Reklama

                Nareszcie, w końcu, mam, będzie, jest. Po latach.

                Nareszcie, w końcu, mam, będzie, jest. Po latach. Słyszałem, wiele zmian, że wciąga, nie oderwę się, pochłonie do reszty. Zasiadłem. Sam. By spokój, by zrozumieć. Bez przeszkód. W rękach rzecz, cud, zjawisko. Czerwonym. W stronę. Racja. Czego? Masywny, mroczny strażnik. Wydał dźwięk, jak zaproszenie. Do Przygody.

Reklama

                Po majestatycznym, pełnym oczekiwania początku, kiedy w żyłach krew zaczęła intensywniej płynąć, źrenice się rozszerzać, czoło nabierać od potu połysku, pojawiła się nagle, doszczętnie zaskakując zmysły, feeria barw. Przed oczami, wbijając się w podświadomość, wiercąc dziurę w głowie, wsysając się w wnętrze, przelewały się obrazy, migocąc, zapierając dech w piersiach, docierając do najgłębszych zakamarków, miażdżąc, zaginając, poruszając duszę, rozrywając ją na strzępy, ochłapy. Zniszczona odradzała się piękna, chwalebna, jasna, jak gwiaździsty diament z popiołu, idealna, doskonała.

                W podwzgórzu zsyntetyzowała się dopamina, która gwałtownie zaatakowała układ limbiczny. Emocje uległy akceleracji dając poczucie euforii, spełnienia, szczęścia.  

                Pozwólcie. Wiem, że żaden język nie jest wstanie opowiedzieć tego, czego byłem-jestem świadkiem-uczestnikiem. Nie znam niebiańskiej mowy. Pozwólcie. Na pierwszej epifani dostrzegłem anioła, z rajskimi zwierzętami kultywował papier, widzący mniej znane, a prawdziwe oblicze człowieka. To wstęp, preludium. Opowieść przejęła cnót najwyższych istota, pokazując, że co wcześniej dane, może być z nawiązką w przyszłości odebrane. Żonglując symboliką zaszczepił następnie, że nieskazitelną czystość uzyskać można przez symbiozę aktywnych molekuł z osnową. Po tym, w etiudycznym tempie, obraz uobecnił boski nektar, smolistego koloru, z życia zadowolenie dający. Miłość zachowujemy jak zaaplikujemy niezwykły specyfik po konsultacjach z wyrocznią zdrowia. Przyjaźń zdobywa się przy nieograniczonej możliwości rozmów z milionem osób. Siły witalne trwać będą dzięki ciężkostrawnej, gęstej papki…

                Natłok prawd atakował umysł długo i nieustannie. Niezapomniane przeżycie nie chciało się skończyć. Dobrze. Ciało, nie poddane kontroli, zaczęło od dreszczy przechodzić w spazmy. Najpierw pierwszy, lekki. Oddychaj. Równo. Szybciej. Teraz drugi, mocniejszy. Za słaby. Zapowiedź większego. Kolejny. Silny. Obrazy się wdzierają. Dźwięki, poruszają. Skurcz mięśni. Oddychaj. Zimny pot. Ślina. Ścieka. Jeszcze trochę. Kawałek. Nadchodzi. Niech się uwolni. Ujrzy świat część mnie. Z wnętrza. Da nieograniczoną przyjemność, ekstazę. Orgiastyczna szarpanina. Taniec zmysłów. Chce ulgi. Jeszcze trochę. Kawałek. Nadejdź wreszcie!!! Resztki myśli. Jestem sam. Boże… Tak. Jeszcze… Dochodzi…!! Gdy…

Zniknęło?!!! Ciemność, potem. Zamknąłem oczy. Dalej- nie to samo.

W szoku. Umysł. Ciało. Wszystko opadło.

Kurwaaa maaaać!!!!

Jak to możliwe?! Dlaczego? Na co? Po co? Jak mógł? Tak blisko. W bezsilnym łkaniu zacisnąłem pięści. Dlaczego?! Kto kurwa śmiał mi przerywać reklamy filmem??

            Epinefryna wydzielona w rdzeniu nadnerczy pobudziła mięsień sercowy zwiększając rzut krwi z komór do tętnic. Nasilające się zdenerwowanie osiągnęło próg ostateczny.

Reklama