Reklama

http://wyborcza.pl/1,75515,6801961,Specjalisci_i_manipulatorzy.html

Specjaliści i manipulatorzy

Reklama

Janusz A. Majcherek* 2009-07-09, ostatnia aktualizacja 2009-07-08 16:23:58.0


http://wyborcza.pl/1,75515,6801961,Specjalisci_i_manipulatorzy.html

Specjaliści i manipulatorzy

Janusz A. Majcherek* 2009-07-09, ostatnia aktualizacja 2009-07-08 16:23:58.0

Polska szkoła maltretuje uczniów wtłaczaniem im do głów niezliczonej liczby faktów z nauk ścisłych i przyrodniczych. Absolwenci garną się więc do filozofii, psychologii czy socjologii

Sprowokowana przez artykuł Adama Leszczyńskiego (“Triumfy ignorancji”, “Gazeta” z 17 czerwca) dyskusja o wadach i zaletach forsowanego w Polsce kształcenia specjalistyczno-technokratycznego wpisuje się w szerszą debatę trwającą od dłuższego czasu nie tylko w naszym kraju. W jej rodzimych ramach coraz częściej słyszane są utyskiwania na niedostosowanie naszego systemu kształcenia do potrzeb rynku, mającego się wyrażać nadmiarem studentów i absolwentów kierunków humanistycznych i społecznych, oraz nawoływania do zmiany profilu powszechnej edukacji w stronę nauk ścisłych i technicznych, rzekomo lepiej przygotowujących do funkcjonowania we współczesnym świecie i aktywności w nowoczesnej gospodarce. Według wyrazicieli tego poglądu mamy za dużo psychologów i politologów, a za mało programistów, inżynierów i technologów.

Do tej opinii najwyraźniej przychyliły się władze państwowe, oferując dopłaty ze środków publicznych dla młodzieży podejmującej studia na kierunkach technicznych i ścisłych oraz uczelni prowadzących takowe. Zapowiedziane przywrócenie obowiązkowej matury z matematyki ma ponoć zapewnić większą liczbę kandydatów przygotowanych do studiów technicznych i inżynierskich dostarczających gospodarce odpowiednio sprofilowanych kadr.

Pogląd o prymacie nauk ścisłych i technicznych nad humanistycznymi i społecznymi nie odzwierciedla jednak bynajmniej żadnych nowoczesnych trendów, lecz jest reliktem XIX-wiecznego nurtu filozoficzno-światopoglądowego znanego jako pozytywizm, który przeżył ostatni okres znaczących wpływów (jako tzw. neopozytywizm) w pierwszej połowie ubiegłego wieku. W imię ówcześnie rozumianej nowoczesności zwalczał on to, co dziś nazywamy humanistyką, i forsował kult “naukowości” utożsamianej z wiedzą faktograficzną o “realnym” (czyli fizycznym) świecie pozwalającą na jego kształtowanie i urabianie. Inżynier był naukowym i społecznym ideałem tego światopoglądu triumfującego w epoce uprzemysłowienia, a w Polsce mającego silną ekspozyturę jako tzw. pozytywizm warszawski w drugiej połowie XIX w. oraz filozoficzna szkoła lwowsko-warszawska w okresie międzywojennym.

Choć od tego czasu nastąpiło kilka antypozytywistycznych przełomów demaskujących płycizny, uproszczenia i sprzeczności tego poglądu o świecie i nauce, ma on w niektórych środowiskach nadal bezkrytycznych zwolenników (by nie powiedzieć – wyznawców). Należą do nich twórcy profilu i programu polskiego szkolnictwa powszechnego. Idąc w ślady swych prekursorów z dwóch ubiegłych stuleci, wierzą oni naiwnie, że wiedza rodzi się z gromadzenia i uogólniania danych faktograficznych, a jej kluczowymi dziedzinami są nauki przyrodnicze i ścisłe. Stosownie do tych wyobrażeń polska szkoła maltretuje uczniów wtłaczaniem im do głów niezliczonej liczby faktów, a przedmioty przyrodnicze górują ilościowo i zakresowo w planach nauczania nad humanistycznymi. Czy to nie jest aby jedną z przyczyn, dla których absolwenci mają dosyć wieloletniego wkuwania matematyki, fizyki i biologii, więc gdy tylko mogą swobodnie wybierać profil własnego kształcenia w szkołach wyższych, garną się do filozofii, psychologii czy socjologii, których w obowiązkowej edukacji szkolnej im skąpiono?

Ale epigoni pozytywizmu wiedzą swoje i twierdzą, że niechęć uczniów i studentów do wiedzy ścisłej i przyrodniczej wynika z jej wyższego stopnia trudności, większych wymagań stawianych adeptom, co ma dowodzić jej wyższej wartości. Chętnie zmusiliby maturzystów, aby także na studiach uczyli się więcej matematyki i fizyki (zgodnie ze szkolną zasadą “więcej tego, czego nie lubicie”), a poniechali “mętnej” i rzekomo nieprzydatnej “łatwizny” humanistycznej. Nie chcą dostrzec ani wyciągnąć wniosków z faktu, że w zachodniej Europie i USA system i treści edukacji są akurat zupełnie inne, a to właśnie tam poziom gospodarki, liczba noblistów czy liczba patentów przewyższają nasze osiągnięcia, o poziomie szeroko rozumianej kultury nie mówiąc.

Do wezwań do zwiększenia roli przedmiotów ścisłych i wiedzy technicznej w edukacji wnikliwie i krytycznie na łamach “Gazety” już rok temu (28-29 czerwca 2008) odniosła się Martha Nussbaum, autorka wydanej niedawno po polsku książki “W trosce o człowieczeństwo. Klasyczna obrona reformy kształcenia ogólnego”. Podniosła ona, że ludzie wykształceni i ukształtowani w profilach techniczno-inżynierskich są bardziej skłonni do przyjmowania i powielania schematów mentalno-światopoglądowych, podatni na techniki manipulacji i inżynierię społeczną.

Użytkownicy równań, wzorów, regułek i algorytmów mają inklinację do wyobrażania sobie także życia społecznego jako podlegającego koniecznym prawom, mechanizmom i technikom, co czyni ich – zdaniem Marthy Nussbaum – niebezpiecznymi dla demokracji oraz pluralistycznego, otwartego społeczeństwa wolnych obywateli. “Kształcenie nastawione na technikę i biznes produkuje ludzi, którzy są konformistyczni, pokorni wobec władzy i nie myślą krytycznie o propagandzie, którą im podsuwają politycy. Nie potrafią też zrozumieć cierpienia i uczuć ludzi, którzy się od nich różnią”. Rzeczywiście, cierpienie nie jest pojęciem technicznym, a uczuć nie da się opisać przy pomocy równań. Martha Nussbaum nadzieję widzi w tym, że amerykańskie uczelnie są prywatne i nie ulegną administracyjnej czy rynkowej presji na promowanie wąskozakresowego kształcenia inżyniersko-technicznego.

W Polsce najważniejsze uczelnie są jednak publiczne i przynajmniej na administracyjną presję znacznie bardziej podatne, a praktyka polityczna potwierdza obawy Marthy Nussbaum. Za rządów PiS otwarcie dezawuowano niepokornych humanistów i zbuntowanych intelektualistów, deklarując stworzenie własnego zaplecza społecznego w oparciu o inteligencję techniczną. Okoliczność, że głoszący taki program Ludwik Dorn (skądinąd sam będący socjologiem) jest aktualnie skłócony z liderem PiS, nie podważa tych zamysłów i nie oddala związanych z nimi zagrożeń.

Ludzie o wąskospecjalistycznym wykształceniu techniczno-inżynierskim często są istotnie bardziej podatni na polityczną agitację i ideologiczne sugestie, wykazując się ignorancją w rozpoznawaniu ich bałamutności. Wykształcenie matematyczne i ścisłe myślenie nie chroni bynajmniej przed przyjmowaniem i wyznawaniem najgłupszych – łącznie ze spiskowymi – wizji rzeczywistości. Obowiązkowa matura z matematyki też od nich nie ustrzeże – a mogłaby solidna porcja nauk społecznych.

I proszę już nie powtarzać, że potrzeba kilkunastoletniego nauczania matematyki zwieńczonego obowiązkową maturą, aby Polacy umieli obliczać odsetki od depozytów czy kredytów w banku oraz wymiar podatku dla urzędu skarbowego. Zwłaszcza że przywracaniu matematyki na maturze towarzyszą pomysły ograniczenia zakresu nauczania podstaw przedsiębiorczości obecnych w programie szkolnym dopiero od niedawna w nader skromnym wymiarze.

A jak ujawnił na tych łamach już w zeszłym roku Piotr Cieśliński (“Gazeta” z 1 października 2008 r.), rynkowa kariera wyrafinowanych instrumentów finansowych, których upowszechnienie doprowadziło do kryzysu amerykańskiego systemu bankowego i w rezultacie do załamania gospodarki światowej, była dziełem fizyków i matematyków opracowujących skomplikowane modele funkcjonowania tych derywatów. Powinno to dodatkowo dać do myślenia zwolennikom zwiększania obecności w polskim systemie kształcenia przedmiotów ścisłych jako mających przyczynić się do podniesienia poziomu polskiej gospodarki.

W dyskusji o stanie polskiej edukacji głos zabrali już:

*Janusz A. Majcherek jest profesorem w Instytucie Filozofii i Socjologii krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego

Janusz A. Majcherek*

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. To naturalne, że każda sroczka swój ogonek chwali.
    Wyższość nauk technicznych nad humanistycznymi nie podlega jednak dyskusji. Dawno, dawno temu, najpierw budowaliśmy schronienie dla swojej pani a dopiero potem recytowaliśmy jej wiersze. Dzisiaj jest nie inaczej. Wszelki postęp, jak choćby ostatnio podbój kosmosu czy Internet, nie zawdzięczamy przecież humanistom. Rozsądnie jest godzić jedno z drugim, bo człowiek nie tylko strawą żyje. Trawestując Marksa – nauki techniczne to baza a humanistyczne to nadbudowa.

  2. To naturalne, że każda sroczka swój ogonek chwali.
    Wyższość nauk technicznych nad humanistycznymi nie podlega jednak dyskusji. Dawno, dawno temu, najpierw budowaliśmy schronienie dla swojej pani a dopiero potem recytowaliśmy jej wiersze. Dzisiaj jest nie inaczej. Wszelki postęp, jak choćby ostatnio podbój kosmosu czy Internet, nie zawdzięczamy przecież humanistom. Rozsądnie jest godzić jedno z drugim, bo człowiek nie tylko strawą żyje. Trawestując Marksa – nauki techniczne to baza a humanistyczne to nadbudowa.

  3. To naturalne, że każda sroczka swój ogonek chwali.
    Wyższość nauk technicznych nad humanistycznymi nie podlega jednak dyskusji. Dawno, dawno temu, najpierw budowaliśmy schronienie dla swojej pani a dopiero potem recytowaliśmy jej wiersze. Dzisiaj jest nie inaczej. Wszelki postęp, jak choćby ostatnio podbój kosmosu czy Internet, nie zawdzięczamy przecież humanistom. Rozsądnie jest godzić jedno z drugim, bo człowiek nie tylko strawą żyje. Trawestując Marksa – nauki techniczne to baza a humanistyczne to nadbudowa.

  4. Tak “naszybko” 🙂
    Faktem jest, że coraz bardziej brakuje inżynierów, informatyków, progarmistów etc. Taki rynek i tu nie ma co rwać włosów z głowy, mniej romantyzmu więcej praktycyzmu wyszłoby Polakom bardzo na zdrowie. Natomiast pomysły na “doprodukowanie” ludzi wykształconych technicznie to zgroza i jak zwykle od d* strony. Szkoła podstawowa : słynna reforma zostawiła 4 godziny matematyki w tygodniu, w gimnazjum – tak samo. Mimo zapowiedzi podstawa programowa praktycznie nie została zmieniona. Pamiętacie, ile myśmy tej matematyki mieli? Efekt – wyścigi chartów, żeby zdążyć wszystkiego “liznąć” do połowy czerwca. W tym roku na sprawdzianie szóstoklasistów po raz pierwszy zadania matematyczne dominowaly liczebnie nad tymi “z polskiego”. Efekt – najgorsze od lat wyniki. Wprowadzenie mat. na maturze nic nie zmienia poza tym, że 3/4 nie zda i znów jakiś piękny Roman wykombinuje amnestię albo za rok obniży poziom wymagań. Wyniki testów gimnazjalnych to potwierdzają – zawsze znacznie lepsze są z części humanistycznej. Sposób – religia z powrotem do kościoła, godziny oddać matematykom. Religii też to wyjdzie na zdrowie. I to napisałam ja – humanistka ateistka.

  5. Tak “naszybko” 🙂
    Faktem jest, że coraz bardziej brakuje inżynierów, informatyków, progarmistów etc. Taki rynek i tu nie ma co rwać włosów z głowy, mniej romantyzmu więcej praktycyzmu wyszłoby Polakom bardzo na zdrowie. Natomiast pomysły na “doprodukowanie” ludzi wykształconych technicznie to zgroza i jak zwykle od d* strony. Szkoła podstawowa : słynna reforma zostawiła 4 godziny matematyki w tygodniu, w gimnazjum – tak samo. Mimo zapowiedzi podstawa programowa praktycznie nie została zmieniona. Pamiętacie, ile myśmy tej matematyki mieli? Efekt – wyścigi chartów, żeby zdążyć wszystkiego “liznąć” do połowy czerwca. W tym roku na sprawdzianie szóstoklasistów po raz pierwszy zadania matematyczne dominowaly liczebnie nad tymi “z polskiego”. Efekt – najgorsze od lat wyniki. Wprowadzenie mat. na maturze nic nie zmienia poza tym, że 3/4 nie zda i znów jakiś piękny Roman wykombinuje amnestię albo za rok obniży poziom wymagań. Wyniki testów gimnazjalnych to potwierdzają – zawsze znacznie lepsze są z części humanistycznej. Sposób – religia z powrotem do kościoła, godziny oddać matematykom. Religii też to wyjdzie na zdrowie. I to napisałam ja – humanistka ateistka.

  6. Tak “naszybko” 🙂
    Faktem jest, że coraz bardziej brakuje inżynierów, informatyków, progarmistów etc. Taki rynek i tu nie ma co rwać włosów z głowy, mniej romantyzmu więcej praktycyzmu wyszłoby Polakom bardzo na zdrowie. Natomiast pomysły na “doprodukowanie” ludzi wykształconych technicznie to zgroza i jak zwykle od d* strony. Szkoła podstawowa : słynna reforma zostawiła 4 godziny matematyki w tygodniu, w gimnazjum – tak samo. Mimo zapowiedzi podstawa programowa praktycznie nie została zmieniona. Pamiętacie, ile myśmy tej matematyki mieli? Efekt – wyścigi chartów, żeby zdążyć wszystkiego “liznąć” do połowy czerwca. W tym roku na sprawdzianie szóstoklasistów po raz pierwszy zadania matematyczne dominowaly liczebnie nad tymi “z polskiego”. Efekt – najgorsze od lat wyniki. Wprowadzenie mat. na maturze nic nie zmienia poza tym, że 3/4 nie zda i znów jakiś piękny Roman wykombinuje amnestię albo za rok obniży poziom wymagań. Wyniki testów gimnazjalnych to potwierdzają – zawsze znacznie lepsze są z części humanistycznej. Sposób – religia z powrotem do kościoła, godziny oddać matematykom. Religii też to wyjdzie na zdrowie. I to napisałam ja – humanistka ateistka.

  7. wciskanie ciemnoty
    I tak, i nie.
    Właśnie dzięki brakom elementarnej wiedzy w zakresie nauk ścisłych można ludowi wciskać ciemnoty na temat ocieplenia, dziur ozonowych, pandemii świńskiej grypy i tym podobnym wynalazkom.
    Człowiek który liznął trochę wiedzy naukowo-technicznej jest na tego typu propagandę bardziej odporny niż humanista skazany na domysły i wiedzę z telewizora.

  8. wciskanie ciemnoty
    I tak, i nie.
    Właśnie dzięki brakom elementarnej wiedzy w zakresie nauk ścisłych można ludowi wciskać ciemnoty na temat ocieplenia, dziur ozonowych, pandemii świńskiej grypy i tym podobnym wynalazkom.
    Człowiek który liznął trochę wiedzy naukowo-technicznej jest na tego typu propagandę bardziej odporny niż humanista skazany na domysły i wiedzę z telewizora.

  9. wciskanie ciemnoty
    I tak, i nie.
    Właśnie dzięki brakom elementarnej wiedzy w zakresie nauk ścisłych można ludowi wciskać ciemnoty na temat ocieplenia, dziur ozonowych, pandemii świńskiej grypy i tym podobnym wynalazkom.
    Człowiek który liznął trochę wiedzy naukowo-technicznej jest na tego typu propagandę bardziej odporny niż humanista skazany na domysły i wiedzę z telewizora.

  10. Trochę przegiąłeś, kocie, podpisując się pod tymi tezami!
    “Ludzie o wąskospecjalistycznym wykształceniu techniczno-inżynierskim często są istotnie bardziej podatni na polityczną agitację i ideologiczne sugestie, wykazując się ignorancją w rozpoznawaniu ich bałamutności” – czy znasz jakieś sensowne badania statystyczne, określające owo “często” ? Zwłaszcza w porównaniu z wykształconymi humanistami ?
    Chciałbym tu zanaczyć, że w obecnym wieku wąskospecjalistycznie wykształceni technokraci to coraz większa rzadkość. Zwłaszcza dziedziny techniczne zmieniają się bowiem bardzo szybko, a konieczność permanentnego douczania się raczej wspomaga krytycyzm

    “Wykształcenie matematyczne i ścisłe myślenie nie chroni bynajmniej przed przyjmowaniem i wyznawaniem najgłupszych – łącznie ze spiskowymi – wizji rzeczywistości” – prawda, ale nie cała prawda. Żadne bowiem wykształcenie nie gwarantuje powyższej ochrony automatycznie. Jedyną skuteczną tarczą jest rozum, czyli umiejętność skutecznego myślenia – cecha nie bardzo mocno skorelowana z wykształceniem

    W efekcie najbardziej pozytywną oceną, jaką mogę wystawić artykułowi, jest : Kontrowersyjny.

  11. Trochę przegiąłeś, kocie, podpisując się pod tymi tezami!
    “Ludzie o wąskospecjalistycznym wykształceniu techniczno-inżynierskim często są istotnie bardziej podatni na polityczną agitację i ideologiczne sugestie, wykazując się ignorancją w rozpoznawaniu ich bałamutności” – czy znasz jakieś sensowne badania statystyczne, określające owo “często” ? Zwłaszcza w porównaniu z wykształconymi humanistami ?
    Chciałbym tu zanaczyć, że w obecnym wieku wąskospecjalistycznie wykształceni technokraci to coraz większa rzadkość. Zwłaszcza dziedziny techniczne zmieniają się bowiem bardzo szybko, a konieczność permanentnego douczania się raczej wspomaga krytycyzm

    “Wykształcenie matematyczne i ścisłe myślenie nie chroni bynajmniej przed przyjmowaniem i wyznawaniem najgłupszych – łącznie ze spiskowymi – wizji rzeczywistości” – prawda, ale nie cała prawda. Żadne bowiem wykształcenie nie gwarantuje powyższej ochrony automatycznie. Jedyną skuteczną tarczą jest rozum, czyli umiejętność skutecznego myślenia – cecha nie bardzo mocno skorelowana z wykształceniem

    W efekcie najbardziej pozytywną oceną, jaką mogę wystawić artykułowi, jest : Kontrowersyjny.

  12. Trochę przegiąłeś, kocie, podpisując się pod tymi tezami!
    “Ludzie o wąskospecjalistycznym wykształceniu techniczno-inżynierskim często są istotnie bardziej podatni na polityczną agitację i ideologiczne sugestie, wykazując się ignorancją w rozpoznawaniu ich bałamutności” – czy znasz jakieś sensowne badania statystyczne, określające owo “często” ? Zwłaszcza w porównaniu z wykształconymi humanistami ?
    Chciałbym tu zanaczyć, że w obecnym wieku wąskospecjalistycznie wykształceni technokraci to coraz większa rzadkość. Zwłaszcza dziedziny techniczne zmieniają się bowiem bardzo szybko, a konieczność permanentnego douczania się raczej wspomaga krytycyzm

    “Wykształcenie matematyczne i ścisłe myślenie nie chroni bynajmniej przed przyjmowaniem i wyznawaniem najgłupszych – łącznie ze spiskowymi – wizji rzeczywistości” – prawda, ale nie cała prawda. Żadne bowiem wykształcenie nie gwarantuje powyższej ochrony automatycznie. Jedyną skuteczną tarczą jest rozum, czyli umiejętność skutecznego myślenia – cecha nie bardzo mocno skorelowana z wykształceniem

    W efekcie najbardziej pozytywną oceną, jaką mogę wystawić artykułowi, jest : Kontrowersyjny.