Reklama

O ile komuś się wydaje, że chore i bezprawne interpretowanie wyroku TSUE służy dobru obywatela i weryfikacji właściwego obsadzenia składów sędziowskich, to dalej nie musi czytać felietonu. Wyrok TSUE służy kaście jako amunicja na trzech frontach, z czego dwa są dość dobrze znane, a trzeci, w moim przekonaniu kluczowy, jakoś umyka obywatelem, chociaż swego czasu było o nim bardzo głośno. Pierwszy front to oczywiście utrzymanie pełni władzy w „sądownictwie” przez rozdanie PRL-wskie, dlatego nowych sędziów stara kasta tępi nieludzko. Drugi front to strach przed postępowaniami dyscyplinarnymi, niemal 100% „sędziów niezłomnych” ma zarzuty dyscyplinarne. Trzeci i ostatni front, to wybór nowego Prezesa Sądu Najwyższego!

Tak, Szanowni Polacy, cały ten cyrk wokół podważania statusu sędziego powołanego przez nową KRS służy wielu brudnym sprawom, ale realnie kasta może bronić już tylko jednego frontu i jest nim wybór Prezesa Sądu Najwyższego. Prezes SN nie ma aż tak dużego wpływu na obsadzanie składów sędziowskich w SN, ale ma olbrzymi wpływ na pełny skład sędziowski SN, który rozstrzyga sporne kwestie prawne. W tej chwili mamy jeden wielki bałagan, jednak tylko naiwni mogą sądzić, że chaos zrobił się sam. Widzimy w pełni zaplanowaną akcję dyskredytowania „nowych sędziów”, ponieważ to oni wybiorą nowego prezesa SN i później mogą podjąć uchwałę uznaną za normę prawną.

Reklama

Po wyborze nowego prezesa SN z „nowych sędziów” wystarczy powołać pełen skład SN i wydać uchwałę spójną ze stanowiskiem TK, co kończy się wojnę na górze. Kończy w Polsce, bo łatwo przewidzieć, że z chwilą utraty wpływów w SN „kasta” uzna TSUE za najwyższy trybunał. Niemniej w polskim porządku prawnym mielibyśmy spokój, przynajmniej w kwestii jednolitej wykładni kto jest sędzią i co jest organem w RP. Jeśli kasta straci możliwość wydawania wygodnych dla siebie uchwał w pełnym składzie, to straci ostatnie narzędzie do podważania obowiązującego porządku prawnego. Słowem gra toczy się o ostatni bastion i tutaj żadnych zasad nie będzie, wszystko, z prawem na czele, zostanie przez SN pod rządami Gersdorf pogwałcone.

Czas przypomnieć w jaki sposób odbędą się wybory nowego prezesa SN. Niestety dysponuję danymi sprzed roku, ale z tego co pamiętam niestety nic się od tego czasu nie zmieniło albo zmieniło się bez większego wpływu na samą procedurę. W tej chwili na 120 miejsc we wszystkich izbach SN, 37 sędziów powołał Andrzej Duda. Pierwszych 10 powołano 20 września 2018 roku, 10 październik 2018 roku nominację odebrało kolejnych 27.

1) Izba Cywilna – 35, w tym 7 nowych
2) Izba Karna – 29, w tym 1 nowy
3) Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych – 20 starych
4) Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – 20, w tym 19 nowych i 1 nowy do obsadzenia
5) Izba Dyscyplinarna – 16 w tym 10 nowych i 6 nowych do obsadzenia

Do wyboru prezesa potrzeba 2/3 pełnego składu, czyli 80 ze 120 sędziów i teoretycznie to kworum jest, ale „starzy” sędziowie bardzo łatwo mogą kworum zerwać. Bez trudu to zrobią nawet przy drugim podejściu, gdzie wymagane jest mniejsze kworum, 3/5, czyli 72 sedziów. Jakby nie liczyć 37 „nowych sędziów” kworum nie zapewni. Pytanie, czy „kasta” zdecyduje się na zrywanie kworum, aby uniemożliwić wybór nowego prezesa? Najbardziej oczywista odpowiedź brzmi „tak”, ale to dałoby poważny pretekst PiS do nowelizacji ustawy. Łatwo „sprzedać narrację”, że nie może dojść do paraliżu w sądownictwie i tutaj „kasta” nie miałaby wielu argumentów. Opisana okoliczność daje nadzieję, że SN niekoniecznie się zdecyduje na tak ostry, ale na krótką metę skuteczny manewr. Znacznie bezpieczniejsze dla „kasty” jest wyeliminowanie „nowych sędziów” i dokładnie to, przy pomocy wyroku TSEU usiłują zrobić.

Podważanie istnienia Izby Dyscyplinarnej, gdzie jest 10 „nowych sędziów” i podważenie KRS odpowiadającej za nominacje sędziowskie, to cała toporna strategia ludzi Gersdrof. Jeśli PiS nie pęknie i nie pozwoli SN oraz pozostałym Juszczyszynom na robienie sobie żartów z prawa, to reszta potoczy się z górki. Według zapisów ustawy aktualny prezes SN zwołuje zgromadzenie, które wybiera 5 kandydatów na prezesa SN i przedstawia tych kandydatów prezydentowi. System głosowania jest taki, że wyklucza wybór 5 „starych sędziów”, ponieważ każdy sędzia ma tylko jeden głos. W piątce musi się pojawić sędzia z nowego naboru i naturalnie tego wybierze Andrzej Duda na następcę Gersdorf.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Nie wiązałbym z wyborem

    Nie wiązałbym z wyborem następcy Gersdorf wielkich nadziei. "Starzy" sędziowie mają i przez długie lata będą mieli przewagę liczebną. Mogą wyłonić czwórkę takich kandydatów, że jeszcze zatęsknimy za Gersdorf. Ostateczną decyzję podejmuje Prezydent, a nie wiadomo czy zostanie nim Duda. Nawet jak będzie to Duda, to może powtórzyć się foch z wetami i wcale nie musi przejść kandydat z nowego rozdania. Jak nawet będzie to "nowy", to może okazać się nietrafnym wyborem, podobnie jak obecna pani Prezes TK.

    Tak więc dużo niepewności w tym całym procesie i dlatego nie liczyłbym na siłę sprawczą nowego nominata. Dużo więcej da ponowne uchwalenie zawetowanych przez Dudę ustaw. Jest jeszcze na to czas. Przy okazji będzie można przetestować czy warto będzie ruszyć tyłek na wybory prezydenckie.

  2. Nie wiązałbym z wyborem

    Nie wiązałbym z wyborem następcy Gersdorf wielkich nadziei. "Starzy" sędziowie mają i przez długie lata będą mieli przewagę liczebną. Mogą wyłonić czwórkę takich kandydatów, że jeszcze zatęsknimy za Gersdorf. Ostateczną decyzję podejmuje Prezydent, a nie wiadomo czy zostanie nim Duda. Nawet jak będzie to Duda, to może powtórzyć się foch z wetami i wcale nie musi przejść kandydat z nowego rozdania. Jak nawet będzie to "nowy", to może okazać się nietrafnym wyborem, podobnie jak obecna pani Prezes TK.

    Tak więc dużo niepewności w tym całym procesie i dlatego nie liczyłbym na siłę sprawczą nowego nominata. Dużo więcej da ponowne uchwalenie zawetowanych przez Dudę ustaw. Jest jeszcze na to czas. Przy okazji będzie można przetestować czy warto będzie ruszyć tyłek na wybory prezydenckie.