Reklama

Który frajer kupił złoto?

Który frajer kupił złoto? Przepraszam, że tak od razu po imieniu choć się pierwszy raz widzimy, ale znów na coś wpadłem. Wpadłem na całą serię linków oferujących kruszec po rewelacyjnych cenach, gdyż nagle ludzkość sobie przypomniała, że papierem można się podetrzeć, a złotem to jednak i kobiecie da się zaimponować. Rośnie kurs złota i mnie alergicznie reagującemu na hazard od razu zapala się czerwona lampka. Prawidłowość zauważyłem taką, że na tak zwanej giełdzie, czyli bazarze gdzie się rozkłada stoliki do trzech kart tyle że komputerowo sterowane, zarabia się pod dwoma niezależnymi lub zbieżnymi ze sobą warunkami. Pierwszym warunkiem jest oczywiście szczęście i może się zdarzyć jak to na bazarze ten stary myk graczy, tak zwana podpucha. Trafisz frajerze akurat na ten moment, kiedy dostajesz stówę na zachętę, by reszta publiki widziała, że jednak jest uczciwie, skoro pierwszy z brzegu wygrał bez problemu. Jeśli taki szczęściarz ma odrobinę rozumu zwija się z prędkością zawrotną, jednocześnie trzymając się za portfel. Jeśli poczuł się namaszczeniem zachęcony, to chyba wiadomo co się dzieje i z czym zostaje świecąc golizną. Drugi warunek to być po tej stronie co rozdaje trzy karty, wiedzieć po prostu jak to się robi. 

Reklama

Na wiedzy zarabia się bez ryzyka, dlatego ci co wiedzę mają skrywają ją jak najdroższy skarb. Jedna informacja to miliony w tym świecie bazarowo-karcianym. Wystarczy wiedzieć, dzień wcześniej zanim wszyscy się dowiedzą, że pan X poślubi panią Y, a ich dobra ruchome i nieruchome połączą się w całość wyznaczającą nowy kurs akcji. Wystarczy odrobinę wcześniej wiedzieć, że pan Z zostanie aresztowany za zbyt gorliwe zarządzanie swoją firmą, aby milionów nie stracić. Tak wiedza to właśnie wiedza na wagę złota, tylko że mamy tu ewidentny paradoks. Paradoks polega na tym, że w przypadku złota wiedzę się sprzedaje na lewo i prawo. Kupujcie złoto, krzyczą wszyscy co żyją z tego, że cicho siedzą. Każdy frajer może sobie kliknąć na link i kupić parę wirtualnych sztabek, bo to jest jakoś tak, że się kupuje papier na złoto, a samego złota się nie dostaje gdyż tak jest nowocześnie i komputerowo. Powiem szczerze, że nie mam pojęcia czy tu zachodzi taka zależność jak w innych czarach, mianowicie więcej papierów gwarantujących sztaby złota niż samego złota, ale to nie jest takie ważne, choć możliwe, że nikt nad tym nie panuje, skoro do dziś nie widomo ile było sztab w sejfie WTC. Swoją drogą takie rzeczy chyba powinny gdzieś być zapisane, komputerowo oczywiście, no nie ważne. Ważne jest to, że wiedza na wagę złota została rozmieniona na drobne i za darmo oddana wszystkim. 

Zastanawiające? Coś się takiego porobiło, że ci wszyscy co dotąd byli skrycie pazerni nagle zrobili się wielkoduszni i uruchomili punkty sprzedaży dla biednych i nieuczonych w piśmie, żeby też mogli sobie zarobić w tak pewnym kruszcu jak złoto. Tłumaczy się tę nową modę spadkiem kursu dolara i tym, że w kryzysie to nie ma jak złoto. Co tydzień, ba nawet zdarza się, że i dwa razy w tygodniu słyszy się o nowym rekordzie, takie jest zapotrzebowanie na złoto. Jak wspominałem nie znam się na tych wszystkich sztuczkach, na tych prognozach, trendach, uncjach, relacji dolar-złoto i w ogóle się na niewielu rzeczach znam. Mało wiem, to pozostaje mi kombinować na chłopski rozum. Rzuca mi się na uszy słowo „zapotrzebowanie”. Umieszczając słowo „zapotrzebowanie” w kontekście złota automatycznie przypominają mi się producenci błyskotek. Główne zapotrzebowanie na złoto zgłasza branża złotnicza, żeby było zabawnie. Do tej branży zaliczają się rzemieślnicy zwani złotnikami, dla nich złoto jest surowcem. Oczywiście jest też tak, że złoto przydaje się w innych branżach, ale to już nie ta skala. Jest również tak, że można sobie złoto zakopać  jako inwestycję, ludzie kupują obrazy, choć nie mają pojęcia co tam namalowane, aby odłożyć sobie coś na czarną godzinę. Wszystko to prawda, tylko jakby dwa małe „problemiki” się pojawiają. 

Pierwszy problem jest taki, że od 10 lat popyt na złoto jako surowiec, nie wirtualne zabawy, spada, a w kryzysie to już w ogóle padło zainteresowanie złotymi łańcuchami. Dziwne prawda? Spada i to dramatycznie zapotrzebowanie na surowiec zwany złotem, ale cena surowca rośnie. Drugi problem to popyt na surowiec wśród tych co on im jest kompletnie niepotrzebny i nawet im się nie śniło, że będą złoto kupować. Oni się na złocie nie znają, oni nawet nie wiedzą jak ta cała wirtualna sprzedaż działa, oni tylko chcą zarobić. Teoretycznie złoto, to nie powietrze i zasoby złota są ograniczone. Jest złota tyle ile jest i skoro wszyscy chcą je kupić normalne, że ceny rosną. W tym momencie zaczyna mi się wszystko układać w logiczną całość. Dlaczego ci co mają złoto sprzedają ten drogocenny kruszec, skoro się okazało, że w zdziadziałym świecie to już ostatnia rzecz, która ma wartość. Trzeba wiedzieć, że złota nie sprzedaje byle kto, ale banki centralne, rzecz jasna najwięcej te banki co są największe, a te jak wiadomo są zachodnie. Jak się dowiedziałem Indie mają zamiar kupić 200 ton złota i to też jeden z powodów kolejnego rekordu. Zatem przepływ złota jest dość dziwny, biegnie z cywilizowanego i bogatego zachodu, na biedny i zacofany wschód. Biegnie od znających się na rzeczy wyspecjalizowanych w magii, do szarych co to nie muszą się znać na niczym, bo wszystko za nich zostanie załatwione. 

Ci co sprzedają, nie sprzedają po cenie za jaką kupili, ale po cenie jakiej w historii nie było, zatem nie tracą, zarabiają więcej niż ktokolwiek może się spodziewać. Ci co kupują, kupują po najwyższej cenie jaką świat widział. Pikanterii całej akcji dodaje fakt, że złoto łączy się z kursem dolara, a ta waluta umiera, czyli w zasadzie głupio nie robią ci co się pozbywają upadającej waluty i inwestują w złoty konkret. Pora chyba uwierzyć w to, że dotąd pazerni bankierzy w końcu obudzili sumienia i postanowili w ramach pokuty podzielić się wiedzą i zyskami z biednymi. Bliski byłbym tej wiary, gdyby nie moja wredna podejrzliwość i szukanie dziury w całym. Kiedy taki proces bumu na złoto się skończy? Na mój chłopski rozum wtedy, gdy już wszyscy biedni i nie znający się na rzeczy, kupią od bogatych tyle zapasów ile będą w stanie uciułać kasy. Jak sądzę wszystkiego nie wykupią, bo tyle kasy nie mają, a po drugie nie sadzę, aby sprzedający wszystko chcieli sprzedać. Któregoś pięknego dnia, tak zwany rynek się nasyci, wszyscy już będą szczęśliwi, jedni, że sprzedali, drudzy, że mają kapitał. I wtedy mogą się wydarzyć dwie rzeczy, o które bym podejrzewał bogatych i tych co się znają. 

Jedną rzeczą jest wzrost kursu dolara, gdyż trzeba pamiętać, że ci co sprzedali to głównie dolary dostali jako walutę, gdyż ta wzbudza strach. Jak się robi kurs wzrostu i spadku, to nie będę kombinował, dość wiedzieć, że nie ma od tego ratunku jeśli się skrzykną ci co się znają. Co się stanie z wartością złota kupionego po astronomicznej cenie? No jeśli wcześniej dolar był tak słaby, że za uncję trzeba było dać 1100 dolarów, a teraz dolar podskoczy z miesiąca na miesiąc jak polski złoty o 30%, to łatwo obliczyć, że ci co sprzedali złoto zarobili raz na sprzedaży po astronomicznej cenie, a teraz zarabiają na kursie waluty.  Ten scenariusz ma jedną wadę. Jest jeden potężny gracz zwany USA, któremu bardzo zależy na zarżnięciu własnej waluty, ponieważ ten gracz siedzi w portfelu Chin. Pożyczyli Chińczycy Amerykanom kupę kasy w czasach gdy dolar był jeszcze coś wart, a teraz odzyskują kredyt w walucie, która warta coraz mniej. Chińczycy nie robią dobrego interesu, USA właściwie walczą o życie i w zawyżaniu kursu nie mają interesu, chyba że, widzą o dzień wcześniej coś czego nie wie nikt. Może to już jest tak, że na kursie złota odbił się gracz i teraz będzie graczowi zależało na podniesieniu kursy dolara, by za jeszcze większe grosze kupować chińską produkcję i sprzedawać za ciężką walutę swoje wyjątkowe produkty. Na przykład tak, albo znów jakaś wojna o ropę, albo inny cudowny zbieg okoliczności. Nie wiem i boje się myśleć, w każdym razie na tego gracza trzeba uważać, gdyż on zawsze wie lepiej i wcześniej. Wystarczy, że gracz sobie wcześniej obliczył na czym więcej zarobi, na wzroście dolara, który nie jest tak wielki aby zarżnąć się kredytem, ale tak duży, żeby zarobić na kredyt i jeszcze coś zostanie? Czy nie warto podnosić kursu, bo ciągle kredyt jest największym problemem. Tego Kowalski i Indie nie wiedzą, to wie tylko gracz. 

Poza tym w odwodzie jest jeszcze inny czar, mianowicie kryzys nie kryzys, ale jakąś ilość surowca złotnik w końcu będzie musiał kupić i co wtedy? Gdzie złota szukać jak wszyscy zakopali jako skarb i żeby im się chciało odkopywać złotnik musi zapłacić więcej niż zapłacili inwestorzy. Musi, albo i nie, trzeba pamiętać, że ci co się znają są teraz nawróceni i pomagają biednym. Znający się mają swoje zasoby i nikt nie wie ile ich mają, mogą sobie zatem pozwolić na sprzedanie złota złotnikom po kursie dużo niższym niż ci co kupili złoto za absurdalną cenę. Złotnicy nie dajcie się oszukać jakimś Indiom i Kowalskim, kupujcie złoto u nas, powiedzmy po 900 dolarów za uncję. Wtedy Kowalscy i Indie zaczną otwierać oczy ze zdziwienia i opuszczać szczęki? Po 900 za uncję? Nie mamy szans na rynku, musielibyśmy do tego dokładać. Zaczyna się panika, u tych co się nie znają i najpierw u Kowalskich, którzy już wiedzą, że stracili na tym interesie, ale chcą ratować co się da. Wchodzi na rynek złoto w nowej cenie i to cenie coraz niższej, 800, 700, 500, rekordowo niższej, bo coraz więcej nie znających się Kowalskich panikuje, co oni z tym złotem zrobią. Kogo stać na zakup złota? Złotnicy potrzebują kapkę, natomiast pieniądze mają ci co sprzedali złoto po wymarzonej cenie. Teraz mogą złoto odkupić za cenę śmieszną, w dodatku te dolary co im zostaną będą miały większą wartość. Wszystko wróci do normy, złoto i waluta do znających się, gorsze i łzy do frajerów. Kurs dolara wypośrodkuje się tak, że i na kredyt i na zysk w sam raz. Taki jest możliwy scenariusz i on już był wiele razy zrealizowany na rynku nieruchomości na przykład, gdzie jak wiemy nie wiadomo co się stało, po prostu kryzys i załamanie rynku. Uczciwie trzeba jednak powiedzieć, że to tylko hipoteza chłopskiego rozumu i jest jeszcze inny scenariusz. Ten scenariusz zakłada, że wyspecjalizowane banki wtopiły kupę kasy i złota, a ograli ich Kowalscy z Indiami, których złoto urośnie do wartości 2000 za uncję i 5000 nawet, by Indie i Kowalscy żyli długo i szczęśliwie. Do was frajerzy należy decyzja, w który scenariusz uwierzycie i pamiętajcie, że tylko w jednym możecie zagrać rolę – frajera statysty oczywiście.

PS Kiedyś się w końcu walnę w tych amatorskich i pełnych ignorancji podejrzeniach, ale obiecuję przeprosić.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Pełna zgoda…
    Moim zdaniem istnieje jeszcze jeden powód powstawania tej złotej bańki.
    Rząd USA wpompował w swoją gospodarkę tak ogromne kwoty w dolarach, że teraz musi w jakiś sposób sprowadzić je do wielkości, które może strawić.
    Dlatego na rynku wywołuje się run na złoto, za które trzeba płacić coraz wyższe ceny.
    Tym sposobem za niby “daną rynkowi” równowartość 1 uncji, gdy ta kosztowała 800 dołków teraz odzyskuje się 1180 dołków dając frajerowi papier oznajmiający, że jest właścicielem takowej. Oczywiście założenie jest takie, że nigdy nie otrzyma tego złota w naturze.
    Co najwyżej sprzeda papier następnemu frajerowi z niewielkim zyskiem lub, co pewniejsze, z dużą stratą.
    A jeśli chodzi o bańki, to jest ich w gospodarce światowej multum: naftowa, gazowa, złota, miedziowa, nieruchomości…
    Gdyby zechcieć zrealizować na raz w towarze wszystkie certyfikaty to musiałoby przybyć nagle 3 – 4 razy więcej wszystkiego.
    To byłby dopiero dobrobyt…
    A te wszystkie opcje, futures i inne produkty giełdowe?
    Kiedyś to wszystko pieprznie ostatecznie…

    • Nie pieprznie tak szybko 😉
      Nie pieprznie tak szybko 😉 Przy papierowym – wroc: elektronicznym – pieniadzu wszystko jest mozliwe. Dzis wpompuja 100 mld $ w “aktywo” i naganiaja na nie masy, jutro ktos wcisnie klawisz Del i 100 mld zniknie a balonik peknie. Bilans sie wyrowna, tylko po stronie milionow losi bedzie zaksiegowana strata a paru oligarchow plusik.

      Nie wazne, jaki jest dlug – organizator gry steruje podaza “pieniadza” tak dlugo, jak jego armia jest w stanie kontrolowac swiat.

      A papierowym zlotkiem czasem mozna pospekulowac, nawet na GPW, choc lepsze jazdy sa na srebrze. Na kupno fizycznych sztabek poczekajmy kilkanascie lat.

        • Przyszlosc jest kompletnie
          Przyszlosc jest kompletnie nieprzewidywalna. Ja rowniez sadze, ze mamy banke na zlocie, bo Stany jeszcze sie nie wypalily a dolar jest jedynym gwarantem ich mocarstwowosci. No chyba, ze porzuca imperializm, ale do tego goldmany na razie nie dopuszcza, bo zyja glownie z golenia panstw przez gieldy.

          Jak wielki moze byc orgazm? Dla mnie to zadna inwestycja, w lutym mozna bylo kupic akcje po 1zl, ktore dzisiaj chodza po 5, a w szczycie wyceniano je na 20. Jesli przy cenie 1100$ uncja zdrozeje na 1300$ (wtedy media beda pialy z zachwytu) to zarobek jest taki, jak mozna zrobic w pare dni na PKO czy Agorze. Wiadomo, ze dla wielkich instytucji to zaden argument, ale dla malego spekulanta jak my, zloto jako spekulacja sie kompletnie nie oplaca. Zwlaszcza, ze koszty transportu i prowizji sprzedawcow na fizycznym kruszcu zjedza caly zysk.

          Kazda banieczka konczy sie hiperbolicznym wzrostem, ktory wyrzuca wszystkich grajacych na spadki i zamyka usta ostatniemu sceptykowi. ALE – ruchy na gieldach obserwuje sie na wykresach logarytmicznych, bo jak ktos kupuje za X i chce zarobic 50%, to zloto sie oplacalo kupic po 666 i sprzedac po 1000, ale juz nie oplaca sie kupowac po 1000 w nadziei, ze sprzeda sie po 1500. Ryzyko za duze. Jazda z 500 na 1000 nie zrobila oszalamiajacego wrazenia, ale z 1000 na 2000 to szok, tymczasem w obu wypadkach jest taki sam wzrost dla inwestora, ktory kupuje za okreslona kwote.

          Obecnie wiekszosc obrotu na gieldach towarowych robiona jest zakladami, po ktorych nie nastepuje dostarczenie towaru. W dodatku mozesz kupic (albo sprzedac! – grasz na spadki towarem, ktorego nie posiadasz) taki kontrakt na 100 uncji za ulamek ceny (np. 6%). Rynek zakladow na ceny towarow jest wielokrotnie wiecej wart niz ceny tych towarow, to oznacza ze organizator gry moze wygenerowac kazdy trend. Warunek jest jeden: gracze nie moga powiedziec pewnego dnia: juz nie chcemy twoich zetonow. Tego warunku pilnuje US Army i setki roznych mniej lub bardziej tajnych sluzb.

          Czy zatem inwestycja w zloto to fikcja? NIE! Warto regularnie kupowac male ilosci fizycznego kruszcu (dla mnie teraz za drogie, czasem kupuje monety lub medale z czystego srebra) jako zabezpieczenie przed kolapsem pieniadza (bo kazdy papierowy pieniadz predzej czy pozniej ginie). Kupujmy kruszce z takim nastawieniem, ze nigdy nie bedziemy ich potrzebowali. Przechowujmy je wylacznie w banku ziemnym, tj. 2 metry pod swoja ziemia.

          Tylko w XX wieku taka taktyka przydala sie w Polsce w czasie I Wojny i krotko po (pieniadze bylych zaborcow byly bezwartosciowe, potem hiperinflacja), II Wojny (wystarczy poczytac wspomnienia Zydow, ktorym udalo sie przezyc holocaust, przezyli albo dzieki ludziom jak Sendlerowa, albo dzieki zlotu). Potem za komuny 2 razy reset pieniadza (wymiana za Gomulki i hiperinflacja za Jaruzela). Srebro/zloto nie zbankrutuje, ale kumuluje sie je latami i lepiej wyczekiwac na okresy, kiedy jest niedoszacowane, co mozna latwo sprawdzic na wykresach rynkowych.

          Wojna nam raczej nie grozi, wiec jest wiele lepszych i plynniejszych aktywow, ktore moga przechowac wartosc na wypadek duzej inflacji (o hiperinflacji zapomnijmy, to byloby samobojstwo dla wladzy, ale na wszelki wypadek patrz akapit wyzej).

          • Dzięki za poszerzenie
            Dzięki za poszerzenie horyzontu. W tę materialną wartość złota to ja nie wątpię natomiast w wirtualne jak dla mnie ordynarne ściemy wątpię i to bardzo, wręcz z definicji. Co ciekawe te manewry są tak czytelne, że nie mając 1/10 Twojej wiedzy, widzę je amatorskim gołym okiem. Nie mam pojęcia jak się na to nabierają frajerzy. Fascynujące jest, że po ropie, nieruchomościach i innych gazach, to nadal działa. Fascynująca jest ludzka głupota.

  2. Jest jeszcze jeden odbiorca
    Nie nazywa się on bynajmniej złotnik, jubiler, czy rosyjski mafioso który musi mieć złoty łańcuch i złote zęby.
    To przemysł elektroniczny, obecnie główny konsument złota (obok raperów i rosyjskich mafiosów). Złoto jest niezbędne do produkcji układów scalonych, im bardziej scalony, tym bardziej złoto potrzebne, W każdym procku są setki albo tysiące złotych nitek i tylko ze złota takie nitki da się wykonać.
    Z całą resztą się zgadzam, pachnie przekrętem na kilometr. Jak już z resztą mam inwestować w złoto, to chcę chociaż sztabkę do ręki. Jak pieprznie światowa sieć komputerowa, będę miał za co chleb kupić, a wcześniej będzie co dziecku pokazać.

  3. Tak według moich obserwacji
    to jeśli nie pieprznie za pół roku, to zostanie zastąpione jakąś kolejną bańką. Chyba, że nastąpi teraz na przełomie lat jakas kumulacja spektakularnych upadłości. Np. Dubai… co zasugerowano w dzisiejszej prasie (hahaha) ekonomicznej

  4. A kto nas przeprosi za robienie wała?
    Albo próby – jak ta z ,,wyborem” pani C.Ashton na ministra spraw zagranicznych UE.Prasa nazwała ją ,,panią nikt”.Otóż ta pani może nie jest znana w tej części Europy,ale moskiewskim szachistom /KGB/GRU/ – owszem.Od 1977 do 1983 roku pełniła zaszczytną rolę użytecznej idiotki /tak ich nazywał Lenin/ w organizacji CND.www.cnduk.org.Czy ktoś nas – ludzi rozumnych – przeprosi za to ,,coś”?