Reklama

Są Kontrowersje i spierajmy się. Nigdy, po prostu nigdy nie przeczytałem Mickiewicza i Słowackiego, do końca. Męczyłem się i usypiałem. Ale maturę zdałem.

Są Kontrowersje i spierajmy się. Nigdy, po prostu nigdy nie przeczytałem Mickiewicza i Słowackiego, do końca. Męczyłem się i usypiałem. Ale maturę zdałem. Nie znam większej miary nudziarzy i i mędziarzy jak Nasi Ukochani Wielcy.

Stare pierdoły. Zaśnijcie i pozwólcie zabłysnąć talentowi Mrożka, Mleczki i Lema.

Reklama
Reklama

10 KOMENTARZE

  1. Sorry, trochę obok. Czy jest sali specjalista?
    Specjalista od flag, bander i proporców. Pytam bez ironii i zacietrzewienia: czy ktoś mógłby mi wyjaśnić jaką flagą jest przykryta trumna Prezydenta (biały orzeł na czerwonym tle, generalski wężyk dookoła).

  2. Ad rem
    Wyrzucać nie ma co, ale można i należy opatrzyć stosownym komentarzem, precyzującym, jak dawno to było, w jakiej sytuacji i co się od tamtej pory wydarzyło, ew. że nie jest to ani jedyna, ani obowiązująca wersja wzorca w literaturze i kulturze. Tak jak swego czasu emisje “Czterech Pancernych i Psa” były z komentarzami przed każdym odcinkiem odnośnie rzeczywistości w Armii Czerwonej (i sojuszniczej armii polskiej) podczas II wojny.

  3. Słowacki nie był romantykiem
    Ze Słowackim to trochę dziwna historia, bo facet był niesamowicie bogaty i miał nadzwyczajną smykałkę do pieniędzy. Zarabiał na giełdzie, opracowywał plany finansowe dla firm.
    Czasami w wolnych chwilach pisał jakieś wiersze.
    Jedyny polski wieszcz żyjący za własne pieniądze.

  4. Ech, a Ty jak zwykle rewolucjonista:)
    Tzw. romantycy pisali różne rzeczy, w różnych okresach życia, na różne tematy. Słowacki to akurat przeważnie niegłupio. Czasem bywał romantyczny, ale raz – takie były czasy, dwa – kto z nas nie bywa? Wszystko jest kwestią doboru tekstów i fachowego, czyli pokazującego konteksty komentarza. Można uczyć głupio, można uczyć mądrze, dobór przedstawicieli epoki to właściwie mniejszy problem, choć trudno pominąć ikony tamtych czasów, to jednak byłoby fałszowanie obrazu. Poza tym, jak słusznie piszesz, nikt tego dziś nie czyta, apel należy więc skierować do autorów zamieszczanych w necie streszczeń i gotowców.

    • No właśnie…
      Izis, poruszyłaś to coś, o czym nigdy nikt nas nie uczył.
      Poruszyłaś ten problem, którego każdy nauczyciel unika… Bardzo unika…
      Jaki to problem?
      Nigdy w szkole/liceum (kilkanaście lat temu), nigdy żaden z nauczycieli nie przedstawił interpretacji utworu w kontekście bieżących przeżyć, refleksji, czy też doznań jego autora.
      A przecież dla twórcy/literata/blogera najważniejszym natchnieniem jest to, co widział dzisiaj lub to, o czym myślał wczoraj.
      Takich interpretacji brak.
      A jestem przekonany, że zupełnie inaczej patrzylibyśmy na utwory, gdybyśmy znali ich konteksy historyczny,
      A co nam dzisiaj pozostało? “Autor chciał powiedzieć, że…”
      I jak zobaczę, że moje dziecko będzie nadal trzymało się tych konwenansów, to zacznę mu sam szkicować tło historyczne. Niech on w końcu zrozumie, że nie ważne jest to, co “autor miał na myśli”, ale to, co w tym kontekście jego przeżyć i otoczenia “mógł mieć na myśli”.

  5. Jest to także kwestia słuchu.
    Mickiewicz i Słowacki pisali niekoniecznie mądrze, ale pięknie. Urok tych wierszy można docenić jedynie uchem – romantycy po prostu śpiewają poezją. Nawet Goethe czytany na głos w oryginale, mimo że słabo znam niemiecki ( stąd nikła ilość doświadczeń ) – brzmi znacznie piękniej, niż tylko oglądany oczami. Już Norwid, treściowo bogatszy, tworzył bardziej surowo i przez to trudniejszy jest dla mnie w odbiorze.
    Lem, Mrożek, Sztaudynger czy Mleczko – to po prostu inna kategoria sztuki.

  6. Lubimy patos
    Język polski zawsze był dla mnie męczarnią, dzieci też to po mnie odziedziczyły. Zmuszony byłem powtórnie niejako potykać się “Panem Tadeuszem” Gdy doczekam się wnuków mam nadzieję, że coś się już zmieni. Lektury szkolne obrzydziły mi na długo czytanie czegokolwiek. Wielu się z tego urazu nie podniosło i do dzisiaj sięga tylko po ” Fakty ”
    Jednak zamiłowanie do patosu nam zostało, uwielbiamy wielkie i smutne widowiska. Znakomicie czujemy się w roli rozdzierających szat nad cudzym nieszczęściem, uwielbiamy gdy ktoś nas wzruszy do łez, współczujemy i łączymy się w bólu, najlepiej takiego który nas nie rusza.