Reklama

Od lat w powszechnym obiegu idei krąży mniej lub bardziej akuratne omówienie procesu “kreacji pieniądza” przez banki lub – ściślej – przez system bankowy. Właśnie poszukałam odrobinę i całkiem niezłe znalazłam tutaj:

Kreacja pieniądza przez kredyt – kradzież doskonała…

Reklama

Autor nieco uskarża się, że niewielu ludzi opisany mechanizm rozumie. Ja jednak sądzę, że winien temu jest on sam i jemu podobni. Bo po pierwsze nie ustrzegł się od błędów w rozumowaniu, a po drugie nawet gdyby się i ustrzegł, dla jasności przekazu warto byłoby nieco zmienić terminologię.

Zacznijmy od błędów logicznych. Autor najpierw słusznie zauważa, że z punktu widzenia wartości pieniądza (a więc jego istoty, bo istota pieniądza polega właśnie na wartości) nie ma znaczenia, w jakim ten pieniądz jest nośniku. To znaczy dzisiaj w praktyce – czy jest w formie gotówki, czy też bezgotówkowy. Ponieważ realność pieniądza bezgotówkowego jest właściwie żadna, ale tego gotówkowego też niewielka: ma wartość złomu lub częściej makulatury.

Istota pieniądza polega na jego wartości zastępczej i za chwilę do tego powrócę. Tu natomiast muszę zauważyć, że chwilę potem Autor ubolewa nad brakiem pokrycia większości bezgotówkowego pieniądza w gotówce! Zupełnie jak gdyby to pokrycie mogło cokolwiek tutaj zmienić…

Z samego artykułu da się bowiem wywnioskować, że pieniądza nie może urealnić fizyczne istnienie monet lub papierowej, zadrukowanej makulatury. Pieniądz urealniają tylko i wyłącznie istniejące realnie dobra użytkowe, na które da się go wymienić. Ani impuls elektroniczny, ani papier jednakowo nie mają sensu bez tych dóbr.

Niektórzy próbują przekonywać, że było inaczej, gdy istniał jeszcze tak zwany “parytet złota”. Czyli gdy banki musiały przechowywać złote sztabki stanowiące pokrycie pieniądza. Lub jeszcze wcześciej – gdy sam pieniądz miał formę złotych lub srebrnych monet.

Ale oznaczało to tylko to, że trudniej było o inflację. Pozyskanie nowych ilości kruszców było w miarę proporcjonalne do ogólnego rozwoju gospodarki i taki pieniądz raczej nie zmieniał w dłuższych odstępach czasu swej wartości. Także realna wartość użytkowa złota czy srebra jest większa, niż papieru z banknotów. Mimo to jednak nawet wówczas pieniądz był traktowany przede wszystkim jako ekwiwalent innych dóbr gospodarczych.

Dla istoty i wartości pieniądza jest nieistotne, czy zapis bezgotówkowy ma pokrycie w gotówce. Nawet to, czy gotówka ma pokrycie w złocie. Ważne są dwa parametry: ogólna, sumaryczna ilość pieniądza w obiegu i ogólna wartość realnie istniejących dóbr.

Tu kończy się analiza błędu logicznego Autora artykułu i przechodzę do propozycji “technicznej”, czyli jak jaśniej możnaby wytłumaczyć to zagadnienie. Moim zdaniem należy zrezygnować z mówienia o “kreacji” pieniądza przez system bankowy, który w rzeczywistości tylko pieniądzem zarządza. Jeśli istotą pieniądza jest jego wartość wymienna, to i rzeczywista kreacja pieniądza następuje tam, gdzie kreuje się wartość – czyli w gospodarce.

Łatwiej będzie zrozumieć zagadnienia finansowe, gdy utożsamimy pieniądz nie z jego nośnikiem, lecz wartością. Wtedy widać, że nie kreują go banki, lecz my sami, pracując i wytwarzając wartość. System bankowy natomiast kreuje nośniki pieniądza – dziś jest to głównie gotówka i zapis elektroniczny. Decyduje więc o ilości wprowadzonych do obiegu jednostek i – pośrednio – o wartości poszczególnej jednostki.

Jest to nie rzeczywista kreacja, tylko zarządzanie pieniądzem. I na tym właśnie polega nieuczciwość całego procederu. System bankowy dodając dodatkowe jednoski pieniądza – w formie drukowania gotówki w mennicy czy zapisu na nośniku elektronicznym, to tu naprawdę nieistotne – wytwarza je wewnątrz siebie, stając się właścicielem tych dodatkowych jednostek. Ale wartości nie zmienia, a więc żadnych pieniędzy nie kreuje. Tym samym wartość jednostki spada, i to każdej – czy należy do banku, czy do kogoś innego. W ten sposób system bankowy okrada pozostałych właścicieli jednostek będącego w obiegu pieniądza.

Natomiast nikogo się nie okrada kreując rzeczywiście pieniądz, czyli wytwarzając wartość. Wprost przeciwnie. Kto wytworzy bogactwo, jest jego właścicielem, ale ogólna ilość dóbr w społeczeństwie przez to rośnie. A że jednostek nie przybywa, każda z nich zyskuje na wartości, nie tylko te będące w posiadaniu twórcy nowego bogactwa. Tak więc każdy pracując, siłą rzeczy wzbogaca nie tylko siebie, ale i innych. Nie może tego uniknąć, nawet gdyby był skrajnym egoistą!

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. no nie
    Owszem, wzrost produkcji towarów w naturalny sposób wymusza wzrost ilości pieniędzy w obiegu (lub ich wartość), tyle że ten prawidłowy proces jest ilościowo bez znaczenia w porównaniu z działalnością banków. Bank z tysiąca złotych produkuje z niczego 20 tysięcy złotych, pożycza je, i w swej bezczelności domaga się zwrotu kredytu z odsetkami.
    Z tym procederem nic nie da się porównać.
    Wytworzenie fikcyjnego pieniądza trwa kilka sekund a wzrost realnej produkcji mogącej pokryć te wirualne banknoty musi trwać wiele lat.
    Zresztą o jakim wzroście tu mówić przy przyroście PKB w granicy błędu statystycznego.

    • Dokładnie to napisałam…
      …dodając jednak, że "kreacją pieniądza" można nazywać ten proceder jedynie wtedy, gdy istotę pieniądza utożsamimy z jego nośnikiem (gdyż banki wytwarzają tylko jego jednostki istniejące fizycznie na nośniku, czyli wzór na metalu bądź papierze lub zapis elektroniczny na karcie czy innym dysku). Tymczasem prawdziwą istotą pieniądza nie jest nośnik, na którym zapisane są jego jednostki (jak PLN, EUR czy inne), tylko wartość tym jednostkom przypisana. Banki tworzą jednostki, lecz wartość tworzy gospodarka. Dlatego też tworzenie jednostek nazwałam zarządzaniem pieniądzem, a nie jego kreacją.

      • 1. Blad logiczny jest tez w

        1. Blad logiczny jest tez w tym artykule. To ze mamy wiecej dóbr wcale nie musi oznaczać, że trzeba kreować pieniądz. Liczba pieniędzy może być stała i wartość dóbr może wzrastać wtedy mamy deflację. W systemach normalnych to naturalne zjawisko. W obecnych czasach ludzie nie są w stanie to dostrzedz (w tym autor artykułu).

        2. Gospodarka kreuje dobra i ich wartość, a banki kreują pieniądze, tego autor nie zauważył. Prywatne firmy nie mogą wprowadzać własnych walut (dlatego ten artykuł jest wadliwy).

  2. no nie
    Owszem, wzrost produkcji towarów w naturalny sposób wymusza wzrost ilości pieniędzy w obiegu (lub ich wartość), tyle że ten prawidłowy proces jest ilościowo bez znaczenia w porównaniu z działalnością banków. Bank z tysiąca złotych produkuje z niczego 20 tysięcy złotych, pożycza je, i w swej bezczelności domaga się zwrotu kredytu z odsetkami.
    Z tym procederem nic nie da się porównać.
    Wytworzenie fikcyjnego pieniądza trwa kilka sekund a wzrost realnej produkcji mogącej pokryć te wirualne banknoty musi trwać wiele lat.
    Zresztą o jakim wzroście tu mówić przy przyroście PKB w granicy błędu statystycznego.

    • Dokładnie to napisałam…
      …dodając jednak, że "kreacją pieniądza" można nazywać ten proceder jedynie wtedy, gdy istotę pieniądza utożsamimy z jego nośnikiem (gdyż banki wytwarzają tylko jego jednostki istniejące fizycznie na nośniku, czyli wzór na metalu bądź papierze lub zapis elektroniczny na karcie czy innym dysku). Tymczasem prawdziwą istotą pieniądza nie jest nośnik, na którym zapisane są jego jednostki (jak PLN, EUR czy inne), tylko wartość tym jednostkom przypisana. Banki tworzą jednostki, lecz wartość tworzy gospodarka. Dlatego też tworzenie jednostek nazwałam zarządzaniem pieniądzem, a nie jego kreacją.

      • 1. Blad logiczny jest tez w

        1. Blad logiczny jest tez w tym artykule. To ze mamy wiecej dóbr wcale nie musi oznaczać, że trzeba kreować pieniądz. Liczba pieniędzy może być stała i wartość dóbr może wzrastać wtedy mamy deflację. W systemach normalnych to naturalne zjawisko. W obecnych czasach ludzie nie są w stanie to dostrzedz (w tym autor artykułu).

        2. Gospodarka kreuje dobra i ich wartość, a banki kreują pieniądze, tego autor nie zauważył. Prywatne firmy nie mogą wprowadzać własnych walut (dlatego ten artykuł jest wadliwy).

  3. Parytet w … surowcach
    dlatego USA moze dosc elastycznie dodrukowywac pieniadze, gdyz po "samobojstwie Europy" – tj po WWI oraz WWII – to Amerykanie zastapili Europe w handlu swiatowym, i umiejetnie od swojej "waluty" uzaleznili eksporterow surowcow.

    Umiejetnie odeszli od parytetu w zlocie… i dzisiaj kto walczy o wartosc USD:

    1. Eksporterzy surowcow, glownie ropy i gazu (Arabia Saudyjska, OPEC, Rosja, Wenezuela)
    2. Kraje posiadajace strategiczne rezerwy w "bezpiecznym amerykanskim" pieniadzu : Chiny oraz… eksporterzy ropy

    (…)

  4. Parytet w … surowcach
    dlatego USA moze dosc elastycznie dodrukowywac pieniadze, gdyz po "samobojstwie Europy" – tj po WWI oraz WWII – to Amerykanie zastapili Europe w handlu swiatowym, i umiejetnie od swojej "waluty" uzaleznili eksporterow surowcow.

    Umiejetnie odeszli od parytetu w zlocie… i dzisiaj kto walczy o wartosc USD:

    1. Eksporterzy surowcow, glownie ropy i gazu (Arabia Saudyjska, OPEC, Rosja, Wenezuela)
    2. Kraje posiadajace strategiczne rezerwy w "bezpiecznym amerykanskim" pieniadzu : Chiny oraz… eksporterzy ropy

    (…)