Reklama

Mój ostatni tekst na zajęcia nie zyskał pełnej akceptacji i dostałem zamówienie na relację z sylwestra.


Mój ostatni tekst na zajęcia nie zyskał pełnej akceptacji i dostałem zamówienie na relację z sylwestra.

Reklama

Sylwester ma to do siebie że winien być rzeczą wyjątkową, im bardziej przypomina zwykłą studencką imprezę, tym dla niego gorzej. Mój sylwester bardzo przypominał to drugie, zwłaszcza że o północy bawiłem się w ratownika pewnej rzygającej osoby, zamiast wyjść i na zewnątrz pić szampana (zapewne łamiąc prawo o zakazie picia w miejscu publicznym,ale tu mamy obłudny oportunizm ścigania). Ale zacznijmy od początku.

Noc sylwestrowa zaczyna się zupełnie tak jak się spodziewałem-przybyliśmy z dziewczyną do mieszkania znajomych przynajmniej pół godziny później niż planowałem, a to z powodu powolności “zbierania się”. Uzbroiłem się w pobliskim sklepie w pół litra, spakowałem kupione po okazyjnej cenie igristoje ostrowińskie i wkroczyłem na “arenę”. Prócz pary mieszkającej w mieszkaniu był tam już mój kolega, ze swoim kolegą, który po podaniu mi ręki został także moim kolegą. Musiałem nadrobić dystans do “ucieczki” i prędko wypiłem parę drinków. Klimat był typowo rozgrzewkowy, wisiało nad nami poczucie że impreza jeszcze się nie rozpoczęła-miały przyjść jeszcze cztery osoby. Podłączyliśmy do laptopa przyniesione przeze mnie głośniki i raczyliśmy się jakąś jazzową muzyką. Udało mi się utrzymać odpowiednie tempo picia-piłem bez nadmiernego powstrzymywania się,wtedy kiedy miałem ochotę,ale bez przesady i nie zamroczyło mnie ani razu. Po przyjściu ostatnich gości, utraciłem całą kasę z portfela, a kolega zaciągnął u mnie powaaażny dług. Atmosfera zaczęła się zagęszcać, padła pierwsza ofiara-kolega po zwrocie treści żołądka, padł jak kłoda na łóżko. Za jego śladem poszła moja dziewczyna, choć w tym przypadku nie poszła tak szybko spać, więc jak już wspomniałem minął mnie pokaz fajerwerków. Następnie z obiegu wypadła dziewczyna gospodarza. Przyczyny takiego stanu rzeczy leżą zapewne w fakcie mizernego stanu pożywienia innego niż napoje-prócz mojej przepysznej sałatki, były chyba tylko chipsy i bombonierka. Na szczęście mój żołądek przypomniał sobie swoje najlepsze, pierwszoroczne czasy i przyswajał różnorodne trunki ze stoickim spokojem. Para która przyszła najpóźniej wyszła najwcześniej, chyba średnio im się podobało. Konwersacje robiły się coraz bardziej przymulone, kolejne osoby zasypiały,próby wciągnięcia kogoś do tańca spalały na panewce. Chyba położyłem się spać. Obudziłem się w łóżku z dwoma osobami i parą gospodarską na podłodze. Wstałem i włóczyłem się po pobojowisku. Na szczęście do gry powrócił kolega który zasnął pierwszy. Około bodajże siódmej siedzimy sami przy stole i wkręcamy sobie różne niedorzeczne pomysły. Około ósmej, wstała moja dziewczyna, alkohol do reszty wypity, zabieram się za resztki sałatki. Dziewczyna domaga się bym napisał że posprzątała,więc piszę;) Kurcze, nie pamiętam kiedy z takim nabożeństwem przeżuwałem kawałki kukurydzy, fasolę z selerem i groszkiem. Senność zaczynała mnie dopadać. Tu dodać muszę, że to że przetrwałem jako jedyny do rana wynika z mojego zaburzonego rytmu dobowego-przez święta zasypiałem regularnie koło 6 i wstawałem gdy słońce zachodziło. Z wielkim trudem założyłem glany i ruszyliśmy z dziewczyną na tramwaj. Powrót to mordęga i czas dłużący się w nieskończoność. Najbardziej doskwierał mi brak pieniędzy na jakikolwiek napój-poiłem się gorzką herbatą i przegotowaną wodą z krakowskiego wodociągu;/.

Mimo lekko negatywnego wydźwięku użytych przez mnie określeń, całą imprezę oceniam pozytywnie. Wykorzystałem ją do maksimum i wydaje mi się że byłem najlepiej bawiącą się osobą. Dodając do tego całkiem przyjemne spędzenie ostatnich dni (byłem na czarującym efekatmi Avatarze3d,4godzinnej włóczędze po lesie no i na basenie, no i z dziewczyną mi się układało;), osiągnąłem stan zadowolenia, co dla mnie jest stanem osobliwym i nie trwa długo. Następny dzień spędziłem w przyjemny lekko skacowany sposób, wstając późno, nie robiąc właściwie nic (chyba nie przebrałem nawet piżamy), właściwie był to “dzień przejściowy”. No a nazajutrz rano wraca zły humor wynikający z niewyspania i pisanie jakiegoś tekstu na zajęcia i bloga.

PS: wersja lekko ocenzurowana,nie wspominam o wszystkim;) wiem że tekst jest wyjątkowo na mnie skoncentrowany, nie wypytałem innych o ich odczucia,ale zapewne w przyszłym tygodniu je poznam.

Buziaki:*

PS2: pamiętnego nazajutrza o 5 rano impresja literacka mnie naszła:
-Kim jesteś?
-Szaleństwem
-Po co przychodzisz?
-By uświęcić Twoje życie
-Zostaniesz już ze mną?
-Jestem Ci potrzebny do życia, lecz bym uczynił je pełnym musisz się czegoś wyrzec
-Trzeźwego oglądu sytuacji?
-…
-Dobrze więc, przyjdź

Reklama

2 KOMENTARZE