Reklama

Dziś na portalu wpolityce.pl ukazał się (powołujący się na Polską Agencję Prasową) tekst dotyczący planowanej przez rząd PiS ustawy mającej zakończyć jedno z najbardziej zbrodniczych dzieł establishmentu III RP, czyli proceder odbierania przez państwo dzieci rodzicom. Niestety, ale z artykułu zamieszczonego na wpolityce.pl wygląda na to, że PiS tę niezwykle ważną sprawę zawali. Z tekstu na wspomnianym portalu, zatytułowanym: "Koniec z odbieraniem dzieci z powodu biedy?" można wyczytać:

"Dzieci nie będą odbierane rodzicom, wbrew ich woli, z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej rodziny – przewiduje projekt nowelizacji przepisów kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który w poniedziałek przyjął rząd.Nowe rozwiązania – jak wskazano w komunikacie CIR – mają przeciwdziałać „pochopnemu” odbieraniu dzieci rodzicom oraz umieszczaniu ich w pieczy zastępczej, czyli rodzinie zastępczej lub placówce opiekuńczo-wychowawczej".

Reklama

Cały problem polega na tym, że odbieranie dzieci rodzicom nadal będzie możliwe, a jedynie nie "pochopnie". Tylko które przypadki odebrania dzieci są "pochopne", a które nie i kto będzie o tym decydował i czy przypadki raz uznane za "pochopne" (teraz przez rząd PiS) nie będą mogły być w przyszłości (przez rząd innej partii) przerzucone do koszyka z "niepochopnymi"? No bo kto im zabroni, gdy znów obejmą władzę?

Cytuję dalej:
"Projekt, który przedłożył minister sprawiedliwości, stanowi wypełnienie obietnicy złożonej przez premier Beatę Szydło w expose, w którym wskazała, że jednym z priorytetów rządu jest wsparcie rodziny i zapewnienie jej bezpiecznego funkcjonowania.  Projekt przewiduje, że umieszczanie dzieci w pieczy zastępczej co do zasady, będzie środkiem ostatecznym, stosowanym przez sąd opiekuńczy. Wcześniej należy zrobić wszystko, aby innymi środkami przywrócić prawidłowe funkcjonowanie rodziny. Ingerencja we władzę rodzicielską, prowadząca do oddzielenia dziecka od rodzica, może mieć miejsce jedynie po wcześniejszym wykorzystaniu przez sąd innych środków lub zastosowaniu form pomocy rodzinie, które okazały się nieskuteczne.  Kodeks rodzinny w takich sytuacjach wskazuje na działania sądu opiekuńczego – zarówno wobec rodziców jak i samego dziecka. Może on zobowiązać rodziców do pracy z asystentem rodziny, skierować ich na terapię albo ograniczyć im władzę rodzicielską, poddać ją kontroli kuratora sądowego.  Sąd może skierować dziecko do placówki wsparcia dziennego lub zdecydować o umieszczeniu w placówce sprawującej częściową pieczę nad dziećmi.  Odebranie dziecka będzie możliwe wtedy, gdy jest to konieczne ze względu na poważne zagrożenie dobra dziecka, w szczególności jego życia lub zdrowia. W tych wyjątkowych sytuacjach – jak podkreślono – sądy opiekuńcze muszą się kierować nadrzędną przesłanką, jaką jest dobro dziecka i zabezpieczenie jego interesów. Rozdzielenie rodziców i dzieci wyłącznie z powodu ubóstwa – wbrew woli rodziców – nie będzie możliwe.  W ocenie skutków regulacji zapisano, że projekt dotyczy rodzin bezradnych w sprawach opiekuńczo-wychowawczych i prowadzeniu gospodarstwa domowego (227,3 tys. rodzin; 0,8 mln osób) oraz rodzin zagrożonych ubóstwem (724,3 tys. rodzin; 1,9 mln osób).  Znowelizowana ustawa miałaby wejść w życie 30 dni od daty ogłoszeniaw Dzienniku Ustaw".
http://wpolityce.pl/polityka/275817-koniec-z-odbieraniem-dzieci-z-powodu-biedy-rzad-przyjal-projekt-nowelizacji-kodeksu-rodzinnego

Z tego wynika, że cały system państwowej, totalitarnej kontroli nad polską rodziną zostanie zachowany, a jedynie "wypaczenia" zostaną usunięte (jak mniemam usunięte do momentu, do którego PiS będzie dzierżyło władzę, bo przecież trzeba zakładać, że partie reprezentujące siły dążące do zniszczenia instytucji rodziny w Polsce prędzej czy później wrócą do władzy).
Z tekstu wynika, że:
-Coś takiego jak "sądy rodzinne", "kodeks rodzinny" i ingerencja opieki społecznej w wychowywanie dzieci przez rodzinę (nie mylić ze wsparciem materialnym) zostaną utrzymane, a te rzeczy nie powinny w ogóle istnieć, bo samo ich istnienie konstytuuje zasadę kontroli państwa nad rodziną i wychowaniem dzieci oraz daje na przyszłość pole do poszerzania tego państwowego władztwa (co z tego, że PiS to tymczasowo ograniczy, gdy następne rządy do tego wrócą, a może nawet pójdą jeszcze dalej, niż ma to miejsce obecnie?).
-Odbieranie rodzicom dzieci nadal będzie możliwe, ale "będzie środkiem ostatecznym"; tylko kto o tym zadecyduje, co jest "ostatecznością" i jak (po ewentualnej utracie w przyszłości władzy przez PiS) uniemożliwić przyszłej władzy ograniczenie do minimum katalogu przypadków "ostateczności" lub jego całkowitej likwidacji, co spowoduje powrót do stanu obecnego i ponowne odbieranie dzieci z byle powodu? Nikt tego nowej władzy (PO/Nowoczesnej lub podobnych ideowo partii) nie zabroni. Dlatego odbierania dzieci przez państwo i ingerencji w rodzinę innej, niż pomoc materialna, należy całkowicie zabronić ustawowo (a gdyby się jakimś cudem dało, to konstytucyjnie), bo ustanowienie na nowo prawa umożliwiającego konfiskatę dzieci i ingerencję w ich wychowanie będzie wówczas o wiele trudniejsze (zwłaszcza, że opinia publiczna już będzie wiedziała, czym to się skończy), niż kosmetyczne odwrócenie wstecz tej zaledwie kosmetycznej zmiany, którą teraz przeprowadza PiS.
-Nadal "sąd rodzinny" na podstawie "kodeksu rodzinnego" będzie mógł "zobowiązać rodziców do pracy z asystentem rodziny i skierować ich na terapię", a jak terapia "nie przebiegnie pomyslnie", to odebrać dzieci. Czyli to urzędnicy z ośrodków opieki społecznej i sądy nadal będą decydować o tym, jak wygląda "dobre" wychowanie, a nie rodzice. Rodzice i dzieci będą ciagani na terapie (u psychologów i psychiatrów, czyli przedstawicieli dziedzin, które nie są nawet naukami; równie dobrze można by uzależnić możliwość pozostawienia lub odebrania praw rodzicielskich od opinii szmanów lub wróżek). To nie jest żadna zmiana obecnej sytuacji, a jedynie kosmetyka; cały kręgosłup instytucjonalny i kadrowy tej patologii pozostaje, a zmiana jest obliczona jedynie na to, że za władzy PiS-u rząd i podległa mu administracja upilnują, aby nie dochodziło do "nadużyć". Być może to się uda, choć wątpię, aby PiS-owi udało się objąć kontrolą poczynania każdego gminnego ośrodka opieki społecznej i sądu rejonowego, by orzec czy "zasadnie" odebrały rodzicom dzieci, czy "bezzasadnie"; ale nawet gdyby PiS-owi to się udało, to po utracie władzy, przy zachowaniu w prawie RP samej możliwości oddbierania dzieci rodzicom i zachowaniu infrastruktury instytucjonalno-kadrowej ("sądy rodzinne" i ośrodki psychologiczne podpięte pod ośrodki pomocy społecznej), to nastały po zakończeniu rządów PiS-u, nowy rząd, będzie mógł raz dwa do tego wrócić, nawet być może nie zmieniając ustaw.
Po prostu ręce opadają. Aby raz na zawsze zakończyć państwowy kidnapping, trzeba zlikwidować jakąkolwiek możliwość ingerencji państwa w przebieg wychowania dzieci w rodzinach i możliwość ich odbierania przez państwo pod jakimkolwiek pozorem. Nie ma innej drogi. Jeśli się to pozostawi, to to będzie się działo – za czasów rządów PiS z mniejszym natężeniem, ale po zakończeniu tych rządów, środowiska dążące do zniszczenia instytucji rodziny w Polsce odbiją to sobie z nawiązką. Czy projektanci tej nowej ustawy pseudo-naprawczej z obecnego ministerstwa sprawiedliwości naprawdę tego nie rozumieją?
I przestrzegam przed koncentrowaniem się tylko na zakazie odbierania dzieci z rodzin z powodu biedy (co zdaje się sugerować artykuł z wpolityce.pl), bo to tylko jeden z wielu powodów odbierania dzieci z rodzin przez państwo. Wystarczy poszukać w Internecie: dzieci są odbierane z jakichkolwiek powodów – takich, że aż trudno w to uwierzyć: bo dziecko jest zbyt otyłe; bo matka jest zbyt otyła; bo rodzice są zbyt religijni; bo psycholożka z ośrodka opieki społeczjej orzekła, że dziecko jest "osowiałe"; bo (gdy dzieckiem opiekują się dziadkowie, ponieważ ojciec i matka np. zginęli w wypadku lub wyjechali do pracy za granicę) opiekunowie są zbyt starzy; albo po prostu dlatego, że psycholog uznał, że rodzice sobie nie poradzą bo on tak uznał wg swojego pseudonaukowego (podkreślam: psychologia nie jest nauką) widzimisię. W chwili obecnej, dzięki istnieniu możliwości ingerencji państwa w sposób wychowywania dzieci przez rodziców i w ramach tego możliwości stosowania jako represji odebrania im dzieci, a zarazem z powodu uznawania przez sądownictwo III RP psychologii jako nauki i powoływania psychologów z ośrodków opieki społecznej na biegłych będących wyroczniami ws. tego, czym jest dobro dziecka, psycholodzy stali się w Polsce okresu III RP jednymi z największych władców. Dziś psycholog z ośrodka opieki społecznej, niczym esesman na rampie w Auschwitz, decyduje o "być albo nie być" polskiej rodziny. I PiS ten system pozostawia? Psycholodzy powinni być nie tylko usunięcu z ośrodków opieki społecznej, nie tylko powinno się zakazać sądom powoływania ich na biegłych, ale psychologia jako pseudo-nauka, swoisty neo-szamanizm czy też wróżyzm, powinna być w ogóle usunięta z uniwersytetów.
Jesli ktoś z czytelników niniejszego portalu ma jakieś dojścia do rządu PiS i do ludzi z ministerstwa sprawiedliwości, którzy projektują nową, zaledwie kosmetyczną, ustawę ws. ograniczenia ingerowania państwa w rodzinę z odbieraniem dzieci na czele, to proszę wpłynąć jak to się tylko da na to, żeby projektanci tej ustawy uwzględnili to, co wyżej napisałem. Inaczej, po zakończeniu rządów PiS, wszystko wróci do stanu obecnego.

PS. A co z dziećmi już odebranymi za rządów PO-PSL? Przcież to są liczby idące w tysiące. PiS powinien natychmiast, bez żadnych ceregieli i ociągania się (czas rozłąki jest niezwykle ważny), oddać te dzieci biologicznym rodzicom, bez względu na to, czy znajdują się teraz w rodzinach zastępczych czy w sierocińcach. Czy PiS coś z tym zrobi? Czy ktoś w obecnym ministerstwie sprawiedliwości widział osiwiałą matkę przed trzydziestką po odebraniu jej dzieci?

Reklama