Reklama

Podnietom nie ma końca, a ja powtór

Podnietom nie ma końca, a ja powtórzę, że absolutnie nic się nie dzieje, poza małym teatrzykiem w gminnej świetlicy. Rewolucje na szczytach władzy PRL II przebiegają według jednego nieśmiertelnego schematu: lawinowe afery, odstawka polityczna dla dużych nazwisk, wyznaczony następca. Tak umierał AWS, który konanie rozpoczął od afer PZU, Orlen, ZUS i tak dalej. Wówczas następcą był Leszek Miller, który umierał razem z SLD po Rywinie, Starachowicach, Pęczaku, a w kolejce czekał już „POPiS”. Wszystkich podnieconych chciałbym zapytać najpierw o podstawową rzecz. Schemat się zgadza, dobrze zdefiniowany? Nie spodziewam się innej niż twierdzących odpowiedzi chyba, że ktoś ma ochotę na „priedłażennie rozgowora”, ale i w takim wypadku nie ma potrzeby szukać dziury w całym. Jest o czym pogadać i to z sensem o ile będziemy poruszać się w ramach żelaznego schematu. Pytanie kolejne. Który z punktów programu został w tej chwili zrealizowany? Wyrywni rzucą nazwiskiem Sawickiego. Pytam dalej. Kto to jest Sawicki? Kto to jest Sawicki, przy: Krzaklewskim, Oleksym, Millerze, Cimoszewiczu, czy nawet Schetynie i Drzewieckim? Nikt, bezwzględny nikt, na tyle nikt, że Pawlak go wciągnął jedną dziurką i wysmarkał drugą. Skoro nie ma nazwiska, to może przynajmniej jest afera? No, jak? Jak może być afera bez nazwisk? Czy muszę przypominać, co to jest odpowiedni klimat na aferę? Proszę bardzo, odpowiedni klimat jest wtedy, gdy błazen Lis z komediantką Olejnik zamykają się w klatkach, solidaryzując się z pismakiem jakiegoś powiatowego pisemka, który nie trafił w medialny cel. Pismak dostał wyrok za pomówienie komucha, wybrał akurat takiego komucha, który miał żelazne alibi, robił w innym biznesie niż pismak nakłamał, ale o tym się pisało grubo po aferach i na trzecich stronach.

Reklama

Afera będzie wtedy, gdy będzie afera za aferą, firmowana przez Lisa, Olejnik i pozostałych Kuźniarów na dorobku, na aferę musi nastać moda medialna. Zostaje punkt trzeci i tutaj chyba nikt nie będzie kozaczył, bo nawet odstrzelony szmaciarz z Biłgoraja jeszcze może powstać z popiołów, wszystko w PRL II jest możliwe, byle służyło komu trzeba. Wstępnie wygląda na to, że odgrzewa się Millera, ale ten numer jest za słaby. Dalej nie ma co dywagować, po prostu jest etap przejściowy i nic się konkretnego nie wyłoniło. Nie ma żadnej afery w PSL, nie ma żadnego przełomu, schemat za cholerę nie chce się zamknąć, a nawet otworzyć. Czekam z podnietą do chwili, gdy na czołówkach serwisów pojawią się firanki w mercedesie Nowaka, prawomocny wyrok sądu na Grasia, seks afery Sikorskiego, na czarno zatrudniona Ukrainka Muchy, no i przede wszystkim taśmy Tuska. Wtedy będzie można powiedzieć, że schemat się otworzył i wcale nie wykluczam, że przejdzie do historii jako „taśmy Serafina”, ale dyskretnie zwracam uwagę, że historyczne otwarcie zwane „aferą Rywina” było pierdnięciem w morzu potrzeb. Miller nie padł przez Rywina, ale przez Michnika i Kwaśniewskiego i tutaj mam pocieszenie. Obaj rozgrywający, z pewnym siebie zapleczem, tak się rozhuśtali, że przez dwa lata zgrzytali zębami przed „policyjnym państwem”. Nic nowego nie ma do powiedzenia, wszystko pozostaje po staremu, bez schematu nie ma czym się podniecać, zaś schemat rozpozna każdy, niechby najgłupszy, bo media mu wszystko wytłumaczą.

Wraz z początkiem schematu trzeba się ustawić w blokach, właściwie już trzeba wiedzieć jak się wbić w schemat i powtórzyć 2005 rok. Innej drogi nie ma, najpierw musi gnić, potem się rozsypać i w czasie tej zadymy należy szukać swojej szansy. Do tego czasu można sobie haratać w gałę i obserwować najnowsze skecze, w których Donald wynalazł nową formułę polityczną – ostre porządki w ministerstwie bez wyboru nowego ministra. Skacz należy czytać następująco: „starych nie ma chata wolna, oj będzie bal”. Na balu w ministerstwie bez ministra będą się bawić ci sami ludzie, ale z tej rozrywki płynie również inny morał, mianowicie taki, że w towarzychu nie ma nadziei, oni się po prostu toczą na wolnym biegu i muszą stanąć. Tusk wysyła sygnały, że nie daje rady, nie ma pomysłu jak kłamać, a co dopiero ciągnąć ten wózek. Zrobi ile w jego kończącej się mocy, żeby przekazać pałeczkę, no i oczywiście chciałby jakąś prezesurę, gdziekolwiek, najlepiej za granicą i to Unii Europejskiej. W najlepszym razie odpali spektakl kilkumiesięczny z powoływaniem nowej koalicji, ale takie to już sztuka dla sztuki. Intuicja mi podpowiada, że niedługo będziemy czekać na otwarcie schematu, patrzę na zmęczone gęby i widzę błaganie o zmianę. Jeszcze nie teraz, z wielu powodów, również technicznych. Sam termin wyklucza rewolucję, w czasie urlopów i rozleniwienia plażowego załatwia się pomniejsze sprawy, wymianę kadr przeprowadza się w sezonie.

Reklama

26 KOMENTARZE

  1. Syna na weterynarza wykształcił
    , co sygnalizowałam jakiś czas temu.
    http://www.kontrowersje.net/tresc/tempo_studenta_sawickiego
    Jakię teraz będą losy dr Gajewskiego i prodziekana Bańbury?
    „ ….szarą eminencją wydziału jest inny wykładowca dr Zdzisław Gajewski, który ma powiązania z ministrem Sawickim.
    Jakie? Do grudnia 2011 r. Gajewski był szefem rady nadzorczej Agencji Nieruchomości Rolnych. Funkcję tę objął w marcu 2008 r., wkrótce po tym, gdy Marek Sawicki został ministrem rolnictwa w rządzie PO-PSL. Pełnił ją z dwumiesięczną przerwą i zarabiał tu miesięcznie ok. 7 tys. zł. Szefa rady nadzorczej powołuje minister.
    Niestety, 3 grudnia weszła w życie znowelizowana ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi skarbu państwa, która zlikwidowała radę nadzorczą w ANR. Ale na weterynarii spekulują, że teraz Gajewski zostanie nawet wiceministrem rolnictwa. Sawicki ma trzech zastępców, a w poprzedniej kadencji miał ich czterech……..”

    „…………..o prodziekanie Bańburze mówi się, że może zostać nadinspektorem ds. bezpieczeństwa żywności. Teraz jest tak, że mamy w kraju cztery różne inspekcje nadzorujące to bezpieczeństwo. Inspekcja jakości handlowej, weterynaryjna oraz ochrony roślin i nasiennictwa podlegają ministrowi rolnictwa, zaś inspekcja sanitarna – ministrowi zdrowia. Już w poprzedniej kadencji min. Sawicki usiłował połączyć te cztery inspekcje w jedną, ale projekt nie przeszedł. Teraz zapowiedział, że połączenie trzech podległych mu inspekcji będzie jedną z ważniejszych reform, jakie przeprowadzi w tej kadencji. Na czele takiej wielkiej inspekcji ds. bezpieczeństwa żywności mógłby stanąć dr hab. Bańbura.”
    Poradzą sobie. Wszyscy sobie poradzą.

  2. Syna na weterynarza wykształcił
    , co sygnalizowałam jakiś czas temu.
    http://www.kontrowersje.net/tresc/tempo_studenta_sawickiego
    Jakię teraz będą losy dr Gajewskiego i prodziekana Bańbury?
    „ ….szarą eminencją wydziału jest inny wykładowca dr Zdzisław Gajewski, który ma powiązania z ministrem Sawickim.
    Jakie? Do grudnia 2011 r. Gajewski był szefem rady nadzorczej Agencji Nieruchomości Rolnych. Funkcję tę objął w marcu 2008 r., wkrótce po tym, gdy Marek Sawicki został ministrem rolnictwa w rządzie PO-PSL. Pełnił ją z dwumiesięczną przerwą i zarabiał tu miesięcznie ok. 7 tys. zł. Szefa rady nadzorczej powołuje minister.
    Niestety, 3 grudnia weszła w życie znowelizowana ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi skarbu państwa, która zlikwidowała radę nadzorczą w ANR. Ale na weterynarii spekulują, że teraz Gajewski zostanie nawet wiceministrem rolnictwa. Sawicki ma trzech zastępców, a w poprzedniej kadencji miał ich czterech……..”

    „…………..o prodziekanie Bańburze mówi się, że może zostać nadinspektorem ds. bezpieczeństwa żywności. Teraz jest tak, że mamy w kraju cztery różne inspekcje nadzorujące to bezpieczeństwo. Inspekcja jakości handlowej, weterynaryjna oraz ochrony roślin i nasiennictwa podlegają ministrowi rolnictwa, zaś inspekcja sanitarna – ministrowi zdrowia. Już w poprzedniej kadencji min. Sawicki usiłował połączyć te cztery inspekcje w jedną, ale projekt nie przeszedł. Teraz zapowiedział, że połączenie trzech podległych mu inspekcji będzie jedną z ważniejszych reform, jakie przeprowadzi w tej kadencji. Na czele takiej wielkiej inspekcji ds. bezpieczeństwa żywności mógłby stanąć dr hab. Bańbura.”
    Poradzą sobie. Wszyscy sobie poradzą.