Reklama

Chcąc nie chcąc zrobi mi się tryptyk o tym jak Lechowi Wałęsie życzeń i gratulacji udzielano, bez udziału nie-prywatnych kamer.

Chcąc nie chcąc zrobi mi się tryptyk o tym jak Lechowi Wałęsie życzeń i gratulacji udzielano, bez udziału nie-prywatnych kamer. Określenie nie-prywatne nie jest moim, ale bardzo mi przypadło do gustu, dlatego ukradłem. W poprzednich dwóch częściach było o tym co zabawne i godne szacunku, w tym będzie o tym co smutne i godne potępienia. W ostatniej odsłonie, w ostatnim akcie, rzut oka na drugą stronę medalu. Drugą stroną medalu pokazał Bronisław Komorowski. Trzeba przyznać, że Pan Komorowski nie ma ostatnio powodów aby patrzeć spokojnie na to co mu się zarzuca i co się z nim usiłuje zrobić, ale chyba nie jest aż tak źle, jak Pan Komorowski raczył był na uroczystości narzekać. Nieznośna polska obyczajność, przy każdej możliwej okazji powiedzieć coś co na wątrobie zalega. Przy okazji takiej uroczystości wątków i tematów godnych poruszenia są dziesiątki i mówię tylko o wątkach głównych, niestety Pan Komorowski, jak obojętnie który Kaczyński, zaczął wylewać osobiste żale i urazy.

Cytował Pan Komorowski ile wlezie do Piłsudskiego, ulubionego socjalisty, idola prawicy wszelkiej maści, przez Słonimskiego do Tuwima. I jakoś tak się wszystko układało w jedną mowę przeciw tym ?dwóm?. Przyszedł Pan Komorowski na uroczystość Lecha Wałęsy i opowiadał między wierszami o złych Kaczyńskich. Komu jak komu, ale mnie wypadałoby się powstrzymać z krytyka krytyki Kaczyńskich, niemniej okażę się, nie pierwszy raz, bezczelnym i skrytykuję krytykę. Jest czas i miejsce oraz tysiąc okazji aby dokopać Kaczyńskim, co więcej dokopywanie Kaczyńskim za to co robią i bez wątpienia jeszcze zrobią jest obywatelskim obowiązkiem. Rzecz jest ważna, jednak są rzeczy ważniejsze i do tych rzeczy nie należy mieszać Kaczyńskich.

Reklama

Idąc na uroczystość 25-lecia przyznania Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie miałbym poważne wątpliwości o czym mówić i co poruszyć. Jak ugryźć tak potężny temat i co w krótkim czasie wyeksponować. Pan Komorowski bezstresowo podszedł do tematu, podszedł w stylu Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Jest wielka uroczystość, są komercyjne kamery, zatem okazja wymarzona, żeby dokopać wrogom. I tak poleciały z mównicy cytaty o polskim karle i dowcipy rymowane, jak to Wałęsa zuch da radę za tych dwóch. Jak Wałęsa weźmie drugi oddech i załatwi trzech. Taka łagodniejsza forma ustawiania Polaków po stronie ZOMO, ustawianie w dniu tak uroczystym i wręcz błagającym o odrobinę taktu, szczyptę zdrowego rozsądku.

Nie widzę większej różnicy między słowami Komorowskiego wypowiedzianymi na uroczystości Wałęsy i słowami Kaczyńskiego wypowiedzianymi w Stoczni Gdańskiej. Może z tym wyjątkiem, że u Wałęsy nikt nie wył, a bił brawo po słowach aluzyjnie dokopujących Kaczyńskim. Chyba najwyższy czas nauczyć się zamykać osobistą buzię przy okazjach uroczystych i ta nauka dotyczy wszelkich polityków rozmaicie umoszczonych i namaszczonych. Obejrzałem sobie tę uroczystość i pozostał mi niesmak, czekałem na coś co będzie inne od tego wszechogarniającego pisania historii od nowa. Niestety wystąpienie Komorowskiego sprowadziło kolejną ważną dla nas wszystkich chwilę do klasycznego polskiego kto komu bardziej i nie widomo po co.

Dopóki po obu stronach barykady, która jeszcze długo będzie tkwić między nami, nie nauczymy się zamykać buzi w dniach uroczystych, nie będzie w Polsce ani jednej historycznej uroczystości pozbawionej małostkowości. To co zrobił Komorowski było małe, tak małe jak ?historyczne? wystąpienia Kaczyńskich. O ile jestem w stanie zrozumieć rozgoryczenie Komorowskiego o tyle wybór miejsca i czasu na eksponowanie rozgoryczenia jest fatalny i sprowadzający Komorowskiego do poziomu Kaczyńskiego jednego czy drugiego, bardziej nawet drugiego, tego gorszego.

Mam nadzieję, że w przeciwieństwie do klasyków gatunku zwanego małostkowością, Komorowski siedzi teraz i się wstydzi, przynajmniej powinien, oraz obiecuje mocne postanowienie poprawy. Dla mnie to wpadka i to wpadka ewidentna, wpadka dająca powody do wstydu i zastanowienia się nad sobą. Od zwalczania Kaczyńskich są konferencje i parlament, jest walka polityczna i narzędzia tej walki ogólnie dostępne w ramach dobrodziejstwa zwanego demokracją. Ja już nawet nie wymagam, aby wspomnieć o Lechu Kaczyńskim jako współpracowniku Wałęsy, chociaż to fakt historyczny i nikomu krzywda się nie powinna dziać, ale wystarczy, że ucztujący odpuszczą sobie to co sami krytykują. Odpuszczą sobie mieszania polskiej historii w kotle teraźniejszego polskiego piekiełka. Jest czymś chorym, że na tej uroczystości nie było prezydenta Lecha Kaczyńskiego i mówię to zupełnie poważnie, winiąc za ten stan rzeczy, nie po równo, ale obie strony. Trzeba dojrzeć do noszenia historii, najwyższy czas dojrzeć, Panowie mają po sześćdziesiąt lat, w tym wieku trzeba się spieszyć z korektami charakteru, bo czasu może zabraknąć.

Reklama

5 KOMENTARZE

  1. MK, to juz czytalem i slyszalem w dziesiatkach wersji i wydan
    Jasne, nie podobaja mi sie brutalne zachowania w polityce, nie podoba mi sie zwlaszcza wykorzystywanie podnioslych okazji do zalatwiania drobnych prywatnych porachunkow.

    Jest jednak roznica miedzy agresorem a obronca i pare innych podobnych roznic. Jak ktos napadnie osobe dla mnie wazna i dostanie ode mnie wycisk, nie bede zadowolony, ze potraktowano mnie ryczaltem jako “jednego z uczestnikow bijatyki”.

    I mysle, ze trzezwy i umiarkowany, ale zaangazowany w sprawe przywrocenia standardow komentator tez nie powinien byc z tego zadowolony, a zwlaszcza nie powinien sie do tego podlaczac.

    Pozdrawiam

  2. a Norman Davies?
    nie słyszałam Komorowskiego; słuchałam natomiast laudacji Daviesa i, nie ukrywam, małostkowo chichotałam z zadowolenia; jego wisty o innych (pseudo)historykach też Twoim zdaniem, MK, wpisują się w naszą nową złą tradycję? kto sieje wiatr …;

  3. Romskey,
    generalnie zgoda,

    Romskey,

    generalnie zgoda, ze nalezaloby dobic gada, ale tylko o tyle, o ile da sie przy tym nie upaprac “wspoludzialem w bijatyce”, gdyz:

    po pierwsze, z uwagi na bardziej elegancki garnitur, straty PO w wyniku tarzania sie w blocie moga byc wieksze niz PiS;

    po drugie, w dystancie lepiej nie utwierdzac publicznosci w przekonaniu, ze nap…ka w blocie to standardowy sposob prowadzenia wielkiej i sredniej polityki.

    pozdrawiam