Reklama

Wybuchła wreszcie prawdziwa afera, siarczyście podsycana zarówno przez płatnych tropicieli afer PiS, jak i przez sojuszniczo rozumianą prawicę. Sojuszniczo, w sensie, że ten, tego, ale naszym yntelygentnym dyskusjom na prawycy, nikomu nic do tego – a zwłaszcza zlewaczałej, totalnej lewicy.

Jak widzimy, zaklęcia te nie działają, i lewicy, jak najbardziej coś do tego. Wstyd to przyznać, ale wynika z tego to, że jeśli dujemy w lewicową trąbę, a tego nie chcemy, jesteśmy, w klasycznym leninowskim ujęciu, pożytecznymi idiotami.

Reklama

Czy wynika z tego, że aby uniknąć tej pułapki, zawsze i wszędzie, ślepo i bezgranicznie wierząco, powinniśmy popierać linię Prezesa i jego partii, zmieniając się tym samym w fanatycznych wyznawców miłościwie nauczającego nas Guru?

Zacznijmy zatem od początku.”Na początku było Słowo, a Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami”. To żartobliwo-nieżartobliwe ujęcie wagi i możliwości propagandy. Mała dygresja dla osób lubiących filozofię.

Zacznijmy zatem z innej strony. Wiadomo powszechnie, że zadźganie kogoś nożem jest złe i niedopuszczalne. Ale nie ma co się zbytnio unosić, ponieważ zadźganie kogoś w obronie koniecznej jest dobre, chwalebne i często bohaterskie. To nie wyczerpuje wszystkich odniesień – otóż okazuje się, że w czasie wojny, zadźganie nożem wroga jest obowiązkiem i rozkazem, a nie zadźganie, chociaż możliwość zadźganie wystąpiła, jest zbrodnią zdrady głównej, i karana jest śmiercią przez rozstrzelanie w trybie doraźnym.

Jak widzimy, i nóż i dźganie, występują tutaj, jako pewnego rodzaju rekwizyty. Istotą osądu moralnego, czy nóż i dźganie było dobre, czy złe, jest coś innego. Otóż, mówiąc w skrócie, nasza etyka mówi, że agresor jest zły, a obrońca jest dobry. W przypadku wojny i żołnierzy, wiedza o tym, kto jest kim może być nieco rozmyta i niejasna, przyjmuje się więc, że co pan każe, sługa musi – ten więc wątek zostawiamy na kiedy indziej.

Mamy więc i narzędzie, i sposób. Kluczowymi więc są jedynie okoliczności i intencje, niestety. Jak się okazuje, złapanie kogoś z dymiącą giwerą w łapie, nie wystarcza do skazania go za morderstwo.

Od drastycznego przykładu, przejdźmy do jeszcze drastyczniejszego. Oto ostatnio wspominaliśmy bestialstwo Niemców bombardujących 1. Września 1939 r. Wieluń. Zginęli cywile, zniszczono zabudowania, przemysłu obronnego, ani wojska, w mieście nie było. Bestialstwo.

A jak oceniamy bombardowanie przez aliantów w 1941 r. Hamburga i Berlina? A co z nalotem dywanowym na Drezno w 1945, podczas którego zgięło ponad 100 000 cywili, czyli więcej niż w Hiroszimie? A właśnie, a co z Hiroszimą i Nagasaki? Czy to wszystko, to było też zbydlęcenie i bestialstwo?

To praca domowa – bez łatwych odpowiedzi. Teraz przejdźmy do afery bilbordowej oraz jej trzeźwej oceny.

Nie tak dawno, bo bodajże wczoraj, minister Macierewicz publicznie ujawnił, jakie ustalenia poczyniło Ministerstwo Obrony RP. Otóż, stwierdził on, ni mniej, ni więcej, iż obserwowany obecnie atak fejk-informacyjny oraz propagandowo-informacyjny, skierowany przeciwko władzom RP, nie jest ani spontaniczny, ani przypadkowy. Jest konsekwentnie realizowaną strategią, w toczącej się obecnie wojnie informacyjnej.

Od siebie dodam, że zgadzam się z takim ujęciem sprawy, ponieważ do działań zakrojonych na tak szeroką, ogólnopolską skalę, potrzeba i olbrzymich pieniędzy – tutaj nasuwa się kontekst Sorosa i niemieckich fundacji – i sztabu przygotowującego ogólną koncepcję, jak i sztabu przygotowującego chociażby chwytliwe, hasłowe tematy przeznaczone na grilla w przyszłym tygodniu, czy jutro, pojutrze. To, że pracy tej nie wykonują samodzielnie idioci polityczni kalibru Petru & Co. czy POlszewicy, jest oczywiste na maksymalnie drugi rzut oka.

Mamy więc określone relacje społeczne – agresora i atakowanego, i mamy rekwizyty – kasa i propaganda. Obraz sytuacji jest taki, że niezdarny i ślamazarny rząd, zaczął się w końcu bronić, po dwóch latach bezkarnego napierdalania w niego, jak w pusty bęben. I co się stało? Wszystkie autorytety moralne, w promieniu 360. stopni potępiły kontrakcję rządu. Tak się przecież nie godzi.

Otóż nie tylko się godzi, jak sądzę, ale jest obowiązkiem wynikającym z praw wojny, bronić się, i stosować odwet. Co do tego nie powinno być dyskusji. Jedynym błędem rządu, było zbytnie krygowanie się, i niezdarne próby odcinania się od tej inicjatywy. Cóż bowiem złego byłoby w tym, że rząd stworzył komórkę propagandową i zasilił ją kwotą, jaka przyjdzie mu do głowy, w celu promocji swojej polityki oraz szerszego naświetlenia programu społeczeństwu?

Ale, ale, przecież tak  nie można! To nadużycie i uzurpacja! to społeczna dyskwalifikacja!

Okay – znamy to nie od dziś – wystarczy pamiętać, kto został zaatakowany, a kto jest agresorem.

—————–

To jest wojna informacyjna – min. Macierewicz

Foto

Reklama

2 KOMENTARZE