Reklama

Kurak wyzwał mnie na ubitą ziemię. Przyjąłem wyzwanie i oto moja polemika z tekstem o cechach narodowych Polaków i naszych powodach do dumy.


Kurak wyzwał mnie na ubitą ziemię. Przyjąłem wyzwanie i oto moja polemika z tekstem o cechach narodowych Polaków i naszych powodach do dumy.

Reklama

Na początek teza. Twierdzę, że nie ma czegoś takiego jak cechy narodowe, czy charakter narodowy. Nie będę się wysilał, bo już to napisano (Ziemkiewicz w przebłysku sprawności umysłowej w ?Polactwie?), więc przytoczę stosowny cytat:
?Nie może być (…) czegoś takiego jak charakter narodowy. To tak jakby nasze zachowania zostały przesądzone raz na zawsze przez fakt posługiwania się tym a nie innym językiem, albo posiadania słowiańskich rysów. Polacy nie potrafią pracować, powiadano przez lata, tłumacząc, dlaczego wschodnie Niemcy, Czechosłowacja czy Węgry, nie mówiąc o Jugosławii, choć toczone tym samym socjalistycznym syfem, jednak radziły sobie lepiej. Tymczasem wystarczyło pierwszego z brzegu Polka przeflancować na Zachód i pokazać wypłatę w dolarach, żeby robota mu furczała w rękach. Wystarczało, że latami nie mogący obronić habilitacji asystent wyrwał się z dusznej atmosfery PRL, wiecznej niemożności układów i układzików nie do przebicia, a nagle stawiał się cenionym naukowcem, mającym otwartą drogę na renomowane zachodnie uczelnie(…) u siebie jesteśmy leniami a na zachodzie groźną konkurencją, u siebie nie potrafimy wyłonić żadnej sensownej elity politycznej(…) a na świecie (…) potrafimy doradzać prezydentom.?. Tyle w kwestii cech narodowych.

Nie cechy, ale (jak sam w pewnym momencie pisze MK) stereotypy. Jakie cechy, pytam w pierwszym poście, łączą mnie i Kaczora? Jakie bladź samarska? Kto mnie chce obrazić niech wymieni. Na nasze zachowanie (każdego z osobna) wpływa tyle czynników, że czasu by nie starczyło wymieniać. O ich złożoności wiedzą nie tylko psychologowie i psychiatrzy, ale choćby spece od marketingu (o zależności naszego postępowania od wpływów sytuacyjnych grubaśną książkę napisał autor eksperymentu Standfordzkiego Zimbardo). A pojęcie cecha, przywara, charakter narodowy to gadanie medialne na użytek szybkiego i płytkiego przekazu informacji.
Włosi ? wiadomo mafia, Niemcy do cholerni faszyści, Ruscy ? wieczni niewolnicy, Czesi ? wieczne wojaki ? tyle, że Szwejki. Stereotyp plus epitet równa się pożywka dla mediów i w rezultacie dla telewizyjnych troglodytów, których główną rozrywką są lody na tańcach (a może tańce na lodzie, sam nie wiem).
Ale miało być o tekście MK. Więc po kolei.

MK: Polak wieczny wojownik o wolność swoją i Waszą. Nie znam drugiego takiego narodu, w każdym razie nie w Europie, który miałby tak zakodowane umiłowanie wolności jak Polak. Polak nie potrafi żyć w niewolni.
CH: A ja znam. Amerkanie, Anglicy, Niemcy, Czesi, Węgrzy i każdy przy zdrowych zmysłach. Ruscy też. Że co, że my powstania Panie dzieju, że krew szlachetną przelalim? Ano właśnie. Może po prostu inni potrafią lepiej liczyć. Dla mnie Powstanie Warszawskie już zawsze kojarzyć się będzie nie tyle z dramatem w kanałach, ale z tragedią Woli. I w kwestii liczenia. Czy cały naród stanął do broni? No przynajmniej czy wszyscy co broń nosić mogli? Z komuną też wszyscy walczyli? Cecha narodowa, czy też może splot okoliczności i determinacja grupy ludzi? Pytanie zostaje otwarte…

MK: Polak woli umrzeć wolny, niż żyć jako niewolnik.
CH: Kocham takie gadanie. II wojnę przeżyło dwadzieścia parę milionów Polaków, z których całkiem spora grupa chciała po prostu przeżyć. Nie walcząc, krwawiąc czy donosząc na sąsiadów. Przeżyć no może nie za wszelką cenę, ale przeżyć. I za komuny to samo. To dzisiaj nam się bohaterów namnożyło jak pcheł w harcerskich materacach.

MK: Potrafimy bić się za wolność Nasza i Waszą.
CH: Amerykanie też. Anglicy też. I jak ktoś chce to Ruscy też. To z naszego punktu widzenia nas zniewolili. Dla nich to była danina bratniej krwi, wyzwalanie Polszy od faszystowskiej swołoczy i wygaszenie pieców krematoryjnych. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Znów zbyt złożony problem, żeby go jednym zdaniem przerabiać w ?cechę? narodową. Drażliwy i powodujący problemy polityczne. Więc nie jednym zdaniem, tylko przeanalizować proszę wszystkie uwarunkowania. Bijemy się za granicą, a potem się dorabia ideologię, mit, legendę bardziej lub mniej bliską prawdy.

MK: Polak zaradny i przystosowany do każdych warunków.

CH: Było już wyżej. Więc tylko dwa zdania o drugim obliczu polskich fachowców. Piszę te słowa z wybudowanego w ubiegłym roku domu. Przez naszych budowlańców, sól tej ziemi, co to Panie na zachodzie Niemiec z Francuzem drżą na myśl o ich uzdolnieniach. Ja też drżę. Żeby mi sufit nie zjebał się na łeb, bo majster podciągi zalał wodą z piaskiem. Kątów prostych polski fachowiec nie uznaje generalnie. Ściany mogą się łączyć pod kątem 88, 89 ale na pewno nie 90 stopni. Zgadzam się z MK, że Polak dom sam potrafi wybudować. Ja już prawie potrafię. Ale nie dlatego, że odziedziczyłem narodowe uzdolnienia po przodkach (Pan majster też z pewnością ich nie odziedziczył), ale dlatego, że polski fachowiec mnie zmusił żebym zajął się budowlanką.
Ten przykład z życia potwierdza to co zacytowałem za Ziemkiewiczem w tej kwestii. Tyle, że to działa w obie strony. Więc żadna to cecha, ale warunki sytuacyjne.
Francuscy hydraulicy, droga matko kurko, drżą w posadach i o posady nie tyle ze względu na wybitne uzdolnienia naszego Kowalskiego, ile na cenę, jaką nasz rodak chce za wykonaną robotę. Daj francuskiemu hydraulikowi trzy razy tyle ile ma we Francji a wyjedzie od zaraz. Tyle, że on takiej możliwości nie ma.

MK: Szacunek i życie w rodzinie.
CH: Nie będę polemizował z wywodem bo się z nim generalnie zgadzam. Ale to też nie cecha narodowa. Jak cytuję wyżej ?to? nie jest dane raz na zawsze. Postępująca McDonaldyzacja kolejnych pokoleń, jak wiele na to wskazuje, spowoduje zmianę modelu życia rodzinnego. Przeca to już się dzieje i dlatego Kościół larum gra. Twoje i moje dzieci matko kurko i nasze wnuki mogą być już chamerykanami z Hollywood, że tylko zrzygać się. Rodzinę będą tworzyć może już niedługo nie tylko dwóch panów ale i pani z psem (pierwsze kroki w tym względzie już poczyniono). Tu mała dygresja, żeby nie było, że homofob jestem ? dwóch panów (panie) tak, ale Pinokia sobie wystrugajcie z drzewa lipowego.

MK: Religia
CH: jak wyżej

MK: Poczucie humoru, kuchnia, krajobraz.
CH: Poczucie humoru? Które? Jeden ogląda HBO na stojaka i robi w portki ze śmiechu na Dańcu, drugi woli abstrakcyjny humor Potem (Hrabi), trzeci tęskni na Lipińską. Wreszcie PiS i jego apologeci są pozbawieni poczucia humoru zupełnie, a to jednak też Polacy (coś koło 4 mln luda zdaje się). To indywidualny wybór, uzdolnienie, potrzeba a nie zbiorowa cecha. Angole mają Monty Pythona, ale ten sposób patrzenia na świat nie jest przywarą wszystkich synów Albionu. Są tacy co wolą Jasia Fasolę. I znowuż z innej beczki stereotypowo twierdzi się, że Anglicy są oschli i pozbawieni poczucia humoru. Co jest więc prawdą?
Czesi mieli Haska i wojaka Szwejka, którego kocham. A Szwejkiem stereotypowo przedstawia się stosunek Czechów do walki, także o niepodległość. Zupełnie jakby nie było czeskiego dywizjonu w siłach RAF.
Kuchnia? Też pytam która? Przecież z kuchnią jak z potrawą: trochę tego, trochę tego, szczypta stąd, szczypta stąd. Ale dobra niech będzie ? z dwóch różnych potraw można stworzyć trzecią smaczniejszą. Tyle tylko, że nie sądzę by humor i kuchnia wyróżniały nas specjalnie i stanowiły specjalny powód do dumy. De gustibus po prostu…

MK: Wyjątkowość Polaków wyrażana wyjątkowymi przedsięwzięciami społecznymi.
CH: Pytanie tylko na ile te DZIEŁA, o których pisze MK są dziełem Polaków jako ogółu, a na ile silnych osobowości (Papież, Wałęsa, Piłsudski Owsiak), którzy w odpowiednim czasie i miejscu potrafi poruszyć miliony. Książki napisano o tym czy dziejowe przełomy były dziełem jednostek czy zbiorowości. I czy większość innych narodów nie ma takich swoich bohaterów za którymi miliony robiły rzeczy wyjątkowe?
I mam jeszcze jedno zastrzeżenie. Brakuje mi w rozmowach o Polsce czegoś pomiędzy chodzeniem z głową w chmurach z narodowym posłannictwem a kompleksami z poszukiwaniem wszędzie i u każdego znanego osobnika polskich korzeni.

Podsumowanie…
Generalnie w większości polemika dotyczy tego by nie nadawać pewnym zjawiskom opisywanym przez MK cech narodowych. Bo moim zdaniem nie ma czegoś takiego. Część z tego z czego MK jest dumny moim zdaniem, jest po prostu kwestią gustu i stawianie ich obok, jak chce MK, cech narodowych jest nieco ryzykowne. Ale to tylko moje zdanie.
Żeby nie było żem malkontent i kosmopolita, jestem Polakiem i zawsze nim będę. Z czego jestem dumny pisał MK już nie raz ? bo się z nim w większości zgadzam. Czego się wstydzę pisał też. Hansowi za polnische schweine, a Iwanowi za polskowo duraka dam w ryj bez namysłu. Ale z tego powodu nerwowości i gotowości do bójki nie należy uważać za polską cechę narodową.

P.S. Przepraszam MK za pierwotne złe wklejenie tekstu. Jam ćwierćanalfabeta blogowy.

Reklama

213 KOMENTARZE

  1. ocena na zachęte.
    Coś co

    ocena na zachęte.

    Coś co kiedys uważałem, za zaletę , teraz wydaje mi się sporym problemem; u nas kążdy jest sobie lekarzem, budowlańcem i kim tam jeszcze. dramat.

    wiem że to wszystko bazuje oczywiście na stereotypach, te z kolei nie biorą się znikąd, tylko z zachowania się masy. Tak czy inaczej ostatnio usłyszałem od kolegi z Holandii, jedną rzecz która wydała mi się całkiem miła. Otóż w sylwestra obserwował jak sie bawią sąsiedzi z europy wschodniej. Jednego nie można nam odmówić: wielkiej spontaniczności w świętowaniu. I naprawdę nie chodziło o chuligańskie wybryki 🙂

    Pozdrawiam,
    Paprykarz

  2. ocena na zachęte.
    Coś co

    ocena na zachęte.

    Coś co kiedys uważałem, za zaletę , teraz wydaje mi się sporym problemem; u nas kążdy jest sobie lekarzem, budowlańcem i kim tam jeszcze. dramat.

    wiem że to wszystko bazuje oczywiście na stereotypach, te z kolei nie biorą się znikąd, tylko z zachowania się masy. Tak czy inaczej ostatnio usłyszałem od kolegi z Holandii, jedną rzecz która wydała mi się całkiem miła. Otóż w sylwestra obserwował jak sie bawią sąsiedzi z europy wschodniej. Jednego nie można nam odmówić: wielkiej spontaniczności w świętowaniu. I naprawdę nie chodziło o chuligańskie wybryki 🙂

    Pozdrawiam,
    Paprykarz

  3. ocena na zachęte.
    Coś co

    ocena na zachęte.

    Coś co kiedys uważałem, za zaletę , teraz wydaje mi się sporym problemem; u nas kążdy jest sobie lekarzem, budowlańcem i kim tam jeszcze. dramat.

    wiem że to wszystko bazuje oczywiście na stereotypach, te z kolei nie biorą się znikąd, tylko z zachowania się masy. Tak czy inaczej ostatnio usłyszałem od kolegi z Holandii, jedną rzecz która wydała mi się całkiem miła. Otóż w sylwestra obserwował jak sie bawią sąsiedzi z europy wschodniej. Jednego nie można nam odmówić: wielkiej spontaniczności w świętowaniu. I naprawdę nie chodziło o chuligańskie wybryki 🙂

    Pozdrawiam,
    Paprykarz

  4. ocena na zachęte.
    Coś co

    ocena na zachęte.

    Coś co kiedys uważałem, za zaletę , teraz wydaje mi się sporym problemem; u nas kążdy jest sobie lekarzem, budowlańcem i kim tam jeszcze. dramat.

    wiem że to wszystko bazuje oczywiście na stereotypach, te z kolei nie biorą się znikąd, tylko z zachowania się masy. Tak czy inaczej ostatnio usłyszałem od kolegi z Holandii, jedną rzecz która wydała mi się całkiem miła. Otóż w sylwestra obserwował jak sie bawią sąsiedzi z europy wschodniej. Jednego nie można nam odmówić: wielkiej spontaniczności w świętowaniu. I naprawdę nie chodziło o chuligańskie wybryki 🙂

    Pozdrawiam,
    Paprykarz

  5. ocena na zachęte.
    Coś co

    ocena na zachęte.

    Coś co kiedys uważałem, za zaletę , teraz wydaje mi się sporym problemem; u nas kążdy jest sobie lekarzem, budowlańcem i kim tam jeszcze. dramat.

    wiem że to wszystko bazuje oczywiście na stereotypach, te z kolei nie biorą się znikąd, tylko z zachowania się masy. Tak czy inaczej ostatnio usłyszałem od kolegi z Holandii, jedną rzecz która wydała mi się całkiem miła. Otóż w sylwestra obserwował jak sie bawią sąsiedzi z europy wschodniej. Jednego nie można nam odmówić: wielkiej spontaniczności w świętowaniu. I naprawdę nie chodziło o chuligańskie wybryki 🙂

    Pozdrawiam,
    Paprykarz

  6. ocena na zachęte.
    Coś co

    ocena na zachęte.

    Coś co kiedys uważałem, za zaletę , teraz wydaje mi się sporym problemem; u nas kążdy jest sobie lekarzem, budowlańcem i kim tam jeszcze. dramat.

    wiem że to wszystko bazuje oczywiście na stereotypach, te z kolei nie biorą się znikąd, tylko z zachowania się masy. Tak czy inaczej ostatnio usłyszałem od kolegi z Holandii, jedną rzecz która wydała mi się całkiem miła. Otóż w sylwestra obserwował jak sie bawią sąsiedzi z europy wschodniej. Jednego nie można nam odmówić: wielkiej spontaniczności w świętowaniu. I naprawdę nie chodziło o chuligańskie wybryki 🙂

    Pozdrawiam,
    Paprykarz

  7. ocena na zachęte.
    Coś co

    ocena na zachęte.

    Coś co kiedys uważałem, za zaletę , teraz wydaje mi się sporym problemem; u nas kążdy jest sobie lekarzem, budowlańcem i kim tam jeszcze. dramat.

    wiem że to wszystko bazuje oczywiście na stereotypach, te z kolei nie biorą się znikąd, tylko z zachowania się masy. Tak czy inaczej ostatnio usłyszałem od kolegi z Holandii, jedną rzecz która wydała mi się całkiem miła. Otóż w sylwestra obserwował jak sie bawią sąsiedzi z europy wschodniej. Jednego nie można nam odmówić: wielkiej spontaniczności w świętowaniu. I naprawdę nie chodziło o chuligańskie wybryki 🙂

    Pozdrawiam,
    Paprykarz

  8. Cztery dam na dobry poczatek.
    Po pierwsze mam gorącą prośbę techniczną i proszę, żeby mnie dobrze zrozumieć. Kiedy się odnosicie w tytule i tekście do mnie, to nie ułatwiacie mi zdania. Takie teksty o mnie i promowane przeze mnie pachną tanią megalomanią. Proszę, aby polemizować z artykułami, nie z nickiem, to naprawdę krępujące, kiedy potem taki tekst mam umieścić na SG i tylko tyle. Krytykować można pod kreską do woli, ale tekst z Nickiem w tytule powoduje we mnie rozterki. Tym bardziej, że robię tu wszystko, aby było jak najwięcej tekstów od Was i o Was, nie o mnie.

    Co do tekstu. To przede wszystkim to nie jest żadna polemika z moimi poglądami, bo ja ich w tekście o Polakach nie wyraziłem. Nie jest to też polemika z moim tekstem jako takim. Mój tekst może i był rozprawką, ale przecież na samym początku tekstu wyraźnie piszę, że to zadania domowe na konkretny temat, którego nikt nie chciał odrobić. “Znajdź pozytywne cechy Polaków”, taki był temat. W temacie jest zawarta cała tajemnica jednostronności tego tekstu, który z definicji musiał być jednostronny.

    Totalnym nieporozumieniem jest zestawianie tekstu psychologicznego z tekstem socjologicznym. W powyższym tekście główna teza jest taka, że ?ludzie są ludźmi i są różni, nie ma czegoś takiego jak cecha narodowa, bo Francuz może być odważny, a Polak tchórz?. No proszę wybaczyć, ale to banał psychologiczny, z którym nie warto polemizować, bo tego się nie da ani obalić, ani udowodnić. Zawsze się znajdzie milion jednostkowych przykładów za tezą i na odwrotność tezy.

    Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań. Kiedy się pisze o narodzie, to siłą rzeczy pisze się socjologicznie, nie psychologicznie. Psychologicznie można napisać o Janie Kowalskim.

    Socjolog mówi o pewnej powtarzalności zjawisk w danej grupie i ta powtarzalność składa się na cechy grupy. Czy to będzie naród, czy kibice Legii, nie ma większego znaczenia, poza tym, że trudniej scharakteryzować grupę zwaną narodem niż grupę kibiców Legii. Gdybyśmy podchodzili do charakterystyki grupy, tak jak autor tego tekstu, to wszelkiej maści analitycy, PR-owcy i marketingowy na chleb by nie zarobili. Jest jasne, że w Polsce za potrawę kuchni polskiej będzie uchodził bigos, a nie sajgonki i oczywiście, że to nie znaczy, że sajgonek Polacy nie jedzą. Chodzi o to ile jedzą bigosu ile sajgonek. Dlaczego w przydrożnych knajpach znajdziemy obowiązkowe zestawy, a owoców morza ze świecą szukać. Ano dlatego, że jest coś takiego jak kuchnia Polska i preferencje kulinarne Polaków i właściciele knajp to inteligentni ludzie, doskonale wiedzą jak ten fakt wykorzystać. Furorę robią takie szyldy: “jedzenie jak u mamy”, “jedzenie jak w domu”.

    Dalej w tym tekście jest taka samo, na socjologię odpowiedź psychologią. Bez indywidualności Owsiaka nie byłoby WOŚP, ale bez Polaków solidaryzujących się z potrzebującymi, nie byłoby Owsiaka. Papież jest w Polsce Bogiem, bo polską ?cechą narodową? jest katolicyzm itd. I największa wada tego tekstu jest taka, że on nie jest o Polakach, a miła być. On jest o tym, że ludzie są różni, co oczywiście jest prawdą, tylko sprowadzoną do banału.

    • narosło nieporozumień, trudno
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na różnicę zakresu zainteresowań badawczych socjologii i psychologii. Te akurat znam. Podejmując polemikę trudno jednak wyraźnie oddzielić jedną od drugiej, zwłaszcza posługując się przykładami. Tekst traktuję publicystycznie, a nie naukowo. Stąd brak dbałości o stronę formalną warsztatu naukowego. Żeby nie przedłużać.
      Nigdzie nie twierdzę, że nie można badać cech charakteryzujących zbiorowości. Rzecz dotyczy tylko kryteriów jakimi te zbiorowości wyróżniamy, nadając im (zbiorowościom) w miarę jednorodne cechy a następnie badając zachowania, preferencje, postawy et cetera tych zbiorowości. W marketingu nazywa się to segmentacją.
      Stwierdziłem, że kryterium narodowe jest fałszywym (nie najlepsze to słowo) kryterium do badania postaw czy zachowań. Nie miejsce tu na przeprowadzenie dowodu, ale co nieco w literaturze na ten temat można znaleźć. Socjolodzy też różnią się na ten temat tak jak ja i ty.
      Mam do poszukiwania cech narodowych taki sam stosunek jak do poszukiwania cech rasowych. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że nie należy podejmować badań i tworzyć teorii na ten temat. Mnie po prostu to nie przekonuje z jednej strony i – jak pokazuje życie – przeraża możliowść wykorzystywania niejednokrotnie pseudonuakowych badań z drugiej.
      Możemy sobie polemizować przykład za przykład. Ja ograniczę się do jednego:
      Piszesz: “Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań.”
      A gówno – jak pięknie kiedyś krzyknął Wilhelmi grając Dyzmę.To że Polacy jeżdżą używanymi samochodami to nie cecha Polaków (czytaj narodowa), tylko wynik określonych okoliczności, splot czynników. Wystarczy jeszcze trochę wzrostu PKB a Polacy przestaną jeździć używanymi samochodami, bo nie są idiotami i nie umiłowali sobie jeżenia używkami, ani też ich cechą nie jest wrodzone sknerstwo. To o czym piszesz jest wynikiem księżycowej gospodarki której skutki odczuwamy do dzisiaj, ale wypraszam sobie żeby mi skutki tego badziewia przypisywać za moją cechę narodową.
      I znów wracam do początku mojego głównego wywodu. Co to jest cech narodowa? Coś stałego? Dziedzicznego? Co z dziada, pradziada charakteryzuje Polaków? Może trzeba zacząć od tego żeby uniknąć nieporozumień. Tyle na razie. Dziękuję za miłe przyjęcie na portalu i jeszcze raz przepraszam za niewłaściwą “wklejkę”.

      • Bity był? A gdzie Pani bity…
        Nikt tu nie miał ambicji naukowych, a już na pewno ja. Wspominając o socjologii i psychologii dokonuję krytyki publicystycznej, a nie rozprawy naukowej, taką rozprawą mógłbym się tylko ośmieszyć.

        Co do samochodów używanych, to oczywiście jeden argument jest w samo sedno, warunki finansowe. Ale znów się łąpiesz na jeden argument i zadowolony zapominasz o całym świcie.

        Celny strzał i dalej już kompletny brak zrozumienia skąd się to bierze. Ano właśnie z cech narodowych. Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków, polska złota rączka i polskie kombinowanie. Żeby taki samochód ściągnąć to trzeba nieźle kombinować. Wziąć lawetę, poszukać Niemca z samochodem, albo ukraść i przebić numery. Potem złotą rączką z dwóch złomów zespawać jednego, zaszpachlować i wcisnąć taką jeżdżącą śmierć na kółkach innemu Polakowi. Polskie stodoły na przemian kwitły składanymi TV i składanymi samochodami. Nagle tysiące Polaków z dnia na dzień stwało się mechanikami, blacharzami, elektronikami. Każdy Polak wie, że te auta są trefne, bo każdy Polak wie, że Polak ma “we krwi” dymanie drugiego Polaka. A mimo wszystko kupują, bo się już przyzwyczaili do polskich realiów. Spójrz na to jak Polak Polakowi sprzedaje samochód. Bity był? A gdzie Panie bity, nówka. Do tego przekręcone liczniki, przebite numery i tak dalej. Ta cecha się nazywa polskie kombinowanie złotą rączką i w biednych Czechach zjawisko nie występowało na taklą skalę. Jesteśmy absolutnymi liderami w imporcie używanych samochodów i dymaniu samych siebie.

        • Nie kurka balada (bez obrazy rzecz jasna)
          “Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków…”
          Zdolność przystosowania się do nowych warunków determinują cechy indywidualne, zależne od naszej osobowości oraz elementy sytuacyjne, czyli sytuacje w jakiej się znajdziemy. Fajnie byłoby sprawdzić jak sobie Polacy radzą w roli Żydów w gettcie, albo w roli Niemców pomiędzy 33 i 39 rokiem, a potem wyciągnąć wnioski i porównać jaki procent Polaków potrafi przeżyć ekstremalne warunki i jaki obronić się przez zeszmaceniem. Niestety tego juz historia (oby) a także symulacja komputerowa nie umożliwią.
          Co do pozostałej części to powtarzasz utarte opinie, co jak muszą szczerze przyznać sam niejednokrotnie wypowiadam. Ale dla mnie to wciąż będzie stereotyp a nie cecha. Wyniki badań proszę, że na 100 ruchanych przez rodaków Polaków u Ruskich ten odsetek wynosi tylko 50, Czechów 20 a Słowacy robią sobie dobrze zagranicą w każdy możliwy sposób. Każdy z nas pewnie ma pewnie w rodzinie wydymanego gastaibartera. A nikt nie zna Litwina wydymanego przez innego Litwina, tylko co z tego wynika? Tyle, że nic nie wiemy o wzajemnym uprawianiu miłości biźniego wśród Litwinów. Dobranoc.

          • Przykro mi, ale kręcenie baczków to nie moja specjalność..
            na wkoło Macieju to ja nie mam ochoty. W odpowiedzi na cechę zbiorową argument indywidualny i tak w kółko. Przyjmuję do wiadomości, że Litwin potrafi wydymać Litwina, ale jakoś szczególnie wzbogacony wiedzą się nie czuję. Cechę zawsze można nazwać stereotypem, kiedy już brak kontrargumentów dla cechy. Tekst niezły, argumentacja słaba. Debiut w sumie udany, zachęcam do dalszej walki o swoje.

  9. Cztery dam na dobry poczatek.
    Po pierwsze mam gorącą prośbę techniczną i proszę, żeby mnie dobrze zrozumieć. Kiedy się odnosicie w tytule i tekście do mnie, to nie ułatwiacie mi zdania. Takie teksty o mnie i promowane przeze mnie pachną tanią megalomanią. Proszę, aby polemizować z artykułami, nie z nickiem, to naprawdę krępujące, kiedy potem taki tekst mam umieścić na SG i tylko tyle. Krytykować można pod kreską do woli, ale tekst z Nickiem w tytule powoduje we mnie rozterki. Tym bardziej, że robię tu wszystko, aby było jak najwięcej tekstów od Was i o Was, nie o mnie.

    Co do tekstu. To przede wszystkim to nie jest żadna polemika z moimi poglądami, bo ja ich w tekście o Polakach nie wyraziłem. Nie jest to też polemika z moim tekstem jako takim. Mój tekst może i był rozprawką, ale przecież na samym początku tekstu wyraźnie piszę, że to zadania domowe na konkretny temat, którego nikt nie chciał odrobić. “Znajdź pozytywne cechy Polaków”, taki był temat. W temacie jest zawarta cała tajemnica jednostronności tego tekstu, który z definicji musiał być jednostronny.

    Totalnym nieporozumieniem jest zestawianie tekstu psychologicznego z tekstem socjologicznym. W powyższym tekście główna teza jest taka, że ?ludzie są ludźmi i są różni, nie ma czegoś takiego jak cecha narodowa, bo Francuz może być odważny, a Polak tchórz?. No proszę wybaczyć, ale to banał psychologiczny, z którym nie warto polemizować, bo tego się nie da ani obalić, ani udowodnić. Zawsze się znajdzie milion jednostkowych przykładów za tezą i na odwrotność tezy.

    Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań. Kiedy się pisze o narodzie, to siłą rzeczy pisze się socjologicznie, nie psychologicznie. Psychologicznie można napisać o Janie Kowalskim.

    Socjolog mówi o pewnej powtarzalności zjawisk w danej grupie i ta powtarzalność składa się na cechy grupy. Czy to będzie naród, czy kibice Legii, nie ma większego znaczenia, poza tym, że trudniej scharakteryzować grupę zwaną narodem niż grupę kibiców Legii. Gdybyśmy podchodzili do charakterystyki grupy, tak jak autor tego tekstu, to wszelkiej maści analitycy, PR-owcy i marketingowy na chleb by nie zarobili. Jest jasne, że w Polsce za potrawę kuchni polskiej będzie uchodził bigos, a nie sajgonki i oczywiście, że to nie znaczy, że sajgonek Polacy nie jedzą. Chodzi o to ile jedzą bigosu ile sajgonek. Dlaczego w przydrożnych knajpach znajdziemy obowiązkowe zestawy, a owoców morza ze świecą szukać. Ano dlatego, że jest coś takiego jak kuchnia Polska i preferencje kulinarne Polaków i właściciele knajp to inteligentni ludzie, doskonale wiedzą jak ten fakt wykorzystać. Furorę robią takie szyldy: “jedzenie jak u mamy”, “jedzenie jak w domu”.

    Dalej w tym tekście jest taka samo, na socjologię odpowiedź psychologią. Bez indywidualności Owsiaka nie byłoby WOŚP, ale bez Polaków solidaryzujących się z potrzebującymi, nie byłoby Owsiaka. Papież jest w Polsce Bogiem, bo polską ?cechą narodową? jest katolicyzm itd. I największa wada tego tekstu jest taka, że on nie jest o Polakach, a miła być. On jest o tym, że ludzie są różni, co oczywiście jest prawdą, tylko sprowadzoną do banału.

    • narosło nieporozumień, trudno
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na różnicę zakresu zainteresowań badawczych socjologii i psychologii. Te akurat znam. Podejmując polemikę trudno jednak wyraźnie oddzielić jedną od drugiej, zwłaszcza posługując się przykładami. Tekst traktuję publicystycznie, a nie naukowo. Stąd brak dbałości o stronę formalną warsztatu naukowego. Żeby nie przedłużać.
      Nigdzie nie twierdzę, że nie można badać cech charakteryzujących zbiorowości. Rzecz dotyczy tylko kryteriów jakimi te zbiorowości wyróżniamy, nadając im (zbiorowościom) w miarę jednorodne cechy a następnie badając zachowania, preferencje, postawy et cetera tych zbiorowości. W marketingu nazywa się to segmentacją.
      Stwierdziłem, że kryterium narodowe jest fałszywym (nie najlepsze to słowo) kryterium do badania postaw czy zachowań. Nie miejsce tu na przeprowadzenie dowodu, ale co nieco w literaturze na ten temat można znaleźć. Socjolodzy też różnią się na ten temat tak jak ja i ty.
      Mam do poszukiwania cech narodowych taki sam stosunek jak do poszukiwania cech rasowych. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że nie należy podejmować badań i tworzyć teorii na ten temat. Mnie po prostu to nie przekonuje z jednej strony i – jak pokazuje życie – przeraża możliowść wykorzystywania niejednokrotnie pseudonuakowych badań z drugiej.
      Możemy sobie polemizować przykład za przykład. Ja ograniczę się do jednego:
      Piszesz: “Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań.”
      A gówno – jak pięknie kiedyś krzyknął Wilhelmi grając Dyzmę.To że Polacy jeżdżą używanymi samochodami to nie cecha Polaków (czytaj narodowa), tylko wynik określonych okoliczności, splot czynników. Wystarczy jeszcze trochę wzrostu PKB a Polacy przestaną jeździć używanymi samochodami, bo nie są idiotami i nie umiłowali sobie jeżenia używkami, ani też ich cechą nie jest wrodzone sknerstwo. To o czym piszesz jest wynikiem księżycowej gospodarki której skutki odczuwamy do dzisiaj, ale wypraszam sobie żeby mi skutki tego badziewia przypisywać za moją cechę narodową.
      I znów wracam do początku mojego głównego wywodu. Co to jest cech narodowa? Coś stałego? Dziedzicznego? Co z dziada, pradziada charakteryzuje Polaków? Może trzeba zacząć od tego żeby uniknąć nieporozumień. Tyle na razie. Dziękuję za miłe przyjęcie na portalu i jeszcze raz przepraszam za niewłaściwą “wklejkę”.

      • Bity był? A gdzie Pani bity…
        Nikt tu nie miał ambicji naukowych, a już na pewno ja. Wspominając o socjologii i psychologii dokonuję krytyki publicystycznej, a nie rozprawy naukowej, taką rozprawą mógłbym się tylko ośmieszyć.

        Co do samochodów używanych, to oczywiście jeden argument jest w samo sedno, warunki finansowe. Ale znów się łąpiesz na jeden argument i zadowolony zapominasz o całym świcie.

        Celny strzał i dalej już kompletny brak zrozumienia skąd się to bierze. Ano właśnie z cech narodowych. Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków, polska złota rączka i polskie kombinowanie. Żeby taki samochód ściągnąć to trzeba nieźle kombinować. Wziąć lawetę, poszukać Niemca z samochodem, albo ukraść i przebić numery. Potem złotą rączką z dwóch złomów zespawać jednego, zaszpachlować i wcisnąć taką jeżdżącą śmierć na kółkach innemu Polakowi. Polskie stodoły na przemian kwitły składanymi TV i składanymi samochodami. Nagle tysiące Polaków z dnia na dzień stwało się mechanikami, blacharzami, elektronikami. Każdy Polak wie, że te auta są trefne, bo każdy Polak wie, że Polak ma “we krwi” dymanie drugiego Polaka. A mimo wszystko kupują, bo się już przyzwyczaili do polskich realiów. Spójrz na to jak Polak Polakowi sprzedaje samochód. Bity był? A gdzie Panie bity, nówka. Do tego przekręcone liczniki, przebite numery i tak dalej. Ta cecha się nazywa polskie kombinowanie złotą rączką i w biednych Czechach zjawisko nie występowało na taklą skalę. Jesteśmy absolutnymi liderami w imporcie używanych samochodów i dymaniu samych siebie.

        • Nie kurka balada (bez obrazy rzecz jasna)
          “Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków…”
          Zdolność przystosowania się do nowych warunków determinują cechy indywidualne, zależne od naszej osobowości oraz elementy sytuacyjne, czyli sytuacje w jakiej się znajdziemy. Fajnie byłoby sprawdzić jak sobie Polacy radzą w roli Żydów w gettcie, albo w roli Niemców pomiędzy 33 i 39 rokiem, a potem wyciągnąć wnioski i porównać jaki procent Polaków potrafi przeżyć ekstremalne warunki i jaki obronić się przez zeszmaceniem. Niestety tego juz historia (oby) a także symulacja komputerowa nie umożliwią.
          Co do pozostałej części to powtarzasz utarte opinie, co jak muszą szczerze przyznać sam niejednokrotnie wypowiadam. Ale dla mnie to wciąż będzie stereotyp a nie cecha. Wyniki badań proszę, że na 100 ruchanych przez rodaków Polaków u Ruskich ten odsetek wynosi tylko 50, Czechów 20 a Słowacy robią sobie dobrze zagranicą w każdy możliwy sposób. Każdy z nas pewnie ma pewnie w rodzinie wydymanego gastaibartera. A nikt nie zna Litwina wydymanego przez innego Litwina, tylko co z tego wynika? Tyle, że nic nie wiemy o wzajemnym uprawianiu miłości biźniego wśród Litwinów. Dobranoc.

          • Przykro mi, ale kręcenie baczków to nie moja specjalność..
            na wkoło Macieju to ja nie mam ochoty. W odpowiedzi na cechę zbiorową argument indywidualny i tak w kółko. Przyjmuję do wiadomości, że Litwin potrafi wydymać Litwina, ale jakoś szczególnie wzbogacony wiedzą się nie czuję. Cechę zawsze można nazwać stereotypem, kiedy już brak kontrargumentów dla cechy. Tekst niezły, argumentacja słaba. Debiut w sumie udany, zachęcam do dalszej walki o swoje.

  10. Cztery dam na dobry poczatek.
    Po pierwsze mam gorącą prośbę techniczną i proszę, żeby mnie dobrze zrozumieć. Kiedy się odnosicie w tytule i tekście do mnie, to nie ułatwiacie mi zdania. Takie teksty o mnie i promowane przeze mnie pachną tanią megalomanią. Proszę, aby polemizować z artykułami, nie z nickiem, to naprawdę krępujące, kiedy potem taki tekst mam umieścić na SG i tylko tyle. Krytykować można pod kreską do woli, ale tekst z Nickiem w tytule powoduje we mnie rozterki. Tym bardziej, że robię tu wszystko, aby było jak najwięcej tekstów od Was i o Was, nie o mnie.

    Co do tekstu. To przede wszystkim to nie jest żadna polemika z moimi poglądami, bo ja ich w tekście o Polakach nie wyraziłem. Nie jest to też polemika z moim tekstem jako takim. Mój tekst może i był rozprawką, ale przecież na samym początku tekstu wyraźnie piszę, że to zadania domowe na konkretny temat, którego nikt nie chciał odrobić. “Znajdź pozytywne cechy Polaków”, taki był temat. W temacie jest zawarta cała tajemnica jednostronności tego tekstu, który z definicji musiał być jednostronny.

    Totalnym nieporozumieniem jest zestawianie tekstu psychologicznego z tekstem socjologicznym. W powyższym tekście główna teza jest taka, że ?ludzie są ludźmi i są różni, nie ma czegoś takiego jak cecha narodowa, bo Francuz może być odważny, a Polak tchórz?. No proszę wybaczyć, ale to banał psychologiczny, z którym nie warto polemizować, bo tego się nie da ani obalić, ani udowodnić. Zawsze się znajdzie milion jednostkowych przykładów za tezą i na odwrotność tezy.

    Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań. Kiedy się pisze o narodzie, to siłą rzeczy pisze się socjologicznie, nie psychologicznie. Psychologicznie można napisać o Janie Kowalskim.

    Socjolog mówi o pewnej powtarzalności zjawisk w danej grupie i ta powtarzalność składa się na cechy grupy. Czy to będzie naród, czy kibice Legii, nie ma większego znaczenia, poza tym, że trudniej scharakteryzować grupę zwaną narodem niż grupę kibiców Legii. Gdybyśmy podchodzili do charakterystyki grupy, tak jak autor tego tekstu, to wszelkiej maści analitycy, PR-owcy i marketingowy na chleb by nie zarobili. Jest jasne, że w Polsce za potrawę kuchni polskiej będzie uchodził bigos, a nie sajgonki i oczywiście, że to nie znaczy, że sajgonek Polacy nie jedzą. Chodzi o to ile jedzą bigosu ile sajgonek. Dlaczego w przydrożnych knajpach znajdziemy obowiązkowe zestawy, a owoców morza ze świecą szukać. Ano dlatego, że jest coś takiego jak kuchnia Polska i preferencje kulinarne Polaków i właściciele knajp to inteligentni ludzie, doskonale wiedzą jak ten fakt wykorzystać. Furorę robią takie szyldy: “jedzenie jak u mamy”, “jedzenie jak w domu”.

    Dalej w tym tekście jest taka samo, na socjologię odpowiedź psychologią. Bez indywidualności Owsiaka nie byłoby WOŚP, ale bez Polaków solidaryzujących się z potrzebującymi, nie byłoby Owsiaka. Papież jest w Polsce Bogiem, bo polską ?cechą narodową? jest katolicyzm itd. I największa wada tego tekstu jest taka, że on nie jest o Polakach, a miła być. On jest o tym, że ludzie są różni, co oczywiście jest prawdą, tylko sprowadzoną do banału.

    • narosło nieporozumień, trudno
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na różnicę zakresu zainteresowań badawczych socjologii i psychologii. Te akurat znam. Podejmując polemikę trudno jednak wyraźnie oddzielić jedną od drugiej, zwłaszcza posługując się przykładami. Tekst traktuję publicystycznie, a nie naukowo. Stąd brak dbałości o stronę formalną warsztatu naukowego. Żeby nie przedłużać.
      Nigdzie nie twierdzę, że nie można badać cech charakteryzujących zbiorowości. Rzecz dotyczy tylko kryteriów jakimi te zbiorowości wyróżniamy, nadając im (zbiorowościom) w miarę jednorodne cechy a następnie badając zachowania, preferencje, postawy et cetera tych zbiorowości. W marketingu nazywa się to segmentacją.
      Stwierdziłem, że kryterium narodowe jest fałszywym (nie najlepsze to słowo) kryterium do badania postaw czy zachowań. Nie miejsce tu na przeprowadzenie dowodu, ale co nieco w literaturze na ten temat można znaleźć. Socjolodzy też różnią się na ten temat tak jak ja i ty.
      Mam do poszukiwania cech narodowych taki sam stosunek jak do poszukiwania cech rasowych. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że nie należy podejmować badań i tworzyć teorii na ten temat. Mnie po prostu to nie przekonuje z jednej strony i – jak pokazuje życie – przeraża możliowść wykorzystywania niejednokrotnie pseudonuakowych badań z drugiej.
      Możemy sobie polemizować przykład za przykład. Ja ograniczę się do jednego:
      Piszesz: “Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań.”
      A gówno – jak pięknie kiedyś krzyknął Wilhelmi grając Dyzmę.To że Polacy jeżdżą używanymi samochodami to nie cecha Polaków (czytaj narodowa), tylko wynik określonych okoliczności, splot czynników. Wystarczy jeszcze trochę wzrostu PKB a Polacy przestaną jeździć używanymi samochodami, bo nie są idiotami i nie umiłowali sobie jeżenia używkami, ani też ich cechą nie jest wrodzone sknerstwo. To o czym piszesz jest wynikiem księżycowej gospodarki której skutki odczuwamy do dzisiaj, ale wypraszam sobie żeby mi skutki tego badziewia przypisywać za moją cechę narodową.
      I znów wracam do początku mojego głównego wywodu. Co to jest cech narodowa? Coś stałego? Dziedzicznego? Co z dziada, pradziada charakteryzuje Polaków? Może trzeba zacząć od tego żeby uniknąć nieporozumień. Tyle na razie. Dziękuję za miłe przyjęcie na portalu i jeszcze raz przepraszam za niewłaściwą “wklejkę”.

      • Bity był? A gdzie Pani bity…
        Nikt tu nie miał ambicji naukowych, a już na pewno ja. Wspominając o socjologii i psychologii dokonuję krytyki publicystycznej, a nie rozprawy naukowej, taką rozprawą mógłbym się tylko ośmieszyć.

        Co do samochodów używanych, to oczywiście jeden argument jest w samo sedno, warunki finansowe. Ale znów się łąpiesz na jeden argument i zadowolony zapominasz o całym świcie.

        Celny strzał i dalej już kompletny brak zrozumienia skąd się to bierze. Ano właśnie z cech narodowych. Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków, polska złota rączka i polskie kombinowanie. Żeby taki samochód ściągnąć to trzeba nieźle kombinować. Wziąć lawetę, poszukać Niemca z samochodem, albo ukraść i przebić numery. Potem złotą rączką z dwóch złomów zespawać jednego, zaszpachlować i wcisnąć taką jeżdżącą śmierć na kółkach innemu Polakowi. Polskie stodoły na przemian kwitły składanymi TV i składanymi samochodami. Nagle tysiące Polaków z dnia na dzień stwało się mechanikami, blacharzami, elektronikami. Każdy Polak wie, że te auta są trefne, bo każdy Polak wie, że Polak ma “we krwi” dymanie drugiego Polaka. A mimo wszystko kupują, bo się już przyzwyczaili do polskich realiów. Spójrz na to jak Polak Polakowi sprzedaje samochód. Bity był? A gdzie Panie bity, nówka. Do tego przekręcone liczniki, przebite numery i tak dalej. Ta cecha się nazywa polskie kombinowanie złotą rączką i w biednych Czechach zjawisko nie występowało na taklą skalę. Jesteśmy absolutnymi liderami w imporcie używanych samochodów i dymaniu samych siebie.

        • Nie kurka balada (bez obrazy rzecz jasna)
          “Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków…”
          Zdolność przystosowania się do nowych warunków determinują cechy indywidualne, zależne od naszej osobowości oraz elementy sytuacyjne, czyli sytuacje w jakiej się znajdziemy. Fajnie byłoby sprawdzić jak sobie Polacy radzą w roli Żydów w gettcie, albo w roli Niemców pomiędzy 33 i 39 rokiem, a potem wyciągnąć wnioski i porównać jaki procent Polaków potrafi przeżyć ekstremalne warunki i jaki obronić się przez zeszmaceniem. Niestety tego juz historia (oby) a także symulacja komputerowa nie umożliwią.
          Co do pozostałej części to powtarzasz utarte opinie, co jak muszą szczerze przyznać sam niejednokrotnie wypowiadam. Ale dla mnie to wciąż będzie stereotyp a nie cecha. Wyniki badań proszę, że na 100 ruchanych przez rodaków Polaków u Ruskich ten odsetek wynosi tylko 50, Czechów 20 a Słowacy robią sobie dobrze zagranicą w każdy możliwy sposób. Każdy z nas pewnie ma pewnie w rodzinie wydymanego gastaibartera. A nikt nie zna Litwina wydymanego przez innego Litwina, tylko co z tego wynika? Tyle, że nic nie wiemy o wzajemnym uprawianiu miłości biźniego wśród Litwinów. Dobranoc.

          • Przykro mi, ale kręcenie baczków to nie moja specjalność..
            na wkoło Macieju to ja nie mam ochoty. W odpowiedzi na cechę zbiorową argument indywidualny i tak w kółko. Przyjmuję do wiadomości, że Litwin potrafi wydymać Litwina, ale jakoś szczególnie wzbogacony wiedzą się nie czuję. Cechę zawsze można nazwać stereotypem, kiedy już brak kontrargumentów dla cechy. Tekst niezły, argumentacja słaba. Debiut w sumie udany, zachęcam do dalszej walki o swoje.

  11. Cztery dam na dobry poczatek.
    Po pierwsze mam gorącą prośbę techniczną i proszę, żeby mnie dobrze zrozumieć. Kiedy się odnosicie w tytule i tekście do mnie, to nie ułatwiacie mi zdania. Takie teksty o mnie i promowane przeze mnie pachną tanią megalomanią. Proszę, aby polemizować z artykułami, nie z nickiem, to naprawdę krępujące, kiedy potem taki tekst mam umieścić na SG i tylko tyle. Krytykować można pod kreską do woli, ale tekst z Nickiem w tytule powoduje we mnie rozterki. Tym bardziej, że robię tu wszystko, aby było jak najwięcej tekstów od Was i o Was, nie o mnie.

    Co do tekstu. To przede wszystkim to nie jest żadna polemika z moimi poglądami, bo ja ich w tekście o Polakach nie wyraziłem. Nie jest to też polemika z moim tekstem jako takim. Mój tekst może i był rozprawką, ale przecież na samym początku tekstu wyraźnie piszę, że to zadania domowe na konkretny temat, którego nikt nie chciał odrobić. “Znajdź pozytywne cechy Polaków”, taki był temat. W temacie jest zawarta cała tajemnica jednostronności tego tekstu, który z definicji musiał być jednostronny.

    Totalnym nieporozumieniem jest zestawianie tekstu psychologicznego z tekstem socjologicznym. W powyższym tekście główna teza jest taka, że ?ludzie są ludźmi i są różni, nie ma czegoś takiego jak cecha narodowa, bo Francuz może być odważny, a Polak tchórz?. No proszę wybaczyć, ale to banał psychologiczny, z którym nie warto polemizować, bo tego się nie da ani obalić, ani udowodnić. Zawsze się znajdzie milion jednostkowych przykładów za tezą i na odwrotność tezy.

    Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań. Kiedy się pisze o narodzie, to siłą rzeczy pisze się socjologicznie, nie psychologicznie. Psychologicznie można napisać o Janie Kowalskim.

    Socjolog mówi o pewnej powtarzalności zjawisk w danej grupie i ta powtarzalność składa się na cechy grupy. Czy to będzie naród, czy kibice Legii, nie ma większego znaczenia, poza tym, że trudniej scharakteryzować grupę zwaną narodem niż grupę kibiców Legii. Gdybyśmy podchodzili do charakterystyki grupy, tak jak autor tego tekstu, to wszelkiej maści analitycy, PR-owcy i marketingowy na chleb by nie zarobili. Jest jasne, że w Polsce za potrawę kuchni polskiej będzie uchodził bigos, a nie sajgonki i oczywiście, że to nie znaczy, że sajgonek Polacy nie jedzą. Chodzi o to ile jedzą bigosu ile sajgonek. Dlaczego w przydrożnych knajpach znajdziemy obowiązkowe zestawy, a owoców morza ze świecą szukać. Ano dlatego, że jest coś takiego jak kuchnia Polska i preferencje kulinarne Polaków i właściciele knajp to inteligentni ludzie, doskonale wiedzą jak ten fakt wykorzystać. Furorę robią takie szyldy: “jedzenie jak u mamy”, “jedzenie jak w domu”.

    Dalej w tym tekście jest taka samo, na socjologię odpowiedź psychologią. Bez indywidualności Owsiaka nie byłoby WOŚP, ale bez Polaków solidaryzujących się z potrzebującymi, nie byłoby Owsiaka. Papież jest w Polsce Bogiem, bo polską ?cechą narodową? jest katolicyzm itd. I największa wada tego tekstu jest taka, że on nie jest o Polakach, a miła być. On jest o tym, że ludzie są różni, co oczywiście jest prawdą, tylko sprowadzoną do banału.

    • narosło nieporozumień, trudno
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na różnicę zakresu zainteresowań badawczych socjologii i psychologii. Te akurat znam. Podejmując polemikę trudno jednak wyraźnie oddzielić jedną od drugiej, zwłaszcza posługując się przykładami. Tekst traktuję publicystycznie, a nie naukowo. Stąd brak dbałości o stronę formalną warsztatu naukowego. Żeby nie przedłużać.
      Nigdzie nie twierdzę, że nie można badać cech charakteryzujących zbiorowości. Rzecz dotyczy tylko kryteriów jakimi te zbiorowości wyróżniamy, nadając im (zbiorowościom) w miarę jednorodne cechy a następnie badając zachowania, preferencje, postawy et cetera tych zbiorowości. W marketingu nazywa się to segmentacją.
      Stwierdziłem, że kryterium narodowe jest fałszywym (nie najlepsze to słowo) kryterium do badania postaw czy zachowań. Nie miejsce tu na przeprowadzenie dowodu, ale co nieco w literaturze na ten temat można znaleźć. Socjolodzy też różnią się na ten temat tak jak ja i ty.
      Mam do poszukiwania cech narodowych taki sam stosunek jak do poszukiwania cech rasowych. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że nie należy podejmować badań i tworzyć teorii na ten temat. Mnie po prostu to nie przekonuje z jednej strony i – jak pokazuje życie – przeraża możliowść wykorzystywania niejednokrotnie pseudonuakowych badań z drugiej.
      Możemy sobie polemizować przykład za przykład. Ja ograniczę się do jednego:
      Piszesz: “Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań.”
      A gówno – jak pięknie kiedyś krzyknął Wilhelmi grając Dyzmę.To że Polacy jeżdżą używanymi samochodami to nie cecha Polaków (czytaj narodowa), tylko wynik określonych okoliczności, splot czynników. Wystarczy jeszcze trochę wzrostu PKB a Polacy przestaną jeździć używanymi samochodami, bo nie są idiotami i nie umiłowali sobie jeżenia używkami, ani też ich cechą nie jest wrodzone sknerstwo. To o czym piszesz jest wynikiem księżycowej gospodarki której skutki odczuwamy do dzisiaj, ale wypraszam sobie żeby mi skutki tego badziewia przypisywać za moją cechę narodową.
      I znów wracam do początku mojego głównego wywodu. Co to jest cech narodowa? Coś stałego? Dziedzicznego? Co z dziada, pradziada charakteryzuje Polaków? Może trzeba zacząć od tego żeby uniknąć nieporozumień. Tyle na razie. Dziękuję za miłe przyjęcie na portalu i jeszcze raz przepraszam za niewłaściwą “wklejkę”.

      • Bity był? A gdzie Pani bity…
        Nikt tu nie miał ambicji naukowych, a już na pewno ja. Wspominając o socjologii i psychologii dokonuję krytyki publicystycznej, a nie rozprawy naukowej, taką rozprawą mógłbym się tylko ośmieszyć.

        Co do samochodów używanych, to oczywiście jeden argument jest w samo sedno, warunki finansowe. Ale znów się łąpiesz na jeden argument i zadowolony zapominasz o całym świcie.

        Celny strzał i dalej już kompletny brak zrozumienia skąd się to bierze. Ano właśnie z cech narodowych. Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków, polska złota rączka i polskie kombinowanie. Żeby taki samochód ściągnąć to trzeba nieźle kombinować. Wziąć lawetę, poszukać Niemca z samochodem, albo ukraść i przebić numery. Potem złotą rączką z dwóch złomów zespawać jednego, zaszpachlować i wcisnąć taką jeżdżącą śmierć na kółkach innemu Polakowi. Polskie stodoły na przemian kwitły składanymi TV i składanymi samochodami. Nagle tysiące Polaków z dnia na dzień stwało się mechanikami, blacharzami, elektronikami. Każdy Polak wie, że te auta są trefne, bo każdy Polak wie, że Polak ma “we krwi” dymanie drugiego Polaka. A mimo wszystko kupują, bo się już przyzwyczaili do polskich realiów. Spójrz na to jak Polak Polakowi sprzedaje samochód. Bity był? A gdzie Panie bity, nówka. Do tego przekręcone liczniki, przebite numery i tak dalej. Ta cecha się nazywa polskie kombinowanie złotą rączką i w biednych Czechach zjawisko nie występowało na taklą skalę. Jesteśmy absolutnymi liderami w imporcie używanych samochodów i dymaniu samych siebie.

        • Nie kurka balada (bez obrazy rzecz jasna)
          “Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków…”
          Zdolność przystosowania się do nowych warunków determinują cechy indywidualne, zależne od naszej osobowości oraz elementy sytuacyjne, czyli sytuacje w jakiej się znajdziemy. Fajnie byłoby sprawdzić jak sobie Polacy radzą w roli Żydów w gettcie, albo w roli Niemców pomiędzy 33 i 39 rokiem, a potem wyciągnąć wnioski i porównać jaki procent Polaków potrafi przeżyć ekstremalne warunki i jaki obronić się przez zeszmaceniem. Niestety tego juz historia (oby) a także symulacja komputerowa nie umożliwią.
          Co do pozostałej części to powtarzasz utarte opinie, co jak muszą szczerze przyznać sam niejednokrotnie wypowiadam. Ale dla mnie to wciąż będzie stereotyp a nie cecha. Wyniki badań proszę, że na 100 ruchanych przez rodaków Polaków u Ruskich ten odsetek wynosi tylko 50, Czechów 20 a Słowacy robią sobie dobrze zagranicą w każdy możliwy sposób. Każdy z nas pewnie ma pewnie w rodzinie wydymanego gastaibartera. A nikt nie zna Litwina wydymanego przez innego Litwina, tylko co z tego wynika? Tyle, że nic nie wiemy o wzajemnym uprawianiu miłości biźniego wśród Litwinów. Dobranoc.

          • Przykro mi, ale kręcenie baczków to nie moja specjalność..
            na wkoło Macieju to ja nie mam ochoty. W odpowiedzi na cechę zbiorową argument indywidualny i tak w kółko. Przyjmuję do wiadomości, że Litwin potrafi wydymać Litwina, ale jakoś szczególnie wzbogacony wiedzą się nie czuję. Cechę zawsze można nazwać stereotypem, kiedy już brak kontrargumentów dla cechy. Tekst niezły, argumentacja słaba. Debiut w sumie udany, zachęcam do dalszej walki o swoje.

  12. Cztery dam na dobry poczatek.
    Po pierwsze mam gorącą prośbę techniczną i proszę, żeby mnie dobrze zrozumieć. Kiedy się odnosicie w tytule i tekście do mnie, to nie ułatwiacie mi zdania. Takie teksty o mnie i promowane przeze mnie pachną tanią megalomanią. Proszę, aby polemizować z artykułami, nie z nickiem, to naprawdę krępujące, kiedy potem taki tekst mam umieścić na SG i tylko tyle. Krytykować można pod kreską do woli, ale tekst z Nickiem w tytule powoduje we mnie rozterki. Tym bardziej, że robię tu wszystko, aby było jak najwięcej tekstów od Was i o Was, nie o mnie.

    Co do tekstu. To przede wszystkim to nie jest żadna polemika z moimi poglądami, bo ja ich w tekście o Polakach nie wyraziłem. Nie jest to też polemika z moim tekstem jako takim. Mój tekst może i był rozprawką, ale przecież na samym początku tekstu wyraźnie piszę, że to zadania domowe na konkretny temat, którego nikt nie chciał odrobić. “Znajdź pozytywne cechy Polaków”, taki był temat. W temacie jest zawarta cała tajemnica jednostronności tego tekstu, który z definicji musiał być jednostronny.

    Totalnym nieporozumieniem jest zestawianie tekstu psychologicznego z tekstem socjologicznym. W powyższym tekście główna teza jest taka, że ?ludzie są ludźmi i są różni, nie ma czegoś takiego jak cecha narodowa, bo Francuz może być odważny, a Polak tchórz?. No proszę wybaczyć, ale to banał psychologiczny, z którym nie warto polemizować, bo tego się nie da ani obalić, ani udowodnić. Zawsze się znajdzie milion jednostkowych przykładów za tezą i na odwrotność tezy.

    Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań. Kiedy się pisze o narodzie, to siłą rzeczy pisze się socjologicznie, nie psychologicznie. Psychologicznie można napisać o Janie Kowalskim.

    Socjolog mówi o pewnej powtarzalności zjawisk w danej grupie i ta powtarzalność składa się na cechy grupy. Czy to będzie naród, czy kibice Legii, nie ma większego znaczenia, poza tym, że trudniej scharakteryzować grupę zwaną narodem niż grupę kibiców Legii. Gdybyśmy podchodzili do charakterystyki grupy, tak jak autor tego tekstu, to wszelkiej maści analitycy, PR-owcy i marketingowy na chleb by nie zarobili. Jest jasne, że w Polsce za potrawę kuchni polskiej będzie uchodził bigos, a nie sajgonki i oczywiście, że to nie znaczy, że sajgonek Polacy nie jedzą. Chodzi o to ile jedzą bigosu ile sajgonek. Dlaczego w przydrożnych knajpach znajdziemy obowiązkowe zestawy, a owoców morza ze świecą szukać. Ano dlatego, że jest coś takiego jak kuchnia Polska i preferencje kulinarne Polaków i właściciele knajp to inteligentni ludzie, doskonale wiedzą jak ten fakt wykorzystać. Furorę robią takie szyldy: “jedzenie jak u mamy”, “jedzenie jak w domu”.

    Dalej w tym tekście jest taka samo, na socjologię odpowiedź psychologią. Bez indywidualności Owsiaka nie byłoby WOŚP, ale bez Polaków solidaryzujących się z potrzebującymi, nie byłoby Owsiaka. Papież jest w Polsce Bogiem, bo polską ?cechą narodową? jest katolicyzm itd. I największa wada tego tekstu jest taka, że on nie jest o Polakach, a miła być. On jest o tym, że ludzie są różni, co oczywiście jest prawdą, tylko sprowadzoną do banału.

    • narosło nieporozumień, trudno
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na różnicę zakresu zainteresowań badawczych socjologii i psychologii. Te akurat znam. Podejmując polemikę trudno jednak wyraźnie oddzielić jedną od drugiej, zwłaszcza posługując się przykładami. Tekst traktuję publicystycznie, a nie naukowo. Stąd brak dbałości o stronę formalną warsztatu naukowego. Żeby nie przedłużać.
      Nigdzie nie twierdzę, że nie można badać cech charakteryzujących zbiorowości. Rzecz dotyczy tylko kryteriów jakimi te zbiorowości wyróżniamy, nadając im (zbiorowościom) w miarę jednorodne cechy a następnie badając zachowania, preferencje, postawy et cetera tych zbiorowości. W marketingu nazywa się to segmentacją.
      Stwierdziłem, że kryterium narodowe jest fałszywym (nie najlepsze to słowo) kryterium do badania postaw czy zachowań. Nie miejsce tu na przeprowadzenie dowodu, ale co nieco w literaturze na ten temat można znaleźć. Socjolodzy też różnią się na ten temat tak jak ja i ty.
      Mam do poszukiwania cech narodowych taki sam stosunek jak do poszukiwania cech rasowych. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że nie należy podejmować badań i tworzyć teorii na ten temat. Mnie po prostu to nie przekonuje z jednej strony i – jak pokazuje życie – przeraża możliowść wykorzystywania niejednokrotnie pseudonuakowych badań z drugiej.
      Możemy sobie polemizować przykład za przykład. Ja ograniczę się do jednego:
      Piszesz: “Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań.”
      A gówno – jak pięknie kiedyś krzyknął Wilhelmi grając Dyzmę.To że Polacy jeżdżą używanymi samochodami to nie cecha Polaków (czytaj narodowa), tylko wynik określonych okoliczności, splot czynników. Wystarczy jeszcze trochę wzrostu PKB a Polacy przestaną jeździć używanymi samochodami, bo nie są idiotami i nie umiłowali sobie jeżenia używkami, ani też ich cechą nie jest wrodzone sknerstwo. To o czym piszesz jest wynikiem księżycowej gospodarki której skutki odczuwamy do dzisiaj, ale wypraszam sobie żeby mi skutki tego badziewia przypisywać za moją cechę narodową.
      I znów wracam do początku mojego głównego wywodu. Co to jest cech narodowa? Coś stałego? Dziedzicznego? Co z dziada, pradziada charakteryzuje Polaków? Może trzeba zacząć od tego żeby uniknąć nieporozumień. Tyle na razie. Dziękuję za miłe przyjęcie na portalu i jeszcze raz przepraszam za niewłaściwą “wklejkę”.

      • Bity był? A gdzie Pani bity…
        Nikt tu nie miał ambicji naukowych, a już na pewno ja. Wspominając o socjologii i psychologii dokonuję krytyki publicystycznej, a nie rozprawy naukowej, taką rozprawą mógłbym się tylko ośmieszyć.

        Co do samochodów używanych, to oczywiście jeden argument jest w samo sedno, warunki finansowe. Ale znów się łąpiesz na jeden argument i zadowolony zapominasz o całym świcie.

        Celny strzał i dalej już kompletny brak zrozumienia skąd się to bierze. Ano właśnie z cech narodowych. Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków, polska złota rączka i polskie kombinowanie. Żeby taki samochód ściągnąć to trzeba nieźle kombinować. Wziąć lawetę, poszukać Niemca z samochodem, albo ukraść i przebić numery. Potem złotą rączką z dwóch złomów zespawać jednego, zaszpachlować i wcisnąć taką jeżdżącą śmierć na kółkach innemu Polakowi. Polskie stodoły na przemian kwitły składanymi TV i składanymi samochodami. Nagle tysiące Polaków z dnia na dzień stwało się mechanikami, blacharzami, elektronikami. Każdy Polak wie, że te auta są trefne, bo każdy Polak wie, że Polak ma “we krwi” dymanie drugiego Polaka. A mimo wszystko kupują, bo się już przyzwyczaili do polskich realiów. Spójrz na to jak Polak Polakowi sprzedaje samochód. Bity był? A gdzie Panie bity, nówka. Do tego przekręcone liczniki, przebite numery i tak dalej. Ta cecha się nazywa polskie kombinowanie złotą rączką i w biednych Czechach zjawisko nie występowało na taklą skalę. Jesteśmy absolutnymi liderami w imporcie używanych samochodów i dymaniu samych siebie.

        • Nie kurka balada (bez obrazy rzecz jasna)
          “Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków…”
          Zdolność przystosowania się do nowych warunków determinują cechy indywidualne, zależne od naszej osobowości oraz elementy sytuacyjne, czyli sytuacje w jakiej się znajdziemy. Fajnie byłoby sprawdzić jak sobie Polacy radzą w roli Żydów w gettcie, albo w roli Niemców pomiędzy 33 i 39 rokiem, a potem wyciągnąć wnioski i porównać jaki procent Polaków potrafi przeżyć ekstremalne warunki i jaki obronić się przez zeszmaceniem. Niestety tego juz historia (oby) a także symulacja komputerowa nie umożliwią.
          Co do pozostałej części to powtarzasz utarte opinie, co jak muszą szczerze przyznać sam niejednokrotnie wypowiadam. Ale dla mnie to wciąż będzie stereotyp a nie cecha. Wyniki badań proszę, że na 100 ruchanych przez rodaków Polaków u Ruskich ten odsetek wynosi tylko 50, Czechów 20 a Słowacy robią sobie dobrze zagranicą w każdy możliwy sposób. Każdy z nas pewnie ma pewnie w rodzinie wydymanego gastaibartera. A nikt nie zna Litwina wydymanego przez innego Litwina, tylko co z tego wynika? Tyle, że nic nie wiemy o wzajemnym uprawianiu miłości biźniego wśród Litwinów. Dobranoc.

          • Przykro mi, ale kręcenie baczków to nie moja specjalność..
            na wkoło Macieju to ja nie mam ochoty. W odpowiedzi na cechę zbiorową argument indywidualny i tak w kółko. Przyjmuję do wiadomości, że Litwin potrafi wydymać Litwina, ale jakoś szczególnie wzbogacony wiedzą się nie czuję. Cechę zawsze można nazwać stereotypem, kiedy już brak kontrargumentów dla cechy. Tekst niezły, argumentacja słaba. Debiut w sumie udany, zachęcam do dalszej walki o swoje.

  13. Cztery dam na dobry poczatek.
    Po pierwsze mam gorącą prośbę techniczną i proszę, żeby mnie dobrze zrozumieć. Kiedy się odnosicie w tytule i tekście do mnie, to nie ułatwiacie mi zdania. Takie teksty o mnie i promowane przeze mnie pachną tanią megalomanią. Proszę, aby polemizować z artykułami, nie z nickiem, to naprawdę krępujące, kiedy potem taki tekst mam umieścić na SG i tylko tyle. Krytykować można pod kreską do woli, ale tekst z Nickiem w tytule powoduje we mnie rozterki. Tym bardziej, że robię tu wszystko, aby było jak najwięcej tekstów od Was i o Was, nie o mnie.

    Co do tekstu. To przede wszystkim to nie jest żadna polemika z moimi poglądami, bo ja ich w tekście o Polakach nie wyraziłem. Nie jest to też polemika z moim tekstem jako takim. Mój tekst może i był rozprawką, ale przecież na samym początku tekstu wyraźnie piszę, że to zadania domowe na konkretny temat, którego nikt nie chciał odrobić. “Znajdź pozytywne cechy Polaków”, taki był temat. W temacie jest zawarta cała tajemnica jednostronności tego tekstu, który z definicji musiał być jednostronny.

    Totalnym nieporozumieniem jest zestawianie tekstu psychologicznego z tekstem socjologicznym. W powyższym tekście główna teza jest taka, że ?ludzie są ludźmi i są różni, nie ma czegoś takiego jak cecha narodowa, bo Francuz może być odważny, a Polak tchórz?. No proszę wybaczyć, ale to banał psychologiczny, z którym nie warto polemizować, bo tego się nie da ani obalić, ani udowodnić. Zawsze się znajdzie milion jednostkowych przykładów za tezą i na odwrotność tezy.

    Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań. Kiedy się pisze o narodzie, to siłą rzeczy pisze się socjologicznie, nie psychologicznie. Psychologicznie można napisać o Janie Kowalskim.

    Socjolog mówi o pewnej powtarzalności zjawisk w danej grupie i ta powtarzalność składa się na cechy grupy. Czy to będzie naród, czy kibice Legii, nie ma większego znaczenia, poza tym, że trudniej scharakteryzować grupę zwaną narodem niż grupę kibiców Legii. Gdybyśmy podchodzili do charakterystyki grupy, tak jak autor tego tekstu, to wszelkiej maści analitycy, PR-owcy i marketingowy na chleb by nie zarobili. Jest jasne, że w Polsce za potrawę kuchni polskiej będzie uchodził bigos, a nie sajgonki i oczywiście, że to nie znaczy, że sajgonek Polacy nie jedzą. Chodzi o to ile jedzą bigosu ile sajgonek. Dlaczego w przydrożnych knajpach znajdziemy obowiązkowe zestawy, a owoców morza ze świecą szukać. Ano dlatego, że jest coś takiego jak kuchnia Polska i preferencje kulinarne Polaków i właściciele knajp to inteligentni ludzie, doskonale wiedzą jak ten fakt wykorzystać. Furorę robią takie szyldy: “jedzenie jak u mamy”, “jedzenie jak w domu”.

    Dalej w tym tekście jest taka samo, na socjologię odpowiedź psychologią. Bez indywidualności Owsiaka nie byłoby WOŚP, ale bez Polaków solidaryzujących się z potrzebującymi, nie byłoby Owsiaka. Papież jest w Polsce Bogiem, bo polską ?cechą narodową? jest katolicyzm itd. I największa wada tego tekstu jest taka, że on nie jest o Polakach, a miła być. On jest o tym, że ludzie są różni, co oczywiście jest prawdą, tylko sprowadzoną do banału.

    • narosło nieporozumień, trudno
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na różnicę zakresu zainteresowań badawczych socjologii i psychologii. Te akurat znam. Podejmując polemikę trudno jednak wyraźnie oddzielić jedną od drugiej, zwłaszcza posługując się przykładami. Tekst traktuję publicystycznie, a nie naukowo. Stąd brak dbałości o stronę formalną warsztatu naukowego. Żeby nie przedłużać.
      Nigdzie nie twierdzę, że nie można badać cech charakteryzujących zbiorowości. Rzecz dotyczy tylko kryteriów jakimi te zbiorowości wyróżniamy, nadając im (zbiorowościom) w miarę jednorodne cechy a następnie badając zachowania, preferencje, postawy et cetera tych zbiorowości. W marketingu nazywa się to segmentacją.
      Stwierdziłem, że kryterium narodowe jest fałszywym (nie najlepsze to słowo) kryterium do badania postaw czy zachowań. Nie miejsce tu na przeprowadzenie dowodu, ale co nieco w literaturze na ten temat można znaleźć. Socjolodzy też różnią się na ten temat tak jak ja i ty.
      Mam do poszukiwania cech narodowych taki sam stosunek jak do poszukiwania cech rasowych. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że nie należy podejmować badań i tworzyć teorii na ten temat. Mnie po prostu to nie przekonuje z jednej strony i – jak pokazuje życie – przeraża możliowść wykorzystywania niejednokrotnie pseudonuakowych badań z drugiej.
      Możemy sobie polemizować przykład za przykład. Ja ograniczę się do jednego:
      Piszesz: “Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań.”
      A gówno – jak pięknie kiedyś krzyknął Wilhelmi grając Dyzmę.To że Polacy jeżdżą używanymi samochodami to nie cecha Polaków (czytaj narodowa), tylko wynik określonych okoliczności, splot czynników. Wystarczy jeszcze trochę wzrostu PKB a Polacy przestaną jeździć używanymi samochodami, bo nie są idiotami i nie umiłowali sobie jeżenia używkami, ani też ich cechą nie jest wrodzone sknerstwo. To o czym piszesz jest wynikiem księżycowej gospodarki której skutki odczuwamy do dzisiaj, ale wypraszam sobie żeby mi skutki tego badziewia przypisywać za moją cechę narodową.
      I znów wracam do początku mojego głównego wywodu. Co to jest cech narodowa? Coś stałego? Dziedzicznego? Co z dziada, pradziada charakteryzuje Polaków? Może trzeba zacząć od tego żeby uniknąć nieporozumień. Tyle na razie. Dziękuję za miłe przyjęcie na portalu i jeszcze raz przepraszam za niewłaściwą “wklejkę”.

      • Bity był? A gdzie Pani bity…
        Nikt tu nie miał ambicji naukowych, a już na pewno ja. Wspominając o socjologii i psychologii dokonuję krytyki publicystycznej, a nie rozprawy naukowej, taką rozprawą mógłbym się tylko ośmieszyć.

        Co do samochodów używanych, to oczywiście jeden argument jest w samo sedno, warunki finansowe. Ale znów się łąpiesz na jeden argument i zadowolony zapominasz o całym świcie.

        Celny strzał i dalej już kompletny brak zrozumienia skąd się to bierze. Ano właśnie z cech narodowych. Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków, polska złota rączka i polskie kombinowanie. Żeby taki samochód ściągnąć to trzeba nieźle kombinować. Wziąć lawetę, poszukać Niemca z samochodem, albo ukraść i przebić numery. Potem złotą rączką z dwóch złomów zespawać jednego, zaszpachlować i wcisnąć taką jeżdżącą śmierć na kółkach innemu Polakowi. Polskie stodoły na przemian kwitły składanymi TV i składanymi samochodami. Nagle tysiące Polaków z dnia na dzień stwało się mechanikami, blacharzami, elektronikami. Każdy Polak wie, że te auta są trefne, bo każdy Polak wie, że Polak ma “we krwi” dymanie drugiego Polaka. A mimo wszystko kupują, bo się już przyzwyczaili do polskich realiów. Spójrz na to jak Polak Polakowi sprzedaje samochód. Bity był? A gdzie Panie bity, nówka. Do tego przekręcone liczniki, przebite numery i tak dalej. Ta cecha się nazywa polskie kombinowanie złotą rączką i w biednych Czechach zjawisko nie występowało na taklą skalę. Jesteśmy absolutnymi liderami w imporcie używanych samochodów i dymaniu samych siebie.

        • Nie kurka balada (bez obrazy rzecz jasna)
          “Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków…”
          Zdolność przystosowania się do nowych warunków determinują cechy indywidualne, zależne od naszej osobowości oraz elementy sytuacyjne, czyli sytuacje w jakiej się znajdziemy. Fajnie byłoby sprawdzić jak sobie Polacy radzą w roli Żydów w gettcie, albo w roli Niemców pomiędzy 33 i 39 rokiem, a potem wyciągnąć wnioski i porównać jaki procent Polaków potrafi przeżyć ekstremalne warunki i jaki obronić się przez zeszmaceniem. Niestety tego juz historia (oby) a także symulacja komputerowa nie umożliwią.
          Co do pozostałej części to powtarzasz utarte opinie, co jak muszą szczerze przyznać sam niejednokrotnie wypowiadam. Ale dla mnie to wciąż będzie stereotyp a nie cecha. Wyniki badań proszę, że na 100 ruchanych przez rodaków Polaków u Ruskich ten odsetek wynosi tylko 50, Czechów 20 a Słowacy robią sobie dobrze zagranicą w każdy możliwy sposób. Każdy z nas pewnie ma pewnie w rodzinie wydymanego gastaibartera. A nikt nie zna Litwina wydymanego przez innego Litwina, tylko co z tego wynika? Tyle, że nic nie wiemy o wzajemnym uprawianiu miłości biźniego wśród Litwinów. Dobranoc.

          • Przykro mi, ale kręcenie baczków to nie moja specjalność..
            na wkoło Macieju to ja nie mam ochoty. W odpowiedzi na cechę zbiorową argument indywidualny i tak w kółko. Przyjmuję do wiadomości, że Litwin potrafi wydymać Litwina, ale jakoś szczególnie wzbogacony wiedzą się nie czuję. Cechę zawsze można nazwać stereotypem, kiedy już brak kontrargumentów dla cechy. Tekst niezły, argumentacja słaba. Debiut w sumie udany, zachęcam do dalszej walki o swoje.

  14. Cztery dam na dobry poczatek.
    Po pierwsze mam gorącą prośbę techniczną i proszę, żeby mnie dobrze zrozumieć. Kiedy się odnosicie w tytule i tekście do mnie, to nie ułatwiacie mi zdania. Takie teksty o mnie i promowane przeze mnie pachną tanią megalomanią. Proszę, aby polemizować z artykułami, nie z nickiem, to naprawdę krępujące, kiedy potem taki tekst mam umieścić na SG i tylko tyle. Krytykować można pod kreską do woli, ale tekst z Nickiem w tytule powoduje we mnie rozterki. Tym bardziej, że robię tu wszystko, aby było jak najwięcej tekstów od Was i o Was, nie o mnie.

    Co do tekstu. To przede wszystkim to nie jest żadna polemika z moimi poglądami, bo ja ich w tekście o Polakach nie wyraziłem. Nie jest to też polemika z moim tekstem jako takim. Mój tekst może i był rozprawką, ale przecież na samym początku tekstu wyraźnie piszę, że to zadania domowe na konkretny temat, którego nikt nie chciał odrobić. “Znajdź pozytywne cechy Polaków”, taki był temat. W temacie jest zawarta cała tajemnica jednostronności tego tekstu, który z definicji musiał być jednostronny.

    Totalnym nieporozumieniem jest zestawianie tekstu psychologicznego z tekstem socjologicznym. W powyższym tekście główna teza jest taka, że ?ludzie są ludźmi i są różni, nie ma czegoś takiego jak cecha narodowa, bo Francuz może być odważny, a Polak tchórz?. No proszę wybaczyć, ale to banał psychologiczny, z którym nie warto polemizować, bo tego się nie da ani obalić, ani udowodnić. Zawsze się znajdzie milion jednostkowych przykładów za tezą i na odwrotność tezy.

    Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań. Kiedy się pisze o narodzie, to siłą rzeczy pisze się socjologicznie, nie psychologicznie. Psychologicznie można napisać o Janie Kowalskim.

    Socjolog mówi o pewnej powtarzalności zjawisk w danej grupie i ta powtarzalność składa się na cechy grupy. Czy to będzie naród, czy kibice Legii, nie ma większego znaczenia, poza tym, że trudniej scharakteryzować grupę zwaną narodem niż grupę kibiców Legii. Gdybyśmy podchodzili do charakterystyki grupy, tak jak autor tego tekstu, to wszelkiej maści analitycy, PR-owcy i marketingowy na chleb by nie zarobili. Jest jasne, że w Polsce za potrawę kuchni polskiej będzie uchodził bigos, a nie sajgonki i oczywiście, że to nie znaczy, że sajgonek Polacy nie jedzą. Chodzi o to ile jedzą bigosu ile sajgonek. Dlaczego w przydrożnych knajpach znajdziemy obowiązkowe zestawy, a owoców morza ze świecą szukać. Ano dlatego, że jest coś takiego jak kuchnia Polska i preferencje kulinarne Polaków i właściciele knajp to inteligentni ludzie, doskonale wiedzą jak ten fakt wykorzystać. Furorę robią takie szyldy: “jedzenie jak u mamy”, “jedzenie jak w domu”.

    Dalej w tym tekście jest taka samo, na socjologię odpowiedź psychologią. Bez indywidualności Owsiaka nie byłoby WOŚP, ale bez Polaków solidaryzujących się z potrzebującymi, nie byłoby Owsiaka. Papież jest w Polsce Bogiem, bo polską ?cechą narodową? jest katolicyzm itd. I największa wada tego tekstu jest taka, że on nie jest o Polakach, a miła być. On jest o tym, że ludzie są różni, co oczywiście jest prawdą, tylko sprowadzoną do banału.

    • narosło nieporozumień, trudno
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na różnicę zakresu zainteresowań badawczych socjologii i psychologii. Te akurat znam. Podejmując polemikę trudno jednak wyraźnie oddzielić jedną od drugiej, zwłaszcza posługując się przykładami. Tekst traktuję publicystycznie, a nie naukowo. Stąd brak dbałości o stronę formalną warsztatu naukowego. Żeby nie przedłużać.
      Nigdzie nie twierdzę, że nie można badać cech charakteryzujących zbiorowości. Rzecz dotyczy tylko kryteriów jakimi te zbiorowości wyróżniamy, nadając im (zbiorowościom) w miarę jednorodne cechy a następnie badając zachowania, preferencje, postawy et cetera tych zbiorowości. W marketingu nazywa się to segmentacją.
      Stwierdziłem, że kryterium narodowe jest fałszywym (nie najlepsze to słowo) kryterium do badania postaw czy zachowań. Nie miejsce tu na przeprowadzenie dowodu, ale co nieco w literaturze na ten temat można znaleźć. Socjolodzy też różnią się na ten temat tak jak ja i ty.
      Mam do poszukiwania cech narodowych taki sam stosunek jak do poszukiwania cech rasowych. Co w żadnym wypadku nie oznacza, że nie należy podejmować badań i tworzyć teorii na ten temat. Mnie po prostu to nie przekonuje z jednej strony i – jak pokazuje życie – przeraża możliowść wykorzystywania niejednokrotnie pseudonuakowych badań z drugiej.
      Możemy sobie polemizować przykład za przykład. Ja ograniczę się do jednego:
      Piszesz: “Oczywiście, że istnieje coś takiego jak cecha narodowa i przyzwyczajenia narodowe. Jak powiem, że Polacy gremialnie jeżdżą używanymi samochodami, to można mi odpowiedzieć, że nie prawda bo ja i mój wujek mamy z salonu. Tylko co to za argument. To argument psychologiczny, socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko cechami zbiorowości, a cecha to pewna powtarzalność zachowań.”
      A gówno – jak pięknie kiedyś krzyknął Wilhelmi grając Dyzmę.To że Polacy jeżdżą używanymi samochodami to nie cecha Polaków (czytaj narodowa), tylko wynik określonych okoliczności, splot czynników. Wystarczy jeszcze trochę wzrostu PKB a Polacy przestaną jeździć używanymi samochodami, bo nie są idiotami i nie umiłowali sobie jeżenia używkami, ani też ich cechą nie jest wrodzone sknerstwo. To o czym piszesz jest wynikiem księżycowej gospodarki której skutki odczuwamy do dzisiaj, ale wypraszam sobie żeby mi skutki tego badziewia przypisywać za moją cechę narodową.
      I znów wracam do początku mojego głównego wywodu. Co to jest cech narodowa? Coś stałego? Dziedzicznego? Co z dziada, pradziada charakteryzuje Polaków? Może trzeba zacząć od tego żeby uniknąć nieporozumień. Tyle na razie. Dziękuję za miłe przyjęcie na portalu i jeszcze raz przepraszam za niewłaściwą “wklejkę”.

      • Bity był? A gdzie Pani bity…
        Nikt tu nie miał ambicji naukowych, a już na pewno ja. Wspominając o socjologii i psychologii dokonuję krytyki publicystycznej, a nie rozprawy naukowej, taką rozprawą mógłbym się tylko ośmieszyć.

        Co do samochodów używanych, to oczywiście jeden argument jest w samo sedno, warunki finansowe. Ale znów się łąpiesz na jeden argument i zadowolony zapominasz o całym świcie.

        Celny strzał i dalej już kompletny brak zrozumienia skąd się to bierze. Ano właśnie z cech narodowych. Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków, polska złota rączka i polskie kombinowanie. Żeby taki samochód ściągnąć to trzeba nieźle kombinować. Wziąć lawetę, poszukać Niemca z samochodem, albo ukraść i przebić numery. Potem złotą rączką z dwóch złomów zespawać jednego, zaszpachlować i wcisnąć taką jeżdżącą śmierć na kółkach innemu Polakowi. Polskie stodoły na przemian kwitły składanymi TV i składanymi samochodami. Nagle tysiące Polaków z dnia na dzień stwało się mechanikami, blacharzami, elektronikami. Każdy Polak wie, że te auta są trefne, bo każdy Polak wie, że Polak ma “we krwi” dymanie drugiego Polaka. A mimo wszystko kupują, bo się już przyzwyczaili do polskich realiów. Spójrz na to jak Polak Polakowi sprzedaje samochód. Bity był? A gdzie Panie bity, nówka. Do tego przekręcone liczniki, przebite numery i tak dalej. Ta cecha się nazywa polskie kombinowanie złotą rączką i w biednych Czechach zjawisko nie występowało na taklą skalę. Jesteśmy absolutnymi liderami w imporcie używanych samochodów i dymaniu samych siebie.

        • Nie kurka balada (bez obrazy rzecz jasna)
          “Te cechy to zdolność do przystosowywania się do nowych warunków…”
          Zdolność przystosowania się do nowych warunków determinują cechy indywidualne, zależne od naszej osobowości oraz elementy sytuacyjne, czyli sytuacje w jakiej się znajdziemy. Fajnie byłoby sprawdzić jak sobie Polacy radzą w roli Żydów w gettcie, albo w roli Niemców pomiędzy 33 i 39 rokiem, a potem wyciągnąć wnioski i porównać jaki procent Polaków potrafi przeżyć ekstremalne warunki i jaki obronić się przez zeszmaceniem. Niestety tego juz historia (oby) a także symulacja komputerowa nie umożliwią.
          Co do pozostałej części to powtarzasz utarte opinie, co jak muszą szczerze przyznać sam niejednokrotnie wypowiadam. Ale dla mnie to wciąż będzie stereotyp a nie cecha. Wyniki badań proszę, że na 100 ruchanych przez rodaków Polaków u Ruskich ten odsetek wynosi tylko 50, Czechów 20 a Słowacy robią sobie dobrze zagranicą w każdy możliwy sposób. Każdy z nas pewnie ma pewnie w rodzinie wydymanego gastaibartera. A nikt nie zna Litwina wydymanego przez innego Litwina, tylko co z tego wynika? Tyle, że nic nie wiemy o wzajemnym uprawianiu miłości biźniego wśród Litwinów. Dobranoc.

          • Przykro mi, ale kręcenie baczków to nie moja specjalność..
            na wkoło Macieju to ja nie mam ochoty. W odpowiedzi na cechę zbiorową argument indywidualny i tak w kółko. Przyjmuję do wiadomości, że Litwin potrafi wydymać Litwina, ale jakoś szczególnie wzbogacony wiedzą się nie czuję. Cechę zawsze można nazwać stereotypem, kiedy już brak kontrargumentów dla cechy. Tekst niezły, argumentacja słaba. Debiut w sumie udany, zachęcam do dalszej walki o swoje.

  15. hmmm
    w zasadzie moglem u Kurki ale mogę tu, bo tam już sporo napisane.
    Wartość bojowa i za wasza i naszą: w tym aspekcie dominantą naszej postawy jest pacyfizm. Nigdy praktycznie nie prowadziliśmy innych wojen niż obronne, odsiecz wiedeńska to był epizod podyktowany zdolnością przewidywania. Za nasza walczyliśmy tylko na własnym terenie, za waszą walczyli tylko zawodowcy, których jedyna forma życia było wojsko, gdy brakło koszar w rodzinnym kraju szukali ich poza. Ale ten pacyfizm, to przywiązanie do wolności własnego kraju to nasza dobra cecha. dzięki temu przetrwaliśmy czas zaborów.
    a co do wartości bojowej Czechów to istnieje powiedzenie że dobry bóg po to stworzył armie włoska by i Czesi mieli komu dać w dooope.
    Kuchnia, krajobraz: to drugie rzecz gustu, mnie sie podoba, widok z Durbaszki na tatry każdorazowo zwala mnie z nóg.
    Kuchnia, hmmmm, ruskie pierogi, barszcz ukraiński, karp po żydowsku, fasolka po bretońsku, gulasz po węgiersku, ryba po grecku, hmmmm, a tak na poważnie to kto kiedyś jadł pierogi z kaszą i grzybami, gołąbki z mięsem czy z grzybami, cholera ten nigdy nie powie że kuchnia nasza prymitywna i przaśna.
    Nasza religijność, nasze rodziny, oczywiście możemy powiedzieć że to puste słowa i pustka, ale jeśli odrzucimy wszystko, jeśli powiemy sobie że jesteśmy narodem bez cech własnych to tak koniec końców będzie, staniemy się narodem bez właściwości. Nie będziemy już narodem a zborem jednostek patrzących na siebie przez pryzmat ziemkiewiczowskiego polactwa właśnie, i to będzie triumf wszystkich tych dla których naród to wroga formacja, tych wszystkich którzy uważają że najważniejsza jest partia i jej cele

  16. hmmm
    w zasadzie moglem u Kurki ale mogę tu, bo tam już sporo napisane.
    Wartość bojowa i za wasza i naszą: w tym aspekcie dominantą naszej postawy jest pacyfizm. Nigdy praktycznie nie prowadziliśmy innych wojen niż obronne, odsiecz wiedeńska to był epizod podyktowany zdolnością przewidywania. Za nasza walczyliśmy tylko na własnym terenie, za waszą walczyli tylko zawodowcy, których jedyna forma życia było wojsko, gdy brakło koszar w rodzinnym kraju szukali ich poza. Ale ten pacyfizm, to przywiązanie do wolności własnego kraju to nasza dobra cecha. dzięki temu przetrwaliśmy czas zaborów.
    a co do wartości bojowej Czechów to istnieje powiedzenie że dobry bóg po to stworzył armie włoska by i Czesi mieli komu dać w dooope.
    Kuchnia, krajobraz: to drugie rzecz gustu, mnie sie podoba, widok z Durbaszki na tatry każdorazowo zwala mnie z nóg.
    Kuchnia, hmmmm, ruskie pierogi, barszcz ukraiński, karp po żydowsku, fasolka po bretońsku, gulasz po węgiersku, ryba po grecku, hmmmm, a tak na poważnie to kto kiedyś jadł pierogi z kaszą i grzybami, gołąbki z mięsem czy z grzybami, cholera ten nigdy nie powie że kuchnia nasza prymitywna i przaśna.
    Nasza religijność, nasze rodziny, oczywiście możemy powiedzieć że to puste słowa i pustka, ale jeśli odrzucimy wszystko, jeśli powiemy sobie że jesteśmy narodem bez cech własnych to tak koniec końców będzie, staniemy się narodem bez właściwości. Nie będziemy już narodem a zborem jednostek patrzących na siebie przez pryzmat ziemkiewiczowskiego polactwa właśnie, i to będzie triumf wszystkich tych dla których naród to wroga formacja, tych wszystkich którzy uważają że najważniejsza jest partia i jej cele

  17. hmmm
    w zasadzie moglem u Kurki ale mogę tu, bo tam już sporo napisane.
    Wartość bojowa i za wasza i naszą: w tym aspekcie dominantą naszej postawy jest pacyfizm. Nigdy praktycznie nie prowadziliśmy innych wojen niż obronne, odsiecz wiedeńska to był epizod podyktowany zdolnością przewidywania. Za nasza walczyliśmy tylko na własnym terenie, za waszą walczyli tylko zawodowcy, których jedyna forma życia było wojsko, gdy brakło koszar w rodzinnym kraju szukali ich poza. Ale ten pacyfizm, to przywiązanie do wolności własnego kraju to nasza dobra cecha. dzięki temu przetrwaliśmy czas zaborów.
    a co do wartości bojowej Czechów to istnieje powiedzenie że dobry bóg po to stworzył armie włoska by i Czesi mieli komu dać w dooope.
    Kuchnia, krajobraz: to drugie rzecz gustu, mnie sie podoba, widok z Durbaszki na tatry każdorazowo zwala mnie z nóg.
    Kuchnia, hmmmm, ruskie pierogi, barszcz ukraiński, karp po żydowsku, fasolka po bretońsku, gulasz po węgiersku, ryba po grecku, hmmmm, a tak na poważnie to kto kiedyś jadł pierogi z kaszą i grzybami, gołąbki z mięsem czy z grzybami, cholera ten nigdy nie powie że kuchnia nasza prymitywna i przaśna.
    Nasza religijność, nasze rodziny, oczywiście możemy powiedzieć że to puste słowa i pustka, ale jeśli odrzucimy wszystko, jeśli powiemy sobie że jesteśmy narodem bez cech własnych to tak koniec końców będzie, staniemy się narodem bez właściwości. Nie będziemy już narodem a zborem jednostek patrzących na siebie przez pryzmat ziemkiewiczowskiego polactwa właśnie, i to będzie triumf wszystkich tych dla których naród to wroga formacja, tych wszystkich którzy uważają że najważniejsza jest partia i jej cele

  18. hmmm
    w zasadzie moglem u Kurki ale mogę tu, bo tam już sporo napisane.
    Wartość bojowa i za wasza i naszą: w tym aspekcie dominantą naszej postawy jest pacyfizm. Nigdy praktycznie nie prowadziliśmy innych wojen niż obronne, odsiecz wiedeńska to był epizod podyktowany zdolnością przewidywania. Za nasza walczyliśmy tylko na własnym terenie, za waszą walczyli tylko zawodowcy, których jedyna forma życia było wojsko, gdy brakło koszar w rodzinnym kraju szukali ich poza. Ale ten pacyfizm, to przywiązanie do wolności własnego kraju to nasza dobra cecha. dzięki temu przetrwaliśmy czas zaborów.
    a co do wartości bojowej Czechów to istnieje powiedzenie że dobry bóg po to stworzył armie włoska by i Czesi mieli komu dać w dooope.
    Kuchnia, krajobraz: to drugie rzecz gustu, mnie sie podoba, widok z Durbaszki na tatry każdorazowo zwala mnie z nóg.
    Kuchnia, hmmmm, ruskie pierogi, barszcz ukraiński, karp po żydowsku, fasolka po bretońsku, gulasz po węgiersku, ryba po grecku, hmmmm, a tak na poważnie to kto kiedyś jadł pierogi z kaszą i grzybami, gołąbki z mięsem czy z grzybami, cholera ten nigdy nie powie że kuchnia nasza prymitywna i przaśna.
    Nasza religijność, nasze rodziny, oczywiście możemy powiedzieć że to puste słowa i pustka, ale jeśli odrzucimy wszystko, jeśli powiemy sobie że jesteśmy narodem bez cech własnych to tak koniec końców będzie, staniemy się narodem bez właściwości. Nie będziemy już narodem a zborem jednostek patrzących na siebie przez pryzmat ziemkiewiczowskiego polactwa właśnie, i to będzie triumf wszystkich tych dla których naród to wroga formacja, tych wszystkich którzy uważają że najważniejsza jest partia i jej cele

  19. hmmm
    w zasadzie moglem u Kurki ale mogę tu, bo tam już sporo napisane.
    Wartość bojowa i za wasza i naszą: w tym aspekcie dominantą naszej postawy jest pacyfizm. Nigdy praktycznie nie prowadziliśmy innych wojen niż obronne, odsiecz wiedeńska to był epizod podyktowany zdolnością przewidywania. Za nasza walczyliśmy tylko na własnym terenie, za waszą walczyli tylko zawodowcy, których jedyna forma życia było wojsko, gdy brakło koszar w rodzinnym kraju szukali ich poza. Ale ten pacyfizm, to przywiązanie do wolności własnego kraju to nasza dobra cecha. dzięki temu przetrwaliśmy czas zaborów.
    a co do wartości bojowej Czechów to istnieje powiedzenie że dobry bóg po to stworzył armie włoska by i Czesi mieli komu dać w dooope.
    Kuchnia, krajobraz: to drugie rzecz gustu, mnie sie podoba, widok z Durbaszki na tatry każdorazowo zwala mnie z nóg.
    Kuchnia, hmmmm, ruskie pierogi, barszcz ukraiński, karp po żydowsku, fasolka po bretońsku, gulasz po węgiersku, ryba po grecku, hmmmm, a tak na poważnie to kto kiedyś jadł pierogi z kaszą i grzybami, gołąbki z mięsem czy z grzybami, cholera ten nigdy nie powie że kuchnia nasza prymitywna i przaśna.
    Nasza religijność, nasze rodziny, oczywiście możemy powiedzieć że to puste słowa i pustka, ale jeśli odrzucimy wszystko, jeśli powiemy sobie że jesteśmy narodem bez cech własnych to tak koniec końców będzie, staniemy się narodem bez właściwości. Nie będziemy już narodem a zborem jednostek patrzących na siebie przez pryzmat ziemkiewiczowskiego polactwa właśnie, i to będzie triumf wszystkich tych dla których naród to wroga formacja, tych wszystkich którzy uważają że najważniejsza jest partia i jej cele

  20. hmmm
    w zasadzie moglem u Kurki ale mogę tu, bo tam już sporo napisane.
    Wartość bojowa i za wasza i naszą: w tym aspekcie dominantą naszej postawy jest pacyfizm. Nigdy praktycznie nie prowadziliśmy innych wojen niż obronne, odsiecz wiedeńska to był epizod podyktowany zdolnością przewidywania. Za nasza walczyliśmy tylko na własnym terenie, za waszą walczyli tylko zawodowcy, których jedyna forma życia było wojsko, gdy brakło koszar w rodzinnym kraju szukali ich poza. Ale ten pacyfizm, to przywiązanie do wolności własnego kraju to nasza dobra cecha. dzięki temu przetrwaliśmy czas zaborów.
    a co do wartości bojowej Czechów to istnieje powiedzenie że dobry bóg po to stworzył armie włoska by i Czesi mieli komu dać w dooope.
    Kuchnia, krajobraz: to drugie rzecz gustu, mnie sie podoba, widok z Durbaszki na tatry każdorazowo zwala mnie z nóg.
    Kuchnia, hmmmm, ruskie pierogi, barszcz ukraiński, karp po żydowsku, fasolka po bretońsku, gulasz po węgiersku, ryba po grecku, hmmmm, a tak na poważnie to kto kiedyś jadł pierogi z kaszą i grzybami, gołąbki z mięsem czy z grzybami, cholera ten nigdy nie powie że kuchnia nasza prymitywna i przaśna.
    Nasza religijność, nasze rodziny, oczywiście możemy powiedzieć że to puste słowa i pustka, ale jeśli odrzucimy wszystko, jeśli powiemy sobie że jesteśmy narodem bez cech własnych to tak koniec końców będzie, staniemy się narodem bez właściwości. Nie będziemy już narodem a zborem jednostek patrzących na siebie przez pryzmat ziemkiewiczowskiego polactwa właśnie, i to będzie triumf wszystkich tych dla których naród to wroga formacja, tych wszystkich którzy uważają że najważniejsza jest partia i jej cele

  21. hmmm
    w zasadzie moglem u Kurki ale mogę tu, bo tam już sporo napisane.
    Wartość bojowa i za wasza i naszą: w tym aspekcie dominantą naszej postawy jest pacyfizm. Nigdy praktycznie nie prowadziliśmy innych wojen niż obronne, odsiecz wiedeńska to był epizod podyktowany zdolnością przewidywania. Za nasza walczyliśmy tylko na własnym terenie, za waszą walczyli tylko zawodowcy, których jedyna forma życia było wojsko, gdy brakło koszar w rodzinnym kraju szukali ich poza. Ale ten pacyfizm, to przywiązanie do wolności własnego kraju to nasza dobra cecha. dzięki temu przetrwaliśmy czas zaborów.
    a co do wartości bojowej Czechów to istnieje powiedzenie że dobry bóg po to stworzył armie włoska by i Czesi mieli komu dać w dooope.
    Kuchnia, krajobraz: to drugie rzecz gustu, mnie sie podoba, widok z Durbaszki na tatry każdorazowo zwala mnie z nóg.
    Kuchnia, hmmmm, ruskie pierogi, barszcz ukraiński, karp po żydowsku, fasolka po bretońsku, gulasz po węgiersku, ryba po grecku, hmmmm, a tak na poważnie to kto kiedyś jadł pierogi z kaszą i grzybami, gołąbki z mięsem czy z grzybami, cholera ten nigdy nie powie że kuchnia nasza prymitywna i przaśna.
    Nasza religijność, nasze rodziny, oczywiście możemy powiedzieć że to puste słowa i pustka, ale jeśli odrzucimy wszystko, jeśli powiemy sobie że jesteśmy narodem bez cech własnych to tak koniec końców będzie, staniemy się narodem bez właściwości. Nie będziemy już narodem a zborem jednostek patrzących na siebie przez pryzmat ziemkiewiczowskiego polactwa właśnie, i to będzie triumf wszystkich tych dla których naród to wroga formacja, tych wszystkich którzy uważają że najważniejsza jest partia i jej cele

  22. hmmm
    Miki, bez jaj że tak powiem, raz się do Moskwy wojsko wybrało a i to bardziej w prywatnym niż w narodowym interesie.
    Dominikana, Hiszpania? miki, to była impreza francuzów nie nasza.
    Możemy sobie oczywiście powiedzieć jeszcze że faktycznie jeden nasz krój pod daleka Warna głowę położył, tyle tylko że był on wtedy również królem Węgrów

  23. hmmm
    Miki, bez jaj że tak powiem, raz się do Moskwy wojsko wybrało a i to bardziej w prywatnym niż w narodowym interesie.
    Dominikana, Hiszpania? miki, to była impreza francuzów nie nasza.
    Możemy sobie oczywiście powiedzieć jeszcze że faktycznie jeden nasz krój pod daleka Warna głowę położył, tyle tylko że był on wtedy również królem Węgrów

  24. hmmm
    Miki, bez jaj że tak powiem, raz się do Moskwy wojsko wybrało a i to bardziej w prywatnym niż w narodowym interesie.
    Dominikana, Hiszpania? miki, to była impreza francuzów nie nasza.
    Możemy sobie oczywiście powiedzieć jeszcze że faktycznie jeden nasz krój pod daleka Warna głowę położył, tyle tylko że był on wtedy również królem Węgrów

  25. hmmm
    Miki, bez jaj że tak powiem, raz się do Moskwy wojsko wybrało a i to bardziej w prywatnym niż w narodowym interesie.
    Dominikana, Hiszpania? miki, to była impreza francuzów nie nasza.
    Możemy sobie oczywiście powiedzieć jeszcze że faktycznie jeden nasz krój pod daleka Warna głowę położył, tyle tylko że był on wtedy również królem Węgrów

  26. hmmm
    Miki, bez jaj że tak powiem, raz się do Moskwy wojsko wybrało a i to bardziej w prywatnym niż w narodowym interesie.
    Dominikana, Hiszpania? miki, to była impreza francuzów nie nasza.
    Możemy sobie oczywiście powiedzieć jeszcze że faktycznie jeden nasz krój pod daleka Warna głowę położył, tyle tylko że był on wtedy również królem Węgrów

  27. hmmm
    Miki, bez jaj że tak powiem, raz się do Moskwy wojsko wybrało a i to bardziej w prywatnym niż w narodowym interesie.
    Dominikana, Hiszpania? miki, to była impreza francuzów nie nasza.
    Możemy sobie oczywiście powiedzieć jeszcze że faktycznie jeden nasz krój pod daleka Warna głowę położył, tyle tylko że był on wtedy również królem Węgrów

  28. hmmm
    Miki, bez jaj że tak powiem, raz się do Moskwy wojsko wybrało a i to bardziej w prywatnym niż w narodowym interesie.
    Dominikana, Hiszpania? miki, to była impreza francuzów nie nasza.
    Możemy sobie oczywiście powiedzieć jeszcze że faktycznie jeden nasz krój pod daleka Warna głowę położył, tyle tylko że był on wtedy również królem Węgrów

  29. Uważam, że popełniłeś błąd

    Uważam, że popełniłeś błąd stawiając fałszywą tezę. Cechą bowiem jest coś, co nas odróżnia od innych. To także wygląd czy zespół charakterystycznych zachowań. Różnimy się od Niemców, Szwedów, Czechów i Rosjan. W każdym bądź razie, ja tę różnicę widzę. A po za tym, tekst mi się podobał.

    • Dziękuję za ocenę i cieszę się na polemikę.
      Cechy odróżniają również ciebie ode mnie i mnie od matki kurki. Mnie może więc więcej łączyć z Hansem z Berlina a ciebie z Hermennem z Lubeki. Postawiłem (polemika z MK niżej) pytanie o przebieg linii podziału, tak żeby wydzielić badane zbiorowości nie wyciągając fałszywych wniosków. Dla mnie granice administracyjne to trochę sztuczny podział, a naród (a właśnie czym jest Naród Polski – przydała by się definicja do celów badania cech, bo genetycznie (i co za tym idzie rasowo) jak ostatnio dowiedziono że jesteśmy dosyć, hm… pomieszani) jest jednostką bardzo złożoną.
      Ja też dostrzegam różnicę pomiędzy Polakami, Rosjanami czy Niemcami. Tylko czy mieszkając w Niemczexch np. 20-30 lat nie poddasz się wpływowi sytuacji i nie stracisz tych swoich specyficznych cech? Więc znów stawiam pytanie, czy cechy narodowe są dziedziczne czy sytuacyjne. A jeżeli to drugie, to manipulijąc zmienną niezależną (sytuacja) możemy sobie dowolnie kształtować zmienną zależą (cechy, czyli: postawy, preferencje, zachowania).

  30. Uważam, że popełniłeś błąd

    Uważam, że popełniłeś błąd stawiając fałszywą tezę. Cechą bowiem jest coś, co nas odróżnia od innych. To także wygląd czy zespół charakterystycznych zachowań. Różnimy się od Niemców, Szwedów, Czechów i Rosjan. W każdym bądź razie, ja tę różnicę widzę. A po za tym, tekst mi się podobał.

    • Dziękuję za ocenę i cieszę się na polemikę.
      Cechy odróżniają również ciebie ode mnie i mnie od matki kurki. Mnie może więc więcej łączyć z Hansem z Berlina a ciebie z Hermennem z Lubeki. Postawiłem (polemika z MK niżej) pytanie o przebieg linii podziału, tak żeby wydzielić badane zbiorowości nie wyciągając fałszywych wniosków. Dla mnie granice administracyjne to trochę sztuczny podział, a naród (a właśnie czym jest Naród Polski – przydała by się definicja do celów badania cech, bo genetycznie (i co za tym idzie rasowo) jak ostatnio dowiedziono że jesteśmy dosyć, hm… pomieszani) jest jednostką bardzo złożoną.
      Ja też dostrzegam różnicę pomiędzy Polakami, Rosjanami czy Niemcami. Tylko czy mieszkając w Niemczexch np. 20-30 lat nie poddasz się wpływowi sytuacji i nie stracisz tych swoich specyficznych cech? Więc znów stawiam pytanie, czy cechy narodowe są dziedziczne czy sytuacyjne. A jeżeli to drugie, to manipulijąc zmienną niezależną (sytuacja) możemy sobie dowolnie kształtować zmienną zależą (cechy, czyli: postawy, preferencje, zachowania).

  31. Uważam, że popełniłeś błąd

    Uważam, że popełniłeś błąd stawiając fałszywą tezę. Cechą bowiem jest coś, co nas odróżnia od innych. To także wygląd czy zespół charakterystycznych zachowań. Różnimy się od Niemców, Szwedów, Czechów i Rosjan. W każdym bądź razie, ja tę różnicę widzę. A po za tym, tekst mi się podobał.

    • Dziękuję za ocenę i cieszę się na polemikę.
      Cechy odróżniają również ciebie ode mnie i mnie od matki kurki. Mnie może więc więcej łączyć z Hansem z Berlina a ciebie z Hermennem z Lubeki. Postawiłem (polemika z MK niżej) pytanie o przebieg linii podziału, tak żeby wydzielić badane zbiorowości nie wyciągając fałszywych wniosków. Dla mnie granice administracyjne to trochę sztuczny podział, a naród (a właśnie czym jest Naród Polski – przydała by się definicja do celów badania cech, bo genetycznie (i co za tym idzie rasowo) jak ostatnio dowiedziono że jesteśmy dosyć, hm… pomieszani) jest jednostką bardzo złożoną.
      Ja też dostrzegam różnicę pomiędzy Polakami, Rosjanami czy Niemcami. Tylko czy mieszkając w Niemczexch np. 20-30 lat nie poddasz się wpływowi sytuacji i nie stracisz tych swoich specyficznych cech? Więc znów stawiam pytanie, czy cechy narodowe są dziedziczne czy sytuacyjne. A jeżeli to drugie, to manipulijąc zmienną niezależną (sytuacja) możemy sobie dowolnie kształtować zmienną zależą (cechy, czyli: postawy, preferencje, zachowania).

  32. Uważam, że popełniłeś błąd

    Uważam, że popełniłeś błąd stawiając fałszywą tezę. Cechą bowiem jest coś, co nas odróżnia od innych. To także wygląd czy zespół charakterystycznych zachowań. Różnimy się od Niemców, Szwedów, Czechów i Rosjan. W każdym bądź razie, ja tę różnicę widzę. A po za tym, tekst mi się podobał.

    • Dziękuję za ocenę i cieszę się na polemikę.
      Cechy odróżniają również ciebie ode mnie i mnie od matki kurki. Mnie może więc więcej łączyć z Hansem z Berlina a ciebie z Hermennem z Lubeki. Postawiłem (polemika z MK niżej) pytanie o przebieg linii podziału, tak żeby wydzielić badane zbiorowości nie wyciągając fałszywych wniosków. Dla mnie granice administracyjne to trochę sztuczny podział, a naród (a właśnie czym jest Naród Polski – przydała by się definicja do celów badania cech, bo genetycznie (i co za tym idzie rasowo) jak ostatnio dowiedziono że jesteśmy dosyć, hm… pomieszani) jest jednostką bardzo złożoną.
      Ja też dostrzegam różnicę pomiędzy Polakami, Rosjanami czy Niemcami. Tylko czy mieszkając w Niemczexch np. 20-30 lat nie poddasz się wpływowi sytuacji i nie stracisz tych swoich specyficznych cech? Więc znów stawiam pytanie, czy cechy narodowe są dziedziczne czy sytuacyjne. A jeżeli to drugie, to manipulijąc zmienną niezależną (sytuacja) możemy sobie dowolnie kształtować zmienną zależą (cechy, czyli: postawy, preferencje, zachowania).

  33. Uważam, że popełniłeś błąd

    Uważam, że popełniłeś błąd stawiając fałszywą tezę. Cechą bowiem jest coś, co nas odróżnia od innych. To także wygląd czy zespół charakterystycznych zachowań. Różnimy się od Niemców, Szwedów, Czechów i Rosjan. W każdym bądź razie, ja tę różnicę widzę. A po za tym, tekst mi się podobał.

    • Dziękuję za ocenę i cieszę się na polemikę.
      Cechy odróżniają również ciebie ode mnie i mnie od matki kurki. Mnie może więc więcej łączyć z Hansem z Berlina a ciebie z Hermennem z Lubeki. Postawiłem (polemika z MK niżej) pytanie o przebieg linii podziału, tak żeby wydzielić badane zbiorowości nie wyciągając fałszywych wniosków. Dla mnie granice administracyjne to trochę sztuczny podział, a naród (a właśnie czym jest Naród Polski – przydała by się definicja do celów badania cech, bo genetycznie (i co za tym idzie rasowo) jak ostatnio dowiedziono że jesteśmy dosyć, hm… pomieszani) jest jednostką bardzo złożoną.
      Ja też dostrzegam różnicę pomiędzy Polakami, Rosjanami czy Niemcami. Tylko czy mieszkając w Niemczexch np. 20-30 lat nie poddasz się wpływowi sytuacji i nie stracisz tych swoich specyficznych cech? Więc znów stawiam pytanie, czy cechy narodowe są dziedziczne czy sytuacyjne. A jeżeli to drugie, to manipulijąc zmienną niezależną (sytuacja) możemy sobie dowolnie kształtować zmienną zależą (cechy, czyli: postawy, preferencje, zachowania).

  34. Uważam, że popełniłeś błąd

    Uważam, że popełniłeś błąd stawiając fałszywą tezę. Cechą bowiem jest coś, co nas odróżnia od innych. To także wygląd czy zespół charakterystycznych zachowań. Różnimy się od Niemców, Szwedów, Czechów i Rosjan. W każdym bądź razie, ja tę różnicę widzę. A po za tym, tekst mi się podobał.

    • Dziękuję za ocenę i cieszę się na polemikę.
      Cechy odróżniają również ciebie ode mnie i mnie od matki kurki. Mnie może więc więcej łączyć z Hansem z Berlina a ciebie z Hermennem z Lubeki. Postawiłem (polemika z MK niżej) pytanie o przebieg linii podziału, tak żeby wydzielić badane zbiorowości nie wyciągając fałszywych wniosków. Dla mnie granice administracyjne to trochę sztuczny podział, a naród (a właśnie czym jest Naród Polski – przydała by się definicja do celów badania cech, bo genetycznie (i co za tym idzie rasowo) jak ostatnio dowiedziono że jesteśmy dosyć, hm… pomieszani) jest jednostką bardzo złożoną.
      Ja też dostrzegam różnicę pomiędzy Polakami, Rosjanami czy Niemcami. Tylko czy mieszkając w Niemczexch np. 20-30 lat nie poddasz się wpływowi sytuacji i nie stracisz tych swoich specyficznych cech? Więc znów stawiam pytanie, czy cechy narodowe są dziedziczne czy sytuacyjne. A jeżeli to drugie, to manipulijąc zmienną niezależną (sytuacja) możemy sobie dowolnie kształtować zmienną zależą (cechy, czyli: postawy, preferencje, zachowania).

  35. Uważam, że popełniłeś błąd

    Uważam, że popełniłeś błąd stawiając fałszywą tezę. Cechą bowiem jest coś, co nas odróżnia od innych. To także wygląd czy zespół charakterystycznych zachowań. Różnimy się od Niemców, Szwedów, Czechów i Rosjan. W każdym bądź razie, ja tę różnicę widzę. A po za tym, tekst mi się podobał.

    • Dziękuję za ocenę i cieszę się na polemikę.
      Cechy odróżniają również ciebie ode mnie i mnie od matki kurki. Mnie może więc więcej łączyć z Hansem z Berlina a ciebie z Hermennem z Lubeki. Postawiłem (polemika z MK niżej) pytanie o przebieg linii podziału, tak żeby wydzielić badane zbiorowości nie wyciągając fałszywych wniosków. Dla mnie granice administracyjne to trochę sztuczny podział, a naród (a właśnie czym jest Naród Polski – przydała by się definicja do celów badania cech, bo genetycznie (i co za tym idzie rasowo) jak ostatnio dowiedziono że jesteśmy dosyć, hm… pomieszani) jest jednostką bardzo złożoną.
      Ja też dostrzegam różnicę pomiędzy Polakami, Rosjanami czy Niemcami. Tylko czy mieszkając w Niemczexch np. 20-30 lat nie poddasz się wpływowi sytuacji i nie stracisz tych swoich specyficznych cech? Więc znów stawiam pytanie, czy cechy narodowe są dziedziczne czy sytuacyjne. A jeżeli to drugie, to manipulijąc zmienną niezależną (sytuacja) możemy sobie dowolnie kształtować zmienną zależą (cechy, czyli: postawy, preferencje, zachowania).

  36. “łatwiej odróżnić DDR-owca on
    “łatwiej odróżnić DDR-owca on RFN-owca, niż Berlińczyka od Londyńczyka”
    Bo obu kształtował odrębny ustrój (sytuacja) a nie wspólne korzenie.

    “ale jakbyś mieszkał przy zachodniej granicy, to też byś trafiał 100 na 100, kto jest Niemcem, a kto Polakiem, jak pijesz kawe w Mcdonaldzie przy granicy.”
    Jasne jakbył uslyszał co to za ch..owa kawa, to nie miałbym wątpliwości. Wyróżniająca cecha lingwistyczna świadcząca skąd misio jest, ale nie świadcząca o podstawach i zachowaniach narodowych i do tego cham. Tuż obok może siedzieć w podobnym dresie koleś i powie: verfluchte caffe. I będziemy mieli dwa identyczne typki nawet z wyglądu, które przełamią większość wygłaszanych tu opinii i stworzą nową linię podziału na:
    1. nazwijmy ich umownie – normalni
    2. upośledzeni estetycznie i źle wychowani.
    Tych dwóch małpich braci będzie łączyć więcej niż będzie ich dzielnić w wyniku instenia granicy na Odrze i Nysie. Jednym słowem będą mieli trwałą wspólną cechę ponadnarodową – styl życia.

  37. “łatwiej odróżnić DDR-owca on
    “łatwiej odróżnić DDR-owca on RFN-owca, niż Berlińczyka od Londyńczyka”
    Bo obu kształtował odrębny ustrój (sytuacja) a nie wspólne korzenie.

    “ale jakbyś mieszkał przy zachodniej granicy, to też byś trafiał 100 na 100, kto jest Niemcem, a kto Polakiem, jak pijesz kawe w Mcdonaldzie przy granicy.”
    Jasne jakbył uslyszał co to za ch..owa kawa, to nie miałbym wątpliwości. Wyróżniająca cecha lingwistyczna świadcząca skąd misio jest, ale nie świadcząca o podstawach i zachowaniach narodowych i do tego cham. Tuż obok może siedzieć w podobnym dresie koleś i powie: verfluchte caffe. I będziemy mieli dwa identyczne typki nawet z wyglądu, które przełamią większość wygłaszanych tu opinii i stworzą nową linię podziału na:
    1. nazwijmy ich umownie – normalni
    2. upośledzeni estetycznie i źle wychowani.
    Tych dwóch małpich braci będzie łączyć więcej niż będzie ich dzielnić w wyniku instenia granicy na Odrze i Nysie. Jednym słowem będą mieli trwałą wspólną cechę ponadnarodową – styl życia.

  38. “łatwiej odróżnić DDR-owca on
    “łatwiej odróżnić DDR-owca on RFN-owca, niż Berlińczyka od Londyńczyka”
    Bo obu kształtował odrębny ustrój (sytuacja) a nie wspólne korzenie.

    “ale jakbyś mieszkał przy zachodniej granicy, to też byś trafiał 100 na 100, kto jest Niemcem, a kto Polakiem, jak pijesz kawe w Mcdonaldzie przy granicy.”
    Jasne jakbył uslyszał co to za ch..owa kawa, to nie miałbym wątpliwości. Wyróżniająca cecha lingwistyczna świadcząca skąd misio jest, ale nie świadcząca o podstawach i zachowaniach narodowych i do tego cham. Tuż obok może siedzieć w podobnym dresie koleś i powie: verfluchte caffe. I będziemy mieli dwa identyczne typki nawet z wyglądu, które przełamią większość wygłaszanych tu opinii i stworzą nową linię podziału na:
    1. nazwijmy ich umownie – normalni
    2. upośledzeni estetycznie i źle wychowani.
    Tych dwóch małpich braci będzie łączyć więcej niż będzie ich dzielnić w wyniku instenia granicy na Odrze i Nysie. Jednym słowem będą mieli trwałą wspólną cechę ponadnarodową – styl życia.

  39. “łatwiej odróżnić DDR-owca on
    “łatwiej odróżnić DDR-owca on RFN-owca, niż Berlińczyka od Londyńczyka”
    Bo obu kształtował odrębny ustrój (sytuacja) a nie wspólne korzenie.

    “ale jakbyś mieszkał przy zachodniej granicy, to też byś trafiał 100 na 100, kto jest Niemcem, a kto Polakiem, jak pijesz kawe w Mcdonaldzie przy granicy.”
    Jasne jakbył uslyszał co to za ch..owa kawa, to nie miałbym wątpliwości. Wyróżniająca cecha lingwistyczna świadcząca skąd misio jest, ale nie świadcząca o podstawach i zachowaniach narodowych i do tego cham. Tuż obok może siedzieć w podobnym dresie koleś i powie: verfluchte caffe. I będziemy mieli dwa identyczne typki nawet z wyglądu, które przełamią większość wygłaszanych tu opinii i stworzą nową linię podziału na:
    1. nazwijmy ich umownie – normalni
    2. upośledzeni estetycznie i źle wychowani.
    Tych dwóch małpich braci będzie łączyć więcej niż będzie ich dzielnić w wyniku instenia granicy na Odrze i Nysie. Jednym słowem będą mieli trwałą wspólną cechę ponadnarodową – styl życia.

  40. “łatwiej odróżnić DDR-owca on
    “łatwiej odróżnić DDR-owca on RFN-owca, niż Berlińczyka od Londyńczyka”
    Bo obu kształtował odrębny ustrój (sytuacja) a nie wspólne korzenie.

    “ale jakbyś mieszkał przy zachodniej granicy, to też byś trafiał 100 na 100, kto jest Niemcem, a kto Polakiem, jak pijesz kawe w Mcdonaldzie przy granicy.”
    Jasne jakbył uslyszał co to za ch..owa kawa, to nie miałbym wątpliwości. Wyróżniająca cecha lingwistyczna świadcząca skąd misio jest, ale nie świadcząca o podstawach i zachowaniach narodowych i do tego cham. Tuż obok może siedzieć w podobnym dresie koleś i powie: verfluchte caffe. I będziemy mieli dwa identyczne typki nawet z wyglądu, które przełamią większość wygłaszanych tu opinii i stworzą nową linię podziału na:
    1. nazwijmy ich umownie – normalni
    2. upośledzeni estetycznie i źle wychowani.
    Tych dwóch małpich braci będzie łączyć więcej niż będzie ich dzielnić w wyniku instenia granicy na Odrze i Nysie. Jednym słowem będą mieli trwałą wspólną cechę ponadnarodową – styl życia.

  41. “łatwiej odróżnić DDR-owca on
    “łatwiej odróżnić DDR-owca on RFN-owca, niż Berlińczyka od Londyńczyka”
    Bo obu kształtował odrębny ustrój (sytuacja) a nie wspólne korzenie.

    “ale jakbyś mieszkał przy zachodniej granicy, to też byś trafiał 100 na 100, kto jest Niemcem, a kto Polakiem, jak pijesz kawe w Mcdonaldzie przy granicy.”
    Jasne jakbył uslyszał co to za ch..owa kawa, to nie miałbym wątpliwości. Wyróżniająca cecha lingwistyczna świadcząca skąd misio jest, ale nie świadcząca o podstawach i zachowaniach narodowych i do tego cham. Tuż obok może siedzieć w podobnym dresie koleś i powie: verfluchte caffe. I będziemy mieli dwa identyczne typki nawet z wyglądu, które przełamią większość wygłaszanych tu opinii i stworzą nową linię podziału na:
    1. nazwijmy ich umownie – normalni
    2. upośledzeni estetycznie i źle wychowani.
    Tych dwóch małpich braci będzie łączyć więcej niż będzie ich dzielnić w wyniku instenia granicy na Odrze i Nysie. Jednym słowem będą mieli trwałą wspólną cechę ponadnarodową – styl życia.

  42. “łatwiej odróżnić DDR-owca on
    “łatwiej odróżnić DDR-owca on RFN-owca, niż Berlińczyka od Londyńczyka”
    Bo obu kształtował odrębny ustrój (sytuacja) a nie wspólne korzenie.

    “ale jakbyś mieszkał przy zachodniej granicy, to też byś trafiał 100 na 100, kto jest Niemcem, a kto Polakiem, jak pijesz kawe w Mcdonaldzie przy granicy.”
    Jasne jakbył uslyszał co to za ch..owa kawa, to nie miałbym wątpliwości. Wyróżniająca cecha lingwistyczna świadcząca skąd misio jest, ale nie świadcząca o podstawach i zachowaniach narodowych i do tego cham. Tuż obok może siedzieć w podobnym dresie koleś i powie: verfluchte caffe. I będziemy mieli dwa identyczne typki nawet z wyglądu, które przełamią większość wygłaszanych tu opinii i stworzą nową linię podziału na:
    1. nazwijmy ich umownie – normalni
    2. upośledzeni estetycznie i źle wychowani.
    Tych dwóch małpich braci będzie łączyć więcej niż będzie ich dzielnić w wyniku instenia granicy na Odrze i Nysie. Jednym słowem będą mieli trwałą wspólną cechę ponadnarodową – styl życia.

  43. “łatwiej odróżnić DDR-owca on
    “łatwiej odróżnić DDR-owca on RFN-owca, niż Berlińczyka od Londyńczyka”
    Bo obu kształtował odrębny ustrój (sytuacja) a nie wspólne korzenie.

    “ale jakbyś mieszkał przy zachodniej granicy, to też byś trafiał 100 na 100, kto jest Niemcem, a kto Polakiem, jak pijesz kawe w Mcdonaldzie przy granicy.”
    Jasne jakbył uslyszał co to za ch..owa kawa, to nie miałbym wątpliwości. Wyróżniająca cecha lingwistyczna świadcząca skąd misio jest, ale nie świadcząca o podstawach i zachowaniach narodowych i do tego cham. Tuż obok może siedzieć w podobnym dresie koleś i powie: verfluchte caffe. I będziemy mieli dwa identyczne typki nawet z wyglądu, które przełamią większość wygłaszanych tu opinii i stworzą nową linię podziału na:
    1. nazwijmy ich umownie – normalni
    2. upośledzeni estetycznie i źle wychowani.
    Tych dwóch małpich braci będzie łączyć więcej niż będzie ich dzielnić w wyniku instenia granicy na Odrze i Nysie. Jednym słowem będą mieli trwałą wspólną cechę ponadnarodową – styl życia.

  44. @ canned head
    Cieszę sie, że zareagowałeś na samozachwyty Matki Kurki, ktore były tym bardziej niestrawne, że próbował podlizywać się nam wszystkim, czyli naszym plemiennym stereotypom. Takie wypowiedzi zawsze mogą liczyć poklask, gdyż na ogoł każdy chetnie wpada w takie przesłodzone stereotypy, kiedy dobrze myśli o sobie i chce, żeby inni też dobrze o nim myśleli. Mówiąc krótko – kiedy wpada w rausz wywyższania się nad innymi i czego by w tym rauszu nie pomyślał albo nie powiedział o sobie samym, to wychodzi mu nieodmiennie, że to on jest najlepszy ze wszystkich i nikt mu nie podskoczy, bo wiadomo, że on jest najlepszy, najlepszy, najlepszy ze wszystkich….

    Od tego miodu Matki Kurki aż mdło się robilo i cieszę się, że łyżkę dziegciu do tej jego beczki dodałeś, bo tylko tak możemy do prawdy się zbliżyć i przestać robić z siebie pośmiewisko.

    Ja też dodam łyżkędziegciu.

    Parę lat temu spotkałem mlodego Niemca, studenta, który ożenił się z Polką, nauczył się polskiego i mieszka u nas, pobyt ten i nas bardzo sobie chwaląc. Ów Niemiec powiedział jednak coś, co zapadło mi w pamięć. “Nie rozumiem”, powiedział, “nie rozumiem, dlaczego wy, Polacy, tak nieustannie się kłócicie i każdy każdemu wciąż do gardła się rzuca i w szklance wody gotów jest każdego utopić?”.

    Myślę, że ten Niemiec zwrócił uwagę na rzecz kapitalną, która od stuleci determinuje polską osobowość i która moim zdaniem wiąże się z płynnym poczuciem własnej wartości. Choć może wyrażam się nieprecyzyjnie. Tu chodzi nie tyle o płynne poczucie, co o świadomość tego, że inni być może naszej rzeczywistej wartości nie znająi że w zwiazku z tym możemy bluffować. Możemy wspinać się na palcach, dowodzić naszej ważności, naszych zasług, wysokiej pozycji społecznej i w ten sposób być może coś ugrać.

    Czego efektem są niekończące się kogucie kłótnie w każdym kurniku. To jest mentalność nieznośna, spotykana tylko w Polsce, wyniesiona jeszcze z Rzeczypospolitej szlacheckiej, która była jedynym tego rodzaju fenomenem Europie. Nigdzie nie było tyle szlachty co u nas. W Anglii 1%, we Francji 2%, w Niemczch 0,5%, a w Polsce 12%. No, może w Hiszpanii było jej także sporo – 4%, ale nawet w kraju Cervantesa, gdzie zubożały hidalgo bywał często obiektem kpin otoczenia, nie bylo takiej biedoty wśród szlachty, co nad Wisłą. Szlachta zaściankowa, zagrodowa, cząstkowa, brukowa, no i tak zwana hołota, o której historycy do dzisiaj łamią sobie glowy, ż czego żyła. Tylko w Polsce istniało takie zjawisko, taki oksymoron jak szlachta bez ziemi. Ale za to każdy miał herb i niespożyte ambicje. A ile energii miał na ciągłe skakanie sobie do oczu? Na oskarżenia, podejrzenia i psucie krwi?

    Chyba nie było bardziej kontraproduktywnego społeczeństwa w dziejach Europy. Niejaki Walerian Trepka, zubożały ziemianin (1584 – 1640) poswiecił całe swoje życie na tropienie chamów, którzy usiłowali wręcic się do szlachty. Gromadził protokoły sądowe, objeżdżal targi i sejmiki zapisując kazdy przypadek oszczerstwa, na jaki udało mu się natrafić. Wydał potem książkę pt. “Liber chamorum” (księgi chamów). Znalazły sie w niej donosy na wszystkie osoby, które podejrzewał o bezpodstawne podawanie się za członków stanu szlacheckiego. Być może Trepka miał trochę racji? Stan szlachecki rozrastał się z niespotykaną gdzie indziej szybkością. Pod wieloma względami przypominalo to nasze społeczeństwo. W całej Europie i pewnie nigdzie na świecie nie ma tylu młodych rencistów i emerytów.

    pozdrawiam

  45. @ canned head
    Cieszę sie, że zareagowałeś na samozachwyty Matki Kurki, ktore były tym bardziej niestrawne, że próbował podlizywać się nam wszystkim, czyli naszym plemiennym stereotypom. Takie wypowiedzi zawsze mogą liczyć poklask, gdyż na ogoł każdy chetnie wpada w takie przesłodzone stereotypy, kiedy dobrze myśli o sobie i chce, żeby inni też dobrze o nim myśleli. Mówiąc krótko – kiedy wpada w rausz wywyższania się nad innymi i czego by w tym rauszu nie pomyślał albo nie powiedział o sobie samym, to wychodzi mu nieodmiennie, że to on jest najlepszy ze wszystkich i nikt mu nie podskoczy, bo wiadomo, że on jest najlepszy, najlepszy, najlepszy ze wszystkich….

    Od tego miodu Matki Kurki aż mdło się robilo i cieszę się, że łyżkę dziegciu do tej jego beczki dodałeś, bo tylko tak możemy do prawdy się zbliżyć i przestać robić z siebie pośmiewisko.

    Ja też dodam łyżkędziegciu.

    Parę lat temu spotkałem mlodego Niemca, studenta, który ożenił się z Polką, nauczył się polskiego i mieszka u nas, pobyt ten i nas bardzo sobie chwaląc. Ów Niemiec powiedział jednak coś, co zapadło mi w pamięć. “Nie rozumiem”, powiedział, “nie rozumiem, dlaczego wy, Polacy, tak nieustannie się kłócicie i każdy każdemu wciąż do gardła się rzuca i w szklance wody gotów jest każdego utopić?”.

    Myślę, że ten Niemiec zwrócił uwagę na rzecz kapitalną, która od stuleci determinuje polską osobowość i która moim zdaniem wiąże się z płynnym poczuciem własnej wartości. Choć może wyrażam się nieprecyzyjnie. Tu chodzi nie tyle o płynne poczucie, co o świadomość tego, że inni być może naszej rzeczywistej wartości nie znająi że w zwiazku z tym możemy bluffować. Możemy wspinać się na palcach, dowodzić naszej ważności, naszych zasług, wysokiej pozycji społecznej i w ten sposób być może coś ugrać.

    Czego efektem są niekończące się kogucie kłótnie w każdym kurniku. To jest mentalność nieznośna, spotykana tylko w Polsce, wyniesiona jeszcze z Rzeczypospolitej szlacheckiej, która była jedynym tego rodzaju fenomenem Europie. Nigdzie nie było tyle szlachty co u nas. W Anglii 1%, we Francji 2%, w Niemczch 0,5%, a w Polsce 12%. No, może w Hiszpanii było jej także sporo – 4%, ale nawet w kraju Cervantesa, gdzie zubożały hidalgo bywał często obiektem kpin otoczenia, nie bylo takiej biedoty wśród szlachty, co nad Wisłą. Szlachta zaściankowa, zagrodowa, cząstkowa, brukowa, no i tak zwana hołota, o której historycy do dzisiaj łamią sobie glowy, ż czego żyła. Tylko w Polsce istniało takie zjawisko, taki oksymoron jak szlachta bez ziemi. Ale za to każdy miał herb i niespożyte ambicje. A ile energii miał na ciągłe skakanie sobie do oczu? Na oskarżenia, podejrzenia i psucie krwi?

    Chyba nie było bardziej kontraproduktywnego społeczeństwa w dziejach Europy. Niejaki Walerian Trepka, zubożały ziemianin (1584 – 1640) poswiecił całe swoje życie na tropienie chamów, którzy usiłowali wręcic się do szlachty. Gromadził protokoły sądowe, objeżdżal targi i sejmiki zapisując kazdy przypadek oszczerstwa, na jaki udało mu się natrafić. Wydał potem książkę pt. “Liber chamorum” (księgi chamów). Znalazły sie w niej donosy na wszystkie osoby, które podejrzewał o bezpodstawne podawanie się za członków stanu szlacheckiego. Być może Trepka miał trochę racji? Stan szlachecki rozrastał się z niespotykaną gdzie indziej szybkością. Pod wieloma względami przypominalo to nasze społeczeństwo. W całej Europie i pewnie nigdzie na świecie nie ma tylu młodych rencistów i emerytów.

    pozdrawiam

  46. @ canned head
    Cieszę sie, że zareagowałeś na samozachwyty Matki Kurki, ktore były tym bardziej niestrawne, że próbował podlizywać się nam wszystkim, czyli naszym plemiennym stereotypom. Takie wypowiedzi zawsze mogą liczyć poklask, gdyż na ogoł każdy chetnie wpada w takie przesłodzone stereotypy, kiedy dobrze myśli o sobie i chce, żeby inni też dobrze o nim myśleli. Mówiąc krótko – kiedy wpada w rausz wywyższania się nad innymi i czego by w tym rauszu nie pomyślał albo nie powiedział o sobie samym, to wychodzi mu nieodmiennie, że to on jest najlepszy ze wszystkich i nikt mu nie podskoczy, bo wiadomo, że on jest najlepszy, najlepszy, najlepszy ze wszystkich….

    Od tego miodu Matki Kurki aż mdło się robilo i cieszę się, że łyżkę dziegciu do tej jego beczki dodałeś, bo tylko tak możemy do prawdy się zbliżyć i przestać robić z siebie pośmiewisko.

    Ja też dodam łyżkędziegciu.

    Parę lat temu spotkałem mlodego Niemca, studenta, który ożenił się z Polką, nauczył się polskiego i mieszka u nas, pobyt ten i nas bardzo sobie chwaląc. Ów Niemiec powiedział jednak coś, co zapadło mi w pamięć. “Nie rozumiem”, powiedział, “nie rozumiem, dlaczego wy, Polacy, tak nieustannie się kłócicie i każdy każdemu wciąż do gardła się rzuca i w szklance wody gotów jest każdego utopić?”.

    Myślę, że ten Niemiec zwrócił uwagę na rzecz kapitalną, która od stuleci determinuje polską osobowość i która moim zdaniem wiąże się z płynnym poczuciem własnej wartości. Choć może wyrażam się nieprecyzyjnie. Tu chodzi nie tyle o płynne poczucie, co o świadomość tego, że inni być może naszej rzeczywistej wartości nie znająi że w zwiazku z tym możemy bluffować. Możemy wspinać się na palcach, dowodzić naszej ważności, naszych zasług, wysokiej pozycji społecznej i w ten sposób być może coś ugrać.

    Czego efektem są niekończące się kogucie kłótnie w każdym kurniku. To jest mentalność nieznośna, spotykana tylko w Polsce, wyniesiona jeszcze z Rzeczypospolitej szlacheckiej, która była jedynym tego rodzaju fenomenem Europie. Nigdzie nie było tyle szlachty co u nas. W Anglii 1%, we Francji 2%, w Niemczch 0,5%, a w Polsce 12%. No, może w Hiszpanii było jej także sporo – 4%, ale nawet w kraju Cervantesa, gdzie zubożały hidalgo bywał często obiektem kpin otoczenia, nie bylo takiej biedoty wśród szlachty, co nad Wisłą. Szlachta zaściankowa, zagrodowa, cząstkowa, brukowa, no i tak zwana hołota, o której historycy do dzisiaj łamią sobie glowy, ż czego żyła. Tylko w Polsce istniało takie zjawisko, taki oksymoron jak szlachta bez ziemi. Ale za to każdy miał herb i niespożyte ambicje. A ile energii miał na ciągłe skakanie sobie do oczu? Na oskarżenia, podejrzenia i psucie krwi?

    Chyba nie było bardziej kontraproduktywnego społeczeństwa w dziejach Europy. Niejaki Walerian Trepka, zubożały ziemianin (1584 – 1640) poswiecił całe swoje życie na tropienie chamów, którzy usiłowali wręcic się do szlachty. Gromadził protokoły sądowe, objeżdżal targi i sejmiki zapisując kazdy przypadek oszczerstwa, na jaki udało mu się natrafić. Wydał potem książkę pt. “Liber chamorum” (księgi chamów). Znalazły sie w niej donosy na wszystkie osoby, które podejrzewał o bezpodstawne podawanie się za członków stanu szlacheckiego. Być może Trepka miał trochę racji? Stan szlachecki rozrastał się z niespotykaną gdzie indziej szybkością. Pod wieloma względami przypominalo to nasze społeczeństwo. W całej Europie i pewnie nigdzie na świecie nie ma tylu młodych rencistów i emerytów.

    pozdrawiam

  47. @ canned head
    Cieszę sie, że zareagowałeś na samozachwyty Matki Kurki, ktore były tym bardziej niestrawne, że próbował podlizywać się nam wszystkim, czyli naszym plemiennym stereotypom. Takie wypowiedzi zawsze mogą liczyć poklask, gdyż na ogoł każdy chetnie wpada w takie przesłodzone stereotypy, kiedy dobrze myśli o sobie i chce, żeby inni też dobrze o nim myśleli. Mówiąc krótko – kiedy wpada w rausz wywyższania się nad innymi i czego by w tym rauszu nie pomyślał albo nie powiedział o sobie samym, to wychodzi mu nieodmiennie, że to on jest najlepszy ze wszystkich i nikt mu nie podskoczy, bo wiadomo, że on jest najlepszy, najlepszy, najlepszy ze wszystkich….

    Od tego miodu Matki Kurki aż mdło się robilo i cieszę się, że łyżkę dziegciu do tej jego beczki dodałeś, bo tylko tak możemy do prawdy się zbliżyć i przestać robić z siebie pośmiewisko.

    Ja też dodam łyżkędziegciu.

    Parę lat temu spotkałem mlodego Niemca, studenta, który ożenił się z Polką, nauczył się polskiego i mieszka u nas, pobyt ten i nas bardzo sobie chwaląc. Ów Niemiec powiedział jednak coś, co zapadło mi w pamięć. “Nie rozumiem”, powiedział, “nie rozumiem, dlaczego wy, Polacy, tak nieustannie się kłócicie i każdy każdemu wciąż do gardła się rzuca i w szklance wody gotów jest każdego utopić?”.

    Myślę, że ten Niemiec zwrócił uwagę na rzecz kapitalną, która od stuleci determinuje polską osobowość i która moim zdaniem wiąże się z płynnym poczuciem własnej wartości. Choć może wyrażam się nieprecyzyjnie. Tu chodzi nie tyle o płynne poczucie, co o świadomość tego, że inni być może naszej rzeczywistej wartości nie znająi że w zwiazku z tym możemy bluffować. Możemy wspinać się na palcach, dowodzić naszej ważności, naszych zasług, wysokiej pozycji społecznej i w ten sposób być może coś ugrać.

    Czego efektem są niekończące się kogucie kłótnie w każdym kurniku. To jest mentalność nieznośna, spotykana tylko w Polsce, wyniesiona jeszcze z Rzeczypospolitej szlacheckiej, która była jedynym tego rodzaju fenomenem Europie. Nigdzie nie było tyle szlachty co u nas. W Anglii 1%, we Francji 2%, w Niemczch 0,5%, a w Polsce 12%. No, może w Hiszpanii było jej także sporo – 4%, ale nawet w kraju Cervantesa, gdzie zubożały hidalgo bywał często obiektem kpin otoczenia, nie bylo takiej biedoty wśród szlachty, co nad Wisłą. Szlachta zaściankowa, zagrodowa, cząstkowa, brukowa, no i tak zwana hołota, o której historycy do dzisiaj łamią sobie glowy, ż czego żyła. Tylko w Polsce istniało takie zjawisko, taki oksymoron jak szlachta bez ziemi. Ale za to każdy miał herb i niespożyte ambicje. A ile energii miał na ciągłe skakanie sobie do oczu? Na oskarżenia, podejrzenia i psucie krwi?

    Chyba nie było bardziej kontraproduktywnego społeczeństwa w dziejach Europy. Niejaki Walerian Trepka, zubożały ziemianin (1584 – 1640) poswiecił całe swoje życie na tropienie chamów, którzy usiłowali wręcic się do szlachty. Gromadził protokoły sądowe, objeżdżal targi i sejmiki zapisując kazdy przypadek oszczerstwa, na jaki udało mu się natrafić. Wydał potem książkę pt. “Liber chamorum” (księgi chamów). Znalazły sie w niej donosy na wszystkie osoby, które podejrzewał o bezpodstawne podawanie się za członków stanu szlacheckiego. Być może Trepka miał trochę racji? Stan szlachecki rozrastał się z niespotykaną gdzie indziej szybkością. Pod wieloma względami przypominalo to nasze społeczeństwo. W całej Europie i pewnie nigdzie na świecie nie ma tylu młodych rencistów i emerytów.

    pozdrawiam

  48. @ canned head
    Cieszę sie, że zareagowałeś na samozachwyty Matki Kurki, ktore były tym bardziej niestrawne, że próbował podlizywać się nam wszystkim, czyli naszym plemiennym stereotypom. Takie wypowiedzi zawsze mogą liczyć poklask, gdyż na ogoł każdy chetnie wpada w takie przesłodzone stereotypy, kiedy dobrze myśli o sobie i chce, żeby inni też dobrze o nim myśleli. Mówiąc krótko – kiedy wpada w rausz wywyższania się nad innymi i czego by w tym rauszu nie pomyślał albo nie powiedział o sobie samym, to wychodzi mu nieodmiennie, że to on jest najlepszy ze wszystkich i nikt mu nie podskoczy, bo wiadomo, że on jest najlepszy, najlepszy, najlepszy ze wszystkich….

    Od tego miodu Matki Kurki aż mdło się robilo i cieszę się, że łyżkę dziegciu do tej jego beczki dodałeś, bo tylko tak możemy do prawdy się zbliżyć i przestać robić z siebie pośmiewisko.

    Ja też dodam łyżkędziegciu.

    Parę lat temu spotkałem mlodego Niemca, studenta, który ożenił się z Polką, nauczył się polskiego i mieszka u nas, pobyt ten i nas bardzo sobie chwaląc. Ów Niemiec powiedział jednak coś, co zapadło mi w pamięć. “Nie rozumiem”, powiedział, “nie rozumiem, dlaczego wy, Polacy, tak nieustannie się kłócicie i każdy każdemu wciąż do gardła się rzuca i w szklance wody gotów jest każdego utopić?”.

    Myślę, że ten Niemiec zwrócił uwagę na rzecz kapitalną, która od stuleci determinuje polską osobowość i która moim zdaniem wiąże się z płynnym poczuciem własnej wartości. Choć może wyrażam się nieprecyzyjnie. Tu chodzi nie tyle o płynne poczucie, co o świadomość tego, że inni być może naszej rzeczywistej wartości nie znająi że w zwiazku z tym możemy bluffować. Możemy wspinać się na palcach, dowodzić naszej ważności, naszych zasług, wysokiej pozycji społecznej i w ten sposób być może coś ugrać.

    Czego efektem są niekończące się kogucie kłótnie w każdym kurniku. To jest mentalność nieznośna, spotykana tylko w Polsce, wyniesiona jeszcze z Rzeczypospolitej szlacheckiej, która była jedynym tego rodzaju fenomenem Europie. Nigdzie nie było tyle szlachty co u nas. W Anglii 1%, we Francji 2%, w Niemczch 0,5%, a w Polsce 12%. No, może w Hiszpanii było jej także sporo – 4%, ale nawet w kraju Cervantesa, gdzie zubożały hidalgo bywał często obiektem kpin otoczenia, nie bylo takiej biedoty wśród szlachty, co nad Wisłą. Szlachta zaściankowa, zagrodowa, cząstkowa, brukowa, no i tak zwana hołota, o której historycy do dzisiaj łamią sobie glowy, ż czego żyła. Tylko w Polsce istniało takie zjawisko, taki oksymoron jak szlachta bez ziemi. Ale za to każdy miał herb i niespożyte ambicje. A ile energii miał na ciągłe skakanie sobie do oczu? Na oskarżenia, podejrzenia i psucie krwi?

    Chyba nie było bardziej kontraproduktywnego społeczeństwa w dziejach Europy. Niejaki Walerian Trepka, zubożały ziemianin (1584 – 1640) poswiecił całe swoje życie na tropienie chamów, którzy usiłowali wręcic się do szlachty. Gromadził protokoły sądowe, objeżdżal targi i sejmiki zapisując kazdy przypadek oszczerstwa, na jaki udało mu się natrafić. Wydał potem książkę pt. “Liber chamorum” (księgi chamów). Znalazły sie w niej donosy na wszystkie osoby, które podejrzewał o bezpodstawne podawanie się za członków stanu szlacheckiego. Być może Trepka miał trochę racji? Stan szlachecki rozrastał się z niespotykaną gdzie indziej szybkością. Pod wieloma względami przypominalo to nasze społeczeństwo. W całej Europie i pewnie nigdzie na świecie nie ma tylu młodych rencistów i emerytów.

    pozdrawiam

  49. @ canned head
    Cieszę sie, że zareagowałeś na samozachwyty Matki Kurki, ktore były tym bardziej niestrawne, że próbował podlizywać się nam wszystkim, czyli naszym plemiennym stereotypom. Takie wypowiedzi zawsze mogą liczyć poklask, gdyż na ogoł każdy chetnie wpada w takie przesłodzone stereotypy, kiedy dobrze myśli o sobie i chce, żeby inni też dobrze o nim myśleli. Mówiąc krótko – kiedy wpada w rausz wywyższania się nad innymi i czego by w tym rauszu nie pomyślał albo nie powiedział o sobie samym, to wychodzi mu nieodmiennie, że to on jest najlepszy ze wszystkich i nikt mu nie podskoczy, bo wiadomo, że on jest najlepszy, najlepszy, najlepszy ze wszystkich….

    Od tego miodu Matki Kurki aż mdło się robilo i cieszę się, że łyżkę dziegciu do tej jego beczki dodałeś, bo tylko tak możemy do prawdy się zbliżyć i przestać robić z siebie pośmiewisko.

    Ja też dodam łyżkędziegciu.

    Parę lat temu spotkałem mlodego Niemca, studenta, który ożenił się z Polką, nauczył się polskiego i mieszka u nas, pobyt ten i nas bardzo sobie chwaląc. Ów Niemiec powiedział jednak coś, co zapadło mi w pamięć. “Nie rozumiem”, powiedział, “nie rozumiem, dlaczego wy, Polacy, tak nieustannie się kłócicie i każdy każdemu wciąż do gardła się rzuca i w szklance wody gotów jest każdego utopić?”.

    Myślę, że ten Niemiec zwrócił uwagę na rzecz kapitalną, która od stuleci determinuje polską osobowość i która moim zdaniem wiąże się z płynnym poczuciem własnej wartości. Choć może wyrażam się nieprecyzyjnie. Tu chodzi nie tyle o płynne poczucie, co o świadomość tego, że inni być może naszej rzeczywistej wartości nie znająi że w zwiazku z tym możemy bluffować. Możemy wspinać się na palcach, dowodzić naszej ważności, naszych zasług, wysokiej pozycji społecznej i w ten sposób być może coś ugrać.

    Czego efektem są niekończące się kogucie kłótnie w każdym kurniku. To jest mentalność nieznośna, spotykana tylko w Polsce, wyniesiona jeszcze z Rzeczypospolitej szlacheckiej, która była jedynym tego rodzaju fenomenem Europie. Nigdzie nie było tyle szlachty co u nas. W Anglii 1%, we Francji 2%, w Niemczch 0,5%, a w Polsce 12%. No, może w Hiszpanii było jej także sporo – 4%, ale nawet w kraju Cervantesa, gdzie zubożały hidalgo bywał często obiektem kpin otoczenia, nie bylo takiej biedoty wśród szlachty, co nad Wisłą. Szlachta zaściankowa, zagrodowa, cząstkowa, brukowa, no i tak zwana hołota, o której historycy do dzisiaj łamią sobie glowy, ż czego żyła. Tylko w Polsce istniało takie zjawisko, taki oksymoron jak szlachta bez ziemi. Ale za to każdy miał herb i niespożyte ambicje. A ile energii miał na ciągłe skakanie sobie do oczu? Na oskarżenia, podejrzenia i psucie krwi?

    Chyba nie było bardziej kontraproduktywnego społeczeństwa w dziejach Europy. Niejaki Walerian Trepka, zubożały ziemianin (1584 – 1640) poswiecił całe swoje życie na tropienie chamów, którzy usiłowali wręcic się do szlachty. Gromadził protokoły sądowe, objeżdżal targi i sejmiki zapisując kazdy przypadek oszczerstwa, na jaki udało mu się natrafić. Wydał potem książkę pt. “Liber chamorum” (księgi chamów). Znalazły sie w niej donosy na wszystkie osoby, które podejrzewał o bezpodstawne podawanie się za członków stanu szlacheckiego. Być może Trepka miał trochę racji? Stan szlachecki rozrastał się z niespotykaną gdzie indziej szybkością. Pod wieloma względami przypominalo to nasze społeczeństwo. W całej Europie i pewnie nigdzie na świecie nie ma tylu młodych rencistów i emerytów.

    pozdrawiam

  50. @ canned head
    Cieszę sie, że zareagowałeś na samozachwyty Matki Kurki, ktore były tym bardziej niestrawne, że próbował podlizywać się nam wszystkim, czyli naszym plemiennym stereotypom. Takie wypowiedzi zawsze mogą liczyć poklask, gdyż na ogoł każdy chetnie wpada w takie przesłodzone stereotypy, kiedy dobrze myśli o sobie i chce, żeby inni też dobrze o nim myśleli. Mówiąc krótko – kiedy wpada w rausz wywyższania się nad innymi i czego by w tym rauszu nie pomyślał albo nie powiedział o sobie samym, to wychodzi mu nieodmiennie, że to on jest najlepszy ze wszystkich i nikt mu nie podskoczy, bo wiadomo, że on jest najlepszy, najlepszy, najlepszy ze wszystkich….

    Od tego miodu Matki Kurki aż mdło się robilo i cieszę się, że łyżkę dziegciu do tej jego beczki dodałeś, bo tylko tak możemy do prawdy się zbliżyć i przestać robić z siebie pośmiewisko.

    Ja też dodam łyżkędziegciu.

    Parę lat temu spotkałem mlodego Niemca, studenta, który ożenił się z Polką, nauczył się polskiego i mieszka u nas, pobyt ten i nas bardzo sobie chwaląc. Ów Niemiec powiedział jednak coś, co zapadło mi w pamięć. “Nie rozumiem”, powiedział, “nie rozumiem, dlaczego wy, Polacy, tak nieustannie się kłócicie i każdy każdemu wciąż do gardła się rzuca i w szklance wody gotów jest każdego utopić?”.

    Myślę, że ten Niemiec zwrócił uwagę na rzecz kapitalną, która od stuleci determinuje polską osobowość i która moim zdaniem wiąże się z płynnym poczuciem własnej wartości. Choć może wyrażam się nieprecyzyjnie. Tu chodzi nie tyle o płynne poczucie, co o świadomość tego, że inni być może naszej rzeczywistej wartości nie znająi że w zwiazku z tym możemy bluffować. Możemy wspinać się na palcach, dowodzić naszej ważności, naszych zasług, wysokiej pozycji społecznej i w ten sposób być może coś ugrać.

    Czego efektem są niekończące się kogucie kłótnie w każdym kurniku. To jest mentalność nieznośna, spotykana tylko w Polsce, wyniesiona jeszcze z Rzeczypospolitej szlacheckiej, która była jedynym tego rodzaju fenomenem Europie. Nigdzie nie było tyle szlachty co u nas. W Anglii 1%, we Francji 2%, w Niemczch 0,5%, a w Polsce 12%. No, może w Hiszpanii było jej także sporo – 4%, ale nawet w kraju Cervantesa, gdzie zubożały hidalgo bywał często obiektem kpin otoczenia, nie bylo takiej biedoty wśród szlachty, co nad Wisłą. Szlachta zaściankowa, zagrodowa, cząstkowa, brukowa, no i tak zwana hołota, o której historycy do dzisiaj łamią sobie glowy, ż czego żyła. Tylko w Polsce istniało takie zjawisko, taki oksymoron jak szlachta bez ziemi. Ale za to każdy miał herb i niespożyte ambicje. A ile energii miał na ciągłe skakanie sobie do oczu? Na oskarżenia, podejrzenia i psucie krwi?

    Chyba nie było bardziej kontraproduktywnego społeczeństwa w dziejach Europy. Niejaki Walerian Trepka, zubożały ziemianin (1584 – 1640) poswiecił całe swoje życie na tropienie chamów, którzy usiłowali wręcic się do szlachty. Gromadził protokoły sądowe, objeżdżal targi i sejmiki zapisując kazdy przypadek oszczerstwa, na jaki udało mu się natrafić. Wydał potem książkę pt. “Liber chamorum” (księgi chamów). Znalazły sie w niej donosy na wszystkie osoby, które podejrzewał o bezpodstawne podawanie się za członków stanu szlacheckiego. Być może Trepka miał trochę racji? Stan szlachecki rozrastał się z niespotykaną gdzie indziej szybkością. Pod wieloma względami przypominalo to nasze społeczeństwo. W całej Europie i pewnie nigdzie na świecie nie ma tylu młodych rencistów i emerytów.

    pozdrawiam

  51. @ canned head
    Cieszę sie, że zareagowałeś na samozachwyty Matki Kurki, ktore były tym bardziej niestrawne, że próbował podlizywać się nam wszystkim, czyli naszym plemiennym stereotypom. Takie wypowiedzi zawsze mogą liczyć poklask, gdyż na ogoł każdy chetnie wpada w takie przesłodzone stereotypy, kiedy dobrze myśli o sobie i chce, żeby inni też dobrze o nim myśleli. Mówiąc krótko – kiedy wpada w rausz wywyższania się nad innymi i czego by w tym rauszu nie pomyślał albo nie powiedział o sobie samym, to wychodzi mu nieodmiennie, że to on jest najlepszy ze wszystkich i nikt mu nie podskoczy, bo wiadomo, że on jest najlepszy, najlepszy, najlepszy ze wszystkich….

    Od tego miodu Matki Kurki aż mdło się robilo i cieszę się, że łyżkę dziegciu do tej jego beczki dodałeś, bo tylko tak możemy do prawdy się zbliżyć i przestać robić z siebie pośmiewisko.

    Ja też dodam łyżkędziegciu.

    Parę lat temu spotkałem mlodego Niemca, studenta, który ożenił się z Polką, nauczył się polskiego i mieszka u nas, pobyt ten i nas bardzo sobie chwaląc. Ów Niemiec powiedział jednak coś, co zapadło mi w pamięć. “Nie rozumiem”, powiedział, “nie rozumiem, dlaczego wy, Polacy, tak nieustannie się kłócicie i każdy każdemu wciąż do gardła się rzuca i w szklance wody gotów jest każdego utopić?”.

    Myślę, że ten Niemiec zwrócił uwagę na rzecz kapitalną, która od stuleci determinuje polską osobowość i która moim zdaniem wiąże się z płynnym poczuciem własnej wartości. Choć może wyrażam się nieprecyzyjnie. Tu chodzi nie tyle o płynne poczucie, co o świadomość tego, że inni być może naszej rzeczywistej wartości nie znająi że w zwiazku z tym możemy bluffować. Możemy wspinać się na palcach, dowodzić naszej ważności, naszych zasług, wysokiej pozycji społecznej i w ten sposób być może coś ugrać.

    Czego efektem są niekończące się kogucie kłótnie w każdym kurniku. To jest mentalność nieznośna, spotykana tylko w Polsce, wyniesiona jeszcze z Rzeczypospolitej szlacheckiej, która była jedynym tego rodzaju fenomenem Europie. Nigdzie nie było tyle szlachty co u nas. W Anglii 1%, we Francji 2%, w Niemczch 0,5%, a w Polsce 12%. No, może w Hiszpanii było jej także sporo – 4%, ale nawet w kraju Cervantesa, gdzie zubożały hidalgo bywał często obiektem kpin otoczenia, nie bylo takiej biedoty wśród szlachty, co nad Wisłą. Szlachta zaściankowa, zagrodowa, cząstkowa, brukowa, no i tak zwana hołota, o której historycy do dzisiaj łamią sobie glowy, ż czego żyła. Tylko w Polsce istniało takie zjawisko, taki oksymoron jak szlachta bez ziemi. Ale za to każdy miał herb i niespożyte ambicje. A ile energii miał na ciągłe skakanie sobie do oczu? Na oskarżenia, podejrzenia i psucie krwi?

    Chyba nie było bardziej kontraproduktywnego społeczeństwa w dziejach Europy. Niejaki Walerian Trepka, zubożały ziemianin (1584 – 1640) poswiecił całe swoje życie na tropienie chamów, którzy usiłowali wręcic się do szlachty. Gromadził protokoły sądowe, objeżdżal targi i sejmiki zapisując kazdy przypadek oszczerstwa, na jaki udało mu się natrafić. Wydał potem książkę pt. “Liber chamorum” (księgi chamów). Znalazły sie w niej donosy na wszystkie osoby, które podejrzewał o bezpodstawne podawanie się za członków stanu szlacheckiego. Być może Trepka miał trochę racji? Stan szlachecki rozrastał się z niespotykaną gdzie indziej szybkością. Pod wieloma względami przypominalo to nasze społeczeństwo. W całej Europie i pewnie nigdzie na świecie nie ma tylu młodych rencistów i emerytów.

    pozdrawiam

  52. Ja też wierzę w indywidualizm każdego z nas,
    jednakże w tej czy innej społeczności maska społeczna tak sciśle przylega do twarzy większej części jej członków, że jest uprawnione mówienie o cechach społeczności.
    PS
    zeby nie było, powyższa teza oparta jest na obserwacjach ludzi, czy też społeczności w trakcie moich częstych podróży – 24 kraje, trochę się uzbierało.
    PS2
    Powyższa teza została wypowiedziana tak odważnie z uwagi na degustację mojej ostatniej produkcji, więc dopuszczam polemike.

  53. Ja też wierzę w indywidualizm każdego z nas,
    jednakże w tej czy innej społeczności maska społeczna tak sciśle przylega do twarzy większej części jej członków, że jest uprawnione mówienie o cechach społeczności.
    PS
    zeby nie było, powyższa teza oparta jest na obserwacjach ludzi, czy też społeczności w trakcie moich częstych podróży – 24 kraje, trochę się uzbierało.
    PS2
    Powyższa teza została wypowiedziana tak odważnie z uwagi na degustację mojej ostatniej produkcji, więc dopuszczam polemike.

  54. Ja też wierzę w indywidualizm każdego z nas,
    jednakże w tej czy innej społeczności maska społeczna tak sciśle przylega do twarzy większej części jej członków, że jest uprawnione mówienie o cechach społeczności.
    PS
    zeby nie było, powyższa teza oparta jest na obserwacjach ludzi, czy też społeczności w trakcie moich częstych podróży – 24 kraje, trochę się uzbierało.
    PS2
    Powyższa teza została wypowiedziana tak odważnie z uwagi na degustację mojej ostatniej produkcji, więc dopuszczam polemike.

  55. Ja też wierzę w indywidualizm każdego z nas,
    jednakże w tej czy innej społeczności maska społeczna tak sciśle przylega do twarzy większej części jej członków, że jest uprawnione mówienie o cechach społeczności.
    PS
    zeby nie było, powyższa teza oparta jest na obserwacjach ludzi, czy też społeczności w trakcie moich częstych podróży – 24 kraje, trochę się uzbierało.
    PS2
    Powyższa teza została wypowiedziana tak odważnie z uwagi na degustację mojej ostatniej produkcji, więc dopuszczam polemike.

  56. Ja też wierzę w indywidualizm każdego z nas,
    jednakże w tej czy innej społeczności maska społeczna tak sciśle przylega do twarzy większej części jej członków, że jest uprawnione mówienie o cechach społeczności.
    PS
    zeby nie było, powyższa teza oparta jest na obserwacjach ludzi, czy też społeczności w trakcie moich częstych podróży – 24 kraje, trochę się uzbierało.
    PS2
    Powyższa teza została wypowiedziana tak odważnie z uwagi na degustację mojej ostatniej produkcji, więc dopuszczam polemike.

  57. Ja też wierzę w indywidualizm każdego z nas,
    jednakże w tej czy innej społeczności maska społeczna tak sciśle przylega do twarzy większej części jej członków, że jest uprawnione mówienie o cechach społeczności.
    PS
    zeby nie było, powyższa teza oparta jest na obserwacjach ludzi, czy też społeczności w trakcie moich częstych podróży – 24 kraje, trochę się uzbierało.
    PS2
    Powyższa teza została wypowiedziana tak odważnie z uwagi na degustację mojej ostatniej produkcji, więc dopuszczam polemike.

  58. Ja też wierzę w indywidualizm każdego z nas,
    jednakże w tej czy innej społeczności maska społeczna tak sciśle przylega do twarzy większej części jej członków, że jest uprawnione mówienie o cechach społeczności.
    PS
    zeby nie było, powyższa teza oparta jest na obserwacjach ludzi, czy też społeczności w trakcie moich częstych podróży – 24 kraje, trochę się uzbierało.
    PS2
    Powyższa teza została wypowiedziana tak odważnie z uwagi na degustację mojej ostatniej produkcji, więc dopuszczam polemike.

  59. Ja też wierzę w indywidualizm każdego z nas,
    jednakże w tej czy innej społeczności maska społeczna tak sciśle przylega do twarzy większej części jej członków, że jest uprawnione mówienie o cechach społeczności.
    PS
    zeby nie było, powyższa teza oparta jest na obserwacjach ludzi, czy też społeczności w trakcie moich częstych podróży – 24 kraje, trochę się uzbierało.
    PS2
    Powyższa teza została wypowiedziana tak odważnie z uwagi na degustację mojej ostatniej produkcji, więc dopuszczam polemike.

  60. spotkałem kiedyś Niemca,
    ktory powiedział mi, że na przejściu granicznym w Olszynie (wtedy było jeszcze) nie musi patrzyć na numery rejestracyjne, żeby wiedzieć, w którym samochodzie jadą Polacy. Zapytałem go, czy ma na myśli marki samochodów? Zaprzeczył. “Tu chodzi o coś innego”, powiedział. “W samochodzie siedzi zawsze parę osób. Dwóch mężczyzn z przodu, kobiety z tyłu. Mężczyźni zawsze z wąsami”.

    Przypomnialo mi się także w kontekście tego, co Kurka pisał o rycerskim traktowaniu kobiet:)

    pozdrawiam

  61. spotkałem kiedyś Niemca,
    ktory powiedział mi, że na przejściu granicznym w Olszynie (wtedy było jeszcze) nie musi patrzyć na numery rejestracyjne, żeby wiedzieć, w którym samochodzie jadą Polacy. Zapytałem go, czy ma na myśli marki samochodów? Zaprzeczył. “Tu chodzi o coś innego”, powiedział. “W samochodzie siedzi zawsze parę osób. Dwóch mężczyzn z przodu, kobiety z tyłu. Mężczyźni zawsze z wąsami”.

    Przypomnialo mi się także w kontekście tego, co Kurka pisał o rycerskim traktowaniu kobiet:)

    pozdrawiam

  62. spotkałem kiedyś Niemca,
    ktory powiedział mi, że na przejściu granicznym w Olszynie (wtedy było jeszcze) nie musi patrzyć na numery rejestracyjne, żeby wiedzieć, w którym samochodzie jadą Polacy. Zapytałem go, czy ma na myśli marki samochodów? Zaprzeczył. “Tu chodzi o coś innego”, powiedział. “W samochodzie siedzi zawsze parę osób. Dwóch mężczyzn z przodu, kobiety z tyłu. Mężczyźni zawsze z wąsami”.

    Przypomnialo mi się także w kontekście tego, co Kurka pisał o rycerskim traktowaniu kobiet:)

    pozdrawiam

  63. spotkałem kiedyś Niemca,
    ktory powiedział mi, że na przejściu granicznym w Olszynie (wtedy było jeszcze) nie musi patrzyć na numery rejestracyjne, żeby wiedzieć, w którym samochodzie jadą Polacy. Zapytałem go, czy ma na myśli marki samochodów? Zaprzeczył. “Tu chodzi o coś innego”, powiedział. “W samochodzie siedzi zawsze parę osób. Dwóch mężczyzn z przodu, kobiety z tyłu. Mężczyźni zawsze z wąsami”.

    Przypomnialo mi się także w kontekście tego, co Kurka pisał o rycerskim traktowaniu kobiet:)

    pozdrawiam

  64. spotkałem kiedyś Niemca,
    ktory powiedział mi, że na przejściu granicznym w Olszynie (wtedy było jeszcze) nie musi patrzyć na numery rejestracyjne, żeby wiedzieć, w którym samochodzie jadą Polacy. Zapytałem go, czy ma na myśli marki samochodów? Zaprzeczył. “Tu chodzi o coś innego”, powiedział. “W samochodzie siedzi zawsze parę osób. Dwóch mężczyzn z przodu, kobiety z tyłu. Mężczyźni zawsze z wąsami”.

    Przypomnialo mi się także w kontekście tego, co Kurka pisał o rycerskim traktowaniu kobiet:)

    pozdrawiam

  65. spotkałem kiedyś Niemca,
    ktory powiedział mi, że na przejściu granicznym w Olszynie (wtedy było jeszcze) nie musi patrzyć na numery rejestracyjne, żeby wiedzieć, w którym samochodzie jadą Polacy. Zapytałem go, czy ma na myśli marki samochodów? Zaprzeczył. “Tu chodzi o coś innego”, powiedział. “W samochodzie siedzi zawsze parę osób. Dwóch mężczyzn z przodu, kobiety z tyłu. Mężczyźni zawsze z wąsami”.

    Przypomnialo mi się także w kontekście tego, co Kurka pisał o rycerskim traktowaniu kobiet:)

    pozdrawiam

  66. spotkałem kiedyś Niemca,
    ktory powiedział mi, że na przejściu granicznym w Olszynie (wtedy było jeszcze) nie musi patrzyć na numery rejestracyjne, żeby wiedzieć, w którym samochodzie jadą Polacy. Zapytałem go, czy ma na myśli marki samochodów? Zaprzeczył. “Tu chodzi o coś innego”, powiedział. “W samochodzie siedzi zawsze parę osób. Dwóch mężczyzn z przodu, kobiety z tyłu. Mężczyźni zawsze z wąsami”.

    Przypomnialo mi się także w kontekście tego, co Kurka pisał o rycerskim traktowaniu kobiet:)

    pozdrawiam

  67. spotkałem kiedyś Niemca,
    ktory powiedział mi, że na przejściu granicznym w Olszynie (wtedy było jeszcze) nie musi patrzyć na numery rejestracyjne, żeby wiedzieć, w którym samochodzie jadą Polacy. Zapytałem go, czy ma na myśli marki samochodów? Zaprzeczył. “Tu chodzi o coś innego”, powiedział. “W samochodzie siedzi zawsze parę osób. Dwóch mężczyzn z przodu, kobiety z tyłu. Mężczyźni zawsze z wąsami”.

    Przypomnialo mi się także w kontekście tego, co Kurka pisał o rycerskim traktowaniu kobiet:)

    pozdrawiam