Reklama

Zdaje się, że jeszcze nigdy różnice między ZSRR i USA nie zatarły się tak spektakularnie, jako to miało i jeszcze ma miejsce w związku z aferą Snowdena i nieco popadającą w zapomnienie aferę PRISM. Przyznaję, musiałem odszukać w wiadomym miejscu, nie tylko jak się ten system inwigilacji człowieka nazywał, ale o co tam konkretnie chodziło. Niedobrze, gdy najbardziej przewrażliwione oszołomy zapominają co się wokół nich dzieje, ale z drugiej strony ulotna pamięć nie bierze się znikąd. Zniknęło PRISM, nie przyjęło się jako utrwalacz niebezpiecznych zjawisk, zupełnie inaczej niż Al.-Kaida, która utrwaliła się fantastycznie. Wcześniej utrwalił się „terroryzm”, termin właściwie nieistniejący do połowy wieku XX., PRISM trzeba szukać w google, bo jakoś w pamięć nie zdołał się wyryć. Przypadku w tym nie ma żadnego, po prostu mocarstwa polityczno-finansowe precyzyjnie dobierają słowa które potem jeszcze precyzyjniej promują. Zamiast PRISM USA i ZSRR postanowiły powtórnie wypromować „zimną wojnę”. I tak, ni z gruszki ni z pietruszki wojują mocarstwa na zimno o… „prawa człowieka”. Okazało się, że dla ZSRR amerykański sen o wolności jest niezwykle istotny i nie stanowi żadnego zagrożenia, chociaż gułagi radzieckie wypełnione są miejscowymi Snowdenami. Z kolei dla USA już oficjalnie, niczym w ZSRR, wskaźnikiem wolności jest skanowanie i przetwarzanie każdego pierdnięcia obywatela. Zagląda się Amerykaninowi w wszystkie otwory ciała, aby się Amerykanin przypadkiem nie przerodził we wroga samego siebie, Ameryki i Izraela. Po serii wirtualnych lewatyw, skanery pokazały, że istotnie zwiększyło się zagrożenie wybuchową Al.-Kaidą, głównie w tych ambasadach, o których świat się dowiedział przy okazji ewakuacji ambasad. Cóż w takim razie robić? Gramy dalej, nie dbając w jakiej pozycji znajduje się kurtyna.

Reklama

Związek Radziecki adoptował szpiega ujawniającego, że USA niewiele się od Związku Radzieckiego różnią, tylko tam nie towarzysze, ale rabini, teksańscy Abramowicze oraz producenci stali zbrojeniowej w postaci surowej i przetworzonej wypełniają białe pałace. W odpowiedzi pierwszy czarny prezydent Stanów Zjednoczonych odpalił teatrzyk niskich komediowych lotów, ukazujący „ekstremalne zagrożenie terroryzmem”. Do walki z terroryzmem ma być użyty PSRIM i koniec resetu zamieniony na „zimną wojnę”. Boki zrywać, niestety z jednej strony, bo z drugiej strach się bać. Należę do tych obłąkanych, którzy uważają, że 11 września 2001 roku służby specjalne USA dokonały zamachu na mniej istotnych obywateli własnego kraju, żeby bardziej istotnym zapewnić ciągłość władzy i interesów. Twierdziłem tak nim świat zobaczył „Drony” precyzyjnie lądujące nie na nowojorskich drapaczach chmur, ale na lotniskowcach o dużo mniejszych gabarytach. Bredziłem swoje nim pani Clinton z przerażeniem zakrywała oczy śledząc na żywo „rychłe” pojmanie agenta CIA, niejakiego Osamy bin Ladena, który rozpłynął się w morzu. No i dziś choroba mi się pogłębia, ponieważ mam takie oto wizje. Poziom skretynienia masowego odbiory postąpił tak daleko, że dziś podobne do WTC 9/11„zamachy terrorystyczne” można powtórzyć przy otwartej kurtynie nieszczególnie dbając o charakteryzację. O stanie faktycznym nie decyduje zbiór faktów, ale wyreżyserowana wersja wydarzeń, która da masowemu odbiorcy poczucie, że walka toczy się o jego dobro, a po drugie dający wiarę oficjalnej wersji walki nie narażą się na diagnozę choroby psychicznej. Póki co warunkiem podniesionej kurtyny jest brak ofiar, przy trupach takich jaja jeszcze nie było, ale początki zawsze są trudne i trzeba szczególnie uważać. Według tej reguły podniesiono kurtynę i pokazano pierwszy „zamach terrorystyczny” wyreżyserowany przez KGB i CIA, który następnie wciśnięto nieśmiertelnej Al-Kaidzie.

Podrzędny urzędas z CIA, zostaje zwerbowany przez KGB. Początkowo cudownie udaje mu się wylądować gdzieś na prowincji świata i stamtąd pomimo powszechnej inwigilacji nadaje co mu się podoba, a potężne USA nie są w stanie namierzyć zdrajcy. Drugim fantastycznym ruchem trafia radziecka gwiazda amerykańskiego snu o wolności, na radzieckie lotnisko, gdzie rozgrywa się wielotygodniowy wodewil. Finałem komedii jest obywatelstwo radzieckie dla Snowdena przyznane przez KGB, zerwana wizyta Obamy w Moskwie, „ekstremalny stan zagrożenia terrorystycznego” ambasady amerykańskiej w Zanzibarze i początek powrotu do „zimnej wojny”, który objawia się atakiem na „terrorystów islamskich”. Ktoś się szczególnie przejął tą otwartą kurtyną, gdzie widać jak błazny zmywają szminkę? Nie zauważyłem takich reakcji. Przy minimalnym wysiłku nawet osobnik ocierający się o medyczny termin „debil” spokojnie może sobie poukładać te klocki w jedną konkluzję – jestem członkiem stada baranów pędzonych na rzeź i chyba powinienem zacząć głośno beczeć.

Wysiłku nie widać, barany potakują strzyżonymi główkami i przyznają pokornie, że faktycznie lepiej mieć wpuszczoną sondę w dupę, celem namierzenia „żelowych bomb”, niżby się miało powtórzyć WTC 9/11, czy też inny „Teatr na Dubrowce”. Sprawy posunęły się tak daleko, że poniektórzy fachowcy mówią wprost o żenującym poziomie wzajemnej propagandy i obustronnej nieudolności służb specjalnych. Prawdopodobnie tym opiniom zawdzięcza życie arabska obsługa ambasad USA i paru sekretarzy afroamerykańskich. Przynajmniej tyle dobrego, że co odważniejsi postraszyli przed bardziej „komediowym” rozegraniem propagandy, bo jak wiadomo nic tak nie przyspiesza wyborów i nie podnosi salda jak trupy. Mimo wszystko nadal bardziej straszny jest jakiś świeżo wyhodowany Arab, który w skałach Afganistanu młotkiem i przecinakiem wykuwa „żelową bombę” nie do wykrycia dla lotniskowych skanerów, niż ludzie, którzy całą tę komedię z ofiarami śmiertelnymi reżyserują. I nie zmieni się nic, dopóki nie pieprznie, czego mam nadzieję nie dożyję i tylko dla potrzymania tej wiary spłodziłem niniejszy, banalny, felieton.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. USA dokonały zamachu na mniej istotnych obywateli własnego kraju
    to samo mnie trapi . . .
    i o "żelową bombę" należy się bać, bo znamy z autopsji że skanery wykażą niezbicie "zwyczajna grilowa" a może i nadzwyczajna jeśli będzie miała 10% mięsa w składzie

  2. USA dokonały zamachu na mniej istotnych obywateli własnego kraju
    to samo mnie trapi . . .
    i o "żelową bombę" należy się bać, bo znamy z autopsji że skanery wykażą niezbicie "zwyczajna grilowa" a może i nadzwyczajna jeśli będzie miała 10% mięsa w składzie

  3. Za pomocą PRISM’a Hameryka zapobiegła wielu atakom
    terrorystycznym! Tak rzekł był Czerwony Murzyn w telewizorze gdy sprawa inwigilacji wyszła na światło dzienne. Tak się stało, ponieważ Al-Kaida i inni terroryści muszą, ale to koniecznie muszą planować ataki za pomocą internetu. Atak zaplanowany za pomocą ołówka i kartki papieru w namiocie na pustyni nie liczy się.

  4. Za pomocą PRISM’a Hameryka zapobiegła wielu atakom
    terrorystycznym! Tak rzekł był Czerwony Murzyn w telewizorze gdy sprawa inwigilacji wyszła na światło dzienne. Tak się stało, ponieważ Al-Kaida i inni terroryści muszą, ale to koniecznie muszą planować ataki za pomocą internetu. Atak zaplanowany za pomocą ołówka i kartki papieru w namiocie na pustyni nie liczy się.