Reklama

Polskie życie społeczne korporacjami stoi. Bez korporacji nic w polskiej polityce, polskim dziennikarstwie, ochronie zdrowia, szkolnictwie, przemyśle, prawie… etc., etc., nie może się zdarzyć. Polskie korporacje wynoszą swoich uczestników ponad prawo. Stanowią siłę, klakę, lobbing, z którym każdy musi się liczyć, w zależności od sytuacji. Polskie korporacje to związki zawodowe, stowarzyszenia, organizacje twórcze, czasami nieformalne, ale silnie powiązanie ze sobą grupy interesów, biznesu. Przenikają wszędzie – i przede wszystkim bronią interesu korporacyjnego.

Nie szukając daleko, korporacja związków szkolnictwa powszechnego wymogła na rządzie ostatnio przedłużenie okresu trwania tak zwanych “pomostówek” dla swoich członków o ponad 15 lat!. Czyim kosztem? Obywateli – podatników, a także kosztem innych grup zawodowych, które te postkomunistyczne przywileje chciałyby mieć dalej. I za chwilę kolejarze z kas biletowych, górnicy ze stołówek i tym inni podobni inni pokrzywdzeni  upomną się o swoje. Czyim kosztem? Naszym, którzy pracują dalej – i kosztem naszych dzieci, bo pieniądze włożone w gardło młodym emerytom, obniżają fundusz inwestycyjny dla naszych dzieci.

Reklama

Inna korporacja, nieformalna, broniła nie tak dawno redaktora naczelnego “Gazety Polskiej, Tomasza  Sakiewicza, któremu pod koniec ubiegłego roku za marzyło się pójść do więzienia, dokładnie 13 grudnia. Pan dziennikarz chciał, aby go rozpiąć na pluszowym krzyżu męczeństwa, za IV RP. Pół Polski dziennikarskiej podniosło rwetes, bo NIEZALEŻNEGO dziennikarza, sąd chce wsadzić do więzienia! Za co? Za notoryczne uchylanie się od stawiennictwa w sądzie. Tomasz Sakiewicz do sądu nie przyszedł, bp pojechał w sobotę na ślub (rozprawa miała być we wtorek) a jego obrońca przyszedł ze świstkiem z faxu, który miał być dokumentem usprawiedliwiającym na salę rozpraw.
Sąd doszedł do wniosku, że robi się z niego balona – i wydał decyzję by Sakiewicza doprowadzono na rozprawę. Tomasz Sakiewicz nie pojawił się na rozprawie i nie złożył zażalenia, w ustalonym terminie, choć na wspomnianej rozprawie był i jego adwokat i jego pełnomocnik.

Korporacja dziennikarska podniosła wtedy rwetes – łamana jest wolność mediów, wolność słowa! I na tę chwilę zajmowania się “obroną” Sakiewicza zapomnieli o czymś bardzo ważnym – o poszanowaniu prawa. I jeszcze o jednym – o tym, że to oni powinni respektować standardy, bez zastrzeżeń. Dziennikarze, tak łatwo atakujący korporacje prawne – czy samorządy medyczne – w tej sprawie dbali o swój własny, korporacyjny interes.

Do zgodnej rodziny korporacji dopisali się politycy. Poseł Zbigniew Ziobro (którego darzę estymą i wyjątkowym zainteresowaniem od 25 kwietnia 2007 roku), za słowa “nikt już przez tego pana życia nie będzie pozbawiony”, wygłoszone na konferencji prasowej po zatrzymaniu doktora Mirosława Garlickiego, skazany został na karę 30 tys. zł zadośćuczynienia i przeproszenie go w kilku stacjach telewizyjnych, w najlepszym czasie antenowym. Jak sam Ziobro obliczył, może to go kosztować ponad 300 tysięcy złotych. Pan Ziobro żali się, że będzie musiał być może sprzedać mieszkanie, celem wykonania wyroku.

Koledzy pana posła, ze wszystkich stron, od lewa do prawa, ubolewają nad wysokością wyroku, ba, być może się nawet dorzucą do skarbonki – świnki, którą partaigenossen z PiS zamierzają wystawić przed drzwiami klubu parlamentarnego, na rzecz grzywny i kosztów ogłoszeń przeprosin. Panowie politycy poczuwają się do solidarności z posłem Ziobro. Jak to w korporacji wypada.

Szkoda tylko, że w swym miłosierdziu, nie biorą pod uwagę kilku sprawa – zarówno natury formalnej, prawnej, jak i moralnej.

W momencie, kiedy Zbigniew Ziobro wypowiadał inkryminowane słowa, przytoczone powyżej, był członkiem rządu, MINISTREM SPRAWIEDLIWOŚCI, wysokim funkcjonariuszem publicznym. Słowa przez niego wypowiedziane naruszyły zasadę prawną domniemania niewinności, dopiero co zatrzymanego doktora Garlickiego. Co zresztą zostało potwierdzone umorzeniem sprawy, w tej części, oskarżenia przeciwko niemu.

Konferencja miała miejsce pod okiem kamer i była transmitowana przez wszystkie znaczące stacje. Sąd przyjął zasadę ekwiwalentności kary do przewiny – dlatego nakazał przeprosiny w tym samym miejscu – i Ziobro ma szczęście, że tylko raz…

Panowie politycy płaczą nad majątkiem Pana Ziobro, zapominając, co stało się po tych słowach. Nie tylko, co się stało ze szpitalem na Wołoskiej, który stracił nie tylko oddział transplantologii, oraz olbrzymie środki finansowe. Słowa ministra Ziobry, spowodowały zapaść w polskiej transplantologii, zmniejszenie o prawie połowę wykonywanych zabiegów przeszczepów serca. Nie muszę chyba tłumaczyć, że oznacza to również wymierną liczbę osób, którzy nie doczekali nowego serca – i niewymierny ból rodzin, którzy stracili bliskich. Publiczne oskarżenie lekarza o zabijanie pacjentów powinno być rozpatrywane nie tylko w kategoriach odpowiedzialności prawnej, ale również moralnej. Panowie Kalisz, Niesiołowski, czy Jurek (wzór cnót moralnych) i wielu innych, negujących wysokość obciążeń Zbigniewa Ziobro, w imię korporacyjnego interesu polityków, powinni to sobie przemyśleć.

Wszyscy obserwujący scenę polityczną, w tym także sami politycy, narzekają na standardy, jakie w niej w Polsce, Anno Domini 2008, panują. Kiedy jednak zaistnieje taka sytuacja, jak w tym przypadku, gdzie wyrok zapadł nie za pracę i zadania ministra sprawiedliwości, lecz za jego słowa gwałcące prawa obywatela – i niosące ogromne negatywne skutki, panowie politycy, jak jeden mąż, w ramach swojej politycznej sitwy, bronią go. Bronią, bo wiedzą, że sami mogą kiedyś odpowiadać za podobne czyny. I kto ich obroni, jak nie własny układ korporacyjny?!

Słynna już wypowiedź na blogu Janusza Palikota, który chce w dobrym geście odkupić mieszkanie Ziobry, dając mu pieniądze na wykup ogłoszeń telewizyjnych, to nie jest tylko dobry żart. To również koło ratunkowe dla tych, którzy zwyczajną ludzką przyzwoitość chcą sprzedać za garść monet rzuconych Ziobrze.

Zbigniew Ziobro, jak wspomniałem, jest moim ulubieńcem. Od czasy śmierci Barbary Blidy. Wyrok sądowy w sprawie pomówienia dr Garlickiego jest tylko preludium tego, co go czeka w związku z wyjaśnieniem sprawy, jak doszło do osaczenia byłej posłanki SLD przez zagony ABW i prokuratorów, sterowanych centralnie przez sitwę Ziobry i Świączkowskiego. To kwestia czasu – ale nieuchronnie zbliża się moment, kiedy zostaną mu postawione zarzuty. A wtedy już mieszkania nie będzie potrzebował, na dłużej.

Azrael

Reklama

4 KOMENTARZE