mają podobną “wrażliwość” na obcych jak my, tyle, że wolności mieli znacznie mniej. Trudno się im dziwić, że nie lubią Polaków i takim tekstem na pewno się tego nie zmieni. Poza tym porównanie zabijania jakie ma miejsce na granicy Izrael/Palestyna, z konfliktami na poziomie biurokracji i administracji, to kuriozum. W Palestynie giną ludzie, nie wnikam kto tam ma racje, ale leje się krew. Na Litwie jeśli jest problem, to zaszłości historycznych, wzajemnych animozji i antypatii, ale to nie ma wymiaru zbrodni i zabijania cywilów, przez zaślepione od nienawiści armie.

    • hmmm
      Kurcze, jakim zaborcą? Kurko, do diaska
      To była Unia, Wielkie Księstwo Litewskie posiadało swoja odrębność terytorialna i w dużej mierze polityczna. Panowie Litewscy wybierali polskość bo przed królem byli traktowani na równi z magnatami polskimi, przed Wielkim Księciem Litewskim byli pyłem, rabami lezącymi w pyle podłogi.
      Tak po prawdzie ta unia koniec końców doprowadziła do upadku polski i do zaborów.
      W czasie gdy Unia się zawiązywała Litwa była w pełni odrębnym państwem, gdyby nie unia Litwini podzielili by los Prusów. Litwy nikt nie podbił
      No dobrze wiem że to mój nacjonalizm i nie trzeba mi tego wypominać bo jestem nacjonalista

      • Unia, unia. ładna mi unia
        Pewnie, że można tak na to spojrzeć, nawet z naszej polskiej perspektywy wypada. Wielki litewski bohater Jagiełło nie sprzedał Litwy za polską koronę, tylko dokonał cudownego połączenia serc i dusz. Tylko tych unii było tyle co paktów stabilizacyjnych, a na przyjaźni polsko-litewskiej Litwini wyszli tak, że w 1918 ich stolica należała de facto do Polski, na mapie mogli się cieszyć quasi państwem zwanym Litwą Środkową.

        Nie przesadzajmy, naprawdę nie potrzeba nam takich stosunków polsko-litewskich. Z tym przymierzem z Hitlerem, też można sobie dać spokój, ja nie wiem dlaczego Stalin miałby być lepszym kolegą. Hitler chociaż im wolność na wierzbie obiecał. Nie podoba mi się takie budowanie stosunków z sąsiadami. Jesteśmy w UE, jesteśmy obok siebie, trzeba regulować wzajemnie trudne sprawy i tyle.

        • hmmmmmm
          stolica powiadasz – Troki czy Kiermowo?
          Co do okresu po pierwszej wojnie to inna inszość a i tak jak napisał “Ja” Litwa tylko raz straciła coś na rzecz polski, właśnie wtedy, Litwa terytorialna, bo ludność tamtejsza niekoniecznie utożsamiała się z Litwą, podobnie jak w wielkim ukraińskim mieście Lwowie.

          • Napijesz się?
            Nie chcę już zadrażniać i męczyć tematu, ale musisz przyznać, że to co mówisz brzmi trochę jak “wasze ulice nasze kamienice”. Dajmy spokój wiemy przecież obaj, że 70% ludności Wilna to Polacy byli i wiemy też dlaczego, tak się stało. Wiemy jak było we Lwowie i wiemy w jakim języku do 45 mówiło się we Wrocławiu, Jeleniej Górze, Szczecinie. Nie byliśmy aniołkami, to bolesne, niestety prawdziwe. Wywlekanie teraz tego jak było, zamiast po prostu usiąść napić się wódki z zagryźć cepelinem nie ma sensu. Lubie prowokować i forsować trudne tematy, ale naprawdę nie za wszelką cenę i każdym kosztem. Mamy swoje grzechy i Litwini mają swoje, ale to się przy wódce, nie przy mapie załatwia.

          • hmmmm
            I tu pełna zgoda, że to powinno się przy wódeczce, aczkolwiek w rozsądnych granicach bo z doświadczenia wiem, no może nie z Litwinami, z nimi jakoś się nie trafiało, ale z Ukraińcami a i z naszymi rodzimymi Łemkami od pewnej dawki dyskusja zamienia się w Korsuń lub Beresteczko, a czasami w obie bitwy naraz. Bywa wesoło

          • A czy ktoś chce grzebać przy
            A czy ktoś chce grzebać przy mapie? Kurka, czy ty chodziłeś na wykłady pana Garszwy z Vilniji? To bzdura, nikt nie chce zmieniać granic, chodzi o prawa dla litewskich Polaków. W Polsce też mieszkają Litwini i Niemcy, obie te mniejszości mają swoje prawa, których Polacy na Litwie nie mają. Niemiecki jest drugim językiem urzędowym w gminach z niemiecką większością na Opolszczyźnie, są tam też tablice z dwujęzycznymi nazwami ulic i miejscowości. Niemcy mają swoją partię, której nie obowiązuje próg wyborczy, dzięki czemu mogą zawsze wprowadzić do sejmu posła, czy dwóch. Jest tak od paru lat i nikt poważny nie robi histerii na cały kraj, że oto niemieccy rewizjoniści chcą nam zabrać Oppeln i mordować nas, jak w czasie wojny. Z Litwinami jest podobnie, mają swój język w urzędzie i na tablicach informacyjnych w Puńsku, szkolnictwo litewskie w Polsce działa bardzo dobrze, mogą po litewsku zdawać wszystkie egzaminy, nawet maturę. Polacy na Litwie nie mają takich praw, nie mogą wywiesić durnej tabliczki z polską nazwą ulicy, bo to rewizjonizm, nie mają nowych polskich podręczników, bo to polonizacja, polski jako drugi urzędowy w rejonie, gdzie Polaków jest 60% to nie do pomyślenia i nawet turystom, którzy zostawiają na Litwie kasę, dostanie się od największej gazety, że śmią mówić po polsku w litewskiej stolicy. To paranoja, pieprzenie o mapach i zmianach granic to zwyczajne pieprzenie, nie wiem czemu się do tego przyłączasz.

          • Na Opolszczyźnie są, nie
            Na Opolszczyźnie są, nie wszędzie, ale w niektórych gminach już są. I co ważniejsze administracja rządowa nie próbuje przy aplauzie mediów ciągać wieszających tabliczki Niemców do sądu, jak to robi administracja litewska z polskimi samorządowcami na Litwie.

    • tak, Matko Kurko, Litwini są małym, wiecznie anektowanym
      narodem, który w 1941 sprzymierzył się z Hitlerem, a w 1945, kiedy pędzono do Gdańska, Szczecina, Wrocławia i na Syberię ludzi, których największym grzechem, choć byli Litwinami jak inni, było to, że mówili po polsku i od stuleci mieszkali w stolicy tego małego narodu Wilnie, zakładali tam rodziny i budowali domy , do których ten mały, wiecznie anektowany naród wprowadził się, być może nie z własnej woli, ale zrobił to i przejął je na własność i ma je do dzisiaj.

      I biada Polakowi, ktory jest takim samym jak inni pokrzywdzeni Litwini Litwinem i ma nawet litewski paszport, jeśli upomni się o dom, który niegdyś należał do jego rodziny.

      Biada.

      Byłem w Wilnie. Spotykałem tych ludzi i słuchałem ich opowieści. Także na prospekcie Gedymina, jednej z najładniejszych i najbardziej okazałych ulic w Europie ze wspaniałymi kamienicami, jakich nie uświadczysz w Polsce, które należały od stuleci do najznamienitszych polskojęzycznych litewskich rodzin i w których, tak jak w całym mieście, mówiło się tylko po polsku.

      pozdrawiam

      • Litwni to nie Żydzi?
        W takim razie już powinniśmy oddać Wrocław, Gdańsk i Katowice Niemcom. Nie tak dawno oburzałeś się “spiskiem żydowskim” i wstydziłeś za mnie nawet, widzę jednak, że wystarczy zmienić nację na Litewską i od razu są winni na szafocie, bez wyjątku i z całym Wilnem. Jakaś konsekwencja? Czy po prostu konformizm. Rozumiem, że krwiopijcy litewscy zabrali nam nasze polskie rdzenne Wilno? Proszę bardzo o rozwagę. Kiedy pisałem tekst o “żydowskim spisku” łamałem pewne głupie tabu i o paranojo tego co się z taką pasją broni w przypadku Żydów, Litwini już dostają z nawiązką. Trzeba po prostu patrzeć na rzeczywistość, a nie regulować sztampą. Można mówić źle o Żydach jeśli na to zasługują i można bronić Litwinów kiedy są głupio atakowani. Trzeba bronić Żydów kiedy są krzywdzeni i trzeba patrzeć na siebie, kiedy my krzywdziliśmy. To naprawdę jest proste i naturalne, jeśli zapomni się o tym co wypada.

        • A kto głupio atakuje
          A kto głupio atakuje Litwinów? Ja? Wybacz, to, że nie uważam ich za biedne duszyczki, pokrzywdzone święte krowy, nie znaczy, że ich atakuję. Są w różnych organizacjach międzynarodowych i zawarli różne układy, które nakładają na nich obowiązek szanowania praw mniejszości. Jeśli praw nie szanują, to trzeba o tym mówić głośno, co też robię, na razie odpowiedziałeś jedynie bredniami o mapach i zmianach granic. Nie chodzi mi o zmiany granic, chodzi mi o to, by Polacy na Litwie byli traktowani tak, jak Litwini w Polsce. I uważam, że to poważniejszy problem niż narodowość właściciela jakiegoś banku.

        • dlaczego mieszasz tematy?
          Żydzi i Litwini to dwie różne sprawy. Wcale nie zamierzam wyżywać się na Litwinach, tym bardziej że tam byłem, rozmawiałem z nimi i czuję do tych ludzi sympatię. Pod wieloma względami mam do nich większy szacunek niż do nas samych, chociażby za to, że lepiej sobie radzą z transformacją. Była sowiecka republika jest dzisiaj bliżej Europy niż Polska. Żadne z polskich miast nie zostało tak rewelacyjnie odrestaurowane jak Wilno. Co nie zmienia faktu, że czuję także sympatię do Litwinów, którzy od stuleci tam mieszkali i nadal mieszkają jako zanikająca mniejszość i który stracili dobytek tylko dlatego, że w domu mówiło się po polsku.

          Podobny stosunek mam także do Litwinów, których za grzech polszczyzny domowej wypędzano z Litwy w bydlęcych wagonach. To też byli Litwini i to najlepsi z nich. Mimo że nie znali litewskiego. Język wloscian analfabetów, którzy nie byli w stanie stworzyć swojej kultury wyższej, nie był im potrzebny. To była podobna sytuacja jak w Irlandii, która została skolonizowana przez Anglików. Nikomu jednak nie przychodzi tam do głowy obrażać się na Joyce’a i Wilde’a za to, że pisali po angielsku. Do dzisiaj angielski jest językiem irlandzkiej literatury i (może poza paroma idiotami) nikogo to jakoś nie obraża.

          Do tego w Wielkim Ksiestwie Litewskim polonizacja dokonywała się dobrowolnie. Język polski był kluczem do kariery państwowej i decydował o awansie społecznym. Królowie byli Litwinami, ale dwór był w Krakowie. Nic dziwnego, że i litewscy dostojnicy zabiegali o to, żeby posyłać swoje dzieci do szkół polskich. Polski był “more sexy”. Dlatego kulturę polska tworzyli tacy Litwini jak Mickiewicz, Mackiewicz, Miłosz i nawet Piłsudski. To ich wykopywano potem z Wilna w 1945 przy chóralnym akompaniamencie litewskich nacjonalistów. Użyłeś argumentu Wrocławia, Szczecina, Gdańska i wysiedleń Niemców po II wojnie swiatowej. Zapomniałeś jednak, że Niemcy mieli brud za paznokciami, dużo brudu, nie wspominając o tym, że przegrali chyba najbardziej zbrodniczą wojnę w dziejach ludzkości, ktorą sami sprowokowali i ktorej o mały włos nie wygrali.

          Tak wiec wytłumacz mi, proszę, Matko Kurko, jakich to zbrodni dopuścili się polskojęzyczni mieszkańcy Wilna? Kogo posyłali do gazu i rozstrzeliwali? Uważasz, że powinni byli zapłacić za to, że ich przodkowie posyłali swoje dzieci do polskich szkół?

          Takze Twój argument o rzekomej zdradzie Jagiełly jest nonsensowny. Każdy historyk puknie sie w czoło. Wziąłeś go z arsenału naciąganych mocno tez litewskich nacjonalistów z końca XIX wieku nawet nie próbując się nad nim zastanawić.

          Takie oceny historii będące jej projekcją do tyłu zgodnie z bieżącymi interesami były specjalnością komunistów. Opisal je Orwell w “1984”. Who controlls the past, controlls the future. Komunizm i nacjonalizmy, według Orwella także komunizm był nacjonalizmem, powstały w tym samym czasie i logikę, o której my patrząc do tyłu wiedzieć powinnismy nieco więcej, miały taką samą.

          Winien jest Władysław Jagiełlo, że nasz Litwin Mickiewiczius napisal “Pana Tadeusza” po polsku.

          No pewnie. Kto inny, jak nie Jagiełlo?

          pozdrawiam

          O Żydach napiszę może innym razem. Mój zarzut – prawie nic o nich nie wiesz. Dlatego musiałem rumienic się ze wstydu, kiedy czytałem to, co napisałeś.

    • Cóż, tekst powstał na szybko
      Cóż, tekst powstał na szybko i bez pomysłu, jest krótki, zresztą tematyka, której dotyczy jest dość rozległa i jest raczej materiałem na dyskusję, nie na publicystykę, chyba, że miałaby to być publicystyka w odcinkach. Na początku wytknę ci złe zrozumienie mojego tekstu, nie porównałem sytuacji Polaków na Litwie do sytuacji Palestyńczyków, tylko do sytuacji Arabów, obywateli Izraela, mieszkających głównie w Aszkelonie i w rejonie Nazaretu. Ich nikt nie morduje, są "tylko" traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Z Polakami na Litwie jest podobnie, choć skala dyskryminacji jest mniejsza.

      Piszesz, że Jagiełło jest uważany na Litwie za zdrajcę, to prawda. Przed wojną został nawet "skazany" zaocznie na śmierć. Wyroku nie wykonano, bo był już sztywny od pięciu wieków, pokazuje to jednak skalę litewskiego nacjonalizmu. Polacy nie byli na Litwie zaborcami, unia była dobrowolna, zresztą Litwini nie mieli wyjścia: mogli zawrzeć unię z Polską, lub dać się wyrżnąć krzyżakom, jak wcześniej Prusowie. Wybrali rozwiązanie rozsądniejsze. Unia nie zawsze była równa, to fakt, Litwini się spolonizowali, polonizacja nie była jednak prowadzona przymusowo i odgórnie, była dobrowolna. Polskość była na Litwie modna, litewscy i ruscy bojarzy dostali przywileje polskiej szlachty i sami ulegli polskiej kulturze. Później, w połowie XIX wieku, spolonizowali się także chłopi, którzy zostali wtedy uwłaszczeni i chcieli upodobnić się do "panów", którzy mówili po polsku. Polonizacja nie objęła jedynie Żmudzi i części Suwalszczyzny, gdzie polskiej szlachty było mało. Później zaczęło się litewskie odrodzenie narodowe, skierowane głównie przeciwko Polsce. Litwini zaczęli tworzyć kulturę w swoim ojczystym języku, który nawet przed unią z Polską nie był językiem urzędowym WKL ( był nim ruski ). Wiedzieli, że Litwini się nie zrusyfikują, że grozi im polonizacja, więc zaczęli potępiać wszystko, co polskie. Do dziś litewski nacjonalizm oparty jest na języku, Litwini mają na punkcie swojego jezyka obsesję. Minęło 125 lat od kulturowego zerwania z Polską, a oni wciąż boją się polonizacji.

      Polacy zabrali coś Litwinom tylko raz, w czasie wyprawy Żeligowskiego, gdy zajęli Wilno ( zamieszkałe w większości przez Polaków ) i Wileńszczyznę ( na której Polacy stanowią większość do dziś, wtedy też byli tam najliczniejszą, obok Białorusinów, grupą ). Cóż, z punktu widzenia Litwy to zabór, z punktu widzenia Polski odebranie swojej własności. Dziś Wilno jest na Litwie, więc problemu nie ma, Litwini wciąż przywołują jednak demony przeszłości. Nie mają prawa w imię tych demonów odbierać Polakom należnych im praw, to tak jakby Polacy odebrali podobne prawa Niemcom, od których przecież wiele wycierpieli w czasie wojny i zaborów. Dziś w Polsce antyniemieckie kompleksy są piętnowane i słusznie, kierowanie się tym, co minęło całe dziesięciolecia temu to głupota; na Litwie kompleksy antypolskie są pielęgnowane, zupełnie niesłusznie. Litwini są w UE i Radzie Europy i powinni respektować pewne reguły, zwłaszcza, że mniejszość litewska w Polsce ma już od paru lat to, o co mniejszość polska na Litwie ciągle bezskutecznie walczy.

      • Kiedy Litwa wybijala się na niepodległość
        Nie był to, jak pamiętasz, proces łatwy. Kiedy Litwa wybijała się na niepodległość, tamtejsi Polacy zachowywali się bardzo różnie. Niestety, uznano ich albo za zwolenników władzy sowieckiej, albo za rzeczników "powrotu Wilna do macierzy". Zgoda, uogólnienie było niesprawiedliwe, a w Sajudisie, podejrzewam, od początku podtrzymywano fobię "dwóch zagrożeń". Zachowując wszelkie proporcje, czy nie inaczej było i jest nadal w Polsce w stosunku do Rosji i Niemiec? Na dodatek uczestnicy polskich wycieczek, które tłumnie zaczęły odwiedzać "rodzinne strony", bywało, głośno (na własne uszy słyszałam) na ulicach wyrażali swoje "rewizjonistyczne" ciągoty. A ulice wileńskie słuchały, na ogół udając tylko, że nie rozumieją. To oczywiście nie tłumaczy zachowań urzędów wobec polskiej mniejszości. Ale niewątpliwie przyczyniło się do podgrzewania atmosfery, do oddolnego chuchania na zimne w ramach "litewskiej polityki historycznej". W której "polskie Wilno" jest złowrogim symbolem o znacznie większym ciężarze gatunkowym niż dla nas "niemiecki Breslau czy Danzig".

        • Zdecydowana większość Polaków
          Zdecydowana większość Polaków w 1990 roku nie poparła autonomistów, dążących do zachowania Litwy przy Sajuzie i utworzenia z okolic Wilna autonomicznej, polskiej republiki rad. A podczas głosowania nad deklaracją niepodległości Litwy, żaden polski poseł nie głosował przeciw ( trzech było za, ośmiu się wstrzymało ). To prawda, że Polacy nie poparli jednomyślnie niepodległości Litwy, ale trzeba wiedzieć, że Sajudis był niechętnie nastawiony do polskiej mniejszości, lider Sajudisu, Landsbergis, to nacjonalista. Czesław Okińczyc, Polak, który był jednym z sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości Litwy, przemawiając na zjeździe Sajudisu był oklaskiwany, ale gdy powiedział, że ma nadzieję, że na następnym zjeździe Polaków będzie więcej, sala go wygwizdała. To najlepiej pokazuje stosunek ówczesnych Litwinów do mniejszości polskiej.

          • “ośmiu się wstrzymało”
            i to, być może, wystarczyło, aby antypolski nacjonalizm Sajudisu uznać za w pełni uzasadniony. Wyobrażasz sobie, co by było gdyby posłowie mniejszości niemieckiej w polskim sejmie wstrzymali się od głosu w jakichś ustrojowych ustawach czy uchwałach?

          • Wstrzymali się już po wybuchu
            Wstrzymali się już po wybuchu nacjonalizmu. Poza tym wstrzymujący się to byli członkowie partii komunistycznej, więc reprezentowali nie polski, a radziecki punkt widzenia. Choć masz rację, Polacy w tym konflikcie nie są święci i nigdy tak nie twierdziłem. Inna sprawa, że Litwini są jeszcze bardziej grzeszni, poza tym głosowanie sprzed 20 lat nie usprawiedliwia tego, że Polacy na Litwie wciąż nie mogą się doprosić swoich praw.

          • ciągnąc kulawą analogię
            tak sobie myślę, może będzie tak jak w stosunkach polsko-niemieckich? Te autentyczne, międzyludzkie wyraźnie się poprawiły, kiedy rządy kaczorów doprowadziły do obumarcia dialogu oficjalnego. Choć to jednak chyba nietrafna analogia. Raczej należałoby prześledzić jak to w ogole jest z mniejszościami w krajach, które wybily się na niepodległość. Tak na pierwszy rzut oka nigdzie dobrze nie jest. Na przykład na Łotwie i w Estonii z mniejszością rosyjską. Wiesz co usłyszałam w Kosowie na pytanie, jak sobie wyobrażają przyszłe stosunki z Serbami, i tymi w Serbii, i tymi zamieszkującymi serbskie enklawy na ich terytorium? Jak wszyscy będziemy  w UE problemy znikną, konflikty pójdą w zapomnienie. Święta naiwności!

          • Naiwność tym większa, że
            Naiwność tym większa, że Kosowo może nigdy nie wejść do Unii. Biorąc pod uwagę fakt, że pięciu członków UE oraz Serbia nie uznaje tego państwa oraz fakt, że bez unijnej pomocy nie miałoby ono żadnych trwałych struktur państwowych, Kosowo może być w najbliższej przyszłości jedynie protektoratem UE.

  3. Fatalny tekst, ale może coś z tego pozytywnego wyniknie
    Przykleiłem tekst chociaż uważam go za fatalny, ale ponieważ dotyka ważnego problemu, może coś się z tego urodzi. Dotyka problemu z jednej skrajnej strony. Nie wiem czy jest drugi taki naród, który ma pełne prawo mieć żal do Polaków. Polsko – ukraińskie relacje są przedmiotem ostrych sporów, kto bardziej przegiął. Natomiast w przypadku polsko – litewskich stosunków nawet przy najgorszej woli i subiektywizmie, trzeba pamiętać, kto był zaborcą, a kto zabieranym.

    Jagiełło jest dla nas bohaterem wszech czasów dla Litwinów zdrajcą, który sprzedał Ojczyznę. Litwini są małym i wiecznie anektowanym narodem, jak nie Polacy, to Ruscy, mają podobną “wrażliwość” na obcych jak my, tyle, że wolności mieli znacznie mniej. Trudno się im dziwić, że nie lubią Polaków i takim tekstem na pewno się tego nie zmieni. Poza tym porównanie zabijania jakie ma miejsce na granicy Izrael/Palestyna, z konfliktami na poziomie biurokracji i administracji, to kuriozum. W Palestynie giną ludzie, nie wnikam kto tam ma racje, ale leje się krew. Na Litwie jeśli jest problem, to zaszłości historycznych, wzajemnych animozji i antypatii, ale to nie ma wymiaru zbrodni i zabijania cywilów, przez zaślepione od nienawiści armie.

    • hmmm
      Kurcze, jakim zaborcą? Kurko, do diaska
      To była Unia, Wielkie Księstwo Litewskie posiadało swoja odrębność terytorialna i w dużej mierze polityczna. Panowie Litewscy wybierali polskość bo przed królem byli traktowani na równi z magnatami polskimi, przed Wielkim Księciem Litewskim byli pyłem, rabami lezącymi w pyle podłogi.
      Tak po prawdzie ta unia koniec końców doprowadziła do upadku polski i do zaborów.
      W czasie gdy Unia się zawiązywała Litwa była w pełni odrębnym państwem, gdyby nie unia Litwini podzielili by los Prusów. Litwy nikt nie podbił
      No dobrze wiem że to mój nacjonalizm i nie trzeba mi tego wypominać bo jestem nacjonalista

      • Unia, unia. ładna mi unia
        Pewnie, że można tak na to spojrzeć, nawet z naszej polskiej perspektywy wypada. Wielki litewski bohater Jagiełło nie sprzedał Litwy za polską koronę, tylko dokonał cudownego połączenia serc i dusz. Tylko tych unii było tyle co paktów stabilizacyjnych, a na przyjaźni polsko-litewskiej Litwini wyszli tak, że w 1918 ich stolica należała de facto do Polski, na mapie mogli się cieszyć quasi państwem zwanym Litwą Środkową.

        Nie przesadzajmy, naprawdę nie potrzeba nam takich stosunków polsko-litewskich. Z tym przymierzem z Hitlerem, też można sobie dać spokój, ja nie wiem dlaczego Stalin miałby być lepszym kolegą. Hitler chociaż im wolność na wierzbie obiecał. Nie podoba mi się takie budowanie stosunków z sąsiadami. Jesteśmy w UE, jesteśmy obok siebie, trzeba regulować wzajemnie trudne sprawy i tyle.

        • hmmmmmm
          stolica powiadasz – Troki czy Kiermowo?
          Co do okresu po pierwszej wojnie to inna inszość a i tak jak napisał “Ja” Litwa tylko raz straciła coś na rzecz polski, właśnie wtedy, Litwa terytorialna, bo ludność tamtejsza niekoniecznie utożsamiała się z Litwą, podobnie jak w wielkim ukraińskim mieście Lwowie.

          • Napijesz się?
            Nie chcę już zadrażniać i męczyć tematu, ale musisz przyznać, że to co mówisz brzmi trochę jak “wasze ulice nasze kamienice”. Dajmy spokój wiemy przecież obaj, że 70% ludności Wilna to Polacy byli i wiemy też dlaczego, tak się stało. Wiemy jak było we Lwowie i wiemy w jakim języku do 45 mówiło się we Wrocławiu, Jeleniej Górze, Szczecinie. Nie byliśmy aniołkami, to bolesne, niestety prawdziwe. Wywlekanie teraz tego jak było, zamiast po prostu usiąść napić się wódki z zagryźć cepelinem nie ma sensu. Lubie prowokować i forsować trudne tematy, ale naprawdę nie za wszelką cenę i każdym kosztem. Mamy swoje grzechy i Litwini mają swoje, ale to się przy wódce, nie przy mapie załatwia.

          • hmmmm
            I tu pełna zgoda, że to powinno się przy wódeczce, aczkolwiek w rozsądnych granicach bo z doświadczenia wiem, no może nie z Litwinami, z nimi jakoś się nie trafiało, ale z Ukraińcami a i z naszymi rodzimymi Łemkami od pewnej dawki dyskusja zamienia się w Korsuń lub Beresteczko, a czasami w obie bitwy naraz. Bywa wesoło

          • A czy ktoś chce grzebać przy
            A czy ktoś chce grzebać przy mapie? Kurka, czy ty chodziłeś na wykłady pana Garszwy z Vilniji? To bzdura, nikt nie chce zmieniać granic, chodzi o prawa dla litewskich Polaków. W Polsce też mieszkają Litwini i Niemcy, obie te mniejszości mają swoje prawa, których Polacy na Litwie nie mają. Niemiecki jest drugim językiem urzędowym w gminach z niemiecką większością na Opolszczyźnie, są tam też tablice z dwujęzycznymi nazwami ulic i miejscowości. Niemcy mają swoją partię, której nie obowiązuje próg wyborczy, dzięki czemu mogą zawsze wprowadzić do sejmu posła, czy dwóch. Jest tak od paru lat i nikt poważny nie robi histerii na cały kraj, że oto niemieccy rewizjoniści chcą nam zabrać Oppeln i mordować nas, jak w czasie wojny. Z Litwinami jest podobnie, mają swój język w urzędzie i na tablicach informacyjnych w Puńsku, szkolnictwo litewskie w Polsce działa bardzo dobrze, mogą po litewsku zdawać wszystkie egzaminy, nawet maturę. Polacy na Litwie nie mają takich praw, nie mogą wywiesić durnej tabliczki z polską nazwą ulicy, bo to rewizjonizm, nie mają nowych polskich podręczników, bo to polonizacja, polski jako drugi urzędowy w rejonie, gdzie Polaków jest 60% to nie do pomyślenia i nawet turystom, którzy zostawiają na Litwie kasę, dostanie się od największej gazety, że śmią mówić po polsku w litewskiej stolicy. To paranoja, pieprzenie o mapach i zmianach granic to zwyczajne pieprzenie, nie wiem czemu się do tego przyłączasz.

          • Na Opolszczyźnie są, nie
            Na Opolszczyźnie są, nie wszędzie, ale w niektórych gminach już są. I co ważniejsze administracja rządowa nie próbuje przy aplauzie mediów ciągać wieszających tabliczki Niemców do sądu, jak to robi administracja litewska z polskimi samorządowcami na Litwie.

    • tak, Matko Kurko, Litwini są małym, wiecznie anektowanym
      narodem, który w 1941 sprzymierzył się z Hitlerem, a w 1945, kiedy pędzono do Gdańska, Szczecina, Wrocławia i na Syberię ludzi, których największym grzechem, choć byli Litwinami jak inni, było to, że mówili po polsku i od stuleci mieszkali w stolicy tego małego narodu Wilnie, zakładali tam rodziny i budowali domy , do których ten mały, wiecznie anektowany naród wprowadził się, być może nie z własnej woli, ale zrobił to i przejął je na własność i ma je do dzisiaj.

      I biada Polakowi, ktory jest takim samym jak inni pokrzywdzeni Litwini Litwinem i ma nawet litewski paszport, jeśli upomni się o dom, który niegdyś należał do jego rodziny.

      Biada.

      Byłem w Wilnie. Spotykałem tych ludzi i słuchałem ich opowieści. Także na prospekcie Gedymina, jednej z najładniejszych i najbardziej okazałych ulic w Europie ze wspaniałymi kamienicami, jakich nie uświadczysz w Polsce, które należały od stuleci do najznamienitszych polskojęzycznych litewskich rodzin i w których, tak jak w całym mieście, mówiło się tylko po polsku.

      pozdrawiam

      • Litwni to nie Żydzi?
        W takim razie już powinniśmy oddać Wrocław, Gdańsk i Katowice Niemcom. Nie tak dawno oburzałeś się “spiskiem żydowskim” i wstydziłeś za mnie nawet, widzę jednak, że wystarczy zmienić nację na Litewską i od razu są winni na szafocie, bez wyjątku i z całym Wilnem. Jakaś konsekwencja? Czy po prostu konformizm. Rozumiem, że krwiopijcy litewscy zabrali nam nasze polskie rdzenne Wilno? Proszę bardzo o rozwagę. Kiedy pisałem tekst o “żydowskim spisku” łamałem pewne głupie tabu i o paranojo tego co się z taką pasją broni w przypadku Żydów, Litwini już dostają z nawiązką. Trzeba po prostu patrzeć na rzeczywistość, a nie regulować sztampą. Można mówić źle o Żydach jeśli na to zasługują i można bronić Litwinów kiedy są głupio atakowani. Trzeba bronić Żydów kiedy są krzywdzeni i trzeba patrzeć na siebie, kiedy my krzywdziliśmy. To naprawdę jest proste i naturalne, jeśli zapomni się o tym co wypada.

        • A kto głupio atakuje
          A kto głupio atakuje Litwinów? Ja? Wybacz, to, że nie uważam ich za biedne duszyczki, pokrzywdzone święte krowy, nie znaczy, że ich atakuję. Są w różnych organizacjach międzynarodowych i zawarli różne układy, które nakładają na nich obowiązek szanowania praw mniejszości. Jeśli praw nie szanują, to trzeba o tym mówić głośno, co też robię, na razie odpowiedziałeś jedynie bredniami o mapach i zmianach granic. Nie chodzi mi o zmiany granic, chodzi mi o to, by Polacy na Litwie byli traktowani tak, jak Litwini w Polsce. I uważam, że to poważniejszy problem niż narodowość właściciela jakiegoś banku.

        • dlaczego mieszasz tematy?
          Żydzi i Litwini to dwie różne sprawy. Wcale nie zamierzam wyżywać się na Litwinach, tym bardziej że tam byłem, rozmawiałem z nimi i czuję do tych ludzi sympatię. Pod wieloma względami mam do nich większy szacunek niż do nas samych, chociażby za to, że lepiej sobie radzą z transformacją. Była sowiecka republika jest dzisiaj bliżej Europy niż Polska. Żadne z polskich miast nie zostało tak rewelacyjnie odrestaurowane jak Wilno. Co nie zmienia faktu, że czuję także sympatię do Litwinów, którzy od stuleci tam mieszkali i nadal mieszkają jako zanikająca mniejszość i który stracili dobytek tylko dlatego, że w domu mówiło się po polsku.

          Podobny stosunek mam także do Litwinów, których za grzech polszczyzny domowej wypędzano z Litwy w bydlęcych wagonach. To też byli Litwini i to najlepsi z nich. Mimo że nie znali litewskiego. Język wloscian analfabetów, którzy nie byli w stanie stworzyć swojej kultury wyższej, nie był im potrzebny. To była podobna sytuacja jak w Irlandii, która została skolonizowana przez Anglików. Nikomu jednak nie przychodzi tam do głowy obrażać się na Joyce’a i Wilde’a za to, że pisali po angielsku. Do dzisiaj angielski jest językiem irlandzkiej literatury i (może poza paroma idiotami) nikogo to jakoś nie obraża.

          Do tego w Wielkim Ksiestwie Litewskim polonizacja dokonywała się dobrowolnie. Język polski był kluczem do kariery państwowej i decydował o awansie społecznym. Królowie byli Litwinami, ale dwór był w Krakowie. Nic dziwnego, że i litewscy dostojnicy zabiegali o to, żeby posyłać swoje dzieci do szkół polskich. Polski był “more sexy”. Dlatego kulturę polska tworzyli tacy Litwini jak Mickiewicz, Mackiewicz, Miłosz i nawet Piłsudski. To ich wykopywano potem z Wilna w 1945 przy chóralnym akompaniamencie litewskich nacjonalistów. Użyłeś argumentu Wrocławia, Szczecina, Gdańska i wysiedleń Niemców po II wojnie swiatowej. Zapomniałeś jednak, że Niemcy mieli brud za paznokciami, dużo brudu, nie wspominając o tym, że przegrali chyba najbardziej zbrodniczą wojnę w dziejach ludzkości, ktorą sami sprowokowali i ktorej o mały włos nie wygrali.

          Tak wiec wytłumacz mi, proszę, Matko Kurko, jakich to zbrodni dopuścili się polskojęzyczni mieszkańcy Wilna? Kogo posyłali do gazu i rozstrzeliwali? Uważasz, że powinni byli zapłacić za to, że ich przodkowie posyłali swoje dzieci do polskich szkół?

          Takze Twój argument o rzekomej zdradzie Jagiełly jest nonsensowny. Każdy historyk puknie sie w czoło. Wziąłeś go z arsenału naciąganych mocno tez litewskich nacjonalistów z końca XIX wieku nawet nie próbując się nad nim zastanawić.

          Takie oceny historii będące jej projekcją do tyłu zgodnie z bieżącymi interesami były specjalnością komunistów. Opisal je Orwell w “1984”. Who controlls the past, controlls the future. Komunizm i nacjonalizmy, według Orwella także komunizm był nacjonalizmem, powstały w tym samym czasie i logikę, o której my patrząc do tyłu wiedzieć powinnismy nieco więcej, miały taką samą.

          Winien jest Władysław Jagiełlo, że nasz Litwin Mickiewiczius napisal “Pana Tadeusza” po polsku.

          No pewnie. Kto inny, jak nie Jagiełlo?

          pozdrawiam

          O Żydach napiszę może innym razem. Mój zarzut – prawie nic o nich nie wiesz. Dlatego musiałem rumienic się ze wstydu, kiedy czytałem to, co napisałeś.

    • Cóż, tekst powstał na szybko
      Cóż, tekst powstał na szybko i bez pomysłu, jest krótki, zresztą tematyka, której dotyczy jest dość rozległa i jest raczej materiałem na dyskusję, nie na publicystykę, chyba, że miałaby to być publicystyka w odcinkach. Na początku wytknę ci złe zrozumienie mojego tekstu, nie porównałem sytuacji Polaków na Litwie do sytuacji Palestyńczyków, tylko do sytuacji Arabów, obywateli Izraela, mieszkających głównie w Aszkelonie i w rejonie Nazaretu. Ich nikt nie morduje, są "tylko" traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Z Polakami na Litwie jest podobnie, choć skala dyskryminacji jest mniejsza.

      Piszesz, że Jagiełło jest uważany na Litwie za zdrajcę, to prawda. Przed wojną został nawet "skazany" zaocznie na śmierć. Wyroku nie wykonano, bo był już sztywny od pięciu wieków, pokazuje to jednak skalę litewskiego nacjonalizmu. Polacy nie byli na Litwie zaborcami, unia była dobrowolna, zresztą Litwini nie mieli wyjścia: mogli zawrzeć unię z Polską, lub dać się wyrżnąć krzyżakom, jak wcześniej Prusowie. Wybrali rozwiązanie rozsądniejsze. Unia nie zawsze była równa, to fakt, Litwini się spolonizowali, polonizacja nie była jednak prowadzona przymusowo i odgórnie, była dobrowolna. Polskość była na Litwie modna, litewscy i ruscy bojarzy dostali przywileje polskiej szlachty i sami ulegli polskiej kulturze. Później, w połowie XIX wieku, spolonizowali się także chłopi, którzy zostali wtedy uwłaszczeni i chcieli upodobnić się do "panów", którzy mówili po polsku. Polonizacja nie objęła jedynie Żmudzi i części Suwalszczyzny, gdzie polskiej szlachty było mało. Później zaczęło się litewskie odrodzenie narodowe, skierowane głównie przeciwko Polsce. Litwini zaczęli tworzyć kulturę w swoim ojczystym języku, który nawet przed unią z Polską nie był językiem urzędowym WKL ( był nim ruski ). Wiedzieli, że Litwini się nie zrusyfikują, że grozi im polonizacja, więc zaczęli potępiać wszystko, co polskie. Do dziś litewski nacjonalizm oparty jest na języku, Litwini mają na punkcie swojego jezyka obsesję. Minęło 125 lat od kulturowego zerwania z Polską, a oni wciąż boją się polonizacji.

      Polacy zabrali coś Litwinom tylko raz, w czasie wyprawy Żeligowskiego, gdy zajęli Wilno ( zamieszkałe w większości przez Polaków ) i Wileńszczyznę ( na której Polacy stanowią większość do dziś, wtedy też byli tam najliczniejszą, obok Białorusinów, grupą ). Cóż, z punktu widzenia Litwy to zabór, z punktu widzenia Polski odebranie swojej własności. Dziś Wilno jest na Litwie, więc problemu nie ma, Litwini wciąż przywołują jednak demony przeszłości. Nie mają prawa w imię tych demonów odbierać Polakom należnych im praw, to tak jakby Polacy odebrali podobne prawa Niemcom, od których przecież wiele wycierpieli w czasie wojny i zaborów. Dziś w Polsce antyniemieckie kompleksy są piętnowane i słusznie, kierowanie się tym, co minęło całe dziesięciolecia temu to głupota; na Litwie kompleksy antypolskie są pielęgnowane, zupełnie niesłusznie. Litwini są w UE i Radzie Europy i powinni respektować pewne reguły, zwłaszcza, że mniejszość litewska w Polsce ma już od paru lat to, o co mniejszość polska na Litwie ciągle bezskutecznie walczy.

      • Kiedy Litwa wybijala się na niepodległość
        Nie był to, jak pamiętasz, proces łatwy. Kiedy Litwa wybijała się na niepodległość, tamtejsi Polacy zachowywali się bardzo różnie. Niestety, uznano ich albo za zwolenników władzy sowieckiej, albo za rzeczników "powrotu Wilna do macierzy". Zgoda, uogólnienie było niesprawiedliwe, a w Sajudisie, podejrzewam, od początku podtrzymywano fobię "dwóch zagrożeń". Zachowując wszelkie proporcje, czy nie inaczej było i jest nadal w Polsce w stosunku do Rosji i Niemiec? Na dodatek uczestnicy polskich wycieczek, które tłumnie zaczęły odwiedzać "rodzinne strony", bywało, głośno (na własne uszy słyszałam) na ulicach wyrażali swoje "rewizjonistyczne" ciągoty. A ulice wileńskie słuchały, na ogół udając tylko, że nie rozumieją. To oczywiście nie tłumaczy zachowań urzędów wobec polskiej mniejszości. Ale niewątpliwie przyczyniło się do podgrzewania atmosfery, do oddolnego chuchania na zimne w ramach "litewskiej polityki historycznej". W której "polskie Wilno" jest złowrogim symbolem o znacznie większym ciężarze gatunkowym niż dla nas "niemiecki Breslau czy Danzig".

        • Zdecydowana większość Polaków
          Zdecydowana większość Polaków w 1990 roku nie poparła autonomistów, dążących do zachowania Litwy przy Sajuzie i utworzenia z okolic Wilna autonomicznej, polskiej republiki rad. A podczas głosowania nad deklaracją niepodległości Litwy, żaden polski poseł nie głosował przeciw ( trzech było za, ośmiu się wstrzymało ). To prawda, że Polacy nie poparli jednomyślnie niepodległości Litwy, ale trzeba wiedzieć, że Sajudis był niechętnie nastawiony do polskiej mniejszości, lider Sajudisu, Landsbergis, to nacjonalista. Czesław Okińczyc, Polak, który był jednym z sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości Litwy, przemawiając na zjeździe Sajudisu był oklaskiwany, ale gdy powiedział, że ma nadzieję, że na następnym zjeździe Polaków będzie więcej, sala go wygwizdała. To najlepiej pokazuje stosunek ówczesnych Litwinów do mniejszości polskiej.

          • “ośmiu się wstrzymało”
            i to, być może, wystarczyło, aby antypolski nacjonalizm Sajudisu uznać za w pełni uzasadniony. Wyobrażasz sobie, co by było gdyby posłowie mniejszości niemieckiej w polskim sejmie wstrzymali się od głosu w jakichś ustrojowych ustawach czy uchwałach?

          • Wstrzymali się już po wybuchu
            Wstrzymali się już po wybuchu nacjonalizmu. Poza tym wstrzymujący się to byli członkowie partii komunistycznej, więc reprezentowali nie polski, a radziecki punkt widzenia. Choć masz rację, Polacy w tym konflikcie nie są święci i nigdy tak nie twierdziłem. Inna sprawa, że Litwini są jeszcze bardziej grzeszni, poza tym głosowanie sprzed 20 lat nie usprawiedliwia tego, że Polacy na Litwie wciąż nie mogą się doprosić swoich praw.

          • ciągnąc kulawą analogię
            tak sobie myślę, może będzie tak jak w stosunkach polsko-niemieckich? Te autentyczne, międzyludzkie wyraźnie się poprawiły, kiedy rządy kaczorów doprowadziły do obumarcia dialogu oficjalnego. Choć to jednak chyba nietrafna analogia. Raczej należałoby prześledzić jak to w ogole jest z mniejszościami w krajach, które wybily się na niepodległość. Tak na pierwszy rzut oka nigdzie dobrze nie jest. Na przykład na Łotwie i w Estonii z mniejszością rosyjską. Wiesz co usłyszałam w Kosowie na pytanie, jak sobie wyobrażają przyszłe stosunki z Serbami, i tymi w Serbii, i tymi zamieszkującymi serbskie enklawy na ich terytorium? Jak wszyscy będziemy  w UE problemy znikną, konflikty pójdą w zapomnienie. Święta naiwności!

          • Naiwność tym większa, że
            Naiwność tym większa, że Kosowo może nigdy nie wejść do Unii. Biorąc pod uwagę fakt, że pięciu członków UE oraz Serbia nie uznaje tego państwa oraz fakt, że bez unijnej pomocy nie miałoby ono żadnych trwałych struktur państwowych, Kosowo może być w najbliższej przyszłości jedynie protektoratem UE.

  4. Fatalny tekst, ale może coś z tego pozytywnego wyniknie
    Przykleiłem tekst chociaż uważam go za fatalny, ale ponieważ dotyka ważnego problemu, może coś się z tego urodzi. Dotyka problemu z jednej skrajnej strony. Nie wiem czy jest drugi taki naród, który ma pełne prawo mieć żal do Polaków. Polsko – ukraińskie relacje są przedmiotem ostrych sporów, kto bardziej przegiął. Natomiast w przypadku polsko – litewskich stosunków nawet przy najgorszej woli i subiektywizmie, trzeba pamiętać, kto był zaborcą, a kto zabieranym.

    Jagiełło jest dla nas bohaterem wszech czasów dla Litwinów zdrajcą, który sprzedał Ojczyznę. Litwini są małym i wiecznie anektowanym narodem, jak nie Polacy, to Ruscy, mają podobną “wrażliwość” na obcych jak my, tyle, że wolności mieli znacznie mniej. Trudno się im dziwić, że nie lubią Polaków i takim tekstem na pewno się tego nie zmieni. Poza tym porównanie zabijania jakie ma miejsce na granicy Izrael/Palestyna, z konfliktami na poziomie biurokracji i administracji, to kuriozum. W Palestynie giną ludzie, nie wnikam kto tam ma racje, ale leje się krew. Na Litwie jeśli jest problem, to zaszłości historycznych, wzajemnych animozji i antypatii, ale to nie ma wymiaru zbrodni i zabijania cywilów, przez zaślepione od nienawiści armie.

    • hmmm
      Kurcze, jakim zaborcą? Kurko, do diaska
      To była Unia, Wielkie Księstwo Litewskie posiadało swoja odrębność terytorialna i w dużej mierze polityczna. Panowie Litewscy wybierali polskość bo przed królem byli traktowani na równi z magnatami polskimi, przed Wielkim Księciem Litewskim byli pyłem, rabami lezącymi w pyle podłogi.
      Tak po prawdzie ta unia koniec końców doprowadziła do upadku polski i do zaborów.
      W czasie gdy Unia się zawiązywała Litwa była w pełni odrębnym państwem, gdyby nie unia Litwini podzielili by los Prusów. Litwy nikt nie podbił
      No dobrze wiem że to mój nacjonalizm i nie trzeba mi tego wypominać bo jestem nacjonalista

      • Unia, unia. ładna mi unia
        Pewnie, że można tak na to spojrzeć, nawet z naszej polskiej perspektywy wypada. Wielki litewski bohater Jagiełło nie sprzedał Litwy za polską koronę, tylko dokonał cudownego połączenia serc i dusz. Tylko tych unii było tyle co paktów stabilizacyjnych, a na przyjaźni polsko-litewskiej Litwini wyszli tak, że w 1918 ich stolica należała de facto do Polski, na mapie mogli się cieszyć quasi państwem zwanym Litwą Środkową.

        Nie przesadzajmy, naprawdę nie potrzeba nam takich stosunków polsko-litewskich. Z tym przymierzem z Hitlerem, też można sobie dać spokój, ja nie wiem dlaczego Stalin miałby być lepszym kolegą. Hitler chociaż im wolność na wierzbie obiecał. Nie podoba mi się takie budowanie stosunków z sąsiadami. Jesteśmy w UE, jesteśmy obok siebie, trzeba regulować wzajemnie trudne sprawy i tyle.

        • hmmmmmm
          stolica powiadasz – Troki czy Kiermowo?
          Co do okresu po pierwszej wojnie to inna inszość a i tak jak napisał “Ja” Litwa tylko raz straciła coś na rzecz polski, właśnie wtedy, Litwa terytorialna, bo ludność tamtejsza niekoniecznie utożsamiała się z Litwą, podobnie jak w wielkim ukraińskim mieście Lwowie.

          • Napijesz się?
            Nie chcę już zadrażniać i męczyć tematu, ale musisz przyznać, że to co mówisz brzmi trochę jak “wasze ulice nasze kamienice”. Dajmy spokój wiemy przecież obaj, że 70% ludności Wilna to Polacy byli i wiemy też dlaczego, tak się stało. Wiemy jak było we Lwowie i wiemy w jakim języku do 45 mówiło się we Wrocławiu, Jeleniej Górze, Szczecinie. Nie byliśmy aniołkami, to bolesne, niestety prawdziwe. Wywlekanie teraz tego jak było, zamiast po prostu usiąść napić się wódki z zagryźć cepelinem nie ma sensu. Lubie prowokować i forsować trudne tematy, ale naprawdę nie za wszelką cenę i każdym kosztem. Mamy swoje grzechy i Litwini mają swoje, ale to się przy wódce, nie przy mapie załatwia.

          • hmmmm
            I tu pełna zgoda, że to powinno się przy wódeczce, aczkolwiek w rozsądnych granicach bo z doświadczenia wiem, no może nie z Litwinami, z nimi jakoś się nie trafiało, ale z Ukraińcami a i z naszymi rodzimymi Łemkami od pewnej dawki dyskusja zamienia się w Korsuń lub Beresteczko, a czasami w obie bitwy naraz. Bywa wesoło

          • A czy ktoś chce grzebać przy
            A czy ktoś chce grzebać przy mapie? Kurka, czy ty chodziłeś na wykłady pana Garszwy z Vilniji? To bzdura, nikt nie chce zmieniać granic, chodzi o prawa dla litewskich Polaków. W Polsce też mieszkają Litwini i Niemcy, obie te mniejszości mają swoje prawa, których Polacy na Litwie nie mają. Niemiecki jest drugim językiem urzędowym w gminach z niemiecką większością na Opolszczyźnie, są tam też tablice z dwujęzycznymi nazwami ulic i miejscowości. Niemcy mają swoją partię, której nie obowiązuje próg wyborczy, dzięki czemu mogą zawsze wprowadzić do sejmu posła, czy dwóch. Jest tak od paru lat i nikt poważny nie robi histerii na cały kraj, że oto niemieccy rewizjoniści chcą nam zabrać Oppeln i mordować nas, jak w czasie wojny. Z Litwinami jest podobnie, mają swój język w urzędzie i na tablicach informacyjnych w Puńsku, szkolnictwo litewskie w Polsce działa bardzo dobrze, mogą po litewsku zdawać wszystkie egzaminy, nawet maturę. Polacy na Litwie nie mają takich praw, nie mogą wywiesić durnej tabliczki z polską nazwą ulicy, bo to rewizjonizm, nie mają nowych polskich podręczników, bo to polonizacja, polski jako drugi urzędowy w rejonie, gdzie Polaków jest 60% to nie do pomyślenia i nawet turystom, którzy zostawiają na Litwie kasę, dostanie się od największej gazety, że śmią mówić po polsku w litewskiej stolicy. To paranoja, pieprzenie o mapach i zmianach granic to zwyczajne pieprzenie, nie wiem czemu się do tego przyłączasz.

          • Na Opolszczyźnie są, nie
            Na Opolszczyźnie są, nie wszędzie, ale w niektórych gminach już są. I co ważniejsze administracja rządowa nie próbuje przy aplauzie mediów ciągać wieszających tabliczki Niemców do sądu, jak to robi administracja litewska z polskimi samorządowcami na Litwie.

    • tak, Matko Kurko, Litwini są małym, wiecznie anektowanym
      narodem, który w 1941 sprzymierzył się z Hitlerem, a w 1945, kiedy pędzono do Gdańska, Szczecina, Wrocławia i na Syberię ludzi, których największym grzechem, choć byli Litwinami jak inni, było to, że mówili po polsku i od stuleci mieszkali w stolicy tego małego narodu Wilnie, zakładali tam rodziny i budowali domy , do których ten mały, wiecznie anektowany naród wprowadził się, być może nie z własnej woli, ale zrobił to i przejął je na własność i ma je do dzisiaj.

      I biada Polakowi, ktory jest takim samym jak inni pokrzywdzeni Litwini Litwinem i ma nawet litewski paszport, jeśli upomni się o dom, który niegdyś należał do jego rodziny.

      Biada.

      Byłem w Wilnie. Spotykałem tych ludzi i słuchałem ich opowieści. Także na prospekcie Gedymina, jednej z najładniejszych i najbardziej okazałych ulic w Europie ze wspaniałymi kamienicami, jakich nie uświadczysz w Polsce, które należały od stuleci do najznamienitszych polskojęzycznych litewskich rodzin i w których, tak jak w całym mieście, mówiło się tylko po polsku.

      pozdrawiam

      • Litwni to nie Żydzi?
        W takim razie już powinniśmy oddać Wrocław, Gdańsk i Katowice Niemcom. Nie tak dawno oburzałeś się “spiskiem żydowskim” i wstydziłeś za mnie nawet, widzę jednak, że wystarczy zmienić nację na Litewską i od razu są winni na szafocie, bez wyjątku i z całym Wilnem. Jakaś konsekwencja? Czy po prostu konformizm. Rozumiem, że krwiopijcy litewscy zabrali nam nasze polskie rdzenne Wilno? Proszę bardzo o rozwagę. Kiedy pisałem tekst o “żydowskim spisku” łamałem pewne głupie tabu i o paranojo tego co się z taką pasją broni w przypadku Żydów, Litwini już dostają z nawiązką. Trzeba po prostu patrzeć na rzeczywistość, a nie regulować sztampą. Można mówić źle o Żydach jeśli na to zasługują i można bronić Litwinów kiedy są głupio atakowani. Trzeba bronić Żydów kiedy są krzywdzeni i trzeba patrzeć na siebie, kiedy my krzywdziliśmy. To naprawdę jest proste i naturalne, jeśli zapomni się o tym co wypada.

        • A kto głupio atakuje
          A kto głupio atakuje Litwinów? Ja? Wybacz, to, że nie uważam ich za biedne duszyczki, pokrzywdzone święte krowy, nie znaczy, że ich atakuję. Są w różnych organizacjach międzynarodowych i zawarli różne układy, które nakładają na nich obowiązek szanowania praw mniejszości. Jeśli praw nie szanują, to trzeba o tym mówić głośno, co też robię, na razie odpowiedziałeś jedynie bredniami o mapach i zmianach granic. Nie chodzi mi o zmiany granic, chodzi mi o to, by Polacy na Litwie byli traktowani tak, jak Litwini w Polsce. I uważam, że to poważniejszy problem niż narodowość właściciela jakiegoś banku.

        • dlaczego mieszasz tematy?
          Żydzi i Litwini to dwie różne sprawy. Wcale nie zamierzam wyżywać się na Litwinach, tym bardziej że tam byłem, rozmawiałem z nimi i czuję do tych ludzi sympatię. Pod wieloma względami mam do nich większy szacunek niż do nas samych, chociażby za to, że lepiej sobie radzą z transformacją. Była sowiecka republika jest dzisiaj bliżej Europy niż Polska. Żadne z polskich miast nie zostało tak rewelacyjnie odrestaurowane jak Wilno. Co nie zmienia faktu, że czuję także sympatię do Litwinów, którzy od stuleci tam mieszkali i nadal mieszkają jako zanikająca mniejszość i który stracili dobytek tylko dlatego, że w domu mówiło się po polsku.

          Podobny stosunek mam także do Litwinów, których za grzech polszczyzny domowej wypędzano z Litwy w bydlęcych wagonach. To też byli Litwini i to najlepsi z nich. Mimo że nie znali litewskiego. Język wloscian analfabetów, którzy nie byli w stanie stworzyć swojej kultury wyższej, nie był im potrzebny. To była podobna sytuacja jak w Irlandii, która została skolonizowana przez Anglików. Nikomu jednak nie przychodzi tam do głowy obrażać się na Joyce’a i Wilde’a za to, że pisali po angielsku. Do dzisiaj angielski jest językiem irlandzkiej literatury i (może poza paroma idiotami) nikogo to jakoś nie obraża.

          Do tego w Wielkim Ksiestwie Litewskim polonizacja dokonywała się dobrowolnie. Język polski był kluczem do kariery państwowej i decydował o awansie społecznym. Królowie byli Litwinami, ale dwór był w Krakowie. Nic dziwnego, że i litewscy dostojnicy zabiegali o to, żeby posyłać swoje dzieci do szkół polskich. Polski był “more sexy”. Dlatego kulturę polska tworzyli tacy Litwini jak Mickiewicz, Mackiewicz, Miłosz i nawet Piłsudski. To ich wykopywano potem z Wilna w 1945 przy chóralnym akompaniamencie litewskich nacjonalistów. Użyłeś argumentu Wrocławia, Szczecina, Gdańska i wysiedleń Niemców po II wojnie swiatowej. Zapomniałeś jednak, że Niemcy mieli brud za paznokciami, dużo brudu, nie wspominając o tym, że przegrali chyba najbardziej zbrodniczą wojnę w dziejach ludzkości, ktorą sami sprowokowali i ktorej o mały włos nie wygrali.

          Tak wiec wytłumacz mi, proszę, Matko Kurko, jakich to zbrodni dopuścili się polskojęzyczni mieszkańcy Wilna? Kogo posyłali do gazu i rozstrzeliwali? Uważasz, że powinni byli zapłacić za to, że ich przodkowie posyłali swoje dzieci do polskich szkół?

          Takze Twój argument o rzekomej zdradzie Jagiełly jest nonsensowny. Każdy historyk puknie sie w czoło. Wziąłeś go z arsenału naciąganych mocno tez litewskich nacjonalistów z końca XIX wieku nawet nie próbując się nad nim zastanawić.

          Takie oceny historii będące jej projekcją do tyłu zgodnie z bieżącymi interesami były specjalnością komunistów. Opisal je Orwell w “1984”. Who controlls the past, controlls the future. Komunizm i nacjonalizmy, według Orwella także komunizm był nacjonalizmem, powstały w tym samym czasie i logikę, o której my patrząc do tyłu wiedzieć powinnismy nieco więcej, miały taką samą.

          Winien jest Władysław Jagiełlo, że nasz Litwin Mickiewiczius napisal “Pana Tadeusza” po polsku.

          No pewnie. Kto inny, jak nie Jagiełlo?

          pozdrawiam

          O Żydach napiszę może innym razem. Mój zarzut – prawie nic o nich nie wiesz. Dlatego musiałem rumienic się ze wstydu, kiedy czytałem to, co napisałeś.

    • Cóż, tekst powstał na szybko
      Cóż, tekst powstał na szybko i bez pomysłu, jest krótki, zresztą tematyka, której dotyczy jest dość rozległa i jest raczej materiałem na dyskusję, nie na publicystykę, chyba, że miałaby to być publicystyka w odcinkach. Na początku wytknę ci złe zrozumienie mojego tekstu, nie porównałem sytuacji Polaków na Litwie do sytuacji Palestyńczyków, tylko do sytuacji Arabów, obywateli Izraela, mieszkających głównie w Aszkelonie i w rejonie Nazaretu. Ich nikt nie morduje, są "tylko" traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Z Polakami na Litwie jest podobnie, choć skala dyskryminacji jest mniejsza.

      Piszesz, że Jagiełło jest uważany na Litwie za zdrajcę, to prawda. Przed wojną został nawet "skazany" zaocznie na śmierć. Wyroku nie wykonano, bo był już sztywny od pięciu wieków, pokazuje to jednak skalę litewskiego nacjonalizmu. Polacy nie byli na Litwie zaborcami, unia była dobrowolna, zresztą Litwini nie mieli wyjścia: mogli zawrzeć unię z Polską, lub dać się wyrżnąć krzyżakom, jak wcześniej Prusowie. Wybrali rozwiązanie rozsądniejsze. Unia nie zawsze była równa, to fakt, Litwini się spolonizowali, polonizacja nie była jednak prowadzona przymusowo i odgórnie, była dobrowolna. Polskość była na Litwie modna, litewscy i ruscy bojarzy dostali przywileje polskiej szlachty i sami ulegli polskiej kulturze. Później, w połowie XIX wieku, spolonizowali się także chłopi, którzy zostali wtedy uwłaszczeni i chcieli upodobnić się do "panów", którzy mówili po polsku. Polonizacja nie objęła jedynie Żmudzi i części Suwalszczyzny, gdzie polskiej szlachty było mało. Później zaczęło się litewskie odrodzenie narodowe, skierowane głównie przeciwko Polsce. Litwini zaczęli tworzyć kulturę w swoim ojczystym języku, który nawet przed unią z Polską nie był językiem urzędowym WKL ( był nim ruski ). Wiedzieli, że Litwini się nie zrusyfikują, że grozi im polonizacja, więc zaczęli potępiać wszystko, co polskie. Do dziś litewski nacjonalizm oparty jest na języku, Litwini mają na punkcie swojego jezyka obsesję. Minęło 125 lat od kulturowego zerwania z Polską, a oni wciąż boją się polonizacji.

      Polacy zabrali coś Litwinom tylko raz, w czasie wyprawy Żeligowskiego, gdy zajęli Wilno ( zamieszkałe w większości przez Polaków ) i Wileńszczyznę ( na której Polacy stanowią większość do dziś, wtedy też byli tam najliczniejszą, obok Białorusinów, grupą ). Cóż, z punktu widzenia Litwy to zabór, z punktu widzenia Polski odebranie swojej własności. Dziś Wilno jest na Litwie, więc problemu nie ma, Litwini wciąż przywołują jednak demony przeszłości. Nie mają prawa w imię tych demonów odbierać Polakom należnych im praw, to tak jakby Polacy odebrali podobne prawa Niemcom, od których przecież wiele wycierpieli w czasie wojny i zaborów. Dziś w Polsce antyniemieckie kompleksy są piętnowane i słusznie, kierowanie się tym, co minęło całe dziesięciolecia temu to głupota; na Litwie kompleksy antypolskie są pielęgnowane, zupełnie niesłusznie. Litwini są w UE i Radzie Europy i powinni respektować pewne reguły, zwłaszcza, że mniejszość litewska w Polsce ma już od paru lat to, o co mniejszość polska na Litwie ciągle bezskutecznie walczy.

      • Kiedy Litwa wybijala się na niepodległość
        Nie był to, jak pamiętasz, proces łatwy. Kiedy Litwa wybijała się na niepodległość, tamtejsi Polacy zachowywali się bardzo różnie. Niestety, uznano ich albo za zwolenników władzy sowieckiej, albo za rzeczników "powrotu Wilna do macierzy". Zgoda, uogólnienie było niesprawiedliwe, a w Sajudisie, podejrzewam, od początku podtrzymywano fobię "dwóch zagrożeń". Zachowując wszelkie proporcje, czy nie inaczej było i jest nadal w Polsce w stosunku do Rosji i Niemiec? Na dodatek uczestnicy polskich wycieczek, które tłumnie zaczęły odwiedzać "rodzinne strony", bywało, głośno (na własne uszy słyszałam) na ulicach wyrażali swoje "rewizjonistyczne" ciągoty. A ulice wileńskie słuchały, na ogół udając tylko, że nie rozumieją. To oczywiście nie tłumaczy zachowań urzędów wobec polskiej mniejszości. Ale niewątpliwie przyczyniło się do podgrzewania atmosfery, do oddolnego chuchania na zimne w ramach "litewskiej polityki historycznej". W której "polskie Wilno" jest złowrogim symbolem o znacznie większym ciężarze gatunkowym niż dla nas "niemiecki Breslau czy Danzig".

        • Zdecydowana większość Polaków
          Zdecydowana większość Polaków w 1990 roku nie poparła autonomistów, dążących do zachowania Litwy przy Sajuzie i utworzenia z okolic Wilna autonomicznej, polskiej republiki rad. A podczas głosowania nad deklaracją niepodległości Litwy, żaden polski poseł nie głosował przeciw ( trzech było za, ośmiu się wstrzymało ). To prawda, że Polacy nie poparli jednomyślnie niepodległości Litwy, ale trzeba wiedzieć, że Sajudis był niechętnie nastawiony do polskiej mniejszości, lider Sajudisu, Landsbergis, to nacjonalista. Czesław Okińczyc, Polak, który był jednym z sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości Litwy, przemawiając na zjeździe Sajudisu był oklaskiwany, ale gdy powiedział, że ma nadzieję, że na następnym zjeździe Polaków będzie więcej, sala go wygwizdała. To najlepiej pokazuje stosunek ówczesnych Litwinów do mniejszości polskiej.

          • “ośmiu się wstrzymało”
            i to, być może, wystarczyło, aby antypolski nacjonalizm Sajudisu uznać za w pełni uzasadniony. Wyobrażasz sobie, co by było gdyby posłowie mniejszości niemieckiej w polskim sejmie wstrzymali się od głosu w jakichś ustrojowych ustawach czy uchwałach?

          • Wstrzymali się już po wybuchu
            Wstrzymali się już po wybuchu nacjonalizmu. Poza tym wstrzymujący się to byli członkowie partii komunistycznej, więc reprezentowali nie polski, a radziecki punkt widzenia. Choć masz rację, Polacy w tym konflikcie nie są święci i nigdy tak nie twierdziłem. Inna sprawa, że Litwini są jeszcze bardziej grzeszni, poza tym głosowanie sprzed 20 lat nie usprawiedliwia tego, że Polacy na Litwie wciąż nie mogą się doprosić swoich praw.

          • ciągnąc kulawą analogię
            tak sobie myślę, może będzie tak jak w stosunkach polsko-niemieckich? Te autentyczne, międzyludzkie wyraźnie się poprawiły, kiedy rządy kaczorów doprowadziły do obumarcia dialogu oficjalnego. Choć to jednak chyba nietrafna analogia. Raczej należałoby prześledzić jak to w ogole jest z mniejszościami w krajach, które wybily się na niepodległość. Tak na pierwszy rzut oka nigdzie dobrze nie jest. Na przykład na Łotwie i w Estonii z mniejszością rosyjską. Wiesz co usłyszałam w Kosowie na pytanie, jak sobie wyobrażają przyszłe stosunki z Serbami, i tymi w Serbii, i tymi zamieszkującymi serbskie enklawy na ich terytorium? Jak wszyscy będziemy  w UE problemy znikną, konflikty pójdą w zapomnienie. Święta naiwności!

          • Naiwność tym większa, że
            Naiwność tym większa, że Kosowo może nigdy nie wejść do Unii. Biorąc pod uwagę fakt, że pięciu członków UE oraz Serbia nie uznaje tego państwa oraz fakt, że bez unijnej pomocy nie miałoby ono żadnych trwałych struktur państwowych, Kosowo może być w najbliższej przyszłości jedynie protektoratem UE.

  5. Fatalny tekst, ale może coś z tego pozytywnego wyniknie
    Przykleiłem tekst chociaż uważam go za fatalny, ale ponieważ dotyka ważnego problemu, może coś się z tego urodzi. Dotyka problemu z jednej skrajnej strony. Nie wiem czy jest drugi taki naród, który ma pełne prawo mieć żal do Polaków. Polsko – ukraińskie relacje są przedmiotem ostrych sporów, kto bardziej przegiął. Natomiast w przypadku polsko – litewskich stosunków nawet przy najgorszej woli i subiektywizmie, trzeba pamiętać, kto był zaborcą, a kto zabieranym.

    Jagiełło jest dla nas bohaterem wszech czasów dla Litwinów zdrajcą, który sprzedał Ojczyznę. Litwini są małym i wiecznie anektowanym narodem, jak nie Polacy, to Ruscy, mają podobną “wrażliwość” na obcych jak my, tyle, że wolności mieli znacznie mniej. Trudno się im dziwić, że nie lubią Polaków i takim tekstem na pewno się tego nie zmieni. Poza tym porównanie zabijania jakie ma miejsce na granicy Izrael/Palestyna, z konfliktami na poziomie biurokracji i administracji, to kuriozum. W Palestynie giną ludzie, nie wnikam kto tam ma racje, ale leje się krew. Na Litwie jeśli jest problem, to zaszłości historycznych, wzajemnych animozji i antypatii, ale to nie ma wymiaru zbrodni i zabijania cywilów, przez zaślepione od nienawiści armie.

    • hmmm
      Kurcze, jakim zaborcą? Kurko, do diaska
      To była Unia, Wielkie Księstwo Litewskie posiadało swoja odrębność terytorialna i w dużej mierze polityczna. Panowie Litewscy wybierali polskość bo przed królem byli traktowani na równi z magnatami polskimi, przed Wielkim Księciem Litewskim byli pyłem, rabami lezącymi w pyle podłogi.
      Tak po prawdzie ta unia koniec końców doprowadziła do upadku polski i do zaborów.
      W czasie gdy Unia się zawiązywała Litwa była w pełni odrębnym państwem, gdyby nie unia Litwini podzielili by los Prusów. Litwy nikt nie podbił
      No dobrze wiem że to mój nacjonalizm i nie trzeba mi tego wypominać bo jestem nacjonalista

      • Unia, unia. ładna mi unia
        Pewnie, że można tak na to spojrzeć, nawet z naszej polskiej perspektywy wypada. Wielki litewski bohater Jagiełło nie sprzedał Litwy za polską koronę, tylko dokonał cudownego połączenia serc i dusz. Tylko tych unii było tyle co paktów stabilizacyjnych, a na przyjaźni polsko-litewskiej Litwini wyszli tak, że w 1918 ich stolica należała de facto do Polski, na mapie mogli się cieszyć quasi państwem zwanym Litwą Środkową.

        Nie przesadzajmy, naprawdę nie potrzeba nam takich stosunków polsko-litewskich. Z tym przymierzem z Hitlerem, też można sobie dać spokój, ja nie wiem dlaczego Stalin miałby być lepszym kolegą. Hitler chociaż im wolność na wierzbie obiecał. Nie podoba mi się takie budowanie stosunków z sąsiadami. Jesteśmy w UE, jesteśmy obok siebie, trzeba regulować wzajemnie trudne sprawy i tyle.

        • hmmmmmm
          stolica powiadasz – Troki czy Kiermowo?
          Co do okresu po pierwszej wojnie to inna inszość a i tak jak napisał “Ja” Litwa tylko raz straciła coś na rzecz polski, właśnie wtedy, Litwa terytorialna, bo ludność tamtejsza niekoniecznie utożsamiała się z Litwą, podobnie jak w wielkim ukraińskim mieście Lwowie.

          • Napijesz się?
            Nie chcę już zadrażniać i męczyć tematu, ale musisz przyznać, że to co mówisz brzmi trochę jak “wasze ulice nasze kamienice”. Dajmy spokój wiemy przecież obaj, że 70% ludności Wilna to Polacy byli i wiemy też dlaczego, tak się stało. Wiemy jak było we Lwowie i wiemy w jakim języku do 45 mówiło się we Wrocławiu, Jeleniej Górze, Szczecinie. Nie byliśmy aniołkami, to bolesne, niestety prawdziwe. Wywlekanie teraz tego jak było, zamiast po prostu usiąść napić się wódki z zagryźć cepelinem nie ma sensu. Lubie prowokować i forsować trudne tematy, ale naprawdę nie za wszelką cenę i każdym kosztem. Mamy swoje grzechy i Litwini mają swoje, ale to się przy wódce, nie przy mapie załatwia.

          • hmmmm
            I tu pełna zgoda, że to powinno się przy wódeczce, aczkolwiek w rozsądnych granicach bo z doświadczenia wiem, no może nie z Litwinami, z nimi jakoś się nie trafiało, ale z Ukraińcami a i z naszymi rodzimymi Łemkami od pewnej dawki dyskusja zamienia się w Korsuń lub Beresteczko, a czasami w obie bitwy naraz. Bywa wesoło

          • A czy ktoś chce grzebać przy
            A czy ktoś chce grzebać przy mapie? Kurka, czy ty chodziłeś na wykłady pana Garszwy z Vilniji? To bzdura, nikt nie chce zmieniać granic, chodzi o prawa dla litewskich Polaków. W Polsce też mieszkają Litwini i Niemcy, obie te mniejszości mają swoje prawa, których Polacy na Litwie nie mają. Niemiecki jest drugim językiem urzędowym w gminach z niemiecką większością na Opolszczyźnie, są tam też tablice z dwujęzycznymi nazwami ulic i miejscowości. Niemcy mają swoją partię, której nie obowiązuje próg wyborczy, dzięki czemu mogą zawsze wprowadzić do sejmu posła, czy dwóch. Jest tak od paru lat i nikt poważny nie robi histerii na cały kraj, że oto niemieccy rewizjoniści chcą nam zabrać Oppeln i mordować nas, jak w czasie wojny. Z Litwinami jest podobnie, mają swój język w urzędzie i na tablicach informacyjnych w Puńsku, szkolnictwo litewskie w Polsce działa bardzo dobrze, mogą po litewsku zdawać wszystkie egzaminy, nawet maturę. Polacy na Litwie nie mają takich praw, nie mogą wywiesić durnej tabliczki z polską nazwą ulicy, bo to rewizjonizm, nie mają nowych polskich podręczników, bo to polonizacja, polski jako drugi urzędowy w rejonie, gdzie Polaków jest 60% to nie do pomyślenia i nawet turystom, którzy zostawiają na Litwie kasę, dostanie się od największej gazety, że śmią mówić po polsku w litewskiej stolicy. To paranoja, pieprzenie o mapach i zmianach granic to zwyczajne pieprzenie, nie wiem czemu się do tego przyłączasz.

          • Na Opolszczyźnie są, nie
            Na Opolszczyźnie są, nie wszędzie, ale w niektórych gminach już są. I co ważniejsze administracja rządowa nie próbuje przy aplauzie mediów ciągać wieszających tabliczki Niemców do sądu, jak to robi administracja litewska z polskimi samorządowcami na Litwie.

    • tak, Matko Kurko, Litwini są małym, wiecznie anektowanym
      narodem, który w 1941 sprzymierzył się z Hitlerem, a w 1945, kiedy pędzono do Gdańska, Szczecina, Wrocławia i na Syberię ludzi, których największym grzechem, choć byli Litwinami jak inni, było to, że mówili po polsku i od stuleci mieszkali w stolicy tego małego narodu Wilnie, zakładali tam rodziny i budowali domy , do których ten mały, wiecznie anektowany naród wprowadził się, być może nie z własnej woli, ale zrobił to i przejął je na własność i ma je do dzisiaj.

      I biada Polakowi, ktory jest takim samym jak inni pokrzywdzeni Litwini Litwinem i ma nawet litewski paszport, jeśli upomni się o dom, który niegdyś należał do jego rodziny.

      Biada.

      Byłem w Wilnie. Spotykałem tych ludzi i słuchałem ich opowieści. Także na prospekcie Gedymina, jednej z najładniejszych i najbardziej okazałych ulic w Europie ze wspaniałymi kamienicami, jakich nie uświadczysz w Polsce, które należały od stuleci do najznamienitszych polskojęzycznych litewskich rodzin i w których, tak jak w całym mieście, mówiło się tylko po polsku.

      pozdrawiam

      • Litwni to nie Żydzi?
        W takim razie już powinniśmy oddać Wrocław, Gdańsk i Katowice Niemcom. Nie tak dawno oburzałeś się “spiskiem żydowskim” i wstydziłeś za mnie nawet, widzę jednak, że wystarczy zmienić nację na Litewską i od razu są winni na szafocie, bez wyjątku i z całym Wilnem. Jakaś konsekwencja? Czy po prostu konformizm. Rozumiem, że krwiopijcy litewscy zabrali nam nasze polskie rdzenne Wilno? Proszę bardzo o rozwagę. Kiedy pisałem tekst o “żydowskim spisku” łamałem pewne głupie tabu i o paranojo tego co się z taką pasją broni w przypadku Żydów, Litwini już dostają z nawiązką. Trzeba po prostu patrzeć na rzeczywistość, a nie regulować sztampą. Można mówić źle o Żydach jeśli na to zasługują i można bronić Litwinów kiedy są głupio atakowani. Trzeba bronić Żydów kiedy są krzywdzeni i trzeba patrzeć na siebie, kiedy my krzywdziliśmy. To naprawdę jest proste i naturalne, jeśli zapomni się o tym co wypada.

        • A kto głupio atakuje
          A kto głupio atakuje Litwinów? Ja? Wybacz, to, że nie uważam ich za biedne duszyczki, pokrzywdzone święte krowy, nie znaczy, że ich atakuję. Są w różnych organizacjach międzynarodowych i zawarli różne układy, które nakładają na nich obowiązek szanowania praw mniejszości. Jeśli praw nie szanują, to trzeba o tym mówić głośno, co też robię, na razie odpowiedziałeś jedynie bredniami o mapach i zmianach granic. Nie chodzi mi o zmiany granic, chodzi mi o to, by Polacy na Litwie byli traktowani tak, jak Litwini w Polsce. I uważam, że to poważniejszy problem niż narodowość właściciela jakiegoś banku.

        • dlaczego mieszasz tematy?
          Żydzi i Litwini to dwie różne sprawy. Wcale nie zamierzam wyżywać się na Litwinach, tym bardziej że tam byłem, rozmawiałem z nimi i czuję do tych ludzi sympatię. Pod wieloma względami mam do nich większy szacunek niż do nas samych, chociażby za to, że lepiej sobie radzą z transformacją. Była sowiecka republika jest dzisiaj bliżej Europy niż Polska. Żadne z polskich miast nie zostało tak rewelacyjnie odrestaurowane jak Wilno. Co nie zmienia faktu, że czuję także sympatię do Litwinów, którzy od stuleci tam mieszkali i nadal mieszkają jako zanikająca mniejszość i który stracili dobytek tylko dlatego, że w domu mówiło się po polsku.

          Podobny stosunek mam także do Litwinów, których za grzech polszczyzny domowej wypędzano z Litwy w bydlęcych wagonach. To też byli Litwini i to najlepsi z nich. Mimo że nie znali litewskiego. Język wloscian analfabetów, którzy nie byli w stanie stworzyć swojej kultury wyższej, nie był im potrzebny. To była podobna sytuacja jak w Irlandii, która została skolonizowana przez Anglików. Nikomu jednak nie przychodzi tam do głowy obrażać się na Joyce’a i Wilde’a za to, że pisali po angielsku. Do dzisiaj angielski jest językiem irlandzkiej literatury i (może poza paroma idiotami) nikogo to jakoś nie obraża.

          Do tego w Wielkim Ksiestwie Litewskim polonizacja dokonywała się dobrowolnie. Język polski był kluczem do kariery państwowej i decydował o awansie społecznym. Królowie byli Litwinami, ale dwór był w Krakowie. Nic dziwnego, że i litewscy dostojnicy zabiegali o to, żeby posyłać swoje dzieci do szkół polskich. Polski był “more sexy”. Dlatego kulturę polska tworzyli tacy Litwini jak Mickiewicz, Mackiewicz, Miłosz i nawet Piłsudski. To ich wykopywano potem z Wilna w 1945 przy chóralnym akompaniamencie litewskich nacjonalistów. Użyłeś argumentu Wrocławia, Szczecina, Gdańska i wysiedleń Niemców po II wojnie swiatowej. Zapomniałeś jednak, że Niemcy mieli brud za paznokciami, dużo brudu, nie wspominając o tym, że przegrali chyba najbardziej zbrodniczą wojnę w dziejach ludzkości, ktorą sami sprowokowali i ktorej o mały włos nie wygrali.

          Tak wiec wytłumacz mi, proszę, Matko Kurko, jakich to zbrodni dopuścili się polskojęzyczni mieszkańcy Wilna? Kogo posyłali do gazu i rozstrzeliwali? Uważasz, że powinni byli zapłacić za to, że ich przodkowie posyłali swoje dzieci do polskich szkół?

          Takze Twój argument o rzekomej zdradzie Jagiełly jest nonsensowny. Każdy historyk puknie sie w czoło. Wziąłeś go z arsenału naciąganych mocno tez litewskich nacjonalistów z końca XIX wieku nawet nie próbując się nad nim zastanawić.

          Takie oceny historii będące jej projekcją do tyłu zgodnie z bieżącymi interesami były specjalnością komunistów. Opisal je Orwell w “1984”. Who controlls the past, controlls the future. Komunizm i nacjonalizmy, według Orwella także komunizm był nacjonalizmem, powstały w tym samym czasie i logikę, o której my patrząc do tyłu wiedzieć powinnismy nieco więcej, miały taką samą.

          Winien jest Władysław Jagiełlo, że nasz Litwin Mickiewiczius napisal “Pana Tadeusza” po polsku.

          No pewnie. Kto inny, jak nie Jagiełlo?

          pozdrawiam

          O Żydach napiszę może innym razem. Mój zarzut – prawie nic o nich nie wiesz. Dlatego musiałem rumienic się ze wstydu, kiedy czytałem to, co napisałeś.

    • Cóż, tekst powstał na szybko
      Cóż, tekst powstał na szybko i bez pomysłu, jest krótki, zresztą tematyka, której dotyczy jest dość rozległa i jest raczej materiałem na dyskusję, nie na publicystykę, chyba, że miałaby to być publicystyka w odcinkach. Na początku wytknę ci złe zrozumienie mojego tekstu, nie porównałem sytuacji Polaków na Litwie do sytuacji Palestyńczyków, tylko do sytuacji Arabów, obywateli Izraela, mieszkających głównie w Aszkelonie i w rejonie Nazaretu. Ich nikt nie morduje, są "tylko" traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Z Polakami na Litwie jest podobnie, choć skala dyskryminacji jest mniejsza.

      Piszesz, że Jagiełło jest uważany na Litwie za zdrajcę, to prawda. Przed wojną został nawet "skazany" zaocznie na śmierć. Wyroku nie wykonano, bo był już sztywny od pięciu wieków, pokazuje to jednak skalę litewskiego nacjonalizmu. Polacy nie byli na Litwie zaborcami, unia była dobrowolna, zresztą Litwini nie mieli wyjścia: mogli zawrzeć unię z Polską, lub dać się wyrżnąć krzyżakom, jak wcześniej Prusowie. Wybrali rozwiązanie rozsądniejsze. Unia nie zawsze była równa, to fakt, Litwini się spolonizowali, polonizacja nie była jednak prowadzona przymusowo i odgórnie, była dobrowolna. Polskość była na Litwie modna, litewscy i ruscy bojarzy dostali przywileje polskiej szlachty i sami ulegli polskiej kulturze. Później, w połowie XIX wieku, spolonizowali się także chłopi, którzy zostali wtedy uwłaszczeni i chcieli upodobnić się do "panów", którzy mówili po polsku. Polonizacja nie objęła jedynie Żmudzi i części Suwalszczyzny, gdzie polskiej szlachty było mało. Później zaczęło się litewskie odrodzenie narodowe, skierowane głównie przeciwko Polsce. Litwini zaczęli tworzyć kulturę w swoim ojczystym języku, który nawet przed unią z Polską nie był językiem urzędowym WKL ( był nim ruski ). Wiedzieli, że Litwini się nie zrusyfikują, że grozi im polonizacja, więc zaczęli potępiać wszystko, co polskie. Do dziś litewski nacjonalizm oparty jest na języku, Litwini mają na punkcie swojego jezyka obsesję. Minęło 125 lat od kulturowego zerwania z Polską, a oni wciąż boją się polonizacji.

      Polacy zabrali coś Litwinom tylko raz, w czasie wyprawy Żeligowskiego, gdy zajęli Wilno ( zamieszkałe w większości przez Polaków ) i Wileńszczyznę ( na której Polacy stanowią większość do dziś, wtedy też byli tam najliczniejszą, obok Białorusinów, grupą ). Cóż, z punktu widzenia Litwy to zabór, z punktu widzenia Polski odebranie swojej własności. Dziś Wilno jest na Litwie, więc problemu nie ma, Litwini wciąż przywołują jednak demony przeszłości. Nie mają prawa w imię tych demonów odbierać Polakom należnych im praw, to tak jakby Polacy odebrali podobne prawa Niemcom, od których przecież wiele wycierpieli w czasie wojny i zaborów. Dziś w Polsce antyniemieckie kompleksy są piętnowane i słusznie, kierowanie się tym, co minęło całe dziesięciolecia temu to głupota; na Litwie kompleksy antypolskie są pielęgnowane, zupełnie niesłusznie. Litwini są w UE i Radzie Europy i powinni respektować pewne reguły, zwłaszcza, że mniejszość litewska w Polsce ma już od paru lat to, o co mniejszość polska na Litwie ciągle bezskutecznie walczy.

      • Kiedy Litwa wybijala się na niepodległość
        Nie był to, jak pamiętasz, proces łatwy. Kiedy Litwa wybijała się na niepodległość, tamtejsi Polacy zachowywali się bardzo różnie. Niestety, uznano ich albo za zwolenników władzy sowieckiej, albo za rzeczników "powrotu Wilna do macierzy". Zgoda, uogólnienie było niesprawiedliwe, a w Sajudisie, podejrzewam, od początku podtrzymywano fobię "dwóch zagrożeń". Zachowując wszelkie proporcje, czy nie inaczej było i jest nadal w Polsce w stosunku do Rosji i Niemiec? Na dodatek uczestnicy polskich wycieczek, które tłumnie zaczęły odwiedzać "rodzinne strony", bywało, głośno (na własne uszy słyszałam) na ulicach wyrażali swoje "rewizjonistyczne" ciągoty. A ulice wileńskie słuchały, na ogół udając tylko, że nie rozumieją. To oczywiście nie tłumaczy zachowań urzędów wobec polskiej mniejszości. Ale niewątpliwie przyczyniło się do podgrzewania atmosfery, do oddolnego chuchania na zimne w ramach "litewskiej polityki historycznej". W której "polskie Wilno" jest złowrogim symbolem o znacznie większym ciężarze gatunkowym niż dla nas "niemiecki Breslau czy Danzig".

        • Zdecydowana większość Polaków
          Zdecydowana większość Polaków w 1990 roku nie poparła autonomistów, dążących do zachowania Litwy przy Sajuzie i utworzenia z okolic Wilna autonomicznej, polskiej republiki rad. A podczas głosowania nad deklaracją niepodległości Litwy, żaden polski poseł nie głosował przeciw ( trzech było za, ośmiu się wstrzymało ). To prawda, że Polacy nie poparli jednomyślnie niepodległości Litwy, ale trzeba wiedzieć, że Sajudis był niechętnie nastawiony do polskiej mniejszości, lider Sajudisu, Landsbergis, to nacjonalista. Czesław Okińczyc, Polak, który był jednym z sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości Litwy, przemawiając na zjeździe Sajudisu był oklaskiwany, ale gdy powiedział, że ma nadzieję, że na następnym zjeździe Polaków będzie więcej, sala go wygwizdała. To najlepiej pokazuje stosunek ówczesnych Litwinów do mniejszości polskiej.

          • “ośmiu się wstrzymało”
            i to, być może, wystarczyło, aby antypolski nacjonalizm Sajudisu uznać za w pełni uzasadniony. Wyobrażasz sobie, co by było gdyby posłowie mniejszości niemieckiej w polskim sejmie wstrzymali się od głosu w jakichś ustrojowych ustawach czy uchwałach?

          • Wstrzymali się już po wybuchu
            Wstrzymali się już po wybuchu nacjonalizmu. Poza tym wstrzymujący się to byli członkowie partii komunistycznej, więc reprezentowali nie polski, a radziecki punkt widzenia. Choć masz rację, Polacy w tym konflikcie nie są święci i nigdy tak nie twierdziłem. Inna sprawa, że Litwini są jeszcze bardziej grzeszni, poza tym głosowanie sprzed 20 lat nie usprawiedliwia tego, że Polacy na Litwie wciąż nie mogą się doprosić swoich praw.

          • ciągnąc kulawą analogię
            tak sobie myślę, może będzie tak jak w stosunkach polsko-niemieckich? Te autentyczne, międzyludzkie wyraźnie się poprawiły, kiedy rządy kaczorów doprowadziły do obumarcia dialogu oficjalnego. Choć to jednak chyba nietrafna analogia. Raczej należałoby prześledzić jak to w ogole jest z mniejszościami w krajach, które wybily się na niepodległość. Tak na pierwszy rzut oka nigdzie dobrze nie jest. Na przykład na Łotwie i w Estonii z mniejszością rosyjską. Wiesz co usłyszałam w Kosowie na pytanie, jak sobie wyobrażają przyszłe stosunki z Serbami, i tymi w Serbii, i tymi zamieszkującymi serbskie enklawy na ich terytorium? Jak wszyscy będziemy  w UE problemy znikną, konflikty pójdą w zapomnienie. Święta naiwności!

          • Naiwność tym większa, że
            Naiwność tym większa, że Kosowo może nigdy nie wejść do Unii. Biorąc pod uwagę fakt, że pięciu członków UE oraz Serbia nie uznaje tego państwa oraz fakt, że bez unijnej pomocy nie miałoby ono żadnych trwałych struktur państwowych, Kosowo może być w najbliższej przyszłości jedynie protektoratem UE.

  6. Wzuszające, ale na mnie nie robi wrażenia.
    Po pierwsze nie jesteśmy wszyscy Słowianami, Litwini to naród bałtyjski, czym się szczycą ( mają fioła na punkcie swojego języka ). Nacjonaliści na Litwie dzielą się zresztą na dwie grupy: antypolską, która nie lubi Polaków, ale całkiem chętnie kuma się z Rosjanami i antysłowiańską, która nie lubi Słowian w ogóle.

    Po drugie do 1918 roku nie było żadnych prześladowań. Szykany zaczęły się po utworzeniu niepodległej Polski i niepodległej Litwy i stosowały je obie strony, Litwini święci nie byli. Wystarczy przytoczyć fakt, że na kowieńszczyźnie w 1920 roku mieszkało ponad 200 tysięcy Polaków. Stanowili oni większość mieszkańców w wielu miastach, byli też najliczniejszą grupą narodowościową w Kownie, ówczesnej litewskiej stolicy. Litwini starali się za wszelką cenę ich wynarodowić, zamykano polskie szkoły i polską prasę. Polityka taka skończyła się tym, że po wojnie na terenie Kowieńszczyzny pozostało około 20 tysięcy Polaków ( dziś jest ich tam jeszcze mniej ), choć nie było stamtąd masowych wyjazdów do Polski. Faktem jest, że Polacy w czasie II RP również szykanowali Litwinów i inne mniejszości narodowe, ale od czasów II RP wiele się zmieniło. Przynajmniej po jednej stronie granicy.

    Po trzecie rozbawiłeś mnie tym Kaczyńskim walczącym o polskość. Kaczyński nie zrobił dla litewskich Polaków dosłownie nic, bo jest przyjacielem Adamkusa. Ci panowie nie interesują się problemami w relacjach dwustronnych, oni wolą latać do Tbilisi i krzyczeć na stadionach, myśląc, że upolują w ten sposób niedźwiedzia.

    I po czwarte nie pieprz o rewizjoniźmie. Jaki rewizjonizm, o co wam chodzi? Bo KPN w latach 80 i biesiady kresowe? To w takim razie Polacy powinni odebrać niemal wszystkie prawa Niemcom opolskim, bo nawiedzona Steinbach z jeszcze bardziej nawiedzonym Pawelką urządzają wiece wypędzonych, a neonazistowska NPD otwarcie domaga się zmiany granic. Powiem krótko, nikt normalny i poważny w Polsce nie zamierza zmieniać granic. Chodzi o to, by Polacy na Litwie cieszyli się takimi samymi prawami jak Litwini, czy inne mniejszości narodowe w Polsce, by mogli pielęgnować swój język i swoją kulturę i by polskość nie była atakowana, jako zamach na państwo. O nic więcej nie chodzi, sentymentalne pieprzenie o biednych Litwinach, co to się tyle nacierpieli, że trzeba ich zrozumieć i pozwolić, by gnoili własnych współobywateli, to tylko pieprzenie, brednie wygłaszane przez ludzi, którzy pojęcia nie mają o problemach litewskich Polaków.

  7. Wzuszające, ale na mnie nie robi wrażenia.
    Po pierwsze nie jesteśmy wszyscy Słowianami, Litwini to naród bałtyjski, czym się szczycą ( mają fioła na punkcie swojego języka ). Nacjonaliści na Litwie dzielą się zresztą na dwie grupy: antypolską, która nie lubi Polaków, ale całkiem chętnie kuma się z Rosjanami i antysłowiańską, która nie lubi Słowian w ogóle.

    Po drugie do 1918 roku nie było żadnych prześladowań. Szykany zaczęły się po utworzeniu niepodległej Polski i niepodległej Litwy i stosowały je obie strony, Litwini święci nie byli. Wystarczy przytoczyć fakt, że na kowieńszczyźnie w 1920 roku mieszkało ponad 200 tysięcy Polaków. Stanowili oni większość mieszkańców w wielu miastach, byli też najliczniejszą grupą narodowościową w Kownie, ówczesnej litewskiej stolicy. Litwini starali się za wszelką cenę ich wynarodowić, zamykano polskie szkoły i polską prasę. Polityka taka skończyła się tym, że po wojnie na terenie Kowieńszczyzny pozostało około 20 tysięcy Polaków ( dziś jest ich tam jeszcze mniej ), choć nie było stamtąd masowych wyjazdów do Polski. Faktem jest, że Polacy w czasie II RP również szykanowali Litwinów i inne mniejszości narodowe, ale od czasów II RP wiele się zmieniło. Przynajmniej po jednej stronie granicy.

    Po trzecie rozbawiłeś mnie tym Kaczyńskim walczącym o polskość. Kaczyński nie zrobił dla litewskich Polaków dosłownie nic, bo jest przyjacielem Adamkusa. Ci panowie nie interesują się problemami w relacjach dwustronnych, oni wolą latać do Tbilisi i krzyczeć na stadionach, myśląc, że upolują w ten sposób niedźwiedzia.

    I po czwarte nie pieprz o rewizjoniźmie. Jaki rewizjonizm, o co wam chodzi? Bo KPN w latach 80 i biesiady kresowe? To w takim razie Polacy powinni odebrać niemal wszystkie prawa Niemcom opolskim, bo nawiedzona Steinbach z jeszcze bardziej nawiedzonym Pawelką urządzają wiece wypędzonych, a neonazistowska NPD otwarcie domaga się zmiany granic. Powiem krótko, nikt normalny i poważny w Polsce nie zamierza zmieniać granic. Chodzi o to, by Polacy na Litwie cieszyli się takimi samymi prawami jak Litwini, czy inne mniejszości narodowe w Polsce, by mogli pielęgnować swój język i swoją kulturę i by polskość nie była atakowana, jako zamach na państwo. O nic więcej nie chodzi, sentymentalne pieprzenie o biednych Litwinach, co to się tyle nacierpieli, że trzeba ich zrozumieć i pozwolić, by gnoili własnych współobywateli, to tylko pieprzenie, brednie wygłaszane przez ludzi, którzy pojęcia nie mają o problemach litewskich Polaków.

  8. Wzuszające, ale na mnie nie robi wrażenia.
    Po pierwsze nie jesteśmy wszyscy Słowianami, Litwini to naród bałtyjski, czym się szczycą ( mają fioła na punkcie swojego języka ). Nacjonaliści na Litwie dzielą się zresztą na dwie grupy: antypolską, która nie lubi Polaków, ale całkiem chętnie kuma się z Rosjanami i antysłowiańską, która nie lubi Słowian w ogóle.

    Po drugie do 1918 roku nie było żadnych prześladowań. Szykany zaczęły się po utworzeniu niepodległej Polski i niepodległej Litwy i stosowały je obie strony, Litwini święci nie byli. Wystarczy przytoczyć fakt, że na kowieńszczyźnie w 1920 roku mieszkało ponad 200 tysięcy Polaków. Stanowili oni większość mieszkańców w wielu miastach, byli też najliczniejszą grupą narodowościową w Kownie, ówczesnej litewskiej stolicy. Litwini starali się za wszelką cenę ich wynarodowić, zamykano polskie szkoły i polską prasę. Polityka taka skończyła się tym, że po wojnie na terenie Kowieńszczyzny pozostało około 20 tysięcy Polaków ( dziś jest ich tam jeszcze mniej ), choć nie było stamtąd masowych wyjazdów do Polski. Faktem jest, że Polacy w czasie II RP również szykanowali Litwinów i inne mniejszości narodowe, ale od czasów II RP wiele się zmieniło. Przynajmniej po jednej stronie granicy.

    Po trzecie rozbawiłeś mnie tym Kaczyńskim walczącym o polskość. Kaczyński nie zrobił dla litewskich Polaków dosłownie nic, bo jest przyjacielem Adamkusa. Ci panowie nie interesują się problemami w relacjach dwustronnych, oni wolą latać do Tbilisi i krzyczeć na stadionach, myśląc, że upolują w ten sposób niedźwiedzia.

    I po czwarte nie pieprz o rewizjoniźmie. Jaki rewizjonizm, o co wam chodzi? Bo KPN w latach 80 i biesiady kresowe? To w takim razie Polacy powinni odebrać niemal wszystkie prawa Niemcom opolskim, bo nawiedzona Steinbach z jeszcze bardziej nawiedzonym Pawelką urządzają wiece wypędzonych, a neonazistowska NPD otwarcie domaga się zmiany granic. Powiem krótko, nikt normalny i poważny w Polsce nie zamierza zmieniać granic. Chodzi o to, by Polacy na Litwie cieszyli się takimi samymi prawami jak Litwini, czy inne mniejszości narodowe w Polsce, by mogli pielęgnować swój język i swoją kulturę i by polskość nie była atakowana, jako zamach na państwo. O nic więcej nie chodzi, sentymentalne pieprzenie o biednych Litwinach, co to się tyle nacierpieli, że trzeba ich zrozumieć i pozwolić, by gnoili własnych współobywateli, to tylko pieprzenie, brednie wygłaszane przez ludzi, którzy pojęcia nie mają o problemach litewskich Polaków.

  9. Wzuszające, ale na mnie nie robi wrażenia.
    Po pierwsze nie jesteśmy wszyscy Słowianami, Litwini to naród bałtyjski, czym się szczycą ( mają fioła na punkcie swojego języka ). Nacjonaliści na Litwie dzielą się zresztą na dwie grupy: antypolską, która nie lubi Polaków, ale całkiem chętnie kuma się z Rosjanami i antysłowiańską, która nie lubi Słowian w ogóle.

    Po drugie do 1918 roku nie było żadnych prześladowań. Szykany zaczęły się po utworzeniu niepodległej Polski i niepodległej Litwy i stosowały je obie strony, Litwini święci nie byli. Wystarczy przytoczyć fakt, że na kowieńszczyźnie w 1920 roku mieszkało ponad 200 tysięcy Polaków. Stanowili oni większość mieszkańców w wielu miastach, byli też najliczniejszą grupą narodowościową w Kownie, ówczesnej litewskiej stolicy. Litwini starali się za wszelką cenę ich wynarodowić, zamykano polskie szkoły i polską prasę. Polityka taka skończyła się tym, że po wojnie na terenie Kowieńszczyzny pozostało około 20 tysięcy Polaków ( dziś jest ich tam jeszcze mniej ), choć nie było stamtąd masowych wyjazdów do Polski. Faktem jest, że Polacy w czasie II RP również szykanowali Litwinów i inne mniejszości narodowe, ale od czasów II RP wiele się zmieniło. Przynajmniej po jednej stronie granicy.

    Po trzecie rozbawiłeś mnie tym Kaczyńskim walczącym o polskość. Kaczyński nie zrobił dla litewskich Polaków dosłownie nic, bo jest przyjacielem Adamkusa. Ci panowie nie interesują się problemami w relacjach dwustronnych, oni wolą latać do Tbilisi i krzyczeć na stadionach, myśląc, że upolują w ten sposób niedźwiedzia.

    I po czwarte nie pieprz o rewizjoniźmie. Jaki rewizjonizm, o co wam chodzi? Bo KPN w latach 80 i biesiady kresowe? To w takim razie Polacy powinni odebrać niemal wszystkie prawa Niemcom opolskim, bo nawiedzona Steinbach z jeszcze bardziej nawiedzonym Pawelką urządzają wiece wypędzonych, a neonazistowska NPD otwarcie domaga się zmiany granic. Powiem krótko, nikt normalny i poważny w Polsce nie zamierza zmieniać granic. Chodzi o to, by Polacy na Litwie cieszyli się takimi samymi prawami jak Litwini, czy inne mniejszości narodowe w Polsce, by mogli pielęgnować swój język i swoją kulturę i by polskość nie była atakowana, jako zamach na państwo. O nic więcej nie chodzi, sentymentalne pieprzenie o biednych Litwinach, co to się tyle nacierpieli, że trzeba ich zrozumieć i pozwolić, by gnoili własnych współobywateli, to tylko pieprzenie, brednie wygłaszane przez ludzi, którzy pojęcia nie mają o problemach litewskich Polaków.

  10. Wywieszanie tabliczek to
    Wywieszanie tabliczek to normalna sprawa w każdym cywilizowanym kraju. W Polsce Litwini, Niemcy i Kaszubi mają w swoich gminach tablice z dwujęzycznymi nazwami ulic, w Niemczech takie prawa mają Serbołużyczanie, Fryzowie i Duńczycy, w Czechach, na Zaolziu, Polacy, na Słowacji Węgrzy, Niemcy i Rusini ( Łemkowie ), w Austrii Słoweńcy, w Słowenii Włosi. Wszędzie jest to normalne, tylko Litwini mają problem. I wybacz, ale uważam, że w miejscowości, w której Polacy stanowią 80% mieszkańców, język polski na ulicach nie jest żadną fanaberią, ani manifestacją obcych wpływów, jest znakiem szacunku dla mieszkańców miejscowości oraz dla faktu ich odmienności kulturowej. Podobnie ma się sprawa z pisownią nazwisk. Litwin w Polsce ma prawo być Jonasem Kovalskisem, ale Polak na Litwie nie może być Janem Kowalskim. Przekręcanie czyjegoś nazwiska wbrew jego woli, to zachowanie niepoważne. Kolejny problem to szkolnictwo. Brak tłumaczenia nowych podręczników na język polski ( w Polsce Litwini mają niemal wszystkie przedmioty wykładane po litewsku, po litewsku zdają też egzaminy ), próby ograniczenia nauczania w języku polskim, to wszystko przejawy nacjonalizmu litewskiego. Polskim posłom w litewskim sejmie próbuje się odebrać mandat, bo mają Kartę Polaka. Litwini twierdzą, że karta to zobowiązanie wobec obcego państwa, bo jej posiadacze deklarują, że nie będą działać na szkodę państwa polskiego. Wybacz, ale jeśli nieszkodzenie "strategicznemu partnerowi", sojusznikowi w ramach UE i NATO, uważa się za zdradę państwa, to o czym to świadczy? O Polakach? O tym, że demokratycznie wybrani posłowie mają stracić mandaty, bo Litwini dopatrują się jakichś szczególnych zobowiązań tam, gdzie ich nie ma? Nie zamierzam zbierać kałasznikowów. Chciałem nagłośnić pewien problem, myślałem, że zostanie on choć częściowo zrozumiany. Niestety potępienie litewskiego nacjonalizmu zostało odebrane jako… nacjonalizm, bo jak tak można biedną, bezbronną Litwę, terroryzowaną przez "moherowe wycieczki" poniewierać? Wybacz, że tak to ujmę, ale zabierasz głos w sprawie, o której gówno wiesz.

    • Zgadza się z tabliczkami
      Na helskiej kosie na przykład – całkiem normalna rzecz z kaszubskimi nazwami ulic w Jastarni czy w Helu. Serbo(?)łużyckie tabliczki na zachód od Odry powitałem parę lat temu z miłym zdumieniem, objeżdżając karambol na autobanie do innego przejścia granicznego…

  11. Wywieszanie tabliczek to
    Wywieszanie tabliczek to normalna sprawa w każdym cywilizowanym kraju. W Polsce Litwini, Niemcy i Kaszubi mają w swoich gminach tablice z dwujęzycznymi nazwami ulic, w Niemczech takie prawa mają Serbołużyczanie, Fryzowie i Duńczycy, w Czechach, na Zaolziu, Polacy, na Słowacji Węgrzy, Niemcy i Rusini ( Łemkowie ), w Austrii Słoweńcy, w Słowenii Włosi. Wszędzie jest to normalne, tylko Litwini mają problem. I wybacz, ale uważam, że w miejscowości, w której Polacy stanowią 80% mieszkańców, język polski na ulicach nie jest żadną fanaberią, ani manifestacją obcych wpływów, jest znakiem szacunku dla mieszkańców miejscowości oraz dla faktu ich odmienności kulturowej. Podobnie ma się sprawa z pisownią nazwisk. Litwin w Polsce ma prawo być Jonasem Kovalskisem, ale Polak na Litwie nie może być Janem Kowalskim. Przekręcanie czyjegoś nazwiska wbrew jego woli, to zachowanie niepoważne. Kolejny problem to szkolnictwo. Brak tłumaczenia nowych podręczników na język polski ( w Polsce Litwini mają niemal wszystkie przedmioty wykładane po litewsku, po litewsku zdają też egzaminy ), próby ograniczenia nauczania w języku polskim, to wszystko przejawy nacjonalizmu litewskiego. Polskim posłom w litewskim sejmie próbuje się odebrać mandat, bo mają Kartę Polaka. Litwini twierdzą, że karta to zobowiązanie wobec obcego państwa, bo jej posiadacze deklarują, że nie będą działać na szkodę państwa polskiego. Wybacz, ale jeśli nieszkodzenie "strategicznemu partnerowi", sojusznikowi w ramach UE i NATO, uważa się za zdradę państwa, to o czym to świadczy? O Polakach? O tym, że demokratycznie wybrani posłowie mają stracić mandaty, bo Litwini dopatrują się jakichś szczególnych zobowiązań tam, gdzie ich nie ma? Nie zamierzam zbierać kałasznikowów. Chciałem nagłośnić pewien problem, myślałem, że zostanie on choć częściowo zrozumiany. Niestety potępienie litewskiego nacjonalizmu zostało odebrane jako… nacjonalizm, bo jak tak można biedną, bezbronną Litwę, terroryzowaną przez "moherowe wycieczki" poniewierać? Wybacz, że tak to ujmę, ale zabierasz głos w sprawie, o której gówno wiesz.

    • Zgadza się z tabliczkami
      Na helskiej kosie na przykład – całkiem normalna rzecz z kaszubskimi nazwami ulic w Jastarni czy w Helu. Serbo(?)łużyckie tabliczki na zachód od Odry powitałem parę lat temu z miłym zdumieniem, objeżdżając karambol na autobanie do innego przejścia granicznego…

  12. Wywieszanie tabliczek to
    Wywieszanie tabliczek to normalna sprawa w każdym cywilizowanym kraju. W Polsce Litwini, Niemcy i Kaszubi mają w swoich gminach tablice z dwujęzycznymi nazwami ulic, w Niemczech takie prawa mają Serbołużyczanie, Fryzowie i Duńczycy, w Czechach, na Zaolziu, Polacy, na Słowacji Węgrzy, Niemcy i Rusini ( Łemkowie ), w Austrii Słoweńcy, w Słowenii Włosi. Wszędzie jest to normalne, tylko Litwini mają problem. I wybacz, ale uważam, że w miejscowości, w której Polacy stanowią 80% mieszkańców, język polski na ulicach nie jest żadną fanaberią, ani manifestacją obcych wpływów, jest znakiem szacunku dla mieszkańców miejscowości oraz dla faktu ich odmienności kulturowej. Podobnie ma się sprawa z pisownią nazwisk. Litwin w Polsce ma prawo być Jonasem Kovalskisem, ale Polak na Litwie nie może być Janem Kowalskim. Przekręcanie czyjegoś nazwiska wbrew jego woli, to zachowanie niepoważne. Kolejny problem to szkolnictwo. Brak tłumaczenia nowych podręczników na język polski ( w Polsce Litwini mają niemal wszystkie przedmioty wykładane po litewsku, po litewsku zdają też egzaminy ), próby ograniczenia nauczania w języku polskim, to wszystko przejawy nacjonalizmu litewskiego. Polskim posłom w litewskim sejmie próbuje się odebrać mandat, bo mają Kartę Polaka. Litwini twierdzą, że karta to zobowiązanie wobec obcego państwa, bo jej posiadacze deklarują, że nie będą działać na szkodę państwa polskiego. Wybacz, ale jeśli nieszkodzenie "strategicznemu partnerowi", sojusznikowi w ramach UE i NATO, uważa się za zdradę państwa, to o czym to świadczy? O Polakach? O tym, że demokratycznie wybrani posłowie mają stracić mandaty, bo Litwini dopatrują się jakichś szczególnych zobowiązań tam, gdzie ich nie ma? Nie zamierzam zbierać kałasznikowów. Chciałem nagłośnić pewien problem, myślałem, że zostanie on choć częściowo zrozumiany. Niestety potępienie litewskiego nacjonalizmu zostało odebrane jako… nacjonalizm, bo jak tak można biedną, bezbronną Litwę, terroryzowaną przez "moherowe wycieczki" poniewierać? Wybacz, że tak to ujmę, ale zabierasz głos w sprawie, o której gówno wiesz.

    • Zgadza się z tabliczkami
      Na helskiej kosie na przykład – całkiem normalna rzecz z kaszubskimi nazwami ulic w Jastarni czy w Helu. Serbo(?)łużyckie tabliczki na zachód od Odry powitałem parę lat temu z miłym zdumieniem, objeżdżając karambol na autobanie do innego przejścia granicznego…

  13. Wywieszanie tabliczek to
    Wywieszanie tabliczek to normalna sprawa w każdym cywilizowanym kraju. W Polsce Litwini, Niemcy i Kaszubi mają w swoich gminach tablice z dwujęzycznymi nazwami ulic, w Niemczech takie prawa mają Serbołużyczanie, Fryzowie i Duńczycy, w Czechach, na Zaolziu, Polacy, na Słowacji Węgrzy, Niemcy i Rusini ( Łemkowie ), w Austrii Słoweńcy, w Słowenii Włosi. Wszędzie jest to normalne, tylko Litwini mają problem. I wybacz, ale uważam, że w miejscowości, w której Polacy stanowią 80% mieszkańców, język polski na ulicach nie jest żadną fanaberią, ani manifestacją obcych wpływów, jest znakiem szacunku dla mieszkańców miejscowości oraz dla faktu ich odmienności kulturowej. Podobnie ma się sprawa z pisownią nazwisk. Litwin w Polsce ma prawo być Jonasem Kovalskisem, ale Polak na Litwie nie może być Janem Kowalskim. Przekręcanie czyjegoś nazwiska wbrew jego woli, to zachowanie niepoważne. Kolejny problem to szkolnictwo. Brak tłumaczenia nowych podręczników na język polski ( w Polsce Litwini mają niemal wszystkie przedmioty wykładane po litewsku, po litewsku zdają też egzaminy ), próby ograniczenia nauczania w języku polskim, to wszystko przejawy nacjonalizmu litewskiego. Polskim posłom w litewskim sejmie próbuje się odebrać mandat, bo mają Kartę Polaka. Litwini twierdzą, że karta to zobowiązanie wobec obcego państwa, bo jej posiadacze deklarują, że nie będą działać na szkodę państwa polskiego. Wybacz, ale jeśli nieszkodzenie "strategicznemu partnerowi", sojusznikowi w ramach UE i NATO, uważa się za zdradę państwa, to o czym to świadczy? O Polakach? O tym, że demokratycznie wybrani posłowie mają stracić mandaty, bo Litwini dopatrują się jakichś szczególnych zobowiązań tam, gdzie ich nie ma? Nie zamierzam zbierać kałasznikowów. Chciałem nagłośnić pewien problem, myślałem, że zostanie on choć częściowo zrozumiany. Niestety potępienie litewskiego nacjonalizmu zostało odebrane jako… nacjonalizm, bo jak tak można biedną, bezbronną Litwę, terroryzowaną przez "moherowe wycieczki" poniewierać? Wybacz, że tak to ujmę, ale zabierasz głos w sprawie, o której gówno wiesz.

    • Zgadza się z tabliczkami
      Na helskiej kosie na przykład – całkiem normalna rzecz z kaszubskimi nazwami ulic w Jastarni czy w Helu. Serbo(?)łużyckie tabliczki na zachód od Odry powitałem parę lat temu z miłym zdumieniem, objeżdżając karambol na autobanie do innego przejścia granicznego…

  14. Wywieszanie tabliczek to
    Wywieszanie tabliczek to normalna sprawa w każdym cywilizowanym kraju. W Polsce Litwini, Niemcy i Kaszubi mają w swoich gminach tablice z dwujęzycznymi nazwami ulic, w Niemczech takie prawa mają Serbołużyczanie, Fryzowie i Duńczycy, w Czechach, na Zaolziu, Polacy, na Słowacji Węgrzy, Niemcy i Rusini ( Łemkowie ), w Austrii Słoweńcy, w Słowenii Włosi. Wszędzie jest to normalne, tylko Litwini mają problem. I wybacz, ale uważam, że w miejscowości, w której Polacy stanowią 80% mieszkańców, język polski na ulicach nie jest żadną fanaberią, ani manifestacją obcych wpływów, jest znakiem szacunku dla mieszkańców miejscowości oraz dla faktu ich odmienności kulturowej. Podobnie ma się sprawa z pisownią nazwisk. Litwin w Polsce ma prawo być Jonasem Kovalskisem, ale Polak na Litwie nie może być Janem Kowalskim. Przekręcanie czyjegoś nazwiska wbrew jego woli, to zachowanie niepoważne. Kolejny problem to szkolnictwo. Brak tłumaczenia nowych podręczników na język polski ( w Polsce Litwini mają niemal wszystkie przedmioty wykładane po litewsku, po litewsku zdają też egzaminy ), próby ograniczenia nauczania w języku polskim, to wszystko przejawy nacjonalizmu litewskiego. Polskim posłom w litewskim sejmie próbuje się odebrać mandat, bo mają Kartę Polaka. Litwini twierdzą, że karta to zobowiązanie wobec obcego państwa, bo jej posiadacze deklarują, że nie będą działać na szkodę państwa polskiego. Wybacz, ale jeśli nieszkodzenie "strategicznemu partnerowi", sojusznikowi w ramach UE i NATO, uważa się za zdradę państwa, to o czym to świadczy? O Polakach? O tym, że demokratycznie wybrani posłowie mają stracić mandaty, bo Litwini dopatrują się jakichś szczególnych zobowiązań tam, gdzie ich nie ma? Nie zamierzam zbierać kałasznikowów. Chciałem nagłośnić pewien problem, myślałem, że zostanie on choć częściowo zrozumiany. Niestety potępienie litewskiego nacjonalizmu zostało odebrane jako… nacjonalizm, bo jak tak można biedną, bezbronną Litwę, terroryzowaną przez "moherowe wycieczki" poniewierać? Wybacz, że tak to ujmę, ale zabierasz głos w sprawie, o której gówno wiesz.

    • Zgadza się z tabliczkami
      Na helskiej kosie na przykład – całkiem normalna rzecz z kaszubskimi nazwami ulic w Jastarni czy w Helu. Serbo(?)łużyckie tabliczki na zachód od Odry powitałem parę lat temu z miłym zdumieniem, objeżdżając karambol na autobanie do innego przejścia granicznego…

  15. Litwa podpisała układ z
    Litwa podpisała układ z Polską odnośnie tablic i reszty. Pewne prawa, dotyczące rozwoju językowego i kulturowego gwarantuje mniejszościom narodowym litewska konstytucja. Problem w tym, że niektórzy Litwini przywiązują do ustawy o języku państwowym większą wagę niż do konstytucji i umów międzynarodowych. I wybacz, ale w Polsce taką "samowolkę" robili Kaszubi, kaszubskie tablice informacyjne pojawiły się już przed wejściem w życie ustawy o mniejszościach i o podwójnym nazewnictwie geograficznym. Nikt za to Kaszubów nie ciągał po sądach. Gówna nie zamierzam jeść, być może w twoim domu podaje się takie potrawy, ja do nich nie przywykłem. Wybacz mi chamstwo i warcholstwo, ale swoje zdanie o twojej wiedzy na temat litewskich Polaków podtrzymuję. Mało wiesz o ich problemach, za to z góry zakładasz, że są sami sobie winni, bo przecież tylko Polacy mogą być nacjonalistami i moherami ( no, może jeszcze Żydzi ), Litwini takich wad są pozbawieni, a nawet jeśli je mają, to trzeba ich zrozumieć. Zrozumieć i broń Boże nie krytykować, bo jeszcze biduli pokrzywdzimy.

  16. Litwa podpisała układ z
    Litwa podpisała układ z Polską odnośnie tablic i reszty. Pewne prawa, dotyczące rozwoju językowego i kulturowego gwarantuje mniejszościom narodowym litewska konstytucja. Problem w tym, że niektórzy Litwini przywiązują do ustawy o języku państwowym większą wagę niż do konstytucji i umów międzynarodowych. I wybacz, ale w Polsce taką "samowolkę" robili Kaszubi, kaszubskie tablice informacyjne pojawiły się już przed wejściem w życie ustawy o mniejszościach i o podwójnym nazewnictwie geograficznym. Nikt za to Kaszubów nie ciągał po sądach. Gówna nie zamierzam jeść, być może w twoim domu podaje się takie potrawy, ja do nich nie przywykłem. Wybacz mi chamstwo i warcholstwo, ale swoje zdanie o twojej wiedzy na temat litewskich Polaków podtrzymuję. Mało wiesz o ich problemach, za to z góry zakładasz, że są sami sobie winni, bo przecież tylko Polacy mogą być nacjonalistami i moherami ( no, może jeszcze Żydzi ), Litwini takich wad są pozbawieni, a nawet jeśli je mają, to trzeba ich zrozumieć. Zrozumieć i broń Boże nie krytykować, bo jeszcze biduli pokrzywdzimy.

  17. Litwa podpisała układ z
    Litwa podpisała układ z Polską odnośnie tablic i reszty. Pewne prawa, dotyczące rozwoju językowego i kulturowego gwarantuje mniejszościom narodowym litewska konstytucja. Problem w tym, że niektórzy Litwini przywiązują do ustawy o języku państwowym większą wagę niż do konstytucji i umów międzynarodowych. I wybacz, ale w Polsce taką "samowolkę" robili Kaszubi, kaszubskie tablice informacyjne pojawiły się już przed wejściem w życie ustawy o mniejszościach i o podwójnym nazewnictwie geograficznym. Nikt za to Kaszubów nie ciągał po sądach. Gówna nie zamierzam jeść, być może w twoim domu podaje się takie potrawy, ja do nich nie przywykłem. Wybacz mi chamstwo i warcholstwo, ale swoje zdanie o twojej wiedzy na temat litewskich Polaków podtrzymuję. Mało wiesz o ich problemach, za to z góry zakładasz, że są sami sobie winni, bo przecież tylko Polacy mogą być nacjonalistami i moherami ( no, może jeszcze Żydzi ), Litwini takich wad są pozbawieni, a nawet jeśli je mają, to trzeba ich zrozumieć. Zrozumieć i broń Boże nie krytykować, bo jeszcze biduli pokrzywdzimy.

  18. Litwa podpisała układ z
    Litwa podpisała układ z Polską odnośnie tablic i reszty. Pewne prawa, dotyczące rozwoju językowego i kulturowego gwarantuje mniejszościom narodowym litewska konstytucja. Problem w tym, że niektórzy Litwini przywiązują do ustawy o języku państwowym większą wagę niż do konstytucji i umów międzynarodowych. I wybacz, ale w Polsce taką "samowolkę" robili Kaszubi, kaszubskie tablice informacyjne pojawiły się już przed wejściem w życie ustawy o mniejszościach i o podwójnym nazewnictwie geograficznym. Nikt za to Kaszubów nie ciągał po sądach. Gówna nie zamierzam jeść, być może w twoim domu podaje się takie potrawy, ja do nich nie przywykłem. Wybacz mi chamstwo i warcholstwo, ale swoje zdanie o twojej wiedzy na temat litewskich Polaków podtrzymuję. Mało wiesz o ich problemach, za to z góry zakładasz, że są sami sobie winni, bo przecież tylko Polacy mogą być nacjonalistami i moherami ( no, może jeszcze Żydzi ), Litwini takich wad są pozbawieni, a nawet jeśli je mają, to trzeba ich zrozumieć. Zrozumieć i broń Boże nie krytykować, bo jeszcze biduli pokrzywdzimy.

  19. Litwa podpisała układ z
    Litwa podpisała układ z Polską odnośnie tablic i reszty. Pewne prawa, dotyczące rozwoju językowego i kulturowego gwarantuje mniejszościom narodowym litewska konstytucja. Problem w tym, że niektórzy Litwini przywiązują do ustawy o języku państwowym większą wagę niż do konstytucji i umów międzynarodowych. I wybacz, ale w Polsce taką "samowolkę" robili Kaszubi, kaszubskie tablice informacyjne pojawiły się już przed wejściem w życie ustawy o mniejszościach i o podwójnym nazewnictwie geograficznym. Nikt za to Kaszubów nie ciągał po sądach. Gówna nie zamierzam jeść, być może w twoim domu podaje się takie potrawy, ja do nich nie przywykłem. Wybacz mi chamstwo i warcholstwo, ale swoje zdanie o twojej wiedzy na temat litewskich Polaków podtrzymuję. Mało wiesz o ich problemach, za to z góry zakładasz, że są sami sobie winni, bo przecież tylko Polacy mogą być nacjonalistami i moherami ( no, może jeszcze Żydzi ), Litwini takich wad są pozbawieni, a nawet jeśli je mają, to trzeba ich zrozumieć. Zrozumieć i broń Boże nie krytykować, bo jeszcze biduli pokrzywdzimy.

  20. Litwa podpisała układ z
    Litwa podpisała układ z Polską odnośnie tablic i reszty. Pewne prawa, dotyczące rozwoju językowego i kulturowego gwarantuje mniejszościom narodowym litewska konstytucja. Problem w tym, że niektórzy Litwini przywiązują do ustawy o języku państwowym większą wagę niż do konstytucji i umów międzynarodowych. I wybacz, ale w Polsce taką "samowolkę" robili Kaszubi, kaszubskie tablice informacyjne pojawiły się już przed wejściem w życie ustawy o mniejszościach i o podwójnym nazewnictwie geograficznym. Nikt za to Kaszubów nie ciągał po sądach. Gówna nie zamierzam jeść, być może w twoim domu podaje się takie potrawy, ja do nich nie przywykłem. Wybacz mi chamstwo i warcholstwo, ale swoje zdanie o twojej wiedzy na temat litewskich Polaków podtrzymuję. Mało wiesz o ich problemach, za to z góry zakładasz, że są sami sobie winni, bo przecież tylko Polacy mogą być nacjonalistami i moherami ( no, może jeszcze Żydzi ), Litwini takich wad są pozbawieni, a nawet jeśli je mają, to trzeba ich zrozumieć. Zrozumieć i broń Boże nie krytykować, bo jeszcze biduli pokrzywdzimy.

  21. Litwa podpisała układ z
    Litwa podpisała układ z Polską odnośnie tablic i reszty. Pewne prawa, dotyczące rozwoju językowego i kulturowego gwarantuje mniejszościom narodowym litewska konstytucja. Problem w tym, że niektórzy Litwini przywiązują do ustawy o języku państwowym większą wagę niż do konstytucji i umów międzynarodowych. I wybacz, ale w Polsce taką "samowolkę" robili Kaszubi, kaszubskie tablice informacyjne pojawiły się już przed wejściem w życie ustawy o mniejszościach i o podwójnym nazewnictwie geograficznym. Nikt za to Kaszubów nie ciągał po sądach. Gówna nie zamierzam jeść, być może w twoim domu podaje się takie potrawy, ja do nich nie przywykłem. Wybacz mi chamstwo i warcholstwo, ale swoje zdanie o twojej wiedzy na temat litewskich Polaków podtrzymuję. Mało wiesz o ich problemach, za to z góry zakładasz, że są sami sobie winni, bo przecież tylko Polacy mogą być nacjonalistami i moherami ( no, może jeszcze Żydzi ), Litwini takich wad są pozbawieni, a nawet jeśli je mają, to trzeba ich zrozumieć. Zrozumieć i broń Boże nie krytykować, bo jeszcze biduli pokrzywdzimy.