Reklama

Całkiem niedawno pod czyimś tekstem prowadziliśmy dyskusję na temat praw autorskich.

Całkiem niedawno pod czyimś tekstem prowadziliśmy dyskusję na temat praw autorskich. Przeważała opinia o potrzebie ochrony własności intelektualnej i wstrzymywaniu się od przedrukowywania cudzych tekstów, poza oszczędnym ich cytowaniem. Sam wypowiedziałem się za swobodnym przedrukiem artykułów, jako że, każdy autor drukujący w Internecie musi się siłą rzeczy liczyć z masowym odbiorem i tym samym niemożnością kontrolowania olbrzymiej ilości użytkowników sieci i baczenia, czy któryś z nich nie cytuje go zbyt obszernie. Uważałem też, że po kliknięciu „wyślij”, twórca tekstu powinien na zawsze pożegnać się ze swoim spłodzonym w głowie dzieckiem a nagrodą pozostać tylko li wdzięczna pamięć czytelników. Byłem tylko za tym, by na pocieszenie piszącego wzmiankować na kim się oparliśmy i kogo wykorzystujemy do woli lub nad wyraz. Będąc wierny głoszonym wcześniej poglądom, oprę dalszą narrację na tekście Eryka Mistewicza, wydrukowanym w sobotnim Dzienniku.

To nie jest kanał informacyjny ale otwarte 24 godziny na dobę bistro. Każdy coś tu zostawia i każdy coś bierze. Wibrują najważniejsze fakty, wpisywane pod stołem przez polityków w trakcie posiedzeń rządów i rad gabinetowych, sondaże, opinie, zapowiedzi wydarzeń. Mimo, że Twitter istnieje już 3 lata, dopiero w tym roku stał się tematem rozmów jako medium, które zmienia świat społecznej komunikacji. Także w polityce. Po wydarzeniach w Iranie stał się najszybszym kanałem informacji a prestiżowy tygodnik The Economist wydał werdykt: Twitter – CNN 1 : 0.

Reklama

Twitter łamie dotychczasowe kanony obiegu informacji, sprowadza je do krótkich notek – 140 znaków a więc jeszcze mniej niż w SMS-ie. Wpisywane w telefonie komórkowym, iPodzie, iPhonie, Blackberrym, laptopie, szybko, w biegu, na miejscu wydarzeń, bez zwracania uwagi na gramatykę. Podając skondensowaną informację. Dziś, kto nie potrafi opowiedzieć swojej historii w 140 znakach, w 30 sekundach w windzie, na pasku TVN24 i to tak, aby rozeszła się w tłumie, budząc żywą, przewidywalną reakcję, ten widocznie nie ma historii godnej opowiedzenia. Ten – w świecie pędzących ludzi, którzy na nic nie mają czasu – wypada z gry.

Niedawno Instytut IFOP przeprowadził dla Le Figaro badania, z których wynikało, że źródłem decyzji wyborczej dla głosujących w wyborach do Parlamentu Europejskiego były: Internet – 56%, TV – 50%, radio – 47%, a dopiero na dalszym miejscu prasa.

Zjawisko kopiuj-wklej uznawane było do niedawna za największą zbrodnię w obiegu informacji. Stanowiło synonim kradzieży intelektualnej. Twórcy Twittera uznali jednak tę zasadę za świetny sposób animowania dyskusji. Nie mówi się już o kradzieży informacji ale o dzieleniu się nią z innymi użytkownikami, kiedy uznamy, że jest ważna czy interesująca. Tym samym nagradzamy jej autora, który może śledzić rozchodzenie się swojego wpisu w świecie.

Reklama

39 KOMENTARZE

    • Tak jest. Śmierdzi na kilometr.
      Dobrym przykładem tego zapachu jest ZAiKS. Komunistyczny pogrobowiec. Znajoma ma znajomego, który skomponował dawno, dawno temu, bodajże Konika na biegunach. Dziś za tę ciężką pracę, ten wybitny muzyk kasuje tantiemy na sumę ok. 2000 zł. miesięcznie. Lecą do niego pieniądze za publiczne wykonywanie nieśmiertelnego Konika. Żyć nie umierać.

      Taki owaki genialny muzyk wziął już pieniądze od wydawcy płyty a nawet dalej bierze od każdej sprzedanej sztuki. Problem w tym, że ciągle jest głodny i nie widzi innego sposobu zaspokojenia apetytu jak poprzez pasożytujący ZAiKS.

      Piekarze też powinni kasować działkę od stacji benzynowych za wykorzystywanie ich chleba do przyrządzania kanapek i wzbogacania się trustów naftowych na bazie wypieku. Koncerny samochodowe mogłyby łupić taksówkarzy za zarabianie tychże na klientach.

      Możliwości jest dużo i nie wiem na co czekają poszukiwacze niszy rynkowej.

      • Prawo autorskie do chleba
        Jeśli piekarz wynajdzie i opatentuje innowacyjną recepturę chleba, to jego wynalazek jest chroniony prawem, a on sam może zażądać opłaty za swój patent od stacji benzynowych. Chleb jest towarem, a “Konik na biegunach” – dziełem. Tantiemy za “Konika” są prawdopodobnie jedyny źródłem dochodu kompozytora, bo to przecież utwór chyba z lat 50., spopularyzowany niedawno przez Urszulę – spójrz na to od tej strony.

        ZAiKS ma zapędy monopolisty i od 2004 r., kiedy wprowadzono obowiązek płacenia VAT, notorycznie uchyla się i nie odprowadza tego podatku. I to rzeczywiście jest skandal, bo twórcom wypłaca tantiemy z potrąceniem VAT. Tylko kto każe twórcom trzymać się ZAiKSu? Nikt. Robią to z nawyku albo czystego lenistwa, bo organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi jest co najmniej kilka, jak nie kilkanaście. ZAiKS już nie jest monopolistą.
        O prawie autorskim już kiedyś rozmawialiśmy, wtedy Cię nie przekonałam, więc nie będę bić piany od początku. Powiem Ci tylko tyle, że gigantyczne honoraria i tantiemy to mit; może na Zachodzie da się z nich żyć na przyzwoitym poziomie, ale na pewno nie w Polsce. Prawo autorskie osobiste powinno być chronione w pewnym okresie, bo majątkowe (copyright) to śmieszne pieniądze są po prostu. A tworzenie dzieł (chrononych prawem) jest w końcu pracą twórców, za którą należy się godziwe wynagrodzenie.
        Pozdrawiam.

          • Twój producent Cię oszukał
            albo sam się oszukałeś. Istnieje coś takiego jak prawo autorskie osobiste, wynikające z faktu osobistego “popełnienia” dzieła. O ile prawa majątkowego możesz się zrzec, o tyle prawo autorskie osobiste jest z Tobą związane do śmierci, ponieważ to Ty jesteś twórcą; tego prawa nie możesz scedować na kogoś innego. Prawo majątkowe możesz stracić raz na zawsze, prawa osobistego – nie. A ponieważ jesteś twórcą, należą Ci się tantiemy – zapewniam Cię, grosze. Tantiem też możesz się zrzec, Twój wybór. Prawa autorskie (majątkowe i osobiste) nie dotyczą informacji.
            Pozdrawiam.

          • Oprócz prawa autorskiego osobistego istnieje jeszcze
            zdrowy rozsądek, który mówi, że jak coś sprzedałem, to automatycznie straciłem do cosia prawo własności a nabył je kupujący, który może od chwili transakcji, robić z cosiem, co tylko mu się żywnie podoba.

            A nazwa “prawo autorskie osobiste” nie jest zła, choć na miejscu twórców dodał bym do niej jeszcze parę wyrazów łacińskich dla spotęgowania wrażenia.
            Pozdrowienia.

          • Jasne.
            A najlepiej to tym wszystkim twórcom w łeb wypalić pod kościołem karmelitów, że tak Słowackim polecę, bo on już prawem autorskim niechroniony.
            Pozdrowienia, i dla Bubusia.

          • Ależ ja wcale nie mam zamiaru Cię nawracać.
            A co do komponowania, to powiedzmy, że z mozołem tworzę muzykę słów, już do delikatną i czułą, już to grzmiącą i drapieżną.
            Ukłony. Bubusiowi współczuję, bo choć on nie futrzaty, gorąc mu żyć nie daje.

    • Tak jest. Śmierdzi na kilometr.
      Dobrym przykładem tego zapachu jest ZAiKS. Komunistyczny pogrobowiec. Znajoma ma znajomego, który skomponował dawno, dawno temu, bodajże Konika na biegunach. Dziś za tę ciężką pracę, ten wybitny muzyk kasuje tantiemy na sumę ok. 2000 zł. miesięcznie. Lecą do niego pieniądze za publiczne wykonywanie nieśmiertelnego Konika. Żyć nie umierać.

      Taki owaki genialny muzyk wziął już pieniądze od wydawcy płyty a nawet dalej bierze od każdej sprzedanej sztuki. Problem w tym, że ciągle jest głodny i nie widzi innego sposobu zaspokojenia apetytu jak poprzez pasożytujący ZAiKS.

      Piekarze też powinni kasować działkę od stacji benzynowych za wykorzystywanie ich chleba do przyrządzania kanapek i wzbogacania się trustów naftowych na bazie wypieku. Koncerny samochodowe mogłyby łupić taksówkarzy za zarabianie tychże na klientach.

      Możliwości jest dużo i nie wiem na co czekają poszukiwacze niszy rynkowej.

      • Prawo autorskie do chleba
        Jeśli piekarz wynajdzie i opatentuje innowacyjną recepturę chleba, to jego wynalazek jest chroniony prawem, a on sam może zażądać opłaty za swój patent od stacji benzynowych. Chleb jest towarem, a “Konik na biegunach” – dziełem. Tantiemy za “Konika” są prawdopodobnie jedyny źródłem dochodu kompozytora, bo to przecież utwór chyba z lat 50., spopularyzowany niedawno przez Urszulę – spójrz na to od tej strony.

        ZAiKS ma zapędy monopolisty i od 2004 r., kiedy wprowadzono obowiązek płacenia VAT, notorycznie uchyla się i nie odprowadza tego podatku. I to rzeczywiście jest skandal, bo twórcom wypłaca tantiemy z potrąceniem VAT. Tylko kto każe twórcom trzymać się ZAiKSu? Nikt. Robią to z nawyku albo czystego lenistwa, bo organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi jest co najmniej kilka, jak nie kilkanaście. ZAiKS już nie jest monopolistą.
        O prawie autorskim już kiedyś rozmawialiśmy, wtedy Cię nie przekonałam, więc nie będę bić piany od początku. Powiem Ci tylko tyle, że gigantyczne honoraria i tantiemy to mit; może na Zachodzie da się z nich żyć na przyzwoitym poziomie, ale na pewno nie w Polsce. Prawo autorskie osobiste powinno być chronione w pewnym okresie, bo majątkowe (copyright) to śmieszne pieniądze są po prostu. A tworzenie dzieł (chrononych prawem) jest w końcu pracą twórców, za którą należy się godziwe wynagrodzenie.
        Pozdrawiam.

          • Twój producent Cię oszukał
            albo sam się oszukałeś. Istnieje coś takiego jak prawo autorskie osobiste, wynikające z faktu osobistego “popełnienia” dzieła. O ile prawa majątkowego możesz się zrzec, o tyle prawo autorskie osobiste jest z Tobą związane do śmierci, ponieważ to Ty jesteś twórcą; tego prawa nie możesz scedować na kogoś innego. Prawo majątkowe możesz stracić raz na zawsze, prawa osobistego – nie. A ponieważ jesteś twórcą, należą Ci się tantiemy – zapewniam Cię, grosze. Tantiem też możesz się zrzec, Twój wybór. Prawa autorskie (majątkowe i osobiste) nie dotyczą informacji.
            Pozdrawiam.

          • Oprócz prawa autorskiego osobistego istnieje jeszcze
            zdrowy rozsądek, który mówi, że jak coś sprzedałem, to automatycznie straciłem do cosia prawo własności a nabył je kupujący, który może od chwili transakcji, robić z cosiem, co tylko mu się żywnie podoba.

            A nazwa “prawo autorskie osobiste” nie jest zła, choć na miejscu twórców dodał bym do niej jeszcze parę wyrazów łacińskich dla spotęgowania wrażenia.
            Pozdrowienia.

          • Jasne.
            A najlepiej to tym wszystkim twórcom w łeb wypalić pod kościołem karmelitów, że tak Słowackim polecę, bo on już prawem autorskim niechroniony.
            Pozdrowienia, i dla Bubusia.

          • Ależ ja wcale nie mam zamiaru Cię nawracać.
            A co do komponowania, to powiedzmy, że z mozołem tworzę muzykę słów, już do delikatną i czułą, już to grzmiącą i drapieżną.
            Ukłony. Bubusiowi współczuję, bo choć on nie futrzaty, gorąc mu żyć nie daje.

    • Tak jest. Śmierdzi na kilometr.
      Dobrym przykładem tego zapachu jest ZAiKS. Komunistyczny pogrobowiec. Znajoma ma znajomego, który skomponował dawno, dawno temu, bodajże Konika na biegunach. Dziś za tę ciężką pracę, ten wybitny muzyk kasuje tantiemy na sumę ok. 2000 zł. miesięcznie. Lecą do niego pieniądze za publiczne wykonywanie nieśmiertelnego Konika. Żyć nie umierać.

      Taki owaki genialny muzyk wziął już pieniądze od wydawcy płyty a nawet dalej bierze od każdej sprzedanej sztuki. Problem w tym, że ciągle jest głodny i nie widzi innego sposobu zaspokojenia apetytu jak poprzez pasożytujący ZAiKS.

      Piekarze też powinni kasować działkę od stacji benzynowych za wykorzystywanie ich chleba do przyrządzania kanapek i wzbogacania się trustów naftowych na bazie wypieku. Koncerny samochodowe mogłyby łupić taksówkarzy za zarabianie tychże na klientach.

      Możliwości jest dużo i nie wiem na co czekają poszukiwacze niszy rynkowej.

      • Prawo autorskie do chleba
        Jeśli piekarz wynajdzie i opatentuje innowacyjną recepturę chleba, to jego wynalazek jest chroniony prawem, a on sam może zażądać opłaty za swój patent od stacji benzynowych. Chleb jest towarem, a “Konik na biegunach” – dziełem. Tantiemy za “Konika” są prawdopodobnie jedyny źródłem dochodu kompozytora, bo to przecież utwór chyba z lat 50., spopularyzowany niedawno przez Urszulę – spójrz na to od tej strony.

        ZAiKS ma zapędy monopolisty i od 2004 r., kiedy wprowadzono obowiązek płacenia VAT, notorycznie uchyla się i nie odprowadza tego podatku. I to rzeczywiście jest skandal, bo twórcom wypłaca tantiemy z potrąceniem VAT. Tylko kto każe twórcom trzymać się ZAiKSu? Nikt. Robią to z nawyku albo czystego lenistwa, bo organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi jest co najmniej kilka, jak nie kilkanaście. ZAiKS już nie jest monopolistą.
        O prawie autorskim już kiedyś rozmawialiśmy, wtedy Cię nie przekonałam, więc nie będę bić piany od początku. Powiem Ci tylko tyle, że gigantyczne honoraria i tantiemy to mit; może na Zachodzie da się z nich żyć na przyzwoitym poziomie, ale na pewno nie w Polsce. Prawo autorskie osobiste powinno być chronione w pewnym okresie, bo majątkowe (copyright) to śmieszne pieniądze są po prostu. A tworzenie dzieł (chrononych prawem) jest w końcu pracą twórców, za którą należy się godziwe wynagrodzenie.
        Pozdrawiam.

          • Twój producent Cię oszukał
            albo sam się oszukałeś. Istnieje coś takiego jak prawo autorskie osobiste, wynikające z faktu osobistego “popełnienia” dzieła. O ile prawa majątkowego możesz się zrzec, o tyle prawo autorskie osobiste jest z Tobą związane do śmierci, ponieważ to Ty jesteś twórcą; tego prawa nie możesz scedować na kogoś innego. Prawo majątkowe możesz stracić raz na zawsze, prawa osobistego – nie. A ponieważ jesteś twórcą, należą Ci się tantiemy – zapewniam Cię, grosze. Tantiem też możesz się zrzec, Twój wybór. Prawa autorskie (majątkowe i osobiste) nie dotyczą informacji.
            Pozdrawiam.

          • Oprócz prawa autorskiego osobistego istnieje jeszcze
            zdrowy rozsądek, który mówi, że jak coś sprzedałem, to automatycznie straciłem do cosia prawo własności a nabył je kupujący, który może od chwili transakcji, robić z cosiem, co tylko mu się żywnie podoba.

            A nazwa “prawo autorskie osobiste” nie jest zła, choć na miejscu twórców dodał bym do niej jeszcze parę wyrazów łacińskich dla spotęgowania wrażenia.
            Pozdrowienia.

          • Jasne.
            A najlepiej to tym wszystkim twórcom w łeb wypalić pod kościołem karmelitów, że tak Słowackim polecę, bo on już prawem autorskim niechroniony.
            Pozdrowienia, i dla Bubusia.

          • Ależ ja wcale nie mam zamiaru Cię nawracać.
            A co do komponowania, to powiedzmy, że z mozołem tworzę muzykę słów, już do delikatną i czułą, już to grzmiącą i drapieżną.
            Ukłony. Bubusiowi współczuję, bo choć on nie futrzaty, gorąc mu żyć nie daje.

    • Tak, wczoraj wróciłem. Byłem w Kuźnicy na Helu.
      Ja i trzy kobiety. Zawsze tam jeżdżę do tych samych tubylców. Warunki namiotowe ale i do morza i do zatoki bliziutko. Tydzień da sie wytrzymać i trochę odsapnąć od zgiełku miasta. Omyłkowo wpisałem Krynicę bo wciąż myślę intesywnie o Zbigniewie Z. Przyznaj Panie, że i Tobie będzie brakowało jego konferencji?

      • Krakusie
        Nie wiem co ma Zorro do Krynicy ale konferencji na pewno nie będzie mi brakowało, bo z konferencji to ja oglądam tylko takowe z Kubiką, żeby się upewnić, że nie załamują go porażki jedna za drugą. Ale chłopak chyba się trzyma.
        W necie to jeszcze oglądam wywiady z jedną panią młodą. I to wszystko.
        Czego można się dowiedzieć z konferencji? No chyba, że wróci Balcerowicz i będzie rozmawiał z kimś sobie równym.
        Życzę lepiej zmarnowanego czasu.

    • Tak, wczoraj wróciłem. Byłem w Kuźnicy na Helu.
      Ja i trzy kobiety. Zawsze tam jeżdżę do tych samych tubylców. Warunki namiotowe ale i do morza i do zatoki bliziutko. Tydzień da sie wytrzymać i trochę odsapnąć od zgiełku miasta. Omyłkowo wpisałem Krynicę bo wciąż myślę intesywnie o Zbigniewie Z. Przyznaj Panie, że i Tobie będzie brakowało jego konferencji?

      • Krakusie
        Nie wiem co ma Zorro do Krynicy ale konferencji na pewno nie będzie mi brakowało, bo z konferencji to ja oglądam tylko takowe z Kubiką, żeby się upewnić, że nie załamują go porażki jedna za drugą. Ale chłopak chyba się trzyma.
        W necie to jeszcze oglądam wywiady z jedną panią młodą. I to wszystko.
        Czego można się dowiedzieć z konferencji? No chyba, że wróci Balcerowicz i będzie rozmawiał z kimś sobie równym.
        Życzę lepiej zmarnowanego czasu.

    • Tak, wczoraj wróciłem. Byłem w Kuźnicy na Helu.
      Ja i trzy kobiety. Zawsze tam jeżdżę do tych samych tubylców. Warunki namiotowe ale i do morza i do zatoki bliziutko. Tydzień da sie wytrzymać i trochę odsapnąć od zgiełku miasta. Omyłkowo wpisałem Krynicę bo wciąż myślę intesywnie o Zbigniewie Z. Przyznaj Panie, że i Tobie będzie brakowało jego konferencji?

      • Krakusie
        Nie wiem co ma Zorro do Krynicy ale konferencji na pewno nie będzie mi brakowało, bo z konferencji to ja oglądam tylko takowe z Kubiką, żeby się upewnić, że nie załamują go porażki jedna za drugą. Ale chłopak chyba się trzyma.
        W necie to jeszcze oglądam wywiady z jedną panią młodą. I to wszystko.
        Czego można się dowiedzieć z konferencji? No chyba, że wróci Balcerowicz i będzie rozmawiał z kimś sobie równym.
        Życzę lepiej zmarnowanego czasu.