Reklama

Przeczytałem tekst Jana Pospieszalskiego, opublikowany na S24, i to jest dobra informacja dla Pana Janka, ponieważ ja czytam tylko takie teksty, które daje się przeczytać.

Przeczytałem tekst Jana Pospieszalskiego, opublikowany na S24, i to jest dobra informacja dla Pana Janka, ponieważ ja czytam tylko takie teksty, które daje się przeczytać. Pan Janek pisze sprawnie, używa dość obrazowego języka, może nieco banalnej metaforyki, ale ogólnie do formy przyczepić się nie można. Nawet i treść byłaby znośną, gdyby nie klasyczny błąd każdego z nas, który na siłę próbuje pisać oryginalnie. Jest taka technika pisania od końca. Człowiek sobie siedzi gdzieś w ustronnym miejscu, albo spaceruje po parku i nagle chrup, trzask przychodzi mu coś oryginalnego do głowy. Jako, że człowiek jest gatunkiem próżnym, żal człowiekowi pozostawić swoją genialność w miejscu odosobnienia, czy parku. Dlatego leci człowiek podzielić się z ludźmi, tym co mu zakołatało w głowie.

Tym rad sposobem Pan Janek podzielił się z nami metaforą ubraną w beztroskę konsumpcyjną swojej czteroletniej pociechy. Metafora dziecka w składzie zabawek, jest mniej więcej tak świeża jak słoń spacerujący w składzie porcelany. Dlaczego Pan Janek uznał, że warto się tą metaforą przed ludzkością pochwalić ? pojęcia nie mam. Natomiast mam pojęcie jak nieadekwatna i szkodliwa w wymowie jest poetyka użyta przez Pana Janka, szkodliwa dla zamierzonej wymowy tekstu i samego Pana Janka. Założenie tekstu jest oczywiste, oto dojrzały człowiek, poważny, ojciec dzieciom, zauważa zdziecinnienie kogoś kto powinien być ojcem dla nas wszystkich. Założenie słuszne, to znaczy słuszne, jeśli zakładanym jest Donald Tusk, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że Pan Janek nie założyłby Pana Jarosława Kaczyńskiego, bo ten ojcem nigdy nie był.

Reklama

Co się dzieje dalej ze słusznym założeniem? Słuszne założenie Pana Janka, ukazującego się jako autorytet, przepraszam za słowo, w dziedzinie dojrzałości zostaje ubrane w metaforę czteroletniego dziecka. I tu nieszczęśliwie Pan Janek, trzeba powiedzieć brzydko, użył własnego Frania do celów politycznych. Już to stawia powagę ojcostwa Pana Janka pod sporym znakiem zapytania. Może by to ojcowskie nadużycie jakoś uszło uwadze, ale Pan Janek dalej grzęźnie w metaforze ukazując swoją pociechę jako rozwydrzonego materialistę, biegającego po współczesnej katedrze konsumpcji niczym rozżalona żona odreagowująca stres małżeński zakupami. Pan Janek żali się, że Franio biega jak oszalały, strzela z kosmicznej broni do plastikowego rycerza, wywraca pluszowe małpki strąca z półek kolejne chińskie atrakcje. W tym czasie Pan Janek biega po śladach synkach, nerwowo ogląda się wokół siebie i próbuje naprawić co się da. W końcu zmęczony Pan Janek przerywa metaforę i przechodzi do meritum.

Opowiada nam długą historię niespełnionych obietnic i wyraża swoje zaniepokojenie niedojrzałą osoba premiera Tuska. Nie daje Pan Janek odetchnąć jedzie równo po Panu Tusku od potępiania pedofilów do zakorkowania pana Grabarczyka. Lista jest długa, imponująca, poprawna, nie będę się czepiał. Tym bardziej nie będę się czepiał, że po tym wysiłku Pan Janek złapał drugi oddech i wrócił do metafory. Okazało się, że metafora skończyła się pacyfikacją młodocianego materialisty. Pan Janek wziął Frania za troczki i na rękach wyniósł ze sklepu, ubolewając, że ze zbyt ciężkim i dobrze chronionym Tuskiem, podobnie uczynić się nie da. Pan Janek skończył, mi wypada powiedzieć co Pan Janek nam chciał przekazać.

Pan Janek nam chciał przekazać swój geniusz jaki mu się objawił ?spadniętą? z nieba metaforą, którą to metaforę Pan Janek postanowił oblec meritum. Tylko, że Pana Janek nie zauważył zarówno banału metafory, jak i śmieszności wymowy całego tekstu. Wymowa całego tekstu jest następująca. Oto ojciec obnoszący się ze swoją duchowością, katolicyzmem, tradycją, patriotyzmem, wychował młodego postmodernistę, który dostaje małpiego rozumu na widok chińskiej tandety. Co więcej tenże tradycyjny ojciec, którego dzieci wychowywane stresowo, mają wynieść z domu konserwatyzm i nie dać się złamać plastikowej fasadzie, kompletnie sobie nie radzi ze swoim dzieckiem zafascynowanym chłamem. Bardzo mi przykro Panie Janku, ale Franek zachowuje się jak klasyczne dziecko liberalizmu, nastawione na konsumpcję i brak odpowiedzialności za swoje czyny. Gdzieś Franio musiał usłyszeć, co jest w życiu najważniejsze, że nie mógł się najważniejszym nacieszyć. Może warto porozmawiać z opiekunką lub przebadać dziecko na tytułowe ADHD.

Z pozycji ojca opisującego swoje wychowawcze porażki, Pan Jan Pospieszalski przestrzega nas niebożęta przed złym wujkiem Donaldem, co to nie panuje nad swoją hojnością. Wiarygodność człowieka jest miarą jego sukcesów, albo może odwrotnie, nie ważne. Ważne jest coś innego, coś ważnego. Jakże ja mam wierzyć mężowi opatrznościowemu, jakim się jawi Pan Janek, skoro nie daję wiary kompetencjom ojca Pospieszalskiego, bo wiary dać nie mogę. Pan Janek najwyraźniej chciał wychować takiego starego konia jak ja i wziął się za to biegając chaotycznie po plastikowym rumowisku urządzonym przez czteroletniego syna. Tragikomiczność tej wypowiedzi jest dla mnie aż nadto wyraźna, ale są tacy, którzy podobnie jak Pan Janek zachwycili się przebłyskiem geniuszu w postaci banalnej metafory i zapomnieli o czym Pan Janek tak naprawdę chce napisać. Mam nadzieję, że po tych wyjaśnieniach już wiadomo, co w tekście Pana Janka jest grane. Cisza tak naprawdę jest u Pana Janka, nie ma tam żadnego akordu, tylko nieudolne metaforyczne wprawki. Dzięki Bogu Pan Janek nie mając nic do powiedzenia zrobił to w miarę znośnie.

Reklama

3 KOMENTARZE

  1. Witam.Pan Janek czuje juz
    Witam.Pan Janek czuje juz pismo nosem.Ustawa medialna ktora szykuje PO wymiecie zlogi….Glupoty o jakich mowi w swoim programie,nadaja sie dla infantylnych wyborcow PiS,po kazdym komentarzu ewentualnego madrego uczestnika,pan Janek tlumaczy pisowcom,co komentator mial na mysli.Pozdrawiam.

  2. Tekst pana Jana
    No coz, p. Jan byl niegdys muzykiem a to wowczas byla taka branza, w ktorej nie wymagalo sie zbytniego opanowania warsztatu. Wystarczylo dobre wejscie do TV, juz to PR. Alisci samo wejscie okazalo sie niewystarczajace aby stanac na piedestale niesmiertelnych. Okazal sie byc gwiazda sredniej wielkosci a takiej nawet kolorowe pisemka (b. trafne okreslenie Pani Czubaszek) nie byly w stanie dodac blasku. Wiec, majac nadal “wejscie” postanowil zablysnac w polityce. Recenzja tego blyszczenia, nader trafna, powyzej.