Reklama

To pierwszy tekst na tym portalu. Na początku chciałem skomentowac tylko artykuł Piotra, ale wyszło za dużo tekstu.

Zacznę od pewnej historii:
Mój syn urodził się 15 grudnia.
1 stycznia moje funkiel nówka dwutygodniowe dziecko zaczyna świszczeć. Świszczy przy każdym oddechu i widać, że oddycha z trudem. Nowy Rok, przychodnie zamknięte, a my zaczynamy szukać lekarze. Na lokalnym dyżurze, pani pediatra w bluzce z cekinami (jeszcze po nocy) załamuje ręce:"No takie maleńkie dziecko, ja nie wiem co robić, jeźcie do specjalisty".

Reklama

U specjalisty kolejka jak cholera, ale większość to dorastająca młodzież z poparzeniami po sylwestrze. Diagnoza: zapalenie płuc, ale ja nie mam tu narżedzi, jedźcie do szpitala.
W szpitalu jak to w szpitalu na ostrym. Kolejka, chaos, w końcu dostajemy się do lekarza – szybko, na górę na prześwieltenie. W jakiejś zimnej hali rozciagają to dzieciątko pod aparatem, zdjęcie, znowu do lekarza. "Nic nie widać, ale faktycznie świszczy. Ja i go tak na oddziale nie zostawię bo mamy tu epidemię ospy, jedźcie do domu, a jutro rano jak się nie poprawi to znowu do lekarza. Załamani wracamy. Dziecko świszczy.

Nastepnego dnia rano umówiona była położna okregowa (taki przepis, zawsze przychodzi do domu po porodzie sprawdzić warunki). Postanowiliśmy na nią poczekać, a potem jechać szukac pomocy.

Pani przyszła, wzięła małego na ręce:"O jak ci w nosku świszczy, pewnie mleko zaschło, co?" Na brzuch, klaps w tyłek, maly smarknął. Świszczenie ustało.

Troje lekarzy nie wiedziało co to jest.

Historia nr 2.
Znajomy miał tomografię głowy. Coś go bolało i poszedł. To było dawno, tomografia była tylko na "załatwienie". Wrócił odmieniony – guz mózgu. Dwoje nastolatków w domu, tylko on pracuje. Facet w dwa tygodnie postarzał się o 10 lat. Po dwóch tygodniach przyszło pismo ze szpitala.
Zapraszają na ponowne badania, bo sprzęt był ubrudzony i wyniki wychodziły nieprawidłowo.

Rozmawiałe ostatnio z lekarzem dobrej kliniki (tej, w której badania mial niedawno Kaczyński). Facet powiedział krótko: W 2014 musiał obsłużyć przez rok 400 pacjentow, rok później 2300. Kiedy przychodzi do szpitala jest jednoczesnie na dyżurze, przyszpitalnej przychodni i SORze. Oczywiście oprócz tego musi dorabiać prywatnie. Nie wyrabia.

I taką mam rzeczywistość w tzw. służbie zdrowia, która ma decydować o tym, czy ciąża jest zagrożona, upośledzona czy nie. Pomyłki mogą się zdażać.

Aspekt nr 2:
Wiara w Boga to poważna sprawa. Bycie Wiernym to poważna sprawa. Etyka to jeszcze poważniejsza. Nie można poświęcać etyki dla bieżących korzyści politycznych. Lubimy Kaczyńskiego własnie za to jaki jest – staromodny inteligent z zasadami. Bo nawet jeśli te zasady nie zgadzają się z naszą wizją świata, to wiemy, czego po tym człowieku można się spodziewać. Przyznam szczerze, że kiedy słucham ludzi oburzonych tym, że katolicy chcą walczyć (i walczą) o swoje przekonania, uważam ich za debili. A czego oni się do cholery spodziewali?

Jeśli katolicyzm ma się sprowadzać do śniadania Wielkanocnego i wieczerzy wigilijnej, to nie przetrwamy. Prędzej czy później zjedzą nas ci, którzy swoją wiarę traktują śmiertelnie poważnie. Dlatego poważna dyskusja o sprawach wiary i etyki w kontekście ochrony życia  jest potrzebna. Niestety, pole zostało oddane wojującym feministkom i cynglom z GW, ale tutaj nasza rola. Są głosy, ktore tlumaczą, co jest dobrego w tej ustawie, np. http://www.ordoiuris.pl/gazeta-pl-manipuluje-czytelnikami,3765,i.html. Rozpowszechniać.

I wreszcie kwestia trzecia: dlaczego teraz? A dlaczego nie – z punktu widzenia interesów politycznych to ten moment jest dobry jak każdy inny, a nawet lepszy. Zacznijmy od tego, że te, ktore chca się skrobać i tak nie były elektoratem PiSu. Że krzyczą? I tak by krzyczały: jak nie z powodu aborcji, to z powodu padających koni. Nieistotne.
Ile tak będą krzyczeć? 2-3 miesiące szumu, a tymczasem na konta ludzi zaczną spływać pieniądze 500+. Jesli rząd przeprowadzi jeszcze kilka takich konkretnych akcji to do wyborów temat będzie nieaktualny.

Pozostaje grupa młodych ludzi, którzy mogą się obawiać, że to ich dotknie dopust Boży w postaci chorego dziecka. Tylko, że jak wynika ze statystyk Polacy za bardzo nie lubią się ubezpieczać, bo wierzą, że złe ich nie dotknie. I tutaj też większość sobie pomyśli: dlaczego miałoby mi się urodzić chore dziecko? Czy oni z tego powodu będą chcieli protestować?

Do tego weźmy okoliczność, że na pewno trwają intensywne prace nad podziałem trupa PO: Kaczyński jest na fali i wie, że jesli dobrze pogra, to uda mu sie przyciągnąć odpowiednią ilość osób i Konstytucja będzie do zmiany. Ale jeśli nawet przyciagnie konserwatywne skrzydło PO, to i tak nie będą to pretorianie, tylko legia cudzoziemska. A rozłam w glosowaniu w klubie osłabia morale.

Reasumując – mój pierwszy odruch po rozpoczęciu tej zadymy był taki sam jak Matki Kurki: po cholerę im to teraz? Idzie dobrze, więc po co psuć? Teraz jednak wydaje mi się, że nie można potępiać PiSu, zwłaszcza, że ta ustawa to nie tylko to, o czym jazgocze mainstream i jest tam wiele sensownych zapisów.

Reklama