Reklama

W czasie, gdy marksista Balcerowicz dopuszczał się na milionach Polaków zbrodni samobójstwa lub doprowadzał do skrajnego załamania psychicznego i fizycznego, mieszkałem w gminie o najwyższym bezrobociu w Polsce. Miasto i gmina Chojnów to kompletne zadupie, a po 1990 roku nawet jedna knajpa tu nie działała, za to było z pięć „lumpexów”. Przez całe dzieciństwo mieszkałem przy nasypie kolejowym i do dziś słyszę ten gigantyczny huk, zgrzyt i pisk przy przetaczaniu wagonów, a także widzę ciemność zbudowaną z kłębów dymu lokomotywy. Wspominam o wątku kolejowym w swoim życiorysie, bo znów usłyszałem oryginalną społeczną diagnozę, że ciemnogród zaczyna się tam, gdzie kończą się szyny, ale o tym dopiero pod koniec.

Dzieciństwo w Chojnowie to fantastyczny czas, niestety potem przyszedł czas podły, gdy próbowałem przetrwać w Chojnowie prawie sześć lat swojego dorosłego życia. W końcu podjąłem dramatyczną decyzję i wyruszyłem do Wrocławia za chlebem. Wyjechałem w 1997 roku i wówczas we Wrocławiu było tylko trochę lepiej niż w Chojnowie ze znalezieniem pracy. Na mnie robota teoretycznie czekała, taka typowo wolnorynkowa, 800 złotych na rękę i w „zależności od wyników” może jakaś premia. W Chojnowie pracowałem za 650 zł, to i tak był awans. Przyjechałem do Wrocławia i od poniedziałku stawiłem się u nowego pracodawcy. Trafiłem do strasznej dziury, obskurne poddasze w dzielnicy cudów, tak zwany „Trójkąt bermudzki”, zbieg ulic Puławskiego, Traugutta i Kościuszki. Wrocławianie wiedzą o co chodzi, pozostałym wyjaśniam, że to dokładnie takie miejsce, jak w każdym innym mieście, po prostu dzielnica cudów.

Reklama

W dziupli na strychu działało, pożal się Boże, wydawnictwo i nazywało się „Croma”. Nikt o nim pewnie nie słyszał, ale po latach okazało się, że to właśnie w tym wydawnictwie swoją „książkę” pod tytułem „Amok” wydał niejaki Krystian B. Znam Krystiana B. nie tylko osobiście, ale znam go bardzo dobrze, chodziliśmy razem do jedynego w Chojnowie LO, z tym, że on był o rok młodszy. Piliśmy te same tanie wina i piwa, na tych samych ławeczkach w parku i na rynku, mieliśmy identyczne marzenia – być wielkimi. Obojętnie w jakiej dziedzinie, ale najlepiej wielkimi pisarzami. Jak się to wszystko skończyło? W sumie nasze marzenia się spełniły, w „nieco” odmienionej formie. Grafomański gniot Krystiana zrobił furorę, bo Krystian „wypromował dzieło” zabójstwem kochanka swojej żony, którą również znam bardzo dobrze. Książka powstała kilka lat przed zbrodnią i długi czas zalegała na strychu w „Cromie”. Pamiętam, że w gronie dawnych absolwentów LO wszyscy darliśmy z „Amoku” strasznego łacha i dowcipkowaliśmy, że Krystian taką pracą nie zdałby matury u naszej legendarnej polonistki.

Marność tej powieści była dla nas olbrzymim zaskoczeniem, coś takiego mogło się przydarzyć przeciętniakowi, a Krystian był naprawdę bardzo inteligentny, rewelacyjnie zdał maturę i egzaminy na studia, ale z głową od zawsze miał coś nie tak. Krystian wyszedł z prowincji jako wybitny, utalentowany chłopak, ale wstydził się prowincji i rozpaczliwie próbował się prowincji pozbyć, dlatego popełnił wiele zbrodni, w tym zabił własny talent i inteligencję. Mnie prowincja nigdy nie była ciężarem, ale spichlerzem. Również udało mi się spełnić marzenia i napisać książkę, nie na emigracji we Wrocławiu, tylko na wsi pod Chojnowem. Powieść „Berek” pisałem jednym tchem i bez „weny” w postaci prymitywnej zbrodni, na poziomie kryminału klasy C, z której media zrobiły „niebywałą historię”. Pisałem sobą, trochę o sobie i własnym życiu na zadupiu. Nie napisałabym „Berka” w inny sposób i w innym miejscu.

We Wrocławiu wytrzymałem chyba 7 lat, potem uciekłem tam, gdzie się urodziłem i gdzie pływam jak ryba w wodzie. Nie potrzebuję „wielkomiejskiego powietrza”, żeby poczuć wolność, nie potrzebuję sieci restauracji i kolonialnych dodatków, żeby się napić kawy. W mojej wsi dosłownie kończy się asfalt i to z trzech stron, o torach, które tak fascynują Grzegorza Sroczyńskiego, dotąd anonimowego bohatera felietonu, w ogóle nie ma mowy. Dziękuję za to losowi, nie chciałbym na starość powracać do huku przetaczanych wagonów, a dużo nie brakowało. Parę kilometrów za wsią biegnie stara trakcja, która kiedyś prowadziła z Chojnowa do Przemkowa, ale Balcerowicz uznał, że to się nie opłaca.

Przedstawiłem dwa życiorysy, dwóch chłopaków z małej mieściny, których losy, początkowo bardzo podobne, potoczyły się zgoła odmiennie. Krystian był, bo chyba już się znudził, bohaterem wielkomiejskich elit i miał powstać o nim film w reżyserii samego Romana Polańskiego, ostatecznie powstała szmira w reżyserii córki Agnieszki Holland. Piotr Wielgucki, nie jest niczyim idolem i robi za wariata z ciemnogrodu, może dlatego, że nikogo nie zamordował i napisał powieść bez odkrywania nowych nurtów w literaturze, co zresztą nie jest możliwe, biorąc pod uwagę fakt, że ostatni nurt został odkryty wieki temu. Dlatego też Piotra Wielguckiego oceny stałych i napływowych inteligentów żyjących w betonowej dżungli, wcale nie bulwersują. Gdy słyszę, że moje preferencje polityczne i obycie, w ocenie lewicowego inteligenta Sroczyńskiego, są wynikiem braku dostępu do torów kolejowych, to co mam z tym, jako dziecko kolei zrobić? Mogę się tylko z uśmiechem przenieść w słodkie czasy dzieciństwa.

Nie rozumiem ludzi, którzy się wstydzą prowincji, dla mnie to całe życie, wena i przyszłość. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania gdziekolwiek indziej i szczególnie sobie cenię normalność. Tutaj jeszcze można spotkać normalnego człowieka, który jada normalne posiłki, mówi normalnie i funkcjonuje wśród normalnych ludzi. Może i ci ludzie są „nie wyjściowi”, chodzą w sandałach i skarpetach jak Niemcy, a na obiad wcinają schabowego z żółtym serem i nawet nie wiedzą, że to prawie cordon bleu. Może i dla tych zacofanych plebejuszy chłop to chłop, baba to baba, ale oni nie potrzebują ani sojowego mleka, ani nawet szyn kolejowych, żeby zrozumieć podstawowe mechanizmy rządzące światem, czego żaden wielkomiejski i najczęściej przybyły z prowincji, lewicowy inteligent pojąć nie potrafi. Na prowincji ludzie wybierają normalność i tak żyją, to cała tajemnica wyników wyborów, ale przede wszystkim fenomenu Polski, ostatniej wyspy normalności na mapie gnijącej Europy.

PS Na zdjęciu kamienica i tory, przy których się wychowałem.

Reklama

24 KOMENTARZE

  1.      Gdyby ktoś mnie zapytał

         Gdyby ktoś mnie zapytał o ulubione miejsce na ziemi, to bez wahania wskazałbym owal wałów obronnych sprzed kilkunastu wieków, leżący nad Huczwą, nieopodal miejsca gdzie wpada do niej Sieniocha.
         Gdzie to jest?
         Poza mną, nie wie tego chyba nikt.

  2.      Gdyby ktoś mnie zapytał

         Gdyby ktoś mnie zapytał o ulubione miejsce na ziemi, to bez wahania wskazałbym owal wałów obronnych sprzed kilkunastu wieków, leżący nad Huczwą, nieopodal miejsca gdzie wpada do niej Sieniocha.
         Gdzie to jest?
         Poza mną, nie wie tego chyba nikt.

  3. Wychowałam się na prowincji,

    Wychowałam się na prowincji, i to w zaścianku. I to są najmilsze wspomnienia. Mieszkałam w wielkich miastach (a nawet metropoliach, bo Mediolan i Paryż do takich się zalicza). I owszem. Opera wspaniała. Luwr wspaniały – a tak poza tym? Nie do życia. Wcale mi nie zaimponowały milionowe zbiorowiska ludzi samotnych i nieszczęśliwych, ganiających nie wiadomo za czym i nie wiadomo po co.

    Najeździłam się po świecie. I może właśnie dlatego najchętniej wracam do rodzinnej wsi, gdzie znam każdy kamień.

    Tym bardziej, że to miejsca szczególne

    🙂

    http://fraszki-ulotki.info/2017/10/kpina-z-demokracji.html

  4. Wychowałam się na prowincji,

    Wychowałam się na prowincji, i to w zaścianku. I to są najmilsze wspomnienia. Mieszkałam w wielkich miastach (a nawet metropoliach, bo Mediolan i Paryż do takich się zalicza). I owszem. Opera wspaniała. Luwr wspaniały – a tak poza tym? Nie do życia. Wcale mi nie zaimponowały milionowe zbiorowiska ludzi samotnych i nieszczęśliwych, ganiających nie wiadomo za czym i nie wiadomo po co.

    Najeździłam się po świecie. I może właśnie dlatego najchętniej wracam do rodzinnej wsi, gdzie znam każdy kamień.

    Tym bardziej, że to miejsca szczególne

    🙂

    http://fraszki-ulotki.info/2017/10/kpina-z-demokracji.html

  5. Skoro przyszło na wspominki,

    Skoro przyszło na wspominki, to jeszcze jeden fragment z moich opowiadań.

         Jest takie wyjątkowe miejsce, gdzie od wieków, nie tylko ludzie kopią dziury w ziemi.
         Na granicy Roztocza i Kotliny Hrubieszowskiej, począwszy od Komarowa, aż po Perespę, ciągnie się pas dziwnej ziemi. Nie ma tam żadnych upraw, pól ani lasów, brakuje wzniesień i pagórków. Teren jest płaski jak tafla wody. Aż dziwne jest to, że działo się tam tak wiele.

         Ziemia ta była mozolnie dziurawiona już od wielu pokoleń. Potrafiła dawać życie, ale także nigdy nie gardziła śmiercią. Dziurawili ją okoliczni mieszkańcy jak i przewalające się tamtędy liczne wojny i bitwy.
         Cały ten obszar pokrywały tysiące dołów i kraterów o różnym kształcie i wielkości. W zasadzie wszystkie były podobne, ale różniły się jednak urobkiem. Te kopane przez okolicznych mieszkańców dawały torf, a te zrobione przez bomby i pociski armatnie, zabierały wszystko do nieba.
         Były tutaj dziury życia oraz dziury śmierci.

  6. Skoro przyszło na wspominki,

    Skoro przyszło na wspominki, to jeszcze jeden fragment z moich opowiadań.

         Jest takie wyjątkowe miejsce, gdzie od wieków, nie tylko ludzie kopią dziury w ziemi.
         Na granicy Roztocza i Kotliny Hrubieszowskiej, począwszy od Komarowa, aż po Perespę, ciągnie się pas dziwnej ziemi. Nie ma tam żadnych upraw, pól ani lasów, brakuje wzniesień i pagórków. Teren jest płaski jak tafla wody. Aż dziwne jest to, że działo się tam tak wiele.

         Ziemia ta była mozolnie dziurawiona już od wielu pokoleń. Potrafiła dawać życie, ale także nigdy nie gardziła śmiercią. Dziurawili ją okoliczni mieszkańcy jak i przewalające się tamtędy liczne wojny i bitwy.
         Cały ten obszar pokrywały tysiące dołów i kraterów o różnym kształcie i wielkości. W zasadzie wszystkie były podobne, ale różniły się jednak urobkiem. Te kopane przez okolicznych mieszkańców dawały torf, a te zrobione przez bomby i pociski armatnie, zabierały wszystko do nieba.
         Były tutaj dziury życia oraz dziury śmierci.

  7. https://www.goo…@50.6672043

    https://www.google.pl/maps/place/Sieniocha/@50.6672043,23.7055905,370m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x472498c8010170f3:0x90c4ca81d373cee8!8m2!3d50.6501327!4d23.5799656 – znaczy nie tak trudno, choć to też nie moje okolice. Z kolei dom młodości MK to jako żywo tu: https://www.google.pl/maps/@51.2767346,15.9317962,3a,75y,261.65h,93.17t/data=!3m6!1e1!3m4!1sFGD3y6IIBRA1OXLarQLP-w!2e0!7i13312!8i6656

    Pozdrawiam P.T. Czytelników.

    P.S. Przepraszam za fuszerkę. Nie sprawdziłem co edytor strony robi z linkami i w związku z tym po kliknięciu podanych przeze mnie linków (przynajmniej w Operze) dostaje się nie to dokąd chciałem Państwa wysłać. Aby uzyskać pożądany efekt należy skopiować link z tekstu powyżej i po wklejeniu go w pole adresowe wyszukiwarki zamienić wielokropek (…) na gle.pl/maps/. Tzn. ma to przypominać coś w rodzaju (po www.) google.pl/maps/@5… W linku dla Sieniochy trzeba jeszcze zmienić typ mapy z 'Map' na 'Satelite'.

  8. https://www.goo…@50.6672043

    https://www.google.pl/maps/place/Sieniocha/@50.6672043,23.7055905,370m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x472498c8010170f3:0x90c4ca81d373cee8!8m2!3d50.6501327!4d23.5799656 – znaczy nie tak trudno, choć to też nie moje okolice. Z kolei dom młodości MK to jako żywo tu: https://www.google.pl/maps/@51.2767346,15.9317962,3a,75y,261.65h,93.17t/data=!3m6!1e1!3m4!1sFGD3y6IIBRA1OXLarQLP-w!2e0!7i13312!8i6656

    Pozdrawiam P.T. Czytelników.

    P.S. Przepraszam za fuszerkę. Nie sprawdziłem co edytor strony robi z linkami i w związku z tym po kliknięciu podanych przeze mnie linków (przynajmniej w Operze) dostaje się nie to dokąd chciałem Państwa wysłać. Aby uzyskać pożądany efekt należy skopiować link z tekstu powyżej i po wklejeniu go w pole adresowe wyszukiwarki zamienić wielokropek (…) na gle.pl/maps/. Tzn. ma to przypominać coś w rodzaju (po www.) google.pl/maps/@5… W linku dla Sieniochy trzeba jeszcze zmienić typ mapy z 'Map' na 'Satelite'.