Reklama

Najlepiej widać poziom prawniczej profesury, gdy przyglądamy się działalności Trybunału Konstytucyjnego, który zwykle sądzi wedle dyrektyw kościelnych. Nie chodzi tylko o sławetne usankcjonowanie wprowadzenia religii do szkoły, zainicjowane przez wielkiego profesora historii Henryka Samsonowicza, który nagle utracił zdolność krytycznej oceny rzeczywistości i potem rzekomo tego żałował. Nie chodzi nawet o całą serię innych tendencyjnych wyroków. Dzisiaj zadziwia nas kolejny profesor, Andrzej Rzepliński, prezes coraz bardziej niepoważnej instytucji, jaką stał się Trybunał Konstytucyjny.

Chyba nikt nie dbał w ciągu ostatniego ćwierćwiecza o rozstrzygnięcia tego najważniejszego sądu, który powinien nie tylko kształtować kulturę legislacyjną, ale także myślenie prawnicze i polityczne. No i zdrowy rozsądek!!!. Tak bardzo go Polakom brakuje.

Reklama

W Trybunale nikt o takich sprawach nie pamięta. Zdaje się, że tam nikt nie rozumie, jego destrukcyjnej roli w polskiej polityce. Wyraźnie widocznej od dłuższego czasu. Postronny obserwator może dojść do wniosku, że wyrokami się handluje, nawet jeśli w grę nie wchodzą pieniądze pod stołem. Zdaje się, że w Trybunale Konstytucyjnym dominuje głupota sędziów – profesorów, bo oni tu przeważają. Głupota ta wynika z tego, że owi sędziowie nie rozumieją skutków swoich decyzji. Zwłaszcza dla funkcjonowania demokracji.

Pojęcie bezstronności w polskim środowisku prawniczym znane jest już niewielu. Podobnie jest ze sprawiedliwością. Takich terminów, jak sprawiedliwość i bezstronność dzisiaj nikt nie używa, za wyjątkiem, gdy posługuje się dziwnym słowem „Ministerstwo sprawiedliwości”.  Może warto powołać w nim Departament Bezstronności? Żartuję oczywiście! Bynajmniej jednak nie z bezstronności.

Sprawiedliwość w Polsce umarła. A właściwie zdechła i nikt po niej nie płacze. Ostatnie wyczyny sądów, prokuratorów i komorników pokazują, że to są wyłącznie organy pasożytów, używających własnych uprawnień nie do kontrolowania, ale do bezpośredniego wykorzystywania moherów i lemingów. Do kradzieży traktora i samochodu ludziom, którzy nigdy żadnego długu nie mieli. Do wrabiania w długi także tych, którzy banki obchodzą szerokim łukiem, brzydząc się słowem „kredyt”.

Prezes Trybunału Konstytucyjnego, wielki zwyczajny profesor, a może już superprofesor albo nadprofesor, Rzepliński, wziął sobie i przyjął papieski krzyż Pro Ecclesie et Pontifice, za swoje szczególne zasługi dla Kościoła katolickiego. Pięknie. W Polsce nawet nie było na ten temat większej dyskusji. Ot media wspomniały, paru dziennikarzy ponarzekało i jedziemy dalej z tym konstytucyjnym koksem, czyli zgodnymi w oczekiwaniami dominujących kolalicji orzeczeniami dziwacznego pseudosądu, stanowiącego ważny organ zbiorowego trzymania moherów i lemingów na ustawodawczej smyczy.

Jakby nikt nie widział i nie rozumiał, że prezes Trybunału Konstytucyjnego to nie jest zwykły człwiek. Ona zasiada na urzędzie mającym symbolizować Sprawiedliwość i Bezstronność. W praktyce jest zupełnie inaczej. Obecny prezes TK to człowiek, który nie rozumie znaczenia zajmowanego przez siebie urzędu.

Trybunał Konstytucyjny to piętnaście synekur, czyli stanowisk sędziowskich, wysokopłatnych, piastowanych dziewięć lat. Większość zajmujących je osób to łasi na tytuły i apanaże profesorowie, których kwalifikacje moralne i merytoryczne są co najmniej wątpliwe. Nie wiem czy każdy z nich czeka na jakiś medal, ale można wysunąć przypuszczenie graniczące z pewnością, że tak właśnie jest. Może to być medal nawet od Putina albo jakiegoś afrykańskiego satrapy i mordercy.

Ciekawe czy Rzepliński przyjąłby medal od Boko Haram? Teraz oczywiście nie, ale w innych okolicznościach? Chyba by wziął, jak połaszczył się o papieski krążek, wielki rarytas, którego katolicki prezes nie mógł sobie odmówić. Nie był po prostu w stanie na niego poczekać do emerytury. Jego zdolność sądzenia, przede wszystkim sądzenia w sprawach podstawowych, znajduje się w fazie zaawansowanego uwiądu, ale kto u nas to zauważa. Rzepliński pokazał się jako dobry katolik. A mnie się on ukazał jako oportunista, bez charakteru, moralności, a przede wszystkim zdolności do trzeźwego sądu. Rzepliński to zepsuty katolik, ale komu to przeszkadza w kraju zdominowanym przez ludzi mu podobnych.

Teraz sobie Rzepliński powinien przypiąć papieski krążek na todze i w takiej dekoracji orzekać jako prezes Trybunału Konstytucyjnego. Przecież tego rodzaju orderu, najwyższego dla katolików, nie powinno się trzymać w domu. Należy go pokazywać. Zwłaszcza powinien go pokazywać człowiek o mentalności Wyszynskiego. Nie kardynała oczywiście, tylko prokuratora Andrieja Wyszynskiego.

Bardzo łatwo przychodzi sędziom pozbawionym zdolności uczciwego sądzenia, uwikłanym w rozmaite interesy i poddanym presji religijnej, moralna i intelektualna degrengolada, prowadząca do ferowanie niekompetentnych wyroków. Widać ją szczególnie po orzeczeniu wydanym w grudniu 2014 r. w sprawie uboju rytualnego, który stał się przedmiotem negatywnej oceny, drwin i oburzenia resztki prawników zdolnych jeszcze do krytycznego myślenia. Sędziowie TK po prostu zalegalizowali nie tylko ubój rytualny bez ogłuszania, ale w ogóle dopuścili masowe prowadzenie uboju zwierząt bez uprzedniego ogłuszania. Ustalenia nauki nie zainteresowały ich, jak i nie przyciągnęła uwagi zmiana stosunku ludzi do zwierząt.

Profesorski trybunał uznał, że jak się zwierzę morduje, to nie boli, czyli można zabijać wedle uznania, po prostu jak się opłaci. Z szacunkiem dla żydowskiego zabobonu. Ponieważ rzekomo nie ma badań dowodzących, że zwierzęta cierpią podczas szlachtowania.

Oczywiście przemądrzali sędziowie nie wzięli też pod uwagę aspektu moralnego. Nie mają pojęcia, że zabijanie zwierząt już od dwóch stuleci jest oceniane w tych kategoriach i te oceny od dawna znajdują odbicie w ustawodawstwie. Sędziów interesował tylko efekt biznesowy i ochrona religijnego zabobonu. Przez niektórych szumnie nazywana wolnością religijną.

Tak Trybunał Konstytucyjny, ważna instytucja demokratycznego państwa, kształtuje nie jego system prawa, ale umacnia mechanizmy promujące konformizm. Pod kierunkiem profesorów prawa cała instytucja zachowuje się konformistycznie i bezmyślnie.

Sędziowie nie są zdolni do refleksji nawet nad statusem Trybunału Konstytucyjnego i postrzeganiem ich samych w społeczeństwie. Nie zdają sobie sprawy z tego, że istnienie każdego sądu, w szczególności zaś Trybunału Konstytucyjnego, ferującego wyroki nie nad konkretnymi ludźmi, lecz nad prawem, jest możliwe tylko w pewnych warunkach. Gdy krytyka takiej instytucji jest minimalna.

Tymczasem w Polsce mamy do czynienia z Trybunałem, który coraz częściej kompromituje się i staje się przedmiotem drwin. Trybunał Konstytucyjny jako pośmiewisko w demokratycznym państwie prawa? To chyba koniec demokracji? Trybunał Konstytucyjny nie jako organ strzegący przestrzegania Konstytucji Rzeczypospolitej, ale bezpośrednio służący kontroli zachowań moherów i lemingów, musi przyczyniać się do kompletnego upadku podstawowych instytucji państwa.

Chyba jednak warto bliżej zająć się profesorami, których coraz więcej w mediach. W pozach odpowiednich często dla wulgarnych kandydatów do „tańca z gwiazdami”. Przyjrzyjmy się jednemu profesorowi z Białegostoku. Może to będzie przyszły premier! Z Białegostoku.

Śmiejecie się czytelnicy? Przyszły premier, prawnik zresztą, był już z Krakowa. Ale z Białegostoku? Którego ze sławnych białostockich profesorów prawa wytypowalibyście na to stanowisko?

Piszcie do mnie na adres wujekboczniak@interia.pl

Reklama