Reklama

Istnieje taka, trochę ironiczna teoria, że jeśli Jarosław Kaczyński powie A, to przeciwnicy Kaczyńskiego powiedzą B. Ważne w tym wszystkim jest to, że treść A nie ma żadnego znaczenia, co sprowadza całą teorię do nieograniczonej propagacji absurdów. Wierzyć, czy nie wierzyć tak postawionej tezie? Nie jest to kwestia wiary, ale faktów i nie teorii, tylko praktyki. Opisana powyżej zasada funkcjonuje od dawna i absurd goni absurd. Przetestujmy to w praktyce, za pomocą następującego stwierdzenia. Kaczyński jest zwolennikiem unijnego programu dla rolników, który wspiera ekologiczną i humanitarną hodowlę zwierząt, co zapewni żywność „bio”. Wypisz, wymaluj, program lewicowej partii!

Dokładnie tyle i tylko tyle padło na konwencji PiS w Kadzidle i w dodatku nowy program został opisany w bardzo prostych słowach, aby każdy rolnik mógł zrozumieć o co chodzi:

Reklama

Będziemy twardo zabiegać o to – i potrafimy to zrobić – by Polska dostała tym razem najwięcej ze wszystkich państw, jeśli chodzi o ten program (…). Musi być tak, że te mniejsze i średnie gospodarstwa rolne będą miały dużo, dużo większy udział w tych środkach (…).

Sprawa kolejna, to jest sprawa szczególnego wsparcia tych gospodarstw rolnych, które będą po pierwsze hodowały zwierzęta, które tu się rodzą, można powiedzieć własnego chowu, hodowały w oparciu o własne pasze, zapewniały im tak zwany dobrostan i w zamian za to otrzymywały bardzo poważne wsparcie. Najmniej, podkreślam to słowo – najmniej 100 zł od jednego tucznika i 500 zł od jednej krowy. Ale może być więcej.

Wszyscy rolnicy zrozumieli Kaczyńskiego, zwolennicy PSL również, ale gdy słowa te dotarły do „dobrze wykształconych z wielkich miast”, zaczęła się tragifarsa, w pełni potwierdzająca teorię, że A Kaczyńskiego zawsze i wszędzie spotka się z reakcją B. Ludzie odpowiedzialni za edukację własną i niestety edukację dzieci, którzy na wyrost są nazywani nauczycielami, zaczęli się przebierać za krowy i śpiewać piosenki o świniach. Prawdziwym dramatem jest jednak to, że w ciele pedagogicznym obecni są „nauczyciele” WOS, przedmiotu maturalnego, również w wersji rozszerzonej.

W ramach nauki na lekcji wiedzy o społeczeństwie, uczniowie powinni się dowiedzieć od nauczycieli, czym jest budżet, czym są programy unijne i wielu, wielu innych rzeczy związanych z funkcjonowaniem państwa oraz struktur międzynarodowych. Czego ci „nauczyciele” mogą nauczyć, jeśli oni sami zaprezentowali się jako kompletni imbecyle? Jak część nauczycieli, zachowująca inteligencję i godność zawodu, może przekonać uczniów, że wiedza wygląda zupełnie inaczej niż głupota propagowana w mediach, skoro większość aktorów, „autorytetów” i o zgrozo wielu profesorów powtarza te same brednie?

Jarosław Kaczyński mówił o unijnym programie, który obowiązuje od lat i nazywa się WPR (Wspólna Polityka Rolna). Założenia są takie, że zapewnienie minimalnego dobrostanu zwierząt (zdrowej i humanitarnej hodowli) jest warunkiem uzyskania dopłat bezpośrednich z I filara Wspólnej Polityki Rolnej. Z II filara Wspólnej Polityki Rolnej, czyli z funduszu na rozwój obszarów wiejskich, rolnicy europejscy mogą uzyskać dodatkowe dofinansowanie na kupno maszyn, budowę obór i hodowlę zwierząt według kryteriów, które na konwencji podał Kaczyński. Pieniądze te polscy rolnicy, jak rolnicy włoscy i wielu innych państw, mogli otrzymać już w obecnej perspektywie unijnej, ale PO z PSL w ogóle o to nie walczyły w Brukseli i dopłaty dla Polski nie zostały zatwierdzane przez Komisję Europejską.

Tak to wygląda i jak widać jest to wiedza na poziomie szkoły podstawowej, każdy chłop zrozumiał, co Jarosław Kaczyński powiedział, a nie zrozumiał „autorytet”, aktor, dziennikarz, „nauczyciel” i „profesor”. Dla nich autor słynnej wypowiedzi podjął jeszcze jedną próbę wyjaśnienia, w wywiadzie udzielonym TVP3 Lublin:

Ja wiem o tym, że panie i panowie z PSL-u, tej kontynuacji komunistycznego ZSL-u, próbują się naśmiewać z tych stu złotych – co najmniej stu złotych – od jednego tucznika czy pięciuset złotych od krowy. Zapominają tylko, że ja wyraźnie powiedziałem, że to jest wtedy, jeżeli to jest własny chów, a w Polsce bardzo często sprowadza się prosiaki z zewnątrz. Tu chodzi o własny chów, własną paszę, o nieużywanie GMO i o to, żeby był także dobrostan zwierząt. Żeby one były dobrze utrzymywane.

Szczerze wątpię w to, że i takie wyjaśnienie, nomen omen, jak krowie na rowie, dotrze do „elit”, raczej zadziała A i B. Jarosław Kaczyński przy okazji nowego pomysłu na wsparcie polskich rolników, wsparł i rozpropagował lewicowe świętości: ekologiczną i humanitarną hodowlę, zdrową żywność „bio”, pozyskiwaną z naturalnych komponentów i wszystko to razem wzięte ma być oparte o „wartości europejskie”. Nie pomogło, Maja Ostaszewska ratująca karpie i dziki, zobaczyła w krowie i świni nauczyciela, a potem poszło błyskawicznie i z górki, bo tak zawsze rozprzestrzenia się głupota napędzana nienawiścią.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Wniosek stąd taki,  że tylko

    Wniosek stąd taki,  że tylko praca u podstaw może uratować "tenkraj" i dopiero przyszłe pokolenie/pokolenia zaczną w wiekszości myśleć po polsku.

    A może po prostu odcięcie od źródełka tych cwelebrytów, by coś zmieniło?

    Niech wiedzą, że za każdym razem jak narzygają na sprawy istotne dla kraju, to zostaną odcięci od paliwa.

  2. Wniosek stąd taki,  że tylko

    Wniosek stąd taki,  że tylko praca u podstaw może uratować "tenkraj" i dopiero przyszłe pokolenie/pokolenia zaczną w wiekszości myśleć po polsku.

    A może po prostu odcięcie od źródełka tych cwelebrytów, by coś zmieniło?

    Niech wiedzą, że za każdym razem jak narzygają na sprawy istotne dla kraju, to zostaną odcięci od paliwa.

  3. Sprawa poprawy jakosci

    Sprawa poprawy jakosci żywności jaka jest dla nas dostępna powinna obejść nas wszystkich. To co obecnie kupujemy i jemy to bardzo często skandal. Rynek mięsa opanowały olbrzymie tuczarnie dla których Polska jest tylko miejscem gdzie można bezkarnie skazić środowisko i przeniesc się gdzie indziej. Na razie jest tanio ale paskudnie, jak wykończą całkiem rolników skończy się tanio ale paskudnie już nam zostanie. To jest kolejny realny problem który wisi "celebryckiej warszawce" bo ta i tak pójdzie na susi z łososia (ale już nie tego hodowlanego z Norwegii). Ciekawe czy i ewentualnie kiedy koło kampanii zachaczy o różnice jakościowe prouktów które kosztują u nas tyle samo, albo i drożej co u Niemca a są o klasę gorsze. Może to jescze nie ten etap . . . . ale słuszne brawka za zabieranie się PIS za realne problemy. Jeśli o mnie chodzi to bardziej mnie obchodzi zdrowa żywność którą mam nadzieję jeść niż dobrostan psychiczny osobników LGTB. POKO chyba nie zrozumiało, że czasy polityki pt. "Dajcie jeść koniom, ludziom się wytłumaczy . . ." odchodzą w przeszłość. A oni razem z nią. Czego sobie i Wam życzę.

  4. Sprawa poprawy jakosci

    Sprawa poprawy jakosci żywności jaka jest dla nas dostępna powinna obejść nas wszystkich. To co obecnie kupujemy i jemy to bardzo często skandal. Rynek mięsa opanowały olbrzymie tuczarnie dla których Polska jest tylko miejscem gdzie można bezkarnie skazić środowisko i przeniesc się gdzie indziej. Na razie jest tanio ale paskudnie, jak wykończą całkiem rolników skończy się tanio ale paskudnie już nam zostanie. To jest kolejny realny problem który wisi "celebryckiej warszawce" bo ta i tak pójdzie na susi z łososia (ale już nie tego hodowlanego z Norwegii). Ciekawe czy i ewentualnie kiedy koło kampanii zachaczy o różnice jakościowe prouktów które kosztują u nas tyle samo, albo i drożej co u Niemca a są o klasę gorsze. Może to jescze nie ten etap . . . . ale słuszne brawka za zabieranie się PIS za realne problemy. Jeśli o mnie chodzi to bardziej mnie obchodzi zdrowa żywność którą mam nadzieję jeść niż dobrostan psychiczny osobników LGTB. POKO chyba nie zrozumiało, że czasy polityki pt. "Dajcie jeść koniom, ludziom się wytłumaczy . . ." odchodzą w przeszłość. A oni razem z nią. Czego sobie i Wam życzę.