Reklama

Dzieje się coś nowego i to na niemałą skalę, co zawsze wywołuje różne ludzkie reakcje. Jedni są wściekli, drudzy zadowoleni, jeszcze inni się dobrze bawią. Tak działa „nowe”, ale nowym jest się tylko przez chwilę i to krótszą niż się jest młodym. Pierwszy dzień strajku będzie miał rozstrzelone emocje i swoje atrakcje. Samorządowcy z POKO zadbali o fajne gry i zabawy, rodzice na przykład mogą przyjść z dziećmi do pracy, oczywiście mówimy o miejskich przedsiębiorstwach, bo „prywaciarz” na takie wygłupy zgody nie da. Gdzieś prowadzone są zajęcia z wiedzy o islamie, w innym miejscu teatrzyk lalek na sali gimnastycznej.

Nie ma co zastępować TVN-u i kłamać w żywe oczy, że strajk nie podoba się wielu nauczycielom i póki co jeszcze większej liczbie uczniów, za to średnio podoba się sporej grupie rodziców. Tyle tylko, że to nawet nie jest pierwszy dzień „zabawy”, ale pierwsze godziny. Zupełnie inaczej będzie to wyglądać pod koniec dnia pracy i strajku. Drugi dzień z dzieckiem na ręku albo przy biurku, tak fantastycznych doznań nie dostarczy, bo i dziecko wie, że w ten sposób pracować się nie da. Na start strajku rodzice byli przygotowani i większość dzieci do szkół po porostu nie poszła, ale babcie, dziadkowie, ciotki i tak dalej, po trzecim dniu zaczną chrząkać, kręcić nosem i mówić, że ich głowa boli. 11 kwietnia ruszają egzaminy gimnazjalne, a po takim czasie nikomu się już nie będzie chciało śmiać i bawić, tylko ciśnienie podskoczy pod zawór bezpieczeństwa.

Reklama

W zderzeniu dziecko – nauczyciel, żaden rodzic, poza skrajną patologią i politycznymi zadymiarzami, nie weźmie strony nauczyciela. Dyrektorzy też mają różne nastawienia, dopóki nie spadnie na nich prawny ciężar i odpowiedzialność za przeprowadzenie egzaminów. Sami strajkujący w tej chwili nie wykazują się wielką odwagą, przeciwnie, to „łamistrajki” mają ciężkie życie, to jednak też się szybko zmieni. Nauczyciele, szczególnie w małych miejscowościach są w centrum uwagi społecznej, znają rodziców jeszcze z czasów, gdy sami chodzili do szkoły. Kto nie przyjdzie na egzamin dzieci, usłyszy takie wyrazy, jakich jeszcze nie słyszał, chociaż miał dyżury na szkolnych korytarzach. Z kolei nauczyciele uczestniczący w egzaminach zyskają sympatię. Wreszcie strajk oznacza brak kasy – tak zwyczajnie, nie pracujesz, to ci nie zapłacą.

Jeden, dwa, trzy dni na fali determinacji o tym wszystkim się nie pamięta, ale później emocje zaczną buzować z różnych stron i frustracja napęcznieje. W czasie egzaminów do szkoły nie przyjdzie dwanaścioro dzieci, ale przynajmniej wszystkie, które zdają egzaminy. Wiadomo czym jest takie wydarzenie dla dziecka, stres, stres i jeszcze raz stres, przeżywany razem z rodzicami. Dodatkowe napięcie i brak pewności, co się tak naprawdę stanie, wywoła wściekłość. Bynajmniej nie będzie to wściekłość kierowana w stronę Macierewicza, czy Misiewicza, ale konkretnej Krystyny Nowak od matematyki, którą mama i ojciec gimnazjalisty znają od lat.

Każdy dzień strajku działa na niekorzyść strajkujących, sami będą tracić nerwy, obok mają dyrektorów pod olbrzymią presją i rodziców, przerażonych tym, że dzieci nie przystąpią do egzaminów. Nietrudno w takich okolicznościach przewidzieć, że sielanka pryśnie. Wywołanie kryzysu jest rzeczą banalną, kontrolowanie to już zupełnie inna umiejętność, wymagającą bardzo precyzyjnego planu. Broniarz wprowadził nauczycieli w pułapkę, ich żądania są nierealne. Rząd dał ile mógł, a do strajku mimo wszystko doszło, czyli jedynym sensem strajku jest wywalczenie 1000 zł. Tego się zrobić nie da i strajkować w nieskończoność też się nie da.

Nieuchronny skutek będzie taki, że strajkujący skończą jak Iwona Hartwich, z jedną korektą. Hartwich po wielotygodniowej hucpie wyszła z sejmu sama, nauczyciele, którzy skrzywdzą dzieci mają spore szanse na przejażdżkę taczkami. ZNP i POKO nie mają szans, aby cokolwiek społecznie wygrać na zadymie, z kolei dla PiS to kolejny prezent. Wystarczy, że egzaminy zostaną przeprowadzone siłą społeczników, którzy się zgłaszają do pomocy i resztę zrobi samo życie.

Reklama

48 KOMENTARZE

  1. W 2015 roku, rządy PO-PSL

    W 2015 roku, rządy PO-PSL pozostawiły po sobie kraj pływający w mętnej wodzie. Po czterech latach rządów PiS niewiele się zmieniło, gdyż w służbie zdrowia i szkolnictwie nadal nie przeprowadzono koniecznych reform. Obecna sytuacja jest doskonałym żerowiskiem dla typów w rodzaju Broniarza i rolniczych kacyków. 
    Zamiast „picowania“ potrzebujemy faktycznych reform.

  2. W 2015 roku, rządy PO-PSL

    W 2015 roku, rządy PO-PSL pozostawiły po sobie kraj pływający w mętnej wodzie. Po czterech latach rządów PiS niewiele się zmieniło, gdyż w służbie zdrowia i szkolnictwie nadal nie przeprowadzono koniecznych reform. Obecna sytuacja jest doskonałym żerowiskiem dla typów w rodzaju Broniarza i rolniczych kacyków. 
    Zamiast „picowania“ potrzebujemy faktycznych reform.

  3. Eleganckie i w miarę miękkie

    Eleganckie i w miarę miękkie rozwiązanie tego kryzysu może zrobić PIS-owi dobrą robotę. Wyważone i torskliwe zajęcie się tematem pozwoliło by zjednać sobie wielu ludzi. Może się wtedy okazać, że nauczyciele sami na taczkach wywiozą Broniarza. Tylko, że te taczki trzeba by podstawić też pod MEN i Zalewską oraz skrobiące jak tylko można oświatę gminy. Skopanie wpuszczonych w maliny nauczycieli może opłacać się doraźnie. Na dłuższą metę to się zemści paskudnie. To gorzej niż zbrodnia to błąd!

  4. Eleganckie i w miarę miękkie

    Eleganckie i w miarę miękkie rozwiązanie tego kryzysu może zrobić PIS-owi dobrą robotę. Wyważone i torskliwe zajęcie się tematem pozwoliło by zjednać sobie wielu ludzi. Może się wtedy okazać, że nauczyciele sami na taczkach wywiozą Broniarza. Tylko, że te taczki trzeba by podstawić też pod MEN i Zalewską oraz skrobiące jak tylko można oświatę gminy. Skopanie wpuszczonych w maliny nauczycieli może opłacać się doraźnie. Na dłuższą metę to się zemści paskudnie. To gorzej niż zbrodnia to błąd!

  5. Rozumiem że po fiasku

    Rozumiem że po fiasku negocjacji z broniarzowcami, rząd uzna wszystkie dotąd wysunięte propozycje za niebyłe. Tak więc nauczyciele nie powinni dostać nic ponadto, co pierwotnie zakładał rząd przed tą całą aferą ze strajkami. Taki musi być koszt tego strajku. To elementarz teorii gier.

    W przeciwnym przypadku sianie zamętu stanie się taktyką wygrywającą i do boju ruszy cała budżetówka. A tego już PiS może nie wytrzymać.

  6. Rozumiem że po fiasku

    Rozumiem że po fiasku negocjacji z broniarzowcami, rząd uzna wszystkie dotąd wysunięte propozycje za niebyłe. Tak więc nauczyciele nie powinni dostać nic ponadto, co pierwotnie zakładał rząd przed tą całą aferą ze strajkami. Taki musi być koszt tego strajku. To elementarz teorii gier.

    W przeciwnym przypadku sianie zamętu stanie się taktyką wygrywającą i do boju ruszy cała budżetówka. A tego już PiS może nie wytrzymać.

    • Pisze, że bierze “na rękę”

      Pisze, że bierze "na rękę" 3900, to znaczy ma brutto ~5510 a pełeny koszt pracodawcy to ~6505. Chciałbym widzeć tak zarabiającego pracownika nauki w średnim wieku bez kierowniczego stanowiska i grantów, o muzelanikach, czy innej uczciwej kulturze nie mówiąc. 

      • @Septimus, Twój skrót z listu

        @Septimus, Twój skrót z listu sugeruje, że nauczyciele zarabiają średnio 3900 ma rękę. Zdaje się, że należałoby potraktować kubełkami zimnej wody obie strony sporu i kibiców.

        Ta pani z tym stażem zarabia w szkole macierzystej ok. 2800 na rękę – na tle zarobków wielu rodziców swoich uczniów nie odstaje specjalnie na plus czy minus. W drugiej szkole zarabia ok. 1100 (może mieć max. pół pensum, w tym również w macierzystej szkole), ale to już jest okazja do dorobienia dla niewielu nauczycieli. Żądana przez broniarzowców podwyżka 1000 zł to jest ok. 30% zarobków nauczyciela ze średnim stażem (jednorazowo!) – idiotyzm w czystej postaci, czyli polityka – doprowadzenie do burd w okresie wyborczym. Tym bardziej, że podwyżki w nauczycielstwie są od 2016 r. i przewidziane są kolejne etapy. Z kolei narzekanie nauczycieli, że na starcie dostają minimalne pieniądze jest porównywalne z innymi zawodami – przynajmniej w budżetówce, nawet lekarze (rok czy dwa temu sprawa rezydentów). W zasadzie pierwsza praca to start za minimalną krajową i trzeba przez to przejść jak przez odrę w dzieciństwie.

    • Pisze, że bierze “na rękę”

      Pisze, że bierze "na rękę" 3900, to znaczy ma brutto ~5510 a pełeny koszt pracodawcy to ~6505. Chciałbym widzeć tak zarabiającego pracownika nauki w średnim wieku bez kierowniczego stanowiska i grantów, o muzelanikach, czy innej uczciwej kulturze nie mówiąc. 

      • @Septimus, Twój skrót z listu

        @Septimus, Twój skrót z listu sugeruje, że nauczyciele zarabiają średnio 3900 ma rękę. Zdaje się, że należałoby potraktować kubełkami zimnej wody obie strony sporu i kibiców.

        Ta pani z tym stażem zarabia w szkole macierzystej ok. 2800 na rękę – na tle zarobków wielu rodziców swoich uczniów nie odstaje specjalnie na plus czy minus. W drugiej szkole zarabia ok. 1100 (może mieć max. pół pensum, w tym również w macierzystej szkole), ale to już jest okazja do dorobienia dla niewielu nauczycieli. Żądana przez broniarzowców podwyżka 1000 zł to jest ok. 30% zarobków nauczyciela ze średnim stażem (jednorazowo!) – idiotyzm w czystej postaci, czyli polityka – doprowadzenie do burd w okresie wyborczym. Tym bardziej, że podwyżki w nauczycielstwie są od 2016 r. i przewidziane są kolejne etapy. Z kolei narzekanie nauczycieli, że na starcie dostają minimalne pieniądze jest porównywalne z innymi zawodami – przynajmniej w budżetówce, nawet lekarze (rok czy dwa temu sprawa rezydentów). W zasadzie pierwsza praca to start za minimalną krajową i trzeba przez to przejść jak przez odrę w dzieciństwie.

  7. Cytując gospodarza: ” Akcje z

    Cytując gospodarza: " Akcje z Blidą, Czarzastym, Lepperem, ale także doktorem G. i ministrem Lipcem, pokazywały, że żarty się skończyły. I chociaż żadnemu obywatelowi spoza patologicznej "elity" nie spadł włos z głowy, to Kaczyński zapomniał, kto te sceny będzie montował. Z aresztowań złodziei dyspozycyjne media finansowane przez koterie wywodzące się z PRL uczyniły spektakle nienawiści. Dotor G., posłanka Sawicka i "Basia" Blida stały się symbolicznymi ofiarami reżimu. Przekaz Kaczyńskiego został odwrócony i tym sposobem, doktorem G. poczuło się wielu Polaków. Potem wystarczyło dodać: "dzisiaj oni, jutro Ty, przerwijmy to szaleństwo" i PiS nie miał szans, musiał przegrać." PIS musi uważać aby nie udało się ponownie sprzedać narracji "dzisiaj oni . .. "! Co prawda po "kamieni kupa" będzie trudno ale . . ..  to nie jest wykluczone. Sugerował bym ostrożność w "nawlekaniu Azji na pal", machanie cepem na oślep kończy się często guzem na własnej głowie.

  8. Cytując gospodarza: ” Akcje z

    Cytując gospodarza: " Akcje z Blidą, Czarzastym, Lepperem, ale także doktorem G. i ministrem Lipcem, pokazywały, że żarty się skończyły. I chociaż żadnemu obywatelowi spoza patologicznej "elity" nie spadł włos z głowy, to Kaczyński zapomniał, kto te sceny będzie montował. Z aresztowań złodziei dyspozycyjne media finansowane przez koterie wywodzące się z PRL uczyniły spektakle nienawiści. Dotor G., posłanka Sawicka i "Basia" Blida stały się symbolicznymi ofiarami reżimu. Przekaz Kaczyńskiego został odwrócony i tym sposobem, doktorem G. poczuło się wielu Polaków. Potem wystarczyło dodać: "dzisiaj oni, jutro Ty, przerwijmy to szaleństwo" i PiS nie miał szans, musiał przegrać." PIS musi uważać aby nie udało się ponownie sprzedać narracji "dzisiaj oni . .. "! Co prawda po "kamieni kupa" będzie trudno ale . . ..  to nie jest wykluczone. Sugerował bym ostrożność w "nawlekaniu Azji na pal", machanie cepem na oślep kończy się często guzem na własnej głowie.